Skocz do zawartości
Nerwica.com

Zaburzenia osobowości (cz.I)


Słowianka

Rekomendowane odpowiedzi

Ja nie urodziłam się w Warszawie, ale przeprowadziłam się do stolicy, gdy zaczęłam studia. Mieszkałam w niej przez 4 lata. Na początku było mi baaaardzo cięzko się przyzwyczaić :?:roll: , ale w końcu dałam radę i jakoś tam żyłam, raz lepiej, raz gorzej, ale nie było źle. Po 4 latach przeprowadziłam się z powrotem do domu rodzinnego – mała miejscowość, zieleń, natura, mało ludzi... I z jednej strony przyniosło mi to spokój, pomogło, a z drugiej zaszkodziło i to bardzo, bo całkiem odzwyczaiłam się od ludzi, gwaru, stałam się jeszcze większą samotniczką, odludkiem, moja fobia społeczna się nasiliła... Tak więc to był jednak błąd, ale niestety nie miałam wyjścia, musiałam się tam przeprowadzić z powodów zdrowotnych. A teraz... niedługo znów czeka mnie przeprowadzka do stolicy, przede wszystkim w poszukiwaniu pracy, trochę mnie to przeraża, bo kompletnie odzwyczaiłam się od Warszawy, tego zgiełku, pędu, hałasu, zanieczyszczeń... :roll: Gdy za każdym razem z niej wracam (2 razy w tygodniu jeżdżę na terapię) to mam taaaaaaakąąąąą głowę. :evil:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

k_o82 ogólnie to mieszkam na mokotowie... też koszmarnie, ale chociaż trochę zieleni...a w centrum siedzę, bo opiekuję się kociakiem ciotki podczas jej nieobecności.... po części "odpoczywam" psychicznie od ciągłych krzyków i pretensji w domu, ale nigdzie nie wychodzę, bo niby gdzie tu spacerować....

 

Joaśka ja się urodziłam w Białymstoku, a wychowałam w Piasecznie pod Wawą- w domku jednorodzinnym z ogródkiem, z dala od ruchu ulicznego...a teraz szary blok, mnóstwo ludzi, moja głowa tego nie ogarnia po prostu i chce się od tego odciąć, bo za szybko i za dużo tego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nenaja - ja też mieszkałam na Mokotowie. :mrgreen: Echhh, ja też się wychowałam w domku jednorodzinnym, z dużym ogrodem, więc jak się przeprowadziłam do bloku to był dla mnie dramat. I teraz też pewnie tak będzie, nie zapowiada się ciekawie... :roll: Ale nie mam wyjścia, właśnie z powodu pracy, oraz rodziny - muszę się wyprowadzić, bo tylko w ten sposób mam szansę na efektywną terapię i normalne życie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

echhhh... tak źle i tak nie dobrze :bezradny:

 

Tylko niech się ten ukrop skończy :P

 

[Dodane po edycji:]

 

hehehe... chciałam edytować, ale za późno;)

 

Wybiła godzina moich kolejnych rozkminek, tym razem bez %, a chętnie bym się napiła jakiejś wódeczki z colą... Przytyłam po tych lekach,aż mam dość patrzenia w lustro... i tak już dostatecznie dużo tłuszczu mam to jeszcze doszło parę kilo :roll: siedzę sama w 4ścianach już prawie tydz. i to dlatego... mózg mi się lansuje,

"Natlok mysli to mnie niszczy trzeba walczyc wygrac zniszczyc,

to co boli nie pokoi miec oparcie w kims kto koi"

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

coraz częściej zastanawiam się że z jednej strony nie chce żeby ktokolwiek zwrócił na mnie uwagę, a z drugiej strony

zastanawiam się dlaczego żadna kobieta na mnie nie zwraca uwagi, nie chce robić zemną zdjęcia, podejść do mnie i pogadać...

chyba całkowicie mi odpie... :evil:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja unikam jak ognia sytuacji dla mnie stresowych, a także ludzi którzy stressss... u mnie wywołują, jak gdzieś idę, jadę, to chce być niewidzialna... a potem dziw bierze, że znajomych nie mam...hehe :lol:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

tak se siedze w nocy i nie śpie i myśle a moze faktycznie w poslce jest kilka specjalostów od leczenia tego dziadostwa a my oszukujemy sie w naszych lokalnych poradniach że nam pomogą a mozę oni oszukują nas w sposób że nie wiedzą jak pomóc a niby pomagają..

 

powinien być spis takich terapeutów i lekarzy którzy sa w tym wyspecjalizowani i szpital powinien dawać namiar a nie mase rekalm prywatnych ośrodków itp i dupa z tego wychodzi sądze że plan leczenia jakieś odpowiednie doradztwo jest ważne tylko zę jak oni sami niewiedzą jak nam pomóc tak naprawde???niewiem dziwne to wszystko czyż nie???

 

jest tyle odmian terapii i nurtów że niewiadomo powoli nic niby masz sie leczyć ale ufacie lekarzom???ja akurat nie...w ogóle leczeniu nie ufam już psychiatrycznemu !!!niech sie coś zmienie w tym kraju pod tym względem !!!apeluje!!!!! :?8):lol:

 

ZABURZENI co sądzicie o tym wszystkim???są lekarze którzy potrafią nam pomóc jak wiecie gdzie to piszcie!!!!????

