Skocz do zawartości
Nerwica.com

Początek końca związku?


Rekomendowane odpowiedzi

Zobojętnienie tak - zdrada nie! Tego mu nigdy nie zrobię... M był kiedyś zdradzany o czym dowiedział się po zakończeniu związku, jak już się spotykaliśmy.. Wiem jak to przeżył, wiem jaki ma stosunek do zdrady, więc nigdy nie zafunduję mu czegoś takiego. Chociaż nie wiem jak by mnie wkurzał, to kocham go, i nie będę go ranić w taki sposób! Wczoraj odbyliśmy poważną rozmowę, przeprosił za jego ostatnie zachowanie i obiecaliśmy sobie lepszą komunikację między sobą :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

AnonimowanA, też mam za sobą sporo ciężkich chwil. A zdrada jest czymś obrzydliwym... Zostaje uraz do końca życia. Jakaś rysa, jakaś taka niepewność, obawa...

Jak ma się chęć na seks z innym, to kończę obecną znajomość i szukam przygód. A nie jestem tchórzem i bydlakiem, zostawiającym sobie uchyloną furtkę.

 

Bardzo dobrze, że przeprosił ale nie daj się! Wdroż ten system z kontaktami, z ograniczeniem ich z Twojej strony. Daj mu zatęsknić za sobą. Jeśli mu zależy, szybko włączy mu się lampka ostrzegawcza. ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ego, nie. Oczywiście, że nie ale było to napisane w innym kontekście... Zresztą, ja bym tak się nie odgrywała "oko za oko, ząb za ząb". To już nie ma innych rozrywek niż pójście gdzieś z innym gościem? Po co tak sobie wzajemnie szpile wciąż wbijać? To tylko zaogni sprawę. Takie jest moje zdanie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Psychotropka`89, ja to widzę tak..jej facet bez żadnych "ale" spotyka się na gorących imprezach z innymi babkami.. jeśli on uważa, że jest ok, czyli nie żadna "szpila", to dlaczego ona miałaby uważać inaczej i ograniczać się jeśli idzie o spotkania z innymi facetami? Czy jego obowiązują w tym związku, inne zasady niż ją? :)

Natomiast jeśli on uważa, że to była "szpila" z jego strony, to o czym mu tu jeszcze rozmawiamy...? :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ego, ok, powiem tak... Ja jestem nieco aspołeczna... Dlatego może takie mam podejście...

 

Ja miałam chory związek, patologiczny, gdzie facet kłamał, łgał, a ja jeszcze go przepraszałam na kolanach , że śmiałam zweryfikować, to jak spędzał czas, gdy rzekomo spał. Nastąpiło jednak olśnienie ... Gdy zaczęłam go zlewać ciepłym moczem, spotykać się z ludźmi, głównie z gośćmi właśnie, oczy mi się otworzyły. I jak on się zmienił! Niewiarygodne! Skakał za mną jak małpa na sznurku, płakał, błagał o szansę... Sęk w tym, że ja przestałam kochać. Tak mnie zgnoił, że się przelało.

 

Ale to było kiedyś i to była ekstremalna akcja. Z obecnym partnerem bym tak nie zrobiła, bo na to nie zasłużył. Tamten za grosz mnie nie szanował. Grunt to wyciągnąć z takich gówien wnioski i NIGDY później nie dać sobą pomiatać. Gdy ktoś przestanie Cię szanować, marnie widzę szansę, żeby nagle to się cudownie odmieniło.

 

Rozegranie sytuacji zależy tutaj od tego jaki ten facet jest ogółem dla autorki. Czy zasługuje na "łagodniejsze" potraktowanie.

Teraz chyba jaśniej się wyraziłam i określiłam. ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Psychotropka`89, ja to widzę tak..jej facet bez żadnych "ale" spotyka się na gorących imprezach z innymi babkami.. jeśli on uważa, że jest ok, czyli nie żadna "szpila", to dlaczego ona miałaby uważać inaczej i ograniczać się jeśli idzie o spotkania z innymi facetami? Czy jego obowiązują w tym związku, inne zasady niż ją? :)

Natomiast jeśli on uważa, że to była "szpila" z jego strony, to o czym mu tu jeszcze rozmawiamy...? :(

O konstruktywności działań.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Psychotropka`89,

Ja jestem nieco aspołeczna
Nie zauważyłam, z resztą przy mnie zapewne i tak jesteś prospołecznym wzorem. ;)

 

Gdy zaczęłam go zlewać ciepłym moczem, spotykać się z ludźmi, głównie z gośćmi właśnie, oczy mi się otworzyły. I jak on się zmienił! Niewiarygodne! Skakał za mną jak małpa na sznurku, płakał, błagał o szansę...

