Skocz do zawartości
Nerwica.com

Lęk nie do pokonania


Hopeless75

Rekomendowane odpowiedzi

Witajcie, mam ogromny problem z lękiem przed rozpoczęciem farmakoterapii. Byłem u psychiatry na początku roku. Pani doktor przepisała mi lek mozarin na nerwicę lękową, wykupiłem go i rozpocząłem psychoterapię. Niestety nigdy nie wziąłem leku, bo się potwornie boję skutków ubocznych, które będą nie do pokonania. Strach mnie paraliżuje, od kilku miesięcy myślę tylko o tym i jest ze mną jeszcze gorzej. W konsekwencji i psychiatra i psycholog mnie "pogonili", uważając za toksycznie upartego, niewspółpracującego. Nie zrobili nic, żeby pomóc mi pokonać strach. Nie mam już sił na nic, to mnie załamało całkowicie. Napiszcie proszę, jak zmusić się i zacząć brać te leki, bo inaczej już nikt nie zechce mi pomóc i wszyscy się ode mnie odwrócą.

Edytowane przez Hopeless75

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć.

No niestety musisz się przełamać innego wyjścia nie ma. Niestety skutki uboczne pewnie będziesz przechodzić, niemal każdy z nas je przechodził i u niektórych było naprawdę ciężko, nie oszukujmy się, ale w razie co masz nas tutaj i możesz pisać gdy będzie źle. Ja tylko mogę ci napisać z mojego wieloletniego doświadczenia że jeśli nie zaczniesz się leczyć to będzie coraz gorzej a przede wszystkim dużo trudniej leczyć. Teraz masz jeszcze szansę by walczyć na małych dawkach leków, ale jeśli będziesz zwlekać możesz dostawać ich końskie dawki, pomyśl czy warto czekać. Po za tym prawdopodobnie dojdzie do takiego stanu jeśli nie będziesz leczyć się, że będziesz już tylko czekał na śmierć leżąc w łóżku, płacząc i ledwo żyjąc. Nie ma co zwlekać z tym, naprawdę. I pisze to osoba która mega się boi brać leki 😮‍💨

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

11 godzin temu, Hopeless75 napisał(a):

Witajcie, mam ogromny problem z lękiem przed rozpoczęciem farmakoterapii. Byłem u psychiatry na początku roku. Pani doktor przepisała mi lek mozarin na nerwicę lękową, wykupiłem go i rozpocząłem psychoterapię. Niestety nigdy nie wziąłem leku, bo się potwornie boję skutków ubocznych, które będą nie do pokonania. Strach mnie paraliżuje, od kilku miesięcy myślę tylko o tym i jest ze mną jeszcze gorzej. W konsekwencji i psychiatra i psycholog mnie "pogonili", uważając za toksycznie upartego, niewspółpracującego. Nie zrobili nic, żeby pomóc mi pokonać strach. Nie mam już sił na nic, to mnie załamało całkowicie. Napiszcie proszę, jak zmusić się i zacząć brać te leki, bo inaczej już nikt nie zechce mi pomóc i wszyscy się ode mnie odwrócą.

Cześć,

rozumiem Twój lęk (ja też niestety zwlekałem i było coraz gorzej). Szczebiotka ma rację, jak nie weźmiesz leków to może przyjść taki okres, że końmi trzeba będzie Ciebie zawlec do lekarza.. pytanie czy będzie ktoś kto to zrobi.

Z lekami może być różnie, nie każdy lek zadziała na Ciebie. Cała sztuka polega na tym aby trafić w lek który "zaklika".

Na mnie zaklikała "paro", wcześniej brałem setralinę i ciągnęła mnie w dół.., Paro zadziałało i pierwsze 2-4 tygodnie to był ogiń w głowie, szaleństwo myśli, rozbiegane nogi pod biurkiem, itp. Ale z perspektywy kilku miesięcy na tym leku to powiem Ci, że było warto! Jest dużo lepiej, potrafię funkcjonować w ciągu dnia, pracuję, czasem się uśmiecham, jestem opanowany, potrafię planować, działać, itp. Czasem są zjazdy ale potrafię z tego się wygrzebywać. Nie zwlekaj, bez leków się nie wyleczysz. Trzymaj się!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję Wam za odpowiedzi i wsparcie, to wiele dla mnie znaczy!

