Skocz do zawartości
Nerwica.com

CHOROBY PSYCHICZNE - SPOSÓB NA WOLNOŚĆ.


eksajter

Rekomendowane odpowiedzi

bunny: dzięki za poparcie.

 

zakonczmy ten temat ale na zakonczenie mała kwestia w stronę majstera.... nie rób z człowieka chorego 6 lat na nerwice i kiedys na depresje, kogos kto sobie ją wmówil a jego problemy polegaly na dostatniu jedynki w szkole. Ja napisalem od czego wpadlem w chorobe.

Kolezanka bunny słusznie zauwazyla ze to co ja piszę stosują tez terapeci w terapiach. Bo wlasnie o to chodzi zeby wspomagac sie lekami ale ;leczyc sie głownie dzieki terapi i zmianie myslenia. No ale widze ze niektórzy polegają tylko na lekach. Skonczycie brac leki i problem i tak zostanie, będą nawroty.

Leki to tylko bron z którą czujesz sie pewniej... ale i tak czy przetrwasz zalezy od Twojego myslenia/podejscia do życia.

 

do kolezanki z ładnym avatarem: nikt nie musi byc z Tobą byc 24/h. Jego wsparcie i zrozumienie podczas jednego spotkania, moze dac Ci pozytywnego kopa na 2 dni. Musisz tylko chciec z takim czlowiekiem przebywac i chciec dążyc do wyleczenia.

 

ok. Idę już, bo jutro do pracy. Nawet sie ciesze ze idę miedzy znajomych.... jedynie te tiki i uczucie ucisku w kaltce mnie wkrwi****a. No ale bede z tym walczyl, bo co mi innego pozostaje. Pozdro :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

bunny: dzięki za poparcie.

 

zakonczmy ten temat ale na zakonczenie mała kwestia w stronę majstera.... nie rób z człowieka chorego 6 lat na nerwice i kiedys na depresje, kogos kto sobie ją wmówil a jego problemy polegaly na dostatniu jedynki w szkole. Ja napisalem od czego wpadlem w chorobe.

Kolezanka bunny słusznie zauwazyla ze to co ja piszę stosują tez terapeci w terapiach. Bo wlasnie o to chodzi zeby wspomagac sie lekami ale ;leczyc sie głownie dzieki terapi i zmianie myslenia. No ale widze ze niektórzy polegają tylko na lekach. Skonczycie brac leki i problem i tak zostanie, będą nawroty.

Leki to tylko bron z którą czujesz sie pewniej... ale i tak czy przetrwasz zalezy od Twojego myslenia/podejscia do życia.

 

do kolezanki z ładnym avatarem: nikt nie musi byc z Tobą byc 24/h. Jego wsparcie i zrozumienie podczas jednego spotkania, moze dac Ci pozytywnego kopa na 2 dni. Musisz tylko chciec z takim czlowiekiem przebywac i chciec dążyc do wyleczenia.

 

ok. Idę już, bo jutro do pracy. Nawet sie ciesze ze idę miedzy znajomych.... jedynie te tiki i uczucie ucisku w kaltce mnie wkrwi****a. No ale bede z tym walczyl, bo co mi innego pozostaje. Pozdro :)

Drogi kolego cichy wielbicielu moderatorki z ładnym avatarem (podejrzewam że ją wystraszyłeś i teraz zmieniła avatar :( a szkoda ;) ) dobra żarty żartami (cóz taki już że mnie żartowniś :mrgreen: ) no ale do rzeczy 8) chodzi o to że napisałeś to co wie większość osób na tym forum choć podejrzewam że są też tacy którzy mogą tego nie dostrzegać. Proponujesz złote środki na rozwiązanie wszystkich problemów. Z tym że jak sam piszesz dopiero wchodzisz na drogę walki tzn. teraz zaczynasz wprowadzać w życie swoje metody i masz wielki optymizm że to się uda. I tu jest właśnie to niebezpieczeństwo o którym pisze Majster jako doświadczony bojownik walki o normalność i szczęśliwe życie :mrgreen: że teraz jesteś nakręcony :twisted: . Ale to przecież nie jest nic złego ja też tak wiele razy miałem jeszcze z czasów przed oświeceniowych choć teraz podchodzę do tego spokojniej. Mówię sobie zmieniam swoje życie !! I co i z każdym kolejnym razem zawód był jeszcze większy. Co nie zmienia faktu że trzeba dalej próbować i dalej tak robię. Tylko że wiesz nie wymagaj od wszystkich w koło żeby byli w równym stopniu nakręceni jak ty.

I potem wielkie zdziwienie jak to możliwe ja jestem tak pozytywnie nastawiony wszystko będzie pięknie ładnie, będę ćwiczył ile wlezie (też tak próbuje bo lubię ćwiczyć i staram się utrzymywać formę na odpowiednim poziomie 8) ), będę imprezował non stop (też staram się wyjść do ludzi jak mogę pojechałem na sylwestra, choć poprzedni był najgorszy w moim życiu i tego miałem właściwie zbojkotować ale mówię o nie 8) ), nie będe rozpamiętywał przeszłości (staram się bo to jest u mnie kluczowy problem a najwięcej rozpamiętuję to co jest dla mnie najboleśniejsze). Tylko widzisz wracam do domu i co ? I widzę znowu te problemy które są a których nie chce tu opisywać i na które nie da się spojrzeć optymistycznie wierz mi, nie da się :? Co nie zmienia faktu że życzę Ci jak najlepiej. Będę czekał z ciekawością jak za kilka miesięcy napiszesz czy wszystko ok i nie mówię tego ze złośliwością. Jak będzie ok to super. Napisałeś że pozytywne myslenie i zajęcie się czymś co nas interesuje jest kluczem od sukcesu z tym że no właśnie jak osiągnąć to pozytywne myślenie i jak osiągnąć chęć działania :?: Jak to ma przyjść tak do nas :?: To samo z nierozpamiętywaniem przeszłości. Jak to osiągnąć :?:

To nie chodzi o to że ja neguje twoje porady czy coś. Bo ja dobrze wiem co mam robić i jest to zbieżne z tym co napisałeś plus minus choć jak mówię ameryki nie odkryłeś. Też naczytałem się mnóstwa artykułów i tak dalej wiem już wszystko co trzeba i napewno się nie poddaje i nie mam zamiaru (choć bywają takie momenty nazwijmy to całkowitego zwątpienia). Tylko że właśnie chodzi o to że mi się nie udaje.

