Skocz do zawartości
Nerwica.com

BÓG - czy istnieje,jaki jest,nasze wyobrażenie


sbb88

Czy wierzysz w Boga?  

52 użytkowników zagłosowało

  1. 1. Czy wierzysz w Boga?

    • Tak, jestem wyznawcą kościoła latającego potwora spaghetti
      0
    • Tak, wierzę w Boga (hinduista)
      0
    • Tak, wierzę w Boga osobowego (judaista)
      0
    • Tak, wierzę w Boga osobowego (muzułmanin)
      0
    • Tak, wierzę w Boga osobowego (chrześcijanin-inny odłam)
      0
    • Tak, wierzę w Boga osobowego (protestant)
      1
    • Tak, wierzę w Boga osobowego (prawosławny)
      0
    • Tak, wierzę w Boga osobowego (katolik)
      19
    • Tak, jestem rycerzem Jedi
      2
    • Tak, ale go nie lubię (satanista, nihilista)
      1
    • Tak, wierzę w Boga osobowego (wyznaję inną religię)
      0
    • Tak, wierzę w Boga osobowego (ale nie wyznaję religii)
      2
    • Przykładam marginalne znaczenie do koncepcji Boga (buddysta)
      1
    • Tak, wierzę w Boga bezosobowego (deista/panteista itp.)
      6
    • Nie mam zdania/Niezdecydowany (agnostyk)
      9
    • Nie, Bóg nie istnieje (ateista)
      19


Rekomendowane odpowiedzi

Nieznany sprawca...ale o czym ty piszesz? Jeśli o wierze w Boga to ok...bo tutaj nie rozmawiamy o tym...tylko o rytuałach, końcu świata, "trwaniu w Jezusie" itd...To są dla mnie różne rzeczy

Nie są to różne rzeczy. Gdy wierzysz, nagle te rytuały, końce świata, i "trwanie w Jezusie" mogą stać się zupełnie oczywiste, nie wymagać komentarza, nawet jakieś sprzeczności w nich mogą nie stanowić problemu. Dlatego -z powodu tej prostej różnicy percepcyjnej- Wasza dysputa jest zupełnie chybiona, to próbowałem przekazać. :zzz:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie no obstawiałem, że to marwil będzie chciał sie za mnie modlić. Był moim faworytem po tym tekście o lękaniu...jakoś tak mi sie wydawało logicznym następstwem...Dziewictwo Maryi jest dogmatem katolickim i ja od razu napiszę, że w nie nie wierzę...Ludzie rodzą sie po seksie i nie wiem czemu miałoby sie sprawę komplikować to raz...a Dwa. Mam książkę z dokumentami soborowymi i tak jest napisane jak ta fraza znalazła sie w wyznaniu wiary...Otóż początkowo była mowa o narodzinach z Maryi...i to było strasznie dziwne. Bo ciężko było mi ogarnąć, że pierwsi Chrześcijanie(III w) mogli zapomnieć o takim ważnym fakcie...no ale już na następnym soborze błąd został naprawiony. Tych pierwszych o soborze poinformowano w takim terminie, że nie zdążyli przybyć:)...jakie to łatwe i mało szlachetne ze strony tych mitycznych pierwszych chrześcijan

 

-- 14 gru 2013, 20:37 --

 

Nieznany sprawca...ale o czym ty piszesz? Jeśli o wierze w Boga to ok...bo tutaj nie rozmawiamy o tym...tylko o rytuałach, końcu świata, "trwaniu w Jezusie" itd...To są dla mnie różne rzeczy

Nie są to różne rzeczy. Gdy wierzysz, nagle te rytuały, końce świata, i "trwanie w Jezusie" mogą stać się zupełnie oczywiste, nie wymagać komentarza, nawet jakieś sprzeczności w nich mogą nie stanowić problemu. Dlatego -z powodu tej prostej różnicy percepcyjnej- Wasza dysputa jest zupełnie chybiona, to próbowałem przekazać. :zzz:

 

no ok...rozumiem to i zgadzam się z tym...jednak uważam że w 99% za takim czymś nie kryje sie wiele. Dewotki też używają wielkich słów, kaznodzieje w londyńskim parku też...Jim Jones itd...wszyscy to robią

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zujzuj, Podbijam.. Od małpy, z zupy, czy z glonów narodziła się chociażby świadomość własnego istnienia?

