Skocz do zawartości
Nerwica.com

Myśli samobójcze


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

Ech... Po prostu muszę trochę odpocząć od ludzi. Na razie pewne rzeczy dopiero docierają do mnie (co jest frustrujące, jeżeli mogę zauważyć). Przedmioty zaś znów przemawiają. Dobrze, że w gruncie rzeczy nie lubię bałaganu (wiem, słaby żart).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

9 godzin temu, karanfil napisał:

 

Szczury są wspaniałe, to też moje marzenie. Może kiedyś warunki mi na nie pozwolą.

Ja każdemu odradzam szczury... wiem, Karanfil, że Ty jesteś inna, bo wiesz z czym się wiążę stworzenie szczurom domku i sama jesteś weterynarką. Chodzi o to, że trzeba mieć stadko, żeby się czuły szczęśliwe. I niestety one szybko umierają. I niemal nigdy nie umierają tak po prostu, ze starości, zawsze mają problemy albo neurologiczne, albo jakieś pasożyty, problemy z serduszkiem, z guzami... jednego roku pożegnałam 4 szczurki. Stwierdziłam, że więcej psychicznie tego nie zniosę i chociaż strasznie pragnęłam ulżyć mojej ostatniej szczurce i dobrać jej nową rodzinę, to ją oddałam... Umarła szybko, dostała wylewu, bo nie mogła znieść tego, że wszystkie szczury umierają wokół niej (ona straciła "siostry" trzykrotnie).

Więc no, szczury są cudowne, są wspaniałe, są takie mądre, wesołe, przyjacielskie... ale koty też, a żyją kilkanaście lat. I dlatego teraz mam kota.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

10 godzin temu, karanfil napisał:

 

Dlaczego zbyt piękne? Coś może być zbyt piękne (żeby było prawdziwe)?

Dużo jest taki rzeczy, sytuacji. Kiedyś były dla mnie nieosiągalne, nie miałam takiego pasma odbioru. Jakiś czas temu i właśnie dzięki tylko jednemu lekowi, w końcu coś tam się ruszyło i prawie nagle stałam się neutralna. Po wielu latach płaczu, i nerwów, lęków to była ostra odmiana. Niestety na tym leku ani to czułam smutek ani radość po prostu mocna neutralność. Tak czy inaczej to było dobre, przez rok jakby wstawałam na "lepsza wersję nóg" czemu o tym pisze

 Nawiązuje do tego odczuwanie tych pięknych chwil. Leku już nie biorę, ale coś mi dał - potem poszłam na Cbd, lęki się wyciszyly na maxa. I mogłam poczuć coś lepszego, już się zaczynałam cieszyć. Naprawdę nawet czułam jakby radość, i łatwiej mi to idzie. 

 

To w czym problem, skoro mi się powiedzmy poprawia. 

Po odcieciu lęków, odkryłam inną warstwę u siebie. Przenikliwą bezsensownosc i niemoc napadową. Oraz odkryłam to że ja tylko odczuwam "połowicznie wszystko" 

 

Bo faktycznie, widzę coś, słyszę aż się wzruszam na dane piękno i zaraz czuję tęsknotę do czegoś, cieszę się ale mnie to rani, nie z zazdrości choć owszem zazdroszczę lecz na inny sposób tutaj jest coś dziwnego. 

 

Może powiem inaczej, bo sama się gubię 

1. Czuję, widzę sytuację obiekt, coś  co uważam za piękne. 

2. Czuję fale "piękna az do jakiegoś punktu" zatrzymuje się. 

3. Chcę mi się płakać, wydaje się że zwykle wzruszenie. A mi przykro, bo niedługo umrę i ciągle umieram i nic nie będzie chociaż raz moje. Wszystko tak szybko mija, czuję się stara. Wszystko szarzeje. 

4. Piękno jest piękne, i boli mnie ze jestem chyba w jakimś balaganie.

 

Na smutki, zlosci reaguje dość spokojnie czuję tylko "no tak, mogłam się spodziewać" 

 

Trudniej mi trawic pozytywne emocje. 

 

Aha, właśnie wcześniej miałam ataki paniki od pozytywnych emocji tych wyższych, jak niby powinnam się cieszyć z czegoś to ja mdłości, płacz, złość i smutek. Głupie. Teraz to jeszcze mam ale chyba ogarniam. Nie wiem co bym zrobiła bez Cbd, wiem że często je wspominam. Tylko że to mój podręczny anioł. Dzięki temu cokolwiek pozytywnego poczułam, tak szczerze wewnątrz. Jak się uda tam dotrzeć to jest faktycznie warto żyć, choćby aby znów poczuć ten relaks, radość z wszystkiego. 

