Skocz do zawartości
Nerwica.com

Człowiek_z_księżyca

Użytkownik
  • Postów

    214
  • Dołączył

Treść opublikowana przez Człowiek_z_księżyca

  1. Człowiek_z_księżyca

    Samotność

    Chodzi mi raczej o to, że psychicznie chorzy mężczyźni jak ja, mają dużo trudniej od zdrowych mężczyzn, którzy i tak łatwo nie mają, bo to oni muszą postarać o partnerkę a nie odwrotnie. Natomiast w przypadku kobiet jest inaczej - facetowi nie przeszkadza, że dziewczyna jest chora psychicznie, słaba, troszkę nierozgarnięta. Bezrobotna? No problem, facet ją utrzyma, jeszcze będzie czuł dumę, że może się nią zaopiekować. Bezrobotny mężczyzna? Tragedia. Kobieta go porzuci najpóźniej za miesiąc. Nie mówię, że to źle, że tak być nie powinno, ale to, że wszystko ma swoje uzasadnienie.
  2. Człowiek_z_księżyca

    Samotność

    Analogicznie nas denerwuje to, że kobiety patrzą tylko na inteligencję, charyzmę, błyskotliwość, zaradność czy portfel. Wszystko ma swoje uzasadnienie.
  3. Szczerze mówiąc, podchodzi mi to bardziej pod paranoję niż fobię społeczną, ale tylko zgaduję. To nie mój przypadek. Nie boję się osób stojących obok, natomiast gdy spojrzy na mnie dłużej dowolny facet (w tym ktoś z rodziny) czy chłopiec (powyżej 10 roku życia), to odczuwam albo lęk, albo agresję. Czasami mam ochotę zabijać, szczególnie osoby które przechodzą obok. Wyobrażam sobie, jak je torturuję albo zabijam z pistoletu. Gdy pierwsza spojrzy na mnie młoda kobieta (albo dziewczynka powyżej 10-11 roku życia), odczuwam automatycznie pewien lęk, bo włącza się instynkt seksualny. To nie jest tak, że wszystko to co opisałem wyżej jest tym samym lękiem. Są różne poziomy lęku, czasami odczuwam tylko lekki dyskomfort w brzuchu, czasami silny ucisk. Wszystko zależy od wielu czynników, lęk/nerwica mi towarzyszy całe życie.
  4. Bo to się odnosiło do zdania, które wcześniej pisałeś, że nikogo nie potrzebują - a to jest wydumane i czysto teoretyczne. Jeśli potrzebują jednej osoby, to sytuacja się kompletnie zmienia. Fobia społeczna powstaje dopiero, gdy rozmawiają ze sobą co najmniej 3 osoby. Im więcej będzie osób, tym większa fobia. 2 osoby nie wystarczą do powstania fobii społecznej. W moim przypadku jest jednocześnie nerwica i fobia społeczna, więc trudno odróżnić jedno od drugiego, nerwicę czuję prawie bez przerwy w ciągu dnia, nasila się w kontaktach z drugą osobą, a gdy dochodzi trzecia włącza się fobia społeczna, która się nasila tym bardziej, im więcej jest osób. Tyle że w moim przypadku źródło zarówno nerwicy, jak fobii społ. jest takie samo. Moim zdaniem to co twierdzisz jest niemożliwe. Wyjaśnienie jest całkiem logiczne: skoro jest ta druga osoba, której pragniesz i się jej nie boisz, to dlaczego niby dowolna trzecia osoba miałaby wywoływać lęk? Jeśli ktoś ma arachnofobię, to boi się wszystkich pająków, a nie jednego kocha, a reszty się boi. To jest niemożliwe.
  5. Człowiek_z_księżyca

