Skocz do zawartości
Nerwica.com

Człowiek_z_księżyca

Użytkownik
  • Postów

    214
  • Dołączył

Treść opublikowana przez Człowiek_z_księżyca

  1. Dlaczego niektórym spychoterapia pomaga, a innym nie? Odpowiedź pozornie prosta: działa na tych, którzy w nią wierzą, a nie działa na tych, którzy są sceptyczni. Można by nawet powiedzieć, że osobom wierzącym wydaje się tylko, że działa, bo po prostu w to wierzą. Ale sprawa jest bardziej skomplikowana. Na tych co wierzą naprawdę może działać, bo wywołuje efekt placebo, a efekt ten nie jest efektem zerowym, wywołuje realny wpływ psychologiczny i biochemiczny. Umysł wpływa silnie na ciało. Wiara czyni cuda - mówi się, ale z drugiej strony ślepa wiara prowadzi na manowce. Jak to więc jest? Jeśli bardzo wierzę, że jak skoczę z 10 piętra, polecę jak ptak, to skończy się tragicznie. Umysł jednak może wierzyć w to do końca. Tyle że tutaj ciało nie jest w stanie wytworzyć tego co chce umysł. Ale jeśli bardzo wierzę, że uda mi się coś w życiu osiągnąć i dążę do tego, to prawdopodobnie to osiągnę albo będę bardzo blisko tego. Ograniczeniem jest więc tylko ciało, nie umysł. Wiara w boga to choroba psychiczna, ale to ona pozwala garstce fundamentalistów wygrywać z całym wojskiem (Al-Kaida, ISIS kontra USA). Przynajmniej do czasu, ale to może trwać lata. Wiara może też działać w drugą stronę - jeśli wierzymy, że nic nam się nie uda, że jesteśmy słabi, mało inteligentni, że jesteśmy nieudacznikami, beznadziejniakami, to takimi się właśnie stajemy. Efekt placebo jest realny - wywołuje nerwice, depresje i inne choroby. Załóżmy, że jesteśmy bardzo zmotywowani do zrobienia czegoś trudnego, wykonujemy to, nie przechodzi przez umysł myśl zwątpienia. Nie jesteśmy nawet świadomi, że może przyjść, bo jesteśmy tylko skoncentrowani na zadaniu. Powoduje to, że umysł i ciało idealnie współpracują i zadanie zostaje wykonane. Jeżeli jednak w trakcie zadania pojawia się tylko chwila zwątpienia, a właściwie świadomość, że może nam się nie udać albo nawet tylko świadomość, że może przyjść ta chwila zwątpienia - zadanie wykonujemy coraz wolniej, tracimy energię, bo to jest tak, jakbyśmy włączali pedał gazu i hamulec jednocześnie, pojawia się lęk. Powoduje, że zadanie idzie coraz ciężej i zwiększa się prawdopodobieństwo porażki, którą zapowiadaliśmy. Dlaczego umysł tak silnie wpływa na ciało? Dlaczego zwykła świadomość powoduje, że wszystko się psuje? Patrząc racjonalnie można by powiedzieć, że to nie ma sensu, bo większa świadomość powinna pomagać, a nie przeszkadzać. W końcu nawet świadomość, że może nam się nie udać ma sens, bo przypomina, że możemy popełnić błąd albo czegoś nie zauważyć. Tyle że świadomość, że gdzieś zrobimy błąd jest czymś innym niż skupianie się na tym, że ten błąd popełnimy. To pierwsze zabezpiecza nas przed popełnieniem błędu, to drugie wywołuje stan, że ten błąd naprawdę popełniamy (na skutek dekoncentracji, lęku itp.). Pytanie jak to właściwie się dzieje, że naprawdę ten błysk świadomości o popełnieniu błędu psuje cały mechanizm ciało-umysł? Moim zdaniem rozwiązanie leży w mechanice kwantowej. Gdy nasz układ jest idealnie skoncentrowany na zadaniu, cząstki idealnie współgrają ze sobą, tworząc odpowiednie splątania kwantowe. Gdy jednak pojawia