Ja się obawiam najbardziej, że po braniu leków całkowicie pójdę się zabić, bo po co będę żył? Mam silną nerwicę, ale są jeszcze rzeczy, które sprawiają mi radość - ot chociażby seks. Czytałem chyba wszystko o tych lekach i jak mają mnie "chemicznie wykastrować", to czym ja później będę? Będę miał mniej lęków, ale za to stracę pracę (wymaga skupienia i mobilności), stracę pożycie, będę "spokojnym zombie"? Mam wrażenie, że te leki są tylko po to, żeby innym było łatwiej wytrwać z chorym, który już nie zawraca nikomu głowy. To mnie przeraża.

Edytowane przez Hopeless75

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

57 minut temu, miL;) napisał(a):

Na mnie zaklikała "paro", wcześniej brałem setralinę i ciągnęła mnie w dół.., Paro zadziałało i pierwsze 2-4 tygodnie to był ogiń w głowie, szaleństwo myśli, rozbiegane nogi pod biurkiem, itp. Ale z perspektywy kilku miesięcy na tym leku to powiem Ci, że było warto! Jest dużo lepiej, potrafię funkcjonować w ciągu dnia, pracuję, czasem się uśmiecham, jestem opanowany, potrafię planować, działać, itp. Czasem są zjazdy ale potrafię z tego się wygrzebywać. Nie zwlekaj, bez leków się nie wyleczysz. Trzymaj się!

Ja osobiście też polecam ten lek. Także jak najszybciej do lekarza i prosić o niego🤪. Leczę się przeszło 20 lat  z małym przerwami, o tak naprawdę paro dało sobie radę dopiero. Fakt że tym razem lecę na 40 mg plus esci, ale jeszcze rok temu jak tutaj przyszłam to leżałam w łóżku błagając by nie umrzeć bo mam dzieci, a byłam już w tak ciężkim stanie że czułam że umieram. 

Prawda jest taka że pierwsze tygodnie mogą być ciężkie😱 ale uważam że warto.

13 minut temu, Hopeless75 napisał(a):

To mnie przeraża.

Każdego z nas to przerażało uwierz mi. 

Co do libido to mężczyźni i tak mają lepiej bo są leki dla nich, kobiety już takiej możliwości nie mają. Ja nie ukrywam że dla mnie seks też jest ważny i że po paro faktycznie libido leci w dół 😮‍💨 ale to też nie jest tak że nie możesz nic 🤪 

Na początku leczenia faktycznie mogą być różne sytuacje, ale jak już się dobierze leki i dawkowanie to naprawdę można zacząć żyć. Ja np już teraz mam więcej motywacji do czegokolwiek, i też już tak mi nie zawieszają myślenia wręcz przeciwnie mam wrażenie że poprawia mi nawet pamięć 🤨 zresztą gdzieś ostatnio czytałam że naukowcy odkryli to że te leki pomagają np przy chorobie alzheimera 🤨

Zadaj sobie po prostu pytanie czy warto tak się męczyć? Czy warto czekać na ten moment gdy będziesz już pod ścianą i nie będziesz miał wyjścia a leczenie wtedy będzie jeszcze trudniejsze i dłuższe. Po prostu przemyśl jeszcze raz na spokojnie co i jak. Nie musisz też przecież zaczynać od najmocniejszych leków jak paro, są inne lżejsze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 18.07.2023 o 11:33, Hopeless75 napisał(a):

Dziękuję Wam za odpowiedzi i wsparcie, to wiele dla mnie znaczy!

Ja się obawiam najbardziej, że po braniu leków całkowicie pójdę się zabić, bo po co będę żył? Mam silną nerwicę, ale są jeszcze rzeczy, które sprawiają mi radość - ot chociażby seks. Czytałem chyba wszystko o tych lekach i jak mają mnie "chemicznie wykastrować", to czym ja później będę? Będę miał mniej lęków, ale za to stracę pracę (wymaga skupienia i mobilności), stracę pożycie, będę "spokojnym zombie"? Mam wrażenie, że te leki są tylko po to, żeby innym było łatwiej wytrwać z chorym, który już nie zawraca nikomu głowy. To mnie przeraża.