    Samotność

    Jeżeli jest dość ładna albo oszuka, że jest ładna (czyli np. się wymaluje odpowiednio), to nie musi praktycznie nic robić, wystarczy, że pójdzie sama albo z koleżanką do klubu czy gdziekolwiek są faceci, a w ciągu 30 min co najmniej 3 facetów zacznie się nią interesowac i będzie mogła wybierać do woli. Nie musi nic mówić, niczego nie musi udowadniać. Wystarczy, że się pokaże. Chciałbym tak mieć. Ach, jakie życie byłoby cudowne!
  6. Człowiek_z_księżyca

    Samotność

    Kobiety nie głupieją,są inaczej skonstruowane, początkowo sa bardzo zdystansowane do każdego faceta niezależnie od tego jak wygląda. To jest racjonalne zachowanie, bo zdrowy mężczyzna może ją zabić gołymi rękami. To tak jak człowiek podchodzi najpierw do nieznanego (dużego) psa z niepokojem, a potem go już uwielbia. Z kobietami jest tak samo. Również w przypadku mężczyzn "głupienie" jest racjonalne, bo automatyzuje proces prowadzący do zwiększenia potomstwa. To co ogranicza to działanie to strach przed odrzuceniem ich zalotów przez kobietę. Z kolei kobiety ogranicza strach przed tym, że gość okaże się psychiczny i jej zrobi krzywdę.
  7. Chcesz powiedzieć, że są ludzie nie tylko aspołeczni, ale jednocześnie aseksualni? Bo jeśli nie potrzebują nikogo, to muszą być aseksualni także. Nie znajdziesz takich. Znajdziesz kogoś aspołecznego, ale nie aseksualnego, a jeśli uda Ci się znaleźć jakiegoś prawdziwego aseksualistę, w co wątpię, to na pewno nie będzie aspołeczny. Poza tym, co ma do tego fobia społeczna, że ktoś lubi być sam ze sobą tylko i wyłącznie? Twoja teza jest wydumana, czysto teoretyczna.
  8. Człowiek_z_księżyca

