Skocz do zawartości
Nerwica.com

Brak autorytetu ojca


Mike619

Rekomendowane odpowiedzi

U mnie przez brak autorytetu i dysfunkcje rodzinne, uczyłem się życia sam - skończyło się to źle.

A mnie nikt nie uczył życia i nawet sam się nie uczyłem. Chociaż nie, przepraszam, komputer i telewizja mnie uczyły.

Mnie nikt nie uczył i sam też się nie uczyłem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W poniedziałek mam pierwszą wizytę u psychoterapeuty. Macie może jakieś pomysły o co można go spytać, żeby upewnić się, że nie "kantuje"? W sensie, że naprawdę jest psychoterapeutą i umie pomagać? Dodam, że umówiłem się u niego prywatnie (podobno przyjmuje też w publicznym zakładzie).

 

Wiem, że spytam go o jakieś certyfikaty, szkolenia. I to czy jest stowarzyszony. Może jakieś podchwytliwe pytania? Sam już nie wiem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ojciec mi kiedyś powiedział, że żałuje, że mnie w dzieciństwie nie bił, że może wtedy bym nie był taki dupa we wszystkim.

Ale jeśli by mnie matka i tak "prowadziła za rękę" przez życie, to to by nic nie dało. Jeśli matka by w moim dzieciństwie wobec niektórych moich spraw stawiała warunek "albo uporaj się z nimi sam albo żyj z nimi", to może bym się trochę życia nauczył.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ojciec mi kiedyś powiedział, że żałuje, że mnie w dzieciństwie nie bił, że może wtedy bym nie był taki dupa we wszystkim.

Ja dostawałem zbyt często klapsa co kończyło się jak wiadomo płaczem i jakoś mi to w niczym nie pomogło, a wręcz przeciwnie. Jestem wielka dupa wołowa i taki pozostanę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Oj tam przesadzacie z tym klapsem, ja nie znam nikogo, kto by w życiu nigdy nie dostał klapsa a jakoś nikt z tych ludzi, nie leczy się psychiatrycznie, życie też mają normalne.Ja nieraz w życiu dostałam konkretne manto w dupę(co sobie potem odbijałam na znajomych ze szkoły-zawsze lubiłam się bić :mrgreen: ) moje rodzeństwo również i jakoś mój brat wyszedł na ludzi, w powszechnie przyjętym rozumieniu, a ja nie..gdyby za wszystkie patologie charakterologiczne, zaburzenia, winę miało ponosić środowisko wychowania, rodzina, to na świecie powinniśmy mieć same patologie, a przecież tak nie jest. Jak sobie kiedyś przeczytałam opis rodziny dyssfunkcyjnej, to nie znam żadnej rodziny ,która by była niedysfunkcyjna... :mrgreen: więc trochę dystansu... życie jest zresztą zbyt skomplikowane, aby upraszczać je do tego stopnia, że "mama nie rozmawiała ze mną o uczuciach, a tata mi dawał klapsy to teraz ja jestem dupa życiowa, mam spieprzone życie, bo przez rodzinną patologię nie umiem być kimś kim chciał(a)bym być" ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Klaps to jest zwykła kara cielesna. Ja klapsy dostawałem gdzieś tak do 7-8 roku życia. Może, gdybym dostawał je dłużej i dostawał za niechęć do nauki zaradności, samodzielności, to może bym odczuł przymus, by się uczyć życia. No ale za niezaradność, niesamodzielność nie byłem karany.

 

W bardzo rzadkich przypadkach klapsy mogą wpłynąć źle na psychikę, ale główną przyczyną jest wtedy to, że mózg już jest z jakiegoś innego powodu w jakimś stopniu zaburzony i nie radzi sobie z normalną interpretacją niektórych sytuacji i może proste rzeczy interpretować jako spore zagrożenie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

moje rodzeństwo również i jakoś mój brat wyszedł na ludzi, w powszechnie przyjętym rozumieniu, a ja nie..

U mnie wszyscy są zaburzeni i to nawet w jeszcze większym stopniu niż ja. Gdybym Ci przedstawił skalę problemu to byś nawet nie uwierzyła.

 

gdyby za wszystkie patologie charakterologiczne, zaburzenia, winę miało ponosić środowisko wychowania, rodzina, to na świecie powinniśmy mieć same patologie, a przecież tak nie jest.

U mnie na to złożyła się masa czynników, które występowały jeden po drugim. Zaczęło się od rodziców i ich autorskiego, mistrzowskiego procesu wychowania dzieci oraz ogólnie atmosfery w tym chorym domu, później już od najmłodszych lat były problemy z kontaktem z rówieśnikami - dokuczanie mi i naśmiewanie się ze mnie, następnie doszła izolacja i uzależnienie od komputera, później doszło gnębienie mnie w gimnazjum, a dalej to wszystko się rozwijało i pogłębiało. Dochodzą tutaj jeszcze inne bardzo istotne wątki, które złożyły się na obecny stan rzeczy ale o których jednak nie będę pisał aby zachować chociaż minimum prywatności.

 

Klaps to jest zwykła kara cielesna. Ja klapsy dostawałem gdzieś tak do 7-8 roku życia. Może, gdybym dostawał je dłużej i dostawał za niechęć do nauki zaradności, samodzielności, to może bym odczuł przymus, by się uczyć życia. No ale za niezaradność, niesamodzielność nie byłem karany.

Ja pamiętam, że dostawałem jeszcze 'klapsy' jak byłem w gimnazjum i np. nie chciało mi się iść do szkoły z powodu, że źle się tam czułem. Byłem tak zawzięty, że rodzice mogliby bić mnie do utraty przytomności a i tak bym postawił na swoim. Zawsze wygrywałem, zawsze postawiłem na swoim, rodzice pękali. Trochę pobili i pękali, trochę pokrzyczeli i pękali. Nie dało się mnie złamać, byłem zahartowany, zawsze wygrywałem. Nie wiem co by się musiało stać abym przegrał, byłem tak uparty, że nie dało się nic z tym zrobić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

U mnie wszyscy są zaburzeni i to nawet w jeszcze większym stopniu niż ja.
A u mnie nie i co teraz? skąd wiesz, że przyczyną Twoich rzekomych zaburzeń są metody wychowawcze twoich starych?

 

Gdybym Ci przedstawił skalę problemu to byś nawet nie uwierzyła.
Skąd wiesz? u mnie skala była taka, że klapsy dostawałam od wszystkich domowników( rodzina wielopokoleniowa), po czym uciekałam przed nimi i bezczelnie wyzywałam od krów, kurw i chuji..a jak troche podrosłam , to nawet ojciec zaczął się mnie bać, bo wiedział, że gdy tylko spróbuje podnieść na mnie rękę to mu oddam i co wtedy?...:mrgreen: więc jak widzisz monooso metody wychowawcze mojej rodziny( analogiczne do metod twojej rodziny) odbiły się jej w pewnym sensie czkawką....

 

U mnie na to złożyła się masa czynników, które występowały jeden po drugim.Zaczęło się od rodziców
Nie-zaczęło się od Twojego DNA.. po drugie w innym temacie na tym forum sam napisałeś na temat swojego stanu psychicznego:
Ja mam tak od zawsze. Czy depresja może być częścią osobowości?

Więc jak to jest z Tobą? :lol:

 

były problemy z kontaktem z rówieśnikami - dokuczanie mi i naśmiewanie się ze mnie
zawsze wygrywałem, zawsze postawiłem na swoim, rodzice pękali
Wyjaśnij mi monooso, co stało na przeszkodzie, aby po wygranej nad własnymi starymi!, przenieść metodę postępowania skutecznego wobec nich na rówieśników?

Przecież to, że miałeś znęcających się nad Tobą starych, co Cię w dodatku jak sam mówisz- zahartowało, tym bardziej powinno być pomocne w radzeniu sobie z analogicznym zachowaniem przygłupów z gimnazjum?

Poradziłeś sobie ze starymi, a z kolegami i innymi problemami już nie bo...bo rodzice, z którymi przecież sobie poradziłeś! się nad Tobą wcześniej znęcali? :shock: ..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A u mnie nie i co teraz? skąd wiesz, że przyczyną Twoich rzekomych zaburzeń są metody wychowawcze twoich starych?