Pozdrawiam

G

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hmm sie rozpisales. Ja nie zaczynam walki z chorobą, ja juz walcze wiele lat. Z depresją sobie poradzilem, lęków przed ludzmi tez juz nie mam. Pozostały tiki... które mozliwe ze sa problemem mechanicznym. Bede próbował to ustalic.

Dobrze ze sie nie poddajesz, i powiem Ci ze to normalne ze czasami jest lepiej czasami gorzej. Czasami masz chęc sie poddac... no ale tu wlasnie chodzi zeby byc wytrwalym i walczyc do skutku.

Co do zmiany myslenia do dam Ci taki przyklad z mojego zycia. Gdy czulem sie zerem, zacząłem cwiczyc. Taki mały krok w drodzę ku podniesieniu sie. Dzieki temu nauczylem sie samodyscypliny i wytrwalosci. Pozniej po jakims czasie zdobywalem pewnosc siebie i zacząłem rozmawiac z ludzmi z siłowni. Nie bałem sie ich, uwazalem ich jako ludzi ktorzy maja wspolny cel. Potem zacząłem pływac tez poznawalem nowych ludzi. Kondycja sie poprawiala. Powoli zacząłem wychodzic z depresji i z lęku przed innymi. Wiesz to byly kroczki... to nie bylo tak ze ja w 2 dni juz sie czulem wyleczony. Czasami byly gorsze dni ale ja i tak sie nie poddawalem tylko nadal uprawialem ten sport. Potem zacząłem prowadzic zycie towarzyskie, znajomi... karaoke itp.

Wiesz jak bedziesz chodzil na psychoterapie.... to psycholog najpierw wywnioskuje z Tobą co stało sie przyczyną Twojej choroby, a pozniej bedzie Ci mowil co mozesz zacząc robic. Wszystko zalezy od Ciebie czy skorzystasz z jego rad. A te rady sa podobne do moich.

Wiekszosc z nas na forum to ludzie którzy byli latami ponizani, bici, przezywali odrzucenia przez druga osobę, niektórzy byli gwalceni... a niektorym umarla bliska osoba.

No coz nie mozna wiecznie o tym myslec, leczmy sie po to zeby nie myslec o przeszlosci tylko cieszyc sie zyciem i myslec tym co jest teraz. Robmy cos zeby nie widziec zycia tylko w ciemnych barwach.

 

Co do kolezanki z ładnym avatarem, to jeśli się przestraszyla to potwierdza jej chorobę. Ja nie jestem w stosunku do niej natrętny, no i to ze podoba mi sie jej avatar nie jest chyba nie kulturalne :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moim sposobem od dzis na walkę z chorobą bedzie systematyczne uprawianie sportu i nie przejmowanie sie błachostkami. .

To mnie zmyliło jeśli chodzi o twoją historię walki z chorobą i trochę źle odebrałem twoją wypowiedź chodź odnosiłem się głownie do pierwszej w tym wątku. Moja świadoma walka trwa dopiero 6-7 miesięcy a taka nieświadoma już pewnie ze 2-3 lata :mrgreen: . Troszkę się rozpisałem bo i trochę miałem do przekazania :]. Nie miałem takich traumatycznych przeżyć które mogłyby wywołać depresję. Chociaż to że rzuciła mnie dziewczyna kazało mi wreszcie zastanowić się nad sobą bo te problemy nie zaczęły się wtedy tylko trwały już trochę no i niestety tak się to potoczyło. A przynajmniej staram się tak myśleć że po coś to wszystko się dzieje. Korzystałem z psychoterapii teraz z różnych względów już nie ale może wrócę jak będzie okazja zresztą myślę że już wystarczająco się dużo o sobie dowiedziałem. Leki brałem ale głównie na uspokojenie i nasenne bo ciężko z tym było. Tylko że ja pracowałem na to żeby się zepsuć że tak to ujmę około 6 lat. I trudno tak z dnia na dzień powiedzieć sobie nie będę myślał o przeszłości. Jutro też jest dzień i napewno będzie super. Kiedy nierozwiązane problemy cały czas wiszą nad głową i nie da się o nich optymistycznie myśleć. I tu jestem świadomy że droga do tego prowadzi małymi kroczkami. A o tym żeby cieszyć się życiem to narazie nawet nie marzę. Więc moze po prostu potrzebuję czasu 8) I podchodzę do tego bardzo ostrożnie i dlatego hurraoptymizm już mnie nie pociąga. Narazie jestem świeżakiem w tym wszystkim i tak jak mówię trochę trwało zebym się zepsuł więc musi też trwać jak się naprawię. Nie twierdzę też że mam jakąś mega cieżką depresję choć ostatnie kilka miesięcy kiedy przybrała ona poważniejszą postać z powodu napisanego powyżej było dla mnie naprawdę niemiłe że tak się wyrażę. Dlatego też uważam że nie można tak wszystkich wrzucać do jednego worka. Bo są problemy i problemiki itd. Mnie to wszystko nauczyło dużo pokory do ludzi i ich problemów i nie mówię tu o niskiej samoocenie i jakiejs negacji siebie bo to swoją drogą akurat.

Co do kolezanki z ładnym avatarem, to jeśli się przestraszyla to potwierdza jej chorobę. Ja nie jestem w stosunku do niej natrętny, no i to ze podoba mi sie jej avatar nie jest chyba nie kulturalne :)

Tu oczywiście żartowałem swoim zwyczajem 8) Ale wyciągasz chyba zbyt daleko idące wnioski odnośnie avatara i choroby.

