Skocz do zawartości
Nerwica.com

Hipochondria - jakie choroby sobie przypisywaliście..?


LINA

Rekomendowane odpowiedzi

Witam wszystkich, jestem nowa na forum.

przypisywane przeze mnie sobie choroby to

- borelioza

- posocznica (sepsa)

- zapalenie wyrostka robaczkowego

- rak

- śmiertelne zatrucie grzybami

 

Ciężko mi o tym pisać, bo sama nie wierzę w to, że nerwica jeszcze mnie dotyczy i że znowu mnie dopadła. Jeszcze rok temu cieszyłam się spokojem i cudownością życia. Niestety, w grudniu ubiegłego roku doświadczyłam traumatycznego wydarzenia. Pojechałam niespodziewanie do rodziny, której nie widziałam dziesięć lat. Okazało się, że wszyscy w niej byli do mnie wrogo nastawieni, obwiniając mnie o alkoholizm ojca i rozwód rodziców. Po tym wydarzeniu na złość obcięłam swoje długie włosy, pozostawiając marną na głowie marną czuprynę.

W sierpniu 2017 roku zaczęłam mieć obsesyjne myśli na temat wyrostka robaczkowego. Spanikowana pobiegłam do lekarza, który nie zrozumiał uczucia kłucia i lekkiego ''pobolewania'', kierując mnie od razu na SOR. W szpitalu wszystkie badania wyszły w normie, jednakże nie dało mi to spokoju. Przez jeszcze długi czas panikowałam, że umrę na wyrostek i że lekarze coś przeoczyli. Zdecydowałam się więc na wykonanie ponownego USG jamy brzusznej, które również nic nie wykazało. Nie uspokoiło mnie to, dalej bałam się śmierci poprzez rozlanie wyrostka do otrzewnej.

 

Kilka dni temu zjadłam na obiad kotlety grzybowe. Moja matka zawsze mnie straszyła, że grzybów lepiej nie jeść, bo można umrzeć. Już przy pierwszym kęsie kotleta, poczułam swój żołądek i mrowienie w nim. Od razu zaczęłam czytać w Internecie o objawach zatrucia grzybami. Spanikowałam i od razu wszystko przypisywałam sobie. Liczyłam godziny, w których ewentualne objawy mogłyby mnie dopaść. Minęły dwa dni, a ja nadal ''czuję'' swój żołądek, jakby obręcz oplatającą moje plecy i cały brzuch. Gdy o tym zapominam, dziwne uczucie mija. Tłumaczę sobie, że gdybym się zatruła, reszta rodziny także miałaby objawy, bo były to kotlety, czyli zmieszana masa ewentualnie trującego grzyba. Czy powinnam się martwić? Nie czuję nic poza mrowieniem i obręczą na żołądku. Nie mam apetytu z nerwów.

 

Sprawa wyrostka odeszła w zapomnienie, teraz martwię się rzekomym zatruciem grzybami, że umrę od tego, będę miała przeszczep wątroby, a na końcu zostawię moją rodzinę samotną po mojej śmierci i mojego partnera, który znajdzie sobie inną dziewczynę, nie chcę umierać :(:(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam wszystkich, jestem nowa na forum.

przypisywane przeze mnie sobie choroby to

- borelioza

- posocznica (sepsa)

- zapalenie wyrostka robaczkowego

- rak

- śmiertelne zatrucie grzybami

 

Ciężko mi o tym pisać, bo sama nie wierzę w to, że nerwica jeszcze mnie dotyczy i że znowu mnie dopadła. Jeszcze rok temu cieszyłam się spokojem i cudownością życia. Niestety, w grudniu ubiegłego roku doświadczyłam traumatycznego wydarzenia. Pojechałam niespodziewanie do rodziny, której nie widziałam dziesięć lat. Okazało się, że wszyscy w niej byli do mnie wrogo nastawieni, obwiniając mnie o alkoholizm ojca i rozwód rodziców. Po tym wydarzeniu na złość obcięłam swoje długie włosy, pozostawiając marną na głowie marną czuprynę.

