Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nasze sny


eee

Rekomendowane odpowiedzi

Dzisiaj mi się śniło, że byłem w tym samym mieście, w mieście X gdzie mieszka mój wujek 80 letni. Nie jestem pewien czy w śnie nie on umarł, ale byłem w jego starym mieszkaniu, które już sprzedał 10 lat temu albo więcej i go nie było, a ja przyjechałem na czyjś pogrzeb. Ze mną było dużo osób, między innymi ojciec, ale też bardzo dużo dziewczyn i koleżanek, była moja stara znajoma MW., która naprawdę z wujkiem nie ma nic wspólnego, we śnie to ona była najważniejszą osobą w mieszkaniu i znajomi, koleżanki poza moim ojcem dobrani według jej klucza znajomości. Był wieczór, w salonie były 4 duże łóżka i kilkanaście osób do upchania. Chciałem spać w łóżku z jakąś blondynką od MW., której wcześniej nie znałem. Trochę flirtowałem z nią i pisaliśmy przez telefon będąc blisko siebie, tak żeby inni nie wiedzieli o czym rozmawiamy. Spanie z nią byłoby bardzo niekomfortowe, było w pomieszczeniu dużo osób, w tym mój ojciec. Napisała że mogę wejść, inni już zasypiają. Odpisałem że później, teraz nie. Potem się rozmyśliła i mówiła że facet powinien korzystać jak ma szanse. Bardzo dużo z nią pisałem czy wymieniałem się minami, brzmiał to tak że to ona decyduje i ona stawia warunki, a ja się tłumaczę. Ale byłem dość twardy i uparty. W końcu napisała "ok, już długo cię wymęczyłam, wpadaj". Było trochę zabawnie, trochę stresująco bo się naprawdę starałem dobrze wypaść i poderwać koleżankę, ale najgorsze był okoliczności i że obok spało wielu ludzi.

 

Rano pokazywałem obecnemu tam koledze mieszkanie, opowiadałem kim jest wujek, właściciel mieszkania (a może był jeżeli we śnie umarł?).

 

W rzeczywistośći mieszkanie mieści się na drugim piętrze. We śnie mieszkanie było wyżej, na poddaszu starej ciemnej kamienicy, wchodziło się po stromych skrzypiących gnijących schodach.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No i ciąg dalszy :/ Dzisiaj śniło mi się że mieszkałem gdzieś w centralnej Polsce. Nie wiem co to było, ale na pewno nie bezpośrednia rozmowa z K., ale postanowiłem jechać do jej miasteczka, byłem w kontakcie z jej mamą, K., się mnie nie zbyt spodziewała, nie utrzymywaliśmy kontaktu. Autobusami i pociągami parę dni wcześniej dojechałem do Iławy, nie wiem po co, w śnie podróż trwała szybciej jak w rzeczywistości, ale i tak długo. Postanowiłem jechać do K., droga była z przesiadką, jechałem PKSem, ładna pogoda, mijałem kolejne polskie miasta, w domu powiedziałem że idę tylko na spacer, podróż w dwie strony trwała dobre kilka godzin tylko po to bym był na miejscu parę minut. W autobusie jechał jeszcze mój znajomy, mówił różne historie o tajemniczych mocach, potworach, ogółem był mroczny. Zatrzymaliśmy się w jednym miasteczku, na niebie uformowała się jakaś chmura z owadów i ciemnych kawałków materiału, obiekt miał własną świadomość i zleciał z nieba w stronę kolegi atakująca go. Na miejscu nikogo nie spotkałem, pisałem smsy z mamą K., klimat stał się niejasny, rozmyty, nie wiedziałem co tak dokładnie robię i na czyje zaproszenie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzisiaj mi się śniło że byłem w taolecie, w której panował półmrok. Kible były w jednej lini na otwartej przestrzeni jak we filmie full metal jacket. Załatwialem tam swoje sprawy, nagle przyszło dwóch podejrzanych typów, postawni, kurtki bomberki. Handlowali koksem, ja zadzwoniłem po psiarnie (w realu wstydził bym się tego), przyjechała policja, okazało się że te typy też były z policji i dorabiali sobie dlując. W międzyczasie przewinęło się sporo osób. Nikt nie wiedział kto naprawdę doniósł, policja zawinęła swoich kolegów po fachu.

