Skocz do zawartości
Nerwica.com

Hipochondria - jakie choroby sobie przypisywaliście..?


LINA

Rekomendowane odpowiedzi

Ja myślę że Justyna ma rację. Im więcej czytamy tym więcej chorób jesteśmy sobie w stanie przypisać. Ja trafilam w piątek wieczorem na strone o boreliozie. I okazało się że takie same objawy dają dziesiątki innych chorób, zaczynając od niedoborów witamin (ktorych łatwo nabawić się w czasie łykania antykoncepcji, a ja się tym świństwem faszerowałam dosyć długo), po nerwicę. I strwierdziłam że starczy. Nie jestem się w stanie zdiagnozować pod kątem wszystkiego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ktoś sobie przypisywał kiedyś śmiertelną sporadyczną bezsenność? Ja się pochwalę, że tak... w sumie miałam wszelkie oznaki, nie spałam prawie wcale albo wcale ( nawet 10 dni)...wtedy mnie to przerażało, a po cierpieniu które przechodzę od 3 lat to chyba wolałabym pocierpieć parę miesięcy bez snu i umrzeć...więc widzicie mozna się wyleczyc z hipochondrii, gdy prawdziwe cierpienie jest tak wielkie, że śmierc wydaje się być wybawieniem

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

obecnie przypisuję sobie nerwicę lękową z fobią społeczną (chyba trafnie), ale wcześniej to głównie epilepsję. tak na zdrowy rozum ciężko o epilepsję bez ataków...

jeszcze wcześniej oczywiście też guzy mózgu. przeszły jakoś same, nawet bez badań diagnostycznych :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja doznalam cudownego uzdrowienia,hihi.Juz nie mam szumow usznych,kluc w glowie itp,hihi.Morfologia wyszla ok.Aleto nic.....teraz mam nowa dolegliwosc!Otoz,zauwazylam ze w moim stolcu jest sluz!! i to juz od paru dni.Mimo to,postanowilam sie nie denerwowac i przeczekac,moze minie :smile:

Jesli chodzi o bezsennosc,to mialam taki okres w swoim zyciu,gdzie spalam po 2 godziny w ciagu doby i to tak przez okolo miesiaca.Bylam strasznie zmeczonai .Wiem,jakie to uczucie,tylko ten kto to przezyl jest w stanie to zrozumiec.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

no mam nadzieje,ze wszystko ok:) Juz nie mam sily na kolejne stresy.Wiosna za pasem,czas na pozytywne myslenie!Ile podswiadomosc moze zrobic z czlowiekiem.Te klucia glowy,szumy uszne,szok jak mozna samemu nie swiadomie wywolywac takie dolegliwosci!Nerwica jest straszna.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

przypisywałam sobie każdą najgorszą chorobę: rak kości, białaczka, guz mózgu, stwardnienie, toczeń, chłoniak..... przestałam COKOLWIEK czytać co było związane z chorobami, nawet jakieś artykuły na onecie jeśli tylko miały jakiś chorobowy podtekst omijałam szerokim łukiem! I czułam się naprawdę lepiej!!!!! Naprawdę do niczego dobrego nie doprowadzi Cię czytanie o wszystkich możliwych chorobach i dopasowywanie objawów - zwariujesz od tego! Dlatego STOP czytaniu na necie!

 

Niestety to jest prawda. Od paru miesięcy mam huśtawkę. Panem podejrzanym stał się rak. Przez ostatnie lata równiez za mna to chodzilo, ale o wiele mniej intensywnie, takze bardziej podejrzanym byly inne schorzenia (mniej grozne). Zaczelo sie w listopadzie od tego, ze pojawiły się mi na udach zapalenia mieszka włosowego ze zmianami czyrakowatymi, i zaczelo sie to rozsiewać... na poczatku twardy guzek, pozniej fioletowo-czerwony kolor, i robiły sie kolejne. Panika. Diagnoza... nic strasznego, wyleczone antybiotykami. Ale wystarczyło żebym się nakręcił.

