Skocz do zawartości
Nerwica.com

Jakie macie kompleksy?


DOMINIKKKK

Rekomendowane odpowiedzi

Mam tylko jeden: kompleks niższości.

Nie będę podważał ważności jednego kompleksu nad innym, bo każdy jest zmorą, ale mój przysparza mi dużych problemów w codziennym funkcjonowaniu.

Jestem studentem, a za każdym cholernym razem kiedy próbuję się przyłożyć do nauki, bo mam chęć, motywację do jakiś osiągnięć, to z drugiej strony pojawia się myśl: przecież ktoś to już kiedyś przerobił. Zrobił to dziesięciokrotnie szybciej, dziesięciokrotnie efektywniej, a ty jedynie jesteś marną namiastką tego, z kim ty próbujesz konkurować. Zawsze będziesz słabeuszem. Nigdy nie osiągniesz prawdziwego sukcesu, bo ktoś to już zrobił przed Tobą. Mało tego! Zrobił to przed Tobą szybciej, lepiej.

To jest dla mnie bariera nie do przebicia. Mam korzenie wiejskie. Zarówno moja mama i tata są ze wsi, a urodziłem się i mieszkam w bardzo dużym mieście. Ciągle mam wrażenie, że - nie tyle, co nie pasuję - co po prostu nie nadaję się, bo jestem za słaby. Nie urodziłem się wybitnie uzdolniony. Każdy krok w swojej karierze muszę poprzedzać godzinami nauki - syzyfowa praca.

Nie wiem na ile to, co piszę jest kompleksem, a smutnym, ponurym, żałosnym faktem. Nie wiem, nie mnie to oceniać. Ja tylko piszę, to co czuję.

Pozdrawiam, ponury.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kompleksy na punkcie sytuacji w domu i tego, że muszę wstydzić się za zachowanie ojca. Ciężkiej sytuacji materialnej od zawsze, mieszkania na patologicznym osiedlu. Głupie nazwisko, nieciekawa aparycja, krzywe zęby, kłopoty z cerą, kłopoty z przytyciem, niski wzrost, jąkanie, brak znajomych. Banalne powody ale będąc młodym wiele myślałem nad tym czemu musze mieć zawsze pod górkę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Byle jaki - za zachowanie ojca nie powinieneś się wstydzić. Moi rodzice też nie świecą przykładem uwierz, a ja na to wpływu nie miałem, Ty też nie. Powinno Ci to dać motywacje, żeby udowodnić sobie, że jesteś od niego inny. Mi jakaś daje, chociaż to nadal za mało, ale bez tego byłbym w jeszcze gorszej dupie :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja mam właściwie jeden kompleks dotyczący wyglądu, ale nie przyznałabym się do niego za nic. Chociaż podejrzewam, że dla większości kobiet nie stanowi to aż takiego problemu, ale jakiś zapewne tak.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiedziałam, że temat się rozkręci i to tylko kwestia czasu :mrgreen:

 

Jeśli ma się np nadwagę to jest chyba racjonalne, że ma się na tym punkcie kompleksy i chce się schudnąć.

a dlaczego koniecznie trzeba mie kompleksy jak ma troche za duzo ciala? Mozna byc zupelnie szczesliwym ze soba nawet jezeli otoczenie probuje wpedzic w kompleksy mowiac ze nie moza byc szczsliwym z nadwaga i trzeba koniecznie dopasowac sie do obowiazujacego trendu na chudosc. Inaczej wszyscy nie wpasowujay se w kanon piekna musieliby umierac z kompleksow.

Można na to spojrzeć dwojako. Jeżeli komuś jest dobrze z jego wagą, nawet jeżeli jest za duża i innym to przeszkadza, ale tej osobie nie i nie stanowi to dla niej problemu, ani realnego zagrożenia dla zdrowia, to nie widzę powodu, dla którego musiałaby się na siłę odchudzać. Ale jeżeli taka osoba sama ze sobą czuje się źle, nie akceptuje tego wyglądu, mimo iż otoczenie jej mówi, że do twarzy jej być puszystą, to ma ona prawo nie zgadzać się z tą opinią i dążyć do zmiany.

 

 

Przyczyny kompleksów często bywają racjonalne

 

Czasem gorzej z konsekwencjami lub z czymś na co nie mamy wpływu. Np kompleks na punkcie własnego wzrostu

Zgadzam się z tym wzrostem. Poznałam niecały rok temu jednego chłopaka, który z racji pewnych zaburzeń i choroby nie nie przekroczył nawet 1,60 m i nie wyobrażam sobie, że miałabym mu powiedzieć Ty, stary, weź nie przejmuj się, jakie to ma znaczenie, że jesteś niski :shock:

A wczoraj dowiedziałam się, że sporo się u niego zmieniło przez ostatnie parę miesięcy... zaczął wychodzić z domu, spotyka się ze znajomymi, jest na etapie zmiany pracy ( do tej pory pracował w domu przez internet ). Nie powiem, że byłam w szoku, jak wczoraj do mnie zadzwonił... ale to oczywiście pozytywne zaskoczenie, bo pamiętam, co mówił jeszcze jakiś czas temu na swój temat!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dużo tego...

Z takich emocjonalnych, to uważam się za osobę nudną, "starą" i zgorzkniałą od środka, nie umiejącą cieszyć się życiem. Mam wrażenie, że wszystkim tylko dupę zatruwam, najlepiej byłoby gdyby mnie nie było, albo gdybym żyła w jakiejś pustelni. Mam poczucie pieprzenia życia wszystkim. Rodzicom, mężowi, itd.