się zewnętrzny obserwator - tj. nasza świadomość, cały układ się psuje, następuje dekoherencja kwantowa i zatrzymanie przetwarzania informacji między neuronami. Może to być odpowiedzią, dlaczego ateiści są bardziej inteligentni od wierzących. Jeśli powiążemy świadomość z inteligencją (bo zapewne są skorelowane patrząc na zwierzęta), to im więcej pojawi się takich błysków świadomości, tym częściej nastąpi przerwanie procesu wiary. Zatem im więcej ktoś ma świadomości / inteligencji, tym mniej wiary. Proces uwierzenia w coś nie zależy od nas (bo nie mówimy tu o przekonaniu się o czymś), a więc nie możemy wykorzystać efektu placebo na swoją korzyść. Możemy jednak osłabić albo nawet zniszczyć swoją wiarę. Musimy nauczyć się zacząć poddawać w wątpliwość swoją negatywną wiarę. Tak jak poddajemy bez przerwy w wątpliwość to, że uda nam się coś osiągnąć, tak samo powinniśmy poddać w wątpliwość to, że nie uda się tego osiągnąć. Innymi słowy należy wykorzystać "racjonalną świadomość" do dekoherencji kwantowej sygnałów tworzących negatywny obraz siebie. Nie potrzebujemy więc spychoterapeutów. A jeśli uważamy, że potrzebujemy, to znaczy, że w to wierzymy i wtedy nie musimy się zastanawiać do jakiego spychoterapeuty chodzić o czym z nim rozmawiać - to nie ma żadnego znaczenia. Znaczenie ma tylko to, że wierzymy, że nam to pomaga.
  2. Dlaczego kłamiesz? Przecież pisałem, że gardzimy tymi, które są po wielu wielu związkach, z nie tymi, które nigdy nikogo nie miały albo najwyżej 2 facetów. Każdy mężczyzna będzie traktował dziewicę jak największy skarb. Nie to co kobiety, one właśnie gardzą prawiczkami.
  3. Ale napisałeś: Tak jakby trzeba było robić sobie jakieś operacje plastyczne, by zachować zdrowie. Można by się zgodzić, gdybyś napisał, że miała pieniądze na najlepszą dietę, ale co ma wspólnego medycyna? Medycyna dzieli się tylko na dwa rodzaje - zwykłą i estetyczną. Zwykła jest dla chorych, a estetyczna ma tylko znaczenie dla wyglądu zewnętrznego. Dlatego stwierdziłem, że piszesz głupoty.
  4. O jaką Ci medycynę najnowocześniejszą chodzi? Konkretnie, o co? Nie trzeba mieć dużo pieniędzy żeby dbać o siebie. A aktor to co robi? Siedzi i pierdzi przy komputerze? Same głupoty opowiadasz.
  5. Nie wszyscy powinni mieć dzieci i nie wszyscy się do tego nadają. Np. chorzy umysłowo (nie psychicznie) nie powinni mieć dzieci, bo jest to szkodliwe ze społecznego i biologicznego punktu widzenia. Z drugiej strony kobiety ładne mają obowiązek urodzić dzieci. Jeżeli tego nie zrobią, to zmarnują życie. Natomiast jeśli kobieta 88-letnia nie ma dzieci i uważa się za szczęśliwą, ale za młodu była szkaradna i nikt jej nie chciał, to nie ma się co dziwić, że nie założyła rodziny, a szczęścia musiała szukać w hobby. Natomiast nieprawdą jest, że każda ładna kobieta powinna się spieszyć z dzieckiem do 30 roku życia, każda musi przejść swoją drogę. Dobrym przykładem jest Monica Bellucci, jedna z najpiękniejszych i najlepszych aktorek, która urodziła pierwsze dziecko w wieku 40 lat, a drugie w wieku 46. Jak sama twierdzi, nigdy się nie spieszyła, zawsze wszystko robiła powoli zgodnie z własnym sumieniem, rozwojem, olewała ciśnienie społeczne. Prawdziwy diament. Chociaż trzeba przyznać - urodziła w ostatniej chwili.