O tym właśnie mówię. Autorka tematu nie ma w zasadzie nic do stracenia, chyba, że gościa co najwidoczniej ją zlewa( przynajmniej na to wskazują odczucia autorki), można uznać za stratę, co moim zdaniem zakrawa na jakąś patologię, a nie- odwołując się do słów NN4V- coś konstruktywnego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

...O tym właśnie mówię. Autorka tematu nie ma w zasadzie nic do stracenia, chyba, że gościa co najwidoczniej ją zlewa( przynajmniej na to wskazują odczucia autorki), można uznać za stratę, co moim zdaniem zakrawa na jakąś patologię, a nie- odwołując się do słów NN4V- coś konstruktywnego.
====>>
Zobojętnienie tak - zdrada nie! Tego mu nigdy nie zrobię... M był kiedyś zdradzany o czym dowiedział się po zakończeniu związku, jak już się spotykaliśmy.. Wiem jak to przeżył, wiem jaki ma stosunek do zdrady, więc nigdy nie zafunduję mu czegoś takiego. Chociaż nie wiem jak by mnie wkurzał, to kocham go, i nie będę go ranić w taki sposób! Wczoraj odbyliśmy poważną rozmowę, przeprosił za jego ostatnie zachowanie i obiecaliśmy sobie lepszą komunikację między sobą :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ego, miło mi. ;)

NN4V, słuszna uwaga i cytat. Odbyła się rozmowa, podczas której najwyraźniej ustalili pewne zasady. W moim, przytoczonym wyżej przykładzie sytuacja była beznadziejna, trwająca niemal rok. Już miałam serdecznie dość i nie było rozmowy. Były wobec mnie wymagania, wyśmiewanie, poniżanie, okłamywanie. Gdybym nie została doprowadzona do ostateczności z pewnością spróbowałabym to rozegrać w cywilizowany sposób. Niestety z tym człowiekiem już się rozmawiać nie dało. Ja nie miałam racji w niczym w jego mniemaniu, ja byłam głupia, on stawiał warunki. No i nie wytrzymałam.

Tu mamy dialog, chęć naprawy relacji. I trzymam kciuki, żeby się udało. :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Już zabieram głos!

 

Po pierwsze, nie mam zamiaru umawiać się z kolegami. Gdy byłam w poprzednim związku, miałam "bliskiego przyjaciela" i dzięki niemu rozpadł się ten związek, a swoją drogą nie mam aż tak bliskiego kolegi i nie zależy mi na tym.

 

ego, przeprosił za całokształt tego jak było ostatnio. Ja też miałam bardzo zły okres, stresy ze szkołą, przeprosił, że nie do końca to zrozumiał... Dzisiaj (nawet nie wcielając planu zlewczego w życie) byłam dosyć zajęta w pracy i nie miałam czasu z nim rozmawiać i już zaczął się martwić czy coś się zmieniło u mnie, czy wszystko ok. Nigdy nie byłam dobra w takie gierki damsko - męskie. Uważam, że jeśli w związku jest problem to najłatwiej o nim pogadać i nie trzeba się zgrywać, aby osiągać jakieś efekty. Widzę, że faceci naprawdę, gdy czują, że mają coś na wyłączność to po prostu odpuszczają, a gdy wiedzą, że mogą to stracić - działają. Sam zaproponował, żebyśmy na długi weekend wyjechali chociaż na dwa dni, co prawda jeszcze nie dałam mu odpowiedzi, ale myślę, że to dobry pomysł.

 

Mój facet jest dosyć ciężkim człowiek ze skomplikowanym i myślę "niebanalnym charakterze". Mimo jego ostatniego zachowania uważam (zwracam się do Psychotropki'89), że zasługuje na "łatwiejsze" traktowanie. A jeśli jeszcze chodzi o imprezę służbową z kobietami, sam pokazał mi filmiki i zdjęcia i to potwierdziło moje przypuszczenia, że nie mam się o co martwić:)

 

W każdym razie doszłam do wniosku, że tak czy siak, miłość bardzo ogłupia!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

AnonimowanA, a jak wyglądają te dobre okresy, czy może nie tak, że Ty mu ustępujesz i przestajesz się "czepiać", robicie to co on chce i "wszyscy" są zadowoleni ?

Dopóki masz chęci, żeby próbować się "dotrzeć" to związek ma sens, bo związek opiera się na woli obu stron. Nie wiem jak będzie w tym przypadku, ale czasem trzeba zrobić wszystko co się da choćby po to, by zrozumieć, że to nie pomaga.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pewnie, że miłość ogłupia ale też wiele uczy. Sztuką jest nie powielanie błędów i nie pozwalanie sobie wchodzić na głowę. Postawić jasno granice, nie na zasadzie "nie możesz!", bo rozkazywać prawa nie mamy, chyba że 3 letniemu dziecku, ale mówić o uczuciach, np. "jest mi przykro, gdy..., byłabym o wiele spokojniejsza i mniej nerwowa gdybyś...", itd. U mnie ta metoda działa. Rozumiem, że jest dla Ciebie ważny.

Starajcie się dojść do porozumienia, rozmawiajcie o tym co czujecie, tłumaczcie to sobie, to nie jest wbrew pozorom ani łatwe, ani oczywiste. Mężczyźni są słabo domyślni, a my też często nie kumamy ich podejścia do sprawy.