Wymacałem się chyba już cały, znajdując przy okazji nowe tłuszczaki (też guzki, ale niegroźne), i 3 tygodnie temu znikąd pojawił się guzek wielkości... łebka od zapałki (a nawet ciut mniejszy) pod prawą pachą. Gdzieś tam na węzełku. Na początku był płytko i bardzo wyczuwalny (przypominał trochę krostkę ale nic nie było na wierzchu), teraz opadł głębiej i wyczuć go już ciężej ale dalej jest. Nie mam pojęcia co, to ale spokoju mi nie daje. Oczywiście doszukuje się tysiąca teorii a wszystkie kończą się jednakowo - to jest to, czego najbardziej się boję. Najgorzej po przewertowaniu internetu pod kątem nowych chorób i ich objawów. Wszystkiego jestem w stanie sie w sobie doszukać. Tylko po co?

 

Jeśli w ogóle mam rzeczywiście raka, to w umyśle - niekontrolowane rozmnażanie się myśli hipochondrycznych. To dopiero groźna choroba, zatruwa życie nawet będąc fizycznie zdrowym.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja dzisiaj biegusiem na rtg kręgosłupa. Coś mnie tak dziwnie zaczęło rwać w krzyżu, aż nie moglam normalnie chodzić. Poleciałam do lekarza, dał skierowanie. Przez kilka miesięcy dosyć intensywnie ćwiczyłam na siłowni (tak żeby się czymś zająć i nie myśleć za dużo), więc coś tam sobie może narozrabiala, zwłaszcza że w czasie ćwiczeń coś mnie tam dziugało. Co oczywiście spowodowało, że już mi po głowie łazi rak, a jeśli nie rak to operacja kręgosłupa. :why:

Te dwie wizyty u pani psycholog jak na razie nic nie dały. Jak umierałam na różnie choroby tak umieram dalej. Nie wiem, może potrzeba czasu.... :bezradny:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kami, chyba nie liczysz na poprawę po dwóch wizytach u pani psycholog ;). Jeśli masz nerwicę to samo dojście do źródła lęku będzie z pewnością długotrwałe - ja chodzę już 4 miesiące i mój problem wydaje się na tyle złożony, że póki co nie można jednoznacznie stwierdzić skąd u mnie nerwica - wydaje mi się, że składa się na to całokształt mojego wychowania przez mamę zwłaszcza i co za tym idzie niska samoocena, do tego rozmijanie się moich aspiracji i pragnień z rzeczywistością, i pewnie jeszcze jakieś tam....:). Także chodź wytrwale do Pani psycholog i licz na to, że kiedyś te wizyty zaskutkują poprawą Twojego samopoczucia. Dla mnie każda wizyta u mojego psychologa to krok ku wyzdrowieniu dlatego czekam na każde spotkanie z niecierpliwością! Już widzę efekty - przestałam panicznie bać się śmierci a jeszcze niedawno myśl o tym, że kiedyś wszyscy umrzemy wywoływała we mnie ataki paniki, patrząc na moje dzieci chciało mi się płakać, że one też skazane są na śmierć i w pewnym momencie nawet żałowałam, że je urodziłam - wierz mi potworne uczucie! Dzięki mojej psychoterapii nabrałam innego stosunku do świata metafizycznego i zaczęłam wierzyć w to, że jednak po śmierci życie się nie kończy (choć jestem od zawsze ateistką) i powiem Ci, że żyje mi się teraz o wiele łatwiej.

I jeszcze jedno - dla mnie diagnoza borelioza - mimo, iż wolałabym jej nie mieć - było równoznaczne z wyzwoleniem się od lęku przed tym co nieznane - chodzi mi o to, że męką dla mnie była ciągła niepewność i przekonanie, że jestem ciężko i śmiertelnie chora a diagnoza jest tylko kwestią czasu. Dlatego od czasu kiedy dowiedziałam się, że to borelioza nie odczuwam tych paskudnych lęków, w ich miejsce pojawił się strach, ale jak pewnie sami wiecie lęk a strach to dwie różne rzeczy. Teraz już znam mojego przeciwnika i idę z nim na wojnę :). Boję się, owszem, ale nie odczuwam lęku! paradoksalnie odkrycie, że jestem naprawdę chora wyzwoliło mnie od tych koszmarów, które towarzyszyły mi od półtorej roku.

Pozdrawiam Was wszystkich

Justyna

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Justynko, ja zdaję sobie sprawę z tego że terapia może trwać nawet całe lata. Jednak w skrytości liczyłam że te dwa spotkania pozwolą mi trochę bardziej pozytywnie spojrzeć na wszystko. Jak na razie, powiem szczerze, jest trochę gorzej niż było. Może to też ten stres związany z przeprowadzką ma na to wpływ? Grunt że nie jestem sama i gdzieś tam wiara w to że będzie lepiej się tli. :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zakładam temat, bo nie widzę pokrewnego, a dział z hipochondrią jest bardziej zabawowy (jakie choroby?).