    Samotność

    Powiedzmy sobie szczerze, mężczyźni z zaburzeniami psychicznymi mają o wiele, wiele trudniej niż kobiety z takimi zaburzeniami. Natomiast jest to skompensowane "fizycznymi zaburzeniami". Kobieta brzydka ma o wiele, wiele trudniej niż mężczyzna brzydki.
  9. Na początku studiów miałem bardzo silny moment załamania i chciałem je rzucić, chociaż chciałem dostać aprobatę rodziców. Na szczęście mi to wyperswadowali. Potem zacząłem chodzić do psychiatry i od tego momentu zaczęła się poprawa. Postanowiłem być bardziej ambitny i agresywny. Wyniki mi się poprawiały, coraz mniej poprawek i zdałem studia. Okupiłem to jednak kompletnie zrytą psychiką. Znajomych ze studiów straciłem, nikt się do mnie nie odzywał, a ja do nich. Zostałem sam i tylko rodzice czasami dzwonili. Po studiach miałem ogromne problemy ze znalezieniem pracy, bo nawet nie wiedziałem co chcę robić, więc znów straciłem motywację i siły wewnętrzne. Agresję całkowicie zaczął wypełniać lęk, co jeszcze pogarszało sytuację. Poszedłem na staż, chwila poprawy, tam się standardowo zakochałem w dziewczynie, która była niedostępna, znów załamanie i przestałem chodzić nawet do psychiatry. Po stażu nastąpiło totalne załamanie, stałem się bezrobotny i trwało to ok. 3 lat. Jednak już po 2 latach zaczęła następować pewna przemiana dzięki filozofii którą poznałem z książek i internetu. To był zapalnik, który powodował, że miałem odtąd dużo więcej siły w sobie. Zacząłem w końcu myśleć, co zrobić żeby wyjść z tego bagna. Oczywiście pierwszą rzeczą było pójście do psychiatry. Przez te 2 lata nie chodziłem do psychiatry, bo uważałem, że leki mi nie pomagają. Teraz wiem, że lekarz powinien przepisywać mi większe dawki, po tych dwu latach zmądrzałem i byłem bardziej aktywny w swoim leczeniu, nie chodziłem do psychologa, bo miałem swoją filozofię, która mi pomagała. Dzięki temu wszystkiemu w końcu znalazłem pracę najpierw na zlecenie, a potem na umowę o pracę. Oczywiście mógłbym opowiadać jak się przełamywałem, ale to by zajęło kilka stron. Generalnie nastawiałem się na walkę ze sobą samym i byłem nastawiony, że będzie to ciężka walka. Miałem bardzo duże problemy z koncentracją, ale postanowiłem, że będę najwyżej siedział po godzinach, by wszystko dobrze zrobić. Najgorsze dla mnie był kontakt z ludźmi, bo moja nerwica była i jest ściśle związana z fobią społeczną. Czułem, że jestem gorszy, słabszy, wolniejszy od reszty, dlatego też nie miałem ochoty z nimi rozmawiać, co jeszcze pogarszało sytuację. Po 2 latach nie przedłużono mi umowy, ale i tak czułem, że mimo wszystko będzie trochę łatwiej. Przede wszystkim zacząłem kłamać na rozmowach kwalifikacyjnych i mówić, że nie miałem żadnych przerw, że gdzieś tam pracowałem na zlecenie, a z ostatniej pracy sam zrezygnowałem. Po paru nieudanych rozmowach, w końcu dostałem kolejną. prace. A potem kolejną. I dzisiaj czuję, że zawodowo sobie radzę. Na pewno dużym czynnikiem mojego polożenia było uzyskanie stopnia magistra. Ale jak mówiłem okupiłem to sferą prywatną.
  10. A jak Ci się udało poznać męża? Zapewne to on Cię zaczepił, ale gdzie? Co do pytania, to mi się udało, to jest proces, który długo trwa.
  11. Chyba logiczne, że to drugie. Często nam się wydaje, że to pierwsze, szczególnie gdy naprawdę coś nas zajmuje i nie chcemy by świat przeszkadzał. Ale jest to tylko maska ochronna. Boimy się reakcji na nasze zachowanie/stan, braku akceptacji społeczeństwa i dlatego uciekamy od nich. Im ktoś bardziej wrażliwy, tym bardziej boi się odrzucenia i tym bardziej chce uciec, nie wiązać się z drugą osobą, choć jednocześnie bardzo jej pragnie.
  12. Chyba większość z nas się zgodzi, że chorzy umysłowo nie powinni mieć dzieci, bo to szkodzi ewolucji i społeczeństwu. Może my też nie powinniśmy, przynajmniej będąc w tym stanie? Nie ma się co dziwić, że mamy duże problemy ze znalezieniem partnera. W końcu logiczne jest, że gorszy przegrywa... Oczywiste, że my mamy trudniej od zdrowych ludzi. Jesteśmy nie tylko słabsi, mniej pewni siebie i mniej stabilni psychicznie, ale też mniej inteligentni i głupsi. Zdrowi ludzie szukają pomysłów i rozwiązań, co w powiązaniu z pewnością siebie, zawsze zapewni im lepsze miejsce w życiu i lepszych partnerów niż nam. My skupiamy się głównie na sobie albo obsesyjnie myślimy o jednej rzeczy czy osobie, a jeśli szukamy pomysłów, to tylko jak walczyć z chorobą/zaburzeniem. W takich warunkach nie mamy szans konkurować z większością ludzi. Bo sytuacja wygląda obiektywnie tak, że szukając partnera będziemy konkurować ze