Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nerwica lękowa - Co zrobić? Moja historia część 1, zamknięta


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

Kurcze, zaryzykuje stwierdzeniem, ze 90% przypadkow zachorowan na nerwice wynika z dziecinstwa.

Dziecinstwa dobrego i zlego.

Dobre dziecinstwo uproszczajac czyni nas niedostosowanymi spolecznie, a wiec sfrustrowanymi, a zle dziecinstwo zabija w nas poczucie wlasnej wartosci i tozsamosc.

Mysle, ze zyjemy w ''efekcie domina''. Wybor zlej pracy, czy chlopaka to tylko konsekwencje.

No i geny tez maja niebagatelne znaczenie.

Ale dobre geny tez mozna schrzanic srodowiskiem...

 

Wolalabym myslec, ze wszystko zaczelo sie w Nas samych, ale czuje, ze tak nie jest.

 

Pytanie tylko co dalej?

 

Jak wyrzucic tego krytyka z glowy? Tego wiecznie skwaszonego tate, czy mame z mysli?

 

Moze w poprzednim wcieleniu narozrabialismy i teraz startujemy ze spalonej drogi?

 

Ja mysle, ze z zatluczonym dzieckiem w srodku idzie sie przez zycie juz do konca-raz lepiej, raz gorzej.

 

Czy mam zal? Mam i MAM do tego prawo!

 

Czy moge wybaczyc? Moge i robie to.

Tylko co z tego, skoro moje dziecinstwo trwa nadal w obecnej postawie Rodziny?

 

Ja nie mialam odwagi odciac sie, przeprowdzic do innego miasta, zerwac kontaktu. A moze byl to jedyny ratunek?

Bo czuje sie jak w matni, zwizane usta i rece.

 

a.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To prawda, są powody naszych chorób zakodowanew umysłach, przez złe wychowanie brak doskonałej miłosci. Żadna rodzina nie potrafi doskonale kochać.

Czas jednak by to co minęło było rzeczywiscie przeszłością, umiec oderwać się od tego, przebaczyc winy rodzicom i sobie i stanąc na nowej drodze. Wziać odpowiedzialnosc za dalsze swoje zycie. mamy na to wpływ. Być moze nasi rodzice też nie byli kochani tak jakby tego chcieli więc nie umieli nam przekazać tej miłosci. Nie było przytulania. i trudno nam dzisiaj kogokolwiek przytulić a bardzo pragniemy tego sami. Musimy umieć wyjsc ze swojej skorupy która nam zbaraniała ukazywania jakichkolwiek uczuc. To trudne. Trzeba czasem zacząć od umiejętnosci p[ogłaskania psa, czy kota, przytulenia go, by przenieść to na ludzi. trudna to droga- ale kto powiedział, ze zycie jest łatwe? Jak rodzice mieli wpływ na parę naszych lat tak teraz my mamy wpływ na to co ze swoim zyciem dalej zrobimy!!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ostatnio ogladalam kreskowke Hulk mysle ze wiekszosc ja z was kojarzy :lol: jest stara jak swiat :D

 

i doszlam do wniosku ze mamy podobny problem jak B.Baner jest sobie normalny i nagle ciach zamienia sie w Hulka :?

 

od dzisiaj moja nerwica ma imie HULK :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To bardzo ladne, Dydona-co piszesz.

 

Od strony praktycznej wyglada to tak:

 

Owszem, moi Rodzice mieli rowniez bardzo ciezkie dziecinstwo, ale to nie uprawnia Ich do egocentryzmu i poczucia byciem pepkiem swiata, (patrz: alkoholizm). Czy moja Siostre, ktora byla i jest okrutna, nie tylko wobec mnie-mozna usprawiedliwic czym kolwiek? Chyba tylko tym, ze Rodzice pozwalali jej DOSLOWNIE na wszystko i wychowali rozwydzonego bachorka. Jesli chodziloby o ''przytulanie'' tylko i wylacznie, byloby tu Nas 10%. Ja nie mam klopotow z okazywaniem uczuc. Rodzina mojego Meza juz na poczatku scharakteryzowala mnie jako bardzo ciepla osobe.

