Skocz do zawartości
Nerwica.com

Hipochondria - jakie choroby sobie przypisywaliście..?


LINA

Rekomendowane odpowiedzi

@Roza00 masz uprzedzenie, ja również je mam. Ale terapia terapii nie równa. Przecież nie możesz funkcjonować w taki sposób, że w sumie, no spoko się czujesz, ale za tydzień będzie np. inaczej, no bo tak, tak już musi być, do końca życia. Superwizja - czyli w dużym uproszczeniu współpraca kilku niezależnych psychologów - to np. bardzo ciekawa alternatywna dla zwykłej terapii. Ja doskonale wiem, o co Ci chodzi, ale tak nie można żyć. Wiem, bo sama tak "żyję" ;p.  

Po prostu wiadomo że pierwszy lepszy psycholog będzie raczej mało profesjonalny. To więcej niż pewne. Ale to nie oznacza, że nie ma wybitnych specjalistów, którzy sobie nie poradzą z takimi wybitnościami jak my ;p. 

Wypowiem się, jak pójdę. Ja np. nie lubię gadać o sobie na żywo, o swoich emocjach. 

2 godziny temu, nerwa napisał:

no wlasnie, ale mnie dziwi ze dlaczego jesli przezylas dane emocje - to dlaczego dalej masz jakies problemy? No bo wg tych roznych zalozen, objawy biora sie wlasnie z ukrytych i nieprzezytych rzeczy. I nie wystarczy sie ich dowiedziec, tylko trzeba je przezyc jakby wewnetrznie (dlatego nic nie da jak terapeuta powie : tak, pani ma nerwice bo pani matka byla krytyczna, albo ojciec alkoholik itd.).  
Wiec teoretycznie u Ciebie nie powinny juz wystepowac - skoro masz doste do emocji itd.. Bo ja np wiem, ze mam duzo ukrytych rzeczy, nieuswiadomionych emocji (generalnei mam duzy problem z emocjami), i nawet sie nie dziwie, ze co chwile poajwiaja mi sie jakies objawy (szczegolnie w trudniejszych momentach). Bo cos musi sie dziac z tym upchnietym bałaganem.
 Ale racja jest tez to, ze dla kazdego dobre moze byc co innego. Faktycznien iektorzy wola sie nie grzebac w roznych rzeczach i np. zmienic myslenie (bardziej behawioralnie). I to tez jest ok, wazne zeby pomagalo. Ja po prostu po sobie widze, ze mi akurat bardziej sluzy psychodynamiczna, widze jak na nią reaguje itd. I do tej pory nie znalazlam lepszej inwestycji w sebie niz to ;)

 A co do psychologow - no to wiadomo. Wielu ludzi konczy psychologie, ale na szczescie nie az tak wielu zostaje terapeutami (kosztuje to sporo, trzeba tez przejsc wlasna terapie itd.). Niestety wsrod terapeutow tez niestety znajdują się ludzie rozni. 
Kiedys rozmawialam z terapeutka na temat tego, ze psychoterapeuci maja wyuczona wiedze i musza odcinac emocje, zeby siedziec z takim pacjentem i rozmawiac (i odnoscic sie do roznych wyuczonych rzeczy). A ona mi powiedzila, ze ktos kto odcina emocje w takiej relacji terapeutycznej, nigdy nie bedzie dobrym terapeutą. Oczywiscie, pewnie nie mogą okazywac tak emocji jak na codzien, musza sie czesto hamowac, ale fajnie, ze sa ludzie ktorzy jednak (tak mi sie wydaje) wkladają w tą prace swoje serce w jakis sposob. Nie wiem nawet jak to opisac, w kazdym razie ja akurat chybadobrze trafilam ;) 

 

Ech, to jest ciężki temat. 

Po pierwsze nie jest tak, że przeżyłam WSZYSTKIE emocje w swoim życiu. Nie. Teraz sobie w ogóle nie radzę z emocjami, natomiast miałam dosyć trudne dzieciństwo i tak, sądzę, że tych uczuć doznawałam wielokrotnie, przeżyłam je, przetrawiłam, nie potrzebuje o tym gadać. Obawiam się, że jakbym znowu zaczęła o tym gadać na jakiejś terapii, to raczej by mnie to, nie wiem, zniechęciło do życia? Nie chcę żyć przeszłością, tylko próbuję teraźniejszością. Moim problemem jest to, że teraz nie umiem sobie poradzić np. w pracy z emocjami negatywnymi czy w kontaktach z ludźmi, że odczuwam ciągłe napięcie itd. Złożone to jest i myślę, że moje dzieciństwo miało tutaj wpływ, ale raczej na zasadzie nauczenia się nieodpowiedniej reakcji. Dlatego opowiadanie przez godzinę o jakimś negatywnym wydarzeniu, nie wiem, dla mnie nie spełnia swojej funkcji. W dodatku boję się, że terapeuta nie kierowałby rozmową, za mało się odzywał i ja musiałabym gadać jak najęta. A takie sytuacje mnie stresują i więcej gadam. 

