Skocz do zawartości
Nerwica.com

Miłosierdzie Boże


drań

Rekomendowane odpowiedzi

Kiedyś w internecie spotkałem się z filmem o polskim mnichu, który był zwolennikiem medytacji i był nazwany nawet pierwszym medytującym polskiego Kościoła. Jest pokazany filmik jak obiera ziemniaki i mówi na czym polega to wyciszenie. Z resztą nawet w zwykłych zakonach panuje zasada ciszy, często jest to kontakt z naturą, jakiś ogród, itd.

 

Ja z medytacją ostatnio przystopowałem. Zaczęło mnie to nudzić, a mój stan psychiki zmienił się, ale niekoniecznie na lepszy. Po prostu jest inaczej.

 

Poza tym Kościół to mój zakamuflowany problem nr jeden. Nie myślę o tym dużo, ale wystarczyło, że wpadłem w psychozę, mój stan się pogorszył i wtedy właśnie wyobrażenia kościelne wypłynęły na powierzchnię.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Można medytować w kościele, jak najbardziej. Kościół ma bogatą tradycję medytacji, chociaż nie w rozumieniu wschodnim. Obecnie nie mam czasu jeździć do kościoła tylko po to by oddać się chwili namysłu, wolę pomedytować w domu, ale myślę, że ksiądz powinien się zgodzić bez problemu. W razie czego zapytaj się w jakich godzinach można przyjść pomodlić się samemu, bo być może słówko "medytacja" będzie się źle księdzu kojarzyło. :bezradny:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Candy14, Kaju, joga to grzech wedlug kościoła od początku jej powstania. Nie wiedziałaś o tym?

 

-- 18 lip 2014, 14:05 --

 

Czy korzystaliście, spędzaliście czas w kościele, kaplicy samemu? Czy po prostu zezwalano wam na to i nie było to jakimś problemem, żeby udo-stępic wam taką możliwość?

Nie wiedziałam, że można mieć takie dylematy.

Jeśli kościół jest otwarty, można przecież wchodzić kiedy się chce.

A jeśli nie, często udostępniany jest przedsionek, to z reguły wystarcza.

 

-- 18 lip 2014, 14:08 --

 

Jeśli jest całkiem zamykany, można dowiedzieć się w jakich godzinach jest otwierany.

Albo spytać się, czy byłaby mozliwość otwarcia, choć w Polsce rzadko się zdarza, aby kościół był zamknięty na dłużej na 4 spusty.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Istnieją szkoły jogi, takie jak można spotkać w Polsce, które uczą tylko ćwiczeń fizycznych i nawet unikają treningów medytacyjnych czy oddechowych. Byłam parę razy na zajęciach w takiej i wydawali mi się "czyści", racjonalni i transparentni w tym co robią.

 

Ale są takie, które uczą jogi jako rytuałów duchowych. Oprócz kontroli nad własnym ciałem i umysłem uczą się kontroli nad demonami. (Aczkolwiek są buddyści w Polsce, którzy twierdzą, że w buddyzmie nie ma w ogóle wiary w demony, a są tacy, którzy uważają, że lepiej mieć władzę nad demonem, niż żeby on miał władzę nad tobą. A stąd wiem, że była jakaś chryja po jednej wypowiedzi Cejrowskiego, to się opinie posypały). Znajoma mojej klientki przed laty, bo teraz to starsza osoba, nauczyła się na jodze wychodzić z ciała. Inny facet na tym treningu nie mógł wrócić do ciała, leżał i powoli tracił oznaki życia, jogin musiał wejść z powrotem w trans, żeby go sprowadzić. Kobieta się przeraziła tym doświadczeniem i teraz jest taka bardziej kościółkowa niż wcześniej.