Nie wiem ale dziwny trafem jestem książkowym przykładem dzieci, które były wychowywane w takich rodzinach, przejawiam wszystkie negatywne cechy. Jeżeli masa osób w różnych książkach przedstawia określone sposoby wychowania dzieci i postępowania rodziców jako negatywne to coś w tym musi być.

 

po czym uciekałam przed nimi i bezczelnie wyzywałam od krów, kurw i chuji..a jak troche podrosłam , to nawet ojciec zaczął się mnie bać, bo wiedział, że gdy tylko spróbuje podnieść na mnie rękę to mu oddam i co wtedy?...:mrgreen: więc jak widzisz monooso metody wychowawcze mojej rodziny( analogiczne do metod twojej rodziny) odbiły się jej w pewnym sensie czkawką....

W dzieciństwie nie mogłem wyzywać rodziców bo było to szybko tłumione. Teraz to ojciec mnie też się boi, no i co z tego? Jeżeli u mnie wszyscy są zaburzeni, są podobni do mnie, a wychowywali się ze mną pod jednym dachem to coś w tym musi być. Gdybym tylko ja był zaburzony to podejrzewałbym o to wtedy jakieś wydarzenie z mojego życia, np. nieciekawą sytuację szkolną ale jeżeli wszyscy są zaburzeni, mają bardzo podobne problemy jak ja to wtedy musiało to być coś co nas wszystkich łączyło, a tym był dom i rodzice.

 

Nie-zaczęło się od Twojego DNA.. po drugie w innym temacie na tym forum sam napisałeś na temat swojego stanu psychicznego:Ja mam tak od zawsze. Czy depresja może być częścią osobowości?

Więc jak to jest z Tobą? :lol:

Miałem depresję wpisaną w DNA? Moja cała rodzina także? lol. Depresja była skutkiem tego wszystkiego co się działo już od najmłodszych lat, dlatego przyjąłem ją jako swój naturalny stan. Ciężko być szczęśliwym mając naokoło siebie same zaburzone osoby w depresji.

 

Wyjaśnij mi monooso, co stało na przeszkodzie, aby po wygranej nad własnymi starymi!, przenieść metodę postępowania skutecznego wobec nich na rówieśników?

Przecież to, że miałeś znęcających się nad Tobą starych, co Cię w dodatku jak sam mówisz- zahartowało, tym bardziej powinno być pomocne w radzeniu sobie z analogicznym zachowaniem przygłupów z gimnazjum?

Poradziłeś sobie ze starymi, a z kolegami i innymi problemami już nie bo...bo rodzice, z którymi przecież sobie poradziłeś! się nad Tobą wcześniej znęcali? :shock: ..

Metoda wygrania nad moimi starymi polegała na przeczekaniu i upartości. Niestety ta metoda nie zadziałała na rówieśników ponieważ jak nie reagowałem to stałem się łatwym celem. Poza tym byłem tak zaprogramowany, że nie mogłem nikomu oddać, nawet nie wiedziałem, że mogę oddać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem ale dziwny trafem jestem książkowym przykładem dzieci, które były wychowywane w takich rodzinach, przejawiam wszystkie negatywne cechy.
Taki sam skutek może mieć różne przyczyny..wąwóz może zarówno powstać na skutek działalności wody jak i możesz wziąć koparkę i sobie go wykopać...

 

Jeżeli masa osób w różnych książkach przedstawia określone sposoby wychowania dzieci i postępowania rodziców jako negatywne to coś w tym musi być.
No tak argument z autorytetu, w dodatku niesprecyzowanego, jest faktycznie przekonujący..a skoro powstało też dużo książek o tym,że tyrania jest ok to faktycznie coś w tym musi być.... ;)

 

Jeżeli u mnie wszyscy są zaburzeni, są podobni do mnie, a wychowywali się ze mną pod jednym dachem to coś w tym musi być
A ja ci tłumaczę, że u mnie też wszyscy się wychowali pod jednym dachem i tacy nie są, więc niekoniecznie coś w tym musi być..popełniasz zasadniczy błąd rozumowania, zakładając jedną przyczynę danego zjawiska, a nie uwzględniając innych możliwych czynników.

 

Miałem depresję wpisaną w DNA? lol
Nie tyle depresję, ale specyficzny typ temperamentu jak najbardziej moglibyście mieć wszyscy.

Psychiatra stwierdził, że masz depresję?

 

Moja cała rodzina także?

No DNA się dziedziczy po rodzinie w końcu... :mrgreen:

 

Depresja była skutkiem tego wszystkiego co się działo już od najmłodszych lat, dlatego przyjąłem ją jako swój naturalny stan.
No widzisz-sam to napisałeś!- to się zdecyduj, czy zawsze taki byłeś, czy taki się stałeś, bo to jest zasadnicza różnica...

 

Metoda wygrania nad moimi starymi polegała na przeczekaniu i upartości. Niestety ta metoda nie zadziałała na rówieśników ponieważ jak nie reagowałem to stałem się łatwym celem
Znowu coś ściemniasz, Starzy Cię lali a Ty nic z tego sobie nie robiłeś -czyli przeczekałeś i to jest dla ciebie zwycięstwo, potem koledzy Cie lali, a Ty na to reagowałeś czy nie?

Jeśli nie reagowałeś , czyli stosowałeś "metodę na rodziców", której miałeś prawo się wyuczyć jako skutecznej w wypadku rodziców, to znaczy, że powodem twojej przegranej był brak cierpliwości w stosunku do "kolegów", której to cierpliwości nie brakowało Ci w stosunku do rodziców.

Jeśli jest tu jakaś wina rodziców to najwyżej to, że oni byli za mało cierpliwi w egzekwowaniu swoich metod wychowawczych i nie nauczyli cię aż takiej cierpliwości, która wystarczyła by na Twoich kumpli..tłumacząc na polski-powinni Cię lać dłużej, żebyś był w stanie nauczyć się dłużej wytrzymać lanie kolegów... :mrgreen:

Jeśli natomiast reagowałeś,w sposób aktywny to jaka wina w tym Twojego wychowania?

 

Poza tym byłem tak zaprogramowany, że nie mogłem nikomu oddać, nawet nie wiedziałem, że mogę oddać.
Kto Cię tak zaprogramował i w jaki sposób?

Czyli rozumiem, że w związku z tym stosowałeś "metodę na rodziców"?..ale to znaczy, że ...ich wina nie polegała na tym, że Cię nie głaskali po główce.. :?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No tak argument z autorytetu, w dodatku niesprecyzowanego, jest faktycznie przekonujący..a skoro powstało też dużo książek o tym,że tyrania jest ok to faktycznie coś w tym musi być.... ;)

Tu nie chodzi tylko o same książki tylko o trend jaki one przedstawiają. Fakt jest taki, że nienormalna rodzina spełniająca do tego szereg różnych wymaganych warunków = nienormalne dziecko. Moja rodzina jest ostro nienormalna, nie znasz jej i ja teraz jestem też je*nięty.

 

A ja ci tłumaczę, że u mnie też wszyscy się wychowali pod jednym dachem i tacy nie są, więc niekoniecznie coś w tym musi być..popełniasz zasadniczy błąd rozumowania, zakładając jedną przyczynę danego zjawiska, a nie uwzględniając innych możliwych czynników.

Nie zakładam tylko jednej przyczyny, wcześniej pisałem również o innych wydarzeniach, które też wpłynęły na mój nieprawidłowy rozwój. Jednak wszystko zaczęło się od tego, że już przy wczesnym wchodzeniu w środowisko zewnętrzne w wieku 6 lat byłem inny niż cała reszta, tak to wyrażę bo nie chce mi się rozpisywać. Byłem po prostu nieprzystosowany do świata zewnętrznego bo rodzice socjopaci mnie nie socjalizowali i niczego nie nauczyli. Wszystko niedobrego co się później ze mną działo było tylko naturalną konsekwencją tego, że do 6 roku życia już byłem nieprawidłowo ukształtowany. Tak to musiało się potoczyć. Możemy się spierać czy wpływ na moją zaburzoną osobowość miały tylko geny czy wychowanie, na pewno po części jedno i drugie. Jednak analizując proces wychowywania dzieci i funkcjonowania mojej rodziny doszedłem do wniosku, że ten czynnik był tutaj decydujący.