W sierpniu 2017 roku zaczęłam mieć obsesyjne myśli na temat wyrostka robaczkowego. Spanikowana pobiegłam do lekarza, który nie zrozumiał uczucia kłucia i lekkiego ''pobolewania'', kierując mnie od razu na SOR. W szpitalu wszystkie badania wyszły w normie, jednakże nie dało mi to spokoju. Przez jeszcze długi czas panikowałam, że umrę na wyrostek i że lekarze coś przeoczyli. Zdecydowałam się więc na wykonanie ponownego USG jamy brzusznej, które również nic nie wykazało. Nie uspokoiło mnie to, dalej bałam się śmierci poprzez rozlanie wyrostka do otrzewnej.

 

Kilka dni temu zjadłam na obiad kotlety grzybowe. Moja matka zawsze mnie straszyła, że grzybów lepiej nie jeść, bo można umrzeć. Już przy pierwszym kęsie kotleta, poczułam swój żołądek i mrowienie w nim. Od razu zaczęłam czytać w Internecie o objawach zatrucia grzybami. Spanikowałam i od razu wszystko przypisywałam sobie. Liczyłam godziny, w których ewentualne objawy mogłyby mnie dopaść. Minęły dwa dni, a ja nadal ''czuję'' swój żołądek, jakby obręcz oplatającą moje plecy i cały brzuch. Gdy o tym zapominam, dziwne uczucie mija. Tłumaczę sobie, że gdybym się zatruła, reszta rodziny także miałaby objawy, bo były to kotlety, czyli zmieszana masa ewentualnie trującego grzyba. Czy powinnam się martwić? Nie czuję nic poza mrowieniem i obręczą na żołądku. Nie mam apetytu z nerwów.

 

Sprawa wyrostka odeszła w zapomnienie, teraz martwię się rzekomym zatruciem grzybami, że umrę od tego, będę miała przeszczep wątroby, a na końcu zostawię moją rodzinę samotną po mojej śmierci i mojego partnera, który znajdzie sobie inną dziewczynę, nie chcę umierać :(:(

 

 

hahaha zatrucie grzybami to moja stala jazda :D Uwelbiam, wrecz kocham sos grzybowy, ale praktycznie nie jem grzybow. Moj maz sie wsciekl jak przyniosl z lasu caly kosz pieknych prawdziwkow a ja wszystko do kosza wyrzucilam :D Teraz czasem kupuje grzyby zapakowane z certyfikatem ze zostaly sprawdzone itd i z nich robie sos, ale i tak po zjedzeniu go zdarza mi sie lekkie uderzenie paniki, ze zaraz pojawia sie objawy zatrucia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj, miło że spotkałam się na forum z odpowiedzią kogoś, kto ma podobnie i obawia się podobnych rzeczy.

Też jadłam grzyby od zaufanej osoby, a mimo to boję się. Sosu grzybowego nigdy nie probowałam i już nie skosztuję grzybów :(

 

Najdziwniejsze w tym całym lęku jest to, że uczucie ''przemieszcza się'' po brzuchu. Raz czuję to w okolicy żołądka, zaś drugim razem obok pępka. Mam ciągle takie myśli, że to jest już ten moment, że właśnie teraz umieram. Przyjmuję Kalms na uspokojenie, działa przez jakiś czas, lecz później znów nachodzą mnie straszne myśli. Moi bliscy patrzą na mnie pobłażliwie, że znów coś sobie wymyśliłam. Mówią mi, że po dwóch dniach od zjedzenia trującego grzyba, miałabym inne objawy i to ostre. Mnie to nie przekonuje i skupiam się na tym żołądku, bo mam wrażenie że tam jest jakaś trucizna, która zagraża mojemu życiu. Zastanawiam się, czy w kolejnym ataku paniki, pobiegnę do lekarza rodzinnego po skierowanie na krew i mocz, ale to chyba nie ma sensu. Lekarz mnie nastraszy, ja nastraszę siebie. W czwartek mam umówioną wizytę u psychiatry. Mam ciągle myśli, że czegoś ''nie dożyję'', że ''nie przeżyję'' dzisiejszej nocy i że jest już po mnie.

Jedyne zdanie, które wypowiadam, to : boję się.

