Skocz do zawartości
Nerwica.com

Yuriko

Użytkownik
  • Postów

    33
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Yuriko

  1. Yuriko

    Nie mam już siły...

    Witajcie. Na wstępie wybaczcie, że tutaj pisze - nie mam komu się wyżalić. Może zacznę od początku. Od dziecięcych można powiedzieć lat (9-10) miałam styczność z psychiatrami. Najpierw stwierdzono schizofrenię - zaczęłam brać leki. I... Tak przez kilka lat. W międzyczasie było lepiej/gorzej, nabawiłam się zaburzeń odżywiania poprzez masakryczne odchudzanie po przytyciu po lekach. Z 8 razy byłam w szpitalu. Żaden pobyt nie pomógł na tyle na ile bym chciała. Zawsze wracało, zawsze ja wracałam do szpitala. Aż w końcu pojawił się ktoś w moim nędznym żywocie. Wspaniały chłopak, opiekuńczy, czuły, czułam się przy nim bezpiecznie. Jesteśmy razem, ale on się zmienił. Zamiast być czuły - krzyczy ja krzyczę.. Zamiast wspierać - dołuje. Ja już naprawdę nie mam siły. Dodam, że mój rodzinny dom nie należał to typowych "normalnych", spokojnych domów. Z chorego w chore? Ja naprawdę nie mam już siły. Jesteśmy razem dwa lata, a co będzie za 5, 10?.. Naprawdę, wczoraj mnie zjechał, to chciał iść spać bo rano do pracy, dosłownie - nie mogłam się ułożyć do spania, bo coś mu ciągle przeszkadzało. Mam ledwo 20 lat, a czuję się jak 40-letnia kobieta zaszczuta przez swojego męża. Nie wiem co mam robić, naprawdę. Takie kłótnie wyczerpują mnie totalnie. Wczoraj zapytałam "To czemu ze mną jesteś", nie pierwszy raz padło to pytanie, wielokrotnie pytałam. Ale wczoraj odpowiedział "Bo się do ciebie przyzwyczaiłem.". To znaczy, że co? Ze jest ze mną z przyzwyczajenia? Nie wiem, za wcześnie razem zamieszkaliśmy, bo niestety mieszkamy razem, więc jakiś tam "wspólny" dorobek mamy, choć zaznaczę - małżeństwem nie jesteśmy. Nie wiem już, czy to wszystko jest w mojej głowie, czy faktycznie on aż tak źle się zachowuje. Przepraszam, że tak długo i że w ogóle pisze, ale nie mam już siły. Nie wiem czego oczekuję, może wsparcia, może poznania subiektywnej oceny sytuacji? Pozdrawiam Was serdecznie.
  2. Witajcie. Mam problem z jedzeniem, a konkretniej z kompulsami. Czy znacie jakieś ośrodki/kliniki/szpitale, w których można szukać pomocy? Najlepiej w woj. Łódzkim. Pozdrawiam.
  3. Yuriko

    Problem ze sobą

    Pomaga, wygadanie się komuś zawsze pomaga. Wiem, że wiele czasu minie, ale mam nadzieję, że to pokonam. Dam znać.
  4. Yuriko

    Problem ze sobą

    Moja terapeutka stwierdziła, że to przez niską samoocenę. Uważam się na nieatrakcyjną->boję się, że mnie zostawi->jem->uważam się za nieatrakcyjną itd. Po części na pewno miała rację. Wybaczcie, źle się czułam (czuje?) musiałam o tym komuś nagle powiedzieć, a do terapeutki idę dopiero jutro, ale nie omieszkam się jej o tym powiedzieć.
  5. Yuriko

    Problem ze sobą

    Chodzę na terapię, zaburzeń osobowości zdiagnozowanych nie mam. Jeśli chodzi o nastawienie, to bardzo bym chciała nie mieć tych złych myśli, żeby było dobrze, ale nie wiem już jak mam je, hm, no odpędzić.
  6. 21.03.13r. 11:04 Oj, nie. Dzisiaj jest fatalnie, przynajmniej na razie, mam nadzieję, że się trochę polepszy..
  7. Yuriko

