Skocz do zawartości
Nerwica.com

Fantazje seksualne i odmienne potrzeby


Rekomendowane odpowiedzi

Do seksuologa to my się na pewno przejdziemy, ale chcemy się do tej rozmowy przygotować: przedyskutować, przemyśleć jak najwięcej problemów i stąd ten temat.

 

Co do problemu 1: masz rację, to jest chyba z jednej strony najbardziej banalny, a z drugiej najtrudniejszy do rozwiązania aspekt tej sytuacji. Możliwe, że nasze potrzeby trochę zbliżą się do siebie, kiedy minie stresowa sytuacja w jakiej się znajdujemy (problemy finansowe, przeprowadzka). Jak na złość, pech chciał, że ja na stres reaguję całkowitym zanikiem libido a moja partnerka z kolei gwałtownym wzrostem potrzeb. W "tłustych latach", kiedy mamy mniej zmartwień luka między nami nadal istnieje, ale jest mniejsza.

 

Co do problemu 2: Ja o BDSM wiem dość dużo, ona jeszcze więcej. Mimo to nasze poglądy na ten temat są zgodne: w naszym łóżku to po prostu odpada. Aby osiągnąć satysfakcję z realizowania fantazji o gwałcie musiałybyśmy zrobić "to" naprawdę: gniew, lęk, ból i upokorzenie musiałyby być prawdziwe. Przebieranki i odgrywanie ról nic by mi nie dały. To chyba oczywiste, że nie zrobiłabym tego z nią.

 

Co do problemu 3: Myślę, że kiedyś seks (poza pierwotną rolą "odgromnika") był dla mnie sposobem na dowiedzenie swojej atrakcyjności. Lubiłam spełniać zachcianki swojej partnerki, bo rola "kochanki idealnej" podnosiła moje poczucie własnej wartości. Teraz, kiedy nasz związek już się ugruntował i trwa dłużej nie mam takiej potrzeby. To może też mieć jakieś znaczenie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Aby osiągnąć satysfakcję z realizowania fantazji o gwałcie musiałybyśmy zrobić "to" naprawdę: gniew, lęk, ból i upokorzenie musiałyby być prawdziwe. Przebieranki i odgrywanie ról nic by mi nie dały.

Powtórzę dla ogółu to co Ci napisałam na gg - w takim układzie jest to postać kliniczna, same Wasze potrzeby są kliniczne, wynikają prawdopodobnie z poważnych zaburzeń i trzeba je leczyć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie zgadzam się tutaj z jednym wnioskiem. Same fantazje nie są niczym nienormalnym i nie wymagają "leczenia". Myślę ,że każdy ma jakieś podczas seksu, ale wcale nie jest to równoznaczne z chęcią wprowadzenia ich w życie. Natomiast Wasze podejście do nich tzn to ,że uważacie je za coś złego i macie z ich powodu wyrzuty sumienia to już inna sprawa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

*Wiola*, a miałaś kiedyś coś takiego, że chciałaś i nie chciałaś równocześnie, bo uważałaś, że to coś jest złe? Tutaj jest ten przypadek.

 

Zresztą mają rację - seks w takiej formie jak to opisała Fioletowa, to patologia, na coś takiego w normalnym BDSM nie ma w żadnym wypadku miejsca, więc bardzo dobrze, że tego nie realizują. I to piszę, ja, zdeklarowana sadystka.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

*Wiola*, a miałaś kiedyś coś takiego, że chciałaś i nie chciałaś równocześnie, bo uważałaś, że to coś jest złe? Tutaj jest ten przypadek.

 

 

 

Po raz czwarty napiszę: nie, to nie jest tak. Vian, spróbuj chociaż przeczytać te posty + archiwum gg ze zrozumieniem. Naprawdę aż tak zafiksowałaś się na swojej teoryjce, że nie potrafisz dostrzec innych możliwości?

 

Wiola ma rację. Bardzo długo nie przyznawałyśmy do swoich fantazji i teraz szczera rozmowa na ten temat bardzo nam pomogła. Pojawia się tylko pytanie: w którą stronę iść? Starać się zwalczyć fantazje czy też wstyd wynikający z tego, że je mamy?