Pozdrawiam

G

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

gringo: Nie bardzo wiem o co Ci chodzi? Negujesz to co piszę kolezance?

Pomyslalem, ze po pewnym czasie moze zmienisz zdanie, kiedy twoje metody okaza sie nieskuteczne. Skoro jednak piszesz, ze to dziala, to gratuluje.

Spokojnie, to jakis kolejny nakrecony w manii. Zdrowia zyczymy i wszelkiej pomyslnosci.

Majster pomimo szacunku do Twojej osoby, bo widać że dużo przeszedłeś i masz rozległą wiedzę, nie rozumiem dlaczego uważasz że każdy kto pisze tutaj na forum o tym że z tego da się wyjść nazywasz osobą w mani. Fakt wyleczenia nerwicy czy depresji(nerwicowej) nie jest jakąś mrzonką, czymś co jest nieosiągalne. Dobrze przygotowany terapeuta i odpowiednio zdeterminowany pacjent są w stanie sobie z tym poradzić. Słyszę to już od niejednego specjalisty...a i sama mogę powiedzieć, że pomimo różnych objawów(które ma każdy, nawet nie cierpiący na zaburzenia psychiczne)nie jest źle. Nie wiem czy niektórzy sądzą że wyleczenie z nerwicy to kraina wiecznej szczęśliwości, gdzie jesteśmy tak do końca pogodzeni ze sobą i światem, że nic nie jest w stanie zakłócić naszego spokoju....przecież to tak nie wygląda.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

generalnie rzecz biorąc nie ma tzw. złotego środka, każdy przypadek jest inny i każdej jednostce osobowej pomoże coś innego - dlatego nie widzę sensu zakładania takich tematów; jeśli kiedyś wyzdrowieję - po prostu powiem "papa", nie będę pisac "to i to jest dobre, jedzcie warzywa i owoce (marchewke ;) ), a wyzdrowiejecie!"

Paradoksy, teraz zanegowałaś cel istnienia tego forum - przecież ono jest właśnie po to (tak mi się wydawało, tego ja tu szukałam) żeby znaleźć sposób na chorobę - jak się leczyć, jak się WYleczyć, a skąd to mamy wiedzieć jeśli nie od innych osób które sobie poradziły? Też nie do końca się zgadzam że "każdy przypadek jest inny" oczywiście każdy z nas jest całkiem inny, ale choroba to choroba, czy każdy zawał jest inny, każde przeziębienie jest inne? Jesteśmy chorzy na tę samą chorobę, i chyba podobne rzeczy nam mogą pomóc. Mam wrażenie że nie widzisz sensu walki o siebie, o swoje zdrowie, po prostu z twojego posta emanuje przygnębienie... jeśli nie widzisz sensu w "zakładaniu takich tematów", to wg mnie trudno będzie ci polepszyć swoje samopoczucie...

 

[Dodane po edycji:]

 

Nie myslcie ze jedna wizyta np. na basenie nas wyleczy. To jest taki mały krok w przod i trzeba wszystko robic zeby ten krok zmienil sie w kroki a pozniej w bieg ku wolnosci. tzn.uprawiajcie sport, tanczcie, zajmijcie sie swoją pasją, rozmawiajcie z ludzmi. Te wszystkie czynnosci z czasem beda wam przynosily efekty...

Eksajter, ja się zajęłam właśnie tym o czym piszesz, chodzę na basen, na kursy tańca, umawiam się ze znajomymi... co prawda to już po tym jak mi minęły somatyczne dolegliwości. Mi się twoje podejście podoba i bardzo żałuję że na tym forum po raz kolejny widzę krytykę wobec osoby która się lepiej czuje i dzieli z innymi swoją metodą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Eksajter, aż miło poczytać słowa kogoś, kto jest pozytywnie nastawiony i zdeterminowany, nie poddajesz się i starasz się zarazić ludzi na forum chociaż odrobiną optymizmu (choć to nie łatwe). A że niektórzy natychmiast próbują zgasić ten entuzjazm, nadzieję... cóż, nie trzeba się tym przejmować ;) Pozytywne myślenie i wiara w wyzdrowienie są najważniejsze, bez nich nawet najlepsze leki nie pomogą a czasem wręcz zaszkodzą :shock: (słowa psychiatry, jak najbardziej się z tym zgadzam). Najważniejsze to się nie poddawać. Trzymaj się ciepło!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja nie wierze że nie mozna wyjsc z depresji bedac na lekach nawet nie chodzac na basen,nie biegajac i tak dalej.Po pewnym czasie nastawienie samo sie zmienia i wraca sie do zycia.W przypadku nerwicy to nie taka latwa sprawa ,że jak znajdziesz sboie jakies zajęcie to z czasem nabierzesz takiej sily ze pokonasz nerwice.To juz zupelnie inna bajka

 

 

aczkolwiek ja dzisiaj ide pocwiczyc i pobiegac

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam nadzieje że nigdy na tym forum optymizm nie będzie cenzurowany, po to jest to forum by dawać nadzieje.

Ale pozytywnie myślenie można różnie przeżywać w zależności od stanu w jaki się jest, dla mnie jest to po prostu wiara że z tego wyjdę, oprócz tej wiary nie mam nic.

Czynności o których pisze eksajter (sport, wyjscie do ludzi) są jak na razie poza moim zasięgiem mimo że tego mocno pragnę i teksie za tym.