    Problem ze sobą

    Witajcie. Postanowiłam napisać i zasięgnąć obiektywnej rady, bo po prostu już sobie nie radzę. Otóż wszystko rozbija się o lęk przed stratą najbliższej mi osoby - chłopaka. Nieważne, czy mnie zostawi, czy zdradzi, czy mu się znudzę, czy przestanę podobać - boję się. Mieszkamy razem, (niby) jest dobrze, ale mój lęk (i zazdrość też! ) psują wszystko. Potrafię wywołać kłótnie obojętnie o co.. Ale nie chcę. Po prostu moja paranoja, bo już tak to nazwę, mnie wykańcza. Z resztą nie tylko mnie.. Po części rozbija się też to o niepełny brak zaufania, ale z reguły jestem nieufna.. Co mam zrobić? Jak zrozumieć, że naprawdę Mu na mnie zależy? Jak poradzić sobie z tymi myślami? Przepraszam, pozdrawiam i mam nadzieję na jakiekolwiek rady.
  8. Witajcie. Mam pytanie odnośnie leku Cloranxen. Moja lekarka przepisała mi go wczoraj. Mam wziąć go dzisiaj i.. No właśnie. Trochę się waham. Chciałam zapytać Was jak reagowaliście na ten lek? Senność, zmęczenie, ból głowy? W internecie można się naczytać dużo (nieciekawych) informacji, ale ja jednak wolałabym mieć opinie osób, które naprawdę ten lek brały i trochę go znają. Druga rzecz, to w aptece nie mieli Cloranxenu i dali (podobno ten sam lek, tylko inna nazwa) Tranxene. Czy to jakaś różnica? Czy jest się czego obawiać? Pozdrawiam.
  9. SalaSamobójców, witaj w klubie...
  10. Zależy na jakiego psychologa się trafi. Przerbiałam przeróżnym i tych lepszych i nie... Lady Em., czyli Twoja kicia poszła do kogoś innego?
  11. Lady Em. , to przykre.. Nie rozumiem takich ludzi, którzy tak traktują zwierzęta, a znam niestety niektórych takich.
  12. Lady.Em, to przykre.. Nie możesz jej jakoś przekonać? Trzymaj ją w swoim pokoju, albo po prostu porozmawiać z mamą..
  13. Ojej.. Jakbym czytała o sobie.. Z tym, że mi przyszło to samo. Jestem w związku, kocham go, ale nie potrafię do końca zaufać, bo lęk, który pojawia się z myślą, że jak zaufam, to "odwidzi mu się", albo coś innego jest bardzo silny. Po prostu bardzo boję się zaufać, a w przeszłości raczej nie miałam takich złych wspomnień. Nie wiecie z czego się to wzięło? meksykanka11, świetnie Cię rozumiem i współczuję..
  14. Chodzę na terapię.. Ale to taką ogólną, związaną nie z zaburzeniami odżywiania, tylko z innymi moimi problemami. A gdzieś w Łodzi, okolicach jest jakiś terapeutą nastawiający się głównie na problemy z odżywieniem?
  15. Witajcie. Długo się zastanawiałam, czy założyć wątek, ale w końcu postanowiłam, że to zrobię. Może zacznę od początku. Brałam kiedyś leki, które "miały mi pomóc". Nie było to po prostu pomóc, ja wierzyłam, że te leki mi pomogą, co mi się rzadko zdarza. Po nich przytyłam trochę ponad 20kg. Gdzieś około 2009r. pod presją otoczenia (głównie matka, które zaczęła mi wypominać, że jestem gruba, że w tym nieładnie wyglądam, i inne) zaczęłam "dietę". A raczej głodówkę. Schudłam do dość niskiej wagi, niestety wciąż mnie nie zadowalającej. Każdy kęs jedzenia (obojętnie, czy nadprogramowy gryz jabłka, czy kanapka z serem) kończył się wielkimi wyrzutami sumienia. Gdy pojawiał się głos-myśl, który mówił, że mam jeść mniej i mniej zbuntowałam się (jeśli można to tak nazwać) i zaczęłam jeść. Tylko po to, żeby zrobić na złość temu głosowi-myśli. Następnie zaczęłam