Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nienawidzę siebie


Niezadowolona

Rekomendowane odpowiedzi

Błagam pomóżcie mi jakoś zminimalizować to cierpienie. Bo nie wierzę już w to, że może być dobrze. Chcę tylko choć trochę mniej cierpieć.

Nie wiem co mam robić. Pomijając to, że mieszkam z toksycznymi rodzicami.. to ja i tak jestem dla siebie swoim największym wrogiem, krytykiem. Jak to mówiła moja terapeutka "nieważne, że 100 osób powie ci, że jesteś ładna. Ty i tak nie uwierzysz". Nie mogę na siebie patrzeć. Brzydzę się sobą. Jestem obrzydliwa dla siebie. Nie podoba mi się w sobie nic. NIENAWIDZĘ KAŻDEGO PRZEJAWU SWOJEGO ŻYCIA! Ciągle zmieniałam terapeutów. Od 2017r chodziłam na terapię psychodynamiczna. Nie widziałam efektów. W 2021 zaczęłam terapię w nurcie poznawczo behawioralnym. Ale jakoś nic nie docieralo do mojej tępej głowy. Pół roku brałam duloksetynę. Obecnie odstawiam ten lek, bo nie widzę poprawy. Ogólnie przetestowałam wiele leków i byłam u wielu terapeutow i nie widzę poprawy. Wręcz przeciwnie jestem coraz bardziej sfrustrowana brakiem poprawy, coraz bardziej zapadam się w dno. Jestem rozczarowana, że w terapii nie dowiedzialam się jak sobie pomóc, dlaczego tak brzydzę się sobą. Terapeutka pytała czego w sobie nie lubię: otóż, wszystkiego. Chciałabym wymienić w sobie - WSZYSTKO.  Nie jest latwo funkcjonować codziennie w ciele kogoś kto cię obrzydza. Pisałam na jednej stronie gdzie ludzie mają być brutalnie szczerzy w ocenie cudzej urody. Wrzuciłam zdjęcie, chciałam się dobić, bo spodziewałam się masy krytycznych komentarzy tymczasem ku mojemu zdziwieniu ci ludzie pisali, że jestem.. atrakcyjna.. 

Ostatnio kilka razy też to usłyszałam ale to nie pomaga. Znajoma stwierdziła, że mam dysmorfofobię. 

Nie wiem jak to leczyć.

Ostatni psycholog: poszłam do niego po diagnozę. Zamiast tego wyszłam z portfelem uszczuplonym o 300zł i komplementem, że jestem ładna..

Ta wizyta nie wniosła NIC w moje życie choć pokładalam w niej wielką nadzieję. Chciałam zacząć od diagnozy zaburzenia, żeby wiedzieć z czym mam walczyć. Od psychiatrów też ciągle słyszałam po jednej wizycie 5 minutach rozmowy, że powinnam diagnozowac się pod kątem zaburzeń osobowości.

Przedostatni psycholog, który oferował diagnozę - od niego dowiedziałam" się tylko, że mam dobry wgląd w siebie i że mogę coś osiągnąć jeśli przejdę terapię oraz to, że mam teraz problemy ze względu na wychowanie w toksycznym domu. Naprawdę nie musiałam płacić 300zł, żeby usłyszeć takie banialuki. Bo wszystko to wiem. 

Niemożliwe, że wszyscy psychoterapeuci są.. słabi. Są to ludzie, którzy pomogli wielu innym, bo widziałam setki pozytywnych opinii. Ale mam wrażenie, że ja jestem tak "skrzywiona", w jakiś sposób zepsuta, że już nie mam pomysłu jak sobie pomóc w cierpieniu. 

Nie wiem po co żyję, codziennie mam myśli samobójcze. Nie ma dnia, żebym nie miała takich myśli. Oczywiście nie odbiorę sobie życia, bo boję się tego. Za to codziennie marzę o chorobie i zniknięciu z tego świata. Nie musiałabym codziennie wstawać w beznadziejnym nastroju z obrzydzeniem do siebie. 

 

Czuję się jakbym żyła w więzieniu. Moja matka steruje moim życiem.

Ona chciałaby, żebym poza pracą siedziała tylko w domu. Boję się być sobą, boję się iść do fryzjera zmienić kolor włosów, boję się jechać na zakupy, boję się czegokolwiek, bo wiem, że ona będzie na mnie wściekła!!! Kiedyś gdy przefarbowałam włosy powiedziała "tfu, wyglądasz jak stara baba", a innym razem pokazywała humory tak że dała mi to odczuć. 