Jeśli Tobie służy, to jest najważniejsze. Mnie nudzi (tak, dokładnie, nudzi) temat np. alkoholizmu mojego ojca. Nie jest, broń Boże, jakimś żulem, wyrzutkiem, ale miał i ma problem z piciem, no i co? Było mi przez to przykro, ale się z tym pogodziłam, nie zmuszę go do abstynencji. Nie chcę tego roztrząsać na terapii, że olaboga, mój ojciec pije.  

Ja się też hamuję z uczuciami, często przeżywam coś nadmiernie w środku, takie natręctwa - i stąd mam wrażenie biorą się natręctwa. Upycham bałagan, ale nie ten z okresu dzieciństwa - przynajmniej tak sądzę. Po prostu teraz jak myślę o pewnych bardzo złych wydarzeniach, to czuję obojętność. Za to nie radzę sobie w życiu codziennym, choć niby się zachowuję normalnie. 

Nie wiem, jakie Ty masz dokładnie przeżycia etc. - pewnie nawet nie chcesz ich opisywać na forum - ale powtórzę - najważniejsze, że Tobie pomaga, to dobra inwestycja. 

A co do terapeutów, to podziwiam ich. Jacy by nie byli, to ja bym się załamała ich w zawodzie, przeżywam problem każdego jednego człowieka, jakiego spotykam. 

A co do pierwszego akapitu, że nie powinnam mieć problemów - no, no, myślę, że życie niestety nie wygląda tak różowo, że jest ktoś, kto nie ma żadnych problemów. Nawet normalne osoby mają nerwobóle i nie ma w tym nic dziwnego. Jak się jest cholerykiem - ja jestem - to w ogóle nietrudno się wkurzyć. 

 

 

Dajcie spokój ludzie. Jest taki sezon, że są przeziębienia, raczej to, że chorujecie, jest tak naturalne jak to, że w zimie pada śnieg. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeszcze tak dodam @nerwa, że u mnie hipo pojawiło się po urwaniu trzynastoletniej przyjaźni. Ktoś, komu ufałam najbardziej na świecie, zawiódł mnie na całej linii. Widzę, że teraz, po tylu miesiącach nadal nie jestem z tym pogodzona. Ale nie wiem, czy psycholog pomógłby mi się z tym pogodzić - i nie wiem czym, słowami? Technikami? Nie mam pojęcia, widzę ten wpływ, ale im więcej o tym gadam, tym jest mi chyba gorzej, a nie lepiej, więc może nie do końca rozumiem ten mechanizm przeżywania emocji. Nie wyobrażam sobie też mówienia obcej osobie o tym wszystkim. Trudno jest mi się otworzyć, niełatwo ufam ludziom. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@alicja_z_krainy_czarów dokladnie, dla mnie takie gadanie z obcymi tez jest strasznie trudne i nienaturalne. Wyobrazam sobie, ze sa osoby ktore przychodza na sesje zadowolone ze wreszcie moga sie wygadac i ktos ich slucha przez godzine. A ja? Przychodze, nie chce nic mowic, siedze cicho (a przeciez za to place!), no cyrk :D  Ale ja to sobie tlumacze tak, ze skoro jest to dla mnie trudne i trudno mi sie otworzyc, to dobrze ze przychodze i jestem stawiana w takiej sytuacji - bo moze to cos zmieni...