 

Ja osobiście czułabym się wyzwolona i szczęśliwa, gdyby te myśli nie nawiedzały już mojej głowy oraz gdybym umiała osiągnąć orgazm bez wyobrażania sobie podobnych scen. @Wiola: sądzisz, że to możliwe?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Fioletowa25, Wiesz, mogę się oprzeć na własnych doświadczeniach , a z nich wynika ,że nie. Wg mnie powinnyście zaakceptować swoje fantazje, pogodzić się z nimi i uwierzyć ,że nie ma w nich nic złego. Polecam film "Raport Kinseya" można się z niego sporo dowiedzieć o seksualności .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Vian, Hmm, chyba nie, albo jestem wyzwolona albo mam małą wyobraźnię ;)

2 części nie rozumiem. Na co nie miejsca w BDSM, bo nie mogę zaskoczyć??

Dobra, to może na przykładzie.

Jest sobie Pan i jest niewolnica. On dominuje nad nią. Lubią oboje przykładowo kajdanki, jakieś klapsy, chłostę, ale na pozorowany gwałt ona się nie godzi, dla niej to na chwilę obecną za wiele. On o tym wie, ale wykorzystując swoją uprzywilejowaną pozycję któregoś dnia rzuca ją na ziemię i gwałci, bo ON tego chce.

 

Na to nie ma miejsca w BDSM. To jest patologia, nie BDSM.

 

Osoba dominująca nie ma prawa REALNIE KRZYWDZIĆ uległej. Na tym to polega - uległa ulega, bo ufa, że domina nie zrobi jej krzywdy, nie zrani, nie wykorzysta faktu, że dominuje. Domina ma tak kierować sytuacją, żeby obie strony miały z tego przyjemność, żeby mogły się przy tym rozwijać, poznawać swoje upodobania, fantazje, mocne i słabe strony i przede wszystkim! żeby uległej nic się nie stało, ani fizycznie, ani psychicznie. Strona dominująca nie ma prawa wykorzystywać sesji do wyładowania frustracji na partnerze czy realizowania swoich własnych chceń niezależnie od tego, czy druga strona tego chce i sprawia jej to przyjemność, czy nie chce. Strona dominująca to de facto "sługa sługi swojej", tak parafrazując. ;-)

 

Pamiętam jak moja stara znajoma, uległa masochistka, powiedziała swojemu kochankowi, że w młodości była gwałcona. A on jej na to wypalił - "no to ci się chyba podobało". Dostał w pysk i było po związku. Nie, nie podobało jej się, bo jest przepaść między sesją bdsm a realnym gwałtem, realnym zrobieniem krzywdy.

 

Teraz trochę jaśniej?

 

 

@Fioletowa

Może ja jednak zostanę przy rozmowie z Twoją dziewczyną, bo o ile z nią do czegoś dochodzę, o tyle z Tobą porozumieć się kompletnie nie potrafię i tylko obie sobie działamy na nerwy, a ja tu nie zaglądam, żeby się denerwować. :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Wiola

Ależ ja nie mówię, że PRZEKRACZAŁY, ale zobacz, co Fioletowa pisze:

 

Aby osiągnąć satysfakcję z realizowania fantazji o gwałcie musiałybyśmy zrobić "to" naprawdę: gniew, lęk, ból i upokorzenie musiałyby być prawdziwe. Przebieranki i odgrywanie ról nic by mi nie dały.

 

Więc ja twierdzę - trzeba się dowiedzieć skąd taka potrzeba (chociaż kontrolowana, bo tego nie realizują) się wzięła i wyleczyć przyczynę.

 

Jeśli ja czuję potrzebę dominować nad swoją kochanką, to nie ma w tym niczego złego, ale jeśli czułabym potrzebę zrobić jej realną krzywdę - naprawdę ją zgwałcić, skatować, skrzywdzić - to chociaż bym tego nie realizowała, ciężko powiedzieć, że to normalne, zdrowe i powinnam to zaakceptować...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiola: to ja może trochę rozjaśnię. Nie zawsze było tak, że te fantazje pojawiały się natrętnie. Przez dłuższy czas miałyśmy bardzo udane życie seksualne całkowicie pozbawione tych myśli. Wtedy właśnie przekonałyśmy się, że nie ma nic cudowniejszego niż czysty, ciepły, czuły i przepełniony atmosferą bliskości oraz zaufania seks z miłości. Bardzo chcemy wrócić właśnie do tego. To jest nasza prawdziwa fantazja, nasze największe pragnienie.

 

Może zejdziemy jednak z tematu BDSM bo widzę, że brniecie w ślepą uliczkę. Od początku mocno akcentowałam, że nie o to nam chodzi i wszelkie próby przekonania nas, byśmy jednak spróbowały są po prostu bezcelowe i bezpodstawne. Nie wiem, skąd wziął się pomysł, że na pewno chcemy takiej formy współżycia, tylko powstrzymuje nas pruderia. Nie chcemy i już.