  6. Ci, którzy wierzą w spychoterapię, niczym nie różnią się od tych, którzy wierzą w boga. A ponieważ ci, którzy wierzą w boga są mniej inteligentni (badania jednoznacznie to wykazują), to znaczy, że ci, którzy wierzą w spychoterapię, także są mniej inteligentni.
  7. Borderlinowcy mają przechlapane. Meta-analiza 16 prac: https://dspace.library.uu.nl/handle/1874/30869 wykazała, że w stosunku do zdrowych osób pacjenci z borderline: 1) osiągali znacznie gorsze wyniki we wszystkich dziedzinach poznawczych, 2) mają pogorszoną elastyczność poznawczą, roboczą i krótkoterminową pamięć i uczenie się, opóźnioną pamięć wzrokową oraz planowanie , opóźnione rozwiązywanie problemów, 3) mają pogorszone zdolności językowe, gorszą uwagę, aktywność psychomotoryczną i przetwarzanie informacji, zdolności wzrokowo-przestrzenne. Zakładam, że ich słabe wyniki w nauce i pracy we wszystkich dziedzinach dobijają ich, co jeszcze bardziej ich pogrąża. Żaden psycholog ani psychiatra nie powie im wprost, że mają niższe IQ czy po prostu zdolności umysłowe od zdrowych osób. Może gdyby spycholodzy powiedzieli im to wprost, to może zaczęliby coś robić ze sobą, mając świadomość, że pogrążeni w swoim świecie, sami niszczą swoje neurony i synapsy. Trzeba to przerwać. Spycholodzy natomiast jeszcze bardziej ich zachęcają do tego, by rozmyślali nad sobą.
  8. To byś musiał znaleźć w swoim wieku albo starszą, bo taka 30-letnia czy młodsza to będzie traktowac z innej pozycji, chyba że powiesz wszystko o sobie, to może będzie inaczej, ale bardziej prawdopodobne, że będzie traktowała Cię trochę z góry, jak jakiegoś niedojdę życiowego, więc na relacje marne szanse. Mam jeszcze pytanie do Ciebie, może masz jakiś pomysł, bo dziś udało mi się unikać Jej, ale czuję Jej perfumy, które się długo unoszą w powietrzu jak przechodzi korytarzem, powodują, że robię się w pracy osłabiony, tracę koncentrację i energię, popadam w lekką depresję, bo działa na mnie to na emocje, ciągle mam ją w pamięci. Masz jakiś pomysł na ten zapach perfum, można coś do nosa wsadzić?
  9. No pomarzyć fajna sprawa, bo oczywiście GDYBY się piękność mną sama zainteresowała, to znaczyłoby to, że jej na mnie zależy, a nie na jakichś przeszłych facetach, wiec wszystko się zmienia. Ale życie takie nie jest, wiesz, że ona będzie porównywać Ciebie z poprzednikami i to Cię tez będzie stresować...
  10. Raczej wątpliwe co do kobiet, bo nie mogą wiedzieć, bo było przyczyną rozstania, może to ona go rzuciła. Ale nawet jeśli byłaby to prawda, to przyczyna jest zupełnie inna. Nie wolimy kobiet po mniejszej liczbie związków, bo takie są bardziej wierne (zresztą też nie wiadomo czy wierność chodziło przy rozstaniu), tylko o to, że są "nieprzerobione". Mówiąc krótko: są świeższe. Można to obwinąć ładnymi słówkami, ale to nie zmieni że o to samo chodzi.
  11. No, jak my nie mieliśmy praktycznie żadnych związków, to nie mamy po prostu takich wymagań. Ale te, które są po wielu związkach, inaczej patrzą, nie chodzi tylko by mieć kogoś, seks, tylko by się porozumiewać. My żyjemy ciągle marzeniami. Dlatego Ci się wydaje, że z każdą byłoby Ci dobrze. Na początku zapewne tak. Mniej świeżym dziewczynom już o coś innego chodzi.