 

Nie tyle depresję, ale specyficzny typ temperamentu jak najbardziej moglibyście mieć wszyscy.

Psychiatra stwierdził, że masz depresję?

Specyficzny typ temperamentu, je*łem. :D

U psychiatry jeszcze nie byłem ale moja depresja jest jakaś dziwna. Przejawiam cechy depresji od najmłodszych lat, według testu Becka moja depresja jest ciężka ale jednak nie jest ona na takim poziomie abym ciągle płakał i był załamany. Raczej nie wyglądam jak osoba w jakiejś mega depresji. Paradoksalnie ja nawet teraz się śmieję i jestem w wyśmienitym humorze. Natomiast już jutro mogę leżeć cały dzień w mega depresji i gapić się w ścianę.

 

No widzisz-sam to napisałeś!- to się zdecyduj, czy zawsze taki byłeś, czy taki się stałeś, bo to jest zasadnicza różnica...

To stało się w tak wczesnym okresie mojego życia, że nie pamiętam, dlatego piszę, że taki byłem. Chyba się taki stałem chociaż nie wiem. Ja zawsze byłem jakiś nienormalny, raz taki, a raz taki.

 

Znowu coś ściemniasz, Starzy Cię lali a Ty nic z tego sobie nie robiłeś -czyli przeczekałeś i to jest dla ciebie zwycięstwo, potem koledzy Cie lali, a Ty na to reagowałeś czy nie?

Jak starzy mnie bili to nie reagowałem tylko przeczekiwałem, jak koledzy mnie bili to też nie reagowałem tylko przeczekiwałem.

 

Czyli rozumiem, że w związku z tym stosowałeś "metodę na rodziców"?..ale to znaczy, że ...ich wina nie polegała na tym, że Cię nie głaskali po główce.. :?

Myślę, że ich wina polegała na tym, że zostałem nauczony aby nie okazywać agresji, aby nie bronić się, aby się nie sprzeciwiać, aby być potulnym barankiem. Każdy przejaw agresji i nieposłuszeństwa z mojej strony był szybko tłumiony przez co moja osobowość ukształtowała się jako osobowość ofiary, co inni wykorzystywali bo nie broniłem się. Również ich błąd był w tym, że nie rozmawiali ze mną, nie włączali mnie dyskusji, a jak chciałem coś powiedzieć to mnie uciszali, krzyczeli, mówili, że g*wno co wiem itd. Przez co później bałem się rozmawiać z ludźmi, byłem cichy, nic nie mówiłem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@mark123, za wyjątkiem pisania postów na forum, patrząc po ich liczbie. ;)

W tym co się człowiek hartuje, to w niczym nie jestem zahartowany.

 

-- 10 paź 2014, 15:12:44 --

 

Jednak analizując proces wychowywania dzieci i funkcjonowania mojej rodziny doszedłem do wniosku, że ten czynnik był tutaj decydujący.

U mnie chyba decydującym czynnikiem problemów z psychiką były albo jakieś czynniki wrodzone albo jakiś lekki uraz mózgu w okresie niemowlęcym, a sytuacja rodzinna we wczesnym dzieciństwie i szkoła były jedynie "dolaniem oliwy do ognia".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tu nie chodzi tylko o same książki tylko o trend jaki one przedstawiają.
No podręczniki geografii np przedstawiają taki trend, że woda może wyżłobić dziurę w glebie, czy to oznacza, że każdą dziurę w ziemi zrobiła woda?

 

ja teraz jestem też je*nięty.
Czym się to "je*nięcie" objawia?

 

Fakt jest taki, że nienormalna rodzina spełniająca do tego szereg różnych wymaganych warunków = nienormalne dziecko
To nie żaden fakt tylko bzdura, przykład ot choćby mojego brata, moich kuzynów itd pokazuje, że takiego równania nie ma!

 

Byłem po prostu nieprzystosowany do świata zewnętrznego bo rodzice socjopaci mnie nie socjalizowali i niczego nie nauczyli
Jak Twoi rodzice powinni byli z Tobą postępować, aby to dało gwarancję tego, że teraz byłbyś taki jaki sobie wymyśliłeś, że chciałbyś być?

 

Specyficzny typ temperamentu, je*łem. :D

U psychiatry jeszcze nie byłem ale moja depresja jest jakaś dziwna

http://www.depresja.info/

Ważkie dowody świadczą, że niezależnie od tego, co wyzwala depresję, ostatecznie stanowią o niej zmiany biochemiczne w mózgu. To właśnie one powodują głęboki smutek i inne widoczne objawy tej choroby. Zakres zaburzeń biochemicznych związanych z depresją ciągle jest przedmiotem badań, ale ostatnie dziesięciolecia, a zwłaszcza kilka ostatnich lat przyniosło gwałtowny postęp w pracach zmierzających do ich poznania.

Genetycy dostarczyli jednego z najstarszych dowodów na istnienie biologicznych uwarunkowań depresji u wielu chorych. Często depresja i choroba maniakalno-depresyjna są przekazywane w rodzinach. A zatem bliscy krewni (dzieci, rodzeństwo i rodzice) pacjentów cierpiących na te zaburzenia nastroju są znacznie bardziej narażeni na nie lub na pokrewne choroby psychiczne niż inni członkowie społeczności. Badania bliźniąt jednojajowych (które są genetycznie nierozróżnialne) i dwujajowych (genetycznie podobnych tak jak zwykłe rodzeństwo) także potwierdzają istnienie komponenty dziedzicznej w depresji. Występowanie choroby maniakalno-depresyjnej jest znacznie częstsze u obojga rodzeństwa w przypadku bliźniaków jednojajowych niż dwujajowych. Ta różnica jest nawet bardziej widoczna niż w depresji.

Model stres-diateza nie wyjaśnia wszystkich przypadków depresji; nie każdy, kto przeżywa depresję, był zaniedbywany czy maltretowany w dzieciństwie. Jednak osoby z rodzin, w których zdarzały się przypadki tego zaburzenia i które jednocześnie mają za sobą traumatyczne doświadczenia w dzieciństwie, wydają się niezwykle podatne na tę chorobę. Ryzyko zapadnięcia na głęboką depresję osób bez genetycznej predyspozycji (gdy nie stwierdza się przypadków choroby w rodzinie) jest stosunkowo niewielkie, nawet jeśli miały one trudne dzieciństwo lub traumatyczne przeżycia w wieku dojrzałym. Przeciwnie, niektórzy ludzie z silną odziedziczoną podatnością na chorobę, nawet jeśli nie doświadczyli dramatycznych przeżyć w dzieciństwie i późniejszym życiu, będą musieli walczyć z depresją.

 

To stało się w tak wczesnym okresie mojego życia, że nie pamiętam, dlatego piszę, że taki byłem
Ano właśnie, jak nie pamiętasz to nie możesz zasadnie tego stwierdzić.

 

Jak starzy mnie bili to nie reagowałem tylko przeczekiwałem, jak koledzy mnie bili to też nie reagowałem tylko przeczekiwałem.

Czyli przeczekałeś i analogicznie do sytuacji z rodzicami, też odniosłeś w ten sposób zwycięstwo na koleżkami?

 

Myślę, że ich wina polegała na tym, że zostałem nauczony aby nie okazywać agresji,

A to źle? :shock: Przecież cały czas winisz ich o zachowanie agresywne wobec Ciebie.. jak inni ludzie są agresywni to jest be, a jak Ty byłbyś agresywny to już jest ok?

Powiedz mi w takim razie taką rzecz( jako zwolennik decydujących wpływów patologii rodzinnej na kształt osobowości dziecka) w jaki sposób w rodzinie wychować agresywne dziecko?

Bo nie powiesz mi chyba, że w myśl twojej teorii lepszym sposobem na taki produkt, od agresywnych zagrywek wobec dziecka jest głaskanie go po główce i wzajemny szacunek członków rodziny?

