Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nie mam gdzie poznać dziewczyny


Rekomendowane odpowiedzi

carlosbueno, solidaryzuję się z Tobą. Ja dzisiaj się nawet trochę uspokoiłam, moje cierpienie odrobinę się zmniejszyło. Jak już pisałam-doszłam do (słusznego w realnym świecie), że wybór między życiem w pojedynkę a związkiem/małżeństwem to wybór między dżumą a cholerą. I tak źle, i tak niedobrze. I tu, i tam człowiek cierpi. Samotnikom brakuje bliskości, drugiej połówki, ale ludziom w związkach wolności, niezależności, do tego jeszcze dochodzą sprzeczki, awantury, ciche dni.

Widziałam na YT video, które zrobił atrakcyjny fizycznie, przystojny, wysportowany mężczyzna, z zamiłowania kolarz. Ma 41 lat, a wciąż jest prawiczkiem, chociaż wygląda na 30 lat, jest wysportowany i sympatyczny. Przyznaje, że chciałby w końcu przeżyć ten pierwszy raz, ale i tak cieszy się życiem. Ale jego przykład jest dla mnie trochę pocieszający. 

Jeżeli ktoś jest dziewicą/prawiczkiem i mu to nie przeszkadza, to jest OK. Ale takich ludzi jest jednak mniejszość. Gorzej, jeżeli kogoś związki i seks ciekawią, a nic nie umie, nie wie, jak kogoś poznać itd.

Bycie starym kawalerem nie jest aż tak źle widziane, jak bycie starą panną. Chociaż nie zgadzam się z powszechną opinią, że wszystkie stare panny to zgorzkniałe wariatki. Znam przykłady, które temu przeczą.

Mam 25 lat, zero związku, randki na koncie. Jestem dziewicą. Ciekawe, czy "dotrwam" do 30 :)

Ale...Pogodziłam się już z tym. Wbrew pozorom życie w związku nie jest wcale fajne. Chyba lepiej cierpieć w pojedynkę. Są gorsze rzeczy niż bycie starą panną. Nowotwory, skrajna bieda, głód, choroba Alzheimera. Przestanę się tym przejmować. Przestanę cierpieć. Radzę Wam zrobić to samo. Pogódźcie się z tym. Samotnicy w dawnych czasach też byli i jakoś żyli.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

14 minut temu, LostStar napisał:

Bycie starym kawalerem nie jest aż tak źle widziane, jak bycie starą panną. Chociaż nie zgadzam się z powszechną opinią, że wszystkie stare panny to zgorzkniałe wariatki. Znam przykłady, które temu przeczą.

Czy ja wiem, raczej chyba nie ma większej różnicy między płciami. 

 

16 minut temu, LostStar napisał:

Samotnicy w dawnych czasach też byli i jakoś żyli.

 Było ich dużo mniej, presja na zawarcie związku małżeńskiego była dużo większa, gdyby mój ojciec był w moim wieku to podejrzewam że by się nie ożenił bo on był większym samotnikiem niż ja. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 31.12.2018 o 21:31, LostStar napisał:

Mam 25 lat, zero związku, randki na koncie. Jestem dziewicą. Ciekawe, czy "dotrwam" do 30 🙂

Dwa aspekty. Po pierwsze jesteś jeszcze bardzo młoda, tylko wydaje ci się, że już nie tak bardzo, bo Twoi znajomi są w podobnym wieku, a już kogoś mają. Ja mam 34 lata i też nie miałem nigdy dziewczyny, zero związku, zero randek. Prawiczkiem nie jestem tylko dlatego, że byłem 2 razy u prostytutki kilka lat temu.

Po drugie ciekawe, że nikt nie podnosi tutaj ważnego aspektu jakim jest wygląd. Uważam, że jeśli dziewczyna studiuje i mieszka w akademiku, to jeśli jest ładna, to nie ma możliwości, aby nie poznała kogoś, bo po prostu zawsze znajdą się tacy, którzy będą ją podrywać, więc wybierze najlepszego. Dziewczynom jest o wiele łatwiej, nie muszą właściwie nic robić, wystarczy, że są atrakcyjne i zawsze znajdą partnera. Z nami mężczyznami jest o wiele trudniej, bo to my musimy starać się o względy, a nie wszyscy z nas mają siłę przebicia czy pewność siebie.