  12. Jeśli nie wiesz, o czym piszę, to powtórzę Twój komentarz: Bo można zapytać a dlaczego wolą? Odpowiedź jest taka, że te po wielu związkach są zwyczajnie nieświeże. Rzeczywiście musiałyby miec długa przerwę, żeby nabrać na nowo świeżości. Inaczej nie da się tego wyjaśnić.
  13. W swoim 40 letnim życiu może i spotkałeś, a może po prostu tak Ci powiedziały, nieważne, chodzi o zasadę. Już ładną dziewczynę trudno znaleźć, bo zwyczajnie większość jest przeciętnych. A ładna dziewczyna może nie całkiem dziewica, ale max po 1-2 związkach w wieku 25 lat - wolna! - to też niezła igła w stogu siana. A nawet jak się po długich i męczących poszukiwaniach by to się udało, to i tak może się okazać, że nic z tego nie będzie. Podany tu był przykład snobki, która gardzi magazynierem. Ale najczęściej problemem będzie różnica w wykształceniu.
  14. Nie często, tylko praktycznie pewne. Nie znajdziesz ładnej dziewicy w wieku 25 lat. Nie chodzi o to, że wzgardzisz, ja też nie wzgardzę, ale chodzi o to, że taka jest po prostu już nieświeża i patrzy się na taką z większym dystansem. Oczywiście ten dystans będzie się ukrywać, choć może wychodzić nieco na powiechnię, jeśli samemu nie było się w związku. Wiadomo że się bierze to co co można, a nie to co się chce.
  15. Powiem więcej, faceci gardzą dziewczynami, kobietami, które mają po 25 lat i są po 5-6 związkach. Ja nawet gardziłem swoją siostrą, teraz właściwie tez nią gardzę choć nieco z innego powodu. Znaleźć ładną dziewicę w wieku 25 lat to jak znaleźć igłę w stogu siana. Prawdziwy skarb.
  16. Jeśli podzielić zdolności rozumowania na wizualno-przestrzenne i na matematyczne, to okazuje się, że: - osoby z chorobą afektywną dwubiegunową mają gorsze zdolności wizualno-przestrzenne, ale prawdopodobnie większe zdolności matematyczne od osób zdrowych, - schizofrenicy mają mają gorsze zdolności wizualno-przestrzenne, natomiast zdolności matematyczne nie pogarszają się (może nawet lekko się poprawiają), - osoby z innymi psychozami mają mają gorsze zdolności wizualno-przestrzenne, natomiast zdolności matematyczne nie pogarszają się zbytnio (najwyżej delikatnie). Link https://ajp.psychiatryonline.org/doi/full/10.1176/appi.ajp.162.10.1904 można tu przeczytać i zobaczyć wyniki badań przeprowadzonych na mężczyznach podczas poboru do wojska. Wyniki testów zdolności wizualno-przestrzennych: Wyniki testów zdolności matematycznych: Oś pozioma - wyniki testów zdolności, 1 - najgorszy wynik, 9 - najlepszy. Oś pionowa - wzrost ryzyka zachorowania, mierzony tzw. ilorazem szans (odds ratio). Będzie to np. liczba chorych o IQ = 1 podzielona przez liczbę zdrowych o IQ = 1, podana w logarytmach. Przetłumaczony fragment: " Zaskakujące jest stwierdzenie związku między progresywnym wzrostem ryzyka choroby afektywnej dwubiegunowej a wysoką arytmetyczną sprawnością intelektualną. Test arytmetyczny wymaga nie tylko umiejętności matematycznych, ale również szybkiego przetwarzania informacji, ponieważ ograniczony czas na wykonanie zadań pozwala tylko niewielkiemu odsetkowi badanych zakończyć test. Można założyć, że osoby posiadające zdolność szybkiego przetwarzania informacji mogą mieć te same cechy neurobiologiczne, co osoby, u których rozwija się mania, stan charakteryzujący się wysoką czujnością i aktywnością psychomotoryczną. " Nic tylko zachorować na ChAD i zostać informatykiem albo maklerem.
