Skocz do zawartości
Nerwica.com

próbowałem i przegrałęm. Co zmienić?


lukaszz

Rekomendowane odpowiedzi

Na forum już pytano nie raz co powinna zrobić niezaradna osoba. Najczęstszą radą było odcięcie pępowiny, wyprowadzka na swoje itp. Moim problemem jest to, że już to przerabiałem. Jestem osobą niezaradną. W wieku 37 lat wyprowadziłem się od rodziców ale w największym skrócie skończyło się to załamaniem nerwowym, próbą samobójczą i pobytem w psychiatryku. Nie udźwignąłem życia. Myślałem, że na początku będzie ciężko, zwłaszcza dla kogoś kto uczy się życia tak późno ale potem będzie łatwiej. Niestety było coraz gorzej. Psycholog stwierdził u mnie osobowość silnie zależną/unikającą. Terapie jednak nie dały większego rezultatu.

Ktoś ma pomysł, co ma zrobić osoba, której się nie udało, która próbowała metody szokowej i przegrała? Próbować kolejny raz? Ta pierwsza porażka pozbawiła mnie wszelkiej nadziei. Wiem, że sam na pewno sobie nie poradzę. Ale co mogę zrobić, skoro radykalny środek doradzany często w postaci wyprowadzki i rozpoczęcia samodzielnego życia kompletnie nie wypalił?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Na podstawie wypowiedzi osób z forum doszłam do wniosku, że najlepsze efekty daje terapia dzienna trwająca 3 miesiące. Na drugim miejscu pobyt 6 miesięczny na oddziale zaburzeń osobowości. Na trzecim miejscu terapia indywidualna 2 razy w tygodniu. Nie mam doświadczenia z żadnym z powyższym, ale uważam, że częstotliwość spotkań ma duże znaczenie. I tutaj mogę już napisać własnego doświadczenia, że terapia raz na 2 tygodnie jest słabym pomysłem, chyba że to terapia podtrzymującą. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jestem w podobnej sytuacji życiowej. 2 lata młodszy. Miałem epizod ucieczkowy i wyjazd do innego miasta, ale praca nie wypaliła i wróciłem do domu. Od tamtej pory boję się podjąć ryzyko. Mam inną diagnozę, chyba, że jeszcze coś dopiszą...

Zamieszkanie w mieszkaniu z obcymi ludźmi? Zawsze trochę raźniej niż samemu. Chyba, że to przerabiałeś.

Raz na 2 tyg. to trochę mało. Raz w tygodniu albo to co radzi @Wirginia Zachodnia

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja się wyniosłam, znoszę to w miarę ok, ale wydaje mi się, że to dużo zależy od człowieka i jego możliwości. Jestem przyzwyczajona do samotności i porzucenia, rodzice nie przykładali zbytniej uwagi do mojego wychowania i nauczenia życia wśród ludzi. Jednak to przez co przeszłam w życiu trochę pomaga. Terapia szokowa to chyba najgorsze co może być, osobiście wolę zminimalizować ten lęk powoli zapoznając z celem, do którego zmierzam. Chociaż robienie tego w samotności może źle się skończyć, wiem to po sobie. Powrót do rodziców ze studiów prawie skończył się tragicznie. Potem sama starałam się minimalizować swoje lęki, zaczynając od najprostszych i tak do szukania pracy i bum, zaczęły się ataki, kolejna próba, a ja chodziłam rozdygotana, bojąc się, że zaraz coś sobie zrobię. Bez leków nie dałoby rady. Do tego byłam sama, nie mogłam popełnić błędu, bo rodzice ich nie uznają, wszyscy mnie zniechęcali. W końcu prace dostałam, wyprowadziłam się, ale mam miszmasz w głowie, jestem zmęczona i przewrażliwiona. Dopiero teraz chodzę na terapię. Dlatego mówię, przy lękach terapia jest potrzebna, bo potrzebna jest chociaż ta jedna osoba, która nie będzie podcinać skrzydeł i będzie towarzyszyć. Leki też pomagają. Warto spróbować ponownie, ale może lepiej najpierw znaleźć pracę w sąsiednim mieście i potem myśleć nad przeprowadzką lub zastanowić się co przeszkadza w usamodzielnieniu i nabyć nowe umiejętności, nawet gotowania czy robienia zakupów, odzywania się do ludzi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ciężko być samemu, to się wszystko tak łatwo mówi, żeby sie usamodzielnić. Nie każdy ma taką silną psychikę żeby samemu rzucać sie na głęboką wodę. Ja wszystko naprawiam jak się wali, nigdy bym nie odważyła się żyć w pojedynkę.

