Skocz do zawartości
Nerwica.com

ja nie chce nauczyć sie z tym żyć ja chce to zlikwidować


staram się

Rekomendowane odpowiedzi

Staram się: nie słuchaj ich, nerwicy można się POZBYĆ !!! Ja też właśnie tak myślałem, jak Ty. Nie chciałem "nauczyć się" z tym żyć, czyli tak na prawdę robić wszystko na siłę, walczyć ze samym sobą.

Moja nerwica uaktywniła mi się w 2002 roku. Najgorzej znoszę podróżowanie. Ale do rzeczy. Na początku nie wiedziałem, co mi jest, myślałem, że wariuję, ale po kilku miesiącach uświadomiłem sobie, że to lęk. Poszedłem do psychologa, a ona zaproponowała mi techniki relaksacyjne, naukę radzenia sobie z lękiem itp. Pomyślałem sobie, że to tak, jakby lekarz chorującemu np. na wrzody żołądka zaproponował ibuprom, albo inny lek przeciwbólowy. Ja potrzebowałem prawdziwego leczenia. Zrezygnowałem z tamtej terapii po 3 miesiącach. Miałem kilka lat przerwy, bo moje objawy osłabły, a ja zacząłem się łudzić, że dałem radę i panuję nad moją nerwicą. NIestety nie, tzn nie miałem jakiegoś nawrotu lęków, ale dostrzegłem, że się cofam w środku, że muszę to wyleczyć. W necie znalazłem profesjonalną psychoterapeutkę, posiadającą licencję, poszedłem do niej wiosną 2006 roku. W związku z tym, że chciałem się wyleczyć i nie zadowalała mnie jakaś nauka oswojenia nerwicy, to zaproponowała mi psychoterapię psychoanalityczną. Bo uświadomienie sobie tych wszystkich treści, które są w podświadomości i objawiają się lękiem oraz zajrzenie w głąb siebie jest rozwiązaniem problemu. Na to trzeba być gotowym, bo taka psychoterapia jest trudna i trwa długo (a co za tym idzie także i kosztowna). Ja na początku miałem dwie, a teraz trzy sesje w tygodniu. Niestety, coś, co się nabywało przez całe życie, nie da się wyleczyć w kilka miesięcy. Staram się: sądzę, że jesteś w podobnej sytuacji, bo chcesz się wyleczyć, więc zastanów się nad takim rozwiązaniem swojego problemu, żebyś potem nie żałowała, że nie dałaś sobie szansy.

 

Tu przeczytaj garść informacji o psychoterapii psychoanalitycznej

http://www.fundacjawinida.org/psychoterapia_psychoanalityczna.htm

 

A tu znajdziesz profesjonalnych psychoterapeutów

http://www.ptp.org.pl/modules.php?name=News&file=article&sid=53

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Akcpetacja lekow czy innych objawow wcale nie musi oznaczac ze beda sie dalej pojawialy- i ze trzeba z nimi zyc do ostatnich dni. Akceptowane i umiejetnie odbierane moga z czasem zniknac.

 

Natomiast walka z nimi, unikanie ich, tlumienie tego gleboko w sobie poprzez plytkie przyjemnosci moze doprowadzic do pogorszenia samopoczucia.

 

Takie jest moje zdanie, to mowilem ja, jarzabek ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Siemka ALL-Mam pewien problem i nie wiem,czego on dokłądnie dotyczy,tzn jakiej choroby,czy też odmiany,tak czy tak podam moje objawy:

Drżenie rąk i nóg,szczególnie czekając na coś [np w kolejce,czy na przystanku;nie spowodowane stresem...]

Nagłe drżenie,bądź skręty głowy [mimowolne i nie do pochamowania...]

Niekiedy podczas patrzenia na...powiedzmy fajną laskę wzrok od razu [mimowolnie,tak,jakby sam myślał] obraca się w 2 stornę...

Nie mogę z tym normalnie żyć...

M U S Z Ę T O Z W A L C Z Y Ć ! ! !

P.S. Jestem osobą o nadmiernym poczuciu humoru,towarzyską,lubiąca dowcipy i całkowicie odporną na stres,co wyklucza normalną niegroźną chorobę....tak sądzę... czekam na odp...

