Skocz do zawartości
Nerwica.com

Zaburzenia osobowości (cz.I)


Słowianka

Rekomendowane odpowiedzi

ja znów to samo, bezsens istnienia, bezsens życia. Nie mam ochoty na nic, nie mam ochoty spotykac sie z ludźmi, znów chcę od wszystkich uciec i zamknąć się w swoim pokoju, w swoim łóżku i przez kolejne 2 lata nie wychodzić z niego. Znów zostałam odrzucona, znów czuję się jak smieć, jak nic, jak gówno, jak śnieg na wiosnę. Chcę zniknąć, najłatwiej się ucieka od problemów, w sen, a alko, w samotność. I to właśnie chcę zrobić. Nie potrafię stawić czoła problemom, nie potrafię przestawić myślenia, nie potrafię, nie umiem, nie mam sił, nie mam motywacji. Chcę płakać a nawet to mi nie wychodzi. Jestem beznadziejna, gruba, brzydka, głupia. Mam ochotę znów się pociąć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Od 9 lat jesteś pelnoletni. Nie jesteś zdolny do podjecia zadnej pracy? Nawet chałupniczej?

 

Moniko,

no właśnie ja myślę o podjęciu pracy chałupniczej dopóki mój stan fizyczny nie poprawi się na tyle, żebym mogła iść do jakiejś pracy poza domem. Tylko boję się, żeby to nie było jakieś oszukaństwo, żebym jeszcze nie dopłaciła do tego. Miałaś do czynienia z chałupnictwem albo znasz kogoś takiego kto mógłby polecić bezpieczną firmę?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Joasiu

 

Nigdy się nie interesowalam chałupnictwem. Tylko słyszałam,że ludzie zarabiają w ten sposób czy dorabiają na życie. Joasiu, a moze założysz osobny wątek na ten temat?

 

Jak się dzisiaj czujesz? U mnie nie ma tragedii, w miarę.

A u Ciebie jak po terapii?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moniko,

 

Przeglądałam strony internetowe, jest trochę ofert związanych z chałupnictwem, ale boję się czy to nie jakaś podpucha... Bardzo dobry pomysł, założę wkrótce taki topic, może ktoś ma jakieś doświadczenia. :)

U mnie – raz - mam doła z powodu kiepskiego stanu fizycznego, dwa – napięcie związane z przywiązaniem do terapeutki jest coraz trudniej znieść i miotam się między chęcią spotykania się z nią a rezygnacją z terapii, bo ta sympatia przeradza się w jakąś obsesję, boję się tego. Miałam już takie doświadczenia – zawsze zrywałam kontakt, gdy czułam, że psychicznie tego nie wytrzymuję. Żeby nie zwariować. Ja się po prostu do niektórych ciepłych kobiet przywiązuję jak do mamy. Ale do żadnej nigdy nie czułam tak silnego przywiązania jak do niej. Przerasta mnie to.

Znowu zrywałam umowę i zaczęłam pisać do niej smsy, z napięcia, bo męczy mnie ono zwłaszcza wieczorem. Wczoraj miałam z nią poważną rozmowę. Powiedziała, że widzi, że ja naprawdę bardzo potrzebuję tych smsów, że nasza umowa o niepisaniu ich nie działa i proponuje jej modyfikację. Mogę wysyłać do niej smsy jeśli będę czuła taką potrzebę, ona je będzie czytać, ale potem na sesji je sama ponownie odczytam i będziemy o nich rozmawiać. Podobnie z mailami – jeśli jej wyślę wiadomość to mam ją wydrukować i przynieść na sesję. I też będziemy o niej rozmawiać.

To bardzo dobre rozwiązanie, bo ja naprawdę potrzebuję czasem wysłać jej smsa – gdy coś się ze mną dzieje, gdy nie mogę znieść napięcia. To mi pomaga nie robić sobie krzywdy w inny sposób, czuję, że nie jestem sama... W pewien sposób się z nią tym dzielę. Wiele rzeczy też nie umiem jej powiedzieć wprost, mogę tylko napisać... Wstyd jest ogromny. A gdy najpierw napiszę to potem łatwiej mi o tym rozmawiać.

