Skocz do zawartości
Nerwica.com

Czym jest dla was płacz???


Gunia76

Rekomendowane odpowiedzi

Mushroom, unicestwienie :D

Zgodzę się, że w tej sprawie i wielu innych "rozumuję jak dziecko", ale inne, normalne "dzieci" (dorosłe) też idą a to na studia, do jakichś tam szkół i rodzice pytają się: "no jak Ci idzie?" i mi tego brakuje. Najbardziej do działania mnie pobudza, motywuje czyjaś pozytywna opinia "a no dobrze robisz, rób, rób, bo dobrze Ci to wychodzi", mam to w szkole, nauczyciele chwalą! a rodzice nie mogą?! rodzice powinni! :-|

wiem, że ich nie zmienię. ale to co ja mam zrobic, żeby nie zawalic nauki przez to? zawsze się starałam, ale widziałam, że to nic nie zmienia, więc... różnie się to kończyło. miałam problemy z frekwencją - szczególnie w liceum. chciałabym byc DLA NICH ważna. owszem, mogłabym "znalezc sobie chłopa i się dowartościowywać", mogłabym, ale nie mogę. a nie mogę, bo:

a). chłop to nie moi rodzice, chłop nie ma mi zastępować rodziców

b). to nie jest takie proste, żaden mi się nie podoba, już od jakichś 2 lat mam z tym problem, by na widok faceta miała "to" uczucie. po prostu nie ma takiego na tej ziemi, który by mi się spodobał.

c). na związek trzeba byc gotowym - ja, nie jestem. chciałabym wpierw uporządkować swoje problemy emocjonalne, wgl... życiowe.

d). nie wiem, czy nawet chcę, ale to chyba właśnie wiąże się z gotowością... nie wiem, czy chcę faceta. więcej z nim problemów niż... po co dodawać sobie zmartwień. ostatnio nawet terapeucie powiedziałam, że może moje życie sprowadzi się do życia w pojedynkę, z 7 kotami, to powiedział, że to za dużo, sąsiedzi będą się skarżyć, to ew. 3 sobie wezmę kociaki. ;) albo z dwa psy... no i powiedział, że nie sądzi, że tak się stanie, bo jestem atrakcyjna.

stratatata mogę sobie byc atrakcyjna, ale jak nie chcę chłopa, to nie chcę.

i tyle.

 

chłop jako lekarstwo na wszystko... no ja pieprzę. chłop mi nie pomoże.

nawet Monika z forum ma chłopa i ma problemy, więc gówno jej on daje.

przepraszam za tak 'frustrujące' wnioski

nie wątpię, że są fajne momenty w ich związku, ale chodzi mi o to, że chłop nie rozwiąże moich problemów!

więc proszę mi tego nie proponowac, bo już ktoś mi to "poradził"

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dla mnie płacz jest z jednej strony uwolnieniem emocji, wyładowaniem się.

Z drugiej jeśli płacz miesza się z bezradnością (a nie tylko ze smutkiem, wkurzeniem), to wtedy

czuję się chyba bardziej beznadziejnie...

Czuję się bezsilna wobec życia, siebie.

Mam ochotę rozwalić wszystko wokoło, wybiec, zrobić sobie/ze sobą byle co, zniszczyć.

Złe myśli mnie wtedy nachodzą bardzo...

Dlatego u mnie jest to bardziej poplątana sprawa.

Ale (niestety) często u mnie jest płacz występujący w drugiej sytuacji opisanej wyżej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Monar, a ja Cie rozumiem. Brak zainteresowania jest tak samo upierdliwy jak nadmierne zainteresowanie wiec dobrze jest wyposrodkowac. Moje dziecko czasami buntowalo sie przeciwko mojemu zainteresowaniu rzucajac jako argument ze rodzice kolezanek nie maja kontaktu z wychowaczynia w szkole, nie sledza postepow w nauce i nie wcinaja sie w zycie swoich dzieci. Jak najbardziej rozumialam jej punkt widzenia ..dla mlodego czlowieka im wiecej swobody tym lepiej ale zawsze mowilam tak "wcinam sie bo Cie kocham i zalezy mi na tobie. Wolalabys zebym miala gdzies swoje dziecko?" i jakos to do niej docieralo