zdrowymi ludźmi. Tak więc Oni (zdrowi) to nasz wróg, którego normalnie nie pokonamy - chyba że liczymy na szczęście. Jeśli lubisz grać w totolotka, to czekaj na szczęście, mnie szansa 1 na miliard nie satysfakcjonuje. Czy mamy więc jakieś wyjście? Czy jest jakieś rozwiązanie oprócz samobójstwa? Myślę, że trzeba oszukiwać. Tak robi często natura, tak robią i Oni. Czym jest malowanie się jak nie oszukiwaniem, by ładnie wyglądać? Ciekawe, że wszyscy wiedzą, że oszukuje, a jednak przyzwalają na to, a nawet jest to odbierane pozytywnie. Musimy nauczyć się udawać, że jest się mądrzejszym niż się jest, udawać, że jest się spokojnym, że jest się pewnym siebie, kłamać. Czysto świadomie. Szczerość musi zostać wyrzucona z naszego życia na długi czas (choć nie na zawsze). Musimy jednocześnie być świadomi tego, że oszukujemy, a więc nie możemy przesadzać, bo zostaniemy wykryci na oszustwie. Nie możemy pozwolić, by nasz fałsz został odkryty. Zarówno chorzy jak i zdrowi ludzie najczęściej są uczciwi i często naiwni. Naszym jedynym sposobem jest wykorzystanie tych cech dla własnych celów. Chcę znaleźć dobrą partnerkę? Muszę ją oszukiwać i okłamywać, co do tego kim jestem. Pyta o przeszłość? Kłam. Pyta o znajomych? Kłam. Pamiętaj tylko, żeby kłamstwo nie mogło zbyt szybko wyjść na jaw, a najlepiej nigdy. Najlepiej mówić dwuznacznie, tak by zawsze można było później powiedzieć, że źle zrozumiała. Trzeba więc być przygotowanym na pytania, trzeba przewidzieć jakie pytania może zadać i stworzyć odpowiedzi. Trzeba też przewidzieć różne sytuacje razem, tak by wiedzieć, jak się wtedy zachować, tzn. jak oszukać. To dziś na tyle moich przemyśleń. Myślę, że poprawiłem sobie nastrój.
  13. Parę lat temu opublikowano wyniki badań, zgodnie z którymi osoby z zaburzeniami osobowości mają niższą inteligencję płynną (IQ) i emocjonalną: https://www.tnu.ethz.ch/fileadmin/user_upload/documents/Publications/2013/2013_Hengartner_Ajdacic-Gross_Rodgers_Mueller_Haker_Roessler.pdf Poniższa tabela przedstawia zależności między różnymi typami zaburzeń a inteligencją płynną (oznaczoną DCST) oraz innymi rodzajami inteligencji: Jak widać ogólnie zależność jest ujemna dla DCST, a najgorzej mają Borderlinowcy (współczynnik -0,12), następnie Schizofrenicy (-0,07), potem Paranoicy (-0,053). My lękowcy mamy niewiele lepiej (-0,046). Nie możecie się bronić, że to tylko statystyka (i myśleć, że jesteście wyjątkami wyjątków). W nawiasach podano przeciętne odchylenia od średnich współczynników. Widać, że wynosi wszędzie ok. 0,03. Tak więc w przypadku borderline nie ma możliwości jak bycie mniej mniej inteligentną jednostką. Jeżeli jesteś broderline, to powinieneś przyjąć, że masz niższe IQ od reszty. Jedynie aspołeczni (bez innych zaburzeń), histrionicy i narcyzi mogą się cieszyć, bo ich wyniki są zbliżone średniej, a odchylenia dają nadzieje, że nie są głupsi. To nawet logiczne, bo ich neurony nie ulegają tak silnej atrofii jak u reszty. Ta reszta musi się pogodzić z taką sytuacją. Można mieć nadzieję, że leczenie coś zmieni. Trzeba się więc leczyć, bo nie tylko nie radzimy sobie w życiu prywatnym, ale także zawodowym (naukowym).
  14. Niejaki exodus usunął mój komentarz na ten temat: Kontynuując ów wątek, warto powiedzieć, że abstynencja seksualna zwiększa jakość spermy. Ponadto, okazuje się mieć właściwości lecznicze dla osób z impotencją. Jest to naukowo udowodnione, wielokrotnie: https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC5714597/ "Increase in the sexual abstinence period influences sperm quality. This study reinforces the importance of the duration of ejaculatory abstinence on semen parameter variation." http://www.ijwhr.net/pdf/pdf_IJWHR_183.pdf "The data obtained supports the literature on abstinence in facilitating male infertility treatment."
  15. https://www.theguardian.com/lifeandstyle/2013/sep/28/experience-no-sex-12-years " When I am an old woman looking back on my life, I will remember my time of celibacy as one of my happiest. It was so important to me, and so misunderstood by society. I want people to understand that being celibate can be as nourishing and fulfilling as being in a relationship. "
  16. Od kiedy abstynencja seksualna to temat tabu?
  17. Dlaczego ten temat został przeniesiony do działu Socjologia? Przecież nie ma to związku z socjologią, tylko psychologią, a także dążeniem do wolności, stąd powinien znaleźć w wątku Psychologia albo Kroki do wolności.
  18. Połykanie własnej spermy? Ciekawy pomysł, muszę spróbować.
  19. Człowiek_z_księżyca