 

Potem mi się śniło że jechałem tramwajem, pogodny słoneczny dzień. Malo ludzi. Wsiadła pani kanarka. Miała kilka przystanków do wysiadki. Byla młoda i atrakcyjna. Chciałem ją zagadać. Usiadłą dwa siedzenia ode mnie. Podrywałem ją ze średnim skutkiem, udało mi się ją rozśmieszyć, ale nic więcej. Mówiłem że siedzi koło mnie, ale nie całkiem bo było wolne miejsce. W końcu wysiadła a ja nie zdobyłem nawet telefonu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wczoraj mi się śniło, że pisałem z K., rozmowa była mniej więcej taka

ja: Ooooo

K: co jest?

ja: ile potrzebujesz czasu?

K: tyle ile trzeba by o kimś zapomnieć całkowicie, czyli nie wiele

 

Zrobiło mi się bardzo smutno. Jak się obudziłem nie wiedziałem czy naprawdę z nią pisałem.

 

***

 

Dzisiaj mi się śniło, że chodziłem do szkoły i z budynku na wf trzeba było przejść kilka przecznic. Szło się przez byłe tereny ogródków przydomowych gdzie mieszkam, we śnie to był większy teren, było zarośnięte boisko do gry w nogę, były krzaki, drzewa, wysoka trawa, jakieś mury, ruiny. Szedłem tamtą drogą, widziałem pojedyńczych ludzi na spacerze, śpieszyłem się na zajęcia sportowe. Na terenie zarośniętego boiska zobaczyłem że ktoś wyprowadza czarnego średniej wielkości psa, przestraszyłem się i szedłem przy płocie drogą jak najbardziej na około, wbiegłem do zgliszczy budynku, który znajdował się już po drugiej stronie boiska. Stara rozsypująca się kamienica z odpadającym tynkiem, wieloma oknami, wierzyczkami, coś w stylu neogotyk, przełom 19 i 20 wieku, widzę wybite szyby. W przejściu stało kilku "pijaków", miejscowy element panowie w wieku przed emeryturą. Wbiegłem, schodami pobiegłem w górę klatki schodowej. Na wysokości pierwszego lub drugiego piętra leżała martwa w trumnie lub łóżku sąsiadka moja, która w realu zbliża się do 100 lat. Bylo tak dziwnie. Mocny zapach naftaliny, czysta pościel, w tle miałem wrażenie pajęczyny, spokojna muzyka, jasno.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzisiaj mi się śniło że byłem indianinem - pierwotnym człowiekiem i moje życie to było kilka tysięcy lat gdzie spotykałem różne ludy i widziałem ewolucje cywilizacji. Zamiast całych narodów, plemion to każdy był reprezentowany przez jednego człowieka, z niektórymi walczyłem na śmierć, z niektórymi współpracowałem, wszystko w dość groteskowej formie. Pamiętam, że leżałem na łące i się goliłem maszynką, czasy już były współczesne. Goliłem się na sucho i mnie aż piekło i w duchu się śmiałem że to od tego mam czerwoną skórę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Często śni mi się zmarły dziadek. Pierwsze sny były bardzo pozytywne. Zawsze mnie poznawał i cieszył się na mój widok( zmarł na raka mózgu). Te ostatnie dość przykre. Wyglada dużo gorzej, jest zmęczony, schorowany. W ostatnim śnie opowiedział mi, ze gdy był na moim miejscu to czerpał by z życia garściami i wykorzystał każda minutę by być szczęśliwym.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzisiaj mi się śniło, że byłem na basenie w obcym mieście. Byłem gdzieś przejazdem kogoś odwiedzić lub w sprawie o pracę i dwa lub trzy razy w ciągu dnia byłem na tym samym basenie. Byłem tam sam, był mały, kwadratowy, budynek przypominał raczej stary szpital, białe ściany, cisza, odpadający tynk, stare rury, trochę upiornie. Była też jedna zjeżdżalnia do tego basenu, bawiłem się tam licząc każą minutę kiedy muszę już iść w oficjalnych sprawach.