POMÓŻCIE!!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Siemka ALL-Mam pewien problem i nie wiem,czego on dokłądnie dotyczy,tzn jakiej choroby,czy też odmiany,tak czy tak podam moje objawy:

Drżenie rąk i nóg,szczególnie czekając na coś [np w kolejce,czy na przystanku;nie spowodowane stresem...]

Nagłe drżenie,bądź skręty głowy [mimowolne i nie do pochamowania...]

Niekiedy podczas patrzenia na...powiedzmy fajną laskę wzrok od razu [mimowolnie,tak,jakby sam myślał] obraca się w 2 stornę...

Nie mogę z tym normalnie żyć...

M U S Z Ę T O Z W A L C Z Y Ć ! ! !

P.S. Jestem osobą o nadmiernym poczuciu humoru,towarzyską,lubiąca dowcipy i całkowicie odporną na stres,co wyklucza normalną niegroźną chorobę....tak sądzę... czekam na odp...

POMÓŻCIE!!!

 

 

Może po prostu wpierw wybierz się do lekarza rodzinnego i wykonaj wszytskie podstawowe badania żeby wykluczyć jakąs chorobę- a gdy wyniki będą w porządku to warto wybrać się do psychiatry na konsultacje.

Pozdrawiam serdecznie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

oblibenec mam pytanie ja tez chodze na psychoterapie i chciałabym się ciebie zapytać czy to wgłębianie się w siebie nie przerażało cie , nie miałeś momentów że dziwnie się z tym czujesz. Ja zaczełam chodzic to im bardziej oczyszczam swój organizm z tego tym bardziej wszystko wychodzi i czasami mnie to przeraża bo potrafie sie tak wtopić w siebie w swoje problemy że zaczynam myslec iż wariuje :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

oblibenec ma rację. Też uczestniczę w psychoanalizie i według mnie jest to najskuteczniejsza metoda sprawienia, że wszelkie dolegliwości stają się zbędne.

 

Jak już niektórzy zdołali się przekonać, w życiu im coś trudniejsze, tym daje lepsze efekty. Psychoanaliza trwa latami.. Jest trudna i tylko Ci którzy jej doświadczają, zrozumieją jak bardzo trudna.

 

Dorot, nie wariujesz tylko się boisz. Im bardziej się boisz, tym bliżej jesteś problemu. Im jesteś bliżej, tym większą masz szansę się z nim skonfrontować i zintegrować co oznacza ogromny przełom! Życzę odwagi ;)

 

 

Psychoanaliza jest jak ponowne rozcięcie jątrzącej się rany w celu jej oczyszczenia, żeby dobrze się goiła. Jest ogromny ból, ale też i ogromna ulga.

 

Zabawny jest fakt, że zarówno pacjentem jak i chirurgiem jesteś TY sam ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

LucidMan powiem ci tak mialam takie dni ostatnio że masakra ale dzisiaj jakis przelom nastapil i wiem o co chodzi w tym wszytskim i jakie sa moje konflikty wew, ale przed tym mialam takie odczucia z esoba ze myslalam ze cos sie stanie i ze zwariuje to bylo straszne, mam nadzieje ze to odpuscilo juz i chyba masz racje im gorzej tym blizej i chyba mi si eudalo , a ze mi przychodzi to myslenie nad soba i starch ze cos mi bedzie to musze uwierzyc w siebie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej kochani!

Czytam Wasze posty... I tak sobie myślę.Tyle w Was wszystkich zapału, a zupełna niewiedza na temat, jak sobie z tym poradzić. Otóż... Moja przygoda z nerwicą lękową zaczęła się dokładnie we wrześniu 2007 roku. Jezu, jak to już dawno temu! A kiedy się zakończyła? Cóż... Ona ciągle trwa, ale teraz mój mózg ignoruję ją. Nauczyłam się jej nie dosrzegać, a kiedy ona nie jest w centrum zainteresowania - to jakoś się ulatnia... (na jakiś czas). Wiecie... Kiedy to wszystko dotyczyło mnie, czytałam dużo. Co mam zrobić, jak sobie poradzić. I, za przeproszeniem, dowiedziałam się samych gówien, że muszę dość do porozumienia ze samą sobą. Myślę sobie: jasne, łatwo powiedzieć! Ale jak to osiągnąć?