Ciągle myślę o swojej śmierci. Nie wiedziałam, że może być coś gorszego w nerwicy niż strach o zrobienie komuś krzywdy ( 3 lata temu miałam okropne myśli, że zabiję swoją rodzinę i mnie to przerażało). Nie wiem, co jest gorsze.

Pozdrawiam wszystkich ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj, miło że spotkałam się na forum z odpowiedzią kogoś, kto ma podobnie i obawia się podobnych rzeczy.

Też jadłam grzyby od zaufanej osoby, a mimo to boję się. Sosu grzybowego nigdy nie probowałam i już nie skosztuję grzybów :(

 

Najdziwniejsze w tym całym lęku jest to, że uczucie ''przemieszcza się'' po brzuchu. Raz czuję to w okolicy żołądka, zaś drugim razem obok pępka. Mam ciągle takie myśli, że to jest już ten moment, że właśnie teraz umieram. Przyjmuję Kalms na uspokojenie, działa przez jakiś czas, lecz później znów nachodzą mnie straszne myśli. Moi bliscy patrzą na mnie pobłażliwie, że znów coś sobie wymyśliłam. Mówią mi, że po dwóch dniach od zjedzenia trującego grzyba, miałabym inne objawy i to ostre. Mnie to nie przekonuje i skupiam się na tym żołądku, bo mam wrażenie że tam jest jakaś trucizna, która zagraża mojemu życiu. Zastanawiam się, czy w kolejnym ataku paniki, pobiegnę do lekarza rodzinnego po skierowanie na krew i mocz, ale to chyba nie ma sensu. Lekarz mnie nastraszy, ja nastraszę siebie. W czwartek mam umówioną wizytę u psychiatry. Mam ciągle myśli, że czegoś ''nie dożyję'', że ''nie przeżyję'' dzisiejszej nocy i że jest już po mnie.

Jedyne zdanie, które wypowiadam, to : boję się.

Ciągle myślę o swojej śmierci. Nie wiedziałam, że może być coś gorszego w nerwicy niż strach o zrobienie komuś krzywdy ( 3 lata temu miałam okropne myśli, że zabiję swoją rodzinę i mnie to przerażało). Nie wiem, co jest gorsze.

Pozdrawiam wszystkich ;)

 

 

Oj masz racje, to jest okropne. Pomimo ze pewnie wiesz, ze panikujesz i ze inni sie z tego smieja, to ciezko sie uspokoic i czlowiek zaraz przypomina sobie wszystkie historie, o ktorych czytal lub slyszal, gdzie grzybiarze z wieloletnim doswiadczeniem nagle truli sie lub swoja rodzine, bo sie pomylili.

Mi pomaga zawsze przypomnienie sobie, ze tym razem mam jazde na grzyby, a innym razem mialam raka, a jeszcze innym umieralam z powodu skutkow ubiocznych gripexu itd. Co chwila byl inny temat na tapecie i kazdy nagle wydawal mi sie mega wazny i bardzo grozny ale oczywisnie nic mi sie nie stalo, a po jakims czasie pojawial sie inny powod do strachu a o starym sie zapomina.

Dobrze, ze idziesz do psychiatry. Pamietaj, ze Twoje leki to tylko objaw, nic wiecej. Tak samo jak goraczka jest objawem grypy i tyle.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zatrucie grzybami to już u mnie normalne ;)

 

