Skocz do zawartości
Nerwica.com

Flashbacki czy tylko ja je mam?????


Rekomendowane odpowiedzi

Mam tylko jeden jedyny problem tą grupę prowadzi moja "była" psycholog i jakaś inna szczerze powiedziawszy trochę mnie to stresuje czuje że nasza relacja nabiera konfliktów , i to z mojej strony jestem na nią zła i nie potrafię tłumić w sobie tych emocji wiedz wyładowałam się na niej przez SMS teraz czuję się z tego powodu fatalnie bo w piątek kolejne spotkanie i nie wiem zareaguje i ona i ja, miałam ochotę wrócić na indywidualna ale chyba nie potrafię, choć nie powiem że bardzo mi tego brakuje , myślę o tej grupowej i wierz mi Lilith że ja nie wiem czy tam powiem coś , cokolwiek z takim zamiarem chodzę ale nie wiem czy starczy mi odwagi już boje się następnego spotkania, przeraża mnie to bo wiem że na pewno ktoś zapyta się na forum co u mnie itp a ja od razu się wtedy stresuje ale zobaczymy! Na razie staram się myśleć pozytywnie!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Może napięcia nie porostu teraz jej obecność mnie stresuje nie chce rezygnować z terapii ufam jej a jednak nie potrafię , po prostu moim zdaniem potraktowała mnie źle , zjechała z góry na dół myślę że może miała zły dzień czy coś, albo może ja jestem taka do bani, też wiele rzeczy ja zepsułam ale czuję się trochę oszukana a jednak nie potrafię zapomnień nie chce rezygnować a z drugiej strony terapia indywidualna jest dla mnie teraz kosmosem a do innej nie chce chyba już nikomu nie zaufam ...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jej obecność mnie stresuje nie chce rezygnować z terapii ufam jej a jednak nie potrafię , po prostu moim zdaniem potraktowała mnie źle , zjechała z góry na dół myślę że może miała zły dzień czy coś, albo może ja jestem taka do bani, też wiele rzeczy ja zepsułam ale czuję się trochę oszukana a jednak nie potrafię zapomnień nie chce rezygnować a z drugiej strony terapia indywidualna jest dla mnie teraz kosmosem a do innej nie chce chyba już nikomu nie zaufam ...

masz żal że zjechała Cię z góry na dół a nie pomyślałas że słusznie? Terapia to nie jest tylko głaskanie po głowie, czasami potrzebny jest taki zimny prysznic i trzeba z tego wyciągnąć wnioski a nie rozpaczać. Przyjaciel to człowiek który pogłaska i przytuli jak trzeba ale i wstrząsnie i da kopniaka solidnego na opamiętanie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Masz rację dostałam kopniaka'. Tyle tylko że nie umiem się nz niego podnieść i go naprawić a nawet nie da się już. Przegrałam ta sesję i wiem o tym reszta czas pokaże.

umiesz umiesz i wszystko się da - odwróć myślenie i wyciagaj wnioski z niepowodzen czy kopniaków a nie zbieraj do wora żeby ciążył. Wykorzystuj je a nie dźwigaj!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Spróbuje ale nie wiem czy mam siłę zawiodlam wiem o tym i czuje się zepsuta. Poprostu chciałambym uciec i zapomnieć a tak się nie da.

Dlaczego spróbujesz? Ty masz to wykonać a nie próbować! Każdy by chciał od czegoś uciec, zapomnieć nie jestes w tym odosobniona.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

flashbacki męczą mnie po dziś dzień

 

te dotyczące przemocy seksualnej - staram się głęboko oddychac, nie przeganiam ich na chama bo wtedy stają się silniejsze... staram się coś złapac, np jakąś maskotkę, wtulic w skarbka czy nawet zakląc

 

te dotyczące toksycznej atmosfery w domu rodzinnym - jestem bezradna jak niemowlę