 

Z fizycznych? Też mam tego masę. Mały biust, rozstępy, brzydkie paznokcie, gruby brzuch, uda, koszmarne włosy, jakieś kurna zakola na łbie, jak u 40paroletniego pana, płaskie pośladki, krzywe nogi, łydki grube.

 

Tak w telegraficznym skrócie... :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

robotnica, ja dziś kolejny raz usłyszałam od Niego, że jesteśmy jacyś smutni, nie cieszący się życiem. Byliśmy wczoraj na weselu. Ja abstynentka z napieralającym brzuchem od okresu, mimo to starałam się... Uśmiechać, rozmawiać, tańczyć, itd. Umówiliśmy się, że koło 2. się zbierzemy. I dupa, przed 5. wróciliśmy do domu. Brzuch rozbolał jeszcze mocniej, telepało mnie z zimna, gardło zaczęło boleć. Serio, źle się czułam. Poza tym była tam jeszcze 1. trzeźwa laska i zachowywała się nawet posępniej ode mnie. Małżonek miał ochotę jeszcze tańczyć, to mówię mu, idź, baw się! Nieee, będzie ci przykro. NIE BĘDZIE! Poszedł na jeden taniec... Ja dziś jestem chora, przeziębiona, łeb nawala, gardło i ten mi z tekstem jacy to ja jesteśmy "smutni". Oczywiście znów poczucie winy, jaka jestem gówniana, jak to mu życie psuje, jak powinien żyć pełnią życia, być z kimś innym, lepszym, żywym, pełnym pomysłów... Bolesne to, bo serio się starałam... :cry:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

robotnica, ale on ma na myśli to, że ogólnie nasz związek jest "smutny". Napatrzył się wczoraj na nawalone pary i doznał takiego "olśnienia". A ja mam ochotę rzec krótko: "widziały gały, co brały". Nie jestem jak wszyscy, nie mogę pić z powodu leków, nie jestem ekstra rozrywkowa. Sorry! Taki miałam/mam klimat! :evil:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z fizycznych? Też mam tego masę. Mały biust, rozstępy, brzydkie paznokcie, gruby brzuch, uda, koszmarne włosy, jakieś kurna zakola na łbie, jak u 40paroletniego pana, płaskie pośladki, krzywe nogi, łydki grube.

Co Ty mowisz? Na fotce wygladasz rewelacyjnie :shock:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

robotnica, widzisz... on chyba zbytnio zapatruje się na innych. Gdybym się nawaliła jak inne na wczorajszym weselichu, to też zapewne byłabym "bardziej towarzyska". Aczkolwiek nie wydaje mi się, żebym wczoraj toczyła potoczną zwałę. Po prostu okropnie znoszę okres, męczyłam się, byłam po mocnym środku przeciwbólowym, muliło mnie na spanie, było mi zimno i co najważniejsze, umawialiśmy się na daną godzinę >. On też nie jest hiper rozrywkowy delikatnie mówiąc, ale jak widać coś mu się zaczyna burzyć w główeczce. :-|

 

Candy14, dziękuję Ci ale zdjęcie można tak zrobić, zwłaszcza czarno-białe, że wielu rzeczy nie widać. :?

 

Pieprz, tak, moi rodzice od zawsze mnie krytykowali, głównie ojciec i brat. Teksty były niewybredne . Np. "jedz łyżkę miodu dziennie, to ci biust urośnie, masz ty tam w ogóle coś?...", na temat moich nóg: "twoja noga wygląda jak dwa świniaki zawinięte w koc", na temat zębów "wyglądasz jak nutria", "spokojnie mogłabyś służyć za kasownik w pociągach", itd. Śmiech na mój widok w kostiumie kostiumowym, szydercze uśmieszki gdy chodzę w sukience, wyśmiewanie moich "krzywizn" jak chodzę na obcasie. Te kpiny są ze strony głównie mojej rodziny, słyszę je również od ciotki męża. On sam kiedyś porównał w sposób skur.... ski mój biust do biustu swojej byłej. Jej "dawał radę", mój niestety nie... :evil: To taka garstka... :-|

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Psychotropka. To mamy mega podobną sytuację. Tyle, że jak ktoś teraz mnie krytykuje to od razu się wstydzi - po tym wszystkim co przeszłam.

 

Ja to w ogóle mam przez ojczyma wbite do głowy, że no niestety, faceci patrzą na biust. To BARDZO ważny walor. Ale jak to mówią "każda potwora zjdzie swojego amatora" - tak mówił.

 

17-letniej dziewczynie mogli wbijać do głowy coś innego.

 

W ogóle moja rodzina jest totalnie antywspierająca. Są ohydni.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przykro coś takiego czytać, Pieprz. To, że Ty ulegasz naturze, to nie znaczy, że każdy. Aż tak. Ty lubisz wielkie cycki. Mój ojczym też. Ale mógł mówić inaczej. Ja przez rubaszność i butność i otwartość w gadaniu i sądach miałam ogromne kompleksy. Bardzo duże. To bardzo mnie wtedy bolało. Myślę, że powinieneś przeczytać resztę posta i odnieść się do całości.

 

Patrzą na biust - duży. Ciągle gadali o cyckach. Jakiś film oglądaliśmy - mój 'wujek' " Ale ma fajne cycki ! " A chcesz zdjęcie z jego urodzin?

 

Dostał tort w kształcie cycków.

 

Ja zawsze chciałam poparcia od rodziny.

 

A oni tylko się krzywili " : / , no cóż. Może kiedyś urosną"

 

To mogli powiedzieć " Nie martw się. To jest w ogóle nieistotna sprawa w życiu i miłości. Masz inne walory," itp. Albo w ogóle zakazać mówienia o tym, bo do niczego to nie zmierzało. Tylko gorzej mi było jak słyszałam co mówili .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×