No wlasnie, tutaj jest trudno bo kazdy z nas jest inny, inaczej reaguje, inne ma problemy. Ja np wiem ze zawsze myslalam bardzo racjonalnie a nie emocjonalnie. I przy jakichs trudnych syt. (chociaz nie mialam jakichs takich traumatycznych przezyc), zamiast cos przezywac, to chyba wypieram i wydaje mi sie, ze jest wszystko ok. Usmiech na twarzy i jest dobrze. Ale chyba po latach okazalo sie, ze to nie jest do konca dobre. I teraz sie ucze wlasnie bardziej przezywac, bardziej zwracac uwage na emocje itd. I tez wracac do jakichs przeszlych rzeczy ktore mogly wplynac na to, ze wlasnie reaguje tak a nie inaczej - tez prowadzi do tego ze pozwalam sobie na zareagowanie na jakas dawno sytuacje (w ktorej wlasnie nie zareagowalam - z jakeigos powodu). 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 17.12.2018 o 20:22, alicja_z_krainy_czarów napisał:

 

Z jednej strony jest mi w ogóle przykro, że ludzie w tym wieku odchodzą na jakieś choróbska. Z drugiej już mnie to napawa jakimś myśleniem, że prędzej czy później dostanę TEJ choroby, szczególnie że ludzie, którzy żyją zdrowiej ode mnie i na to nie zasługują, dostają. I że to kwestia czasu. W sumie to się czuję zawsze obrzydliwie przy takich wiadomościach, że wszystko sprowadzam do siebie, do swojej osoby. 

Mam takie same mysli co wlasnie nie pozwala mi od tylu lat wyjsc z hipo. Jakbym czekala w zawieszeniu az cos się wkoncu wydarzy, ze na mnie padnie. Najgorsze mysli ...

4 godziny temu, alicja_z_krainy_czarów napisał:

Jeszcze tak dodam @nerwa, że u mnie hipo pojawiło się po urwaniu trzynastoletniej przyjaźni. Ktoś, komu ufałam najbardziej na świecie, zawiódł mnie na całej linii. Widzę, że teraz, po tylu miesiącach nadal nie jestem z tym pogodzona. Ale nie wiem, czy psycholog pomógłby mi się z tym pogodzić - i nie wiem czym, słowami? Technikami? Nie mam pojęcia, widzę ten wpływ, ale im więcej o tym gadam, tym jest mi chyba gorzej, a nie lepiej, więc może nie do końca rozumiem ten mechanizm przeżywania emocji. Nie wyobrażam sobie też mówienia obcej osobie o tym wszystkim. Trudno jest mi się otworzyć, niełatwo ufam ludziom. 

Jakbym siebie czytala :P podobny powód. To właśnie po tym jakby "odblokowaly" sie we mnie uśpione lęki, hipo. Nigdy sie nie przejmowalam zdrowiem, moglam byc chora 2 tygodnie gdzie teraz leciała bym do lekarza, totalna beztroska i SPOKÓJ az tu nagle bum. Do dzis pamietam pierwszy raz jak "zalał" mnie strach bo pomyślałam jak nigdy, ze to moze byc ta choroba. Gdzies czytalam, ze mozg moze nakierowac mysli (w tym wypadku na choroby) na cos innego przy silnych sytuacjach stresowych - cos takiego, pewnie pokrecilam :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

5 godzin temu, nerwa napisał:

No wlasnie, tutaj jest trudno bo kazdy z nas jest inny, inaczej reaguje, inne ma problemy. Ja np wiem ze zawsze myslalam bardzo racjonalnie a nie emocjonalnie. I przy jakichs trudnych syt. (chociaz nie mialam jakichs takich traumatycznych przezyc), zamiast cos przezywac, to chyba wypieram i wydaje mi sie, ze jest wszystko ok. Usmiech na twarzy i jest dobrze. Ale chyba po latach okazalo sie, ze to nie jest do konca dobre. I teraz sie ucze wlasnie bardziej przezywac, bardziej zwracac uwage na emocje itd. I tez wracac do jakichs przeszlych rzeczy ktore mogly wplynac na to, ze wlasnie reaguje tak a nie inaczej - tez prowadzi do tego ze pozwalam sobie na zareagowanie na jakas dawno sytuacje (w ktorej wlasnie nie zareagowalam - z jakeigos powodu). 

No utożsamiam się z tym, co piszesz. Mam też tak, że nie lubię okazywać słabości przed innymi ludźmi. Ale czy psycholog jakoś zachęca Cię do mówienia innym, co czujesz, czy masz to jakoś przetrawić sama, wewnętrznie?

Czyli po prostu na psychodynamicznej przychodzisz i mówisz? Rola terapeuty jest ograniczona? Pytam, bo w sumie w praktyce byłam u psychologa jako dziecko i wkurzała mnie ta wizyta, bo już wtedy znałam cel tych wszystkich niby "miłych" pytań. Wiedziałam, że pyta o to, co czuję w danej sytuacji, żeby to sobie podporządkować pod jakieś tam znane kategorie i wyciągać z tego wnioski. Tylko dla mnie pytania były banalne. I ja gadam, gadam. A przecież naturalną sytuacją jest dialog, nie monolog. 