 

aby nie bronić się, aby się nie sprzeciwiać, aby być potulnym barankiem
Przecież sam pisałeś, że się broniłeś( w sposób bierny co prawda) i jednak swoją metodą odniosłeś nad nimi zwycięstwo!?

Jakbyś był agresywny i sam też ich bił,( albo zabił)czyli posunął się czynów które sam potępiasz ,to wtedy byłbyś z siebie bardziej zadowolony? :P

 

Również ich błąd był w tym, że nie rozmawiali ze mną, nie włączali mnie dyskusji, a jak chciałem coś powiedzieć to mnie uciszali, krzyczeli, mówili, że g*wno co wiem itd. Przez co później bałem się rozmawiać z ludźmi, byłem cichy, nic nie mówiłem.
A wcześniej byłeś duszą towarzystwa? :smile:

 

W tym co się człowiek hartuje, to w niczym nie jestem zahartowany.
Bo skoro hartujesz się w czymś innym, to nie dziwota...-osiągnięcie mistrzostwa w dowolnej dziedzinie wymaga poświęcenia temu czemuś czasu... :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No podręczniki geografii np przedstawiają taki trend, że woda może wyżłobić dziurę w glebie, czy to oznacza, że każdą dziurę w ziemi zrobiła woda?

Nie ale istnieje wysokie prawdopodobieństwo, że tak. Szczególnie jeżeli inne czynniki na to wskazują.

 

Czym się to "je*nięcie" objawia?

Głównie nadwrażliwym na wszystko układem nerwowym. Szeregiem różnych objawów psychicznych i somatycznych, nie chce mi się wszystkich wymieniać, możesz poczytać na wikipedii. Chwiejnością emocjonalną, brakiem energii, apatią, brakiem celów/planów/marzeń, lękiem społecznym, brakiem asertywności, niskim poczuciem własnej wartości, brakiem pewności siebie, nadmiernym stresem na wszystko, zablokowaniem emocjonalnym. Tak jakbym nie żył się czuję, tak jakbym był zawieszony w próżni jakiejś, tak jakbym był z marsa. Wiem, że coś jest ze mną nie tak. Ogólnie moja osobowość jest skrzywiona i każda osoba z boku Ci powie, że różnię się zdecydowanie zachowaniem od innych osób. Zaraz napiszesz, że każdy jest inny. Otóż w tym rzecz, że moja inność i zachowanie głęboko odstaje od normy.

 

To nie żaden fakt tylko bzdura, przykład ot choćby mojego brata, moich kuzynów itd pokazuje, że takiego równania nie ma!

Żadna bzdura tylko musisz zostać spełnionych klika ścisłych warunków. Jednym z nich jest chociażby patologicznie nadopiekuńcza matka. Musi wszystko ze sobą się dograć. Akurat obserwując swoich wszystkich znajomych z dzieciństwa widzę jak to wygląda.

 

Jak Twoi rodzice powinni byli z Tobą postępować, aby to dało gwarancję tego, że teraz byłbyś taki jaki sobie wymyśliłeś, że chciałbyś być?

Głównie powinni ze mną wychodzić na zewnątrz, na place zabaw, ogólnie do jakichś ludzi tak jak każdy robi, a nie trzymać w izolatce od świata zewnętrznego. Nie powinni wyręczać mnie we wszystkim w czym tylko się da. Powinni ze mną rozmawiać. Ogólnie powinni mnie wychowywać bo zacznijmy od tego, że moi rodzice w ogóle mnie nie wychowywali. Ich rola głównie ograniczała się tylko do zapewnienia lokum, pożywienia i wyręczania we wszystkim w czym się da. Nie były prowadzone ze mną żadne normalne rozmowy, nigdzie z nimi nie byłem, nie usamodzielniali mnie itp.

 

Czyli przeczekałeś i analogicznie do sytuacji z rodzicami, też odniosłeś w ten sposób zwycięstwo na koleżkami?

Nie, nie odniosłem. Nie umiałem stosowanie zareagować bo nikt mnie nie nauczył co się robi w takich sytuacjach. Również trzeba wziąć pod uwagę dlaczego akurat to mnie pewne osoby zaczęły prześladować, wyczuły, że coś ze mną nie tak bo to od razu się czuje.

 

A to źle? :shock: Przecież cały czas winisz ich o zachowanie agresywne wobec Ciebie.. jak inni ludzie są agresywni to jest be, a jak Ty byłbyś agresywny to już jest ok?

Oczywiście, że źle bo wtedy dziecko zostaje wychowane na taką cipkę, z która się nikt nie liczy. Dla dziewczynki to może dobrze ale dla chłopaka to tragedia. Chciałbym po prostu umieć się postawić, wyznaczyć jakieś granice, a nie być agresywnym i z każdym się bić bez powodu.

 

Powiedz mi w takim razie taką rzecz( jako zwolennik decydujących wpływów patologii rodzinnej na kształt osobowości dziecka) w jaki sposób w rodzinie wychować agresywne dziecko?

Bo nie powiesz mi chyba, że w myśl twojej teorii lepszym sposobem na taki produkt, od agresywnych zagrywek wobec dziecka jest głaskanie go po główce i wzajemny szacunek członków rodziny?

Nie wiem, nie jestem ekspertem w tej dziedzinie. Odsyłam do stosownej literatury, na pewno coś znajdziesz.

 

Jakbyś był agresywny i sam też ich bił,( albo zabił)czyli posunął się czynów które sam potępiasz ,to wtedy byłbyś z siebie bardziej zadowolony? :P

Po prostu chciałem się obronić i być normalnym uczniem, a nie podludziem, które nie potrafi odpowiedzieć ani werbalnie ani fizycznie.

 

A wcześniej byłeś duszą towarzystwa? :smile:

Właśnie nie bo nie rozmawiali ze mną, narzucili mi z góry wizerunek szarej myszki. Dopiero po alkoholu jako tako się rozkręcam. A do miana duszy towarzystwa nigdy nie aspirowałem. Chodzi mi o to aby nie odczuwać lęku przed rozmową i przed ludźmi, ogólnie chciałbym się pozbyć objawów fobii społecznej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Głównie nadwrażliwym na wszystko układem nerwowym
A jaki czynnik środowiskowy powoduje nadwrażliwość układu nerwowego?

 

Żadna bzdura tylko musisz zostać spełnionych klika ścisłych warunków. Jednym z nich jest chociażby patologicznie nadopiekuńcza matka. Musi wszystko ze sobą się dograć. Akurat obserwując swoich wszystkich znajomych z dzieciństwa widzę jak to wygląda.
To poprosze link do tych ścisłych badań z zakresu psychiatrii, że "nadopiekuńcza matka" + "ojciec lejący w dupę"= dziecko z tymi ścisłymi objawami, które wymieniłeś jako swoje zjebanie, którego przyczyną są Twoi rodzice...

A ściśle mówiąc ten schemat u mnie też był, u wielu moich znajomych też i nikt się leczy psychiatrycznie...co znowu potwierdza, że nie ma takiego prostego wynikania... :(

 

brakiem celów/planów/marzeń
W jaki sposób rodzice są winni temu, że Ty nie masz marzeń? :shock:... a o byciu "normalnym" przypadkiem nie marzysz?

 

Głównie powinni ze mną wychodzić na zewnątrz, na place zabaw, ogólnie do jakichś ludzi tak jak każdy robi, a nie trzymać w izolatce od świata zewnętrznego. Nie powinni wyręczać mnie we wszystkim w czym tylko się da. Powinni ze mną rozmawiać. Ogólnie powinni mnie wychowywać bo zacznijmy od tego, że moi rodzice w ogóle mnie nie wychowywali. Ich rola głównie ograniczała się tylko do zapewnienia lokum, pożywienia i wyręczania we wszystkim w czym się da. Nie były prowadzone ze mną żadne normalne rozmowy, itp.
Taa i potem byś, jako taki idealny produkt wychowawczy, poszedł do gimnazjum i wychuchany przez mamusię i tatusia chłopiec zapewne wspaniale umiałbyś przeciwstwić się zgrai patologicznych bachorów...a jak nie! to zawsze potem mógłbys powiedzieć, że to wina patologii w szkole, że jesteś jaki jesteś... ;)

 

 

nigdzie z nimi nie byłem, nie usamodzielniali mnie
Jakby z Tobą gdzieś jeździli , to w jaki sposób by to miało służyć Twojemu usamodzielnieniu?