Przez pryzmat czasu widzę, że coś w tym jest. Ale jest to nazwane strasznie teoretycznie i, jak wtedy myślałam, niemożliwe do osiągnięcia. Cóż... ludzie z nerwicą lękową są kimś wyjątkowym, wiecie? My czujemy więcej, musimy poznać siebie lepiej, musimy pokonywać pewne trudności, które same sobie stawiamy.. A w rezultacie - nie będziemy szczęśliwi.

Przyciągnął mnie tutaj temat tego forum... Właśnie. Chcecie zlikwidować nerwicę? To tak ja zlikwidować część siebie. Wydaje mi się, że ona nigdy nie zniknie. Parę dni temu, po cichych i długich miesiącach spokoju, miałam delikatny atak. Szybki oddech, łzy w oczach, spocone dłonie, drżące. I takie... niekontaktowanie z rzeczywistością. Inaczej nasza wewnętrzna walka. Zaakceptujcie nerwicę i zepchnijcie ją na boczny tor. Podobnie jak ludzie odchudzający się radzą sobie z głodem. A jak sobie radzą? Muszą jeść wszystkiego po trochę. Żadne tabletki nic nie pomogą, podobnie zamęczanie się na śmierć głodówkami - wszystko potem wraca ze podwojoną siłą.

 

Od prawie dwóch lat mam nerwicę, ktoś może powiedzieć, że to mało i niewiele w związku z tym wiem. Nieprawda. Mam nerwicę w sobie od kiedy skończyłam 5 lat, kiedy w moim życiu przewróciło się do góry nogami. Ale na tych kilkanaście lat wszystko się uspokoiło, wiadomo, dziecko nie myśli o takich sprawach. A potem wróciło. Z mega siłą.

Nerwica jest jak alkoholizm. Nie wiadomo jak długo będzie już a tobą dobrze, a wydarzy się coś strasznego, i wszystko wraca. Mamy tylko jedno życie, nie zawsze kolorowe... więc trzeba się zastanowić, jak chcemy je przeżyć. Ciągle walcząc i myśląc o tym, czy zignorować i skupić się na codziennych sprawach.

Wiem, nie jest łatwo. Ale nic co ma jakieś znaczenie nie przychodzi z łatwością.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ania 1991 witam , niestety jakoś nie moge się z toba zgodzić bo nerwica jest taka przypadłością która mówi ci o twoim konflikcie wewnetrznym gdybys go rozwiazala nic by cie nie wzielo, gdybys zyla zgodnie sama ze soba , ludzie maja nerwice bo wlasnie nie zyja ze soba tak jakby chcieli ciagle czegos im w sobie brakuje i chca sie doskonalic , a dzieki temu zanizaja swoje poczucie własnej wartości i siebie karzą , nerwica ma to do siebie , że sami siebie niszczymy wymierzając sobie karę, a to ze w zyciu są cięzkie chwile każdy je w jakiś sposób odreagowac musi jedne si enapije jeden bedzie płakał , czy osoba która np cierpi na depresje , bedzie miała ciężko w jakiejś chwili a wyjdzie z tego a daną sytuacja sie podłamie to co znaczy że znowu ma depresje? wybacz ale ja mam odmienne zdanie co do tego i to jest kwestia odpowiednia podejscia do sprawy

 

[Dodane po edycji:]

 

aha i jesli moge coś dodać to nie pisz tutaj że to będzie itd bo ludzie maja nadzieje a Ty swoim postem odbierasz im to co im zostało , a nadzieja ostatnia umiera, ja osobiscie znam osoby które wyszły z nerwicy i nie miały nawrotu , więc jesli masz tak pisać zostaw to dla siebie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

, a nadzieja ostatnia umiera, ja osobiscie znam osoby które wyszły z nerwicy i nie miały nawrotu , więc jesli masz tak pisać zostaw to dla siebie

 

 

Zgadzam się z Tobą - nadziej umiera ostatnia, choć czasami jest na prawde ciężko. Mimo to każdy z nas musi mieć nadzieję . Bo żadne tableteczki, rozmowy nie pomogą nam gdy nie będziemy mieli nadziejii że z tego wyjdziemy!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×