Np. ostatnio miałam sytuację, że czyjeś zachowanie mnie ogólnie raniło w perspektywie długofalowej. Ale nie powiedziałam o tym tej osobie, bo nie chciałam jej do siebie zniechęcić. 

2 godziny temu, laveno napisał:

Jakbym siebie czytala :P podobny powód. To właśnie po tym jakby "odblokowaly" sie we mnie uśpione lęki, hipo. Nigdy sie nie przejmowalam zdrowiem, moglam byc chora 2 tygodnie gdzie teraz leciała bym do lekarza, totalna beztroska i SPOKÓJ az tu nagle bum. Do dzis pamietam pierwszy raz jak "zalał" mnie strach bo pomyślałam jak nigdy, ze to moze byc ta choroba. Gdzies czytalam, ze mozg moze nakierowac mysli (w tym wypadku na choroby) na cos innego przy silnych sytuacjach stresowych - cos takiego, pewnie pokrecilam :P

No to ja też tak kiedyś miałam. Wyrąbane. Raz może kiedy szłam do lekarza, to się trochę bałam, bo wygooglowałam. Tzn. czasami jakieś banalne objawy - spuchnięty JEDEN migdał - i od razu po wygooglowaniu "rak", ale z drugiej strony wiele osób tak ma. W sensie wygooglują, ale nie odczuwają tego panicznego lęku. To była jakaś taka obawa, jeśli nie "obawka". 

No to jeśli Cię to spotkało, to współczuję. Wiem, jaki to jest ból. Ja już w sumie nawet nie ufam ludziom, ale może i to dobrze, bo jestem, jak mi ktoś powiedział, naiwna. A to, co piszesz o myślach, jest ciekawe. Myślę, że tak jest właśnie. 

 

Tyle że ja dodam, że w ogóle mnie parę rzeczy w moim życiu przeszkadza. Sądzę, że jak niektórzy - miałabym np. męża czy ustabilizowaną sytuację życiową - to może by mi mniej odwalało. A tak to sądzę, że też moje życie mi się zwyczajnie nie podoba i przez to uciekam w świat chorób. 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ostatnio przez prawie dwa tygodnie czułam się o wiele lepiej. Moje objawy w WC się unormowaly w miarę. Załatwiałam się max dwa razy dziennie, PRAWIE normalnie. Ostatnio zjadam pizzę i wypiłam jedno piwo. Na drugi dzien biegunka. No może nie typowa a bardziej luźny stolec. Wzielam stoperan i pare dni było ciut lepiej a dzis znów miałam luźny stolec po przebudzeniu i po jakimś czasie znów zawiercilo mi w brzuchu i biegunka :( 

Ja juz na prawde nie wiem...może faktycznie coś we mnie siedzi w tych jelitach a ja to bagatelizuje, ja wiem ze to może być ZJD itp ale niestety nie dowiem się dopóki się nie przebadam ale strach przed badaniem jest tak silny, ze nie mam po prostu odwagi. Boje się ze jak pójdę na badanie to powiedzą, ze jest jakis guz i się zacznie walka o życie...z drugiej strony może organizm wysyła takie objawy i to jest najlepszy czas żeby zareagować bo w końcu na prawde mi się pogorszy.

Dziwne jest tylko to, ze dwa tygodnie miałam prawie normalne stolce (konsystencja, średnica) przepraszam za te opisy...a teraz znów wszystko wrocilo 😢😢😢

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mało tego...poczytałam fora i wszędzie jest napisane, ze objawy raka jelita to wlasnie zmiana rytmu wyproznien(kiedyś normalnie się załatwiałam) ze senność, osłabienie, szybkie bicie serca duszności przez anemię spowodowana guzem jelita. Ja może zwalam wszystko na nerwice a tu jest coś gorszego:(

wiem ze w żaden sposób nie możecie mi pomoc i nie wiem czego oczekuje...jak zwykle chyba słowa otuchy. Po prostu musiałam się wygadac. Nikt z moich bliskich nie wie co przeżywam, nawet mój mąż. To forum jest jedynym miejscem gdzie mogę szczerze napisać czego się boje jakie mam objawy i po prostu sie wygadac :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

5 minut temu, zestresowana1990 napisał:

Mało tego...poczytałam fora i wszędzie jest napisane, ze objawy raka jelita to wlasnie zmiana rytmu wyproznien(kiedyś normalnie się załatwiałam) ze senność, osłabienie, szybkie bicie serca duszności przez anemię spowodowana guzem jelita. Ja może zwalam wszystko na nerwice a tu jest coś gorszego:(

No to zrób sobie morfologię. Zresztą może miałaś ostatnio?