Mieliście kiedyś coś takiego? Ból pod żuchwa z prawej strony przy naciskaniu palcem i skrecaniem szyi. Zaczęło się od tego ze zauważyłam ból jak skręciłam głowa i popatrzyłam w dół. Olałam to bo steierdzilam ze może złe spałam czy coś. Ale utrzymuje się to już ponad miesiąc No i zaczęłam się nakręcać. Jak nie ruszam głowa w dół to nic nie boli. Nie czuje żadnego guza ani nic.. w necie oczywiście natknęłam się na raka ślinianki bo to dokadnie w tym miejscu mnie boli. Sobotni wieczór zepsułem sobie totalnie. Cisnieniejuz mam chyba 200 z tego stresu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Miałam kiedyś podobny problem, że nie mogłam skręcić szyi, okazało się że po prostu źle spałam. Pamiętam, że poszłam do lekarza, ale okazało się, że to nic poważnego. Z doświadczenia wiem, że lepiej, byś nie czytała o objawach w Internecie, bardziej się wtedy nastraszysz i powtarzasz w myślach jak formułkę. To szkodliwe, bo napędza to nerwicowe błędne koło. Wtedy człowiek boi się jeszcze bardziej. Internista nas nie zrozumie, bo dla niego albo ''boli'' albo ''nie boli''. Nie znają oni formułki ''boję się, że będzie mnie bolało'' lub ''boję się że umieram''. To nasila nieporozumienia między pacjentem z lękiem a lekarzem rodzinnym lub jakimkolwiek, pomijając psychologow i psychiatrów, którzy nam mogą pomóc.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Od zlego spania to na pewno to nie jest bo mnie już boli ponad miesiąc. Zreszta nie raz mnie szyja bolała jak złe spałam a to jest ból pod szczeka. Noe wiem może od zęba jakiś się może psuje od spodu. Noe wiem co robić. USG robią tylko w poniedziałki prywatnie a ja pracuje dzisiaj popołudniu. I tak zreszta już cienko z kasa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Leniek mialam cos podobnego niedawno, jakos w czerwcu zaczelo bolec mnie gardlo, ale tak jakos dziwnie, tylko po jednej stronie i tylko jak ziewalam albo np. dmuchalam czulam ten bol. Mialam milion scenariuszy w glowie, bialaczka (bo przewlekly bol gardla), rak krtani, migdalka, nosogardla itp., ciagle sprawdzalam czy boli, zmuszalam sie do ziewania, gardlo ogladalam ze 200 razy dziennie, ciagle macalam sie po szyi, masakra normalnie. W koncu w sierpniu pojechalam na wakacje do Wloch i po 2 dniach chyba po prostu przeszlo, do dzis nie wiem co to bylo, ale trwalo dobre 2 miesiace jak nie wiecej wiec jak widzisz czasem rozne rzeczy bola bez powodu, a potem przestaja :P Ale zeby nie bylo za dobrze to ciagle mam bol w lewym boku i koszmarna jazde na raka trzustki. Ale gardlo mnie juz nie boli ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Myślę że to nic poważnego , np. Zab mądrości, bo miałam kiedyś podobnie. Odnośnie użytkowników forum, którzy mi odpisali, iż mieli lęk przed zatruciem grzybami, chcialabym się dowiedzieć, jak u Was wyglądał ten przebieg i jakie mieliście myśli, ile to trwało, co czuliście i czy panikowaliscie lub internet służył Wam za źródło informacji. Pozdrawiam :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam. Mam małe pytanie...we wtorek zachorowałam. Wirus bostonski. 2 dni goraczki z dreszczami bez potow potem bol gardla potem ta bolesna wysypka na stopach i dłoniach.

Goraczki juz nie mam od środy bol gardla skonczyl sie definitywnie wczoraj. Wysypka schodzi.

Ciągle leżę bo jestem słaba.

Od 3 dni mam okropne poty w łóżku szczegolnie nad ranem. Ale tez oblewania w dzien. Kazda czynność sprawia wysilek serce wali zawroty nierowne bicie serca chyba nie muszę mówić ze lęk nieustannie...

Powiedzcie bo juz zaczelam czytac:(( o potach...ze chloniak ze to nienormalne. Ile czasu po infekcji dochodzi sie do siebie. Czy taka slabosc poty uczucie omdlenia podczas dluzszego stania to cos powaznego? Ile to moze trwac. Nie umiem nawet normalnie chorowac:((( corka sie zarazila ma to 2 dzien ale nie poci sie tak i nie jest tak slaba

