Skocz do zawartości
Nerwica.com

Boję się mężczyzn/kobiet


marcinK

Rekomendowane odpowiedzi

Może to nawet i lepiej, że nie miałeś większego kontaktu z dziećmi wcześniej ? :roll: A to dlatego, że masz szansę uniknąć roli moralizatora, "człowieka wszystko wiedzącego lepiej". Za to możesz zostać kimś bardzo ważnm w jego życiu - przyjacielem. Taki mały chłopiec nie jest inną istotą, potrzebuje tego samo, co i dorosły człowiek - wysłuchania, akceptacji, pomocy, doradzenia, pochwalenia gdy coś robi dobrze i wskazania mu, gdzie popelnił błąd i jak może go naprawić. A skoro świetnie sobie radzisz w przyjaźniach, to czy można sobie wyobrazić lepszego kandydata od Ciebie na jego przyjaciela ? ;) Jak pisałem wcześniej, nie staraj się być jego ojcem, bo ojca ma, ale przyjaciół nigdy za wiele :D

Poznaj go, zaintersuj się jego światem, dowiedz się, jak spędza czas, co go cieszy, co wzbudza w nim obawy, przekonuj go i pomagaj mu je przełamywać, jednocześnie chwal go za to, co mu się udaje. Taki mały człowiek na prawdę nie wymaga diametralnie różnych zachowań, niż osoba dorosła. ;)

 

Co do związków. Myslę, że przy odpowiednim nastawieniu obojga, związek może być takim samopodsycającym się płomieniem. Pisząc o nastwieniu mam na myśli to, żeby cieszyć sie każda chwilą spedzoną razem, zamiast wyznaczać sobie cele typu "będziemy szczęśliwi, gdy będziemy na wycieczce" - można znaleść szczęście również w czasie drogi na takie wycieczki ;) To może wydawać się trudne na początku, ale z czasem tak potrafi wejść w nawyk, że staje się drugą naturą :D

 

Myślę, że u Ciebie to jest tak, że te obawy wyglądają tak ogromnie, a gdy zmierzysz sie z nimi, sam przekonasz się, że "strach ma tylko wielkie oczy". Postaraj się sam dostrzegać swoje zalety, uwierzysz w siebie, a wtedy okaże się, jak doskonale się sprawdzasz zarówno w roli partnera czy ojczyma :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzięki za dobre słowa.

 

A co myślisz o miłości ? Czy faktycznie to jest tak, że najważniejszym fundamentem związku powinna być wzajemna przyjaźń i szacunek ?? Już parę osób mi tak mówi. Że miłość może przyjść z czasem. Boję się tylko że nigdy nie przyjdzie. A chciałbym móc powiedzieć Asi że ją kocham. Nie powiedzieć to tylko ot tak, tylko żebym naprawdę czuł to mówiąc. A mnie się wydaje że ja nie umiem kochać i nie umiem być kochany. Boję się tego uczucia. To ponoć typowe dla neurotyków.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Myślę, że przyjaźń i szacunek to najlepsze fundamenty dla związku.

To prawda, to typowe dla neurotyków, że obawiają się uczuć. Ale wynika to z faktu, że nerwica wzbudza w nich wątpliwości we wszystkim, czego się podejmują. Dlatego tak bardzo staram sie namówić Cię do tego, byś zaczął dostrzegać swoje zalety. Gdy przekonasz się o swojej wartości, wtedy zanikną obawy pojawiające się we wszystkich kwestiach Twojego życia, w tym i w uczuciach.

Myślę, że taka świadomość swoich zalet i wad, a więc i własnych możliwości we wszystkim, jest znacznie lepszym budulcem pełnego życia, niż życie reklamami (jak kupię sobie to czy tamto, to zaraz pojawi się obok śliczna dziewczyna :roll: ), a wiele osób żyje takimi złudzeniami. Dlatego może spójrz na swoją chorobę jako szansę na zrozumienie tego ? ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ten świat w ogóle zapędza człowieka do nikąd. Promuje wartości które nie są tego warte. Nakręca ludzi na cele które wcale nie są dla niego dobre. Myślę że dawniej mimo że cywilizacja była prymitywniejsza to ludzie byli szczęśliwsi i żyli większą pełnią życia niż teraz. Może musi nastąpić jakiś ogólny wstrząs w ludziach, jakaś masa krytyczna żeby to wróciło na właściwszy tor. Człowiek jest tak popieprzoną istotą że potrzebuje raz na jakiś czas olbrzymiej kuracji wstrząsowej. Jakiejś wojny, kataklizmu która go dopiero zmusza do refleksji. Smutne ale prawdziwe.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Masz rację, kierunek w jakim świat zmierza nie wydaje się być najlepszy. Ale na świat nasz wpływ jest niewielki, a na nas samych i osoby nam najbliższe mamy spory wpływ ;)