To też objawy nerwicy. Bierzesz w ogóle jakieś sumplementy, cokolwiek? Spróbuj jakiegoś leku bez recepty może. Tukaszwili polecał Sanprobi IBS, ja sobie dzisiaj mam zamiar zakupić ;).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

15 minut temu, alicja_z_krainy_czarów napisał:

No to zrób sobie morfologię. Zresztą może miałaś ostatnio?

To też objawy nerwicy. Bierzesz w ogóle jakieś sumplementy, cokolwiek? Spróbuj jakiegoś leku bez recepty może. Tukaszwili polecał Sanprobi IBS, ja sobie dzisiaj mam zamiar zakupić ;).

Morfologię miałam rok temu ostatnio a wtedy kompletnie nie miałam objawow ze strony jelit :( 

Jedyne co biorę to wlasnie probiotyk ale jak go skończę to spróbuje ten Sanprobi w takim razie. 

A u Ciebie jak, jest jakaś poprawa? 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

33 minuty temu, zestresowana1990 napisał:

Morfologię miałam rok temu ostatnio a wtedy kompletnie nie miałam objawow ze strony jelit :( 

Jedyne co biorę to wlasnie probiotyk ale jak go skończę to spróbuje ten Sanprobi w takim razie. 

A u Ciebie jak, jest jakaś poprawa? 

A masz dużo błonnika w diecie?

Heh, ja tak sram od sześciu lat co najmniej =D i raczej nie sądzę, żeby było lepiej nagle. Także wiesz, już zaawansowana faza ;p.

No to zrób sobie morfologię. Wiem, że kolono zrobić sobie nie tak prosto, sama się umawiam od kilku miesięcy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

9 minut temu, alicja_z_krainy_czarów napisał:

A masz dużo błonnika w diecie?

Heh, ja tak sram od sześciu lat co najmniej =D i raczej nie sądzę, żeby było lepiej nagle. Także wiesz, już zaawansowana faza ;p.

No to zrób sobie morfologię. Wiem, że kolono zrobić sobie nie tak prosto, sama się umawiam od kilku miesięcy.

Z tym błonnikiem to różnie...ale raczej nie mam go jakoś duzo w diecie.

po nowym roku pójdę na badania, nie chce sobie teraz psuć świat :(

A myslisz, ze przy raku jelita to człowiek ma ciagle stałe i objawy czy zdarzają się tez normalne wypróżnienia? Wiem ze to głupie pytanie ale Ty zawsze tez się fajnie wypowiadasz na te tematy dlatego pytam co Ty o tym myslisz. Dwa tygodnie załatwiałam się normalnie. Czy to dobry znak? 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

21 minut temu, zestresowana1990 napisał:

A myslisz, ze przy raku jelita to człowiek ma ciagle stałe i objawy czy zdarzają się tez normalne wypróżnienia? 

 

Mi sie wydaje, ze wtedy musza byc stale - no bo jak jest jakis guz to on caly czas jest ic aly czas wplywa na prace jelit. A jak Ty masz momenty, ze jest dobrze, to bardziej dowod na nerwice - czasem jest lepszy okres czasem gorszy.

A sluchajcie, jak to jest ze skierowaniami? Ile one sa wazne? Myslalam, ze miesiac. Ale tak w internecie czytam, ze moga byc nawet bezterimnowo. Pytam, bo tez mam tą skierwanie na kolonke 🙂 i nie wiem co robic... chętnie jeszcze bym sie wstrzymala, ale tez nie chce zeby skierowanie stracilo waznosc.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

8 godzin temu, alicja_z_krainy_czarów napisał:

Ale czy psycholog jakoś zachęca Cię do mówienia innym, co czujesz, czy masz to jakoś przetrawić sama, wewnętrznie?

Hmm.. wiesz co, w sumie nie wiem. Jakos terapia sprawia, ze ja sama jestem wewnetrznie na pewno bardziej swiadoma (i toj est dla mnie wazniejsze nawet niż mowienie innym co czuje - bo juz sprawia ze czuje się lepiej - fizycznie). A jak mam tą swiadomosc to wtedy mam wybor, ze moge albo cos komus powiedziec albo nie. Pewnie to zalezy od sytuacji, bo przeciez tez nie o to chodzi, zeby kazdemy wszystko wygarniac ;)  Terapeutka mnie do niczego nie namawia, ale chyba ja w pewnym momencie poczuczulam, ze chce byc tez bardziej szczera w stosunku do innych (oczywiscie na ile pozwalaja możliwości).