Wynika z tego, że najprawdopodobniej nie jesteś atrakcyjna fizycznie albo nie poszłaś studiować, tylko od razu pracować i mieszkać z rodzicami i nigdzie nie wychodzić. Nie ma innej możliwości. Z mężczyznami jest dużo trudniej, bo nawet jeśli dobrze wygląda, to i tak musi się sporo napracować i wierzyć w siebie, aby znaleźć dobrą partnerkę.

Edytowane przez Człowiek_z_księżyca

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja mieszkam sama. 

A poza tym, to zaczyna mi się nawet odechciewać związków itd. Po tym, co przeczytałam-literatura fachowa, np. książki Lwa-Starowicza, jeszcze pogorszyły sprawę. Ja nie chcę. Jeżeli nie może być dobrze, jeżeli miłość jest związana z bólem, cierpieniem, to ja nie chce. Jeżeli w 99% małżeństw jest seks, a dobrowolne, tzw. białe małżeństwa stanowią rzadkość, to ja nie chcę. 

Kiedyś myślałam, że jeżeli małżonkowie naprawdę się kochają, jeżeli te dwie połówki się spotkają, to miłość ich chroni, sprawia, iż nigdy się nie kłócą, że jeżeli są kłótnie, awantury, to znaczy, że się nie kochają, brak miłości. Okazuje się, że nawet wśród kochających małżeństw są kłótnie. Nie chcę płacić takiej ceny. To oszustwo. nienawidzę całego świata za to, że tak musi być. Umrę sama, po miesiącu znajdą szkielet z powodu niezapłaconych rachunków. Trudno. Zło było, jest i będzie. Skoro świat jest zły, to i ja mogę.

Skoro kryzysy w związku są nieuniknione, to ja nie chcę. W samotności się cierpi. Ale w związku też. Chociaż ja przynajmniej nie mam w domu idioty, który by się czepiał o drobnostki i mogę bałaganić do woli. Skoro któryś z nas umrze wcześniej i ja bym musiała się pogodzić, zaakceptować to, że umarł wcześniej, zostałam wdową, to ja nie chcę.

Skoro robi mi się niedobrze na myśl o starzeniu swoim i partnera, bo ja widać miłość nikogo nie chroni, to ja nie chcę. "Miłość wszystko zwycięża"-jakaś drwina!!! Co niby????!!! Kogo miłość uchroniła przed starością, śmiercią, chorobą, wypadkiem??!!

Mam dość. Tak, nie jestem pierwszej młodości. nie jestem już taka młoda. Nie mam 16 lat. 25 lat to średnia młodość. Niedługo będzie późna młodość, a potem wiek średni i skończy się zabawa. Zostało mi jeszcze 10 lat młodości (przyjmuję, że trwa do 35. roku życia). "Wszystko przed tobą"...Co za pustosłowie!!!!! Nie, nieprawda. To życie, a nie film. W życiu nie da się zacząć od nowa. Balast przeszłości ciągnie się za nami jak ogon. A im jest się starszym, tym życie jest coraz gorsze i trudniejsze. Nie wiem, jak sobie poradzę, gdy zacznę się starzeć, gdy zaczną się poważne choroby itd. Pewnie sobie nie poradzę. Ale trudno.

Prawda jesrt taka, że nasze problemy nie mają ŻADNEGO znaczenia. Śmierć jest szokiem. Ta, jest. Przez TYDZIEŃ. A potem wszystko wraca do "noramlnego", codziennego życia. Nadzieja jest torturą. Wolę ją sama zabić, zanim dorżnie ją to parszywe życie.

Zazdroszczę dzieciom, które umarły jako niemowlaki. Rodzice je opłakuję, a jakby dożyły 15 lat i zaczęły im pyskować, to rodzice chcieliby się ich wyrzec. A tal, to zrobią im wspaniały pomnik na cmentarzu. Ja niestety miałam "szczęście" dożyć tej parszywej dorosłości, kiedy ból boli milion razy mocniej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

6 godzin temu, Człowiek_z_księżyca napisał:

o drugie ciekawe, że nikt nie podnosi tutaj ważnego aspektu jakim jest wygląd. Uważam, że jeśli dziewczyna studiuje i mieszka w akademiku, to jeśli jest ładna, to nie ma możliwości, aby nie poznała kogoś, bo po prostu zawsze znajdą się tacy, którzy będą ją podrywać, więc wybierze najlepszego. Dziewczynom jest o wiele łatwiej, nie muszą właściwie nic robić, wystarczy, że są atrakcyjne i zawsze znajdą partnera. Z nami mężczyznami jest o wiele trudniej, bo to my musimy starać się o względy, a nie wszyscy z nas mają siłę przebicia czy pewność siebie.