 

U mnie po nerwicy lękowej nie ma już śladu od blisko 3 tygodni, przeszła sama, bez specjalnych działań z mojej strony, a tym bardziej bez udziału "specjalistów" czy leków. A może nigdy jej nie było? Sam nie wiem. :roll: Zostały mi za to objawy somatyczne oraz hipochondria albo skłonności do hipochondrii albo po prostu jestem chory, tylko o tym nie wiem, a lekarze niezbyt wykształceni. W sumie co opcja to gorsza.

 

Stąd pytanie, bo zakładam, iż jestem hipochondrykiem albo mam skłonności do takiej postawy, do hipochondryków [zdiagnozowanych] jak u Was wyglądają objawy somatyczne?

 

Czy z nudów robicie wyimaginowane choroby, skutkiem czego powstaje lęk i uczucie dolegliwości? Np: mam raka bo tak, boję się i lecę odwiedzić kilku lekarzy; itd.

Czy z dupereli robić choroby? Np.: zabolał mnie brzuch, mam raka i umieram, aaaaa!; zakręciło mi raz w głowie, mam glejaka pnia mózgu, tylko durny neurolog to przeoczył, też umieram; itd

Czy też wpierw dotyczą Was objawy somatyczne, trwające dłuższy czas, które są podstawą do przypisywania chorób i lęków? Np.: kręci mi się w głowie codziennie od tygodnia, boli mnie brzuch, może mam glejaka i czas do lekarza?; mam od 2 tygodni przewlekłe bóle brzucha, za częste parcie na kał, denne samopoczucie, może warto pójść do lekarza, gdyż coś może mnie toczyć w brzuchu?; itd

 

Na ile objawy są regularne albo nie, na ile są realne albo nie? Co jest pierwsze, objaw somatyczny, czy myśli, lęki, obsesje, itd a dopiero potem objawy? Jak w ogóle do tego podchodzicie.

 

Zdaję sobie sprawę, iż typowy hipochondryk ma problem z tego typu zagadnieniami i może pewne rzeczy traktować tak samo, a do tego dorzucić poczucie krzywdy i odrzucenia, ale może jednak to tylko modelowy przykład, a są tu osoby, które zdają sobie sprawę z absurdów swoich zachowań, a mimo to, jakoś je powtarzają, niczym natręctwa, rodzaj obsesji?

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To ja napiszę jak jest ze mną: zaczęlo się od dlugotrwalego mega stresu (po prostu jestem slaba psychicznie i z niektórymi rzeczami sobie nie radzę), potem byly napięciowe bóle glowy, a w związku z tym wyszukiwanie w internecie skąd moga się takie bóle brać. I tak po nitce do klębka. Przy nowotworach mózgu są różne objawy, nie tylko ból glowy, i nagle ni stąd ni z owąd te objawy się wszystkie u mnie pojawialy, chociaż przed przeczytaniem o nich nic takiego nie obserwowalam. Np zawroty glowy - no to sprawdzalam przy jakich jeszcze chorobach oprócz nowotworów mózgu zawroty się zdarzają. Jak się gdzieś pojawily dodatkowe objawy takie jak np bóle brzucha to sprawdzalam przy jakich chorobach sa bóle brzucha i tym sposobem wpędzilam się sama w chorobę jaką jest hipochondria.

A tak w nawiązaniu do moich objawów - okazalo się że nie są zmyślone (chodzi o mrowienie, drętwienie, parestezje), nie tym razem. Mam dyskopatię, odebralam wczoraj opis mojego rtg. Nie jest jakoś strasznie zaawansowana, ale coś tam na nerwy uciska i kwalifikuję się na rehabilitację. Dostalam skierowanie i będę ćwiczyć i będą mnie masować, itp. I ulżylo mi do tego stopnia że polowa z tych objawów po prostu zniknęla. Mam lykac sobie Myalgan. I wszystko będzie ok. :yeah:

Co nie znaczy że za jakiś czas nie wyszukam sobie innej choroby. Dlatego muszę uzbroić się w cierpliwość i tuptać grzecznie na psychoterapię. Mam nadzieję że za kilka miesięcy będę przynajmniej trochę inną osobą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja jestem ostatnio przewrażliwiony na punkcie jamy ustnej i gardła. Zrobiły mi się 3 mikroskopijne kuleczki na śliniankach, a ja jak wpisałem do google frazę "grudka w jamie ustnej", to od razu wyskoczyła na stronach fraza "rak jamy ustnej". Od tamtej pory (czyli od listopada) zaliczyłem kilku lekarzy (dentysta, chirurg szczękowo-twarzowy, internista, laryngolog, stomatolog z zakładu chorób błony śluzowej i przyzębia) i nikt nie dał mi do zrozumienia, że to może być coś poważnego; jedni mi mówili, że taka uroda, inni, że żadnej patologii nie ma, a tylko najbardziej wnikliwa lekarka uznała po badaniach, że to po prostu delikatnie powiększone ujścia gruczołów ślinowych, co nie jest niczym poważnym. Podobno wyszło mi w USG ślinianek, że mam kamienie, ale laryngolog po obejrzeniu mnie powiedział, że w życiu by nie uznał, że mam kamienie. To się zrobiło od palenia papierosów, które natychmiast rzuciłem. Nie boli, nie rośnie, nie wygląda, ani nie przeszkadza, tylko psychicznie wykańcza. Jeszcze mi się mała torbiel zrobiła na tylnej ścianie gardła (też w ujściu gruczołu ślinowego), to od razu przestraszyłem się raka gardła. Na szczęście laryngolog to zdementował i powiedział, że mam zapomnieć, że to tam jest, ze się samo wchłonie. I już się prawie wchłonęło. Ale teraz mam lęk przed mówieniem i odczuwam delikatnie, jakbym coś miał w gardle z prawej strony. Dodam, że zanim wystąpiły u mnie te "dolegliwości" ze śliniankami, miałem napady lęku o swoje zdrowie i życie. Na przykład musiałem wykonać jakiś rytuał wieczorem (np. wypicie trzech łyków wody), by spokojnie i bez umierania usnąć. Podczas pracy sprawdzałem sobie nagle tętno, czy aby serce na pewno jeszcze bije... Koszmar. Wiem, że niemałą winę ponosi za to moja matka, która często mnie straszyła jak byłem dzieckiem, że ona umrze. A nic jej nie było, poza wysokim (czyli np. 130 na 90...) ciśnieniem... Pamiętam, jak rankiem mówiła często "w nocy umierałam!" i jak pokazywała nitroglicerynę i mówiła mi drżącym głosem, że ta tabletka jej ratuje życie i w razie ataku mam jej włożyć pod język. Wiele razy wołała karetkę, a pracownicy medyczni ostatecznie stwierdzali, że nic jej nie jest, sugerowali nerwicę, ale przecież matka nie da się nazwać wariatką... No to tyle, mam nadzieję, że Was nie zanudziłem... ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witam

 

No i przyszla @ kij jej ale gorzej 28 marca ide do szpitala bede miala sprawdzana droznosc ale metoda laparoskopowa:( jak ja dam rade z moimi lękami tzn ich objawami:(:( mnie wiem wiem bede znieczulona:(:(dol totalny!!!!!!!

 

Trzymam kciuki żeby wszystko bylo ok. :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Naprawdę strasznie dużo chorób i schorzeń sobie przypisywałam przez 6 lat choroby, ale obsesyjnie boję się chorób układu krwionośnego czyli np.zawału oraz neurologicznych: tętniaków, udaru mózgu, niedotlenienia, wylewów, guzów. Boję się również, że stracę wzrok. Wydaję mi się, że moja nerwicowa hipochondria wzięła się od tego, iż moja siostra miała tętniaka, na trzy dni straciła wzrok więc jestem nieco genetycznie obciążona. Bardzo się tego boję, jak tylko poczuję mały ból głowy lub drętwiejącą rękę od razu wpadam w panikę. Wydałam już fortunę na lekarzy. :?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To chyba tak jak każdy z nas. Jak pod koniec ubieglego roku zrobilam sobie mniej więcej podliczenie to aż nie moglam uwierzyć w to co widzę. Sama wizyta u neurologa w Warszawie kosztuje 120 zl, a takich wizyt bylo kilkanaście, plus te wszystkie usg, każde też powyżej 100 zl, dopplery nie dopplery, urografie, wizyty u ginekologa (z każdą duperelą), internisty, cytologie (mialam 3, bo przecież się wkręcilam w raka szyjki macicy swego czasu), śmogie...już nie będę pisać ile razy robilam badania krwi... Kilka tysięcy się uzbieralo. :why:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czasem wydaje mi się, że najlepszym wyjściem byłby brak dostępu do funduszy rodziców. Zamiast kupić sobie buty idę do trzech różnych lekarzy z nową "chorobą". Najgorsze jest to że jestem świadoma tej całej wyimaginowanej machin, a ciągle robię to samo.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zjebnerwicowy, to ja Ci odpowiem na kilka z pytań, bo sama borykałam się z podobnymi wątpliwościami. Wreszcie zapytałam lekarza.

