Skocz do zawartości
Nerwica.com

Myśli samobójcze


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

Dzisiaj chyba po raz pierwszy dotarło do mnie, że samobójstwo jest wyjściem które borę na serio pod uwagę. Nie jestem na razie gotowy i przygotowany aby to zrobić, ale pomyślę jeszcze o tym. Rzecz jest warta rozważenia. Jestem coraz bliżej stwierdzenie, że jednak nie chcę żyć w ten sposób, a podejmowane próby zmiany mojego stanu nie przynoszą efektów, wręcz przeciwnie jest coraz gorzej. Muszę być przygotowany na sytuację kiedy życie stanie się faktycznie nie do zniesienia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Na razie pracuję średnio po 10-12 godzin na dobę. Dzięki temu nie mam czasu myśleć o samobójstwie. Jednak rzucam pracę, tylko czekam, aż szefowa znajdzie kogoś na moje miejsce. Daję jej ok. miesiąca. Boję się, że po tym czasie myśli wrócą, bo nawiedzają mnie w czasie wolnym, np. w weekendy (na szczęście zwykle mam wolna tylko sobotę lub niedzielę).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

martwy uwierz, mam ciągle dużo do zrobienia. Aktualnie pomagam 3 osobom (depresja, przemoc w rodzinie, bieda). Może jak uda mi się im pomóc i nie będę mieć już żadnego następnego celu... Ale to nawet nie o to chodzi, że chcę to zrobić. Bo chcę żyć. Chodzi o to, że jestem teraz w mega wielkim dole pełnym chaosu i dlatego trudni jest mi się bronić przed tymi myślami. Ale walczę. W ostateczności pójdę do psychiatry. Z terapeutą nie chcę o tym rozmawiać, nie ma sensu go tym obciążać. Może poczuć się szantażowany.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

u mnie też się pojawiają. Może są tylko lekkie bo do decyzji daleka droga ale najstraszniejsze chyba jest to, że są wynikiem plusów i minusów sensu życia. :roll: Nawet nie chodzi o to co mnie spotkało złego czy dobrego ale o to co tak na prawdę jest w tym świecie, gdzie tu kurva jakiś sens?- takie pytanie dość często krąży mi po głowie :-|

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nawet nie chodzi o to co mnie spotkało złego czy dobrego ale o to co tak na prawdę jest w tym świecie, gdzie tu kurva jakiś sens?- takie pytanie dość często krąży mi po głowie
Sięgnij po filozofię, może coś odkryjesz.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

chyba żaden filozof tak naprawdę nie wymyślił nic przekonującego
Ja czytałem wielu, niektórzy byli genialni. Nie mówię o filozofii akademickiej, bo to zwykle martwe i nudne teorie. Jiddu Krishnamurtiego lubiłem, ale to już lata temu, nie pamiętam za bardzo. Stachura (on był bardziej mistykiem) jest genialny. Allan Watts też - tylko on chyba nie był na polski zbyt często tłumaczony.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nawet nie chodzi o to co mnie spotkało złego czy dobrego ale o to co tak na prawdę jest w tym świecie, gdzie tu kurva jakiś sens?- takie pytanie dość często krąży mi po głowie
Sięgnij po filozofię, może coś odkryjesz.

 

rozważę propozycję. :D

Ale uważaj, bo ja jak kiedyś zacząłem czytać to straciłem wiarę, i wpadłem na kilka miesięcy w jeszcze większy nihilizm. Wiary nie odzyskałem, "sensu życia nie odnalazłem", ale uczucie kompletnego bezsensu z czasem samo znikło, a później było już tak źle, że nie miałem czasu na takie uczucia.

Sooo beware and... beware! :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale uważaj, bo ja jak kiedyś zacząłem czytać to straciłem wiarę, i wpadłem na kilka miesięcy w jeszcze większy nihilizm. Wiary nie odzyskałem, "sensu życia nie odnalazłem", ale uczucie kompletnego bezsensu z czasem samo znikło, a później było już tak źle, że nie miałem czasu na takie uczucia.