Takimi wstrząsami w życiu pojedyńczych ludzi są np. choroby, z którymi przychodzi im się zmierzyć. Wygrana z poważniejszą chorobą nieraz przewartościowuje w życiu to, co ważne :roll:

 

Najważniejsze, by w życiu odnaleść takie miejsce, gdzie da się żyć własnym tempem wg wyznawanych wartości. Możliwe, że dla Ciebie takie miejsce jest przy Asi i jej dziecku :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cieszę się, że to co piszę dodaje otuchy. Dlatego nawet o tym nie myśl, by dać za wygraną ;) Skoro Asia jest dla Ciebie wspaniałą kobietą, to walcz o to, by być z nią i jej synem szczęśliwy. Szczęście jest w Twoim zasięgu. Asia już dostrzegła Twoja wartość, teraz dostrzeż ją Ty ;) Powodzenia :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cieszę się, że to co piszę dodaje otuchy. Dlatego nawet o tym nie myśl, by dać za wygraną ;) Skoro Asia jest dla Ciebie wspaniałą kobietą, to walcz o to, by być z nią i jej synem szczęśliwy. Szczęście jest w Twoim zasięgu. Asia już dostrzegła Twoja wartość, teraz dostrzeż ją Ty ;) Powodzenia :D

Niestety minął miesiąc i nic się na lepsze nie zmieniło. Nadal jestem w dołku i mam straszną nerwicę (zwłaszcza z rana). Biorę od miesiąca Lexapro i od tygodnia Mianserinę, ale nie czuję żeby mi to coś pomagało. W ten łikend Asia znów była u mnie, a ja miałem taką nerwicę i lęki, że o mało nie zakończyłem tej znajomości. Zresztą za każdym razem przy ataku nerwicy i strachu mam myśli, że to nie ma sensu, że nic z tego nie będzie i żeby to skończyć. Nic mnie od dłuższego czasu nie cieszy, nic mi nie sprawia przyjemności. Czuję z żalem że emocjonalnie oddalam się od Asi. Jutro idę znów do psychiatry, ale mam coraz większe przedświadczenie że jestem typem autodestruktywnym i nic ani ze związku z Asią, ani ze mnie generalnie nie będzie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Idę ulicą i patrzę się w dół. Jakoś boję się patrzeć ludziom w oczy, co uznać mogliby, że kłamię, coś ukrywam. Po prostu nie umiem utrzymać kontaktu wzrokowego. Boję się też mężczyzn. Niby mam w swojej główce stworzony ideał, ale wiadomo, że ideałów nie ma. Boję się z kimś związać. A jak mnie skrzywdzi? zostawi? zbije? będzie się znęcał? Może lepiej zostać samotną dziewczyną? Ale tak prawdę mówiąc, to kto by mnie chciał? Jestem brzydka, nudna, a poza tym nie wychodzę za bardzo z domu, bo jakoś w domu czuję się bezpieczniej. To nawet nie mam okazji, aby kogoś poznać. Ale tak sobie myślę po co czekać na kogoś, ponieważ jak nikogo nie poznam, to przynajmniej nie będę narażona na krzywdę. Czy każdy musi mieć rodzinę? Pewnie jest dużo ludzi, którzy są sami i świetnie sobie radzą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiesz co anonimowa? czuję tak samo jak Ty... ale też ostatnio zaczęłam myśleć że czas z tym skończyć. Brakuje mi bliskości, zrozumienia. Nie potrafię jednak tego zmienić. Dużą szansę upatruję w terapii na którą się zapisałam i mam dużą motywację do zmiany. Może od tego trzeba zacząć. Nie od zmiany tylko od motywacji do niej....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×