Poza tym wczoraj poruszyłyśmy też bardzo ważną kwestię mojego odrealnienia wśród ludzi, mojego wstrętu do wszystkiego, co wokół mnie, zwłaszcza w moim domu i nadużyć sexualnych ze strony mojej mamy w stosunku do mnie. Pożyczyła mi książkę o molestowanych kobietach, ich odczuciach... Czytam ją i jestem bardzo poruszona. Wracają wspomnienia. Nie chcę ich. Wczorajsza sesja była dla mnie bardzo ważna.

 

A Ty? Jak organizujesz sobie weekend? Co robisz?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zaqzax, Nie wiem ile u Ciebie, w Twojej miejscowosci kosztuje godzina sesji. Ja mam to szczęscie,że płacę jeszcze 70 zł. Wychodzi około 4 000 na rok więc około 8000 na dwa lata, no niech będzie 10 000 zł.

Nie wiem skąd wziąłeś taki cennik. Wizyta u Was kosztuje 200 zł? Zdziercy! ;)

 

Ale pomyśl, lepiej wydać i zainwestować w siebie przez dwa lata,żeby potem w miarę sobie radzic. Przynajmniej będziesz miał swiadomość,że zrobiłeś "wszystko",żeby się jakoś ogarnąć.

Piszesz o rodzicach, dlaczego oni mają Tobie opłacać terapię?

Nie jest czasami tak,że zbytnio się od nich uzależniłeś? Masz konflikt. Z jednej strony czujesz się jak dorosly-palisz zioło, a z drugiej oczekujesz,że zapłacą Tobie za sesje.

Od 9 lat jesteś pelnoletni. Nie jesteś zdolny do podjecia zadnej pracy? Nawet chałupniczej?

 

 

 

dlatego taka cena że ja postanowiłem 2x w tygodniu się spotykać, bo raz to za mało.

ja płacę 90zł za wizytę - 50min, która mija szybko i jest dla mnie bardzo krótka.

pracuję na minimum - za 900zł, nadzoruję informatycznie jedną firmę, na więcej mnie nie stać,

ponieważ depresja i silne napięcie nie pozwala mi tam wytrzymać dłużej - w pracy,

tak mi to uwiera że wolę się zabić niż pracować.

ze mną jest tylko gorzej, a podjęcie jakichkolwiek działań budzi we mnie konflikt, jest

wielkim wysiłkiem, nawet załatwienie drobnych spraw.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Joasiu,

 

Czyli znowu krok do przodu. Cieszę się,że jesteś zadowolona z modyfikacji umowy czy kontraktu. Ja nie podpisywałam żadnej umowy jak trafiłam do mojej terapeutki. Nie wiem dlaczego. Fakt,że przyszłam do niej w opłakanym stanie, moze dlatego .......nie wiem....

 

Joasiu, a te przywiazanie do terapeutki, piszesz,że jest obsesyjne, Jesteś o nia zazdrosna kiedy masz przerwę w terapii? Czy nie w tym kierunku biegną moje myśli?No, a jak sięczujesz z nową sytuacją...chodzi mi o to,że ona poszła Ci na rękę w zwiazku z tym,że mozesz pisać sms-y i e-maile? Bo ja to odbieram tak,że stopniowo przełamujesz wstyd, że nie umiesz opowiedzieć jej czegoś wprost, potrzebujesz czasu jeśli coś jest dla Ciebie bolesne, potrzebujesz też sposobu na wyrażenie swoich przeżyc i odczuć. To dobrze. Znów bardzo ważny krok. Będziesz się otwierała tak mi się zdaje.

Mówisz,że wracają Twoje wspomnienia,że ich nie chcesz. NIektórzy zdrowi ludzie tak bardzo wypieraja złe przezycia i wspomnienia,że nie przeszkadzają im one we funkcjonowaniu.