 

Oczywiście ktoś może wierzyć, że joga czy inne treningi buddyjskie wykorzystują tylko naturalne predyspozycje mózgu i nie ma w tym nic nadprzyrodzonego i wtedy taki argument duchowy jest nieważny.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale są takie, które uczą jogi jako rytuałów duchowych. Oprócz kontroli nad własnym ciałem i umysłem uczą się kontroli nad demonami. (Aczkolwiek są buddyści w Polsce, którzy twierdzą, że w buddyzmie nie ma w ogóle wiary w demony, a są tacy, którzy uważają, że lepiej mieć władzę nad demonem, niż żeby on miał władzę nad tobą

Tylko nie wiadomo (przynajmniej mnie) co oni rozumieją przez pojęciem demony, może te demony to metafory tego co człowieka dręczy np. demon lęku, zazdrosci, gniewu, żądzy i wtedy faktycznie lepiej miec nad tym władzę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

It may come as a surprise to those who equate Buddhism solely with its intellectual and mystical traditions to learn that demons are a central aspect of its history. (...) Monastics either turned a blind eye to existent demon-deity cults (as in Southeast Asia), allowing them to flourish in tandem with Buddhism, or (as in Tibet) Buddhist miracle workers like Padmasambhava forcefully tamed the demons and turned them into dharma protectors and fierce guardians of the new faith of Buddhism. (..) There are only powers, energies, and deities to be worked with; the skillfulness, compassion, and attainment of the practitioner determine the outcome of the encounter. Those who are found lacking in these attributes have far more to fear from demons than those who, like the Buddha in his triumph over the ultimate demon Māra, have pacified their own inner demons of greed, aversion, and ignorance.

W zasadzie oba znaczenia tu się pojawiają. I symbolicznie jako personifikowane osobiste wady/słabości i dosłownie jako obłaskawione groźne bóstwa i duchy natury, które buddyzm przejął z hinduizmu i innych pierwotnych religii Azji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Medytacja chrześcijańska to nie to samo co wschodnia medytacja. Samo słowo medytacja pochodzi z naszego kręgu kulturowego. Tłumacze zachodni trochę może niezdarnie próbowali oddać sens tego co azjaci robią siedząc (ewentualnie poruszając się - joga, qigong i inne systemy). Z tego co wiem we wszystkich źródłosłowach terminy pochodzące z indii, japonii, chin czy tybetu powinny być według swoich źródłosłowów tłumaczone inaczej - wgląd, czuwający umysł i tym podobne wielce mistyczne, typowe dla dalekiego wschodu, uduchowione pieprzenie.

 

Medytacja chrześcijańska jest zawsze kontemplowaniem w obecności, w relacji z Bogiem. Najbardziej znaną medytacją chrześcijańską, katolicką jest... różaniec. Innymi, z którymi się zetknąłem przez rekolekcje o.Szustaka na youtube, to np. modlitwa serca (modlitwa Jezusowa) pochodzi z Bizancjum, w prawosławiu istnieje sobie do dziś, jest tam bardzo popularna. Drugą metodą, o której słyszałem jest Lectio Divina.

 

Drogi autorze, przecież możesz chyba pójść na adorację Sakramentu i tam się modlić bez żadnej konkretnej metody. Po prostu modlić się swoimi słowami. W zakonach praktykuje się coś takiego jak "modlitwa myślna" polegająca, że zacytuję "mówienie sercem do Boga".

 

Ja sam osobiście jeżeli chodzi o medytację chrześcijańską cenię sobie Liturgię Godzin. To jest codzienna i całodzienna modlitwa całego kościoła. :)

 

szczegolnie po ostatnich wydarzeniach kiedy joga zostala przez Kosciol okrzyknieta narzedziem szatana ;)

 

A ty Candy byś nie odpuściła kolejnej okazji na swoją uszczypliwość wobec kościoła, ale oczywiście zasadą leminga jest wyśmiewać wszystko co krytykują "wsteczne siły", więc spoko.

Już ci Ala wyjaśniła, że joga nie została uznana teraz i nagle za coś złego. Joga jest praktyką religijną, to nie jest czcza gimnastyka jak fitness. To ścieżka duchowa - która sensu nabiera w odniesieniu do tradycji religijnej. Asany jogi mają sens tylko w odniesieniu do tego całego gadania o bóstwach i energiach. Dlatego też jest to zwyczajne bałwochwalstwo jeżeli praktykuje to katolik, o ile jest świadomy, że to praktyka religijna. O ile jest tego nieświadomy, jest to tylko zagrożenie bałwochwalstwem.