 

Piękno w bólu się rodzi, może to i prawda. Chociaż jakoś inni tak naturalnie wg. mnie się umieją cieszyć. A może nie, może też udają. 

 

 

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

10 godzin temu, takie_tam napisał:

Myślałaś może o klinice?

Prywatna, gdzie warunki pobytu są godne, lekarze się interesują, badają pacjenta koszt coś 10 tys. 

 

NFZ, tam gdzie byłam to wychodziłam z gorsza depresja, urazami nowymi psychicznymi, raz ze wszami, raz...nawet uszkodzona bardzo. 

 

Wspomnień nie mam dobrych, to przechowalnie biednych zmęczonych życiem dusz. Naprawdę atmosfera tam jest gdzie byłam jak w trupiarni. 

Z nudów dzieciom głupie pomysły przychodzą.. Eh. 

 

 

Chyba że mylę, klinikę z szpitalem psychiatrycznym. Wszystkich nie odwiedziłam, może istnieją jakieś godne "kliniki". Być może jestem wygodnicka ale przecież chce zdrowieć a nie się zapadać. 

 

Jestem szorstka w tym temacie, jestem zawiedziona szpitalami. Żal mi tych ludzi, może komuś tam i pomagają może.. 

 

Ja uważam że nie może być w takim szpitalu gorzej niż w domu, muszą być koniecznie różne zajęcia, i oddziały odpowiednie dla danych grup. A nie ze schizofrenia, anoreksja, depresja razem. 

Chore samo w sobie, ludzie nie są temu winni że są razem to normalne, ale oni na siebie źle wpływają. 

 

Mnie przerazily osoby w takim zaawansowanym stanie różnych dolegliwości, przerazily mnie strasznie chude dziewczyny co nie chcą jeść. Wymiotującee inne po jedzeniu, ja nadaje na fali depresji dodając inne fale proces zdrowiena się zakłóca. 

 

Wszystko mnie destabilizowało, nie mogłam być szczera na terapi mówiąc o moich rozbudowanych myślach S. Bo zaraz może w pasy, w których już byłam z ich winy. 

 

Nie spotkałam tam nic dobrego, szczerze to zniszczyli mnie za dużo, to był taki "dodatek extra do depresji" żeby było jeszcze gorzej. 

 

Musiałam bardzo się starać aby pokazywać że jestem już zdrowa, że nie płacze, nie skarze się i dzięki temu dostawałam wypis. 

 

Tak, wszystko było przed 18 r. z. 

Rodzina dość opornie chciała podpisywać "wypisy" ale z rozwojem sytuacji już szybko mnie odbierali.

 

Co może zrobić otumaniony pacjent. Tymbardziej że dojazd do szpitala rodzina ma utrudniony, bo zawsze były daleko i jest brak auta. 

 

Wydaje się że może wyolbrzymiam, czy przesadzam a to tylko suche fakty. 

Były minęły, 

Teraz terapeuta poleca mi od pół roku zapisać się do ośrodka leczenia nerwic. 

 

Po skierowanie byłam już 2x, i na tym się kończy bo opadam z sił. 

Niby jakby mu wierzę, że jest tam "ok" ludzie ludzdzcy, warunki ok. 

 

Z drugiej strony brzydze się czegoś, wstydzę się. 

Boję się psychiatrów, mogą zrobić z człowieka debila raz dwa. 

I na razie skończyło się na planowaniu trasy, i straciłam motywacje, trasa za daleka. Wymyślam tylko nowe wymówki aby nie jechać. 

 

Więc nie jade

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Strasznie przykro słuchać Twojej historii, bo zdecydowanie potrzebujesz pomocy terapeutycznej, a przejechałaś się do tej pory na tej "pomocy" i no, jest to dla mnie całkiem zrozumiałe, że już nie ufasz psychiatrom.

No do dupy wygląda system opieki psychologicznej u nas :( Znalezienie lekarza, który naprawdę pomoże, to jakaś loteria. 