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Lilth dzięki, wiesz nawet ok teraz wszystko to jakoś się teraz uspokaja grupa super bardzo mi się podoba, psycholog coraz bardziej nie lubię, ale nie o to chodzi tylko o moje uczucia i emocje i doszłam do wniosku że cała swoją energię wykorzystywałam na przeszłość a nie na to co jest teraz i co będzie w przyszłości , pewnie dlatego byłam jeszcze jestem taka słaba ale mam nadzieję ze to minie :) Pozdrawiam

 

-- 06 gru 2012, 20:32 --

 

małpka bubu czy meczy cie to w jakis sposób? czy chodzisz do psychologa?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To zabieraj go wszedzie ze soba, co do terpii mysle że powinnas pójśc ja chodze wylewam przeszłosc i zaczełam sobie radzić z flaschbackami a były naprawdę bardzo cięzkie, nadal niekiedy są jednak nie wolono się łamać i im poddawac bo nas zniszczą te okropne obrazy to nasze zycie a to my jestesmy jego kowalami także do dzieła:) trzymam za ciebie kciuki , mam nadzieję że dasz radę i jesli masz jakies pytania zapraszam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mój przypadek może i nie dotyczy najbardziej traumatycznego przeżycia jakiego mogłam doznać, ale póki co flashbacki tamtego wieczora wprawiają mnie w paraliż. Tamtego wieczora usłyszałam nagle, że mam wybierać - albo decyduję się już teraz, mając 19 lat, do końca życia mieszkać z nim i jego chorym na głęboki autyzm bratem, ewentualnie wychowywać w tych warunkach dziecko, albo musimy się natychmiast rozstać. Decydować teraz, rozstać natychmiast - do tej pory nie mogę zrozumieć, dlaczego tak? Dlaczego tak nagle, tak nieoczekiwanie i pośpiesznie? Bez serca, bez uczuć... Mija miesiąc, a jego twarz w tamtym momencie, moje ręce trzymające garść tabletek i ściana za plecami są jak najbardziej realne. Wystarczy jakiś dźwięk, element przypominający mi nasze mieszkanie, jego osobę. Nie wiem jak dać sobie z tym radę... Chodzę na terapię, póki co jest za wcześnie na efekty. Próbowałam po tamtym dniu jeszcze wiele razy z nim porozmawiać, przekonać, żeby dał mi czas na zastanowienie się lub dał możliwość podjęcia decyzji później. Nie zgadzał się na żadną propozycję pozostania w związku, a mimo to każde słowo przychodziło mu z trudem, we łzach. Płakał 3 kolejne tygodnie, po czym spotkaliśmy się jeszcze kilka razy. Pocałował mnie, a dwa dni potem powiedział, że zrobił to z litości. Tego dnia nie mogłam już dać sobie rady ze swoimi uczuciami - wyszłam na ulicę i przez godzinę chodziłam po okolicy domu rodzinnego, zastanawiając się co dalej. Teraz siedzę i znowu to przeżywam... Flashback mnie dobił...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

carola Rozumiem bardzo co przezywasz, jednak radziłam bym się zastanowić nie możną kogoś postawić pod ściana i kazać wybierać, kochasz go- mhm rozumiem ale jezeli ciężko ci z tym niszczy cie to , to warto zastanowić sie nad działaniem typu -ty postaw go w takiej sytuacji zobacz co on powie, wyraz to co czujesz co myslisz i jak ta sytuacja na ciebie wpływa, dobrze ze chodzisz na terapię , jest ona powolna bo kazdy ma swój rytm, tok , który z czasem -sama zobaczysz jakie będa jego efekty, wierze że uda sie, flaschbacki - jak je przezywasz? jak odczuwasz? itp