Tą miłość, która Cię ogarnęła nagle, ogarniala mnie po paleniu zioła. Coś Ci się chemiczne poprzestawialo w mozgownicy, skoro coś Cię nagle zmaglowało. Nie waż się nawet pierdnąć w kierunku katolickiej wiary, bo nie będę się modlił, tylko jak pierwsi krzyżowcy rozpierdalał niewierne łby buzdyganem.(pomodliwszy się wcześniej za ich dusze)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

:smile::D Jaki odlot. ..a nie dziwi cie ta huśtawka?Ten rozdzwięk? Najpierw coś tam piszesz górnolotnie...piszesz wyznanie wiary. Potem zaczynasz mi mówić żebym sie nie lękał...potem juz troche ostrzej...potem przepraszasz...a teraz!:) to już pełne alleluja i chcesz mi rozpierdalać głowę buzdyganem...Chodzi mi o to, że to co wcześniej formalnie przedstawiałeś w formie postów i treści...ma sie nijak, do tego co piszesz teraz, do twoich emocji...Chodzi też o to, że ma sie zupełnie nijak do treści chrześcijańskich...i ja np: raczej takich pomysłów jak ty nie mam w stosunku do nikogo...Zastanawiam sie co jest tutaj prawdą i jak to wygląda....Na pewno możesz mówić o Jezusie, Bogu, Maryi dziewicy, bronić wiary itd... ale to są tylko słowa, nic więcej.Świadectwo mamy w ostatnim poście...dla tego tak sie czepiam tej słowologii i sie zastanawiam czy jest za nią jakakolwiek treść...najwyrażniej nie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przecież wiadomo że Jezus miał braci i siostry w tamtych czasach nie było przecież jedynaków. Prawdopodobnie tez miał żonę bo starokawalerstwo wtedy było niezwykle rzadko spotykane aczkolwiek na pewno to nie jest tak pewno jak to że miał rodzeństwo. Józef ojciec Jezusa nie był żadnym cieślą tylko robotnikiem najemnym, zresztą Jezus też się tym trudnił. A ten cały mit o dziewictwie Maryi to dzieło interpretatorów i kościoła bo w piśmie świętym o tym mowy nie ma. Słynna ostatnia wieczerza nie odbywała przy żadnym wielkim stole w obszernym budynku tylko na ziemi lub na dachu w jakieś chatce dla pielgrzymów. Większość tej mitologii religijnej którą serwuje nam tradycja jest zupełnie sprzeczna z faktami, niezgodna z opiniami historyków i teologów, ci drudzy mimo że wiedzą jaka jest prawda wolą tych mitów jednak nie naruszać bo ten domek z kart by runął.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

Szanuje każde wyznanie, rownież tych plujących na wiarę.

Bóg jest milosierny i nawet jeśli z Niego szydzicie, szanuję to. ( do pewnego stopnia)

Przykro mi, ze nazywacie Święta Bożego Narodzenia szopką

Jeśli uważacie, ze ktoś umarł nadaremnie na krzyżu za Wasze zbawienie, to chwała Wam za to.

Nawet nie porównujcie się do niego. (wszyscy jesteśmy)

 

Przestańcie jęczeć, Wasi bozkowie ( tu wpiszcie co chcecie) są jedynie Waszymi niespelnionymi mrzonkami, indywidualnymi wyobrazeniami, lub ich nie ma. Każdy cep powinien pojąć, ze jego własne ego nie wzięło się z dupy lub z glona czy od małpy.