Szczęście jak ktoś ma rodziców w miarę do rzeczy, pie... yć wady, a poczucie bezpieczeństwa ponad wszystko. A nawet jak się coś stanie to ktoś jest obok. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

3 minuty temu, katrin123 napisał:

Ja wszystko naprawiam jak się wali, nigdy bym nie odważyła się żyć w pojedynkę.

Jak się wszystko wali to ja walę się razem ze światem, a potem trzeba mnie ratować i cudowna zależność wchodzi na pierwszy plan. Nie wiem czy to takie fajne poczucie bezpieczeństwa, potem jest wstyd, żal do siebie i nie wiadomo co zrobić. Samotność nie jest taka fajna, kiedy człowiek potrzebuje pomocy nie ma nikogo, kto wyciągnie rękę lub jest się zdanym na tych, od których chce się uwolnić. To błędne koło.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Shad ma racje. Małymi kroczkami dokonywać zmian, terapia, leki i uczenie się życia. 

Terapeuta mówił, że ważna jest sprawczości. Mieć poczucie, że potrafi się wykonać zadania. Nie robimy czegoś bo się tego boimy, bo byliśmy wyręczani albo bezlitośnie krytykowani za błędy. Warto spróbować czegoś żeby zobaczyć, że nie jest to takie trudne. 

Edytowane przez madmax6

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

13 godzin temu, Dryagan napisał:

Próbować po raz kolejny. Do skutku

Tak uda się. Samobójstwo!

Każda nieudana próba wydoroślenia to potężny cios po którym nie mogę dojść do siebie. To jak walenie głową w mur w nadziei, że za którymś walnięciem się skruszy. Nie zmienię się jeśli nie będę miał potencjału do zmian.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

12 godzin temu, madmax6 napisał:

@Shad ma racje. Małymi kroczkami dokonywać zmian, terapia, leki i uczenie się życia. 

Terapeuta mówił, że ważna jest sprawczości. Mieć poczucie, że potrafi się wykonać zadania. Nie robimy czegoś bo się tego boimy, bo byliśmy wyręczani albo bezlitośnie krytykowani za błędy. Warto spróbować czegoś żeby zobaczyć, że nie jest to takie trudne. 

no sęk w tym, że ja spróbowałem i okazało się że nie dam rady. Tak jest w wielu aspektach życia. Wszystko jest dla mnie po prostu zbyt trudne. Każde wyzwanie błahe dla normalnego człowieka jest dla mnie przeszkodą nie do przeskoczenia. Porażki nie pomagają, tylko odbierają energie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, lukaszz napisał:

no sęk w tym, że ja spróbowałem i okazało się że nie dam rady. Tak jest w wielu aspektach życia. Wszystko jest dla mnie po prostu zbyt trudne. Każde wyzwanie błahe dla normalnego człowieka jest dla mnie przeszkodą nie do przeskoczenia. Porażki nie pomagają, tylko odbierają energie.

Jak oceniasz takie codzienne czynności jak:

przygotowanie jedzenia

zakupy

praca

pranie, 

sprzątanie

zajmowanie się zwierzętami itd

 

Nie potrafisz czy nie próbowałeś tego robić? 

Są dwie różne sprawy. Ja żyje z nadopiekuńczą matką i ona mi wyrywała z ręki moje zajęcia. Wchodziła sobie do mojego pokoju jak do siebie i sprzątała. W młodości stawiała odkurzacz przed pokojem i sam miałem sobie sprzątać. A w dorosłości wyręcza.