 

2 godziny temu, needsomesleep napisał:

Aha, właśnie wcześniej miałam ataki paniki od pozytywnych emocji tych wyższych, jak niby powinnam się cieszyć z czegoś to ja mdłości, płacz, złość i smutek. Głupie

Jakby co to ja w czasach nerwicy też miałam ataki paniki od pozytywnych rzeczy. Chyba nawet pisałam o tym na tym forum i ludzie przyznawali, że to częste. Silne emocje tak działają, czy są spowodowane złymi rzeczami, czy dobrymi. Nerwica sprawia, że trudno nam te emocje przerabiać, wszystkie. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, Aurora88 napisał:

Strasznie przykro słuchać Twojej historii, bo zdecydowanie potrzebujesz pomocy terapeutycznej, a przejechałaś się do tej pory na tej "pomocy" i no, jest to dla mnie całkiem zrozumiałe, że już nie ufasz psychiatrom.

No do dupy wygląda system opieki psychologicznej u nas :( Znalezienie lekarza, który naprawdę pomoże, to jakaś loteria. 

 

Jakby co to ja w czasach nerwicy też miałam ataki paniki od pozytywnych rzeczy. Chyba nawet pisałam o tym na tym forum i ludzie przyznawali, że to częste. Silne emocje tak działają, czy są spowodowane złymi rzeczami, czy dobrymi. Nerwica sprawia, że trudno nam te emocje przerabiać, wszystkie. 

Dziwne bardzo to, dobrze że nawet nawet ogarniam to. Często nawet unikam sytuacji potencjalnie emocjonalnie zbyt wysokich na moje progi. Muszę dawkowac, ale już coraz mocniejsza dawka emocji różnych nie sprawia mi aż tak problemu. Wydawać by się mogło że idę do przodu. 

 

Jestem terapeutką sama dla siebie, plus też mój nowy terapeuta choć coś czuję że będzie miał dość mojego niezecydowania. Pogadam o tym z nim oczywiście. Mnie też moje nie zdecydowanie męczy. Potrafię anulować i znów umawiać wizyty, aż mi wstyd. Chyba że zrzuce na kogoś "te umawianie to jest lepiej łatwiej," tylko minus tego taki ze mnie to uwstecznia. Muszę sama decydować, jednak.. 

 

Trudno, kogoś tam wkurze ale może będę dumna ze w końcu jednak dotrwałam do celu. 

 

Co do lekarzy, ciężko trafić bo jak dla mnie, oni są wypaleni.. Przez to idą na ilość nie jakość. Nie oceniam wszystkich, ale i tak mam przeświadczenie że wszyscy są tacy. 

 

 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, bezniczego napisał:

@needsomesleep, jaką masz diagnozę?

Ciężkie pytanie, bo dopiero się dowiedziałam w styczniu tego roku. 

 

Trochę teraz mnie to śmieszy, bo tyle lat leczona a bez diagnozy? Ciągle mówiło się o miksie, depresja, psychozy, nerwica lękowa, dystymia, zaburzenia ze spektrum schizofrenii, Chad nawet za młodu była diagnoza fobia społeczna. (każdy wystawiał inna) 

 

Wg. Terapeuty po teście jakimś lepszym raczej i to pierwszy raz w życiu o nazwie mmpi2. Stwierdza że faktycznie mam stany depresyjne, nerwicowe, lękowe. Poza tym nic innego by nie stwierdził, dodatkowe rzeczy które powinnam przerabiać to być bardziej "stawiająca się, mam być jak trzeba czasem agresywniejsza, za mało we mnie tej samoobrony" no faktycznie, mogłabym tylko nie jest prosto być takim hardym, wrednym? Zaś bycie miła też nie do końca jest dobre. 

 

W sumie myślałam że jestem  jednak taka agresywniejsza, bo klnę ; p ale jakoś nigdy osobowo.. Prawie. Jeśli mówiąc o realnym świecie to rzadkość bym komuś powiedziała gorzkie słowa. 

 

Miałam i mam też to (wynikła z testu) autoagresja, skupianie się zbyt na swoim wnętrzu, życie wewnątrz bardziej niż na zewnątrz.  Oraz terapeuta powiedział że mam zespół wyuczonej bezradności. 

 

Czyli chyba można się oduczyć ale jak. 

 

Także nie umiem jakoś odpowiedzieć krótko i na temat na te pytanie, tak już mam. Chyba nawet z wszystkim 😛 rozdrabniam.. 

 

A tak poza tą powagą, moja osobista diagnoza to alergia na życie. Teraz trzeba odczulać się pół życia żeby jakoś żyć. 

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, takie_tam napisał:

@needsomesleep Nie uważam, żebyś wyolbrzymiała, zwyczajnie pomyślałem, że może jakimś cudem masz normalny ośrodek gdzieś. Ponoć jakieś istnieją.

I - wiem, że to zabrzmi banalnie - przykro mi.

