Skocz do zawartości
Nerwica.com

Brak wiary w wyzdrowienie, strach przed nim :(


CatherineF

Rekomendowane odpowiedzi

Cześć, jestem tu nowa, chociaż z problemem depresji, nerwicy i bezsennością zmagam się już prawie 5 lat. A wszystko zaczęło się od utraty wiary w Boga, hipochondrii i panicznego strachu przed śmiercią. Boję się śmierci i nie chce umrzeć ale im bardziej się przed nią bronie tym bliżej niej jestem :( Mam 21 lat, mój ojciec był alkoholikiem i miałam w domu piekło, byłam zawsze tą osobą która wspiera rodzinę i trzyma ją razem, zawsze to ja pocieszałam mamę a sama sie z tym męczyłam. teraz wciąż żyję z rodzicami, ojciec przestał pić ale nie o to chodzi. Jest jescze wiele powodów i przyczyn które zrujnowały mi odporność na stres i nerwy, jestem na studiach których nie lubię ale czeka mnie teraz 3 rok i mam wrażenie że muszę skonczyc je teraz bo potem juz do tego nie wroce, poza tym utrzymuja mnie rodzice i nie moge zmarnowac ich pieniedzy. Moim glownym problemem jest .... zdziwicie się, wiedza, wiedza którą chciałabym się z wami podzielić ale nie wiem, czy powinnam, bo nie wiem czy to komuś nie zaszkodzi. Chodzi o wiedzę o tym, ze nerwica, depresja wynikają z konfilktów wewnetrznych, konfliktow roznych np z tego ze nie potrafimy przebaczyc krzywdy, ze doznalismy jakiegos szokującego traumatycznego przezycia, że mamy niskie poczucie wlasnej wartosci lub tkwimy w sytuacji, ktora mimo iz zdajemy sobie sprawe ze nie jest dla nas dobra istnieje nadal bo nie potrafimy jej zmienic. To wszysto osłabia układ nerwowy, uklad odpornosciowy i caly organizm poprzez wydzielanie sie hormonow stresu, kraza one w krwioobiegu i uszkadzaja narzady, powoduja raka i choroby serca. ale najgorsze w tym wszystkim jest to, ze im dluzej tkwimy w konflikcie tym trudniejsze jest wyjscie z niego, bo jest ryzyko kryzysu uzdrawiajacego ktory moze zabic, poniewaz organizm nie wytrzyma, trudno jest wybaczyc, trudno jest odejsc od sytuacji konfliktowej, zazegnac te wszystkie wewnetrzne rozterki i one tak nas niszcza. A leki uspokajajace i antydepresyjne nie pozwalaja dodatkowo wyzdrowiec, brałam je długo tak jak wy to robicie, ale czy jest lepiej? Jest lepiej na chwile, ale czy chcemy wegetowac? Ciagnac na lekach ile jescze lat choroby 5, 10? majac swiadomosc ze nie zyjemy pelnia zycia, ze nawet nie mamy sposobu w pelni rozwinac skrzydla bo leki nas tłumią...

 

Nie chcialabym miec tej wiedzy, naprawde bym nie chciala i nie wiem co mam zrobic z tym ze ja mam. poznalam przyczyny swoich problemow, chce byc lepsza, chce wybaczyc ale ja sie boje... boje sie ze moge nie przezyc uzdrowienia, nie chce umierac i wszystko się do tego sprowadza. czuje sie jakbym siedziala w pociagu ktory jedzie ku smierci a ja nic nie moge z tym zrobic...

 

Brak mi wiary, brak mi nadziei, tak bardzo chciałabym uwierzyc w Boga, wrocic do mojego dawnego zycia, zyc i nie martwic sie takimi rzeczami, po prostu zyc, probuje sobie tlumaczyc ze czlowiek wiele zniesie i sie wyleczy bo organizm moze sie sam uleczyc, drzewa wracaja do zycia nawet po wielkich mrozach, wszystko wraca do zycia bo chce zyc... ja niby chcę a sama oddalam sie od zycia

 

Nie wiem po co to pisze... pewnie dlatego ze nie chce byc sama, chce by ktos tez dotarl do tej wiedzy i moze wyrazil swoja opinie, moze jakos mi pomogl... nie wiem

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hej CatherineF.. pijący członek rodziny to balast na całe życie.. nie łatwo go wyrzucić :(

antydepresanty działają, ale to od nas samych głównie zależy czy się odpowiednio postaramy, żeby wyrzucić skutecznie nerwicę/depresję z życia.

nie masz obok siebie osóbki, która dbałaby o Ciebie ? z doświadczenia wiem, że to najlepsze lekarstwo - drugi człowiek: rozumiejący.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niby mam taką osobę, to moja mama ale mimo to jest mi ciezko.

 

mam swiadomosc ze jestem na drodze do wyzdrowienia, bo psycholog mi powiedziala ze polowa sukcesu to poznac przyczyny i chciec zmiany, ale czuje ze stoje w martwym punkcie, moze jednak cos mi poradzicie i napiszecie co myslicie o powyzszym?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

CatherineF,

 

Catherine, czuję to samo...

10 lat nerwicy lękowej - od stanu bardzo ciężkiego. Walczyłam o sieibie, o życie, o wiarę, o Boga...wszystko straciłam. Przez 8 lat biegałam do Odnowy, uczestniczyłam w egzorcyzmach, pomagałam przy wgzorcyzmach, dostawałam wiele słów proroczych od charyzmatyków o uzdrowieniu, trzymała się Boga tak mocno....trzymałam się nadziei i wiary w uzdrowienie...

dziś czuję się złamana. Kompetnie złamana. Odeszłam od Kościoła - bo zobaczyłam jak pełna lęku jest moja wiara, że nie mogę już słuchać żadnych mądrych kazań - nie jestem w stanie tam być. Próbuję otwierać się na Jezusa, ale on milczy...cholernie...już długo..

Ja w zasadzie nie mam już życia w sobie. Straciłam wiarę w uzdrowienie, i już raczej godzę się na branie leków do końca życia, choć nie sądze, aby to życie trwało długo.

MIałam podczas jednego z pierwszych ataków paniki odjazd w inny świat. Właśnie jakbym umarła - i wyleciałam w czarną nicość. To było jedno z najtragiczniejsztcg lęków i doświadczeń w moim życiu.Śmierć mnie przeraża...

Wiele piszę o tym na zebraknadziei.pl Chętnie nawiążę z Tobą kontakt.

Daj znać...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×