 

Kiedy pojawia mi się uczucie lęku albo początek paniki, mam zawsze skok ciśnienia. Potrafiły mi przy tym towarzyszyć zawroty głowy, zlewne poty, drżenie ciała i duszności. Wówczas pojawiły się podejrzenia chorób i oczywiście typowe szukanie w Internecie. Tak zaczęła się moja hipochondria. Jednocześnie frapowało mnie, czy skoki ciśnienia są u mnie skutkiem lęku i paniki, czy na odwrót - atak paniki i lęku jest wywołany skokiem ciśnienia, a co za tym idzie - czy skoki ciśnienia nie są znowu wynikiem jakiejś choroby.. Tak mnie to mordowało, że wreszcie będąc u lekarza zapytałam. Powiedział mi, że w przypadku nerwicy objawy somatyczne mogą pojawiać się na skutek powstałego lęku, czyli występować niejako wtórnie, ale też pojawić się nagle i wywołać tenże lęk. Nie ma tutaj reguły.

 

Tak że myślę, że jeśli czujesz jakiś ból, mrowienie, drętwienie, zawroty głowy, skok ciśnienia i inne, to może być to efektem lęku, ale też i nerwicy samej w sobie.

 

Wiesz, ja przez skoki ciśnienia już miałam podejrzenie niedoczynności nerek, już widziałam się na dializie, na przeszczepie, miałam guza nadnerczy i guza mózgu. Przy okazji cierpię od 15- ego roku życia na patologiczną odmianę migreny z różnymi dolegliwościami jak pływanie obrazu, zachwiania rónowagi, wzdęty brzuch, niewchłanianie płynów, stąd wymioty. Biorę silne prochy z redziny tryptanów.

Neurolog mi kiedyś powiedział, że migrena jest ciężką chorobą neurologiczną, niezagrażającą życiu, ale nieuleczalną. Mam ją po mojej Mamie. Do tego jestem meteopatą. Jak tylko idzie gwałtownie front, odczuwam to w głowie, a ponieważ mam jakieś tam dolegliwości, to od razu uruchamia się lęk :hide: I tak w kółko.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja po chwili ciszy,znowu zaczynam sie martiwc.Ten sluz w stolcu nie daje mi spokoju:/ Mam wielkie hemoroidy,nie wiem czy to jest powod wystepowania sluzu.Juz nie chce mi sie isc do lekarza.Przy padaniu per rectum lekarz nie zauwazyl hemoroidow,tylko przerosniete fałdy analne,no nic-lekarzem nie jestem a jednak widze gule ktore wygladaja jak hemoroidy.Boje sie raka jelita,odbytu :cry: ciekawe co bedzie nastepnym razem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

OnaA86, jakby coś było nie tak to lekarz by to wymacał podczas badania per rectum. Rak jelita cienkiego daje inne objawy, m.in. znaczną utratę masy ciała, czy krew w kale. Poza tym zdarza się naprawdę bardzo rzadko. A czy badałaś się pod kątem pasożytów? Samo pobieranie materiału do badań nie należy to najprzyjemniejszych rzeczy, fakt :hide: , ale przynajmniej się wyjaśni.