Pozostaje mi tylko głęboka wiara w leki które teraz biorę, że pozwolą mi się przełamać dlatego, że ja sam nie jestem w stanie tego zrobić

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

cieszę sie ze do niektórych przemawia mój post. Zalozylem go bo chcialem sie podzielic moją wiedzą i sposobami na walkę z chorobą. I powiem wam, ze kiedys tak samo jak niektorzy z tego forum potrafilem tylko sie żalić i rozmyslac jaki to jestem słaby... przyszedl taki dzien ze dzieki pewnemy bodzcowi zrozumialem, ze dość z narzekaniem nadszedl czas dzialac... powoli się ratowac ;-) no i poczęsci mi sie udalo. powodzenia wam życzę! :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

eksajter, może to też czasem zależy od nasilenia choroby, bądź co bądź można być mocno chorym lub mniej. Jak ktoś nie może wychodzić z domu (agorafobia) to raczej będzie mu ciężko. Ale też liczy się nastawienie - nie poddawać się i po prostu szukać metody na daną chwilę nam potrzebnej, szukać polepszenia!

 

A co do samopoczucia to osoby "zdrowe" też miewają lepsze lub gorsze dni, i też szukają sposobu na polepszenie go, sport - wiadomo endorfiny powodują lekką euforię (ja wiem po sobie!) więc zdecydowanie jestem na TAK :mrgreen: byleby nie biegać w mrozie -20 ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Majster pomimo szacunku do Twojej osoby, bo widać że dużo przeszedłeś i masz rozległą wiedzę, nie rozumiem dlaczego uważasz że każdy kto pisze tutaj na forum o tym że z tego da się wyjść nazywasz osobą w mani. Fakt wyleczenia nerwicy czy depresji(nerwicowej) nie jest jakąś mrzonką, czymś co jest nieosiągalne. Dobrze przygotowany terapeuta i odpowiednio zdeterminowany pacjent są w stanie sobie z tym poradzić. Słyszę to już od niejednego specjalisty...a i sama mogę powiedzieć, że pomimo różnych objawów(które ma każdy, nawet nie cierpiący na zaburzenia psychiczne)nie jest źle. Nie wiem czy niektórzy sądzą że wyleczenie z nerwicy to kraina wiecznej szczęśliwości, gdzie jesteśmy tak do końca pogodzeni ze sobą i światem, że nic nie jest w stanie zakłócić naszego spokoju....przecież to tak nie wygląda.

Dziekuje za wyrazy uznania, podzielam je rowniez wobec Ciebie, rowniez lubie Cie czytac, widac, ze masz cos do powiedzenia z sensem. Ale nie chodzi o to zebysmy sobie lukrowali, prawda? Forum jest miejscem gdzie sciera sie masa roznych opinii, rowniez tych krytycznych. To oczywiste, ze w przypadku gdy jakas opinia nie jest zgodna z inną rodzi sie jakis konflikt pogladow - byloby nielogiczne gdyby bylo inaczej. Pozwol wiec, ze rozwine moj punkt widzenia i postaram sie go uzasadnic. Przede wszystkim zalozmy, ze mowimy o wylazeniu z deprechy, to akurat znam najlepiej. Zaindukowanie sobie jakiegos pozytywnego myslenia kojarzy mi sie z odkryciem jakiegos cudownego guziczka, ktory po nacisnieciu spowoduje, ze nasze mysli oczyszcza sie z cienia i nagle zaczniemy racjonalnie myslec. Ze odrzucimy pesymizm, niska samoocene, krytycyzm wobec wlasnej osoby, mozliwosci, pozycji, ambicji, umiejetnosci - slowem, nagle zaczniemy dostrzegac w sobie jakas realna wartosc. Po nacisnieciu tego przycisku nasze otoczenie nagle stanie sie przyjazne, pelne zrozumienia, praca zacznie nas interesowac, odzyją nasze zainteresowania, hobby, poczujemy jakas potrzebe samorealizacji. Ten magiczny, cudowny przycisk sprawi, ze nagle zaczniemy patrzec na ludzi przyjaznie i oni na nas tez, zaczniemy udzielac sie w towarzystwie, spotykac sie z ludzmi, spedzac razem wiecej czasu, smiac sie z ich dowcipow, cieszyc sie ich przyjaznia. Sprawi tez, ze obcy ludzie na ulicy beda sie do nas czasem usmiechac, a nie krzywic miny w grymasie. Ten cudowny pstryczek-elektryczek spowoduje, ze o 23.00 zasniemy i bedziemy spac do 6.00 rano po czym wstaniemy wypoczeci, bez jednej pobudki w czasie tych 7miu godzin, bez zadnych koszmarnych snow i z zaciekawieniem nowym dniem, otwarci na to co nam on przyniesie. Dzieki niemu nasz partner/partnerka nie bedzie miala powodow do narzekania po kazdej nocy i nie popadnie w stres, ani nie bedzie szukac alternatywnych srodkow na rozladowanie napiecia. Sprawi tez, ze nie bedziemy mieli zadnych stanow zamroczenia, ze nie wylaczymy sie nagle i nie zresetujemy w sytuacji silnego stresu, ze nie uciekniemy "jak najdalej stad", ze bedziemy potrafili zachowac spokoj nawet wtedy, gdy wszystko wokol spokojne wlasnie nie bedzie. I, co najwazniejsze, ten przycisk bedziemy mogli zawsze nosic przy sobie w kieszeni, w kazdej chwili bedzie gotowy do uzycia, jak hamulec bezpieczenstwa, i nie bedzie potrzeby wymiany w nim baterii ani oddawania go do serwisu. To nadal nie wszystko, bo ten przycisk bedzie mial tez taka ceche, ze kazdy kto go ma moze go skopiowac i dac komus innemu w depresji i bedzie on kompatybilny z kazda osoba i jej depresja. Jakie to proste - wszystko to jedynie poprzez pozytywne myslenie...