  17. Inteligencja nie ma wiele wspólnego z wiedzą. Inteligencja umysłowa to po prostu szybkość dostrzegania związków, zrozumienia przekazu (w formie tekstu, obrazu, dźwięku), znajdowania prawidłowych rozwiązań na podstawie dostarczonych informacji. W szkole czy poza szkołą - to nie ma większego znaczenia.
  18. Człowiek_z_księżyca

    Samotność

    Zawsze twierdziłem, że statystycznie kobiety są bardziej wyrachowane. Ty jesteś tego przykładem.
  19. Z faktu, że zacząłeś wcześnie pracować nie wynika, że życie Cię do tego zmusiło. A nawet jeśli zmusiło, to mogło być tak, że okupiłeś to sferą relacji z kobietami. Skoro twierdzisz, że zaczynałeś wcześnie, ale nie stałeś się - w swoim mniemaniu - zaradny życiowo, to znaczy, że nie podniosłeś swojego poziomu rozwoju emocjonalnego, pewności siebie, wiary w siebie itp. który sprawił, że jedna 25-latka startuje z dużo wyższego poziomu niż druga, o czym była mowa, tak samo Ty pozostałeś wtedy na tym niższym poziomie. Stąd lepiej jesteś w stanie rozumieć mnie czy LostStar niż alicja_w_krainie_czarów, która pozostała głucha na niedorozwiniętą seksualnie osobę.
  20. Tak, są uproszczone. To źle uważasz. Skoro jest problem ze zrozumieniem co napisałem, to przypomnę jedno zdanie: " Czyli jeżeli się startuje z dużo gorszej pozycji, to do naprawy, progresu trzeba podejść w inny sposób. " Nie rozwijałem tego co oznacza inny sposób, ale na pewno nie pochwala ono bierności. Podajesz zupełnie bezsensowny przykład, bo my nie rozmawiamy o podejmowaniu decyzji jako takich, ale, jeśli już, to o podejmowaniu decyzji, mających wpływ na przyszłość dziecka. Tak więc kompletnie się zamotałeś. Niczego świadomie nie podejmuje, to że mu się podoba plastyka, a nie lubi historii, to nie ma nic wspólnego z podejmowaniem decyzji. Mało tego, to rodzice mają tutaj duży wpływ, by dziecko zainteresować danym przedmiotem. Więc znowu pudło. Jak widać TAK. To rodzice i środowisko kształtuje dziecko. Niesamowite jest, że takie rzeczy muszę w ogóle tłumaczyć. Chyba wyraźnie napisałem co tego wynika. Znowu mam cytować, powtarzać swoje słowa? Którego zdania nie rozumiesz, to może Ci wytłumaczę. To jest właśnie przykład alicji_w_krainie_czarów., która została zahartowana, bo "przecież lekko jej nie było", podczas gdy ja czy LostStar byliśmy trzymani pod kloszem. Tak więc Twoje stwierdzenie jest prawdziwe, ale dowodzi właśnie, że mam rację. Znowu pudło. Podobnie jak alicja_w_krainie czarów, która nie rozumie co czyta, co sama przyznała, u Ciebie jest bardzo podobnie. Nigdzie nie mówię o takiej pomocy.