Hej Nefretis

Mnie wlasnie tez dotknela bostonka jakas masakra. Goraczka dreszcze i potytak jak Ty... Corka tez m poty... .. Moje pytanie dotyczy jednak bólu. Dloni i stop... Bo czuje max igelki przy dotyku. Kiedys tak mialem juz myslalem ze na tle nerwowym prrzeszlo. W eraz nawrot ze zdwojona sila.. Tez moze tak mialas? Czula w ogole bole rak, stop? Jakies powiklania byly? Na co zwrocic uwage?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tym razem mam jazdę na wściekliznę. Dzisiaj mojego pieska zaatakował jakiś inny pies. Był na spacerze z panią i wgl czasem psy się raczej nie lubią więc nie boję się aż tak ale ale boję się że po tym ataku została jakaś ślina na nim a ja potem oglądałem mojego psa i co jeśli coś się dostało (mam małe ranki na palcach, odchodzi mi tam skóra niemiłosiernie) :( mój pies nie miał żadnej krwi ani zadrapania na sobie (przynajmniej nie widziałem). Eh już teraz będę się z moim psem wychodzić na dwór.. ktoś wie czy jest możliwe takie zakażenie? :( w dodatku on na widok mojego psa się zezłościł. co jeśli to był objaw wścieklizny..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tym razem mam jazdę na wściekliznę. Dzisiaj mojego pieska zaatakował jakiś inny pies. Był na spacerze z panią i wgl czasem psy się raczej nie lubią więc nie boję się aż tak ale ale boję się że po tym ataku została jakaś ślina na nim a ja potem oglądałem mojego psa i co jeśli coś się dostało (mam małe ranki na palcach, odchodzi mi tam skóra niemiłosiernie) :( mój pies nie miał żadnej krwi ani zadrapania na sobie (przynajmniej nie widziałem). Eh już teraz będę się z moim psem wychodzić na dwór.. ktoś wie czy jest możliwe takie zakażenie? :( w dodatku on na widok mojego psa się zezłościł. co jeśli to był objaw wścieklizny..

 

 

Rozumiem Cię i Twój lęk. Prawdopodobieństwo wystąpienia wścieklizny jest zerowe. Po prostu obawiasz się i różne myśli przychodzą Ci do głowy. Zakażenie jest możliwe przy bezpośrednim kontakcie, gdy pies ugryzie Cię i pozostawi ogromną ranę. Takiego przypadku nie da się przeoczyć. Natomiast problem, o którym mówisz, wynika z lęku i obaw. Myślę, że nie masz się czym martwić, bo psy często złoszczą się i szczekają na siebie, taka jest ich natura. Na moim osiedlu też jest dużo psów, które szczekają na siebie wzajemnie, gryzą, przedrzeźniają się. Tak samo jest z kotami, nie martw się.

Odnośnie OBAW (podkreślam) o wściekliznę, nie czytaj informacji o niej w Internecie. To tylko pogłębi obawy i nakręci spiralę lęku.

 

Pozdrawiam Cię serdecznie i życzę spokoju.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Aga przeszłam ten bostonski bardzo ciezko aczkolwiek nie miałam pęcherzy. Dosłownie małe czerwone plamki na opuszkach u dłoni i stóp, skóra złazi do dziś!!! ale nie boli

Bałam sie schodzenia paznokci ale nie schodzą.

Ból był paskudny, kłucie, wrażenie odcisków na stopach, nie mogłam chodzić. Moje córki miały to samo, młodsza jednak bez plamek.

Gorączka u wszystkich nie przekraczała 39.

Meczyłam sie ponad tydzien.

 

Jesli chodzi o inne cuda to nadal mam rózne codzienne objawy

od dawna nad ranem czuje zdrętwienie a to placa u stopy a to u dłoni, potem przechodzi. Boje sie tych drętwien. Są one tylko rano jak sie przebudzam. Nie ma znaczenia pozycja ułozenia.

Dodam ze jsli chodzi o przebudzenie to od lat bez zmian...jeszcze dobrze nie otworze oczu i mam przypływ gorąca, lęk, poczucie zagrożenia, podłe uczucie. Potem to mija i wieczorem jest czasami bardzo dobrze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nefretis, czy mogłabyś opowiedzieć więcej o podłym uczuciu porannego lęku?

Sądzę, że mam coś podobnego.

Czuję wtedy wszechogarniający lęk bez powodu, poczucie winy, ciężar na klatce piersiowej oraz poczucie niższości.

Poza tym, trwa to kilka minut po przebudzeniu, tak jakbym jeszcze spała, zazwyczaj wtedy nie wiem, jaki jest dzień, co robiłam wczoraj

i czy powinnam to lub tamto robić, wyrzuty sumienia.