 

Reasumując: chcemy odnaleźć na nowo magię czułej, pięknej miłości. Ma ktoś pomysł, jak do tego doprowadzić?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie bardzo rozumiem dlaczego fantazje o gwalcie kojarzycie z BDSM? Takie fantazje pojawiaja sie zazwyczaj przy niezaspokojeniu seksualnym ... podswiadomosc mowi, ze inny partner byc moze zaspokoilby nas lepiej niz obecny ale nie chcemy go zdradzac... a gwalt jakby nas oczyscil bo nie zdradzamy..jest poza nasza checią a wynosimy z niego korzysci w postaci zaspokojenia.

 

Z tego co napisala fioletowa wynika rowniez, ze jej partnerka miala doswiadczenia damsko-meskie i zna roznice ... wiec moze moja sugestia o dopchnieciu nie jest taka bezsensowna.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Fioletowa25, Chcesz wrócić do stanu z początków Waszego związku. Mam wobec tego pytanie : czy wtedy miałaś większe libido?, czy też wszystko planowałaś, wtedy seks nie był dla Ciebie stratą czasu i nie chciałaś mieć go jak najszybciej z głowy?

 

 

Jak układa się Wam poza tymi sprawami?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zawsze miałam bardzo małe potrzeby. Oczywiście są pewne wahania w zależności od mojego poziomu stresu, diety czy pory roku, ale to nie jest tak, że kiedyś miałam ogromny apetyt, a potem nagle zanikł.

 

Niezależnie od tego, czy mam większe czy mniejsze potrzeby zawsze planuję to, co zrobię w łóżku. Jeszcze małe wyjaśnienie: nie chodzi o planowanie typu "dzisiaj o 19.30 będę uprawiać seks". Chodzi mi o to, że kochając się z moją partnerką myślę o tym, jakie techniki zastosować, jak ją pobudzać; wymyślam nowe sposoby na sprawienie jej przyjemności i dostosowuję swoje zachowanie do jej reakcji, które bacznie obserwuję.

 

Poza tym w związku układa nam się praktycznie idealnie. Jest jeszcze jeden mały problem palenia, ale i z tym powoli udaje nam się walczyć. Ogólnie jednak znajomi podają nas sobie jako przykład związku idealnego. Mimo upływu czasu jesteśmy w sobie szalenie zakochane. Teraz w czasie tego dotkliwego kryzysu łóżkowego żadna z nas nie pomyślała o rozstaniu czy "otwarciu" naszego związku.

 

Nie wiem... czasami zastanawiam się, czy to przypadkiem nie jest tak, że między nami zaistniało coś, co rzadko pojawia się nawet w udanych związkach. Słyszałam o pracach, w których zbadano reakcje starszych (stażem i wiekiem) par, które deklarowały, że miały udane życie i związki. Ponoć tylko w 10% z tych par obserwowano u osoby mówiącej o swoim partnerze fizjologiczne reakcje charakterystyczne dla stanu zakochania. To by potwierdzało starą, ludową mądrość, że nie każda miłość jest Miłością przez duże M. Stąd może u części z Was niezrozumienie dla naszego problemu. Nie mamy najmniejszego zamiaru uciekać się do praktyk, które mogłyby zatruć nasze uczucie, jeśli to miałoby być ceną wspaniałych orgazmów. Żadne zdrady, żadne "dopchnięcia", żadne sztuczne wacki. Nie ma takiej opcji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Fioletowa25, Hmm, wiesz , to chyba normalne, że po jakimś czasie opada "napięcie" w związku, ale w Waszym wieku i z Waszym stażem jeszcze chyba na to trochę za wcześnie. Wg mnie nie w "braku przysłowiowego dopchnięcia" czy braku innych gadżetów jest problem. Szukałabym go gdzieś głębiej. Jesteś pewna ,że naprawdę jest tak idealnie jak piszesz? Wybacz, ale u mnie zawsze w takich sytuacjach zapala się światełko alarmowe. (gdy ktoś tak gorliwie zapewnia o tym ,ze wszystko jest idealnie).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli poprzez "spadek napięcia" rozumiesz to, co dzieje się po fyfnastu latach mieszkania razem, kiedy namiętność wygasa i powoli jedynym, co spaja parę staje się sympatia i lojalność to chyba źle zrozumiałaś.

 

Jesteśmy w sobie zakochane, jest między nami pożądanie. Z mojej strony ochota na seks pojawia się po prostu rzadko, bo taką mam naturę. Raz częściej, raz rzadziej, ale nigdy nie jest to "raz dziennie" określone tutaj jako norma dla zdrowego człowieka.