W tym domu nie mam prawa okazywać złości czy smutku. Najlepiej bym była cały czas zadowolona.

Boję się krytyki, jestem wrażliwa dlatego wolę nie robić nic niż się jej narażać. Do tej pory, od dwóch lat ona nie wie o moim tatuażu. Gdyby wiedziała, zwyzywała by mnie od najgorszych. A przecież to moje ciało.. ale i tak jestem w trakcie usuwania tego tatuażu, ze strachu, że ona to zobaczy.

 

Jestem dziecinna, mimo że do 30 mi blisko. Często mówię do niej dziecinnym głosikiem "kocham cię", tak jakbym sama to sobie wmawiała?? Wmówiłam to sobie tak mocno, że tkwię w wyuczonej bezradności i nie umiem się już wyrwać. 

Nie chcę czuć nienawiści do rodziców dlatego 100% nienawiści skierowałam do siebie samej. 

 

Nie wiem co jest ze mną nie tak ale niestety mam też za mało empatii.. jestem skoncentrowana odkąd pamiętam na sobie, na swoim cierpieniu. Pamiętam, że już jako dziecko chodziłam dość często smutna, lub bardzo zalękniona. 

2 psychiatrów powiedziało, że nie widzą u mnie depresji. Inni psychiatrzy, że mam wysoki poziom lęku. Jeden mówił o dystymii. Trzech o zaburzeniach osobowości. (Czytałam i pasuje do mnie o. unikająca).

 

Jeśli chodzi o wyprowadzkę od rodziców to mieszkam na wsi. Pracuję w miasteczku 6 km od domu. Jedyne co lubię w swoim życiu to moja praca. Nie mam nikogo kto mógłby wynająć ze mną mieszkanie. Gdy patrzylam na ogłoszenia, nie trafił mi się, żaden pojedynczy pokój a na całe mieszkanie mnie nie stać. Dawałam ogłoszenie, że szukam pokoju ale nikt się nie odezwał. 

Myślałam, że gdybym kogoś poznała to może wtedy zalozylabym swoją rodzinę i byłabym szczęśliwsza ale nie umiem się zakochać.

 

 

 

Pisanie tu, to błaganie o pomoc, bo samobójstwa nie popełnię z lęku.

Ale prawda jest taka, że żyć nie chcę. Codziennie modlę się o śmierć. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Niezadowolona napisał(a):

Błagam pomóżcie mi jakoś zminimalizować to cierpienie. Bo nie wierzę już w to, że może być dobrze. Chcę tylko choć trochę mniej cierpieć.

Nie wiem co mam robić. Pomijając to, że mieszkam z toksycznymi rodzicami.. to ja i tak jestem dla siebie swoim największym wrogiem, krytykiem. Jak to mówiła moja terapeutka "nieważne, że 100 osób powie ci, że jesteś ładna. Ty i tak nie uwierzysz". Nie mogę na siebie patrzeć. Brzydzę się sobą. Jestem obrzydliwa dla siebie. Nie podoba mi się w sobie nic. NIENAWIDZĘ KAŻDEGO PRZEJAWU SWOJEGO ŻYCIA! Ciągle zmieniałam terapeutów. Od 2017r chodziłam na terapię psychodynamiczna. Nie widziałam efektów. W 2021 zaczęłam terapię w nurcie poznawczo behawioralnym. Ale jakoś nic nie docieralo do mojej tępej głowy. Pół roku brałam duloksetynę. Obecnie odstawiam ten lek, bo nie widzę poprawy. Ogólnie przetestowałam wiele leków i byłam u wielu terapeutow i nie widzę poprawy. Wręcz przeciwnie jestem coraz bardziej sfrustrowana brakiem poprawy, coraz bardziej zapadam się w dno. Jestem rozczarowana, że w terapii nie dowiedzialam się jak sobie pomóc, dlaczego tak brzydzę się sobą. Terapeutka pytała czego w sobie nie lubię: otóż, wszystkiego. Chciałabym wymienić w sobie - WSZYSTKO.  Nie jest latwo funkcjonować codziennie w ciele kogoś kto cię obrzydza. Pisałam na jednej stronie gdzie ludzie mają być brutalnie szczerzy w ocenie cudzej urody. Wrzuciłam zdjęcie, chciałam się dobić, bo spodziewałam się masy krytycznych komentarzy tymczasem ku mojemu zdziwieniu ci ludzie pisali, że jestem.. atrakcyjna.. 