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bardzo mnie ciekawi, czemu dla was brak płaczu to oznaka siły? Może mi wytłumaczycie? Pewnie dla was to głupie pytanie, bo pewnie jest to dla was oczywiste, ale ja autentycznie tego nie rozumiem. Może też wam to pomoże, jeżeli mi wytłumaczycie? Czasem takie zastanawianie się nad swoimi przekonaniami pomaga.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wynika to z błędnych przekonań rodziców, które przejęliśmy, "tylko słabi płaczą"? Albo może z upartego dążenia do tego, że mimo dysfunkcji w rodzinie i jawnej niesprawiedliwości ja nie pokażę że mi ciężko, nie dam powodu do komentarzy? U każdego pewnie inaczej. Jako dzieciak sporo płakałam, bo chciałam pokazać że uważam to co się dzieje za niesprawiedliwe, za raniące, i myślałam że jak będę protestować to wszystko się zmieni. Potem zrozumiałam że płacz nie ma sensu, bo niczego nie zmienia. Więc przestałam płakać, z czasem, gdy zakrzepłych uczuć jest zbyt wiele, pojedyńczy płacz nie ma oczyszczającego działania. Więc co - unikam płaczu, bo zabiera mi siły, jak zacznę mogłabym płakać godzinami, a po co mi to?;/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dla mnie płacz jest oczyszczeniem. Przynosi spokój... Wolę jednak płakać w samotności, kiedy nikt nie widzi. Wtedy też potrzebuję ciszy, by oprócz wypłakania, móc sobie wszystko uporządkować w głowie. Absolutnie nie uważam, by płacz był oznaką słabości.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bardzo mnie ciekawi, czemu dla was brak płaczu to oznaka siły? Może mi wytłumaczycie? Pewnie dla was to głupie pytanie, bo pewnie jest to dla was oczywiste, ale ja autentycznie tego nie rozumiem. Może też wam to pomoże, jeżeli mi wytłumaczycie? Czasem takie zastanawianie się nad swoimi przekonaniami pomaga.

 

Mnie akurat ktoś tak wpoił. Kojarzy mi się przez mgłę, że ktoś mi mówi określenia w stylu "beksa", "cykor", gdy płakałem, lecz nie wiem, kto (czy rodzice, czy nie rodzice, tego pewny nie jestem), nie lubię tego określenia.. Jest też druga strona. Kojarzą mi się też określenia, coś w stylu "och, jaki biedny", "a co się stało". Tu akurat pamiętam, kto dawał tego typu określenia - moja babcia. Takich określeń też nie lubię. I właśnie kojarzę, że gdyby mi przyszła ochota się popłakać i bym to zrobił, to albo zostanę uznany za słabeusza, beksę, albo ktoś będzie się chciał nadmiernie nade mną zlitować.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć. Tak jak napisał Mark - nie podobało mi się zawsze jak pocieszały mnie koleżanki 'będzie dobrze' itp. Bo to był brak zrozumienia. Moja mama kiedyś mnie pocieszała tak fajnie. Ale to dawno była. Potem jak dojrzewałam to zaczęłam obrywać słowami za to, że płaczę. Moja mama nie płacze = jest silna => fajna. A ja nie. Więc przestałam płakać, a potem okazywać uczucia. Teraz jestem zero. Nie mam uczuć.

 

Gdy zaczynam płakać to robię to zbyt głośno i rozpaczliwie - dlatego też tego nie robię.

 

Mieszkałam w internacie - tam nie płakałam. Często jestem w miejscach, gdzie nie mogę sobie pozwolić na swobodne wyrażanie uczuć. Znowu wśród bliskich też nie mogę, bo to zakazane. Nie pamiętam czemu. Pamiętam tylko, że mnie nie słuchano.

 

Gdy płaczę to czuję ulgę. Ale nie mogę płakać w nieskończność.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie dam nikomu satysfakcji

 

Satysfakcji? Uważasz, że ludzie się cieszą i czują się lepsi od Ciebie, kiedy przy nich płaczesz?

 

porazke

 

Ja to inaczej widzę. Dla mnie płacz to coś totalnie naturalnego, jak konieczność korzystania z toalety :) Aczkolwiek chyba zaczynam rozumieć o co chodzi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Candy14, bo to puste gadanie. Słychać po tonie i wyrazie oczu. Chyba, że ktoś jest pewny, że będzie dobrze. A jak nie jest to wolę żeby pomilczał ze mną i popatrzył na mnie ze zrozumieniem, a może i nawet przytulił. Albo mówił coś z sensem. Niekoniecznie dużo paplał.

 

Ach, te moje wymagania.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Candy14, bo to puste gadanie. Słychać po tonie i wyrazie oczu. Chyba, że ktoś jest pewny, że będzie dobrze. A jak nie jest to wolę żeby pomilczał ze mną i popatrzył na mnie ze zrozumieniem, a może i nawet przytulił. Albo mówił coś z sensem. Niekoniecznie dużo paplał.

 

Ach, te moje wymagania.

Chyba nie tylko Twoje. Ja też bym tak chciała.Jak miałam depresję zaostrzoną to dostawałam ataku histerycznego płaczu w nocy. Zaczynałam płakać po cichu jak m spał, ale po jakimś czasie się budził jak mu chlipalam nad uchem i właśnie tylko mnie przytulał. Nie mówił kompletnie nic. Przybliżał się do moich pleców, obejmował mocno i tak leżeliśmy w ciemności. A ja płakałam płakałam i płakałam... ALe dobrze się czułam w tej ciemnosci i z ciepłem jego na plecach i w końcu się uspokajałam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Candy14, bo to puste gadanie. Słychać po tonie i wyrazie oczu. Chyba, że ktoś jest pewny, że będzie dobrze. A jak nie jest to wolę żeby pomilczał ze mną i popatrzył na mnie ze zrozumieniem, a może i nawet przytulił. Albo mówił coś z sensem. Niekoniecznie dużo paplał.