A teraz z drugiej strony, tej ktora znam ja, bez fantazji i magicznych przelacznikow. W depresji nie mialem ani czasu, ani mozliwosci, ani miejsca na jakiekolwiek konstruktywne myslenie. Calosc czasu wypelnialy czarne mysli ktore otumanialy jak narkotyk, jak zatrute powietrze ktorego nie da sie odfiltrowac. Do tego nieustanny brak snu, bo 2-3h/dobe to nie jest sen, w dodatku jak stan ten trwa 2-3 lata to juz mozna sie pogubic, gdzie jest jawa a gdzie sen, zreszta to i tak wszystko jedno bo miedzy nimi jest nikla roznica, zadne nie przynosi ulgi. Poranek - ...(brzydkie slowo) znowu do pracy... 15.00 ... znowu do domu... znowu ci sami ludzie w autobusie... znowu ci sami ludzie w pracy... kazdy dzien taki sam, kazda mysl skopiowana z poprzedniego dnia, tylko plan odejscia coraz bardziej wykrystalizowany, dopracowany kolejny szczegol. kazdego dnia coraz blizej i blizej pajeczyny ktora wtedy wydaje sie wybawieniem. Kazdego wieczoru modlitwa o wieczny sen i o to zeby sie juz nigdy nie klasc.. I tylko reszta jakiejs naglej urwanej w strzepku mysli: ze przeciez planowanie odejscia w takich szczegolach nie jest normalne, ze przeciez zawsze jest szansa, ze sie nie uda, co wtedy? Bo skoro jestem beznadziejny, to nawet na tej ostatniej drodze moze powinac mi sie noga...

Ja nie mowie o jakiejs tam sezonowce, ktora skonczy sie z pierwszym kwiatem spod sniegu, z pierwszym wiosennym spacerem. Ja mowie o stanie ktory trwa kilka lat nonstop, dzien w dzien, nawet gdy bezmyslnie gapimy sie w tv.. nawet gdy mamy zatwardzenie, co akurat w terapii psychotropami jest rzecza powszechna, nawet gdy pijemy kawe i palimy 10tego z rzedu papierosa. Kazdy, kto to przerabial wie co napisalem i to rozumie. Rozumie kazde powyzsze slowo i nie bedzie go podwazal bo wie, ze to co napisalem jest dla chorego w depresji jedyna prawda.

Powiedzcie mi teraz - gdzie tu jest chociaz 5minut na jakies pozytywne myslenie, skoro w depresji w ogole NIE istnieje takie slowo jak "pozytywny". To pojecie nie ma wtedy zadnego sensu fizycznego, jest pustym slowem ze slownika wyrazow obcych.

Ale, zebym nie wyszedl na ignoranta, to musze to jeszcze rozwinac na odstawienie lub nawet nawrot, bo kazdy, kto nawrot przerabial wie, jak cienka jest granica miedzy zaleczeniem po odstawieniu a nawrotem objawow. Przy odstawianiu lekow, gdy jestesmy juz swiadomi sukcesu, gdy rozpiera nas euforia, gdy endorfiny paruja nam uszami - wtedy wlasnie mowimy, ze to bylo takie proste, latwe, ze dlaczego wczesinej na to nie wpadlismy? To jest wlasnie ten drugi biegun, i niekoniecznie mam na mysli od razu CHAD. To jest wlasnie ta chwila, gdy chcemy wszystkich wkolo zarazic wlasnym optymizmem, ktory tak nagle odkrylismy! Uspokojenie hustawki emocjonalnej po odstawieniu trwa nawet pare miesiecy, wtedy wlasnie jestesmy nakreceni i napompowani energia, potem stan ten albo sie normuje i utrzymuje, albo, co niestety smutniejsze... witamy w nawrocie :(

Nie chce jednak aby ktos pomyslal, ze ja gasze jakis piekny zapal, ze ja torpeduje czyjes samozaparcie w walce, ze scinam go z nog na starcie. Wyzej juz powiedziano, ze kazde pozytywne myslenie, chocby nawet pustoslowiem bedace jest wartosciowe i porzadane. I ja sie z tym zgadzam. Ale bywa ono tez woda, do ktorej spragnieni nie mozemy dosiegnac, mimo, ze podobno stoimy w niej po pas.. Bywa tez fatamorgana..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

z tym guziczkiem to fajna metafora nawet. Ale ja poraz 5 Ci tłumaczę, że zmiana myslenia to nie jest złoty środek, który odrazu zwalczy wszystkie Twoje problemy związane z depresją. Ty nie masz odrazu rzucac sie na głęboką wodę, masz małymi kroczkami zmieniac swoje podejscie do życia. Uświadom, że nic w życiu nie przychodzi lekko, na niektóre rzeczy pracuje sie miesiącami/latami. Maja tak zarówno ludzie zdrowi, jak i tacy jak my.

Na pewno zazywasz jakis antydepresant, jesli nie to zaopatrz sie w niego i zacznij dzialac. Narazie to stoisz w miejscu, widzę i utwierdzasz sie w mysli.... że nie dasz rady nic zmienic. pozdro

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Na pewno zazywasz jakis antydepresant, jesli nie to zaopatrz sie w niego i zacznij dzialac. Narazie to stoisz w miejscu, widzę i utwierdzasz sie w mysli.... że nie dasz rady nic zmienic. pozdro

:mrgreen::mrgreen::mrgreen::mrgreen: polewam teraz ze smiechu na calego .. :mrgreen::mrgreen: czlowieku, gdybys mnie poczytal to bys wiedzial, ze ja od 5 prawie lat nie biore zadnych lekow i nie mam zadnych objawow :mrgreen::mrgreen::mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie rozważajcie tak szczegółowo sposobu, który podał eksajter. Czy działa na nerwicę, depresję czy jeszcze na coś innego. Chodzi o to aby szukać, szukać i jeszcze raz szukać własnego sposobu. Zaatakowaliście ochoczo eksajtera, za odnalezienie własnego sposobu na wyzdrowienie, a sami prawdopodobnie żadnego nie macie.