się objadać. Jadłam do bólu brzucha, do mdłości, do odechcenia, ale wciąż chciało mi się jeść. Czułam wewnętrzny głód psychiczny. Był czas, gdzie próbowałam wymiotować. Potem jednak znów niejedzenie i objadanie się. Teraz, po 3 latach nadal jest myśl, żeby nie jeść, żeby do tego wrócić... Chcę być chuda, nie podobam się sobie. Często czuję do siebie nienawiść, złość na siebie, a jednocześnie nie mogę przestać jeść. I już nawet nie chodzi, żeby głodować, tylko żeby nauczyć się normalnie jeść. Nie potrafię. Głównym moim problemem są słodycze. Jem na przemian, słodycze, jedzenie śmieciowe, słodycze, czasem normalny obiad. Większość czasu jem bardzo niezdrowe rzeczy, co zauważa otoczenie. Jeszcze matka znowu zaczyna mówić "Przecież chyba chcesz mieć ładną figurę? Nie jedz tego", a to mnie jeszcze bardziej dobija. Już nie wiem co robić. Chcę poczuć wolność od tego... Pozdrawiam i przepraszam za rozpisanie się.
  16. Dziwnie mi. Niby jest ok, ale jakoś smutno, nijak...
  17. Dla mnie płacz jest z jednej strony uwolnieniem emocji, wyładowaniem się. Z drugiej jeśli płacz miesza się z bezradnością (a nie tylko ze smutkiem, wkurzeniem), to wtedy czuję się chyba bardziej beznadziejnie... Czuję się bezsilna wobec życia, siebie. Mam ochotę rozwalić wszystko wokoło, wybiec, zrobić sobie/ze sobą byle co, zniszczyć. Złe myśli mnie wtedy nachodzą bardzo... Dlatego u mnie jest to bardziej poplątana sprawa. Ale (niestety) często u mnie jest płacz występujący w drugiej sytuacji opisanej wyżej.
  18. A dla mnie jest niezwykły - to katorga. Jak ja nie znoszę świąt. Chyba zbyt do tego wszystko przywykłam (niestety...) i już nie sprawia na mnie to aż takiego wrażenia. Może dlatego tak myślę, bo nie patrzę już dzień w dzień na przewracającego się ojca...
  19. 24.11 20:54 Czuję w pewnym sensie dumę z siebie.
  20. Ja też tam nie jeżdżę, tez bym rady nie dała. Mówiłam o razie, gdzie brałam psiaka swojego. Przeróżne akcje pomagania wywierają na mnie wrażanie, bo jestem chyba wrażliwa na krzywdę (zwłaszcza) zwierząt.
  21. Trochę smutna, trochę zamyślona..
  22. Trzymam kciuki, by kiedyś się spełniło! :) Ja niestety tylko jednego, ale chętnie wzięła bym wszystkie potrzebujące, gdybym tylko mogła. Ze schroniska wyszłam z płaczem, nie mogłam patrzeć jak one cierpiały i patrzyły ze smutkiem w oczach. Oprócz psiaka ze schroniska mam dwa koty i jeszcze jednego starego, dobrego, ale czasami gryzącego jamniora.
  23. Aranjani, to prawda, świetna terapia. Samo przebywanie z koniem, to fajna sprawa, a co dopiero jazda, opieka i codzienne zmagania z lonżowaniem. Oj tak, gdybym miała pieniądze i dobre warunki, to też pewnie bym adoptowała konia, a przecież zwierze, to nie zabawka. Rok temu wzięłam pieska ze schroniska dwuletniego.. Kochany kundelek!
  24. Ja też mam bzika na punkcie zwierząt. Od zawsze żyłam ze zwierzakami. A tak z ciekawości - Czy jest tu jakiś wielbiciel/ka koni/jazdy konnej? Jest to wspaniały.. hm, no, sport. Nie dość, że wycisza, to dla kogoś, kto kocha zwierzaki jest wręcz wskazane. Koń wyczuwa, gdy coś jest nie tak, a i ma też swoje humorki. Także, jest ktoś?
  25. 23 listopada 19:59 Czuję smutek, że nie jestem taka jaka chciałabym być, nie potrafię chociaż troszkę się zmienić i ranię innych.
×