Ostatnio kilka razy też to usłyszałam ale to nie pomaga. Znajoma stwierdziła, że mam dysmorfofobię. 

Nie wiem jak to leczyć.

Ostatni psycholog: poszłam do niego po diagnozę. Zamiast tego wyszłam z portfelem uszczuplonym o 300zł i komplementem, że jestem ładna..

Ta wizyta nie wniosła NIC w moje życie choć pokładalam w niej wielką nadzieję. Chciałam zacząć od diagnozy zaburzenia, żeby wiedzieć z czym mam walczyć. Od psychiatrów też ciągle słyszałam po jednej wizycie 5 minutach rozmowy, że powinnam diagnozowac się pod kątem zaburzeń osobowości.

Przedostatni psycholog, który oferował diagnozę - od niego dowiedziałam" się tylko, że mam dobry wgląd w siebie i że mogę coś osiągnąć jeśli przejdę terapię oraz to, że mam teraz problemy ze względu na wychowanie w toksycznym domu. Naprawdę nie musiałam płacić 300zł, żeby usłyszeć takie banialuki. Bo wszystko to wiem. 

Niemożliwe, że wszyscy psychoterapeuci są.. słabi. Są to ludzie, którzy pomogli wielu innym, bo widziałam setki pozytywnych opinii. Ale mam wrażenie, że ja jestem tak "skrzywiona", w jakiś sposób zepsuta, że już nie mam pomysłu jak sobie pomóc w cierpieniu. 

Nie wiem po co żyję, codziennie mam myśli samobójcze. Nie ma dnia, żebym nie miała takich myśli. Oczywiście nie odbiorę sobie życia, bo boję się tego. Za to codziennie marzę o chorobie i zniknięciu z tego świata. Nie musiałabym codziennie wstawać w beznadziejnym nastroju z obrzydzeniem do siebie. 

 

Czuję się jakbym żyła w więzieniu. Moja matka steruje moim życiem.

Ona chciałaby, żebym poza pracą siedziała tylko w domu. Boję się być sobą, boję się iść do fryzjera zmienić kolor włosów, boję się jechać na zakupy, boję się czegokolwiek, bo wiem, że ona będzie na mnie wściekła!!! Kiedyś gdy przefarbowałam włosy powiedziała "tfu, wyglądasz jak stara baba", a innym razem pokazywała humory tak że dała mi to odczuć. 

W tym domu nie mam prawa okazywać złości czy smutku. Najlepiej bym była cały czas zadowolona.

Boję się krytyki, jestem wrażliwa dlatego wolę nie robić nic niż się jej narażać. Do tej pory, od dwóch lat ona nie wie o moim tatuażu. Gdyby wiedziała, zwyzywała by mnie od najgorszych. A przecież to moje ciało.. ale i tak jestem w trakcie usuwania tego tatuażu, ze strachu, że ona to zobaczy.

 

Jestem dziecinna, mimo że do 30 mi blisko. Często mówię do niej dziecinnym głosikiem "kocham cię", tak jakbym sama to sobie wmawiała?? Wmówiłam to sobie tak mocno, że tkwię w wyuczonej bezradności i nie umiem się już wyrwać. 

Nie chcę czuć nienawiści do rodziców dlatego 100% nienawiści skierowałam do siebie samej. 

 

Nie wiem co jest ze mną nie tak ale niestety mam też za mało empatii.. jestem skoncentrowana odkąd pamiętam na sobie, na swoim cierpieniu. Pamiętam, że już jako dziecko chodziłam dość często smutna, lub bardzo zalękniona. 

2 psychiatrów powiedziało, że nie widzą u mnie depresji. Inni psychiatrzy, że mam wysoki poziom lęku. Jeden mówił o dystymii. Trzech o zaburzeniach osobowości. (Czytałam i pasuje do mnie o. unikająca).

 

Jeśli chodzi o wyprowadzkę od rodziców to mieszkam na wsi. Pracuję w miasteczku 6 km od domu. Jedyne co lubię w swoim życiu to moja praca. Nie mam nikogo kto mógłby wynająć ze mną mieszkanie. Gdy patrzylam na ogłoszenia, nie trafił mi się, żaden pojedynczy pokój a na całe mieszkanie mnie nie stać. Dawałam ogłoszenie, że szukam pokoju ale nikt się nie odezwał. 