 

Potem mi się śniło, że się na niby obudziłem i sprawdziłęm sen z basenem w senniku i że odnosił się on do pieniędzy, biznesu, powodzenia w interesach.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak, prowadzę dziennik i mam wiele wniosków, fajny materiał do analizy ponieważ dużo pamiętam snów i wiele szczegółów.

W pierwszych dwóch tygodniach lipca niczym się nie denerwowałem, byłem spełnionym człowiekiem i w tym czasie nic mi się nie śniło albo jeden zwykły spokojny sen na kilka dni, który byłem w stanie sobie przypomnieć. Niektóre miejsca senne, postacie, motywy powtarzają się od dłuższego czasu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzisiaj śniło mi się, że byłem z rodziną w mieście niedaleko gdzie mieszka K.. Byliśmy w hotelu, byłem ja, tata i dziadek, było około południa, bezchmurnie. Przed telewizorem była mała kanapa, dalej był balkon. Oglądałem z dziadkiem jakś horror. Było mało miejsca, położyłem się na kanapie, dla dziadka nie było miejsca. Sprytnie poszedł oglądać przez szybę z balkonu i ostentacyjnie położył się na balkonie nagi i opalał. Pod balkonem był ojciec, który wyszedł na papierosa. Machałem do ojca rękami, żeby zobaczył na dziadka co on robi, a chciałem być dyskretny by dziadek się nie dowiedział. Ojciec jednak nie patrzał w moją stronę. Wróciłem do oglądania filmu. We filmie jakaś para zaczęła się całować w toalecie. Potem facet zaczał topić kobietę w sedesie, kobieta była jakimś upiorem, a on chciał się jej pozbyć. Dziwnie cała zmieściła się w ubikacji.

 

Potem mi się śnił cmentarz w moim mieście gdzie leży część mojej rodziny. Na cmentarzu było połączenie festynu i zaduszek. Za bramą cmentarza była ustawiona duża scena koncertowa i ksiądz coś mówił przez mikrofon, przy płocie była gastronomia i kolorowe baloniki, sporo ludzi. Na dworzu było jesiennie, szaro, ponuro, wietrzyście. Podszedłem do straganu i zapaliłem papierosa, zrobiło mi się głupio, miałem wrażenie że nie wypada i szybko go zgasiłem, potrzedł do mnie ojciec, rozejrzał się przy stoisku i kupił dużą grilowaną kiełbasę z chlebem i keczupem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzisiaj mi się śniło, że babcia zorganizowała wycieczkę, na którą chciałą wziąć mnie i dziadka. Samolotem do Włoch lub Francji, nie pamiętam. Akurat w czasie naszej wyprawy był w miejscu docelowym zamach terrorystyczny i wprowadzono stan wyjątkowy. Na lotnisku w tamtym kraju nie chcieli przepuścić dziadka przez bramki ponieważ chodzi przy pomocy laski i uznali to za niebezpieczny przedmiot. Sam pobyt był krótki, mglisty, nudny i mało pamiętam.

 

Potem mi się śniło, że mieszkałem w dużym mieszkaniu z tatą. Było wiele pomieszczeń. W każdym bałagan i jego rzeczy porozrzucane. Chodził po pokojach i wszystko sprzątał. Potem miejsce przenikało się, niby mieszkanie niby duży zakład pracy, fabryka, magazyny. Pracodawca zwklekał z wynagrodzeniem dla mnie. Podczas kłótni na placu zacząłem go bić i zabiłem. Wokół byli inni pracownicy, którzy mnie popierali ale nie przyłączyli się do ataku. Po wszystkim myśleliśmy jak ukryć zwłoki i ślady walki. Pomogli mi w podpaleniu całego zakładu pracy. Zakład pracy zamienił się spowrotem w mieszkanie. Nie było całe spalone, ale mocno zniszczone. Tata biegał wściekły po pokojach, był w stroju wojskowym dodatkowo i wyzywał że ktoś ruszał jego kosmetyki i książki, które walały się po podłodze w pokojach.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