 

Miał ktoś tak jeszcze?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Aga przeszłam ten bostonski bardzo ciezko aczkolwiek nie miałam pęcherzy. Dosłownie małe czerwone plamki na opuszkach u dłoni i stóp, skóra złazi do dziś!!! ale nie boli

Bałam sie schodzenia paznokci ale nie schodzą.

Ból był paskudny, kłucie, wrażenie odcisków na stopach, nie mogłam chodzić. Moje córki miały to samo, młodsza jednak bez plamek.

Gorączka u wszystkich nie przekraczała 39.

Meczyłam sie ponad tydzien.

 

Jesli chodzi o inne cuda to nadal mam rózne codzienne objawy

od dawna nad ranem czuje zdrętwienie a to placa u stopy a to u dłoni, potem przechodzi. Boje sie tych drętwien. Są one tylko rano jak sie przebudzam. Nie ma znaczenia pozycja ułozenia.

Dodam ze jsli chodzi o przebudzenie to od lat bez zmian...jeszcze dobrze nie otworze oczu i mam przypływ gorąca, lęk, poczucie zagrożenia, podłe uczucie. Potem to mija i wieczorem jest czasami bardzo dobrze.

 

Czyli te odciski na palcach, które mi się pojawiły to z tego może być? Bo już się zacząłem zastanawiać do czego to mogę przypisać? Już na trzech palcach mam skórę jakby odciskową /twarda narośl/.. Kłucie też miałem.. A teraz te odciski... Już też prawie tydzień się męczę :(:(

A objawy codzienne też mam.. to drętwienie/skurcz palca u stopy.. i to w różnych porach dniach.. to jakaś przeczulica...

Do tego głowa.. ni to ból.. ni to ucisk... ni to skurcze jakby przechodzące... raz boli, raz nie...

i tak samo poczucie lęku rano.. ciężko się podnieść.. zebrać siły... strach przed dniem..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nefretis, czy mogłabyś opowiedzieć więcej o podłym uczuciu porannego lęku?

Sądzę, że mam coś podobnego.

Czuję wtedy wszechogarniający lęk bez powodu, poczucie winy, ciężar na klatce piersiowej oraz poczucie niższości.

Poza tym, trwa to kilka minut po przebudzeniu, tak jakbym jeszcze spała, zazwyczaj wtedy nie wiem, jaki jest dzień, co robiłam wczoraj

i czy powinnam to lub tamto robić, wyrzuty sumienia.

 

Miał ktoś tak jeszcze?

 

tak dokładnie, trwa to trochę po przebudzeniu, tak jakby się jeszcze spało.. może wyrzutów sumienia nie mam, ale wszechogarniający lęk jest niestety :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ostatnio też przechodziłem wściekliznę, ale zdaje się, że chyba jednak nie mam :P

Oprócz tego to ostatnio mam problem ze wzrokiem, takie ogólne osłabienie, że nawet siedzi mi się ciężko, mam wrażenie, że zaraz się przewrócę, bo nie mam siły się podpierać nawet rękami (choć tak "w realu" to mogę robić pompki itp.), Bóle głowy i karku, problem z przełykaniem śliny, ciągłe myśli, że umieram, że to koniec. Lęk przed utratą kontroli. Podczas rozmów, że się zatnę i nic nie powiem, że się przewrócę i się coś wydarzy. Lęk przed pójściem do dentysty. Lęk przed tym, że przestanę mówić logicznie i racjonalnie, że świat przeze mnie postrzegany będzie inny niż w rzeczywistości. Dziwne myśli egzystencjalne i lęki religijne. Generalnie chaos w głowie. Ciągłe poczucie, że coś jest nie tak (jakby ktoś nacisnął jakiś guzik i włączył ten stan znowu te 3 lata temu) i że tylko śmierć może to zmienić, że na tym świecie nie mogę być już szczęśliwy, że umieram.