Szkoda tylko, ze nie dziala to w dwie strony.

 

Ja to pisze po to, zeby sobie i Wam pomoc przerwac ten proceder.

 

Moi Rodzice NIC sie nie zmienili. Nadal niszcza mi zycie oskarzeniami, upokarzaniem wobec mojego Meza.

A ja nadal funkcjonuje jak skopane dziecko w Spoleczenstwie.

 

Kurcze, co tu wybaczac, Ludzie!!!

 

Przestancie obwiniac Siebie, kazdego z Forumowiczow, tylko popatrzcie za Siebie, czego tak sie boicie, lub spojrzcie na obecne podworko-MATRIX powstaje tam, gdzie dzieje sie dla Nas cos zlego w danej chwili.

 

Zyje tylko dlatego, ze jestem ciekawa swiata i boje sie niebytu. Nic innego mnie tu nie trzyma.

 

a.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moi Rodzice NIC sie nie zmienili. Nadal niszcza mi zycie oskarzeniami, upokarzaniem wobec mojego Meza.

A ja nadal funkcjonuje jak skopane dziecko w Spoleczenstwie.

Aniu mieszkasz z rodzicami? Nie bardzo rozumiem dlaczego ta pępowina nie może zostac odcięta! Przeciez Ty masz juz swoja rodzine, dlaczego oni dalej Cie upokarzaja? - czy jestes jeszcze od nich w jakims sensie zależna?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie mieszkam z Rodzicami, odkad skonczylam 21 lat, czyli od 8 lat.

Czesto, pozniej bywalam od Nich zalezna finansowo.

Teraz znow bede, bo mam tylko dorywcze prace, (mam 10-miesiecznego Synka), a Maz konczy studia, mamy male mieszkanie w kredycie, Maz pracuje 15-20h w tygodniu na Umowe-Zlecenie.

Poza tym, czuje sie odpowiedzialna za picie mamy, i nie potrafie tak Ich zostawic. Nie wiem, czemu tylko mnie krytykuja. Prawie nie pamietam pozytywnych opinii na swoj temat wypowiadanych przez Nich.

 

Nie ma co. Jest jak jest. Moge tylko probowac zyc lepiej i robie to, ale My Wszyscy mamy takie wewnetrzne mozliwosci, talenty, bystrosc, empatie, wrazliwosc i nie wykorzystujemy tego.

A glupsi, plytcy ludzie, ale pewni swego wykorzystuja to i rzadza Nami, (uwaga apolityczna).

Jest tak, dlatego, ze mamy podciete skrzydla.

 

a.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hej ja mam isc do pracy byłam na kursach i nic z nich nie wyniosłam i teraz panikuje czekajac na telefon z pracy.Przy komie na kursach prawie niczego sie nie nauczyłam i zastanawiam sie czy isc do tej pracy wszyscy mi kaza a ja sie boje odpowiedzialnosci odpiszcie co byscie zrobili na moim miejscu nadal nie koncentruje sie cos mi nie pozwala sie skupic ,odpiszczie prosze pa!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

czyli jednak jestes troche od nich uzależniona......szkoda :(

Odnośnie matki - każdy dopowiada za swoje błędy, kazdy pracuje na cos całe zycie. A Twoja matka jest dorosłą, dojrzałą kobietą i nie mozesz przejmowac odpowiedzialności za jej postępowanie. Ona sama musi ponosić konsekwencje swoich decyzji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Olu, wszystko to wiem:)

 

Uczylam sie tego na studiach, uczyli mnie tego Psychologowie, ale wiecie jak jest-ciezko przyjac taki tok rozumowania, jak juz sie w tym siedzi i dotyka nas do personalnie-naszych wspomnien i oczekiwan.

 

Nawet, gdy przez dluzszy czas to ja pomagalam finansowo Mamie, czy do tej pory kupuje Im narecza prezentow jak tam jade-slysze glownie obelgi.