Może to też jest kwestia tego, że kiedyś, kiedy słabo się znałyśmy i powiedzmy uprawiałyśmy seks dla sportu, wystarczył mi zaledwie "dobry seks". Robiłam to głównie dla poprawy samopoczucia, dla zdrowia, trochę dla zabawy i z ciekawości (było to dla mnie zupełnie nowe przeżycie). Sądziłam, że inaczej się nie da, więc godziłam się na wszystkie niezbyt odpowiadające mi zjawiska towarzyszące temu zagadnieniu. Też wszystko planowałam - może nawet bardziej, niż teraz.

Potem przekonałam się, że istnieją znacznie głębsze, piękniejsze i przyjemniejsze sposoby przeżywania zbliżenia i po prostu... kto by żarł pieczarki, znając smak trufli? Zazwyczaj spokojnie czekam, aż pojawi się ta niezwykła atmosfera pozwalająca na prawdziwy akt miłości i drażni mnie to, że czasami moje ciało jest jakby innego zdania. To właśnie taką potrzebę uważam za zwierzęcą i niską - kiedy ciało chce, a głowa nie.

Teraz coraz częściej zdarza się właśnie taka sytuacja i w tym cały problem. Mimo, że nie mam ochoty na uprawianie miłości pojawia się tzw. "chcica". Jej zaspokajanie jest dla mnie obrzydliwe i cieszę się, że ta przypadłość pojawia się tak rzadko... choć może rację miała moja partnerka twierdząc, że boję się, by nie pojawiała się częściej.

Teraz wygląda to tak, że moja głowa chce bardzo rzadko a ciało wciąż rzadko, choć nieco częściej. Stąd konflikty i rozdrażnienie.

 

Z drugiej strony ona jest bardzo drażliwa na punkcie swoich umiejętności. Jeśli nie jest mi dobrze, zawsze bardzo bierze to do siebie zamiast zrozumieć, że to był wynik stresu, złej atmosfery czy po prostu zmęczenia.

 

Co do czerwonej lampki... co ja mogę powiedzieć. I tak pomyślisz, co chcesz.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Fioletowa25, mam wrażenie , ze chciałabyś rzeczy niemożliwych. Jeśli masz rzadko ochotę na seks, bo "taką mam naturę" to co można zaradzić ? Z drugiej strony od czas do czasu pojawia się "chcica" którą odrzucasz, bo jest "obrzydliwa". Sama sobie strzelasz w kolano. Tak jakbyś negowała wszystko, co nie jest piękne, uduchowione, idealne .... chcesz żyć tylko truflami ? masz do tego prawo, ale wtedy pojawia się konsekwencja: niezadowolona partnerka, za mało zbliżeń, problemy z orgazmem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chodzi o jakość zbliżeń, ona chce tego samego. Jej ta samo nie odpowiada gwałtowny, zwierzęcy seks który niestety czasami nam się przytrafiał. W kwestii nieulegania "chcicy" jesteśmy całkowicie zgodne.

 

Hmm, pozostaje problem częstotliwości, który jest nie do rozwiązania?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mimo, że nie mam ochoty na uprawianie miłości pojawia się tzw. "chcica". Jej zaspokajanie jest dla mnie obrzydliwe i cieszę się, że ta przypadłość pojawia się tak rzadko... choć może rację miała moja partnerka twierdząc, że boję się, by nie pojawiała się częściej.

Jedno pytanie.

Czy uważasz, że to jest normalne i nie ma potrzeby tego zmienić?

 

Bo według mnie to nie jest normalne, żeby w standardowym związku opartym na uczuciu:

- seks kojarzyć jedynie z fizycznym zaspokojeniem

- uważać go za coś obrzydliwego.

Przy założeniu, że nie mówimy o osobie aseksualnej, a nie mówmy, bo "chcica" jest.

 

Nigdy nie słyszałam nawet, nie czytałam, o osobie, która miałaby podobne odczucia co do stosunku z ukochaną osobą i jednocześnie wszystko by z nią było w porządku, nie wyniosła traumy z domu, z poprzedniego związku czy związków, nie była ofiarą traumy seksualnej etc.

 

Jeśli się zgadzasz, że to nie jest normalne i chcesz to zmienić, to pozostaje ustalić, skąd to wynika (chyba, że już to wiesz?) iść na terapię i wyleczyć. I Wasze problemy w życiu intymnym powinny się znacznie zmniejszyć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×