 

Przyjmowanie na zachodzie jogi jako gimnastyki mija się niejako z jej założeniami, ale dla zachodu bezrefleksyjne przyjmowanie wszystkiego co z azji jest typowe...

W jodze "pracuje się" z "energiami" i bóstwami hinduskimi (w tybetańskiej wadżrajanie z buddami i demonami - "światowymi" i wewnętrznymi ;) ). Czy joga prowadzi do szatana? Trudne pytanie, właśnie z kolegą Inbvo dyskutowałem na podobny temat, i wychodzi na to, że tylko świadomy akt woli, można uznać za oddanie się. Niemniej jednak...!!

Joga potrafi naprawdę przeryć czachę ludziom bardziej wrażliwym. Polecam poczytać, a szczególnie to co "new agowcy" i inni okultyści piszą o tych tzw. otwieraniach czakr itp.

 

Dziwi mnie ta obrona jogi przez oświeconą Gazetę Wyborczą. Ale sądzę, że robią to trochę na złość kościołowi, bo gdyby się dedukowali i zobaczyli JAK wygląda relacja "guru-uczeń" w systemach jogicznych (w hinduizmie i tybetańskim buddyzmie), jak wyglądają religie z tego obszaru (ale podane w prawdziwej wersji, a nie wersji pop) to wyborcza pierwsza by alarmowała, że dalekowschodnie religijne sekciarstwo jest w natarciu.

 

A więc Candy mniej ideologicznych "prztyczków", a swoją wiedzę czerp z kilku źródeł. Luz i bez spiny :)

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

bo smieszy mnie lista rzeczy , czynnosci ktore kosciol uznaje za narzedzie szatana.. :smile:

 

No dobrze, ale o tym można (lub nie) podyskutować w innym wątku, ten dotyczy medytacji chrześcijańskiej. Nie widzę sensu, aby rozmywać ten temat jogą i takimi tam sprawami :smile: Sam osobiście rozpisałem się o tym tylko, aby coś uściślić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Candy14, to nie jest tak, że istnieje jakaś oficjalna lista, zwykle nadgorliwi księża i publicyści takie prokurują.

 

Prawdziwy problem polega na tym, że np. Terlikowski albo jakiś inny oprócz zagadnień, które faktycznie dotyczą jakichś nadnaturalnych mocy (np. wróżbiarstwo, bioenergoterapia) atakuje rzeczy, które ludziom (z niewiedzy) nie kojarzą się z niczym nadnaturalnym (np. joga, homeopatia) oraz rzeczy przypadkowe, fikcyjne i nie mające żadnej mocy typu książki dla dzieci czy ubranka z postaciami z kreskówek. Przez to wydaje się to śmieszne i każda kolejna osoba, która wierzy w istnienie zagrożeń duchowych jest uważana za takiego samego oszołoma. Dzięki temu ludzie się diabła nie boją, tak że myślę. że nadgorliwość niektórych "przestrzegaczy" jest dziełem i sukcesem szatana w o wiele większym stopniu niż bajki przed którymi usiłują nas "chronić".

 

-- 18 lip 2014, 21:26 --

 

Werty, jeśli jesteś skłonny się ze mną tu zgodzić, to mogę zakończyć ten wątek i wrócić do oryginalnego tematu jeśli trzeba :angel:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Werty, jeśli jesteś skłonny się ze mną tu zgodzić, to mogę zakończyć ten wątek i wrócić do oryginalnego tematu jeśli trzeba :angel:

 