 

Zawsze juz tak bedzie.

 

Tata jest agresywny, boje sie Go.

Mama ''wali'' miedzy oczy, zwlaszcza jak jest pijana.

 

Mojemu Mezowi jest wstyd, gdy slyszy teksty pt., jaka ja jestem gruba, nic nie umiem i nie nadaje sie do zawodu nauczyciela, bo nie mam zadnej wiedzy i wszyscy to widza, i zaraz mnie stamtad wyleja.

 

Ale, z Mezem znam sie niecale 2lata, a wiec i On tyle czasu zna moich Rodzicow i obawia sie, chocby tam oddychac.

 

Z kolei, nie wiem, co gorsze-moge jeszcze otrzymywac nieszczere pochwaly ze strony Tesciowej, nasaczone jadem i cynizmem.

 

Przyjaciele, gdy poznali moja Tesciowa na Slubie, byli zalamani!!!

 

Wiedzialam, ze bedzie zle, ale tak falszywej kobiety jeszcze nie spotkalam.

 

Niech bedzie to przestroga dla Innych!

 

To nieprawda, ze ''przeciez wyszlac za maz, a nie za tesciowa''.

 

To ma absolutne przelozenie na relacje w zwiazku!

 

Zanim sie wyjdzie za maz, lub ozeni-trzeba sie 1000 razy przyjrzec wszystkiemu. Uczucie niczego nie zalatwia, bo ono ewoluuje i nie jest wieczne, a realia sa wszechobecne.

Amen:)

 

a.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zanim sie wyjdzie za maz, lub ozeni-trzeba sie 1000 razy przyjrzec wszystkiemu. Uczucie niczego nie zalatwia, bo ono ewoluuje i nie jest wieczne, a realia sa wszechobecne.

Amen:)

 

a.

hem......nie bardzo wiem jak ma to rozumiec. Ja niestety tez nie przepadam za swoja przyszła teściowa ona za mna rowniez, ale jakos sie tym w ogole nie przejmuje. Kilka razy do roku przeciez mozemy sie spotkac. No chyba ze jest tak, ze facet nie potrafi odciąc pępowinki od mamusi- to juz jest problem! Jezeli bedziemy nawzajem sie popierac i zajmowac wspólny front, to powinno byc wszystko ok. Bynajmniej ja go zawsze popieram we wszelkich starciach relacji "moi rodzice-my"........ nawet jezeli nie zawsze ma racje. Licze na taka tarczę ochronną z jego strony........a zobaczymy co bedzie:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja swoja Tesciowa widuje raz w tygodniu, raz na dwa tygodnie.

Mieszka dzielnice obok. Gdy ja parcuje w weekend, a Maz studiuje-Ona zajmuje sie Synkiem, oczekujac specjalnych prosb, podziekowan, prezentow.., ale nie mamy wyjscia. Na moich Rodzicow nie moge liczyc, i mieszkaja duzo dalej.

Poza tym Tesciowa dzwoni 2x dziennie do Meza, (jest wdowa, i nie umie zajac sie swoim zyciem, tylko zyje naszym).

Atakuje mnie tez e-mailowo, na GG, kiedys telefonicznie-teraz rzadziej.

Mam poczucie, jakby byla z nami caly czas...

Szkoda gadac. Kanal i tyle.

 

a*

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

marzenko

ja napisze ci prawdę. poddałam się lękowi i nie poszłam do pracy ...ale to dlatego że mam pracę z której jestem zadowolona i która daje mi możliwość fizycznego wysiłku. to co mi proponowanowano to praca siedząca przy kasie--więc to nie dla mnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

z tego co wiem, są tez szpitale, osrodki otwarte. można się w każdej chwili wypisać. tylko ,że po co? są tam ludzie którzy nam pomagają, i wspierają na duchu. Ja jadę do Złotoryi. I nie boję się. Tylko nie wiem jeszcze kiedy:D

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×