U Ciebie są one cały czas żywe, u mnie też. Myślę,że też przyjdzie czas w terapii kiedyz przeszłością i z tym co było będziemy się godziły. Bo to chyba o to chodzi. Żeby wspomnienia nie rzutowały na naszym życiu teraźniejszym i przyszłym. Troche tego nie rozumiem jak zachodzą takie procesy...czy na zasadzie oswojenia, przepracowania, nie wiem.........ale mam nadzieję,że pogodzę sięze swoimi decyzjami z przeszlosci, które podjęłam, i które to -jak mi się na dzien dzisiejszy wydaje rzutują też na moje dzisiajsze problemy z samą sobą.

Tobie tez Joasiu tego życzę. Bo w końcu wyjdziemy na prostą. Wierzmy w to.

 

Joasiu jak założysz nowy wątek o tej pracy chałupniczej to poinformuj mnie.

A moze coś z allegro? Jakaś mała produkcja czegos i sprzedawanie na allegro. Albo swoja strona internetowa, reklamujaca Twoje produkty? Masz zdolności artystyczne, pamiętam :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moniko,No niestety jest tak jak napisałaś, rozszyfrowałaś mnie – gdy mam dłuższą przerwę w terapii (a czeka mnie ona znowu wkrótce z powodu wyjazdu terapeutki) to jestem na nią wściekła, rozżalona, czuję się odstawiona na półkę, wydaje mi się, że mnie opuści, że to próba odzwyczajania mnie powoli od siebie, że tak naprawdę to by chciała, żebym zrezygnowała z terapii u niej, tęsknię za nią strasznie... Przytłacza mnie to, bo wiem, że to nie jest normalne, ale ja nie mam na to wpływu!!!

A jak się czuję z modyfikacją tej umowy... Spokojniejsza, bo mam świadomość, że gdy mi będzie bardzo źle to mogę do niej napisać, i mam mniejsze wyrzuty sumienia, bo nie łamię zakazu. To dla nie zupełnie nowa sytuacja, bo wcześniej bardzo się winiłam za te smsy, żałowałam, że napisałam, czasem się za to karałam... Jednocześnie boję się, żeby tej umowy za bardzo nie nadużyć, bo tak naprawdę to ja często jestem w stanie silnego napięcia i cały czas walczyłam, żeby nie pisać do mojej terapeutki. A teraz, gdy nagle mam na to przyzwolenie... Wysłałam jej wczoraj jednego smsa, bo nie mogłam wytrzymać wieczorem, po prostu chciałam jej jeszcze coś powiedzieć na wczorajszej sesji a nie miałam odwagi i mnie to męczyło.

Moniko, dzięki za ciepłe słowa, ja też mam nadzieję, że kiedyś w końcu wyjdziemy na prostą. Życzmy sobie tego nawzajem. :smile: To musi potrwać...

 

Muszę koniecznie znaleźć sobie na razie jakąś dorywczą pracę, najlepiej w domu, założyłam już topic o chałupnictwie w off topie. :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak sobie organizuje weekend?

 

Nie organizuję.

Wstałam dzisiaj po ósmej, zrobiłam sobie kawę, potem zaparzyłam zioła. Umyłam podłogi na pierwszym piętrze i schody na dół, posprzątalam łazienkę. POtem wyprałam ręcznie wszystkie pędzelki od cieni do oczu, gąbeczki od pudrów, poukładałam w kuferku z kosmetykami. Rozwiesiłam pranie, umyłam pięc par butów, przygotowła je dla taty,żeby mi zmienil obcasy, tzn. fleczki bo tak zdeptałam,że szok. Wcześniej zrobilam sniadanie dla siebie i siostry. Joasiu nic konkretnego. Acha...zmyłam lakier z paznokci u nóg i rąk ;) , może zacznę robić porządek z ubraniami...zobaczę czy będę miała natchnienie. A tak w ogóle przymierzam się do nadrobienia paru zaleglości z pracy, muszę zrobić ocenę pracy dla dwóch nauczycielek, wprowadzic poprawki do projektu organizacyjnego........nie wiem czy dzisiaj sie za to wezmę. Nie jestem ostatnio obowiązkowa. Pojade do sklepu potem, może na solarium.