 

:mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: polewam teraz ze smiechu na calego .. :mrgreen: :mrgreen: czlowieku, gdybys mnie poczytal to bys wiedzial, ze ja od 5 prawie lat nie biore zadnych lekow i nie mam zadnych objawow :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:
To co porabiasz tutaj z nami? ;) Pomijając fakt miłosiernego niesienia pomocy innym, a także określanie mianem "specjalista w manii" niektórych osób.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Na pewno zazywasz jakis antydepresant, jesli nie to zaopatrz sie w niego i zacznij dzialac. Narazie to stoisz w miejscu, widzę i utwierdzasz sie w mysli.... że nie dasz rady nic zmienic. pozdro

:mrgreen::mrgreen::mrgreen::mrgreen: polewam teraz ze smiechu na calego .. :mrgreen::mrgreen: czlowieku, gdybys mnie poczytal to bys wiedzial, ze ja od 5 prawie lat nie biore zadnych lekow i nie mam zadnych objawow :mrgreen::mrgreen::mrgreen:

 

 

Nie znam cię i nie czytalem twoich tematów ktore kiedys tam zagkładales albo twoich wypowiedzi. No ale skoro byles chory i wyleczyles się to dlaczego nie piszesz swoich sposobów na wyleczenie? Mozesz poradzic innym zmiast demotywowac i ironizowac. Moim zdaniem takich szyderców jak Ty powinni odrazu banowac i forum bylo by bardziej optymistyczne. pozdro

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To co porabiasz tutaj z nami? ;) Pomijając fakt miłosiernego niesienia pomocy innym, a także określanie mianem "specjalista w manii" niektórych osób.

A przyszło ci na myśl że Majster "miłosiernie niesie pomoc" i służy radą. W mojej ocenie trzeba docenić to, że nie zachował się jak egoista i jak wyzdrowiał to pomaga innym wyjść z tego, a nie znika z forum i ma wszystkich gdzieś bo jemu już minęło

fakt miłosiernego niesienia pomocy innym

chwila, chwila czy eksajter nie robi tego samego?

eksajter na post Majstra powinien odpisać tylko "AMEN"(dla tych co nie zrozumieją: to jest taki żart), bo w nim jest cała esencja choroby

Nie znam cię i nie czytalem twoich tematów ktore kiedys tam zagkładales albo twoich wypowiedzi. No ale skoro byles chory i wyleczyles się to dlaczego nie piszesz swoich sposobów na wyleczenie? Mozesz poradzic innym zmiast demotywowac i ironizowac. Moim zdaniem takich szyderców jak Ty powinni odrazu banowac i forum bylo by bardziej optymistyczne. pozdro

Nie no to są chyba jakieś jawne kpiny eksajter jak się chcesz z czegoś pośmiać to ta strona jest do ciebiehttp://www.dowcipy.pl

Osoba która nie zakłada delikatnie mówiąc "buzujących optymizmem tematów" i opisywać w nich jak to fajnie jest jak zakwitną kwiatki na polu, jak to ty robisz tylko próbuje każdemu pomóc bazując na własnych przeżyciach, chcesz żeby takie osoby zbanowano.

SKANDAL ile ty masz lat człowieku?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zgadzam się z tym co napisałeś Majster, ale tutaj się rozchodzi o to, żeby nie negować możliwości wyleczenia. Bo niby po co komentarz z manią?Ma chyba służyć temu żeby udowodnić, że jeśli jest poprawa to ona zniknie, a tutaj przecież nie o to chodzi bo wiemy że tak nie jest, że pomimo różnych skoków i upadków można w końcu złapać równowage:)I tego się warto trzymać:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mozesz poradzic innym zmiast demotywowac i ironizowac. Moim zdaniem takich szyderców jak Ty powinni odrazu banowac i forum bylo by bardziej optymistyczne. pozdro

Bez komentarza, sprobuj rozroznic szyderstwo od ironii, poza tym Majster calkiem czesto pisze z sensem i na temat, a ze czasami jego posty sa podszyte ironia, coz niektorzy tak lubia, ale nie uwazam, zeby robil to na zlosc.

 

Z tym wpisem o manii to bylo lekkie przegiecie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wiecie jakos nie widze zeby Majster konkretnie jak facet napisał jak sobie poradzil z chorobą. Przeglądałem jego tematy, które zakładał i byly one związane z zapytaniami jak inni patrzą na jakąs daną sprawę np. jak sie czuja po pobycie w psychiatryku. Nigdzie nie widzialem zeby napisal wam konkretnie jak sobie poradzil... jakies cenne wskazówki. Przyznam ze ja sam jestem ciekaw jak on so bie poradzil z chorobą. Ja napisalem swoje sposoby.

 

majstero: Ty chyba jakis inny temat czytales a nie zalozony przeze mnie. Wszystko co tu napisalem to jest na podstawie wlasnego doswiadczenia i wniosków. Z "Bravo" tego nie przepisalem. Co do Twojego twierdzenia ze Majster dzieli sie wiedzą o swojej chorobie... to pokaz mi taki temat gdzie on napisal jak z tego wychodzil? Ja znalazlem tylko ze był w psychiatryku.

Człowiek chce jakos pomoc, pisze jakies sprawdzone rady... a znajdują sie tacy jak Ty i Majster, którzy to negują i z góry stwierdzają ze to na pewno sie nie uda. Typowo depresyjno/pesymistyczne myslenie... to tyle.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

eksajter mówisz masz. Wyszukanie tego zajęło mi 30 sekund.

http://www.nerwica.com/post258843.html#p258843

http://www.nerwica.com/post258795.html#p258795

http://www.nerwica.com/post258780.html#p258780

http://www.nerwica.com/post258415.html#p258415

Człowiek chce jakos pomoc, pisze jakies sprawdzone rady... a znajdują sie tacy jak Ty i Majster, którzy to negują i z góry stwierdzają ze to na pewno sie nie uda. Typowo depresyjno/pesymistyczne myslenie... to tyle.

 

Witam.

Ostatnio wiele myslalem na temat nerwicy, depresjach i lękach. To wszystko mnie dotyczy i mozna powiedziec ze po częsci dotyczyło, bo wiekszość objawów udało mi sie zwalczyc.