 

Ach, te moje wymagania.

Rozumiem ale co maja powiedziec osoby nie wiedzace jak pomoc... bedzie chujowo? Na to zeby pomilczec i dac niewerbalne wsparcie trzeba miec juz jakies doswiadczenie zyciowe a wnosze, ze przebywasz z osobami bardzo mlodymi. Pomagaja jak umieja i nie zasluguja na taka krytyke

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

O właśnie... Ja na ten sam temat rozmawiałam z terapeutą ostatnio nawet. I to było tak, że gadaliśmy, czy mam w kimś oparcie. A ja mówię, że w przyjaciołach tak, choc nie zawsze wykazują się wyrozumiałością itp. nie zawsze mnie zrozumieją, mówią coś, co boli. próbują usprawiedliwiać moją matkę... i mój terapeuta chciał mi udowodnić, że oni są "źli", a ja się nie dałam, bo uważam, że NIE KAŻDY i NIE ZAWSZE musi znać odpowiednie słowa. Wiem, ze są ze mną, że czasem powiedzą głupotę, ale wiem, że im na mnie zależy. Nie są terapeutami, więc nie zawsze wiedzą co powiedzieć. Nie przeszli tego, co ja, (choc wielu z nich ma podobne sytuacje, lecz nie wszyscy) to nie muszą wiedzieć. I tyle.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Poza tym, nie można oczekiwać od ludzi, że będą siedzieć w naszej głowie i wiedzieć, jak my chcemy, żeby oni nas pocieszali. Jeżeli Ty nie chcesz, żeby ktoś Ci mówił: "Będzie dobrze" to powiedz mu, że to zdanie Cię nie pociesza i że wolałabyś to, czy tamto. To lepsze, niż mieć utajone pretensje do kogoś, kto nawet nie jest świadomy, że robi coś nie tak. Szczerze, uważam, że to brak wdzięczności. Ktoś przecież ma dobre intencje, chce Ci pomóc, jakoś podnieść na duchu, a spotyka się z wybrednością. Myślę, że warto docenić sam fakt, że ktoś chce zrobić dla Ciebie coś dobrego. Ilu jest ludzi, którzy chcieliby, żeby ktokolwiek w jakikolwiek sposób chciał im pomóc, a nie mają nikogo takiego, bo są samotni, i nikt się nimi nie interesuje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bardzo rzadko płaczę, może parę razy na rok. Nigdy ze smutku, wyłącznie z bardzo dużej złości bądź gdy czuję się już naprawdę bezsilna oraz zawiedziona przez kogoś, czyje zdanie się naprawdę liczy dla mnie. Ze smutku, tak po prostu, jak niektórzy ew mam czasem ochotę, ale nie jest to dla mnie możliwe.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Monar, Candy14, no dobrze. Nikt nic nie musi w takim razie. No i to jest prawda - że nikt nic nie musi. Ale to ja wybieram ludzi, z którymi się przyjaźnię. Jak widzę, że ktoś jest nierozumny czy nieempatyczny to nie mam ochoty z nim być. Szkoda jest, ze rodzicow się nie wybiera. Albo inaczej - szkoda, że rodzice nie chcą zrozumieć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja dzisiaj mam od rana ochotę płakać.... takie załamanie nastroju mnie dopadło....

Siedzę w pracy. Na zewnatrz wszyscy widzą ewentualnie smutną , skupioną na pracy mnie. W środku... masakra...

Kurde po weekendzie skopał mi sie humor. Odwiedziłam siostry.. Jedna- jednak alkoholiczka, chociaż tego nie widzi... Druga- schorowana, znerwicowana, z depresją.... ja... bardziej pasuję do tej drugiej.... z tą pierwszą do tego roku miałam lepszy kontakt. Tak naprawdę nigdzie nie pasuję... Na chwilę obecną jestem rozdarta.... Nie mam swojego miejsca w rodzinie....I dlatego mam doła... :bezradny:

 

-- 17 gru 2012, 10:13 --

 

Ja dzisiaj mam od rana ochotę płakać.... takie załamanie nastroju mnie dopadło....

Siedzę w pracy. Na zewnatrz wszyscy widzą ewentualnie smutną , skupioną na pracy mnie. W środku... masakra...

Kurde po weekendzie skopał mi sie humor. Odwiedziłam siostry.. Jedna- jednak alkoholiczka, chociaż tego nie widzi... Druga- schorowana, znerwicowana, z depresją.... ja... bardziej pasuję do tej drugiej.... z tą pierwszą do tego roku miałam lepszy kontakt. Tak naprawdę nigdzie nie pasuję... Na chwilę obecną jestem rozdarta.... Nie mam swojego miejsca w rodzinie....I dlatego mam doła... :bezradny:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×