Jutro niedziela.....nie planuję zadnych wyjazdów, nie mam z kim. Samej głupio tak.

Zawsze boję sie o to,ze nuda zacznie mnie wpędzać w moje stany, pewnie wiesz jak się mozna w takich stanach czuć. Więc napewno wiesz o czym mówię. Ciężko mi zaplanować jakieś zajęcia, zorganizować wolny czas. Odnoszę wrazenie,że nic nie jest w stanie mnie zaabsorbować w pełni. Myślisz,ze można nad tym popracować?

 

[Dodane po edycji:]

 

Joaśka,

 

 

Idę poszukać tego topicu :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jasne, że można... I nie trzeba za bardzo tego czasu nawet organizować... Często to wychodzi samo, spontanicznie. Jutro odpocznij, zrelaksuj się, może jakaś fajna książka, albo film, spacer w jakimś spokonym zielonym miejscu?

A jakieś koleżanki, znajomi? Nie wierzę, że jesteś zupełnie sama. Nawet wypad do kina, teatru, na kawę może sprawić dużo radości, oderwać nas trochę od codzienności... Bo masz rację, samemu to nie to samo, nie ma się motywacji, chęci...

Doskonale wiem co znaczy nuda i pustka. Aż za dobrze. Powiem Ci, że to, co wiele lat temu pochłaniało mnie bez reszty (czyli malowanie, lepienie, rzeźbienie i wszelkie prace manualne) dziś nie sprawia mi takiej radości, nie jestem w stanie się tym cieszyć jak kiedyś, skoncentrować i skupić tylko na tym... Robię to czasem, żeby się czymś zająć, żeby minął czas... Jestem też teraz bardzo niecierpliwa, złoszczę się, gdy efekt mojej pracy jest nie taki, jak sobie wyobrażałam... Czasem przynosi mi to więcej stresu niż relaxu. :?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zenonek,

 

Nie zgodzę się z Tobą kochany,ze minimum dwa razy w tygodniu trzeba uczęszczać na terapię,żeby miała sens. Jest czas w terapii,że czasami uczęszcza się na nia dwa razy w tygodniu, jesli terapeuta widzi taką potrzebę. Był czas,że chodziłam przez okres dwóch i pól miesiecy właśnie dwa razy w tygodniu. Ale nie jest to regułą. Pamiętać trzeba o tym,że związek terapeuty z pacjentem to relacja. Postępy w terapii są zauważalne dla terapeuty, niekoniecznie dla nas.

Zenonku, jak kraśc to miliony tak? Lepiej dwa razy w tygodniu, albo wcale. No tak....typowe myślenie. Czasami odoszę wrazenie,ze niektórzy wcale nie chcą sie leczyć.

Na terapiemozna tez uczęszczać niekoniecznie w swojej miejscowości. Ja dojezdzam do innego miasta i korona z glowy mi nie spadła. Moze w innym miescie będzie cos na NFZ? MOże grupowa?

zaqzax, Piszesz,że postanowiłeś 2 razy w tygodniu się spotykać. Wiesz....był czas,ze ja chciałam codziennie uczęszczać na terapię. NIestety tak sie nie da.

Musi też być czas na Twoje, moje przemyslenia po terapii. Ty sobie postanowiłeś,ze chcesz dwa razy w tygodniu. A co na to Twój terapeuta? Też stwierdził,ze musisz chodzic 2 razy w tygodniu? Myślę,że gdyby nawet tak było.....nie pozwoliłbyś sobie na to by nie robić nic. Albo traktujesz siebie zbyt ostro, albo zbytnio pobłażasz sobie. Nie znam Ciebie więc nie chcę snuć domysłów. Żeby się zmienic to trzeba cieżko nad sobą pracować. NIektórzy nie chca sie zmieniać. Zmiana kojarzy się nam z czymś nowym czego mozemy sie też bać. Ale skoro stare wpędziło nas w chorobę to odpowiedz sobie sam na pytanie czy warto wysilic się,żeby sobie pomóc.