Znałem kilka bardzo atrakcyjnych dziewczyn, co przez długi czas były, są samotne. Ale chciały tego, albo miały problemy psychiczne bo zainteresowaniem cieszyły się dużym i masowo odtrącały zalotników łącznie ze mną:).  

 

6 godzin temu, Człowiek_z_księżyca napisał:

Z mężczyznami jest dużo trudniej, bo nawet jeśli dobrze wygląda, to i tak musi się sporo napracować i wierzyć w siebie, aby znaleźć dobrą partnerkę.

Jeśli jest bardzo przystojny szczególnie w typie śniadego bruneta to nawet starać się nie musi, ale jeśli tylko umiarkowanie to niekoniecznie. 

 

2 godziny temu, LostStar napisał:

Mam dość. Tak, nie jestem pierwszej młodości. nie jestem już taka młoda. Nie mam 16 lat. 25 lat to średnia młodość. Niedługo będzie późna młodość, a potem wiek średni i skończy się zabawa. Zostało mi jeszcze 10 lat młodości (przyjmuję, że trwa do 35. roku życia). "Wszystko przed tobą"...Co za pustosłowie!!!!! Nie, nieprawda.

No to ja już jestem dziadkiem. No ale faceci przeciętnie trochę dłużej cieszą się tzw powodzeniem zwłaszcza jak mają kasę. Ale z drugiej strony jeśli chodzi o czystą seksualność to facet jest najbardziej jurny w wieku 16-25 lat, a kobieta w wieku 35-40. Wg mnie im później się rozpoczyna życie seksualne, związkowe  tym gorzej( i nie chodzi mi o to że mamy zaczynać w wieku 12 lat ), każdy rok to coraz większa frustracja, niezadowolenie, dziwaczenie. Z moich obserwacji wynika że im szybciej się je rozpoczyna( oczywiście bez patologicznego przegięcia) tym lepiej się ludziom życie układa, szybciej wchodzą w dorosłość, odnoszą sukcesy zawodowe czy zakładają rodziny.    

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dla mnie sprawa w tej dziedzinie jest już przegrana. Totalnie. Chciałabym, żeby ta dziedzina nie istniała.

Najgorsza dziedzina-źródło niewyobrażalnego bólu strachu, cierpienia, a na domiar złego, zawstydzenia.

Zawstydzenia i żenady, nieporównywalnej z żadną inną dziedziną.

Dla mnie sprawa już przegrana. Próbowałam to naprostować. Daremnie. C'est la vie. Nie da się.

Wiem, jak się skończy. Dożywotnim celibatem. I w sensie cywilnym, i fizjologicznym. 

Czyli nie stanie mi się nic. Nic, zupełnie nic. Jest bezpiecznie. Jest tylko jedno "ale"-nie będę mieć czego wspominać.

Ale tak już musi być.

Zastanawia mnie tylko jedno-czemu los musiał mnie przydzielić do drużyny seksualnych przegrywów?

Chociaż z drugiej strony, dla mnie "seksualnie-spełnieni-dojrzali" jawią mi się jako obleśni, zadowoleni z siebie idioci,

uśmiechnięte głupki. A my jesteśmy ponurzy i niezadowoleni, ale przynajmniej myślący.

Lepiej być niezadowolonym człowiekiem niż zadowoloną świnią.

Swoją drogą, ciekawe, kto mnie tak wykastrował. Ale to nieważne. Odkrycie przyczyny nie rozwiąże problemu. Bo jest on nierozwiązywalny.

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

13 godzin temu, carlosbueno napisał:

Znałem kilka bardzo atrakcyjnych dziewczyn, co przez długi czas były, są samotne. Ale chciały tego, albo miały problemy psychiczne bo zainteresowaniem cieszyły się dużym i masowo odtrącały zalotników

Jak sam przyznajesz, masa facetów się koło niej się kręciła, co potwierdza moje zdanie. Fakt, że wszystkich odrzucały, to rzeczywiście dziwne, ale jest też możliwość, że były lesbijkami, a takie przypadki odrzucam. Nie przekonuje mnie argument o problemach psychicznych - jeśli nie jest lesbijką (aseksualność jest bardzo mało prawdopodobna), to odczuwała popęd, a więc w okresach pobudzenia seksualnego, miała więcej ochoty przebywać z chłopakami, a więc przypadkowo któryś powinien ją poderwać.