Postawiłem granicę, że mój pokój jest mój na wyłączność i jeśli jest syf to jest mój syf, ja za niego odpowiadam. Robię pranie i jeśli nie dopilnuję terminu, uczę się samodzielności i odpowiedzialności za siebie. To są takie małe kroczki. 

Same czynności mnie nie przerażają, ale brakuje mi motywacji. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

19 godzin temu, katrin123 napisał:

Ciężko być samemu, to się wszystko tak łatwo mówi, żeby sie usamodzielnić. Nie każdy ma taką silną psychikę żeby samemu rzucać sie na głęboką wodę. Ja wszystko naprawiam jak się wali, nigdy bym nie odważyła się żyć w pojedynkę.

Szczęście jak ktoś ma rodziców w miarę do rzeczy, pie... yć wady, a poczucie bezpieczeństwa ponad wszystko. A nawet jak się coś stanie to ktoś jest obok. 

Niestety nie zawsze jest kolorowo. Byłem w podobnej sytuacji, było bezpieczeństwo... Rodzic zmarł, zostałem sam z drugim. Osobą niepełnosprawną, z demencją. Trzy lata już staram się jakoś ogarniać..z marnym skutkiem. Nie dość ,że nie radzę sobie z samym sobą ,to jeszcze jestem za kogoś odpowiedzialny..  Brzydko ujmując ,jestem skazany na tą osobę.. lata uciekają , a ja sam w sobie...  Masakra.....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@lukaszz To nie jest porażka, tylko nie osiągnąłeś zamierzonego efektu. Jednak coś z tego doświadczenia na pewno wyniosłeś i o to chodzi przy ponownym podjęciu tego zadania. Weź sobie kartkę i napisz czego się wtedy nauczyłeś, chociaż najmniejszej rzeczy jak kupienie biletu lub zagadanie do kogoś, a obok to, co ci przeszkodziło, jakiej wiedzy czy umiejętności ci zabrakło, to co przeszkadza ci w życiu. Nie wiem, spójrz na siebie jak chodzisz po ulicy czy z opuszczoną głową, czy robisz zakupy, czy z kimś rozmawiasz. Mi pomogła książka Jak przestać się bać. Dobrze byłoby też poczytać czy obejrzeć coś o lękach i ich leczeniu, fobii społecznej, wewnętrznym krytyku, nawet od tego zacząć, bo to daje już pewną wiedzę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 29.11.2021 o 18:39, lukaszz napisał:

Na forum już pytano nie raz co powinna zrobić niezaradna osoba. Najczęstszą radą było odcięcie pępowiny, wyprowadzka na swoje itp. Moim problemem jest to, że już to przerabiałem. Jestem osobą niezaradną. W wieku 37 lat wyprowadziłem się od rodziców ale w największym skrócie sko[ŁT1] ńczyło się to załamaniem nerwowym, próbą samobójczą i pobytem w psychiatryku. 

Podejrzewam u mamy osobowość zależną.  Moja mama potrzebowała poczucia bezpieczeństwa. Wolała pozostawać przy rodzinie,

która ją okłamuje, oszukuje i wykorzystuje niż odsunąć się od nich. Bez nich nie podejmowała działań koniecznych przy rozwiązywaniu problemów wychowawczych. Pani psycholog z którym moja mama się spotykała stwierdził, że mama nie ustaliła zasada więc inni to zrobili za nią:(

Mi również specjaliści doradzali usamodzielnienie się. Później okazało się że mam zespół Aspergera. Nie lubię zmian. A pomoc to Weź spróbuj.

W dniu 29.11.2021 o 18:39, lukaszz napisał:

Niestety było coraz gorzej. Psycholog stwierdził u mnie osobowość silnie zależną/unikającą. Terapie jednak nie dały większego rezultatu.

Rozmowy psychologa z moją mamą to oczekiwanie od osoby mało decyzyjnej podjęcia decyzji.  