Ja myślę,że Tobie dobrze jest jak jest.

 

[Dodane po edycji:]

 

Joasiu,

 

Ze mną jest tak samo. Ja poprostu nie lubię przebywać sama ze sobą. Teraz nie jest tak jak niegdyś. Ale myślę,że się to zmieni. Zarówno u mnie jak i u Ciebie. Te nasze zaburzenia nie pozwalają nam na to wszystko. Ale wyprostujemy się. Nadrobimy nasze deficyty. A nadmiar złych nawyków, zachowań też opanujemy.

Tylko czasu trzeba. Też jestem niecierpliwa.

Ja juz nawet wiem,że jutro moze byc gorszy dzien...przyjmuję to na klatę, myślę sobie,że skoro od tego jeszcze nie umarłam...to nie umrę. Wiem,że raz bedzie lepiej, raz gorzej. Ale po to,żeby później było inaczej, łatwiej, nie tak jak kiedyś, moze nawet lepiej. Joasiu i tak musimy chcieć myśleć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

P – popadanie w konflikty z innymi

O – obezwładniające uczucie pustki

G – gorączkowe wysiłki uniknięcia porzucenia

R – ryzykowne i nieprzemyślane działania

A – autoagresywne groźby lub działania

N – niestabilny i kapryśny nastrój

I – intensywne i labilne związki

C – częste zmiany kursu działań

Z – zaburzenia obrazu ja

E – erupcje gniewu i gwałtowności

 

Dziwne,że tak mnie wielokrotnie diagnozowano.Z moich obserwacji na wlasny temat...gdybym sie miala sama diagnozować..bylaby to bodajże osobowosc schizoidalna.Samotniczość,wycofywanie sie z kontaktow spolecznych,spędzanie życia w nierealnym świecie-na fantazjowaniu i marzeniach.Poczucie niezrozumienia zawsze,nawet tu na forum,gdzie teoretycznie wszyscy mi braćmi i siostrami.

B – borderline

O – obezwładniające uczucie pustki

R – ryzykowne działania autoagresywne

D – dążenie do uniknięcia odrzucenia

E – emocjonalna chwiejność

R – rozpad osobowości lub myśli paranoiczne

L – labilny obraz samego siebie

I – impulsywność w niektórych sferach życia

N – niestabilne związki interpersonalne

E – erupcje niekontrolowanego gniewu

 

Ale też sporo mam w sobie z unikającej,trochę schizotypowej i histrionicznej.Piękna mieszaneczka.Dlatego nie warto zawracac sobie glowy efką,Asia ma racje.Psychiatra mowil mi,że każdy z jego pacjentow tak naprawdę ma minimum 5 efek.Przecież to wszystko sie tak spójnie przenika...GAD z SAD,depresja,jeśli dzieciństwo bylo traumatyczne z elementem porzucenia,to już na pewno zaburzenia osobowośći..Nerwica lękowa z hipochondrią i SAD wlasnie idzie w parze tak często.Plus ZOK,dodatek do większosci zaburzen lękowych.

 

" W książce Listening to Prozac Peter D. Kramer podaje, że BPD wymaga większych dawek leków z grupy SSRI do leczenia zaburzeń nastroju niż w przypadku samej depresji. Uzyskanie widocznych efektów wymaga około trzech miesięcy terapii w porównaniu do 3–6 tygodni w depresji."

 

Wszystko jasne więc...oby coś wstrzymało samobojczy pęd..

(mnemoniki i cytat zaczerpnięte z wiki)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Haniu, nareszcie, martwiłam się o Ciebie, czytałam o wypadku, dobrze, że jesteś cała!!! Jak głowa? Nie powinnaś pobyć na obserwacji w szpitalu?