Myślałam, że gdybym kogoś poznała to może wtedy zalozylabym swoją rodzinę i byłabym szczęśliwsza ale nie umiem się zakochać.

 

 

 

Pisanie tu, to błaganie o pomoc, bo samobójstwa nie popełnię z lęku.

Ale prawda jest taka, że żyć nie chcę. Codziennie modlę się o śmierć. 

A miałaś kiedyś faceta?:) piszesz jak dziewica której facet nie sprawił nigdy przyjemności, bo jak by tak było to byś zaczęła dostrzegać, że Twoje ciało jest pożądane, ktoś go pragnie i zaczęła byś to dostrzegać, że kogoś podniecasz, ktoś chce Twego ciała i zaczęła byś to pielęgnować:) 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, Niezadowolona napisał(a):

Jeśli chodzi o wyprowadzkę od rodziców to mieszkam na wsi. Pracuję w miasteczku 6 km od domu. Jedyne co lubię w swoim życiu to moja praca. Nie mam nikogo kto mógłby wynająć ze mną mieszkanie. Gdy patrzylam na ogłoszenia, nie trafił mi się, żaden pojedynczy pokój a na całe mieszkanie mnie nie stać. Dawałam ogłoszenie, że szukam pokoju ale nikt się nie odezwał. 

Myślałam, że gdybym kogoś poznała to może wtedy zalozylabym swoją rodzinę i byłabym szczęśliwsza ale nie umiem się zakochać.

Ja też mieszkałam na wsi i wyprowadzilam się 25 km od domu. Tak naprawdę jak sie wyprowadzalam to miałam prace na część etatu którą straciłam po 3 miesiacach. Potem pracowałam dorywczo,  aż załapałam się do pracy na pełen etat za najniższą krajową. Początki nie były łatwe pod względem finansowym, ale na pewno było warto. Może szukaj w innym większym mieście. Co do zakochania to niestety to chyba tak nie dziala jak sobie wyobrażasz. Mówią że nieszczęśliwy człowiek nie stworzy szczęśliwego zwiazku. Jeśli tak bardzo siebie nienawidzisz to jak pozwolisz na to żeby ktoś Cię pokochał i jak będziesz traktować kogoś jesli tak źle traktujesz siebie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To przykre co napisałaś.

Jeśli chodzi o podejście do swojego ciała, wyglądu ja miałam bardzo podobnie. Kiedyś byłam szczupła i piękna, miałam duże powodzenie wśród mężczyzn, ale z czasem się to zmieniło. Zaczęłam patrzeć po prostu na siebie jak na śmiecia, aż w końcu nie mogłam spojrzeć w lustro. Przestałam się malować, przestałam farbować włosy itp. Codziennie uważałam siebie za potwora. Było mi niedobrze gdy tylko pomyślałam o swoim ciele. Zmieniło się po ciąży, dosyć szybko wróciłam do formy sprzed ciąży, ale widziałam w sobie coś ohydnego. A wiesz dlaczego aż tak bardzo nienawidziłam swojego ciała? Siebie? Bo codziennie miałam mówione że jestem brzydka, co ja ze sobą zrobiłam, że mam rozstępy na brzuchu ( byłam strasznie chuda a w ciąży przytyłam 19kg więc siłą rzeczy zrobiły się te rozstępy mimo kremów itp). Ale to jak każdy oceniał mój wygląd a szczególnie osoba która miała być moim wsparciem, partnerem, zrobiła to że zaczęłam się nienawidzić. I to trwało latami. Nadal mam coś takiego że nie wierzę jeśli mi ktoś powie " fajnie wyglądasz" bo uważam że ta osoba kłamie. To wszystko tak naprawdę siedzi w nas. Był czas gdy zaczęłam na nowo patrzeć w lustro i lubić siebie, był to czas gdy odeszłam od toksyka ( separacja), ale gdy wróciłam ( wiem straszna głupota, ale myślałam że coś się zmieni a dzieci potrzebują ojca) to na nowo zaczęło się to samo. Nienawiść do siebie, obwinianie się o wszystko ( no w końcu słyszę codziennie że wszystko jest moją winą, nawet to " że dzisiaj świeci słońce a nie pada deszcz" ), chęć ucieczki najlepiej tej ostatecznej, ale wiem że są dzieci i muszę walczyć o każdy dzień by dalej żyć. Myślę że u ciebie jest podobnie, tylko twoim głównym problemem jest toksyczna matka. Gdybyś się uwolniła z domu dostała byś wiatru w żagle 😉 wiem że jest ciężko zrobić taki krok, ja odeszłam z domu w wieku 15 lat ( też nie było ciekawie), wyjechałam na drugi koniec Polski do babci i tam trochę odżyłam. Później poznałam ojca moich dzieci i myślałam że w końcu będę kochana. Życie nie jest łatwe, codziennie daje nam kopa i różne próby. Ja się nie modlę, nie wierzę już w to ale wierzę że może być lepiej, tylko często sami sobie robimy krzywdę naszymi decyzjami. Ja mimo wszystko wierzę, że gdybym miała siłę na walkę to mogła bym znaleźć jeszcze szczęście, ale strach mnie paraliżuje, blokuje i nie pozwala zrobić najważniejszego kroku czyli odciąć się od toksycznej osoby. Walcz o siebie dziewczyno póki jesteś jeszcze młoda, bo z każdym rokiem będzie tylko coraz gorzej, uwierz mi wiem co mówię. Trzymaj się.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wątpie, że masz jakąś dysmorfofobię, wygląda na to, że udajesz przed własną matką kogoś kim nie jesteś, udajesz wbrew sobie i własnym emocjom (złości na matkę), pewnie Twoi rodzice nie pozwalali Ci wyrażać złości ,a matka hamowała indywidualność - więc czujesz się jakby część Ciebie była zduszona i schowana pod kamieniem, a Ty zmuszasz się do grania kogoś kim nie jesteś (albo przynajmniej - kogoś kto ma inne emocje). Więc to nie własnego ciała się brzydzisz, tylko postępowania wbrew sobie.