 

No zobacz jak ładnie i pusto piałeś wcześniej...Szanujesz plujących na wiarę...jak to ładnie zdajesz sobie sprawę co trzeba pisać, jak sie prezentować żeby wszystko było cacy...no przecież to kpina. Marwil...w ostatnim poście była prawda i o to włąsnie chodzi ...po co uprawiać pustosłowologie?...wszystko co jest w tym cytacie to nie prawda, zupełnie nie ma to nic wspólnego z rzeczywistością...

 

-- 14 gru 2013, 21:14 --

 

zujzuj,

Nie waż się nawet pierdnąć w kierunku katolickiej wiary, bo nie będę się modlił, tylko jak pierwsi krzyżowcy rozpierdalał niewierne łby buzdyganem.(pomodliwszy się wcześniej za ich dusze)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zujzuj, nie lękaj się, smierć od buzdygana jest lzejsza od powolnego zdychania.

Nie potrafisz dostrzec ironii. Człowieniu man, miałeś fazę i wydaje Ci się, że odkryłes boskosć?

Zakladaj nowy kościół, tylko czym przyciągniesz wiernych?

Nie przepraszam Cię, bo niczym Cię nie obrazilem, przypuszczam, ze mógłbym Cię nawet przytulić do serca.

Wyznanie wiary z mojego pierwszego postu jest wyznaniem set milionów. Nie podważaj tego, bo nie dorastasz tematowi do pięt.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dobra...może jest lżejsza, ale jakoś nie mam nastroju żeby sobie radośnie i frywolnie dywagować na temat własnej śmierci..no jakis taki dziwny jestem...

Spoko.Nie musisz przepraszać, ja nawet sie nie obrażam, bo w zasadzie to czym mam sie obrażać...a to przepraszanie dla jednej strony ciężkie,dla drugiej krępujące...same kłopoty.

 

To co opisałem to miało miejsce przez chwilę 1,5 roku temu...ale ja taki światopogląd mam od lat 15. Taki obraz Boga, który przeszedł na miejsce tamtego starego... nie będę opisywał wszystkiego co mi sie przydażyło, wydało, przyśniło itd... bo dnia by nie starczyło. Ja nie mam zamiaru zakładać religii ponieważ to o czym mówię jest uniwersalne dla każdej z nich....opis był sytuacji, ale światopogląd jest ciągły i był juz wcześniej

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A co do wyznania wiary i modlitw...i martwoty naszej wiary.... W biblii jest napisane "A będziesz sie modlił tak: Ojcze nasz, któryś jest w niebie...itd..." Idziemy do kościoła i mówimy te same słowa. Mówimy je po frazie księdza "W górę serca wznosimy je do pana..."

Ten fragment z biblii nie oznacza, że mamy robić to co robimy w kościele, czyli powtarzać te słowa. Ma on głębszy sens...

Jest inny fragment "Nie jest nieczyste to co wchodzi przez wasze usta, tylko to co z nich wychodzi. Pochodzi bowiem z waszych serc a serca macie nieczyste"...Nasze serca są nieczyste..a jak je oczyścimy, to zrozumiemy i będziemy sie modlić tak "ojcze nasz itd..." ale nie w sensie formalnym.

 

Te słowa płynęły z serca 2 tyś lat temu. raz...Ten fragment w biblii nie oznacza, że mamy je powtarzać. Wręcz przeciwnie...my mamy dążyć, a na końcu bedzie pkt który obrazuje owa modlitwa. PKT w sensie zrozumienia i poznania Boga, z którego wyniknie nasza modlitwa.