 

 

Nie, nie odniosłem. Nie umiałem stosowanie zareagować bo nikt mnie nie nauczył co się robi w takich sytuacjach.
A jaki sposób chciałbyś się tego nauczyć w rodzinie gdzie wszyscy żyją w zgodzie, się szanują i przede wszytskim nie są wobec siebie agresywni? przez symulowane scenki rodzajowe?

 

Również trzeba wziąć pod uwagę dlaczego akurat to mnie pewne osoby zaczęły prześladować, wyczuły, że coś ze mną nie tak bo to od razu się czuje.
No tak, Twój ojciec pewnie też wyczuł, że coś z Tobą nie tak i dlatego Cie lał...

 

Właśnie nie bo nie rozmawiali ze mną, narzucili mi z góry wizerunek szarej myszki

Czyli z urodzenia byłeś rozgadanym egocentrykiem, a rodzice negatywnie reagowali na to, więc przestałeś się odzywać, czy tak?

 

Nie, nie odniosłem.
Dlaczego przeczekanie rodziców uważasz za zwycięstwo, a przeczekanie kumpli za porażkę?

 

Oczywiście, że źle bo wtedy dziecko zostaje wychowane na taką cipkę, z która się nikt nie liczy.
No tak , a jak by mama z Tobą wychodziła do piaskownicy to byś teraz nie miał depresji i był supermanem? ;)

 

Dla dziewczynki to może dobrze ale dla chłopaka to tragedia.
Dziewczynka jak pozwala sobą pomiatać to to może być ok? A tego kto Cię nauczył? :shock:

 

Po prostu chciałem się obronić i być normalnym uczniem, a nie podludziem, które nie potrafi odpowiedzieć ani werbalnie ani fizycznie.

To w takim wypadku powinieneś mieć pretensje do starych że Cię nie zapisali na jakies karate.Ty natomiast zgłaszasz pretensje, że się z Tobą w piaskownicy nie bawili...

 

 

Nie wiem, nie jestem ekspertem w tej dziedzinie.
To jak nie wiesz, to dlaczego wypowiadasz się tak jakbyś wiedział, że patologiczna rodzina => patologiczne dziecko? że agresywna rodzina=> zamknięte w sobie dziecko?

A Twoi rodzice/ojciec dlaczego są tacy jacy są? też z powodu patologi w swoich rodzinach?wg twojej teorii pewnie tak..ale idąc dalej twoim tokiem rozumowania to znaczy, że oni nie są winni temu jacy są(zatem nie masz prawa ich obwiniać), tylko ich patologiczni rodzice, itd , itd....a kto zaczął?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A jaki czynnik środowiskowy powoduje nadwrażliwość układu nerwowego?

W moim przypadku każdy. Słowa, zachowania, myśli, używki. Wszystko na mnie zdecydowanie mocniej działa niż na normalną osobę.

 

To poprosze link do tych ścisłych badań z zakresu psychiatrii, że "nadopiekuńcza matka" + "ojciec lejący w dupę"= dziecko z tymi ścisłymi objawami

Nie prowadzę takich badań, bazuję na swoich obserwacjach ludzi, których znałem w dzieciństwie. Również tutaj na forum można zobaczyć podobny trend.

 

A ściśle mówiąc ten schemat u mnie też był, u wielu moich znajomych też i nikt się leczy psychiatrycznie...co znowu potwierdza, że nie ma takiego prostego wynikania... :

Widocznie nie był taki sam.

 

W jaki sposób rodzice są winni temu, że Ty nie masz marzeń? :shock:... a o byciu "normalnym" przypadkiem nie marzysz?

Nie zaszczepili we mnie żadnych pasji, niczego. O byciu normalny marze ale to jest wydmuszka, nie wiem co dalej.

 

Taa i potem byś, jako taki idealny produkt wychowawczy, poszedł do gimnazjum i wychuchany przez mamusię i tatusia chłopiec zapewne wspaniale umiałbyś przeciwstwić się zgrai patologicznych bachorów...a jak nie! to zawsze potem mógłbys powiedzieć, że to wina patologii w szkole, że jesteś jaki jesteś... ;)

Nie chciałem być idealny tylko normalny. Przyczyną wybrania mnie na ofiarę w szkole tak jak wspomniałem wcześniej był przede wszystkim brak asertywności oraz skrajna nieśmiałość.

 

Jakby z Tobą gdzieś jeździli , to w jaki sposób by to miało służyć Twojemu usamodzielnieniu?

Z powodu braku wyjazdów gdziekolwiek moja fobia społeczna rosła na sile, stawałem się coraz większym dzikusem. Z powodu braku usamodzielnienia zresztą również ale tutaj także cierpiało poczucie własnej wartości i pewność siebie.

 

A jaki sposób chciałbyś się tego nauczyć w rodzinie gdzie wszyscy żyją w zgodzie, się szanują i przede wszytskim nie są wobec siebie agresywni? przez symulowane scenki rodzajowe?

U mnie nikt nie żył ze sobą w zgodzie. Nie było przemocy fizycznej ale agresja werbalna była na porządku dziennym.

 

No tak, Twój ojciec pewnie też wyczuł, że coś z Tobą nie tak i dlatego Cie lał...

Mój ojciec jest chorą osobą, leczy się psychiatrycznie.

 

Czyli z urodzenia byłeś rozgadanym egocentrykiem, a rodzice negatywnie reagowali na to, więc przestałeś się odzywać, czy tak?

Myślę, że mam w sobie trochę duszy ekstrawertyka, nie jestem z natury introwertykiem. Sam nie wiem jaki jestem, tak jakbym nie miał osobowości. Od wielu lat jestem spętany różnymi lękami, które nie pozwoliły mi się normalnie rozwijać.

 

Dlaczego przeczekanie rodziców uważasz za zwycięstwo, a przeczekanie kumpli za porażkę?

Ponieważ gdy przeczekałem rodziców to w końcu osiągnąłem swój cel, dostałem to czego pragnąłem. Natomiast przeczekując kumpli było odwrotnie.

 

No tak , a jak by mama z Tobą wychodziła do piaskownicy to byś teraz nie miał depresji i był supermanem? ;)

Bardzo prawdopodobne, że nie miałbym fobii społecznej i w konsekwencji również depresji. Czy byłbym supermanem? Nie wiem, możliwe, że byłbym nawet osobą taką trochę hej do przodu, coś tak czuję.

 

Dziewczynka jak pozwala sobą pomiatać to to może być ok? A tego kto Cię nauczył? :shock:

Dziewczynka nie musi być pewna siebie. Taka nieśmiała i nieporadna może nawet w miarę dobrze funkcjonować w naszym społeczeństwie. Natomiast taki mężczyzna będzie zawsze tzw. frajerem, którym inne osoby będą pomiatać.

 

To w takim wypadku powinieneś mieć pretensje do starych że Cię nie zapisali na jakies karate.Ty natomiast zgłaszasz pretensje, że się z Tobą w piaskownicy nie bawili...

Brak zabawy z innymi dziećmi we wczesnych latach życia doprowadził do poczucia inności, odmienności, nieprawidłowego rozwoju i dziwnych zachowań. Doprowadził do fobii społecznej, a później do depresji. Rodzice też mają jakieś obowiązki, są przecież jakieś podstawowe wytyczne dotyczące wychowywania dzieci aby mogły w przyszłości swobodnie funkcjonować w społeczeństwie. Przez to później miałem problemy w nawiązywaniu kontaktów z innymi osobami i cała lawina ruszyła.

 

To jak nie wiesz, to dlaczego wypowiadasz się tak jakbyś wiedział, że patologiczna rodzina => patologiczne dziecko? że agresywna rodzina=> zamknięte w sobie dziecko?