Poza tym powiedziałeś, że "przez długi czas były samotne". A co to jest długi czas? Czyli rozumiem, że już nie są. Moja teza ponownie się potwierdza.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

16 godzin temu, LostStar napisał:

Nie mam 16 lat. 25 lat to średnia młodość.

Strasznie się użalasz nad sobą. Myślałem, że dodam Ci otuchy, gdy powiem, że mam 34 lata i to samo co u Ciebie. A ty nadal powtarzasz psute frazesy o 25 latach. Powtarzam, ja ci zazdroszczę wieku, masz idealny wiek na poznanie kogoś, nawet na rozpoczynanie poznawania. W wieku 16 lat związki są dziecinne i się szybko rozpadają, w Twoim wieku stają się dojrzałe.

Ja nie mam zbyt dużo optymizmu co do swojego życia prywatnego, ale nie użalam się aż tak bardzo. Może dlatego, że jestem na lekach i mam pewne plany. Po pierwsze planuję zapisać się do psychologa. Po drugie widzę niewielkie szanse na to, że kogoś poznam. Są różne możliwości poznawania ludzi. Podałem Ci jeden sposób na osobnym wątku (

który odrzuciłaś. A przecież jest to też pośredni sposób na poznanie kogoś, bo nie nastawiasz się, żeby od razu randkować, tylko po prostu spotykać się i rozmawiać - oczywiście z ludźmi w miarę młodymi, a nie staruchami po 50.

Edytowane przez Człowiek_z_księżyca

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

7 minut temu, Człowiek_z_księżyca napisał:

Jak sam przyznajesz, masa facetów się koło niej się kręciła, co potwierdza moje zdanie. Fakt, że wszystkich odrzucały, to rzeczywiście dziwne, ale jest też możliwość, że były lesbijkami, a takie przypadki odrzucam. Nie przekonuje mnie argument o problemach psychicznych - jeśli nie jest lesbijką (aseksualność jest bardzo mało prawdopodobna), to odczuwała popęd, a więc w okresach pobudzenia seksualnego, miała więcej ochoty przebywać z chłopakami, a więc przypadkowo któryś powinien ją poderwać.

Poza tym powiedziałeś, że "przez długi czas były samotne". A co to jest długi czas? Czyli rozumiem, że już nie są. Moja teza ponownie się potwierdza.

Ta jedna z nich, którą jeszcze w zeszłym roku podrywałem,  niby była nieszczęśliwa zakochana w kimś i dlatego odrzucała innych, ale ogólnie to ona była strasznie dziecinna i  " dziwna" nawet jak dla mnie choć  piękna była, jest  nieziemsko. Wcześniej pracowałem też z  dziewczyna; atrakcyjną i samotną, ale miała wredny charakter i dość wysokie wymagania, no ale teraz jest w związku i ma dziecko, wcześniej ograniczało ją to że mieszkała w bardzo małej miejscowości popegeerowskiej i nigdzie nie wyjeżdżała a tam odpowiednich kandydatów nie było.    

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Widzę, że temat wiecznie żywy, mimo iż stary mega-wątek zaginął gdzieś w otchłaniach forum. Zerknąłem na swoją historię i zobaczyłem post sprzed prawie 4 lat, praktycznie nic się w tej sferze nie zmieniło. Najśmieszniejsze jest to, że w sumie nic nie czuję z tego względu. Ot, normalność.
Bycie kimś kto nie ma absolutnie nic do zaoferowania poza wątpliwej jakości towarzystwem, a na dodatek z bagażem zaburzeń, bez jakiegokolwiek doświadczenia, stawia mnie priorytetowo sporo poniżej takich kandydatów jak dilerzy narkotyków czy seryjni gwałciciele.

Gdyby porównać życie do filmu w kinie, to nie jestem w nim nawet statystą, tylko widzem na sali.

I nie zapominajmy oczywiście o mediach typu brukowce czy inne szmatławce, które powoli zaczynają podłapywać tematy z zachodu (albo ktoś im je poddaje, ale to już zupełnie inna rozmowa), jak to ludzie tacy jak my to tykające bomby zegarowe gotowi pójść w każdej chwili wystrzelać jakąś szkołę czy coś.