 

Sądze ze sposobem na wyleczenie i jest pozytywne myslenie i zajęcie sie czyms co nas odstresowuje i cieszy. Nie myslcie ze jedna wizyta np. na basenie nas wyleczy. To jest taki mały krok w przod i trzeba wszystko robic zeby ten krok zmienil sie w kroki a pozniej w bieg ku wolnosci. tzn.uprawiajcie sport, tanczcie, zajmijcie sie swoją pasją, rozmawiajcie z ludzmi. Te wszystkie czynnosci z czasem beda wam przynosily efekty...pisze z czasem bo do radzenia sobie z chorobami psychicznymi jest dluga droga ale wytrwali ludzie mogą sobie z nimi poradzic i czuc sie zdrowymi.

 

Kiedys zastanawialem sie dlaczego zachorowalem... i juz dobrze wiem dlaczego. W przeszlosci bylem ponizany przez rówieśników, wlasna rodzina mnie niedoceniała, czesto czulem sie zagrożony i nie bylem w ogole pewny siebie. To wszystko sie ciągło latami i przez to dorobilem sie nerwicy i depresji.

Wy tez pewnie zachorowaliscie bo nie mieliscie zawesołego życia.

 

No coz o tym co było trzeba zapomniec i myslec o tym co jest tu i teraz. Zacznijmy wierzyc w wyzdrowienie i zacznijmy walkę. Małymi krokami sie umacniajmy, stawajmy sie pewni siebie, silniejsi i zadowoleni z tego jakimi jestesmy ludzmi. Co do leków to one maja byc tylko podporą, pozytywne myslenie i działanie ma nas wyciągać z naszej choroby. Nie mozna opierac sie tylko na lekach bo one chemicznie nas uspakajają i niestety otęmpiają.

Moim sposobem od dzis na walkę z chorobą bedzie systematyczne uprawianie sportu i nie przejmowanie sie błachostkami. . Do tego nie pozowolę sobie dmuchac w kaszę. Wierze ze wyzdrowieję i sie nie poddam.

Wam tez tego życzę.

A teraz z drugiej strony, tej ktora znam ja, bez fantazji i magicznych przelacznikow. W depresji nie mialem ani czasu, ani mozliwosci, ani miejsca na jakiekolwiek konstruktywne myslenie. Calosc czasu wypelnialy czarne mysli ktore otumanialy jak narkotyk, jak zatrute powietrze ktorego nie da sie odfiltrowac. Do tego nieustanny brak snu, bo 2-3h/dobe to nie jest sen, w dodatku jak stan ten trwa 2-3 lata to juz mozna sie pogubic, gdzie jest jawa a gdzie sen, zreszta to i tak wszystko jedno bo miedzy nimi jest nikla roznica, zadne nie przynosi ulgi. Poranek - ...(brzydkie slowo) znowu do pracy... 15.00 ... znowu do domu... znowu ci sami ludzie w autobusie... znowu ci sami ludzie w pracy... kazdy dzien taki sam, kazda mysl skopiowana z poprzedniego dnia, tylko plan odejscia coraz bardziej wykrystalizowany, dopracowany kolejny szczegol. kazdego dnia coraz blizej i blizej pajeczyny ktora wtedy wydaje sie wybawieniem. Kazdego wieczoru modlitwa o wieczny sen i o to zeby sie juz nigdy nie klasc.. I tylko reszta jakiejs naglej urwanej w strzepku mysli: ze przeciez planowanie odejscia w takich szczegolach nie jest normalne, ze przeciez zawsze jest szansa, ze sie nie uda, co wtedy? Bo skoro jestem beznadziejny, to nawet na tej ostatniej drodze moze powinac mi sie noga...

Ja nie mowie o jakiejs tam sezonowce, ktora skonczy sie z pierwszym kwiatem spod sniegu, z pierwszym wiosennym spacerem. Ja mowie o stanie ktory trwa kilka lat nonstop, dzien w dzien, nawet gdy bezmyslnie gapimy sie w tv.. nawet gdy mamy zatwardzenie, co akurat w terapii psychotropami jest rzecza powszechna, nawet gdy pijemy kawe i palimy 10tego z rzedu papierosa. Kazdy, kto to przerabial wie co napisalem i to rozumie. Rozumie kazde powyzsze slowo i nie bedzie go podwazal bo wie, ze to co napisalem jest dla chorego w depresji jedyna prawda.

Powiedzcie mi teraz - gdzie tu jest chociaz 5minut na jakies pozytywne myslenie, skoro w depresji w ogole NIE istnieje takie slowo jak "pozytywny". To pojecie nie ma wtedy zadnego sensu fizycznego, jest pustym slowem ze slownika wyrazow obcych.

Ale, zebym nie wyszedl na ignoranta, to musze to jeszcze rozwinac na odstawienie lub nawet nawrot, bo kazdy, kto nawrot przerabial wie, jak cienka jest granica miedzy zaleczeniem po odstawieniu a nawrotem objawow. Przy odstawianiu lekow, gdy jestesmy juz swiadomi sukcesu, gdy rozpiera nas euforia, gdy endorfiny paruja nam uszami - wtedy wlasnie mowimy, ze to bylo takie proste, latwe, ze dlaczego wczesinej na to nie wpadlismy? To jest wlasnie ten drugi biegun, i niekoniecznie mam na mysli od razu CHAD. To jest wlasnie ta chwila, gdy chcemy wszystkich wkolo zarazic wlasnym optymizmem, ktory tak nagle odkrylismy! Uspokojenie hustawki emocjonalnej po odstawieniu trwa nawet pare miesiecy, wtedy wlasnie jestesmy nakreceni i napompowani energia, potem stan ten albo sie normuje i utrzymuje, albo, co niestety smutniejsze... witamy w nawrocie :(

Nie chce jednak aby ktos pomyslal, ze ja gasze jakis piekny zapal, ze ja torpeduje czyjes samozaparcie w walce, ze scinam go z nog na starcie. Wyzej juz powiedziano, ze kazde pozytywne myslenie, chocby nawet pustoslowiem bedace jest wartosciowe i porzadane. I ja sie z tym zgadzam. Ale bywa ono tez woda, do ktorej spragnieni nie mozemy dosiegnac, mimo, ze podobno stoimy w niej po pas.. Bywa tez fatamorgana..