 

Specjalnie sięgnę po książkę. Św Augustyna i napisze ci cytat. "Jakże wielki jesteś, Panie. Jakże godzien, by Cię sławić. Wspaniała twoja moc. Mądrości Twojej nikt nie zmierzy. Pragnie cie sławić człowiek..itd...itp.." On to pisze przed każdym rozdziałem i tego jest pełno. On wie o czym pisze,on wie co mówi. On modli sie tak jak powinien...w sensie formalnym jest to co innego, ale treśc jest taka sama jak modlitwy ojcze nasz...Chodzi o to, żeby te słowa płynęły z naszego serca, serca które poznało Boga...Ja tak nie umiem i 99% kościoła(może nawet 100% tez nie). Odmawiam ją w kościele jak jestem przy okazji różnych uroczystości...jednak jest to własnie martwe. Jest to martwy rytuał...Ponieważ sama kultywowana wiara jest już martwa, pozostały puste formy. Tym bardziej, że przez setki lat te słowa były wymawiane po łacinie, bo księża uważali że ludzie są niegodni ich rozumienia....zupełnie sens został zatracony

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bóg istnieje. Bóg jest stwórcą świata. Bóg jest miłością. Bóg jest Bogiem ojcem... Napiszę jak to sobie ułożyłem

 

Jechałem samochodem wracając z uczelni i na wysokości jednego z przystanków tramwajowych zatrzymując sie na światłach ogarnęło mnie wszechogarniające uczucie miłości...na tyle silne że zacząłem płakać...oczywiście od razu sie ogarnąłem, bo nie miałem zamiaru robić z siebie idioty. Nie chciałem też mimo wszystko tracić kontroli. To uczucie było jakby doskonale ogarniające i jakby zupełnie mnie po brzegi wypełniało...

zujzuj a możesz napisać, dlaczego utozsamiłes owo uczucie wszechogarniającej miłości z obrazem Boga w postaci osobowej i nawet nadałes mu płeć /męską- Bóg Ojciec/ ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem...tzn to nie tak, że ja utożsamiłem to uczucie z osobowym Bogiem...jeśli już to jest wręcz odwrotnie. Ja osobowego Boga raczej wykluczam...Ja użyłem określenia "ojcowska miłość" i ja nie wiem czemu to określenie wydaje sie być najlepsze...zacznijmy od początku

 

Będę personifikował. Będę kreślił, tworzył osobę która "jest" na końcu tego uczucia, ale tylko dla lepszego zrozumienia. Tak chyba będzie mi najłatwiej...To tak jakby być idiotą, kretynem, świnią, głupkiem, łajzą i sie zupełnie tego wstydzić, gardzić tym, nienawidzić tego itd... i mieć kontakt z kimś kto to wszystko dostrzegł...i ten ktoś to akceptuje, ale w taki ...sam nie wiem jaki sposób. Taką spokojną obecnością, troche srogą, trochę dyscyplinującą...Tak jakby zupełnie nie oceniając, ale w 100% rozumiejąc. Tak jak stary człowiek może sie pochylać nad głupotą młodego...on to przeżył, zrozumiał, doświadczył itd...sam nie wiem. Tak jakby był 100 mądrzejszy i nie bardzo to wszystko co najgorsze miało dla niego znaczenie. Pomimo tego tak jakby ten ktoś miał do ciebie bardzo pozytywny stosunek...no tak wygląda miłość....Tylko że w tym uczuciu jest jednocześnie jakby srogość...ma po prostu ojcowski, kształtujący charakter. Tak jakby wychowujący, kształtujący sam nie wiem...no uczucie. To określenie najlepiej pasuje...Ojciec sie zajmuje, patrzy na ciebie, nie umiesz tego co on, wszystko wychodzi ci zle...no ale cie nie odrzuca. Wie że sie nauczysz i będzie dobrze...że droga tego wymaga....No i wtedy sie czuje ojcowską miłość. Tylko że u mnie to jest "doskonała" ojcowska miłość...No nie wiem czemu akurat tak...tak czułem i tak to wygląda i to określenie wydaje sie najtrafniejsze. Miłość matki jest inna niż ojca...ojciec cie niejako przygotowuje do świata, a matka obdarza uczuciem

 

Powinno byc odwrotnie i chyba to powinno być doskonałe matczyne uczucie...no ale tak nie jest.