W dniu 24.12.2018 o 16:02, Skol napisał:

Osobom, które mają problem z nawiązywaniem kontaktów polecam wszelkiego rodzaju czaty i rozmowy bez zobowiązań. Niech się samo toczy. Prędzej czy później pozna się tam kogoś normalnego. Ale do trzeba cierpliwości.

Jako osoba która ma problemy z nawiązywaniem kontaktów a jednocześnie nie znosi tzw. smaltoku, czyli rozmów o niczym, nie mogę się tu zgodzić.

W dniu 31.12.2018 o 21:49, carlosbueno napisał:

 Było ich dużo mniej, presja na zawarcie związku małżeńskiego była dużo większa, gdyby mój ojciec był w moim wieku to podejrzewam że by się nie ożenił bo on był większym samotnikiem niż ja. 

Jedna jest różnica na pewno: nie było internetu, dzięki któremu tacy ludzie mogli się "spotkać" na jakichś forach czy grupach dyskusyjnych, przez co mogło się wydawać że jest ich mniej.

Czasem zastanawiam się czy wszyscy ludzie którzy są "introwertykami" naprawdę tacy są od urodzenia, czy stali się nimi w czasie dorastania przez wpływ jakichś czynników, jak np. lęk społeczny i wiążące się z nim dolegliwości psychosomatyczne, które sprawiają że sama perspektywa wychodzenia gdzieś staje się źródłem stresu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

7 godzin temu, disgruntled_robot napisał:

Widzę, że temat wiecznie żywy, mimo iż stary mega-wątek zaginął gdzieś w otchłaniach forum. Zerknąłem na swoją historię i zobaczyłem post sprzed prawie 4 lat, praktycznie nic się w tej sferze nie zmieniło. Najśmieszniejsze jest to, że w sumie nic nie czuję z tego względu. Ot, normalność.

No to witaj w klubie. U mnie sytuacja niemal identyczna. Od 20. roku życia ogromne pragnienie bliskości z drugim człowiekiem i oburzenie się w moim organizmie potrzeb seksualnych. Za kilka m-cy 25. urodziny, a ja jestem dziewicą. Nigdy nawet nie byłam z żadnym chłopakiem na spacerze.

Nienawidzę swojej płci. Lubię mężczyzn. Wbrew pozorom wcale nie mają takiego "wspaniałego" życia. Mają tylko minimalnie lepiej niż kobiety. Ale w jednym mają 100% lepiej-nie rodzą dzieci i nie są w ciąży. "Stary kawaler" brzmi lepiej niż "stara panna". Szczerze mówiąc, to gdybym miała sobie wybrać żywot, to chciałabym się urodzić jako aseksualny mężczyzna, tzn. zwyczajny mężczyzna, ale bez potrzeb seksualnych (są tacy ludzie, w mniejszości, ale są, ok. 1% społeczeństwa), taki, który byłby dobry w nauce, w swojej dziedzinie, oddany pracy i neutralny w sprawach seksu, nie potrzebowałby go wcale i byłby starym kawalerem w najlepszym tego słowa znaczeniu. Seks ani by go nie oburzał, ani nie pociągał. Nie potrzebowałby go w ogóle.

Chyba mam w sobie dużo męskich hormonów, chociaż, niestety, budowa bardzo "żeńska". Niski wzrost, sylwetka Wenus z Willendorfu. Koszmarny wygląd. Ale mam w sobie dużo z mężczyzny, jeżeli chodzi o charakter. Chyba mam "męską duszę", gdzieś tak z 70%.

Nienawidzę tego gadania, jak to kobiety sobie dzisiaj świetnie radzą, a mężczyźni to samo dno mułu i wodorosty. Nienawidzę tego sekciarskiego feminizmu, który gloryfikuje kobiety i przedstawia je jako niewinne anioły, a mężczyzn jako wyuzdane bestie. Nienaiwdzę gadania, jak to dziewczynki sobie świetnie radzą w szkole. Ja sama miałam bardzo poważne problemy z nauką, groziło mi powtarzanie II LO, bałam się podchodzić do matury, chcoiaż zdałam niemal wszystkie przedmioty na min. 80%. Podejrzewano u mnie autyzm/zespół Aspergera. Mój obecny psychiatra przychyla się do ZA, chcoiaż nie wyklucza też zaburzeń osobowości.