Ja wyczułam moment, gdy wiedziałam, że już nic z tego... Ale nadal kochałam, więc robiłam wszystko, żeby się ułożyło. Było coraz gorzej. Dlaczego? Bo starałam się tylko ja. Dzielnie znosiłam upodlenia ale mam swoje granice. Nie żałuję tego związku, bo dużo mnie nauczył i wiem, że nigdy nie dam się już ubezwłasnowolnić od faceta.

Można być w związku, kochać, czuć się szczęśliwym ale pozostawiając przestrzeń tylko dla siebie, mieć świadomość, że gdyby coś nie wyszło, damy radę! Będzie bolało, będzie trudno ale grunt nie osunie się spod stóp, ziemia nie przestanie kręcić się wokół słońca. Życie będzie się toczyć dalej.

 

Długi weekend to dobry pomysł wg mnie, ale "systam zlewczy" bym i tak zastosowała. To na serio działa. Niech wie, że nie jest pępkiem świata.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przeczytałam

 

Powiem Ci, że skoro ten związek wygląda w ten sposób na tym etapie to nie ma co się łudzić, że po wspólnym zamieszkaniu będzie lepiej

Zapewne byłoby jeszcze gorzej bo wtedy pojawią się kolejne powody do kłótni

Co w związku z tym?

Ma sobie założyć, że "zapewne" będzie gorzej i zakończyć związek?

Nie bardzo rozumiem, czemu ma służyć ta uwaga - z wyjątkiem siania defetyzmu.

 

AnonimowanA, a jak wyglądają te dobre okresy, czy może nie tak, że Ty mu ustępujesz i przestajesz się "czepiać", robicie to co on chce i "wszyscy" są zadowoleni ?....

Dobre okresy w czym? W związku? Przecież napisała, że ona miała zły okres, nie związek.

Dlaczego tak usilnie próbujesz obciążyć gościa nieistniejącymi (lub przynajmniej nienapisanymi) faktami?

To rodzi podejrzenia wobec Ciebie, nie tego faceta.

 

Koniec. Problem rozwiązany. Po co chcecie wpędzić dziewczynę w samospełniające proroctwo?

Mnóstwo związków rozpada się przez nie.

 

...Długi weekend to dobry pomysł wg mnie, ale "systam zlewczy" bym i tak zastosowała. To na serio działa. Niech wie, że nie jest pępkiem świata.

W zdrowym związku nie ma miejsca na żadne "systemy" i manipulacje.

Osobiście bardzo szybko wykryłbym podobną manipulację.

Raczej nie podniosło by to stanu relacji.

Nie cfaniakuj.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak mamy dobry okres to zdecydowanie nie jest tak, że tylko ja ustępuję. Lepiej działa komunikacja między nami, nawzajem szanujemy to co mówimy, bo mówimy to w spokoju, a nie w gniewie. Ja jestem taką osobą, że jak widzę, że coś zaczyna się dziać, jak coś mnie denerwuję, to zaczynam na złość np. nieustępować, a M to denerwuje, ale mi o tym nie powie, tylko zaczyna się zachowywać właśnie tak jak to opisywałam. Fakt, że w tygodniu nie mamy do siebie dużo czasu jest prawdziwy, ale na prawdę to nie oznacza, że M ma całkiem w tyłku moje uczucia. Jest egoistą - to też fakt, ale staram się go "upominać", że nie tylko swój czubek nosa jest ważny... Od początku związku słyszałam, że ciężko z nim wytrzymać, bo jest specyficznym facetem, ale poniekąd właśnie też przez to się w nim zakochałam...

 

NN4V, sam się oferowałeś na kandydata na "kolegę", a dlaczego Ciebie miłość ogłupia? :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

refren, dziękuję Ci bardzo!

 

Jeśli miałabym opisywać na czym polega Jego specyficzność, to zajęło by mi to duuużo czasu. Pierwszym Jego podstawowym problem jest to, że on nie lubi właśnie wyjaśniać niewygodnych kwestii (np w czasie kłótni), bo u niego w domu panuje takie zasada, że wszystkie kwasy zamiata się pod dywan. Dlatego w gorszym okresie ciężko z nim rozmawiać, bo po prostu unika tematu i rozmowy, a tak teraz myślę, że zarzucanie mi, że to ja robię problem jest pewnego rodzaju obroną, przed czymś niewygodnym i przed rozmową. Gdy ostatnio Go przycisnęłam, to porozmawialiśmy i atmosfera od razu jest inna. Jest dużo innych rzeczy, które wpływają na M i stąd bierze się takie zachowanie, ale wybacz, nie będę ujawniać tu Jego prywatnych problemów. W każdym razie ja o tym wiem i dlatego ma taryfę ulgową. Przyznam szczerze, gdy pisałam pierwszy post czułam się fatalnie i nie widziałam już szansy na cokolwiek. Dzisiaj jest o wiele lepiej, czuję się silniejsza, bardziej pewna siebie i nie dam sobie w kaszę dmuchać! Straszne jest, jak bardzo hormony potrafią rządzić kobietą....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×