 

To jest uczucie które sie rzutuje na świat. Ta osoba o której mówię obdarza tym uczuciem rzeczywistość i w tym także mnie...Nie wiem. Nie potrafię oddać charakteru tego uczucia

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zujzuj, podobne odczucia, jak te opisane przez Ciebie, przezywam podczas medytacji czy też modlitw /jak zwał, tak zwał/. Nie zauwazam tylko "ojcowskiej srogosci" a bardziej "matczyna bezwarunkowość i akceptację" .

Nazywam swoje seanse czesto modlitwami i zwracam sie w nich do Boga, jest to dla mnie jednak skrót myslowy - osobiscie pod tym pojeciem rozumiem zródło dobra czy tez własnie bezwarunkowej, doskonałej miłości. IMO dobro, zło, miłość, z pewnościa istnieja, ale w formie niematerialnej, moga sie tez manifestowac w rózny sposób i mozemy je róznie odczuwać. Ja odczuwam najczesciej w formie energii, dlatego "personifikacja" energii jest dla mnie zastanawiająca choć zrozumiała, blizsza kontekstowi kulturowemu, który nas otacza.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Emocje jakimi jesteśmy obdarzani mają charakter interpersonalny,osobowy. Tak funkcjonujemy...więc po prostu łatwiej chyba tak to jest przedstawić,nadać charakter...może z tą srogością to przestrzeliłem...ciężko to jasno określić. No ja nigdy medytacji nie praktykowałem, modlić też sie nie modle, ale w temacie tak pobieżnie jestem i myślę że ta medytacja to jest forma docierania do wnętrza...więc podobieństwa są.... Tylko że u mnie to miało raczej charakter punktowy i ekspluzywny czy implozywny ...nie wiem jak to określić. Wszystko jakby sie odwróciło...Bóg był niezmiernie daleko, a potem okazało sie że w zasadzie to jest we mnie...Biblia była o ludziach sprzed tyś lat...a okazało sie że jest o wnętrzu człowieka...Tak mi sie to przestroiło z zewnętrza na wnętrze...Jakby dziura sie w głowie zrobiła i otworzyła mnie na zupełnie nową rzeczywistość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zujzuj, świetnie napisane! "Bóg był niezmiernie daleko, a potem okazało sie że w zasadzie to jest we mnie...Biblia była o ludziach sprzed tyś lat...a okazało sie że jest o wnętrzu człowieka...". Też to tak postrzegam. Królestwo Boże jest w nas. ;)

 

 

Z dzisiejszej lektury:

"Możesz zauważyć, że w sytuacji braku zadowolenia odrzucasz Boga. Kiedy jesteś niezadowolony, cała Twoja istota mówi: Boga nie ma. Źródłem ateizmu nie jest logiczne rozumowanie, lecz brak zadowolenia. Możesz to racjonalizować, nie przyznawać się do tego, że jesteś ateistą, ponieważ przepełnia Cię niezadowolenie. Możesz stwierdzić: Bóg nie istnieje i mam na to dowody. Nie, nieprawda. Jeżeli czujesz się zadowolony, nagle cała Twoja istota mówi: Bóg istnieje. Nagle to czujesz. Całe istnienie staje się uświęcone, boskie. Kiedy doświadczasz miłości, możesz po raz pierwszy odczuć, że istnienie jest czymś boskim, przepełnionym błogosławieństwem. Wiele jednak trzeba zrobić, zanim to się wydarzy. Musisz usunąć to wszystko, co tworzy w Twoim wnętrzu bariery." Osho

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No ja do końca jakoś tak tego nie widzę...ten ateizm to jednak jest dość wiarygodny:). No bo jednak nauka sie na tyle rozwinęła, że te wszystkie rzeczy w które sie wierzyło już dzisiaj wyglądają inaczej...no nie wymaga wielkiego wysiłku uważanie, że Boga nie ma wniebie nad naszymi głowami, diabła we wnętrzu ziemi...problemy mają ci co wierzyli dosłownie w zapisy w księdze rodzaju...sam kościół nie ma juz takiej władzy nad duszami ludzi, bać sie nie trzeba....poziom teologiczny księży jest zerowy itd...itp...Ateizm to odrzucenie obrazu który nie ma wiele wspólnego z rzeczywistością i w sensie duchowym niczego ludziom nie daje i nie odpowiada na żadne duchowe potrzeby...Choć trzeba przyznać że ludzie którzy uważają sie za racjonalistów, często mają duże problemy z racjonalnym myśleniem.