maga♥, kiedyś interesowały mnie takie senne bzdurki i co nie co pamiętam jeszcze i o tym. Sen w swym znaczeniu jest taki, że relacja (bądź kwestia jakaś) niepewna jest w rodzinie i podświadomie to wyczuwasz właśnie. Jeśli podzieliłaś się czymś ostatnimi czasy i nie jesteś pewna co do tego szczerości w odpowiedzi - zapytaj raz jeszcze, ale tym razem troszkę bardziej dosadnie ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziś mi się śniło, że postanowiłem się zesrać na dywan w pokoju, potem wziąłem tą kupę do ręki i schowałem za segment. Po pewnym czasie wziąłem ją znowu i zaniosłem do łazienki, potrzymałem ją trochę w rękach, popatrzyłem na nią i wrzuciłem do muszli.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pamiętam trzy dzisiejsze sny. Widziałem porwanie i tortury jakiegoś człowieka. Tortury były bardzo wymyślne i sadystyczne. Miały upodobnić ofiarę do świni. Jakieś kostki włożono w usta i podczas dalszej deformacji ciała kostki niszczyły zęby i zmieniały szczękę. Wargi obwiązano sznurem i ciągnięto tworząc niby świński nos. Potem to samo zrobiono z twarzoczaszką formując świński ryj. Reszty nie będę opisywał, ale sen pamiętam bardzo szczegółowo i wszystko widziałem z wręcz anatomicznego przybliżenia.

 

Drugi sen. Program w stylu sprawa dla reportera. Opowiada o niepełnosprawnej rodzinie. Wszyscy są wysocy, chudzi, mają bladą skórę, wręcz prześwitującą, anemie, blade oczy, nieprzytomny wzrok, zaniedbani, otępiali. Zza kulisów wyszła ich najmłodsza córka. Bardzo chora. Jeszcze bardziej blada i anemiczna. Oczy same białka przekrwione i jakieś plamki. Zachowywała się jakby nic albo prawie nic nie widziała.Chodziła jak naćpana slalomem powoli szurając nogami. Machała rękami przed sobą i w końcu doszła i przytuliła się do rodziny.

 

Trzeci sen. Miałem psa. Czarnego, rozmiar pomiędzy średnim a dużym. Na początku się go trochę bałem, ale bardzo go chciałem. Bardzo dużo przytulałem się do niego i jak się przytuliłem to było mi dobrze, uspokojony rytm serca, stan błogości, dobry sen.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Śniło mi się, że ja i jacyś znajomi znajdowaliśmy się w jakimś podziemnym korytarzu i byliśmy cali pokryci jakąś czarną, tłustą mazią. I ta maź ciekła też z sufitu. Próbowaliśmy znaleźć wyjście, po pewnym czasie znaleźliśmy schody i weszliśmy poziom wyżej i było wyjście, a na zewnątrz byli jacyś ludzie, jednak tylko jedna osoba zdążyła wyjść i drzwi się zamknęły. Nie dało się ich otworzyć, poszliśmy szukać innego wyjścia. Ale gdy znaleźliśmy schody na górę i szliśmy kilka pięter wyżej do ostatniego piętra. Maź ciekła na każdym poziomie z sufitu, a na ostatnim piętrze ciekła z dachu. Na szczycie było okno, z którego było widać tych ludzi, co stoją pod drzwiami, które się zamknęły. Potem zeszliśmy na dół na parter i drzwi były już otwarte i wyszliśmy. Potem akcja snu przenosi się od razu na następny dzień. Jestem w kuchni sporego domu, szykuję śniadanie i rozmawiam z jakąś starszą panią, która jest moją współlokatorką, najpierw o wydarzeniach wczorajszego dnia, a potem o byle czym. Po śniadaniu tak jakby przypominam sobie, że mam dużo spraw do załatwienia i muszę to pozałatwiać przed porą obiadową i robię się zdołowany. Potem się budzę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wpadłem po drodze do znajomych których nie widzialem od dłuższego czasu,w ich mieszkaniu znajdowało się kilka gigantycznych kokonów szerszeni i gniazd os.wszędzie fruwały tak że nie szło nawet oddychać.nie było gaśnicy na szerszenie ani RAIDu wiec tłukłem packą ale to nie nie dało.wybrałiśmy się samochodem kupic gaśnice na szerszenie i osy.po drodze w samochód uderzyły dwa tornada i mało nas nie pozabijały.kawałek dalej przy nieużytkach zrobiliśmy postój.nagle na niebie pojawił się jakiś samolot wojskowy i zrzucał bomby gdzie popadnie.bombardował.zrozumiałem że to wojna. III wojna światowa.wybuchy były bardzo głośne.wszyscy uciekliśmy pod most.zjawili się terroryści i zaczeli do nas mierzyć z broni maszynowej.wszyscy zamarli w bezruchu.nawet drogowiec pracujący młotem pneumatycznym uniósł nieruchomo obie ręce w powietrze a młot wibrował włączony wbity w beton.w pewnym momencie krzyknoł do jednego z pilnujących go terrorystów że nie nie będzie go pilnował taki śmieć.wówczas terrorysta wyjoł dwa pistolety i oddał z nich dwa strzały w tył głowy drogowca rozpieprzając mu łeb na pół.ja uciekłem na sterczący z mostu wysoko nad ziemią pręt zbrojeniowy i deliberuję czy lepiej puścić chwyt,upaść z dużej wysokości i zabić sie czy dać się zabić jak świnia w kolejce do oparzarki przez bezmózgich brudasów z kałachami.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Sporo fajnych snów mi uciekło. Jeden np że dziadek był na rodzinnej wsi, tam gdzie jest normalnie pole były bagna, upadłe gospodarstwa, krzywa droga, a zamiast naszego zwykłego płotku była duża drewniana barykada wyglądająca jak z fortu z wojny secesyjnej. Dziadek bardzo powoli spacerował tam patrząc w ziemie. Za bramą były trzy czarne bestie, wściekłe psy lub niedźwiedzie lub tym podobne potwory. Krzyczałem do dziadka by tam nie szedł, a on nie słuchał spacerując w ich kierunki i ciągle patrząc w ziemie.