Jak się czujesz? Bierzesz chyba jakieś nowe leki, mam nadzieję, że Ci przyniosą trochę ulgę... Trzymaj się. :*

 

[Dodane po edycji:]

 

Książkę, którą pożyczyła mi terapeutka przeczytałam jednym tchem. Tylko, że znowu wróciły wspomnienia związane z mamą i nadużyciami, i co gorsze, również te związane z moim starszym kuzynem, a tak „ładnie” udało mi się o tym zapomnieć. To był tylko jednorazowy incydent, nie był sobą, po prostu raz mnie pchnął na kanapę, położył się na mnie i trzymał za nadgarstki, nie chciał puścić. Był bardzo pobudzony, cały spięty, chyba miał wzwód. Nie pamiętam zbyt dokładnie tej sytuacji. Wiem, że się wyrywałam, ale czułam też podniecenie. I to mnie dobija najbardziej- że byłam podniecona, w ogóle jako dziecko czułam non stop sexualne pobudzenie. Mam z tego powodu straszne poczucie winy. W końcu zaczęłam krzyczeć, że jak mnie nie puści to powiem babci jak wróci, bo bolało mnie jak mnie tak mocno trzymał i na mnie leżał. W końcu puścił. Nie powiedziałam babci. A potem w myślach fantazjowałam o gwałcie. 9/10letnia dziewczynka. Zresztą nawet się w niego bawiłam z koleżanką, czasem z kolegami. Nie mogę zapomnieć o tym jaka byłam, wciąż czuję wstyd i mam poczucie winy. Chcę po prostu zapomnieć o przeszłości, dlaczego to takie trudne???

Ja w ogóle nigdy nie dopuszczałam do siebie myśli, że ten chłopak, który na mnie leżał podniecony to mój kuzyn. Bo mamy do teraz ze sobą dobry kontakt. Dla mnie tamten nastolatek to wciąż nie on.

Powracają wciąż wspomnienia związane z moim pierwszym chłopakiem. W jego przypadku czułam się jakbym gwałciła samą siebie pozwalając mu robić ze sobą co chciał, kiedy chciał, jak chciał. On był dobrym chłopakiem, wystarczyło mu powiedzieć, że nie chcę czegoś robić. Ale ja nigdy nie powiedziałam. Chciałam, żeby był zadowolony. Bałam się, że odejdzie. A potem za każdym razem czułam do siebie niewyobrażalny wstręt. Te wspomnienia są chyba jeszcze gorsze niż te związane z mamą, bo te z mamą pamiętam tylko mgliście, a te z moim chłopakiem aż za dobrze. To chyba przez to chcę być wciąż dziewczynką, i choć jem normalnie to chciałabym mieć wciąż jak najmniej ciała. Druga anoreksja była ratunkiem od chwil intymnych, moje ciało przestawało prawie reagować na bodźce sexualne. I mogłam w końcu na dobre odejść. Potem wciąż wchodziłam w nowe związki, ale nie mogłam znieść fizycznej bliskości i odchodziłam.

Jutro mam terapię. Chcę oddać terapeutce jak najszybciej tą książkę, nie chcę jej mieć u siebie, bo nawet gdy leży na moim biurku przywołuje dziwne wspomnienia, których nie chcę pamiętać. W ogóle chciałabym być jak czysta pusta kartka.

No to się trochę uzewnętrzniłam w ten poniedziałkowy ranek, i trochę mi lżej. ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czasami się zastanawiam, czy zaburzenia osobowości to nie po prostu kwestia charakteru.. przecież nie wszyscy jesteśmy tacy sami, a nasze zachowania wynikają z naszych przeżyć, ze środowiska... Więc zaburzenia osobowości mogą być po prostu wynikiem organizacji osobowości.

No dobra, do mnie dalej nie dotarło f60. :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Joaśka, Asia,dzieci przecież reagują podnieceniem gdy się boją,masturbują się by rozladowac lęk,jeszcze za czasow szkolnych walkowalismy to na zajęciach.Jesteś ofiarą nadużyć,nieszczęśliwy splot okoliczności,wiesz o tym.To poczucie winy,z ktorym żyjemy czując wstręt i nienawiść do samych siebie,czujemy to za rodziców.Psychiatra mi powiedzial,że dzieci ZAWSZE czują poczucie winy za winny rodziców.Rozumiesz?Ja mam poczucie winy,że porzucilam ojca rozumiesz??A to przecież on mnie porzucil(żeby raz),mam poczucie winy,że nie jestem dobrą corką,bo moja matka byla okropną matką.Rozumiesz?Czujesz wstręt do siebie za matkę,ktora zachowywala sie niestosownie,odrażająco,czujesz poczucie winy za swoje podniecenie,podczas gdy u Ciebie to byl przejaw lęku,to matkla podniecala sie gdy przekraczala Twoje granice.I czy nasi rodziciele mają problem z poczuciem wiiny?Nie .Nie muszą,bo my czujemy się winne za wszystko.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Haniu,