Setralina mnie wykastrowała i ogólnie było na niej fatalnie - tak chciałem się zabić..

ale zmieniłem lekarza (poprzedni mnie nie słuchał, ja mówiłem (płacząc) że chcę się zab.. a Ona podnosiła dawke i bylo coraz gorzej. Zmieniłem, zaufałem trafiłem na fantastyczną kobietę (z Wawy), natychmiast kazała odstawić Setre i szukaliśmy innych i się udalo. Libido na "paroxsetynie" spadło ale faktycznie facet może się wesprzeć magicznymi tabletkami (nawet bez recepty w internetowych aptekach).

Jeżeli jesteś w związku to musi być to Wasza wspólna decyzja. My jednogłośnie powiedzieliśmy - leczenie, bo choroba by mnie w końcu zabiła i rozbiła małżeństwo i rodzinę (byłem okropny..)

Jeszcze jedno, ja miałem cholernie silną depresję (biorę paro w najwyższej dawce 60mg, plus dwa razy dziennie stabilizator i lek na sen. Może u Ciebie zadziałają niższe dawki a wówczas skutki uboczne również mogą być mniejsze.

Ja mam mega odpowiedzialną pracę, bez leków byłem zombie na lekach normalnie funkcjonuję (nawet lepiej znoszę sytuację dużego ciśnienia, stresu).

Wiem, że bardzo trudno podjąć decyzję o leczeniu (ja zwlekałem zbyt długo, brałem zioła i o mało się nie wykończyłem) 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję Wam za odpowiedzi i podzielenie się swoimi historiami!

Napiszcie proszę jeszcze, jak możliwe jest zaczęcie brania leków i chodzenie dalej do pracy? Ja mam pracę, gdzie muszę być sprawny i psychicznie i fizycznie. Musiałbym chyba wziąć jakieś zwolnienie na kilka tygodni, a potem co? Leki nie będą dobrane i kolejne tygodnie zwolnienia? W końcu mnie wyrzucą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

31 minut temu, acherontia styx napisał(a):

A skąd Ty wziąłeś teorie, że biorąc leki trzeba być na zwolnieniu? 😂 

Dla mnie to oczywiste, dla mojego lekarza też przez: zawroty głowy, otumanienie, obniżenie sprawności psycho-motorycznej i inne działania uboczne. Tylko póki co mówił o 2-3 tygodniach zwolnienia, a co potem?

Edytowane przez Hopeless75

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

44 minuty temu, Hopeless75 napisał(a):

Dla mnie to oczywiste, dla mojego lekarza też przez: zawroty głowy, otumanienie, obniżenie sprawności psycho-motorycznej i inne działania uboczne. Tylko póki co mówił o 2-3 tygodniach zwolnienia, a co potem?

Wszystko jest do przeżycia, ja nigdy nie wziąłem dnia wolnego przez włączanie leków, nawet na paroksetynie. Początek jest słaby, ale to przechodzi . Jak będziesz zwracał uwagę tylko na uboki, a nie na pozytywy to będziesz miał ciężko. Ja wychodzę z założenia, że leki trzeba umieć brać żeby działały:) 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W sumie biorę mocne leki a pracuję umysłowo. Bywało, że nie mogłem się skupić w czasie wchodzenia na lek - wiadomo, ale nie brałem zwolnienia. Może raz mi się zdarzyło jakiś pojedynczy dzień wziąć jak było bardzo źle. Zwolnienie to raczej z powodu pogorszenia stanu zdrowia, a nie z powodu brania leków

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 19.07.2023 o 16:45, Jurecki napisał(a):

Można wiedzieć co robisz?

Tak, pracuję w branży chemicznej, aktualnie jako kierowca, ale planuję od września wrócić na magazyn.

 

Wczoraj rozmawiałem z nową lekarką, na spokojnie i rzeczowo wyjaśniła mi wszystkie wątpliwości, odpowiedziała na pytanie o skutki uboczne (długotrwałe) i zdecydowałem się nie zaczynać. Teraz jest źle, to prawda, być może za rok czy kilka lat będzie jeszcze gorzej, ale po lekach wiem, że na pewno będzie gorzej od razu: stracę pracę, padnie moje życie małżeńskie, przytyję. :( Nie mam na to siły, nawet nie chcę sobie tego wyobrażać..... :( :( :( :(

Dziękuję Wam za odpowiedzi i wsparcie. Życzę Wszystkim dużo siły i uśmiechu, wszystkiego dobrego!