 

Taka jest moja interpretacja "na chłopski rozum" i nikt nie musi się z nią zgadzać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mogłabyś na przykład opisać swoje doświadczenia w formie e-booka, ale czy Cię na to stać? Może w ten sposób zyskałabyś jakieś dodatkowe źródło dochodów i mogłabyś wynająć mieszkanie? Ta sugestia jest dobra, jak każda inna; potrzebujesz znaleźć sobie jakiś realny cel, który przybliżałby Cię do wolności.

Edytowane przez Fairytaled

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć @Niezadowolona

 

może warto wybrać się na studia do akademika. Cześć wydatków możesz pokryć ze stypendium socjalnego. Jeżeli otrzymasz stopień niepełnosprawności to również otrzymasz zapewne pomoc finansową.

 

Życzę Ci powodzenia i miłego dnia,

John

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A czy częste przeglądanie się w lustrze (przesadne) i wykonywanie dużej ilości zdjęć to bardziej osobowość narcystyczna czy dysmorfofobia. Ja ogólnie mam podobnie cały czas byłem za swój wygląd dołowany za wzrost mimo, że urosłem to dalej mam to w głowie tak jak wyśmiewanie z powodu braku zarostu oraz ciągłego  pytania o dowód.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przykro mi :(

Pisz tu bo po to jesteśmy bo wesprzeć, porozmawiać. 

pociesze cię bo moja mama chyba jest podobna do twojej, cokolwiek bym nie zrobiła, jest na Nie, każde hobby kwituje że to nie dla mnie, że mam dać sobie spokój. Ostatnio się jej sprzeciwiłam bo pojechalam sama nad morze mimo że mowila że nie dam sobie rady, wlała tym we mnie mnostwo niepokoju, lęku.Czuję do siebie niechęć, nie podobam się sama sobie,ale to długa historia,mogłabym pisać i pisać a tu chodzi o ciebie, chciałam tylko byś wiedziała,że nie jesteś sama.  Spròbuj poszukać psychologa na nfz😊 nie zasługujesz by tak cierpieć i się zadręczać! Życzę ci byś poznała wspaniałego męzczyznę który sprawi że odzyskasz wiare w siebie. A zamiast modlić się o śmierć pomódl się o dobrego męża, o pokochanie siebie:) 🙏🏻🙏🏻🌷 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Piszesz że mieszkasz na wsi, troszkę ci zazdroszcze:)pewnie masz jakiś mniejszy albo większy ogródek? Są tam jakieś warzywka? Rośliny? Ale takie tylko twoje, posadzone przez ciebie? Jesli nie to zachęcam:) ja nie mam nawet balkonu ale w maju posadziłam w doniczce rośline pomidorka i wczoraj zobaczyłam jak pierwszy wyrósł, co według mojej mamy nie miało prawa wyrosnąć na parapecie. A jednak 😄😄. Polecam! ❤️

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×