Sooo beware and... beware! :P

 

Dzięki. W takim razie podejdę do tego ostrożniej :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Odjebałbym się ale jakoś nie mogę tego zrobić. Mam pełno powodów żeby umrzeć i żadnego żeby żyć ale jednak tego nie zrobię. I będę żył cierpiąc przez x lat przez to, że jestem taki niedojebany, że nawet na sznur nie potrafię skoczyć. Myślę nad pozytywami w życiu. Nie ma żadnego. Nie w moim życiu tylko ogólnie życie nie daje mi możliwości wyboru czegoś fajnego bo wszystko jest do dupy. Kupuję sobie pierdolone żarcie w pierdolonym sklepie i dostaję jakieś gówno nasączone chemią. Wszystko co lubię jeść jest niezdrowe. Więc mam wybór jeść to co lubię i myśleć o tym jakie to jest szkodliwe albo jeść z trudem to czego nie lubię. Piwo - to samo, niezdrowe. Zioło - musiałbym samo hodować żeby mieć pewność a wtedy byłoby też ryzyko pójścia do więzienia. Wszystkie przedmioty mnie wkuwiają, psują się i są pojebane. Ludzie dla zysku sprzedają ludziom gówno i ich trują albo sprzęt, telewizory, samochód, które psują się kilka dni po gwarancji bo tak jest to obliczone. Żeby mieć kasę trzeba pracować ale sama praca nie jest przyjemna. Ludzie wiążą się bez miłości, zdradzają, oszukują. Liczy się tylko czubek własnego fiuta i nic więcej. Mnie zresztą i tak nie czeka żadna miłość, muszę dożyć do końca życia w samotności. Prawdziwych przyjaciół też nie mam, osoby które miały takie miano straciły je po krzywych akcjach. Lubię grać w piłkę ale nie mogę przez chorobę. Władze każdego państwa są egoistyczne, złodziejskie i tylko myślą jak zarobić na tych biednych ludziach, mają swoich niewolników, którymi jesteśmy my. Powietrze jest skażone, budynki też są pobudowane z tanich rakotwórczych materiałów, dzieci demoralizują się przed komputerami, panuje moda na kult ciała, kariery i pieniędzy kosztem tego co naprawdę ważne. Świat jest jednym wielkim okropnym miejscem, w którym osiągnięcie szczęścia jest możliwe tylko dla egoistów, a ich szczęście jest osiągane kosztem innych. Naprawdę tu się nie opłaca żyć, nie ma po co. Zastanawiam się tylko jak można widzieć taki świat i jednocześnie wierzyć w to, że bóg jest dobry i nas kocha. O bogu jeśli istnieje świadczy jego dzieło, a jest ono wybitnie zepsute albo celowo tak urządzone żeby było przesrane. Jutro jadę po sznur, obym się w końcu przełamał i go użył chociaż znając siebie wiem, że tego nie zrobię i będę żył tu dalej za karę i pokutował.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

U mnie ustąpiły jakiś czas temu, mniej więcej wtedy gdy zdecydowanie przygasłem.

Skończenie ze sobą wymaga jakby nie patrzeć jakiejś siły, jakiejś odwagi, jest też trudną (bo nieodwracalną) decyzją. W tej chwili wszystko to jest poza moim zasięgiem - więc problem z głowy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No chyba sobie jaja robicie ze pozwolimy na umieszczanie tutaj rozkmin jaki sposob jest najlepszy. Watek ma sluzyc pomocy, a nie podpowiadaniu. Co jesli ktos aktualnie zmagajacy sie z silnymi myslami samobojczymi skorzystalby z Waszych "sposobow"? Nie podsuwajmy im tego chociaz tutaj!

Dlatego wszelkie posty na ten temat zostaly skasowane.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×