wiem, że jestem ofiarą nadużyć. Ale Ty nic nie rozumiesz, to co robiłam z mamą pamiętam mgliście i jestem w stanie to jakoś znieść, wyprzeć ze świadomości, pogodzić się z tym. Za to za dobrze pamiętam chwile intymne z moim chłopakiem, do których się zmuszałam przez prawie 5 lat, robiłam co chciał, ja się wtedy odrywałam od ciała, to ono reagowało, ja nie, mnie nie było. Ja czułam wstręt. Chcę o tym zapomnieć, nie znoszę za to swojego ciała, a każdego wieczora to sobie przypominam. Boję się, że nigdy się od tego nie uwolnię. Ja się czułam za każdym razem jakbym gwałciła samą siebie robiąc coś wbrew swojej woli. Ale nigdy nie powiedziałam "nie". W środku chciało mi się płakać. To dobry chłopak, gdybym zaprotestowała to nie zmuszałby mnie. Rozumiesz??? Ja nienawidzę siebie za to.

Nie wiem czy zaglądałaś w topic, w którym pytałam czy ktoś cierpi na zespół przetrwałego podniecenia sexualnego/genitalnego. Bo ja mam takie dolegliwości. Nienawidzę tego, to jest dla mnie upokarzające, obrzydliwe, straszne, to się dzieje wbrew mnie. Nie dość, że w dzieciństwie miałam różne „rewelacje” związane z sexualnością to moje obecne dolegliwości wciąż nie dają mi o tym wszystkim zapomnieć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Joaśka, Ja miewam mimowolne orgazmy tylko we śnie(mogę ich mieć kilkanaście pod rząd).

A co do zmuszania się do robienia czegos czego robic sie nie chce to bardzo dobrze Cie rozumiem.Ja rownież podczas takich momentów wychodzę z ciala i staje gdzies obok,albo dusza wyfruwa ze mnie i zawiesza się gdzies pod sufitem.Miewam je nadal..mogę powiedzieć "nie",zawsze moglam ,bo mam to szczęście ,że jestem chciana i kochana nad życie.Ale co to zmienia?

Nie chcę odstawać,wszyscy to robią,jest to naturalne fajne,ponoc(?) związane z miłością.Udaje,że mnie nie ma,że nie istnieję.Bywalo,że "w trakcie" poprostu łzy plynęly mi po twarzy,widzialam sie z góry,czulam opor,wiedzialam,że to jest wbrew mnie.Fatalnie się czulam potem jak prostytutka,jak bym sie sama zgwalcila zeszmacila,dokladnie,świetnie to ujęłąś.Język miłości pozbawiony artyzmu nie przemawia do mnie,a ja niestety malo w ktorych obrazach intymnych mogę go zobaczyć.Lepiej nie czuc.Wprowadzic sie w odretwienie kosztem wlasnej krzywdy.Marząc o normalnosci w każdej dziedzinie życia...dużo mnie kosztuje wprowadzenie jej ...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

U mnie zaburzenia osobowości są wywołane jakąś złą adaptacją społeczną, wyobrażam sobie to tak,