 

Kiedyś(w liceum) też miałem już tak skrajne jazdy, też byłem zaskoczony, że jednak nie umarłem choć wszystko w głowie mówiło mi, że umrę, a potem było znów lepiej, odzyskałem chęci do życia, ale tylko na rok. Ostatnie 3 lata to znowu ciągły dziwny stan z lepszymi okresami, jednak cały czas z włączonym guzikiem "nerwica".

 

Generalnie "zj*bane życie", ale trudno - przynajmniej walczę i się nie poddaję.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Twoje słowa są mi bardzo bliskie. Łączy nas wspólny mianownik-lęk przed śmiercią i zdziwienie, że kres nie nadszedł mimo negatywnych przeświadczeń w głowie. Też często mam wrażenie, że to koniec, że umieram. Miałam także okres remisji objawów, jednak ciągle z tym ''guzikiem nerwica'', o którym wspomniałeś. Odczuwam jeden objaw somatyczny od czasu zjedzenia kotletów grzybowych (14 września). Mam do dziś wrażenie, że się nimi zatrułam i przez to czuję dziwne uczucie w żołądku, jakby mrowienie i drętwienie, lecz nie ból. To jest to samo, tylko że każdy z nas obawia się różnych rzeczy.

Niedawno byłam na wizycie u psychiatry. Od trzech dni przyjmuję fluanxol , ale nie czuję jeszcze jego działania. Jedynie, że mam mniej przerażających myśli o zatruciu grzybami i śmierci w męczarniach.