A czemuż miałbym się nie zgodzić... Poza tym co ja mam do gadania, temat jest jasny i przejrzysty - wszystko inne to offtop ;) Sam proponowałem Candy, aby nie rozmywać tematu, ale gwoli uściślenia, chciałem się wypowiedzieć na ten, spędzający jej sen z powiek temat. :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zgodzę się, że na pewno nie należy doszukiwać się zagrożeń wszędzie, nawet tam gdzie ich nie ma np Harry Potter, konkretne zespoły muzyczne, anime, niektóre ozdoby biżuterię - bo to mogę zmieścić w pojęciu kultury, w tym masowej. Sam mam wiele wątpliwości, ale najczęściej zachowuję je dla siebie, ewentualnie dzielę się nimi w "swoim" gronie. Tak więc jestem ostatnią osobą, która potępia np. anime

 

Jakkolwiek joga to inna sprawa, i przed jogą na pewno należy ostrzegać. Bo joga nie jest zjawiskiem z kultury masowej tylko integralną częścią duchowości hinduskiej i tybetańskiej. Zakochanym w jodze i dalekim wschodzie proponuję zapoznać się z pojęciem "guru jogi".

 

Wiesz, panuje u nas trochę semantyczny chaos, bo Candy czy inni bronią jogi, bo uważają ją (wbrew intencją tego czym ona jest w istocie) za zwykłą gimnastykę - którą nie jest. :smile:

 

Wałkujemy ten temat czy sobie odpuszczamy?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jakkolwiek joga to inna sprawa, i przed jogą na pewno należy ostrzegać. Bo joga nie jest zjawiskiem z kultury masowej tylko integralną częścią duchowości hinduskiej i tybetańskiej. Zakochanym w jodze i dalekim wschodzie proponuję zapoznać się z pojęciem "guru jogi".
wpisałem guru joga i oto co dało google:

 

https://www.google.pl/#q=guru+joga

 

http://diamentowadroga.pl/dd34/guru_joga

 

Krótko mówiąc, guru jest równy wszystkim buddom. Nawiązywanie z nim kontaktu poprzez patrzenie na niego, słuchanie jego głosu, wspominanie go czy też dotknięcie ręki doprowadzi nas do wyzwolenia. Pełne zaufanie do mistrza jest niezawodną drogą do oświecenia. Kiedyś żar jego mądrości i współczucia stopi się z rudą naszego istnienia i uwolni złoto naszej natury buddy. Każdego dnia należy się upewniać, czy nie marnujemy naszego życia i czy dokładamy wszelkich starań, by stopić dharmę – bezcenne wskazówki nauczyciela – ze strumieniem naszego umysłu.
:D:D:D:D:D pamiętajmy że guru to człowiek.... xD dawno się tak nie uśmiałem jak z tego fragmentu...

 

takie gadanie o niczym....

 

w ogóle to joga dla mnie się umieszcza między takimi rzeczami jak cała banda zwana "obrońcami praw zwierząt", fanatyczni ekolodzy i ideologia wegetariańska.... nie rozumiem tego wszystkiego... ale ja jestem skrajnie nienowoczesny i do ludzi nie pasuję (przekonałem się wielokrotnie :P )

tyle tylko że w tych tybetańskich pisemkach czasem się znajdzie różne rzeczy które w sumie są w jakimś stopniu bliskie temu co się mówi na terapiach, np. :

Każdego dnia należy się upewniać, czy nie marnujemy naszego życia (...). Mówi się: „Nie istnieje żadne doświadczenie, które nie byłoby rezultatem naszych przeszłych działań i nie istnieje żadne działanie, które nie przyniosłoby owocu w przyszłości”. Dlatego nawet w wypadku niewielkich pożytecznych działań nie powinniśmy zniechęcać się, ponieważ wynikające z nich rezultaty mogą być ogromne.
i to może jeszcze mieć sens...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bardzo dużo nowoczesnej psychologii, nie tej klinicznej tylko takiej gazetowo-poradnikowej, coachingu, czerpie z bardzo powierzchownie rozumianych religii wschodu. Tyle przegrać: kupić czasopismo pt. "Sens", przeczytać o relacji z Matką Naturą i zalewaniu czakry trzeciego oka stopionym masłem.