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No cóż - ja moje życie małżeńskie prawie bym zniszczył w momencie kiedy przestałem brać leki; z powodu kolejnych epizodów choroby dwukrotnie traciłem pracę (ale jakoś znalazłem znowu), nie przytyłem. Teraz od dwóch lat jestem w remisji, oczywiście nadal biorę leki. Jeśli samopoczucie nie jest bardzo złe (w sensie do wytrzymania) faktycznie nie ma sensu zaczynać kuracji, ale jeśli jest źle, nie bardzo rozumiem opory.

Cytat

po lekach wiem, że na pewno będzie gorzej od razu:

w sumie jeśli uważasz, że po lekach będzie gorzej, to faktycznie nie ma sensu zaczynać 😄

mnie się wydawało, że chodzi o poprawę jakości życia a nie pogorszenie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

12 godzin temu, Hopeless75 napisał(a):

ale po lekach wiem, że na pewno będzie gorzej od razu: stracę pracę, padnie moje życie małżeńskie, przytyję. :(

A można wiedzieć co byś za leki brał?

Wydaje mi się że sobie bardzo wkręcasz te wszystkie objawy uboczne.

Ja biorę Oriven 150 mg i bzykałem bez problemu :D

Oriven to tylko jeden z leków.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

14 godzin temu, Hopeless75 napisał(a):

i zdecydowałem się nie zaczynać.

 

14 godzin temu, Hopeless75 napisał(a):

ale po lekach wiem, że na pewno będzie gorzej od razu: stracę pracę, padnie moje życie małżeńskie, przytyję. :(

Wow. Nie wiesz jak będzie po lekach. Są osoby które np nie miały żadnych skutków ubocznych po lekach. Ty po prostu sam siebie nakręcasz na te skutki. Wiem że tak jest bo sama to często robię. Czytam ulotki i Później " mam" niemal wszystkie skutki uboczne. Kiedyś miałam takiego fajnego lekarza że dawał mi receptę, kazał iść wykupić lek, nie otwierać i wrócić do niego. Tak też robiłam. I wiesz co on wtedy robił? Otwierał mi te paczki z lekami, wyciągał ulotki, i wyrzucał na moich oczach do kosza 🙆 to było wiele lat temu, i nie było takiego dostępu do netu jak jest teraz. I wiesz co ci powiem? Może tam jakieś skutki uboczne miałam ale nie było tragedii. Lecz gdybym miała te ulotki wtedy to na bank miała bym niemal wszystkie uboki z listy ulotki😅 

Bo ja właśnie tak działam. Nakręcam się sama z byle powodu. Pracuje nad tym by tego nie robić ale łatwo nie jest.

13 godzin temu, spidi napisał(a):

Ze co? Przez lęk zmarnujesz większośc życia niż spróbowania terapi lekowej,są słabsze leki od których się zaczyna i sie pracuje

Zgadzam się tutaj

12 godzin temu, acherontia styx napisał(a):

Łoooo, to co najmniej połowa tego forum to jakieś ewenementy, bo bierze leki i żyje normalnie 🤯 cud! Ludzie, gdzie się takie cuda zgłasza? 🤣

No ja nie wiem🤔 może tutaj? 🤔😅 

Nie wiedziałam że mogę mówić o sobie jak o cudzie. Chociaż w sumie patrząc w tył faktycznie tak mogę mówić.

1 godzinę temu, Jurecki napisał(a):

Wydaje mi się że sobie bardzo wkręcasz te wszystkie objawy uboczne.

Nie wydaje ci się. On tak właśnie robi🙆 

 

No nikt zmuszać do leczenia cię nie może, ale obyś później nie żałował. Powodzenia życzę i zdrowia

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość Dziewięćdziesiąt Cztery
4 godziny temu, acherontia styx napisał(a):

interesują się tylko jakie będą działania uboczne.

 

I tak będą jakieś na pewno, nawet jak nie będą o nich czytać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Widziałam, że pisałeś w wątku o escitalopramie, brałam ten lek parę dobrych lat (ponad 4 o ile pamiętam), nie wydaje mi się, aby to był jakiś hardkorowy lek po którym są straszne skutki uboczne, masa ludzi to bierze, zwłaszcza w dzisiejszych czasach. Nawet nie wiesz jak wiele osób jest na ssri. Potem poruszany przypadkiem temat jest np w pracy i się okazuje że osoby że w życiu byś nie powiedział, są na lekach. 