  21. Nie, no jasne, podałem dwa skrajne przypadki, żeby pokazać problem racjonalizacji. Nie zawsze łatwo jest rozdzielić odpowiedzialność za czyjś stan. Może być tak, że 50% leży po twojej stronie, a 50% po stronie rodziców albo innych czynników (podałeś dobry przykład z szukaniem pracy). Zauważ jednak, że jeśli ktoś ma 25 lat, to znaczy, że zaledwie od kilku lat jest samodzielny życiowo. Dla uproszczenia powiedzmy, że jest to 20 lat. Można powiedzieć, że przez 20 lat Twojego rozwoju odpowiadają rodzice, a tylko 5 lat Ty sam. Wobec tego mamy 20 / 25 = 4/5 = 80% odpowiedzialności rodziców. Tak więc im dłużej jesteśmy zależni od rodziców, tym wpływ pozostanie silniejszy. Np. może być tak, że nawet w wieku 25 lat jesteśmy ciągle zależni finansowo od rodziców, nawet jeśli z nimi nie mieszkamy (tak było w moim przypadku). Wtedy, zakładając, że wpływ przez 5 lat nie był całkowity, ale np. 50%, to dostajemy (20 + 5*50%) / 25 = 22,5 / 25 = 90%. Stąd odpowiedzialność rodziców rośnie do 90%. Stąd widać, dlaczego takie osoby jak alicja_w_krainie_czarów, które zaczynały już pracować w wieku 17-18 lat, a więc wcześnie zaczęły uczyć się samodzielności i zaradności w życiu, są kompletnie głuche na problemy takich osób jak LostStar. Uważają, że skoro ich rozwój samodzielności był tak szybki, to innych też powinien. Tak, to też prawda, tyle że takie osoby jak LostStar i alicja_w_krainie czarów - mimo że są w tym samym wieku - startują z zupełnie różnych poziomów. Tej drugiej wystarczy "wziąć się w garść", bo przecież w przeszłości już tak było, że jak się brała, to wszystko ruszało do przodu, co więcej, to działało jak efekt motyla - każdy progres ją nakręcał i zwiększał pewność siebie. Stąd pozostało jej w pamięci, że branie się w garść zawsze przynosi sukces. Natomiast w przypadku LostStar efekt motyla działa także, ale w drugą stronę - nie dostała aprobaty od bliskich, to czuła, że to się nie uda, wtedy każda próba "brania się w garść" przynosiła chwilowy albo przeciwny efekt, gdy czuła ciężar potencjalnej porażki. Coś stało na przeszkodzie, co nabierało rozpędu i zamieniło się w kulę śnieżną. Czyli jeżeli się startuje z dużo gorszej pozycji, to do naprawy, progresu trzeba podejść w inny sposób. W zasadzie na to już odpowiedziałem. Zauważę tylko jedno: takie wpisy o swojej beznadziejności to tak naprawdę wołanie o pomoc, a nie tylko sama racjonalizacja - bo do tego nie jest potrzebne forum.
  22. Tak, to prawda. Dlatego racjonalizacja jest tak dobrą strategią psychologiczną: bo niezależnie od tego kto ponosi odpowiedzialność, zawsze działa. Bo mogą być dwie skrajne sytuacje. Jeśli obiektywnie za większość ty ponosisz odpowiedzialność, a jedynie mały udział leży w innych czynnikach, to możesz wyolbrzymić rolę tych innych czynników do 100%, a swoją winę zmniejszyć do 0. W ten sposób zrzucasz z siebie ciężar odpowiedzialności i czujesz się lepiej, że za błędy kto inny odpowiada. Jeśli natomiast obiektywnie w większości naprawdę odpowiada ktoś inny, a twoja wina to jakiś mały udział, to poprzez racjonalizację można zrelatywizować odpowiedzialność do 100% na czyjeś konto. W ten sposób niezależnie od tego kto jest winny, racjonalizacja pomaga przetrwać. Zakładam, że w przypadku LostStar jest to ten drugi przypadek, np. 95% wina rodziców, a 5% jej własne czyny. Natomiast osoby postronne - zdrowe psychicznie - uważają, że to ta pierwsza sytuacja, gdy np. 95% to wina chorego, a tylko 5% wina rodziców. No ale jak ktoś nigdy nie miał seksualnych zaburzeń, jak np. alicja_w_krainie_czarów, to łatwo jej się mówi i krytykuje. W ten sposób tylko dobija dziewczynę, która zaczyna wierzyć, że może rzeczywiście jest do niczego, bo to wszystko jej wina.
  23. Przecież carlosbueno od początku mówi o racjonalizacji i przytacza przykład wyjaśnienia sobie przez mężczyzn niepowodzeń z kobietami. Mówi, że tak robią i zdrowi i chorzy, co jest absolutną prawdą. Po prostu nie zrozumiałaś tego co napisał. A może musisz sięgnąć do słownika po słowo "racjonalizacja"?
×