 

Wracając do chrześcijańskiej medytacji, zarówno moja profesorka od językoznawstwa jak i trenerka śpiewu ludowego zwróciły uwagę, że w polskiej tradycji istnieją modlitwy i pieśni religijne mające cechy "mantr". Na dobrą sprawę wystarczy dużo zwrotek śpiewanych bez większych przerw i bez opuszczania głosu na końcu frazy. Lubię dużo zwrotek.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

(...)o relacji z Matką Naturą i zalewaniu czakry trzeciego oka stopionym masłem.
jeszcze mi na mózg nie padło :P

 

Wracając do chrześcijańskiej medytacji, zarówno moja profesorka od językoznawstwa jak i trenerka śpiewu ludowego zwróciły uwagę, że w polskiej tradycji istnieją modlitwy i pieśni religijne mające cechy "mantr". Na dobrą sprawę wystarczy dużo zwrotek śpiewanych bez większych przerw i bez opuszczania głosu na końcu frazy. Lubię dużo zwrotek.
jakie pieśni i modlitwy?

 

ja swoje wiem.. z moich osobistych obserwacji w kościele rózaniec wspólnie odmawiany może przybrać rolę swoistego tripu xD

 

-- 18 lip 2014, 23:26 --

 

ale - żeby nie offtopować - różaniec jest rzeczywiście modlitwą z zasady medytacyjną... dla większości ludzi klepiących go bezmyślnie to coś na zasadzie "ile razy wymówię formułkę tyle dni czyśćca mi odpada" xD ale nie taki jest sens pierwotny.... po to są te tajemnice żeby przy wygłaszaniu formuły rozmyślać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja swoje wiem.. z moich osobistych obserwacji w kościele rózaniec wspólnie odmawiany może przybrać rolę swoistego tripu xD

 

Może... Ja miałem z różańcem ten problem, że gdy zaczynałem się w ten sposób modlić miałem przed oczami starsze kobiety (potocznie zwane dewotkami), które klęczą i bezrefleksyjnie klepią kolejne zdrowaśki z rzadka przerywane jakąś "opowiastką". Stereotypowe myślenie, odliczanie zdrowasiek na sznurku. Kiedy jednak bardziej zapoznałem się z różańcem zobaczyłem, że jest inaczej niż sądziłem. Musiałem pokornie przyznać, że nie rozumiem różańca, nie wiem o co chodzi z tą całą kontemplacją. Takie początkowe dylematy ;)

To jest, moim skromnym zdaniem, bardzo zaawansowana forma modlitwy - najbardziej znana, ale mam wrażenie, że mało rozumiana... :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mówię, medytacja w sensie chrześcijańskim to rozważanie czegoś, a nie wyłączanie myślenia.

 

Ano takiej pieśni się uczyliśmy, co to oni podobno ją śpiewali na wsi przy zwłokach o tym, że dusza się boi i płacze, a anioł ją pociesza i ratuje. I tak to tych ludzi czuwających uspokajało i oswajało ze śmiercią.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z tego co wiem nie ma jakiegoś ogólnego zdania Kościoła w kwestii jogi, chyba że jest kultem innych bogów czy wchodzeniem w jakąś magię.

Jeśli chodzi o medytację chrześcijańską to myślę że dobrze jest docenić tradycyjną medytację Biblii - lectio divina.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

tosia_j, Jezus w całej swojej działalności ani razu nie ukazał że jest Bogiem. Wiem bo czytam to i owo, szczególnie Biblię. Zwróć uwagę że wszystkie cuda których dokonuje, dokonuje je przez Ducha Świetego. Taką samą władzę dał swoim apostołom, Ci dali dalej, dalej aż do naszych Biskupów (każdy biskup jest egzorcystą)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

tosia_j, Jezus w całej swojej działalności ani razu nie ukazał że jest Bogiem.

"ja i ojciec jedno jestesmy"

 

Tu nie chodzi o to . To daje potwierdzenie że jest zarówno Bogiem jak i człowiekiem. Ale wszystko co robił nie robił dlatego że był Bogiem, tylko dlatego że był człowiekiem napełnionym Duchem Świętym, przez którego czynił cuda, wskrzeszał umarłych, leczył choroby.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×