I generalnei to tak - jest tak, ze przychodze i ja musze glownie mowic. Co jest baaardzo frustrujące dla mnie. Ale z d rugiej strony rozumiem to od strony teoretyczniej. No bo taki teraputa nie wie z czym przychodzimy, z czym sie teraz zmagamy ic hodzi oto, zeby wyplynelo na powierzchnie to co jest aktualnei w nas (jesli chodzi o psychodynamiczna).  Albo tez fajne jest to, ze tworzy sie relacja, i ze w tej relacji sa frustracje, wku*wy i td. tylko tu mozna o tym bez ograniczen mowic, wyrazac to bez obawy, ze nam s ie za to dostanie i przygladac się temu (a podejrzewam, ze wiekszosc z tych zachowan w tej relacji przeklada sie za zachowania wi nnych relacjach w zyciu).  
No ale tak jak pisalam, ja to wszystko widze tak - ze tzw "praca nad soba", to jest nasze dochodzenie do prawdy o nas samych (wlasnie do emocji, do przezyc, do tego czego tak naprawde checmy), nikt nam tego nie powie, bo nikt tego nie wie, tylko my. Ale taki terapeuta obserwuje to z boku i patrzac z dystansu potrafi (zadajac jakies pytania) skierowac nas, ze zaczynamy myslec o tym czy o tamtym, czy zaczynamy zadawac sobie jakies pytania. Jak ktos umie to robić sam - no to jeszcze lepiej!

I ja osobiscie widze, ze ok - jest ot niby zwykle gadanie i nic wiecej - ale realnei zauwazam jak to zmienia moj stan. Jak znikają mi np. lęki. Czy jak zmienia się moj stan fizyczny po omowieniu czegoś. Wiec ja sobie chwale bardzo 🙂 Ale tak jak pisalam, pewnie to zalezy troche od natury problemu, od osoby , od terapeuty na ktorego się trafi, od przeszlych doswiadczen z ludzmi itd.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Widzę, że często pojawiają wśród użytkowników nerwica.com reminiscencje wspaniałej przeszłości, gdzie jakiekolwiek bodźce ignorowaliśmy i do lekarza szliśmy w ostateczności. Tak moi drodzy, to były czasy, aż chce się rzec swojskie "kurła, kiedyś to było"! Czasem myślę, choć wiem że to kurewsko niesprawiedliwe, że wolałbym, aby dopadła mnie taka prawdziwa depresja, jako odpowiedź mojej psychiki na stres, niźli ta jebana hipochondria. Niby żyję normalnie, ale to rzadko jest stan 100% błogiego spokoju.

W piątek miałem imprezę firmową, większość dnia w podróży z Gdyni do Opola, żarcie syfu, wieczorem chlanie i zabawa do rana. Sobota kac, znowu jedzenie syfu, bo przecież na drugi dzień nie można skonsumować czegoś zdrowego, bowiem organizm domaga się fast foodów. Podróż powrotna stresująca, wszak lęki lubią się odezwać po używkach ze zdwojoną siłą, a chyba każdy wyobrażał sobie zawał w komunikacji miejskiej, nie mówiąc już o transporcie międzymiastowym, gdy siedzi się w przedziale, zamkniętym pomieszczeniu i przemierza jakieś bezgraniczne pola, łąki. Oczywiście troszkę roztroiłem sobie żołądek, który dopiero wraca do lepszej pracy. Coś mnie zaczęło boleć pod lewym żebrem, tak bardziej nawet przy środku żołądka, znam doskonale ten dyskomfort, wraca co jakiś czas, a bebechy badałem wielokrotnie. MIMO TO czuję jakiś nieuzasadniony lęk, już diagnozy w mózgu się kreują. Chodzę spięty, odnoszę wrażenie, że mam non stop napięte mięśnie brzucha, co nie sprzyja szybkiej poprawie, wszak sram raz dziennie, ale nie jest to zwarty do końca stolczyk :D dziś był lepszy, wczoraj raczej sruta. A skoro spięcie, stres, no to zgagi. Od dwóch dni nie biorę controlocu, aby dać troszkę wytchnienia żołądkowi od leków (tak mi kiedyś gastrolog polecała, abym robił sobie takie 3-4 dni przerwy, from time to time). Jakieś tam nadkwasoty się pojawiają, niby nie wypala mi przełyku, tak jak drzewiej, ale komfortowo też się nie czuję. Nie jest łatwo, nie jest, dawniej bym potrafił olać te przypadłości, teraz mnie martwią, choć do fazy wkrętek i ostrej jazdy raczej długa droga, wierzę, że się uporam.