A ja mam relaksujący wieczór na poduszce elektrycznej. I bardzo bym chciała Wam wszystkim przekazać trochę mojego optymizmu który się wkradł jakoś tak. Pani psycholog aż się zdziwiła. Podwójnie. Po raz pierwszy jak mnie zobaczyła suszącą zęby, a po raz drugi jak jej odpowiedzialam na pytanie dlaczego - bo mam proszę pani dyskopatię. :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Sama juz nie wiem.Logicznie rzecz biorac lekarz wykrylby cos niepokojacego,ale jak to sobie wbic do tej glupiej glowy :bezradny: Tym bardziej,ze mam dziwna narosl miedzy pochwa a odbytem.Nie chce isc znowu do lekarza.To nie tak,ze caly czas o tym mysle.Po prostu zaczynam sie bardziej niepokoic:/ nie wiem,moze kazda kobieta ma takie twarde zgrubienie miedzy tymi dwoma"narzadami" hehe.Eh...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziewczyny powiem Wam iż 99% schorzeń, które sobie wymyśliłam były totalnie bezpodstawne. Mimo to z każdym dniem dochodziły jakieś nowe objawy, które coraz bardziej świadczyły, że to jest ta choroba. Nabawiłam się kiedyś nawet gorączki, dosłownie tak się zestresowałam, że miałam ponad 38 stopni. Akurat leczyłam wtedy zęba i się wkręciłam, że to jakieś zakażenie. Oczywiście ząb był zdrowy i nic mu nie było. Objawy psychosomatyczne naprawdę bywają namacalne na nasze własne życzenie, przekonałam się o tym tysiące razy, mimo to od czasu do czasu znowu daję się nabierać na następną chorobę. Jeden neurolog przeszył mnie na wylot, bo chciałam wyłudzić skierowanie na tomograf głowy, tymczasem odesłał mnie z kwitkiem dodając, że wcale nie jest taki głupi i chętnie mi pomoże. Dał mi numer do terapeutki, ale jakoś dotychczas nie skorzystałam, czasem nie mogę wyjść z domu, a co dopiero kilka razy w tygodniu dojeżdżać na drugi koniec Krakowa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mój neurolog też się nie dal nabrać. Tylko ja celowalam bardziej w skierowanie na rezonans magnetyczny.

Ja się strasznie opieralam psychoterapii, bo znowu trzeba placić, bo kilka razy w tygodniu i zabiera czas, bo ja się generalnie nie lubię jakoś uzewnętrzniać, bo trzeba iść/jechać a mi się nie chce, bo taka terapia to taka jakaś...gupia. Po trzech spotkaniach efektów nie ma, wrażeniami wymienialam się z Justyną kilka postów wyżej, niemniej jednak jak porozmawia się z osobami które braly w takiej terapii udzial to mówią że pomogla, jednym mniej, innym bardziej, ale chyba to jest jedyne wyjście w naszej sytuacjii. Ja już nie chcę ze sobą walczyć, podporządkowywać swojego życia wyszukiwaniu objawów chorobowych i moimi napadami paniki komplikowac życia tym których kocham (bo przecież swoich obserwacji nie zachowam dla siebie tylko muszę to obwieścić wszem i wobec ;) ). Może warto się zmusić? Ja umawiam się w ten sposób, że idę tam zaraz po pracy, bo jak bym zaszla najpierw do domu to bez szans żebym z niego wyszla (chyba żeby mnie ktoś na silę wyciągnąl). Drogi musze trochę nadrobić, fakt, ale pogoda teraz się ladna zrobila i nie zaszkodzi np wysiąść dwa przystanki autobusowe wcześniej i się przespacerować i pooddychać świeżym powietrzem (o ile powietrze w Warszawie może być świeże).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kami, nawet nie wiesz jak ja molestowałam lekarzy, żeby mi dali skierowanie na rezonans :)...żaden nie dał bo cyt: "nie ma podstaw do tego badania". Wkurzało mnie to i doszłam do wniosku, że chyba musiałabym nakłamać, może wtedy by dali, albo paść pod wejściem do szpitala :lol:

Co do psychoterapii, też byłam sceptyczna, ale w chwili totalnego doła każda forma pomocy wydawała mi się "do wzięcia" byleby tylko ktoś mi pomógł. I uważam, że nie ma nic lepszego, zresztą nerwicę leczy się przede wszystkim terapią u psychologa, leki mogą tylko wspomagać. I jeszcze jedno, nie wiem skąd jesteś ale ja pochodzę ze 150tys miasta i jest u nas coś takiego jak "Ośrodek Terapii Kryzysowej i Leczenia Uzależnień", chodzę tam za darmo, po prostu zadzwoniłam i umówiłam się na wizytę. Mam świetną psycholożkę, z wieloletnim doświadczeniem, mam do niej totalne zaufanie. Nie ma u Was czegoś takiego? Mnie by nie było stać na terapię 4 razy w miesiącu więc bardzo mnie cieszy fakt istnienia takiej instytucji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×