 

Jakieś tam zawroty głowy czy senność na początku to nic takiego żeby brać zwolnienie lekarskie i się nakręcać. Gorzej się czlowiek czuję na kacu. Albo jak się nie wyspi. Taki kac to tak oceniam jako sto razy gorzej niż uboki przy wchodzeniu na escitalopram/sertalinę. ;) Lekkie niewyspanie się, takie 5-6h snu - mniej więcej porównywalne. No i dość szybko mija, tydzień max dwa, do przeżycia. Mówię to jako osoba raczej wrażliwa, czyt. "panikujaca baba". Nie jest tak źle.

Edytowane przez Cognac

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 no i można dzielić tabsy, przeważnie wchodzę po ćwiartce, jak przestaje czuć ubok który przy takim "drobieniu" jest ledwo wyczuwalny, to następnego dnia biorę o ćwiartkę więcej, stąd napisałam o 2 tygodniach, bo takie "drobienie" powoduje że tyle mniej więcej mi zajmuje czasu wejście na docelową dawkę. 

 

Tak depresyjnie piszesz że myślę, że leki mogą jednak trochę podnieść nastrój i nastawienie do wielu spraw. Może warto spróbować choć na parę miesięcy, zawsze można wrócić do lekarza i zmienić preparat, dawkę. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dokładnie. Wiele razy spotkałem się z opinią, że escitalopram jest najlepiej tolerowanym SSRI, jest również jednym z najnowszych i ma najmniejszą ilość skutków ubocznych. Jest to taki "czystszy", działający bardziej wybiórczo citalopram od którego zaczęła się moja przygoda z SSRI.

 

U mnie leczenie wyglądało tak: citalopram>paroksetyna (zimne stopy i dłonie)>fluwoksamina (jeden z najgorszych okresów w moim życiu)>duloksetyna>wenlafaksyna. Najmocniej zabolało dopiero nagłe odstawienie tego wszystkiego po 8 miesiącach prób i ciągłego żonglowania lekami, a byłem na dużych dawkach.

 

Nie chcę jednak straszyć, bo esitalopram to mimo wszystko trochę wyjątek wśród SSRI. Ma szerokie zastosowanie a ze skutków ubocznych mogą pojawić się co najwyżej bóle głowy, być może jakieś nudności, lekka senność, lub bezsenność. Mogą, ale nie muszą bo występują one mniej więcej u 10-20% pacjentów, a to niewiele.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 22.07.2023 o 21:52, Dryagan napisał(a):

w sumie jeśli uważasz, że po lekach będzie gorzej, to faktycznie nie ma sensu zaczynać 😄

mnie się wydawało, że chodzi o poprawę jakości życia a nie pogorszenie.

Tak mi się wydawało, kiedy namówiono mnie do walkę o swoje życie, ale rzeczywistość okazała się jeszcze gorsza od moich wyobrażeń, które i tak były straszne.

 

Wiem, że najłatwiej jest kogoś wyśmiać i wykpić, pojechać ironią, ale na mnie to już nie robi wrażenia. Całe życie słucham, że jestem bezwartościowym przegrywem, więc już się przyzwyczaiłem. Żałuję tylko, że uwierzyłem przez chwilę, że cokolwiek jednak da się zmienić, że jest dla mnie jakakolwiek nadzieja. Nie każde życie ma jakiekolwiek znaczenie, ja się muszę wreszcie pogodzić z tym, że mam je tylko przetrwać zapewniając najbliższym byt. Gdybym stracił tę możliwość, to już całkiem nie byłoby po co wstawać. A tak przynajmniej żyję, bo muszę.

 

Cognac, Fobic - dziękuję Wam za dobre słowo, naprawdę to doceniam! Jeśli kogoś pominąłem, to przepraszam!

 

 

Edytowane przez Hopeless75

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

23 minuty temu, Hopeless75 napisał(a):

 

Wiem, że najłatwiej jest kogoś wyśmiać i wykpić, pojechać ironią, ale na mnie to już nie robi wrażenia. Całe życie słucham, że jestem bezwartościowym przegrywem, więc już się przyzwyczaiłem. Żałuję tylko, że uwierzyłem przez chwilę, że cokolwiek jednak da się zmienić, że jest dla mnie jakakolwiek nadzieja. Nie każde życie ma jakiekolwiek znaczenie, ja się muszę wreszcie pogodzić z tym, że mam je tylko przetrwać zapewniając najbliższym byt. Gdybym stracił tę możliwość, to już całkiem nie byłoby po co wstawać. A tak przynajmniej żyję, bo muszę.