Z nerwicowym pozdrowieniem - Wasz na zawsze, Tukaszwili.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, zestresowana1990 napisał:

A myslisz, ze przy raku jelita to człowiek ma ciagle stałe i objawy czy zdarzają się tez normalne wypróżnienia? Wiem ze to głupie pytanie ale Ty zawsze tez się fajnie wypowiadasz na te tematy dlatego pytam co Ty o tym myslisz. Dwa tygodnie załatwiałam się normalnie. Czy to dobry znak?  

Szczerze? Myślę, że w późnym wieku rak jelita nie daje żadnych objawów przez długi czas, natomiast we wczesnym wieku myślę, że są intensywne. Tak przynajmniej było w przypadku znanej mi osoby, tj. wujka. Myślę też, że nie można mieć dobrej morfologii przy akurat tym guzie. Wszystkie przypadki, które znam, miały złą hemoglobinę. Ale wiesz, jedno myślę, drugie sobie roję w swojej chorej bani.

Natomiast na tym forum dopiero przeczytałam, że niby biegunka itd. mogą być objawami tego nowotworu. W życiu bym tego ze sobą nie powiązała. Raczej wydaje mi się, że jest odwrotnie - tj. zaparcia są wynikiem tego. Raczej takie coś powiązałabym z jamą brzuszną 😜 swoje, nie Twoje, bo skoro u Ciebie jest normalnie czasami, to jednak moim zdaniem to oznaka, że to na 100% albo nerwy, albo po prostu zła dieta. Choć skoro tak sobie wypominasz to piwo i pizzę, to chyba dietę masz dobrą, bo dla mnie to nic takiego napić się browara i zjeść dobrą, włoską pizzę.

Ja dzisiaj już trzeci raz idę do toalety  😜 tak by the way i to, jak się załatwiam, porównałabym do trocin. Zaczęłam używać latarki przez @laveno i Ciebie!!! Dla mnie wizyta w toalecie to zawsze stres, nie pamiętam, kiedy się normalnie załatwiłam.

@nerwa dziękuję za odpowiedź. Twoje słowa są pokrzepiające, że jednak takie wygadanie się pomaga. Bo ja tak stwierdzam na głupiej podstawie - że skoro nie pomaga mi wygadanie się przyjaciółce, to co mi pomoże gadanie u psychologa i nawijanie o sobie, i swoich problemach. Jednak fajnie, że Ci to pomaga, znika napięcie itd.

Co do kolonoskopii, to mi chirurg mówił, że moje skierowanie jest ważne pół roku. Ale nie wiem, czy to tak wygląda ze wszystkimi. Czytałam też teorię, wedle której dopóki się nie pozbędziesz problemu, to skierowanie jest niby ważne, ale wydaje mi się szyta grubymi nićmi.

31 minut temu, Tukaszwili napisał:

Coś mnie zaczęło boleć pod lewym żebrem, tak bardziej nawet przy środku żołądka, znam doskonale ten dyskomfort, wraca co jakiś czas, a bebechy badałem wielokrotnie.

"Guz tak nie boli" - z jakiej słynnej osobistości to cytat ;p?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witajcie,

dawno mnie tutaj nie bylo, ale to z braku czasu, a nie dlatego, ze u mnie dobrze 🙂 Nie przeczytalam tego co napisaliscie, bo zdecydowanie za duzo tego. U mnie wlasciwie bez zmian, dolegliwosci toaletowe jak byly tak sa haha, bole roznego rodzaju aczkolwiek bol w lewym boku dominuje niestety. 

Tukaszwili wlasnie mam cos takiego jak Ty, dokladnie wlasnie w tym miejscu, co to za cholerstwo jest, od tego zaczela sie moja wkretka na raka trzustki, a potem jelita ;) Nie wiem czy miales kiedys prawdziwa depresje, chyba nie skoro tak piszesz, ja mialam i zapewniam Cie, ze wolisz miec hipochondrie ;)

Zestresowana idz na te badania, uspokoisz sie, jak sie boisz kolonoskopii to zrob przynajmniej morfologie i ten marker nowotworowy, zobaczysz, ze nie masz zadnego raka wariatko ;) 

Zakazana co u Ciebie, bo widze, ze jakies badanie mialas?