W dniu 29.11.2021 o 18:39, lukaszz napisał:

Ktoś ma pomysł, co ma zrobić osoba, której się nie udało, która próbowała metody szokowej i przegrała? Próbować kolejny raz? Ta pierwsza porażka pozbawiła mnie wszelkiej nadziei. Wiem, że sam na pewno sobie nie poradzę. Ale co mogę zrobić, skoro radykalny środek doradzany często w postaci wyprowadzki i rozpoczęcia samodzielnego życia kompletnie nie wypalił?

Podjąć działania mniej wymagające. 

 

Powodzenia i życzę miłego dnia:)

johnn

 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

21 godzin temu, madmax6 napisał:

Jak oceniasz takie codzienne czynności jak:

przygotowanie jedzenia

zakupy

praca

pranie, 

sprzątanie

zajmowanie się zwierzętami itd

 

Nie potrafisz czy nie próbowałeś tego robić? 

Są dwie różne sprawy. Ja żyje z nadopiekuńczą matką i ona mi wyrywała z ręki moje zajęcia. Wchodziła sobie do mojego pokoju jak do siebie i sprzątała. W młodości stawiała odkurzacz przed pokojem i sam miałem sobie sprzątać. A w dorosłości wyręcza.

Postawiłem granicę, że mój pokój jest mój na wyłączność i jeśli jest syf to jest mój syf, ja za niego odpowiadam. Robię pranie i jeśli nie dopilnuję terminu, uczę się samodzielności i odpowiedzialności za siebie. To są takie małe kroczki. 

Same czynności mnie nie przerażają, ale brakuje mi motywacji. 

Umiem powyższe, choć z ogromnym problemem (zła koordynacja ruchowa) umiem sobie np uprasować wszystko poza koszulami. Mimo miliarda prób nadal tego nie umiem. Gdy żyłem sam wszystko zajmowało mnóstwo czasu więc z wieloma rzeczami nie nadążałem, zrobienie posiłku zajmowało mi 3 razy dłużej niż normalnej osobie)

Co innego praca: osobny temat. Nie mam pojęcia co chcę robić, choć próbowałem wielu rzeczy. Robiłem 1000 badań u specjalistów ale nie wykazały NIC, żadnego obszaru, gdzie powinienem pracować. Zdiagnozowano za to u mnie początki demencji więc nie mam podstaw do samodzielnego życia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

10 godzin temu, lukaszz napisał:

 Zdiagnozowano za to u mnie początki demencji więc nie mam podstaw do samodzielnego życia.

To bardzo przykre :( skoro jesteś chory to dlaczego masz do siebie pretensje? Znaczy chyba masz je nie tu gdzie trzeba, skoro radzisz sobie na tyle ile jesteś w stanie. Kto powiedział że mieszkanie w jednym domu z rodzicami jest nie do zaakceptowania? Są różne sytuacje, np jak ktoś mieszka w wielopokoleniowym domu czesto jedno dziecko go przejmuje, ktoś może być zbyt biedny, może mieć rodziców którymi musi się opiekować itp. Najlepiej gdybys nie myslal o sobie zle, tylko działał, na pewno znajdziesz jakąś pracę i wszystko się ulozy

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ale ja chciałbym mieszkać sam, choć tak na rade jest to dla mnie coraz większa abstrakcja. To okropne, że nie jestem w stanie zrobić tego, co większość ludzi. Nie potrafię sam żyć, nie mam nikogo i mieć nie będę bo nie spełnię niczyich oczekiwań. Nie wiem, kim jestem, czego chce i co powinienem zrobić. Pracę na razie mam ale nie radze sobie właśnie z powodów spadających zdolności intelektualnych. Po prostu nie widzę dal siebie żadnej przyszłości, widzę za to młodych ludzi, którzy jeżdżą sami w świat do pracy (ja bym dostał zawału gdybym tak musiał), tworzą związki, co dla mnie teżjest nieosiągalne. To jest jak oglądanie sklepu spożywczego wiedząc ze do końća życia bedzie sie głodnym.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 30.11.2021 o 22:48, Shad napisał:

@lukaszz To nie jest porażka, tylko nie osiągnąłeś zamierzonego efektu. Jednak coś z tego doświadczenia na pewno wyniosłeś i o to chodzi przy ponownym podjęciu tego zadania. Weź sobie kartkę i napisz czego się wtedy nauczyłeś, chociaż najmniejszej rzeczy jak kupienie biletu lub zagadanie do kogoś, a obok to, co ci przeszkodziło, jakiej wiedzy czy umiejętności ci zabrakło, to co przeszkadza ci w życiu. Nie wiem, spójrz na siebie jak chodzisz po ulicy czy z opuszczoną głową, czy robisz zakupy, czy z kimś rozmawiasz. Mi pomogła książka Jak przestać się bać. Dobrze byłoby też poczytać czy obejrzeć coś o lękach i ich leczeniu, fobii społecznej, wewnętrznym krytyku, nawet od tego zacząć, bo to daje już pewną wiedzę.

niestety wyniosłem. To że nie mam potencjału do zmian. Że zawiodłem we wszystkich aspektach życia, że choćbym stawał na rzęsach i tak nie osiągnę nawet średniego poziomu ogarnięcia życia. To jakbym chciał zostać skoczkiem wzwyż jeżdżąc na wózku inwalidzkim.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

26 minut temu, lukaszz napisał:

ale ja chciałbym mieszkać sam, choć tak na rade jest to dla mnie coraz większa abstrakcja. To okropne, że nie jestem w stanie zrobić tego, co większość ludzi. Nie potrafię sam żyć, nie mam nikogo i mieć nie będę bo nie spełnię niczyich oczekiwań. Nie wiem, kim jestem, czego chce i co powinienem zrobić. Pracę na razie mam ale nie radze sobie właśnie z powodów spadających zdolności intelektualnych. Po prostu nie widzę dal siebie żadnej przyszłości, widzę za to młodych ludzi, którzy jeżdżą sami w świat do pracy (ja bym dostał zawału gdybym tak musiał), tworzą związki, co dla mnie teżjest nieosiągalne. To jest jak oglądanie sklepu spożywczego wiedząc ze do końća życia bedzie sie głodnym.

Przykro mi, że demencja odbiera Ci sprawność życiową :(

Spróbuj żyć swoim życiem, tempem takim na jaki pozwala Ci twój stan zdrowia. Żyj sobie tu i teraz, staraj się doceniać drobne rzeczy w życiu. Może to jakoś pomoże odzyskać Ci siłę?

Porównywanie się z innymi nie jest dobre. Potrafi przytłoczyć. Życie to nie jest konkurs kto lepiej i szybciej coś osiągnie. Mam podobnie do Ciebie - przez całe życie w jednym mieście, praktycznie cały czas w domu albo "koło komina". Nie poleciałem do brata na wyspy, bo boję się lecieć, zaplanować kilka miesięcy życie do przodu. Żyje, funkcjonuje inaczej niż większość ludzi i pogodziłem się z tym. Staram się tę moją inność przekuć w jakaś wartość. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mickiewicz też jak był po 40 - ce uważał że nic nie osiągnął. 

A królował na salonach francuskich. 

My wszyscy  w pewnym wieku mamy poczucie że nic nie osiągnęliśmy. 

Trzeba jednak doszukiwać się sensu w tym co jest. 

Wszystko może być sensem. 

Ja miałam kilka lat sensu całkowicie angażując się w sport amatorsko. 

Czasem jak tak rozejrze się wkoło to nigdzie w niczym nie widzę sensu niczego. 

Może lepiej już nie zastanawiać się co się osiągnęło, jaki co ma sens, może po prostu brać to wszystko jakie jest. 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Każde życie ma sens. Czasem tylko trudno go odnaleźć, ale on jest. Czasem dopiero po latach można ocenić to co się zdarzyło, decyzje jakie podjęliśmy. Po prostu coś co uważaliśmy za mało ważne, nagle okaże się najważniejsze. A trudny okres może trzeba potraktować jak próbę, coś co ma nas ukształtować

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niektóre rzeczy się wydarzają. 