 

W porządku, myślę że póki jestem świadoma to dam radę. Choć czasami mam ochotę oddać się w dobre ręce do kliniki o0. Te oczka dałam bo tak dziwnie mi gdy tak chce, i tak mi mija za kilka godzin. Wystarczy zdać sobie sprawę że to realny świat. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

needsomesleep

 

bardzo mi przykro czytając o twoich doświadczeniach ze szpitalami

nie tak powinno być...

 

polska psychiatria niestety wola o pomste do nieba.

terapie sa tylko dla zamożnych,kolejki na nfz 2-3 lata czesto

szpitale psychiatryczne sa rozne ale to mieszanie roznych chorych jest okropne.

w szpitalu w moim miescie molestowali pasjentki...

az strach tam isc

 

ale needsomesleep

ponoc kliniki nerwic w Krakowie,warszawie,Starogardzie sa ok.ludzie zadowoleni.

może ja sama sobie zafunduje taki pobyt po studiach,zeby się wzmocnić psychicznie.

nie zrazaj się

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@needsomesleep, właśnie chciałam Ci polecić oddział leczenia nerwic i zaburzeń osobowości. Cały personel jest wykwalifikowany w kierunku terapeutycznej pomocy, nie ma żadnych pasów itp. Psychoterapeuci i lekarze psychiatrzy współpracują. Nie jesteś tam zmuszana do brania leków, jeśli nie chcesz, ale też to może być dobry czas (pół roku), żeby Ci ustawić dobre leki. Zastanów się proszę nad tym, nie masz nic do stracenia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

15 godzin temu, shira123 napisał:

needsomesleep

 

bardzo mi przykro czytając o twoich doświadczeniach ze szpitalami

nie tak powinno być...

 

polska psychiatria niestety wola o pomste do nieba.

terapie sa tylko dla zamożnych,kolejki na nfz 2-3 lata czesto

szpitale psychiatryczne sa rozne ale to mieszanie roznych chorych jest okropne.

w szpitalu w moim miescie molestowali pasjentki...

az strach tam isc

 

ale needsomesleep

ponoc kliniki nerwic w Krakowie,warszawie,Starogardzie sa ok.ludzie zadowoleni.

może ja sama sobie zafunduje taki pobyt po studiach,zeby się wzmocnić psychicznie.

nie zrazaj się

Hmm, na Warszawę.. Najdostepniej mi. 

Tylko która to dokładnie klinika? Bo na instytut to za dużo słyszałam opinii, a też miałam się wybrać kiedyś, nawet miałam mieć elektrowstrzasy tam ale się zrezygnowało bo bez przesady choć nawet "dawało wtedy nadzieję to". Tak czy inaczej badania czytałam i różnie to bywa 😛

 

Nie wiem, tutaj już potrzebuje jawnej pomocy, wsparcia w ogóle w dotarciu gdzieś. Z rodziny nikt nie chce gdyż uważają że tam mnie dobiją, zabiją, napędzają to co już sądzę po poprzednich. I ciężko mi inaczej spojrzeć. Dalsza rodzina się nie przyznaje, u nas psychiczne przypadłości to tabu, ja się trochę wyłamuje bo jestem bardziej "naglosniona" w rodzinie przez to wykluczona z czegoś, jako intruz obrzydliwy ale coś tam się zlitują.. Coś tam kiedyś podwozili do różnych szpitali ale zawsze czułam się winna. 

 

;v nie wiem. Na razie mam skierowanie do Suwałk. A wybitna psychiatra skierowała z rok temu do Tworek, po nich mam taką traume że dostałam migren, czy kij wie, bólów napieciowych głowy już rok się ciągną i byłam pół roku na przeciwbólowych przez to co kilka dni. Teraz w końcu nie boli jakoś i nawet prawie nic bo tylko ten olejek jakoś umie to rozluźnić. Nie chcę benzo brać

 

Ale dziękuję za "zainteresowanie" 

Jeśli można, poproszę o dokładne namiary na podane kliniki. Na priv, czy tu. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

9 godzin temu, bezniczego napisał:

@needsomesleep, właśnie chciałam Ci polecić oddział leczenia nerwic i zaburzeń osobowości. Cały personel jest wykwalifikowany w kierunku terapeutycznej pomocy, nie ma żadnych pasów itp. Psychoterapeuci i lekarze psychiatrzy współpracują. Nie jesteś tam zmuszana do brania leków, jeśli nie chcesz, ale też to może być dobry czas (pół roku), żeby Ci ustawić dobre leki. Zastanów się proszę nad tym, nie masz nic do stracenia.