 

Spokojnie, nikt nie wyśmiewa się z Ciebie, to są takie towarzyskie pstrykańce. My tu wszyscy jedziemy przecież na tym samym wozie 🙂 niejeden z ludzi na forum już taczkę tych leków zeżarł. Sporo tu ludzi z depresją, takimi myślami jak Twoje że nie ma sensu żyć, chyba większość z nas w którymś momencie życia czuła się właśnie tak. Na tym polegają te zaburzenia. Lękowe, depresyjne, zab. osobowości. I po to są leki. Niepokój się na nich wycisza, a percepcja rzeczywistości wygładza. A że jesteśmy lękowcami, to lubimy sobie czasem popanikować i popisać o ubokach ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, Hopeless75 napisał(a):

Tak mi się wydawało, kiedy namówiono mnie do walkę o swoje życie, ale rzeczywistość okazała się jeszcze gorsza od moich wyobrażeń, które i tak były straszne.

 

Wiem, że najłatwiej jest kogoś wyśmiać i wykpić, pojechać ironią, ale na mnie to już nie robi wrażenia. Całe życie słucham, że jestem bezwartościowym przegrywem, więc już się przyzwyczaiłem. Żałuję tylko, że uwierzyłem przez chwilę, że cokolwiek jednak da się zmienić, że jest dla mnie jakakolwiek nadzieja. Nie każde życie ma jakiekolwiek znaczenie, ja się muszę wreszcie pogodzić z tym, że mam je tylko przetrwać zapewniając najbliższym byt. Gdybym stracił tę możliwość, to już całkiem nie byłoby po co wstawać. A tak przynajmniej żyję, bo muszę.

 

Nie było moim zamiarem wyśmiewanie - chciałem tylko zaznaczyć, że jeśli faktycznie uznajesz w swojej podświadomości, że leki to zło i tylko pogorszą Twoje samopoczucie, to faktycznie tak się stanie. Nie ma innego wyjścia, dlatego nie ma sensu zaczynać leczenia. Tak to działa niestety, że organizm sam sobie coś tam wmawia i tego się trzyma. Mówię o tym z własnego doświadczenia. Przez wiele lat wmawiałem sobie, że nie potrzebuję leków, bo przecież one nie wyleczą mnie z ChAD, a czuję się po nich źle. Co więcej - kiedyś oszukiwałem lekarza biorąc lit (brałem tylko 3 dni przed badaniem). Kombinowałem jak mogłem, kończyło się zwykle szpitalem i dłuższym w nim pobytem. I pewnie dalej bym tak kombinował, gdyby nie rodzina, którą założyłem. Nie mogę mieć epizodów chorobowych, bo to by mnie zniszczyło na całej linii. Więc biorę - i to porządne mózgojeby - clopixol, olanzapina - jakoś się przyzwyczaiłem. Pracuję umysłowo, nie przeszkadza mi to (może tylko zwiększone dawki przez moment trochę mnie przymuliły). Jakość życia mimo wszystko poprawiła mi się znacząco.

Co mogę Ci poradzić? Chyba jedynie psychoterapię, skoro nie leki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Dryagan napisał(a):

Co mogę Ci poradzić? Chyba jedynie psychoterapię, skoro nie leki.

Dostałem się na terapię indywidualną behawioralno-poznawczą, ale usłyszałem, że nie mam, po co chodzić na nią (to strata czasu), jeśli nie zacznę brać leków. To mnie dobiło i od tamtej pory próbowałem się zmotywować, ale jest tylko gorzej.

 

5 godzin temu, Cognac napisał(a):

Sporo tu ludzi z depresją, takimi myślami jak Twoje że nie ma sensu żyć, chyba większość z nas w którymś momencie życia czuła się właśnie tak.

Tak, wiem, że pewnie dużo osób czuło podobnie i pewnie było im też źle, ciężko. M.in. dlatego właśnie chciałem poczytać forum i historie innych. I za każde słowa bardzo dziękuję!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×