Wypowiadam się odnosząc się tylko do własnych doświadczeń oraz bliskich mi osób. Niestety w moim domu nie ma żadnego agresywnego dziecka więc nie wiem w jaki sposób rodzice wychowują takie osoby.

 

A Twoi rodzice/ojciec dlaczego są tacy jacy są? też z powodu patologi w swoich rodzinach?wg twojej teorii pewnie tak..ale idąc dalej twoim tokiem rozumowania to znaczy, że oni nie są winni temu jacy są(zatem nie masz prawa ich obwiniać), tylko ich patologiczni rodzice, itd , itd....a kto zaczął?

Tak, moi rodzice też mieli zaburzonych rodziców i trudne dzieciństwo. Tak nie są winni temu jacy są ale odpowiadają za swoje późniejsze nierozważne i głupie czyny w życiu dorosłym, nie są osobami upośledzonymi umysłowo. Jeżeli byśmy każdego w taki sposób usprawiedliwiali to nikogo byśmy nie mogli osądzać i winić, zawsze jest jakaś przyczyna. Tego biskupa pedofila może ojciec molestował w dzieciństwie? To może jemu też wybaczymy?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Taa i potem byś, jako taki idealny produkt wychowawczy, poszedł do gimnazjum i wychuchany przez mamusię i tatusia chłopiec zapewne wspaniale umiałbyś przeciwstwić się zgrai patologicznych bachorów...

Taki wychuchany to chyba najgorsze, co może być. Wychuchani mają najmniejszą szansę na szacunek ze strony rówieśników, są ostatni w "hierarchii".

Ja byłem mocno wychuchany przez matkę, co być może było przyczyną tego, że zawsze nawet jak mi lekko dokuczali, to cierpiałem emocjonalnie, jakby mi nie wiadomo co robili i skarżyłem się matce, a ona często interweniowała albo w szkole albo u rodziców "oprawców". Dopiero w szkole średniej zrozumiałem, że moje postępowanie jest złe.

Z dwojga złego raczej lepiej mieć rodzica patologicznego niż chuchającego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W moim przypadku każdy. Słowa, zachowania, myśli, używki. Wszystko na mnie zdecydowanie mocniej działa niż na normalną osobę.
To co tutaj wymieniasz to są właśnie skutki, objawy zwiększonej nadwrażliwości, czyli wysokiej reaktywności.Tutaj przyczyny mogą być zarówno genetyczne jak i środowiskowe. Natomiast ja celowo pytam o te drugie.A wiesz dlaczego? bo gdy mówisz o swoim środowisku wychowania, podkreślasz wielość bodźców( negatywnych) jakim byłeś poddany-kłótnie,wyzwiska, bójki itd. Jednak zgodnie z tym co jest napisane choćby tutaj :http://sciaga.pl/tekst/67563-68-reaktywnosc:

OSOBY WYSOKOREAKTYWNE

Mają wmontowany w układzie nerwowym mechanizm nasilający siłę działających bodźców, stąd wszystko co do nich dociera odczuwają silniej., czyli tak jak w Twoim przypadku.

Natomiast jeśli chodzi o wpływy środowiska to Dużo silnych bodźców to takie warunki sprzyjają kształtowaniu się niskiej reaktywności.- więc ewidentnie coś nie halo z tym wpływem środowiska na Ciebie...

 

Nie prowadzę takich badań, bazuję na swoich obserwacjach ludzi, których znałem w dzieciństwie. Również tutaj na forum można zobaczyć podobny trend.
Ja ci nie karzę prowadzić takich badań, tylko pytam gdzie w fachowej literaturze z zakresu psychologii, psychiatrii, spotkałeś się z tak uproszczonym( ścisłym) wynikaniem?

A na tym forum nie można zaobserwować takiego trendu o który pytam , a który Ty twierdzisz, że istnieje, a jedynie trend niepodważalnych przekonań wielu użytkowników na zasadzie, że:miałem patologię w rodzinie to teraz jestem patologią, w dodatku ten "trend" nie jest ścisły, co widać po wypowiedziach choćby tylko w tym temacie. :P

 

Widocznie nie był taki sam.
Jakich czynników zabrakło?..może np.genetycznych? :smile:

 

Nie zaszczepili we mnie żadnych pasji, niczego. O byciu normalny marze ale to jest wydmuszka, nie wiem co dalej.
Wiesz co? opadają mi ręce :mrgreen: A wiesz dlaczego? bo nie ma świecie takich rodziców, którzy byli by w stanie, choćby się nie wiem jak starali, spełnić sprzeczne wobec siebie oczekiwania własnego dziecka, dziecka który z jednej strony skarży się że miało nadopiekuńczą matkę i krytykującego ojca, a z drugiej że Ci ingerujący rodzice nie wybrali mu pasji życiowej( i jeszcze niczym wróżbici powinni byli pewnie trafić w taką "pasję", która Ci się nada, bo w przeciwnym wypadku znów miałbyś pretensję, że cię zmuszali do robienia czegoś na co nie miałeś ochoty ), dziecka które z jednej strony ma żal do starych, że nie prowadzili go za rączkę do piaskownicy, a z drugiej, że nie nauczyli go samodzielności...monooso twoich oczekiwań to by nawet cudotwórca nie był w stanie spełnić, o co dopiero rodzice, sami ograniczeni przez własne problemy. :(

I wiesz co ? mi też rodzice nie wybrali pasji, sama sobie wybrałam takie pasje ,których oni w dodatku nie akceptowali! Tak się kształtuje samodzielność, że trzeba pewne zrobić samemu, a nie tak tak jak Tobie się wydaje, iść trzymając mamusię za rączkę. :?

Z ciekawości jeszcze zapytam, bardzo cierpiałeś z tego powodu, że nie chodzisz z mamą do piaskownicy, nie pytam czy teraz cierpisz z tego powodu, że nie chodziłeś( bo to wiem, że tak), tylko czy wtedy gdy nie chodziłeś? jak to się objawiało, czy informowałeś rodziców o tym, że chciałbyś wyjść z domu i co oni na to?

 

Przyczyną wybrania mnie na ofiarę w szkole tak jak wspomniałem wcześniej był przede wszystkim brak asertywności oraz skrajna nieśmiałość.
W jaki sposób powiedzenie świrowi, który chce się nad Tobą- "znęcać nie rób tego", a więc zachowanie asertywne ma spowodować, że świr nie będzie się nad Tobą znęcał?

 

Z powodu braku wyjazdów gdziekolwiek moja fobia społeczna rosła na sile,Z powodu braku usamodzielnienia zresztą również ale tutaj także cierpiało poczucie własnej wartości i pewność siebie
Ja też nigdzie nie wyjeżdżałam jak byłam mała-po prostu kasy na to nie było...ale w wieku sześciu lat rozumiem, że rodzice posłali się do szkoły?, a więc miałeś full czasu, aby fobii się wyzbyć i w końcu w oderwaniu od nadopiekuńczej matki, zakosztować samodzielności. :P

 

U mnie nikt nie żył ze sobą w zgodzie. Nie było przemocy fizycznej ale agresja werbalna była na porządku dziennym.

To ciekawe! bo jeszcze wczoraj pisałeś, że dostawałeś od starych lanie?!!! :shock: :Ja pamiętam, że dostawałem jeszcze 'klapsy' jak byłem w gimnazjum i np. nie chciało mi się iść do szkoły z powodu, że źle się tam czułem. Byłem tak zawzięty, że rodzice mogliby bić mnie do utraty przytomności a i tak bym postawił na swoim.Zawsze wygrywałem, zawsze postawiłem na swoim, rodzice pękali. Trochę pobili i pękali, trochę pokrzyczeli i pękali. ???

 

Ponieważ gdy przeczekałem rodziców to w końcu osiągnąłem swój cel, dostałem to czego pragnąłem. Natomiast przeczekując kumpli było odwrotnie.

Ale naprawdę nie widzisz ,że te sytuacje są analogiczne?

rodzice krzyczą, biją=> Ty czekasz w końcu oni odpuszczają=> za jakiś czas sytuacja znowu się powtarza=>Ty uważasz się za zwycięzcę.

potem koledzy krzyczą biją=> Ty czekasz, w końcu oni odpuszczają=> za jakiś czas sytuacja znowu się powtarza=>Ty uważasz się za przegranego.