 

===

 

Dzisiaj mi się śniło, że była jakaś mobilizacja w kościele, w dużej katedrze, autokarami zwożono młodzież. Było pełno ludzi, wszedłem tylnymi drzwiami i jedyne miejsce jakie znalazłem to za ołtarzem tuż obok księdza i ministranta. Opatuliłem się w kocyk i siedziałem na ławeczce. Źle się czułem, katedra przytłaczała mnie, jak patrzałem w górę to dostawałem zawrotów głowy, miałem nudności. Do mszy miał służyć młody ministrant. Podczas kazania zasnął. Ksiądz spojrzał na niego z oburzeniem, podszedł do ministranta, ten dalej spał. Zaczął głośno mówić, ale go nie obudził. Zaczął mówić w wymyślonym języku jakieś rymowanki, ministrant dalej spał, zaczął krzyczeć w jeszcze innym wymyślonym języku, dalej spał, przerwał kazanie, cisza z 5 10 minut, dalej spał. Ludzie zaczęli wychodzić z kościoła. W końcu się obudził, popłakał ministrant i wyszedł. Ja bardzo źle się czułem, ksiądz podszedł do mnie, zacząłem mówić że mam lęk wysokości, lęk przestrzeni i chce mi się wymiotować.

 

Potem mi się śniło, że mieszkałem w akademiku chociaż nie byłem studentem, jakoś byłem dogadany na gębę z kimś z administracji. Miałem łóżko tuż przy drzwiach na korytarzu. Dalej spały jeszcze dwie osoby, we śnie ciągle prawie spałem. Zaczął się nowy rok akademicki i inne osoby miały tam zamieszkać, podczas formalności wyszło że nie powinienem tam mieszkać, wprowadziły się dwie nowe osoby, miałem czas na zdanie kluczy. Nie byłem zadowolony z tego obrotu spraw. Każdy miał też swoją małą foremkę ziemi gdzie musiał hodować kilka roślinek. Jak wychodziłem to musiałem przez balkon wchodzić, wychodzić, kombinować. Parę razy czegoś zapomniałem, raz to kluczy, raz doniczki, raz ubrań. Jak już wszystko wziąłem znalazłem się w mieszkaniu mojego taty, dalej byłem śpiący. W mieszkaniu pojawiło się trzech wujków, jeden wyszedł z łazienki, jeden rozmawiał z sąsiadką i wszedł przez drzwi wejściowe. Zdziwiłem się bo myślałem że jak spałem to wszystkie drzwi były zamknięte, czułem się po fakcie niekomfortowo.