że rodzice za mało mi dali - matka za mało czułości a za dużo nadopiekuńczości, ojciec nie dał mi pewności

siebie, siły i charakteru, nic a nic, potem to wpłynęło na złe funkcjonowanie w grupie, problemy z koncentracją,

potem z rówieśnikami, potem ogólna nerwica a w niej coraz więcej lęków, potem dopiero depresja i jednoczesne

kształtowanie się zaburzonej osobowości, która nie potrafi normalnie funkcjonować bo jest ograniczona i mocno

zachwiana, źle reaguje na wszystko.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli ktoś zna język niemiecki i podejrzewa u siebie borderline to jest dość fajna stronka z testem pozwalającym bardziej zrozumieć mechanizm myślenia, postępowania i działania ludzi z osobowością niestabilną emocjonalnie typ borderline. Oczywiście nie należy traktować tego testu jako wyroczni stwierdzającej to zaburzenie jednak jest on moim zdaniem dość wartościowy. W każdym razie dużo lepszy niż "suche" kryteria diagnostyczne np. z wikipedii, jeśli ktoś zadręcza się czy może mieć borderline czy nie... ;) Pozwala lepiej zrozumieć siebie. Trafiłam na ten test przed chwilą przypadkiem.

http://www.psychotherapiepraxis.at/surveys/test_borderline.phtml

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Joaśka, a Ty tak szczerze poderzewasz u siebie BPD?Dużo rzeczy Ci się zgadza?Ja widzę u Ciebie te cechy,ale pytam o Twoje pryawatne odczucia?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Haniu, tak, bardzo dużo mi się zgadza. Aż za dużo. Wcale nie uważam tego za jakiś wyrok. Ale jednak lepiej jest wiedzieć... Przez całe życie żyłam w przekonaniu, że jestem jakąś chorą, nienormalną "kosmitką" inną niż wszyscy, nie mogącą zrozumieć wcale swoich działań, myślenia, siebie. :pirate: Niby nie chora psychicznie, ale jednak zdrowa też nie. To dlatego momentami chciałabym mieć przypisaną jakąś konkretną Fkę, chociaż ona nic nie zmienia. Chciałabym po prostu wiedzieć co mi jest na 100%, bo wtedy byłabym spokojniejsza. Wiem, dziwna jestem. :P No i tak się nie da. Osoby z taką przeszłością, przeżyciami mają najczęściej mieszankę różnych zaburzeń, które w dodatku są bardzo płynne, mogą się zmieniać. Staram się więc koncentrować na swojej sytuacji życiowej a nie na diagnozach, ale czasem mnie coś takiego dopada. :roll:

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Joaśka, no to mamy prze**bane :D Dobrze,że nie traktujesz tego jak wyroku,z tego bankowo da się wyjść (po 40 rzekomo samo sie dezaktywizuje),aczkolwiek chcialabym żeby udalo nam się wczesniej,byśmy zdążyły np.urodzić dzieci(o czym szczerze marzę).Wiadomo,że wczesniej sie nie zdecyduję,dziecko musi mieć matkę z prawdziwego zdarzenia.Nie chcę wychować przyszlego pacjenta szpitala psychiatrycznego.Ma być szczęśliwe.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Joaśka, no to mamy prze**bane :D Dobrze,że nie traktujesz tego jak wyroku,z tego bankowo da się wyjść (po 40 rzekomo samo sie dezaktywizuje),aczkolwiek chcialabym żeby udalo nam się wczesniej,byśmy zdążyły np.urodzić dzieci(o czym szczerze marzę).Wiadomo,że wczesniej sie nie zdecyduję,dziecko musi mieć matkę z prawdziwego zdarzenia.Nie chcę wychować przyszlego pacjenta szpitala psychiatrycznego.Ma być szczęśliwe.

 

Po 40tce? Chyba nie w każdym przypadku, moja mama to na 100% ma ten problem, jest grubo po 40tce a wcale nie widzę, żeby choć trochę objawy złagodniały. :pirate: Chyba, że to unikat. :twisted:

Ja o dzieciach już chyba nawet nie marzę, bałabym się je skrzywdzić, bo sama czuję się jak duże dziecko. Za duża odpowiedzialność. Nie wybaczyłabym sobie potem, gdyby przeze mnie cierpiały.

Jakoś mnie czarny nastrój naszedł. Może kiedyś z tego i wyjdziemy. Może. Morze jest szerokie i głebokie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×