W sumie zazdroszczę Ci LostStar. Ja jestem prawie w tej samej sytuacji co Ty, z tym że mam 34 lata i jak czytam: "mam już 25 lat, a nigdy nie byłam w związku", to czuję pewien dyskomfort, bo ja 9 lat starszy i też nigdy nie byłem. Drugą różnicą jest to, że w 2010 r. 2 razy umówiłem się z prostytutką. Ponieważ mam nerwicę (od dzieciństwa), to pamiętam jak się bałem. Był to okres, gdy nie chodziłem do psychiatry, więc nie miałem nawet leków. Postanowiłem, że trochę się upiję i tak w wieku 26 lat pierwszy raz uprawiałem seks z kobietą-prostytutką po pijaku. Potem jeszcze raz do niej poszedłem, już na trzeźwo. Byłem wtedy bezrobotny, więc zaprzestałem, bo szkoda mi było pieniędzy. Obecnie pracuję, więc myślę czy może znowu do jakiejś pójść, aczkolwiek aż tak bardzo mnie nie ciągnie - wolałbym najpierw naturalnie poznać dziewczynę.
Mam dokładnie takie same marzenia, pragnienia co Ty, tylko właśnie z dziewczyną/kobietą. Dziwne, mam 34 lata, a czuję się jak bym miał 20, na pewno emocjonalnie jestem na bardzo niskim poziomie rozwoju.
Również podobnie jak u Ciebie, moja rodzina była dość purytańska jeśli chodzi o sprawy miłości i seksu, najważniejsza była nauka. Za tą hipokryzję (że sprawy seksu to tabu) pewna część mnie odczuwa przez to nienawiść do rodziców, na szczęście moja mama zmarła na raka płuc, więc została jakby ukarana. Ojciec też został ukarany tą jej śmiercią, bo aż trafił do psychiatryka na miesiąc, tak to przeżył.
A tak w ogóle założyłem to konto dziś, bo ostatnio znów zadurzyłem się (na szczęście nie zakochałem) w dziewczynie z pracy i nie mogę przestać o niej myśleć (nawiasem mówiąc jest w Twoim wieku). Oczywiście, jak zwykle, ma chłopaka, myśli o ślubie, nawet ciąży, więc nie mam zamiaru nawet próbować z nią flirtować (wiem, że dziewczyny lubią flirtować i jest to przyjemne, ale w dłuższej perspektywie tylko pogarsza to sprawę dla mnie, jeśli wiadomo że nic z tego nie będzie). Zawsze tak było u mnie, podobały mi się tylko te, które już mają chłopaka czy męża, a ja nie jestem oczywiście typem podrywacza. I tak mi przeleciało te 25 lat (bo nie chodzę na żadne imprezy, a kolegów nie mam), bo już mamy 2019 (licząc od waszych 15 lat, co jednak jest trochę przesadą).
Co do portali randkowych, to myślę, że dobrym pomysłem byłoby zrobić specjalistyczny portal randkowy dla takich ludzi jak my. Znam trochę język programowania (nie, nie jestem wbrew pozorom informatykiem z zawodu), więc mógłbym spróbowac coś takiego zrobić, aczkolwiek chyba lepiej wykorzystać pewne aktywa już istniejące (np. rozszerzyć funkcje tego portalu albo zrobić grupę facebookową).
Jedynie co mnie trzyma przy życiu (oprócz leków), to przeświadczenie, że jestem absolutnie wyjątkowy, że nie ma takich jak ja, jestem jak z księżyca, gdy nadchodzi taki dramat jak teraz (tj. nieodwzajemniona miłość) to przypominam sobie, że może tę nerwicę w końcu zacznę jakoś wykorzystywać do samorozwoju, w końcu bierze się ona z nadwrażliwości, więc może zamiast patrzeć na to jak na chorobę powinniśmy patrzeć na nią jak na dar? Dzięki niej możemy rozwinąć w sobie ogromną samoświadomość i zrozumienie, że musimy zacząć walczyć o panowanie nad sobą, swoim umysłem i emocjami - w każdej sekundzie przetwarzania informacji zalewających nasz mózg. Dopiero, gdy panujemy nad sobą, możemy coś w ogóle konstruktywnego zrobić. Ja już raczej godzę się z faktem, że mogę umrzeć w samotności i bezdzietny, ale mogę zostawić inne rzeczy po sobie na tym świecie. Tę nadwrażliwość i pragnienie miłości możemy wykorzystać świadomie otaczając innych ludzi troską czy "miłością bliźniego" czy miłością platoniczną, czyniąc to nawet na siłę wbrew ego, a więc nawet stosując strategię gdy ktoś cię uderzy w prawy policzek, nadstaw drugi, natura nie atakuje ludzi, którzy zachowują niekonwencjonalnie, wbrew niej samej (np. dzikie zwierzęta nie atakują ludzi, którzy zachowują się wyjątkowo spokojnie, jakby nie rozumiały dlaczego ich ofiiara się ich nie boi), a zaczyna odwzajemniać to uczucie i to sprawia, że nasze ego zostaje ugłaskane, koncentracja na egoistycznym seksualnym przedmiocie zostaje osłabiona na skutek rozświetlenia uczuć na inne osoby, które nas tak naprawdę nie obchodzą albo których nie lubimy czy boimy (nawet zwierzęta) co pozwala przetrwać w organizmie targanym przez hormony. Skojarzenie z DeMello nieprzypadkowe, ale to inny temat.