Leki odpadają, nie chce nic. Póki kontaktuje. Poza tym wszystkie Ssri odpadają że względu na nadwrażliwość źle na mnie te leki działają, swoje pobralam, przeszłam. Starczy mi psucia organizmu. 

 

Tylko terapia jak już. W sumie ją mam, może starczy na ten czas. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

9 godzin temu, bezniczego napisał:

Zastanów się proszę nad tym, nie masz nic do stracenia.

No trochę mam do stracenia, nawet niezłe zdrowie fizyczne, super mamę choć bezradna, super siostry choć nie umieją pomóc (też nie wymagam maja swoje problemy to ja powinnam pomagać). Suczkę na którą mogę moja miłość wylać, i wolność. 

Tak w tym więzieniu to tracę na jakiś czas, ale czy to uwiezienie będzie plusowac czy będzie opłacalne? Tego nikt nie wie, dla zdrowia to owszem odłączę się od tego na jakiś czas, tylko coś wątpię że tam znajdę zdrowie. 

 

Póki nikt mnie w tym nie wesprze to nic z tego chyba, samej brać to na barki to zbyt dużo. Na ten czas, a na inny czas to pewnie będę już niepotrzebowac. 

 

No nic, wiem że chcecie dobrze a ja neguje. Moje negatywne przeżycia jeszcze tłumią ten obszar. 

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

needsomesleep

moja siostra byla w krakowie szpital.im.babinskiego.oddzial zaburzen osobowosci i poleca.mowi ze terapia mega trudna ale pomocna.inna znajoma w warszawie w Instytucie tez zadowolona.

 

mysle ze warto bo szkoda sie tak meczyc.tym bardziej ze masz bole i objawy somatyczne

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Fajnie, że nie jestem w tym sam. Nadal borykacie się z myślami s...? Ja to właściwie nie wiem jakim cudem chyba daję sobie kolejną szansę. Mam generalnie sprawdzoną metodę (chyba bezbolesną), ale no daję sobie kolejną szansę. Tak samoczynnie jakoś to mi weszło. W ogóle wiele rzeczy we mnie jest takich, że nie mam nad tym kontroli i nie wiem dokąd mnie to życie doprowadzi. Z myślami s borykam się od 5-go roku życia

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie, obecnie jestem dorosły i w sumie wiedzą o moich myślach, ale nic nie są w stanie z tym zrobić. Jako dziecko trauma powstała i coś we mnie pękło i mechanizm obronny pt. "mam to gdzieś, umrę jak sobie będę dorosły" kliknął we mnie. W ogóle to dziękuję za odpowiedź. Sądzę, iż wyłącznie ludzie po próbach/myślach s są w stanie jak by to ująć "nie dowalać sobie nawzajem". Mam przynajmniej taką nadzieję.

Tak też widzę tutaj, że ktoś poleca szpital w Krakowie. Kiedyś dostałem skierowanie nawet, ale nie skorzystałem. Nie wiem czy bym tam wyrobił. Dostałbym jakieś antydepresanty i pozabijałbym innych jeszcze, bo tak na mnie one działają ehh.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

U mnie czasem też się pojawiają, ale tylko (na szczęście!) w momentach kiedy mam najgorszy zjazd w dół. I wtedy też nasila się autoagresja największa. Wiem, że to są "tylko" myśli i nic więcej, ale sam fakt, że one się pojawiają, jest niefajny :( Bo wtedy czuję, że sięgnęłam swojego personalnego dna.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tyle lat na lekach, tyle ich przerobionych, a wciąż jak ten debil zaskoczony jak z niedziałających ląduję w jeszcze większą chujnię. I jeszcze ten lekarz załatwiający mnie w 5 min i widzimy się za miesiąc, i dzienny oddział jeśli leki nie pomogą.../cenzura/ przecież ja nie dożyję końca tego tygodnia a nie miesiąca.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Musiało minąć wiele lat. Musiałam przejść kilka prób samobójczych. Musiałam odbić się od dna, by zrozumieć, że tak naprawdę kocham życie. Na swój chory, pokręcony sposób naprawdę je kocham.
Jak to Sylvia Plath powiedziała:

Can you understand? Someone, somewhere, can you understand me a little, love me a little? For all my despair, for all my ideals, for all that - I love life. But it is hard, and I have so much - so very much to learn.”

Trzeba dużo czytać.. Bo pod warstwą choroby, strachu i wyczerpania nadal jesteśmy ludźmi, nadal żyjemy, poznajemy świat, który przecież tyle nam może ofiarować. Śmierć ofiaruje nam jedynie pustkę...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×