Nienawidzę, że należę do tej głupiej płci. Kobiety są statystycznie mniej inteligentne. Drażni mnie ta ich statystyczna przeciętność, miałkość, nijakość. U mężczyzn jest więcej przygłupów, jak i geniuszy. I dobrze. Są wyraziści. A kobiety to "mydłki" bez wyrazu. Jak widzę taką umalowaną nijaką laleczkę, to wpadam we wściekłość. Pustogłowy manekin. Kobiety nie mają generalnie poczucia humoru. Są przyziemne. Nie mają w sobie chęci przygód (generalnie, nie jednostkowo). Dla mnie nigdzie nie ma miejsca. U mężczyzn nie, bo jestem "babą". U kobiet uchodzę za "heretyka".

Co do głównego wątku-myślę, że chyba powinniśmy się pogodzić z tym, że nie ma dla nas w tej dziedzinie nadziei. Nadzieja jest torturą. Lepiej samemu ją zabić. Codziennie zadaję sobie pytanie, dlaczego akurat mnie los przydzielił do kategorii "seksualnych nieudaczników". Jestem "żeńskim incelem"....Koszmar....

Nikt nie potrafi sobie nawet wyobrazić, jakie męki psychiczne przeżywam. A w nocy atakują mnie bardzo realistyczne sny erotyczne. Czasem wydaje mi się nawet, że to się dzieje naprawdę. Mimo że jestem dziewicą i nigdy nie doświadczyłam penetracji, to w tych snach bardzo często odbywam stosunek i odczuwam fizyczną obecność członka. To bardzo realistyczne. 

Chyba rzeczywiście moja pochwa potrzebuje "wypełniacza". Ale tego nie zrobię. Z miliona powodów. Przede wszystkim nie mam z kim. 2. Nie wiem, jak TO się robi,  boję się kompromitacji 3. Boję się ciąży, bardziej niż śmierci 4. Boję się bólu defloracyjnego 5. Wstydzę się rozebrać.

Jakby tego było mało, nie mogę patrzeć na pary zakochanych w kinie, na ulicy, odczuwam do nich nienawiść. Wiele bym dała, żeby tylko potrzyamć się za ręce, wyjść na spacer z chłopakiem, przeżyć namiętny pocałunek, usiąść na ławce, iść do kina. Ale nikt mnie nie chce. 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

15 godzin temu, LostStar napisał:

Niski wzrost, sylwetka Wenus z Willendorfu. Koszmarny wygląd.

Niski wzrost to nie problem u kobiety. Gorzej z nadwagą, czy masywną sylwetką ale tez niektórzy lubią takie choć pewnie mniej niż 10%. Jak koniecznie chcesz poznać faceta a nie jesteś  atrakcyjna to musisz obniżyć wymagania, albo spróbować ze starszymi bo dla 40 latka prawie każda 25 latka jest atrakcyjna. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pamiętaj, że kobiety nie lubią zabiegać o mężczyznę, więc jeśli szukasz spokojnej dziewczyny to niestety, ale musisz bardziej otworzyć się na ludzi, bo to pewne, że taka dziewczyna sama pierwsza Cię nie poderwie!:classic_laugh:

W dniu 6.02.2016 o 20:09, bebok12345 napisał:

Generalnie lubię siedzieć w domu, czytać, grać na komputerze i tp. Nie lubię klubów, podróży, marny ze mnie sportowiec, a nie znalazłem jeszcze życiowej pasji, prócz książek.

Skoro książki są Twoją pasją to może warto częściej odwiedzać biblioteki czy sklepy z książkami, albo dołączyć do jakiegoś klubu książki, wierz mi, że takich jest mnóstwo! Tam mógłbyś spotkać osobę o wspólnych upodobaniach i pasjach 🙂 Wspomniałeś, że masz problem z zagadywaniem do dziewczyn..ale czy kiedykolwiek to sprawdziłeś? Po drugie nie musisz rzucać tanimi tekstami typu: "czy spadłaś z nieba.." - owszem kobiety lubią komplementy, ale nie tandetne i nie na samym początku poznawania się, bardziej wezmą Cię za nachalnego typa.. W bibliotece możesz poprosić dziewczynę o pomoc czy zapytać o jakąś konkretną książkę.

Niestety będziesz musiał się bardziej otworzyć, ale pomyśl co masz do stracenia?🤨

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×