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Napisałam wczoraj do prywatnej lecznicy, żyby mi coś więcej napisali na temat terapii DDA/DDD, to mi napisali, że wszystkie terapie są takie same :shock: a gdy poprosiłam by polecili mi jakiegoś lekarza, to owszem polecili aż 4 i pierwszego lepszego, który ma wolne terminy :shock: zwariować można, człowiek potrzebuje pomocy, a tu takie cosik :roll:

 

Jedynie mogę polecić psychiatrę, co prawda prywatnie, ale babeczka rewelacyjna jest, w ogóle nie poczujesz, że jesteś u lekarza :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

denerwuje mnie każde spojrzenie, odbieram to dziwnie, jakby ktoś się zemnie śmiał, nie rozróżniam kpiny od szczerego

uśmiechu, nie potrafię się uśmiechnąć do jakiejś dziewczyny... nie wiem czy nie bedzie coraz gorzej z każdym dniem...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Joaśka ,Monika ,Scadowmere gdzie jesteście ??? ;-(

 

Jestem jestem :) Tylko bywam tu rzadziej, rzadziej też piszę, bo... No właśnie... Bo chyba zrozumiałam, że samo pisanie i częste przesiadywanie na forum nic nie pomoże. Muszę ruszyć w końcu tyłek i pomimo chorób, problemów zacząć nad sobą ostro pracować. Owszem, dobrze jest się wyżalić, uzewnętrznić, pozastanawiać się, ale na dłuższą metę to nie przynosi zmian... A bardzo chcę, żeby coś się zmieniło. Ale nie znikam, zaglądam tu czasem i pozdrawiam cieplutko. :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Joaśka,

 

Ja teżostatnio rzadko tu bywam i nie zawsze odpisuję. Zaczęło mnie to trochę przytłaczać tak na dłuższą metę. Nie oznacza to,ze mi sie poprawiło...przynajmniej w moim mniemaniu, wprost przeciwnie, uważam,że sięgam jakiegoś dna. Nawet pisać mi sie o tym nie chce. Cholerne napiecie nie chce popuścić.

A jak u Ciebie Joasiu?

Nie wiesz co z Hanią?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Monika1974, dużo razy już się wypowiadałem na ten temat.

byłem raz, dawno temu i stwierdziłem że strata czasu a tym bardziej pieniedzy na osobe która Cie nie słucha.

 

zastanawiam się kiedy przestane się powstrzymywać i wybuchne co może się wiązać z czymś nie dobrym...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moniko, u mnie trochę więcej zmartwień ze zdrówkiem fizycznym, ale staram się nie poddawać. Bardzo chcę się z tego wszystkiego jakoś podnieść, napięcie też mnie nie opuszcza, każda sesja terapeutyczna to dla mnie teraz jeden wielki stres. I nie wiem na czym stoję a to mnie frustruje. Nie lubię tracić kontroli nad sytuacją, a moja terapeutka się nie daje i nie pozwala mi jej przejąć. Przeraża mnie to. Jutro mam terapię. I już się denerwuję.

Z Hanią wszystko w porządku, odeszła z forum...

W sumie sama się zastanawiałam czy tego nie zrobić, ale postanowiłam ze sobą trochę powalczyć, bo mam tendencję do popadania ze skrajności w skrajność, czyli np. odcinania się całkowicie od tego, w co byłam bardzo zaangażowana. Tym razem postanowiłam, że spróbuję po prostu rzadziej tu bywać. A nie kasować konta. ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Joaśka,

 

Ja też popadam ze skrajności w skrajność.

zasami jestem złą,ze tutaj wchodzę. Potem gorzej sie czuję. Jednak siła przyciągania tego forum, wielu spraw poruszanych na nim.....jest dla mnie niczym narkotyk.

Obiecuję sobie,że tu juz nie wejdę...niestety nie dotrzymuję słowa.

Mam wrażenie Joasiu,ze mi się strasznie pogarsza,nie wiem co robić.

Terapeutka mówi,że nie jest źle,że widzi moją pracę.

Dlaczego ja tego nie dostrzegam?

Czuję się jak niepełnosprawna osoba. Ograniczona czymś........nie potrafię tego nazwać. Nie potrafię siebie określić, nawet tego czego chcę.

Przez mgłę czasami widzę swoje marzenia, ale są okresy w ciagu dnia,że to wszystko potrafi runąć, jedna myśl, a wszystko wali się jak klocki domino postawione pionowo i popchnięte palcem przez kogoś.

I te wrażenie,że już nic nie mogę z siebie dać,zeby dalej walczyć. Przeraza mnie to.

I najgorsze jak już napisałam wyżej te uporczywe napięcie, które mi towarzyszy od początku choroby czyli już 10-ty miesiąc. Taki ciężki oddech, denerwujące napięcie, rozdrażniające mnie, nie mogę się przez nie skupić. A olać go nie umiem bo ono jakby przejęło ster nad moim życiem. Cokolwiek bym chciała zrobić, czymkolwiek zająć...poprostu nie mogę. Nie iem Joasiu czy wiesz o czym mówię.............?