Ciężko mi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Muszę Wam opowiedzieć moją dzisiejszą historię, bo była to niezła jazda dla prawdziwego nerwicowca. Od jakiś 7 lat mam nawracające problemy z krzyżem, bo mając 21 lat wypadł mi dysk, gdy robiłem brzuszki (oczywiście wykonywałem je nieprawidłowo). Zawsze podczas "napadów" dyskopatii staram się leżeć dużo z nogami u góry, aby zredukować napięcie mięśni, to zdecydowanie najlepsza metoda, ale czasem przy naprawdę silnych bólach i ona nie pomaga. Wtedy łykam Mydocalm Forte, lek, który może i trochę ryje wątrobę, ale pomaga niemal od zaraz. Niestety potrafi uczulać i z tego co wiem mieli go wycofać z obiegu. W każdym razie ja jeszcze kilka ampułek tegoż medykamentu posiadam. Dziś napierniczały mnie plecy cholernie, żadne tricki nie pomagały. Uznałem, że trzeba łyknąć Mydocalm, aby przeszło. Jakieś 20 minut po zażyciu leku czuję lekką kulę w gardle, uznałem, że zasugerowałem się ulotką (której kurde nigdy nie czytałem, zrobiłem to pierwszy raz parę dni temu) i już moja psychika pragnie zrobić psikus. Niestety ucisk w gardzieli się nasilał, nie pomagało spokojnie oddychanie oraz picie hektolitrów wody. Niestety diagnoza była dla mnie jasna: wstrząs anafilaktyczny. Chwyciłem dłoń w komórkę i w pośpiechu wybrałem nr 999. Panu na infolinii drżącym głosem dokładnie opisałem moje objawy. Spytał się czy mam jakieś leki na alergię lub wapno. Niestety nie posiadam takich cudów, bo nigdy nie miałem problemów z uczuleniem (nie liczę tu uczulenia na sierść kota, bo nie posiadam takowej zwierzyny). Powiedział, że wysyła do mnie karetkę na sygnale. Przerażony coraz mocniejszym uściskiem zbiegłem przed klatkę schodową. Miałem ubraną na siebie bluzę, krótkie spodnie i adidasy, mieszkam w Gdyni, więc mamy wietrzną pogodę non stop, wiało mocno a ja czułem gorąc, jak na Saharze. Zacząłem chodzić, na przestrzeni 10 metrów, w jedną i drugą stronę czekając na karetkę. Co chwila popijałem wodę. Samochód na sygnalne zajechał w mniej niż 10 min, więc szacun. Wzięli mnie do środka, moja przestraszona dziewczyna czekała na zewnątrz, więc zacząłem się jeszcze o nią martwić. Zerknęli w gardło, spytali raz jeszcze o objawy, zmierzyli puls, ciśnienie, osłuchali. Jakimś cudem ciśnienie miałem 135/80, a puls 75 na minutę. Nie wiem czemu tak "słabo", podejrzewam, że z powodu reakcji alergicznej, bowiem ona zwykła obniżać ciśnienie i powodować bradykardię (tak, tak, wiem, że 75 to nie bradykardia, ale i tak nisko jak na potężne nerwy). Normalnie podczas szajby mam ciśnienie 160/100 i puls ponad 100 na minutę. Ratowniczka powiedziała, że wstrząsu nie mam, bo inaczej nie byłbym w stanie z nimi swobodnie rozmawiać, ale mogła mnie spotkać drobna reakcja alergiczna. Dostałem na wszelki wypadek zastrzyk w dupę i coś w żyłę, co spowodowało, że przez chwilę zajebiście mocno szczypał mnie odbyt :D choć nie dam sobie ręki odciąć, że lek ten był tego powodem :D. Długo się zastanawiałem czy przypadkiem nie zasugerowałem się, jak wcześniej pisałem, ulotką oraz atakiem kumpla, który miesiąc temu po wzięciu Mydocalmu wylądował na pogotowiu, choć miał troszkę inne objawy. Jednak jeden argument skłania mnie do diagnozy, że wyjątkowo nie głowa była prowodyrem, mianowicie: gdy karetka się zjawiła i wsiadłem do niej - objawy nie ustąpiły. Za każdym razem, gdy wkręcałem sobie choroby, zawały itp. to sam widok lekarza powodował, że w sekundę się uspakajałem. Po prostu lęk spieprzał przed białym kitlem. Teraz przeszło dopiero, gdy dostałem odpowiednie leki. No, to na tyle dziś, więcej tego ścierwa Mydocalmu do papska nie włożę. Pozdrawiam i życzę spokojnie nocy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Do mnie wróciła historia z węzłami. Najpierw bolało mnie to miejsce pod żuchwa o którym pisałam kilka postów wcześniej. Tzn boli mnie w sumie dalej. Od 3 dni jestem przeziębiona, powiększyły mi się węzły na szyji które zawsze mi się powiększają przy przeziębieniu. Ale dziś powiększył mi się węzeł z drugiej strony szyji za uchem (z tej strony co mam ten ból pod żuchwa) boli mnie. Wpadłam już w wir chłoniaka itd wyczuwam tego węzła oczywiście jak wepchnęli palce w szyje. Delikatnie jak dotykam to nic nie mam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja mam przeciwieństwo hipochondrii a przydałaby się zadbać o zdrowie. Ale przypomniało mi się , że kiedyś miałem problemy z połykaniem natury psychicznej, wpadałem w panikę jak miałem coś połknąć i się przez to dławiłem. Hipochondria jak dotyczy chorób psychicznych to może też czasami wkręce sobie np jakąś chorobę której pewno niemam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak wiecie, albo może i nie wiecie, od dwóch miesięcy nie zażywam leku. Od trzech dni mam odruch wymiotny. I tym razem to chyba nie jest objaw nerwicy. Rano jest najgorzej, bo aż mnie dźwiga. Brzuch mnie nie boli, nie jest mi niedobrze, a mimo to "wszystko" czuję w gardle. Ciągle mi się wydaje, że zaraz puszczę pawia. Oprócz tego automatyczny spadek nastroju i lęk, że coś mi jest. Ostatnio badałem wątrobę (a jakże) i wyniki wyszły bardzo źle. ALAT i ASPAT przekroczone kilkukrotnie. Mam wizytę u gastroenterologa 17 października. Co powiecie? Nie chcę czytać objawów w necie, bo wiecie co tam znajdę. Mam się martwić?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie ma sensu się martwić (choć wiem, że to niemożliwe w naszym przypadku), poczekaj na wizytę i w międzyczasie kup ostropest plamisty. Łykaj codziennie rano i wieczorem jedną łyżeczkę. Robię tak od jakiegoś roku i uregulowałem metabolizm. Pamiętaj, że wszystkie leki, które łykałeś na pewno mają wpływ na wątrobę i być może troszkę ją uszkodziłeś, ale na szczęście ten organ się regeneruje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×