Dużo rzeczy się nie udaje, tak to wygląda. Niektórzy patrzą na to co się udaje,chociaż tym co się niby tyle udało, to nie widać tego co i ile w życiu im się nie udało. Nie mówią o tym co się nie udało, tylko koloryzują że tak dobrze jest, pokazują się innym z dobrej strony. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Powiem Ci tak, mi pomoglo bardzo, ze poznalam chlopaka - dzieki temu sie wyprowadzilam; inaczej nie wiem kiedym bym to zrobila; kiedys bylam w stanie przeprowadzic sie do innego miasta i troche teskniac normalnie funkcjonowac - na dzien dzisiejszy na mysl o tym ze mam o czyms zadecydowac samodzielnie i rodzina w domu nie czeka na moj powrot ogarnia mnie lek i panika;

wiec moglam w ten sposob sie wyprowadzic, ale zaczelam brac leki i jednoczesnie chodzilam na terapie, bo inaczej ten zwiazek by nie przetrwal; wiec to jest sposob, albo znalezc dziewczyne, albo wynajac cos z kumplem na poczatek, zeby nie byc samemu; w Twoim przypadku tez bym wynajela gdziesnawet nie bardzo daleko od rodzicow, zeby ten proces nie byl taki drastyczny;

co do terapii mialam 2 ray w tyg, nie uwazam, zeby pomogla mi radzic sobie z lekiem ale uswiadomilam sobie wiele mechanizmow, poza tym bedziesz mial dystans do rodziny nie meiszkajac z nimi, paradoksalnie psychicznie bedzie Ci latwiej; 

wg mnie moja osobowosc tez jest taka-zalezna, wiec mam nadzieje, ze to co napisalam pomoze Ci troche -u mnie to bylo bledne kolo, chcialam sie wyprowadzic bo psychicznie w domu czulam sie zle, ale jednoczesnie tak bylam uzalezniona od takiej relacji i domu, ze bylo mi super trudno to zrozumiec, ze w ten sposob dam wreszcie sobie wolnosc;

 

co do pracy, to nieprawda, ze kazdy wiec co chce w zyciu robic, wg mnie znajdz jakkolwiek prace i sie jej trzymaj i w ramach niej rozwijaj, praca to nie cale zycie, musi byc w miare wygodna i dawac pieniadze, a spelniac sie trzeba poza

 

masz poczatki demencji ok, czyli raczej niekoniecznie cos z liczeniem; moze pomoc w jakims sklepie?nie wiem w jakim obszarze szukales

a co do koszul itd, ja do dzis nie umiem dobrze gotowac, robie danie 3 razy dluzej niz moj chlopak, ale kurcze to jest wszystko kwestia cwiczenia po kilkanascie razy, koszule mozesz zawsze oddac do pralni;)

 

 

wiem, ze to wszystko Cie przytlacza a mi jest duzo latwiej napisac, bo nie jestem Toba, ale nie masz nawet 40, jestes mlodym facet, ktory serio moze probowac dalej zyc tak jak chce:)

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 5.12.2021 o 18:08, katrin123 napisał:

Mickiewicz też jak był po 40 - ce uważał że nic nie osiągnął. 

A królował na salonach francuskich. 

My wszyscy  w pewnym wieku mamy poczucie że nic nie osiągnęliśmy. 

Trzeba jednak doszukiwać się sensu w tym co jest. 

Wszystko może być sensem. 

Ja miałam kilka lat sensu całkowicie angażując się w sport amatorsko. 

Czasem jak tak rozejrze się wkoło to nigdzie w niczym nie widzę sensu niczego. 

Może lepiej już nie zastanawiać się co się osiągnęło, jaki co ma sens, może po prostu brać to wszystko jakie jest. 

 

Jak pięknie powiedziane!!! Każdy powinien przeczytac i sie nad tym zastanowić 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×