 

Przeczytajcie swoje posty ze zrozumieniem i odpowiedzcie siebie czy człowiek z depresją, chorobą którą nie pozwala odczuwać szczęścia terapią ma być optymizmem

Odpowiedzcie sobie sami.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Leki i umiejętnosc optymistycznego myslenia (zdrowego) mają cie leczyc. Jesli chodzi o depresje to z moich postów jasno wynika, że nie odrazu czlowiekowi wszystko sie chce i sa świetne efekty w leczeniu. Małe kroki... mają nas umacniac i sprawiac ze bedziesz wchodzil na wyższy poziom. Ze ten silnik zacznie dzialac i samochod bedzie jechal w przód.

 

Napiszę schemat leczenia, moze nie po kolei. Pisze go na wlasnym przykladzie

1. Uswiadomienie sobie że jest się chorym.

2. Chęc podjęcia leczenia, które ma ci ułatwic życie i funkcjonowanie.

3. Zapisanie sie do psychiatry - który zapisze ci leki i bedzie nad Tobą czuwal.

4. Pojscie do psychologa, z którym wywnioskujecie co bylo przyczyną/przyczynami Twojej choroby. A następnie wyelimonowanie tych przczyn i próba zmiany myslenia.

- psycholog bedzie Cie zachęcal do małych kroków w przód. Przykladowo pojscie do kolezanki i porozmawianie z nią. Niby nic ale zawsze cos. Potem kolejny krok przejscie sie na basen... itd itd.

Nie odrazu bedziesz duszą towarzystwa, osoba wygadaną, asertywną i pewną siebie. Te małe kroki będą cie zblizaly do osiągniecia tych cech.

- psycholg bedzie z toba na spotkaniach rozmawial, rozmawial i jeszcze raz rozmawial. Bo rozmowa to cos bardzo waznego, ktore nas nakierowuje na dobry tor myslenia. Wiekszosc ludzi ktorzy cierpią na depresję to osoby, które miały problemy a nie miały sie komu wygadac i poradzic. Poczucie opuszczenia, niezrozumienia wpędzało ich w doline, pozniej w np. w alkoholizm... no i kompletną autodestrukcję.

5. Dzieki lekom i terapii czlowiek staje sie silniejszy. Oczywiscie zdazają sie dni gorsze i lepsze... ale podstawa to wytrwalosc. Terapia i praca nad soba bedzie nas jej uczylo.

6. Mozliwe ze przyjdzie taki dzien ze czlowiek osiągnie to pozytywne myslenie. Dzieki czemu bedzie już sam dla siebie psychologiem i w życiu zacznie sobie radzic z problemami.

 

I jeszcze jedna wazna sprawa, to nalezy sobie wytłumaczyc ze nie jest sie gorszym od innych, bo Ci inni mają tez problemy czasami gorsze niz my. Równiez trzeba znalezc w sobie jakies pozytywne aspekty. Kazdy jest wyjątkowy. Uswiadomcie sobie życie to walka, przezywanie lepszych i gorszych chwil. Ale warto starac sie zeby tych lepszych chwil bylo wiecej i dla nich życ.

Krótko zacznijcie działać... a nie stać w miejscu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pewnie wielu ludziom to co napisales pomoze :roll:

 

A masz taki "plan dzialania" dla kogos kto ma nerwice, mysli pozytywnie, o sobie, swiecie, jest asertywny, smialy, zna przyczyny i rozumie cala historie swoich problemow, jak i dlaczego powstaly, a zwykla rozmowa juz od dawna mu nie pomaga, jakie "male kroczki" powinna robic taka osoba, zeby poczuc sie dobrze?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pewnie wielu ludziom to co napisales pomoze :roll:

 

A masz taki "plan dzialania" dla kogos kto ma nerwice, mysli pozytywnie, o sobie, swiecie, jest asertywny, smialy, zna przyczyny i rozumie cala historie swoich problemow, jak i dlaczego powstaly, a zwykla rozmowa juz od dawna mu nie pomaga, jakie "male kroczki" powinna robic taka osoba, zeby poczuc sie dobrze?

 

Jesli to sie ciebie tyczy, to znaczy ze jestes na bardzo dobrej drodze... odpowiedni tor. Teraz żyj i kazdego dnia sie wzmacniaj, dzieki chociazby pracy zawodowej, uprawianiu sportu, robienia czegos co Ci sprawia przyjemnosc. Co do rozmowy, to poznawaj nowych ludzi... mozliwe ze trafisz na takiego, którego słowa bedą do Ciebie trafialy. Co do leków... mozesz brac ale male dawki, takie na podtrzymanie i zebys czul sie pewnie. Na koniec dodam ze nie poddawac sie gdy bedą gorsze dni... dalej dążyc do zdrowia. Ja juz wystarczająco jestem swiadom, ze bedzie wiele gorszych dni w moim życiu no ale takie jest życie i kazdy czlowiek tak ma.

 

ps. dzisiaj na rano nie chciał mi odpalic samochod. Moglem sie zalamac isc do domu i nie jechac do pracy. Ale nie poddalem sie, przy minus 22 stopnie wziolem "kable".. odpalilem brata auto, podjechalem pod moje, podlączylem kable pod akumulatory i odpalilem swoje auto. No i dojechalem do pracy.

Niby takie nic... a to wszystko to maly kroczek ku zdobywania pewnosci siebie i wierze ze jednak mozna!.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×