 

Co do Osha to ja kilka jego książek przeczytałem...ale coś mi u tego kolesi nie gra...a

tutaj jest dokument o nim jak jeszcze nie nazywał sie Osho...tylko Bhangwan. Niestety jak widać na dokumencie szału nie było, więc szyld zmienił...Oczywiście sam Osho nie miał bezpośrednio z tym wiele wspólnego, bo wydawał kasę gzie indziej...no ale obraz nie najlepszy

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zujzuj, Osho (Bhangwan) był klinicznym psychopatą, jak większość tego typu charyzmatycznych przywódców duchowych. Zbajerował sporo bogatych, a zarazem bardzo naiwnych Amerykanów, i stworzył coś w rodzaju komuny, którą utrzymywali jego "uczniowie". Zrzucali się oni na różne podarki dla niego, m. in. Rolls Royce, żył dzięki nim w niewiarygodnym przepychu. Raczej miał w głębokim poważaniu "mądrości" ze swoich książek- to tylko kolejna ładnie opakowana, liczona na dany efekt bajka guru z Indii. Odnośnie jego dyssocjalności- powiedział kiedyś coś w stylu "tylko 3% ludzi na tym świecie jest inteligentnych". I miał zapewne na myśli takich, jak on.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czy Osho był psychopatą to nie wiem...szybciej bym tą jego prawą rekę Shile podejrzewał...ale fakt jest taki, że Osho dużo mówił, bardzo dużo mówił.Mówił dobrze...Te wszystkie książki co są teraz na miliony sprzedawane to nie sa książki, tylko zapisy wykładów które są tłumaczone i drukowane...nawet nie wiadomo kto na tym zarabia. Faktem też jest, że Osho żył diametralnie inaczej niż jego wyznawcy...To że chciał mieć 365 rolls royców, jeden na każdy dzień to już jest jakieś materialne wynaturzenie...to już jest skrajność. niestety tacy ludzie mają niezwykłą podskórną intuicyjną umiejętność mówienia tego co ludzie chcą usłyszeć...Czy to rydzyki, ten Jones czy inni...oni wszyscy mówią do nieszczęśliwych, słabych, krzywdzonych, wypalonych, samotnych ludzi którzy słyszą to co chcą, słyszą ładne rzeczy... Rzeczywistość jest jednak często troche inna...Choć trzeba tez przyznać że ten dokument nie jest bezstronny:)...Ja czytając książki Osho nie miałem wielkiego problemy z treścią...jednak czytałem też inne i on sie tam pojawiał. Pojawiały sie też informacje na temat jego medytacji i szkód jakie wyrządzała...potem obejrzałem ten dokument i byłem w szoku.

 

-- 16 gru 2013, 18:56 --

 

http://www.apostol.pl/janpawelii/katechezy/bog-ojciec/b%C3%B3g-duch-niesko%C5%84czenie-doskona%C5%82y

A tutaj Jan Paweł II

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zujzuj,

No bo jednak nauka sie na tyle rozwinęła, że te wszystkie rzeczy w które sie wierzyło już dzisiaj wyglądają inaczej...

 

Wieczna beka z tego przekonania. W ogóle na jakiej podstawie ateiści uważają, że człowiek inteligentny nie wierzy w jakieś nadprzyrodzone siły ?