Skąd taki rozdźwięk w ocenie?

 

Mój ojciec jest chorą osobą, leczy się psychiatrycznie.
Chociaż tyle.Jeszcze kumpli wysłać i będzie cacy. ;)

 

Myślę, że mam w sobie trochę duszy ekstrawertyka, nie jestem z natury introwertykiem. Sam nie wiem jaki jestem,
A jaki byłeś zanim "trauma" rodzinna się zaczęła? Jeśli Ty nie wiesz to nikt Ci nie odpowie...

 

Bardzo prawdopodobne, że nie miałbym fobii społecznej i w konsekwencji również depresji. Czy byłbym supermanem? Nie wiem, możliwe, że byłbym nawet osobą taką trochę hej do przodu, coś tak czuję.
Fobia społeczna może być również konsekwencją depresji.

 

Dziewczynka nie musi być pewna siebie.
A chłopiec dlaczego musi?..kto lub co go zmusza?...bo jak nie jest, to się nad nim rówieśnicy znęcają? tak? a jak dziewczynka nie jest pewna sobie to się nie znęcaja? a co jak się znęcają? to co wtedy? ma pozwolić pomiatać sobą bo jest dziewczynką? :mrgreen:

 

Brak zabawy z innymi dziećmi we wczesnych latach życia doprowadził do poczucia inności, odmienności, nieprawidłowego rozwoju i dziwnych zachowań.
Nie miałeś rodzeństwa? Akurat dziecku we wczesnych latach życia bardziej szkodzi brak rodziców niż rówieśników.Ja do pójście do szkoły czyli do szóstego roku życia też poza rodziną praktycznie nie miałam kontaktu z rówieśnikami, podobnie jak inni moi rówieśnicy( w moich czasach żłobki i przedkszkola nie były tak popularne jak teraz) co wcale nie skutkowało fobią. Owszem za cholerę nie chciałam iść do zerówki( jednak nie z powodu fobii przed innymi dziećmi), ale gdy tam zostałam to potem z kolei nie miałam ochoty stamtąd wychodzić-fajne zabawki tam były!

 

Niestety w moim domu nie ma żadnego agresywnego dziecka więc nie wiem w jaki sposób rodzice wychowują takie osoby.
Ale widzisz jeśli przyjmujesz, że za cechę agresywność, której Tobie ponoć brak, odpowiada środowisko , to opcje są dwie-albo agresywne dzieci biorą się,- w pewnym uproszczeniu-ze środowiska agresywnego,albo ze spokojnego.Skoro Ty byłeś wychowany w środowisku agresywnym i nie jesteś agresywny, to wynika, że gdybyś był w spokojnym to byłbyś agresywny..jednak zgodzisz się, że taki tok rozumowanie brzmi nieco absurdalnie- bo jak dziecko miałoby się nauczyć agresji, w środowisku w którym tej agresji nie ma od kogo naśladować?

 

-- 11 paź 2014, 10:48 --

 

Taki wychuchany to chyba najgorsze, co może być.

Pewnie,że tak. Nie wiem skąd niektórym ludziom przychodzi do głowy, że jakby byli bardziej wychunani niż są, czyli mniej zahartowani życiowo, mniej obeznani z życiowymi złymi ewentualnościami, to potem w ich obliczu łatwiej by im było sobie radzić.Przecież to, że ktoś został wychowany w niepatologii, w żaden sposób nie gwarantuje mu, że z patologią się nie spotka. A jak cię spotka to co zrobi? w jaki sposób poradzi sobie z tym lepiej niż ktoś niewychuchany?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pewnie,że tak. Nie wiem skąd niektórym ludziom przychodzi do głowy, że jakby byli bardziej wychunani niż są, czyli mniej zahartowani życiowo, mniej obeznani z życiowymi złymi ewentualnościami, to potem w ich obliczu łatwiej by im było sobie radzić.Przecież to, że ktoś został wychowany w niepatologii, w żaden sposób nie gwarantuje mu, że z patologią się nie spotka. A jak cię spotka to co zrobi? w jaki sposób poradzi sobie z tym lepiej niż ktoś niewychuchany?

Taki wychuchany ze wszystkich stron, gdy przyjdzie czas na samodzielne życie, może popaść moim zdaniem nawet w o wiele poważniejsze problemy (zarówno życiowe jak i ze samym sobą) niż ktoś wychowywany patologicznie.

"Nóż mi się w kieszeni otwiera", gdy ktoś gdzieś pisze, że najważniejsze jest, aby dziecko było szczęśliwe. Najważniejsze jest, aby dziecko w odpowiednim stopniu uczyło się życia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To co tutaj wymieniasz to są właśnie skutki, objawy zwiększonej nadwrażliwości, czyli wysokiej reaktywności.Tutaj przyczyny mogą być zarówno genetyczne jak i środowiskowe. Natomiast ja celowo pytam o to drugie.

Ojciec chwiejny emocjonalnie, który raz był miły i przyjacielski, a 3 minuty później bez powodu był zły i agresywny. Przez to nigdy nie wiedziałem jak się zachowa i mój układ nerwowy się patologicznie rozwijał.

 

Ja ci nie karzę prowadzić takich badań, tylko pytam gdzie w fachowej literaturze z zakresu psychologii, psychiatrii, spotkałeś się z tak uproszczonym( ścisłym) wynikaniem?

Nie ale ja nie czytałem zbyt dużo takich książek więc nie wiem, możliwe, że gdzieś coś jest podane.

 

Jakich czynników zabrakło?..może np.genetycznych? :smile:

Pewnie tak ale przede wszystkim również środowiskowych.

 

Z ciekawości jeszcze zapytam, bardzo cierpiałeś z tego powodu, że nie chodzisz z mamą do piaskownicy, nie pytam czy teraz cierpisz z tego powodu, że nie chodziłeś( bo to wiem, że tak), tylko czy wtedy gdy nie chodziłeś? jak to się objawiało, czy informowałeś rodziców o tym, że chciałbyś wyjść z domu i co oni na to?

Nie pamiętam dokładnie ale przypomina mi się, że się strasznie nudziłem, a rodzice cały czas puszczali mi jakieś bajki w tv.

 

W jaki sposób powiedzenie świrowi, który chce się nad Tobą- "znęcać nie rób tego", a więc zachowanie asertywne ma spowodować, że świr nie będzie się nad Tobą znęcał?

Właśnie nie wiem ale ten świr dziwnym trafem zawsze dobiera się do osób zaburzonych bo są inne i dziwne.

 

Ja też nigdzie nie wyjeżdżałam jak byłam mała-po prostu kasy na to nie było..

Widać po Twoim pobycie tutaj. Pewnie też masz dzisiaj problemy w kontaktach międzyludzkich.

 

ale w wieku sześciu lat rozumiem, że rodzice posłali się do szkoły?, a więc miałeś full czasu, aby fobii się wyzbyć i w końcu w oderwaniu od nadopiekuńczej matki, zakosztować samodzielności. :P

To już było za późno. Tutaj chodziło o socjalizacje i oswajanie z obcymi ludźmi już od najmłodszych lat życia gdy kształtował się rdzeń osobowości. Moi rodzice nie mieli żadnych znajomych więc nie tylko byłem odcięty od rówieśników ale w ogóle od jakichkolwiek obcych osób. Mój pies też był odcięty we wczesnych latach życia i dzisiaj ma silną fobie społeczną.

 

To ciekawe! bo jeszcze wczoraj pisałeś, że dostawałeś od starych lanie?!!! :shock: :Ja pamiętam, że dostawałem jeszcze 'klapsy' jak byłem w gimnazjum i np. nie chciało mi się iść do szkoły z powodu, że źle się tam czułem. Byłem tak zawzięty, że rodzice mogliby bić mnie do utraty przytomności a i tak bym postawił na swoim.Zawsze wygrywałem, zawsze postawiłem na swoim, rodzice pękali. Trochę pobili i pękali, trochę pokrzyczeli i pękali. ???