 

Dalej, szedłem wieczorem po swojej dzielnicy, zobaczyłem w oddali grupę ludzi, rozdawali jakieś ulotki, myślałem że to Jehowici, bliżej okazało się że to moi znajomi, ale nie poznali mnie lub udawali że nie poznają, rozdawali jakieś materiały reklamowe, potem przybyło ludzi, okazało się że w tym miejscu ma być gala MMA. Minąłem inną grupkę kilkunastu ludzi, robili jakąś kontrmanifestacje, wroga ekipa, ale dalej wszyscy byli w ramach gali MMA. W tej grupie było dużo transparentów, flag, sporo agresywnych dziewczyn, do awantury obczaiłem że jest tam dwóch ludzi, jeden dość dobrze zbudowany o prymitywnych cechach i wyrazie twarzy, drugi spokojny, wytatuowany bardzo duży i napompowany, o gabarytach największych ludzi jacy walczą w MMA, miał na sobie obcisłą koszulkę oficjalnego fan klubu jakiegoś Polaka z UFC. Pomyślałem że podczas awantury to on sam nas wszystkich poskłada i lepiej iść dalej. Na końcu był taras widokowy (gala miała być na dworzu), wszedłem, było już mało wolnych miejsc, w rogu zobaczyłem moją ciocię, z którą teraz jestem pokłócony i wolałem jej się nie pokazywać na oczy. Usiadłem na tarasie maksymalnie daleko niej, patrzała w ziemie zamyślona i miała bardzo smutny wyraz twarzy, nos nienaturalnie duży, chuda i zmartwiona. Czekała na swojego syna, mojego kuzyna, którego uważała za wspaniałego sportowca, a to taka ciota co tylko pojawi się, zrobi sobie zdjęcia i w internet wrzuci że niby jest zawodnikiem walczącym na gali. Nie chciałem by mnie zauważyła, zszedłem z tarasu.

 

Byłem w mieszkaniu dziadków, dziadek siedział na krześle i czytał książkę. Wleciał duży szerszeń, był bardzo duży, bardzo szybki, agresywny i kolory miał bardzo intensywne, aż wydawał się czerwony. Długo z nim walczyłem, nie mogłem go trafić, szalał po całym pokoju, przelatywał obok mnie, bałem się, odganiałem się klapkiem ale nie pomagało, nie mogłem dać mu rady, bałem się o dziadka bo miał powolniejsze ruchy jak chciał odpędzić owada i nie zdawał sobie sprawy jaki ten szerszeń jest groźny i agresywny.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzisiejszy sen. Poplątanie rzeczywistości filmu sf, gry komputerowej i prawdziwej przygody. Inny świat, inny wymiar, gdzieś w odizolowanym miejscu gdzie było pełno skał, przejrzyste niebo i pełno kwadratów, prostokątów, same kąty ostre czy to skały, klatki, zabezpieczenia. Na dworze były ustawione pomieszczenia coś pomiędzy klatkami w zoo, a celami. W każdej klatce kilku więźniów. Surrealizm. Każdy w czerwonym uniformie, w łańcuchach. Każdy skazany na dożywocie. Strażnikami było coś pomiędzy policjantami w pełnym umundurowaniu bojowym, hełmie i masce, a kosmitami / potworami przypominającymi gady. Było pełno kamer, oni mieli świetny wzrok i byli świetnie zorganizowani. Ja też byłem niby skazańcem i znalazłem się poza klatkami. Ukrywałem się jak mogłem, był duży stres, musiałem szybko zmieniać miejsca, wspinałem się po skałach obok klatek. Widziałem wszystkich z góry, potem znowu musiałem zejść bo szybko mnie by zlokalizowali. Widziałem że skazańcy mnie widzą jak przemieszczałem się nasz wzrok się spotkał. Nie wiedziałem do końca czy życzą mi dobrze i patrzą z nadzieją czy mi się uda uciec czy patrzą z zazdrością i zawiścią, że oni mają dożywocie, a ja mam szanse uniknięcia kary.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×