Przecież historia pokazała masę wybitnych naukowców o bardzo religijnych poglądach.

http://nauka.wiara.pl/doc/469158.Wielcy-uczeni-i-ich-postawa-wobec-wiary-chrzescijanskiej

 

W ostatnich latach nic się nie zmieniło, prócz trującego jadu na chrześcijaństwo takich postaci jak Hawkins ;) Zresztą powstało wiele książek rozprawiających się z jego mitami - nie są one oczywiście tak popularne jak "Urojony Bóg" - nie są głośne i nie proklamują obecnie popularnego w Europie zeświecczenia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nikt nie wierzy, że sąsiadka jest czarownica i zawarła pakt z diabłem..nikt nie wierzy, że jak będziesz wystarczająco długo kopał to dokopiesz sie do piekła...bo ziemia jest okrągła...itd...itp..No ja osobiście uważam że nie ma cudów, nie ma świętych...Jest jedna i druga rzeczywistość.

 

To chyba nie miał być hawkins tylko Dawkins... no jego książki to nawet nie są opozycją czy jakąkolwiek polemiką z poważną teologią. Niektórzy dylematy którymi on sie zajmuję rozstrzygnęli jak byli jeszcze nastolatkami...no ale są pop-piosenkarze, pop-kucharze...musi być i pop-ateista

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Oczywiście chodziło o Dawkinsa, jak widać dobrze, że nie zapamiętałem go na tyle ;)

 

Obecnie czytam "To wspaniałe chrześcijaństwo" - miałem już podejścia do tej lektury, skończyło się na 2-3 rozdziałach. Jak zawsze brakowało mi chęci i motywacji do późniejszego czytania. Liczę, że ta pozycja podbuduje choć trochę moją wiarę, która już dawno uległa w gruzach. Czas świąteczny, idealna pora ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przecież wiadomo że Jezus miał braci i siostry

 

Nie jest to wcale takie pewne i stwierdzone. Ale to czy miał rodzeństwo czy nie jest bez znaczenia.

 

w tamtych czasach nie było przecież jedynaków.

 

Nie? Jesteś pewien? Skąd taka pewność? :D Swoją drogą w tamtych czasach wszyscy mieli gromadkę dzieci, are you sure? ;)

Prawdopodobnie tez miał żonę bo starokawalerstwo wtedy było niezwykle rzadko spotykane aczkolwiek

 

aczkolwiek się zdarzało. Nawet jeśli nie był kawalerem (na co nic nie wskazuje) i tak jest to bez znaczenia (no, może dla przeciwników celibatu jakieś ma, z drugiej strony gdyby posiadali 100% pewność, że nie był kawalerem to takiego asa z rękawa rzuciliby już dawno)

 

na pewno to nie jest tak pewno jak to że miał rodzeństwo. Józef ojciec Jezusa nie był żadnym cieślą tylko robotnikiem najemnym, zresztą Jezus też się tym trudnił.

 

Kiedyś czytałem nawet, że słowo odczytywane jako "cieśla" można nawet przetłumaczyć na "mistrz sztuk" czyli człowiek wykształcony. Ktoś inny później dowodził, że jednak nie i w ogóle wszystko zależy od kontekstu. No i czy był cieślą czy najemnym robotnikiem jest właściwie bez znaczenia. Aczkolwiek sądzę, że . Na pewno obaj byli ludźmi pracującymi w przeciwieństwie do...

 

Słynna ostatnia wieczerza nie odbywała przy żadnym wielkim stole w obszernym budynku tylko na ziemi lub na dachu w jakieś chatce dla pielgrzymów

 

Bzdura. Poproszę o jakiekolwiek źródło. Ostatnia Wieczerze była typową wieczerzą paschalną, a więc nie mogła odbywać się na dachu, ani na ziemi (w sensie poza zabudowaniem).

 

Większość tej mitologii religijnej którą serwuje nam tradycja jest zupełnie sprzeczna z faktami, niezgodna z opiniami historyków i teologów, ci drudzy mimo że wiedzą jaka jest prawda wolą tych mitów jednak nie naruszać bo ten domek z kart by runął.

 

Kolejna bzdura. Na dziesięciu historyków, którzy powiedzą A znajdę ci dwudziestu, którzy powiedzą B. Historia zależna jest od tego kto tę historię interpretuje i odczytuje... Zresztą to dość jasne ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×