Nie uznawalem tego za jakąś umyslna przemoc fizyczną tylko za element wychowania.

 

Ale naprawdę nie widzisz ,że te sytuacje są analogiczne?

rodzice krzyczą, biją=> Ty czekasz w końcu oni odpuszczają=> za jakiś czas sytuacja znowu się powtarza=>Ty uważasz się za zwycięzcę.

potem koledzy krzyczą biją=> Ty czekasz, w końcu oni odpuszczają=> za jakiś czas sytuacja znowu się powtarza=>Ty uważasz się za przegranego.

Skąd taki rozdźwięk w ocenie?

Racja.

 

A jaki byłeś zanim "trauma" rodzinna się zaczęła? Jeśli Ty nie wiesz to nikt Ci nie odpowie...

Mam BARDZO mgliste wspomnienia, że we wczesnych latach życia byłem nawet wesoły i ciekawy świata.

 

Nie miałeś rodzeństwa?

Miałem ale tutaj chodzi o obce osoby. Do rodzeństwa nie mam fobii społecznej, do obcych tak. Poza tym moje rodzeństwo jest jeszcze bardziej zaburzone niż ja więc przebywanie tylko w takim środowisku możliwe, że jeszcze bardziej mi zaszkodziło bo przejalem ich zachowanie.

 

Ale widzisz jeśli przyjmujesz, że za cechę agresywność, której Tobie ponoć brak, odpowiada środowisko , to opcje są dwie-albo agresywne dzieci biorą się,- w pewnym uproszczeniu-ze środowiska agresywnego,albo ze spokojnego.Skoro Ty byłeś wychowany w środowisku agresywnym i nie jesteś agresywny, to wynika, że gdybyś był w spokojnym to byłbyś agresywny..jednak zgodzisz się, że taki tok rozumowanie brzmi nieco absurdalnie- bo jak dziecko miałoby się nauczyć agresji, w środowisku w którym tej agresji nie ma od kogo naśladować?

Świat nie jest aż taki prosty jakbyś chciała aby był.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ojciec chwiejny emocjonalnie, który raz był miły i przyjacielski, a 3 minuty później bez powodu był zły i agresywny. Przez to nigdy nie wiedziałem jak się zachowa i mój układ nerwowy się patologicznie rozwijał.
I co to zmienia, że chwiejny w kontekście wielobodźcowości środowiska, jakie to środowisko, nie produkuje osobników wysokoreaktych jakim Ty jesteś, a niskoreaktywnych?

 

Nie ale ja nie czytałem zbyt dużo takich książek więc nie wiem, możliwe, że gdzieś coś jest podane.
A to nie potrzeba było czytać dużo książek, wystarczy mi ta jedna w której wyczytałeś te ścisłą zależność, o której rzekomej prawdziwości się tu rozpisujesz-"patologia w rodzinie=patologiczne dziecko"...chyba, że nie opierasz się stwierdzeniach popartych rzeczową analizą, tylko na kulturowym micie, bo ten pasuje do Twojej teorii?

 

Pewnie tak ale przede wszystkim również środowiskowych.
I znowu-skąd wiesz, że przede wszystkim środowiskowych? http://www.focus.pl/czlowiek/kto-wychowuje-twoje-dziecko-6148?strona=1

 

Nie pamiętam dokładnie ale przypomina mi się, że się strasznie nudziłem, a rodzice cały czas puszczali mi jakieś bajki w tv.
Tak myślałam, że nie będziesz pamiętał... a wiesz czemu nie pamiętasz? bo wcale nie cierpiałeś z tego powodu, faktycznie traumatyczne doświadczenia, zabarwione negatywnymi emocjami pamięta się długo i wyraźnie i to Ci każdy psychiatra powie... a to znaczy, że nie odczuwałeś żadnej krzywdy z tego powodu, że nie wychodzisz z domu. Ja rozumiem, że gdybyś prosił o wyjście na dwór, a w odpowiedzi na to ojciec by się zje..ał, zmaltretował itd. ale nic takiego nie było...Ty się może i nudziłeś, ale wcale nie zdradzałeś chęci do zmiany stanu rzeczy.. :smile:

 

Właśnie nie wiem ale ten świr dziwnym trafem zawsze dobiera się do osób zaburzonych bo są inne i dziwne.
No tu mam złą wiadomość dla Ciebie, poza klonami, nie ma na świecie takich samych ludzi, nawet bliźnięta jednojajowe się różnią między sobą...A więc teoria, zgaduję, że niczym nie podparta....no chyba tym, że zgwałcone przez zboków kobiety, są gwałcone dlatego, że są zaburzone seksualnie. ;)

 

 

Widać po Twoim pobycie tutaj.
Co widać? :mrgreen:

 

Pewnie też masz dzisiaj problemy w kontaktach międzyludzkich.
Jakie konkretnie problemy powinnam mieć w tej dziedzinie? :P

 

To już było za późno. Tutaj chodziło o socjalizacje i oswajanie z obcymi ludźmi już od najmłodszych lat życia gdy kształtował się rdzeń osobowości
Twój rdzeń osobowości to się ukształtował w chwili poczęcia, natomiast osobowość jako taka to wypadkowa czynników genetycznych i środowiskowych i zmienia się w ciągu życia..no musi się nawet zmieniać by Twoje teorie traumatycznego wpływu środowiska na osobowość miały jakąkolwiek rację bytu. :D

 

Mój pies też był odcięty we wczesnych latach życia i dzisiaj ma silną fobie społeczną.
Boi się ludzi czy innych psów? u mnie w domu było już wiele psów, wszystkie izolowane i jakoś nie miały fobii, ino patrzyły by się z domu wyrwać... :mrgreen:

 

Nie uznawalem tego za jakąś umyslna przemoc fizyczną tylko za element wychowania.
A co to ma do rzeczy czy dostawałeś lanie umyślnie czy przez przypadek, czy dlatego że ojciec miał taki humor, skoro jak sam odpowiedziałeś, miało to zły wpływ na Ciebie:Ja dostawałem zbyt często klapsa co kończyło się jak wiadomo płaczem i jakoś mi to w niczym nie pomogło, a wręcz przeciwnie. Jestem wielka dupa wołowa i taki pozostanę.

Więc jak to jest???

 

Racja.
To skąd rozdźwięk w ocenie?

 

 

Mam BARDZO mgliste wspomnienia, że we wczesnych latach życia byłem nawet wesoły i ciekawy świata.
Znów mgliste wspomnienia...facet ,gdyby twoje naturalne skłonności były tłumione przez rodziców,w dodatku agresywnie , a w związku z tym działa by Ci się jakaś krzywda, to byś to pamiętał ze szczegółami...

 

Miałem ale tutaj chodzi o obce osoby. Do rodzeństwa nie mam fobii społecznej, do obcych tak. Poza tym moje rodzeństwo jest jeszcze bardziej zaburzone niż ja więc przebywanie tylko w takim środowisku możliwe, że jeszcze bardziej mi zaszkodziło bo przejąłem ich zachowanie.
Fobia społeczna to nie wirus, nie przenosi się drogą kropelkową. ;)

 

 

Świat nie jest aż taki prosty jakbyś chciała aby był.
Ale to nie ja go upraszczam ....żebyśmy się dobrze zrozumieli..Ja nie uważam jakoby za wszelkie patologie charakterologiczne ponosiły winę geny, ale w sytuacji, gdy Ty próbujesz tłumaczyć to jaki jesteś tylko przez prymat tego, że miałeś rodziców, którzy nie spełnili wobec Ciebie Twoich oczekiwań wychowawczych i jednocześnie nie potrafisz jednoznacznie wykazać związku przyczynowo skutkowego pomiędzy jednym a drugim, to nie robisz nic innego jak właśnie upraszczasz .W dodatku, jak na osobę przekonaną o doświadczeniu złych skutków patologi rodzicielskiej na własnej skórze, wykazujesz niską pamiętliwość owych ponoć tak zgubnych dla Ciebie doświadczeń życiowych..

Tylko czemu ma to wszystko służyć? :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×