Kiedy to się skończy?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moniko, piszesz, że terapeutka Ci mówi, że nie jest źle, że widzi Twoją pracę. Skoro Ty masz wątpliwości to może zapytaj ją w czym widzi te postępy, jak się one według niej przejawiają, może wtedy je dostrzeżesz i się uspokoisz? Pytałaś ją o to, dlaczego tak uważa, na jakiej podstawie?

Co do napięcia to dobrze wiem, o czym mówisz. Mi napięcie towarzyszy całe życie, dobrze wiem, jakie to jest męczące, frustrujące, osłabiające. Nie wiem, co Ci poradzić... Ale wiedz, że nie jesteś z tym sama... :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Joasiu,

 

Pytałam ją, widzi co robię w pracy, jakie posunięcia, jakie ruchy. Mówi,że sobie radzę. Tylko mnie Joasiu kosztuje to bardzo dużo.....przede wszystkim emocjonalnie to przeżywam. Powiedziała,że nei robiłam tego wcześniej dlatego to wywołuje u mnie takie emocje, ale ,że jak będę tak postepowała to wszystko się zmieni. mówiła teżo separacji,że się separuję, określam co chcę , widzi jak patrzę na jakieś sprawy. Dla mnie to malo....bo wciąż się źle czuję, a moje sampoczucie.........wolę nie opisywać. Ostatnio powiedziała,że zaczęłam przeżywać smutek.

Nie dostrzegam tego.....

Widzi moje niezdecydowanie w różnych sprawach, wcześniej była manipulacja mną, a teraz przejęcie kontroli.

Martwi mnie mój stosunek do rodziców, odseparowałam się i nie rozmawiam z nimi prawie w ogóle. Na palcach mogę policzyc w ciągu dnia słowa, które do nich wypowiadam. Do matki jeszcze sieodezwę, do ojca-wcale. Oni poprostu sobie są gdzieś tam obok mnie, czasami mnie irytują.Mialam złośc na nich wcześniej, potem zal, teraz znowu jest to złość. Jestem zła jak mama coś do mnie mówi. Nie rozumiem dlaczego tak się dzieje........................

I terapeutka ciągle mi mówi "Pani MOniko to wszystko będzie się zmieniać"......

Co?

Najgorsze jest napięcie. Czasem sądni depresyjne,dzwonię do pracy po urlop, nie mam ochoty wstać z łóżka, a potem wyrzuty sumienia,że jednak mogłam pójść........

Wszędzie to niezdecydowanie.

Czasu nie umiem sobie zorganizowac ......nic nie planuję......

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja też sie traktuje jak nie pełnosprawny psychicznie i umysłowo nie raz w ciężkich stanach znowu ta pustk au mnie od kilku dni chodze jak worek bezsensu praktycznie nie wychodze z domu wisi mi wszystko...niewiem wy przynajmniej próbujecie to leczyć a ja dramat...nie widze nadzie w psychiatri w zaburzeniach osobowosći

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witajcie ja mam taki klopot. mam depresje , nerwice i poczatki menopauzy, mocne mam objawy menopauzy. bylam u jednego psychiatry i mowilam jak sie czuje wiec on mi wytlumaczyl ze pewne moje zachowania to depresja a pewne to juz menopauza, no zrozumialam, to wahanie nastrojow nagle jak nie mam mies. to mowil ze to menopauza, dobrze po pol roku bylam u swojej i mi wlepila zaburzenia osobowosci, te same odczucia jej mowilam co tamtemu, ale ona niesluchala mnie wiec mam jakies zaburzenia osobowosci, a nie wiem o co tu chodzi!!!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

odkąd pracuje w nowej firmie, zawsze dostaje stanowisko w miejscu gdzie dużo osób wokół mnie siedzi...

próbuje się tam za klimatyzować ale kilka osób, w sumie 3y osoby denerwują mnie tym że mnie obcinają...

rzucają głupimi spojrzeniami, gestami, itp...

siedze przed ekranem i próbuje się skupić na rozmowach z klientami, miałem małe spięcie z tymi trzema osobami i zastanawiam się jak dalej mam tam pracować, chyba myślą że ich się boje albo coś w tym stylu,

wiem że po jeden sytuacji kiedy ktoś mi już groził nie zawachałem się na odpowiedz na jego zaczepki i teraz

bardzo na pewno do dnia dzisiejszego żałuje ta osoba że sprowokowała,

teraz się zastanawiam czy musi dojść do mocnego spięcia żeby zrozumiały że mogą się mocno przeliczyć myśląc

że ich się boje, ja się już nie boje i nie brzydze swojej krwi na rekach i czyjejś krwi... jeśli będzie sytuacja w której

wyciągną do mnie swoje łapska na pewno nie będe stać jak kołek i nie dam sie oklepać jak worek treningowy...

źle to wpływa na moje funkcjonowanie ale sytuacje w których muszę się odnaleźć nie dają mi wyjścia żeby

normalnie się zachowywać i nie denerwować się.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×