Wybaczcie, ze nie odnosze sie do wszystkich, ale zupelnie nie mam czasu przeczytac wszystkich postow 😕 

Edytowane przez biedronka

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@biedronka straciłam juz nadzieje, ze kiedykolwiek się odezwiesz 😃 a przez ten cały czas kiedy Cię nie było, byla jakaś poprawa? Na jakim teraz jesteś etapie? Boisz się czegoś tzn czegoś konkretnego? Ja dalej jestem na etapie raka jelita i po nowym roku idę na morfologię. Przed nie chce niszczyć sobie tego fajnego czasu jakim są święta 🙂 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

11 minut temu, zestresowana1990 napisał:

@biedronka straciłam juz nadzieje, ze kiedykolwiek się odezwiesz 😃 a przez ten cały czas kiedy Cię nie było, byla jakaś poprawa? Na jakim teraz jesteś etapie? Boisz się czegoś tzn czegoś konkretnego? Ja dalej jestem na etapie raka jelita i po nowym roku idę na morfologię. Przed nie chce niszczyć sobie tego fajnego czasu jakim są święta 🙂 

Byla 🙂 Raz jest calkiem dobrze, w miare normalnie sie wyprozniam i nic mnie nie boli, a za chwile od nowa. Juz chyba juz nie boje sie niczego konkretnego tak naprawde, bardziej ogolnie wkurzaja mnie te dolegliwosci, ciagle cos, chcialabym zeby nic mi nie bylo, ale staram sie nie rozmyslac nad tym za bardzo tylko tlumacze nerwica, bo wiem, ze jak zaczne myslec to znow sie wkrece w cos na maxa, nie chce tego. 

Edytowane przez biedronka

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

7 minut temu, biedronka napisał:

yla 🙂 Raz jest calkiem dobrze, w miare normalnie sie wyprozniam i nic mnie nie boli, a za chwile od nowa. Juz chyba juz nie boje sie niczego konkretnego tak naprawde, bardziej ogolnie wkurzaja mnie te dolegliwosci, ciagle cos, chcialabym zeby nic mi nie bylo, ale staram sie nie rozmyslac nad tym za bardzo tylko tlumacze nerwica, bo wiem, ze jak zaczne myslec to znow sie wkrece w cos na maxa, nie chce tego. 

To ja mam dokładnie to samo. Ostatnio przez dwa tygodnie wyproznialam się normalnie. Rano i po południu. Jadłam co chciałam aż do ostatniej soboty. W niedziele biegunka i znów stres a teraz znów luźne miękkie stolce. Nie wiem czy to się kiedykolwiek unormuje...tez juz straciłam na to nadzieje. Może taki nasz „urok”😂 ja w sumie niby boje się raka jelita czasem jednak nachodzą mnie mysi ze nieeee...ze to nie to. I tak w kolko 😮 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zakazana taaa jak nie urok to sraczka 🤣 Ja mysle, ze dopoki mamy nerwice to tak bedzie, nie bez powodu mowi sie, ze jelita to drugi mozg, stresujesz sie, nawet na poziomie podswiadomosci i jelita nie pracuja prawidlowo, z kolei jak masz problemy jelitowe to sie nimi stresujesz i kolo sie zamyka.

Doczytalam co u Zakazanej. Zakazana odezwij sie.  

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

59 minut temu, biedronka napisał:

Zakazana taaa jak nie urok to sraczka 🤣 Ja mysle, ze dopoki mamy nerwice to tak bedzie, nie bez powodu mowi sie, ze jelita to drugi mozg, stresujesz sie, nawet na poziomie podswiadomosci i jelita nie pracuja prawidlowo, z kolei jak masz problemy jelitowe to sie nimi stresujesz i kolo sie zamyka.

Doczytalam co u Zakazanej. Zakazana odezwij sie.  

Pewnie masz racje...to jest wszystko pokrecone. Czasem wydaje mi się ze juz się nie denerwuje i jest wszystko dobrze aż tu nagle biegunka. No to znów sobie wkręcam, dzis pół dnia siedziałam i czytałam o raku jelita, o objawach o rokowaniach. Historie ludzi są przeróżne i właściwie wniosek taki ze nawet jak za często człowiekowi jezdzi w brzuchu to juz może być rak jelita. Cały internet 🤷🏻‍♀️

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×