    kosz

    Zauważyłem, że gdy mam tylko małą ochotę się masturbować, to gdy się powstrzymam, czuję znacznie lepiej (samopoczucie jest lepsze) zachowując nasienie, niż po masturbacji. Dyskomfort odczuwam tylko krótkoterminowo. Może nauczę się w ogóle nie masturbować? Może swoje nasienie wykorzystam do stworzenia duchowej istoty we mnie i stanę się naprawdę nieśmiertelny? Tak czy inaczej, onanizm to grzech, gdyż nasienie zostaje bezpowrotnie utracone, a przecież powinno być jakoś wykorzystane. Z tego samego powodu seks dla przyjemności (z prezerwatywą) to także grzech. Mówi się często, że jacyś tam ludzie zachowują się jak zwierzęta. Ale zwierzęta nie grzeszą.
  20. Nie wiesz, że masturbacja to grzech? Człowiek powinien powstrzymywać się od onanizowania się tak długo jak tylko może.
  21. Wątpię, żeby tu chodziło o zwykłą statystykę. To nie giełda, gdy raz wzrost, raz spadek. Zauważ, że wiek 40 lat to pewien przełom w życiu człowieka, można powiedzieć, że zaczyna drugą połowę życia. Nie chodzi tu o to, że się nie da znaleźć, tylko szansa dramatycznie spada. Znajdź mi kogoś przeciętnego, kto w wieku 50 lat bez problemu znalazł młodą partnerkę/partnera - a nie uwierzę.
  22. I ma rację. Kilka razy zaproponowałem Ci pomoc, nawet na priv, ale odrzuciłaś ją na starcie, więc czego oczekujesz? Że ktoś na siłę będzie Ci pomagał, takiej możliwości nie ma. Najlepiej przełam się i zamów przez internet męską prostytutkę na godzinę. Najpierw powiesz jaka jest sytuacja. Nawet jeśli nie rozbierzesz się, to poczujesz męski dotyk. Możesz parę razy spróbować i może w końcu będziesz miała ten seks za sobą. To nie rozwiąże Twoich problemów, ale przynajmniej przełamie pierwszą barierę - seks bez zobowiązań.
  23. W Twoim przypadku tylko szpital psychiatryczny albo baaaardzo głęboka psychoterapia z lekami przeciwdepresyjnymi.
  24. Czytałem badania, że dla młodych kobiet atrakcyjny mężczyzna to taki do 40 lat. Powyżej tego wieku facet przestaje być interesujący. Ja jeszcze mam ponad 5 lat na zdobycie młodej partnerki. Niestety będzie bardzo trudne, bo nigdy nie miałem żadnej. Może w tym roku się jakoś przełamię i zacznę szukać na poważnie, zostawię komputer. W zasadzie w ciągu roku jest tylko kilka do kilkanstu dni (jeśli mam jakiekolwiek wakacje), gdy nie siedzę po kilka-kilkanście godzin przy kompie.
  25. Ale ładna dziewczyna z Ciebie. Przypominasz mi trochę moją (nieodwzajemnioną) miłość z pracy.
×