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

czakulka16, obecnie flashbacki wyglądają u mnie tak, że gdy tylko coś skojarzy mi się z nim, naszym związkiem lub gdy jestem w miejscu albo sytuacji, w której bywałam tylko z nim, to wtedy nagle pojawia mi się przed oczyma na ułamek sekundy obraz tamtej nocy, kiedy kazał mi wybierać - jego twarz, pokój, czuję za plecami ścianę przy której siedziałam. Po chwili obraz znika, a przychodzą emocje - totalny paraliż, zdrętwiałe palce, fala lęku, pot na czole, niezdolność do złożenia zdania po polsku (tylko pojedyncze słowa ze mnie wychodzą), często od razu uderzam w płacz. Taki stan potrafi utrzymać się kilka godzin, w początkowych dniach trwał całymi dniami (wtedy byłam jeszcze chyba w głębokim szoku). Sytuację komplikuje fakt, że nie mogę tak od razu powiedzieć że jest winny i koniec. Sam jest zaburzony, ma trudną sytuację rodzinną - jego brat jest głębokim autystą, nie potrafi mówić, jeść samodzielnie, trzeba go kąpać, ma liczne natrętne zachowania, dużo krzyczy, w domu muszą być włączone wszystkie telewizory i komputery, ciągle leje się woda (jedyne co go uspokaja)... Gdy skonfrontowałam się z nim, pytając czy mnie jeszcze kocha, nie potrafił odpowiedzieć, że nie... Mówił albo że "nie wie", że "czuje w sercu coś, ale w głowie jest pustka", potem (po tym pocałunku) mówił że mnie kocha, a na koniec powiedział, że pocałował mnie z litości... Przypadkiem dowiedziałam się od jego matki, że całe trzy tygodnie przepłakał, brał leki uspokajające i antydepresanty w dużych dawkach, po pracy od razu zasypiał - słowem: nie żył. Ten stan podobno utrzymuje się do tej pory, matka mówiła że szuka dla niego specjalistycznej pomocy, bo on sam męczy się i nie robi z tym nic. Nie wiem co o tym wszystkim myśleć...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Koniecznie porozmawiaj o tym z psychologiem, to trudna sytuacja , ale nie rozumiem dalej czemu masz wybierac skoro brat twojego chłopaka jest chory- a matkę, to ona najwiecej powinna mu pomagac twój chłopak tez mam prawo do zycia jest to jasne i zrozumiałe ze kocha swojego brata i chce sie nim opiekowac ok po zostanmy przy tym a ty czemu na to sie nie chcesz zdecydować , uwazasz że bedzięsz przywiazana jak do kuli?? skorotwój chłopak chce zajmować sie bratem ty kochasz go on ciebie na czym stoi przeszkoda, pamietaj ze zgoda buduje a miłosc cementuje , mysle tez że twojemu chłopakowi bardzo cięzko i potrzebuje wsparcia kocha cie i chce wiedziec czy ty przy nim będziesz na tej drodze w opiece jesgo brata, to trudna sytuacja bardzo, powiedz o tym psychologowi... Moze cos lepiej co doradzi ja trzymam kciuki i pamietaj kieruj sie sercem ale rozumu nie odsuwaj tak całkiem na bok!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

czakulka16, może w celu lepszego zrozumienia sytuacji powinnam opowiedzieć wszystko... Kiedy go poznałam, od razu dowiedziałam się że ma chorego brata. Po miesiącu znajomości zaprosił mnie do domu, by pokazać mi, jak wygląda jego życie. W tamtym okresie nie był szczęśliwy - mówił, że nie chce mu się żyć, że jest zmęczony, że sypia tylko 2 h dziennie, bo brat mu nie pozwala. W ich domu panował i panuje wieczny hałas - grający telewizor, dwa komputery, konsola do gier, wszystko naraz niemalże na całą możliwą skalę głośności. Jego brat czasem nie pozwala ich wyłączać nawet w nocy. Rodzina śpi po 2 h dziennie, wszyscy są silnie zaburzeni psychicznie. Jego brat wymaga 24 h opieki co najmniej dwóch osób (jest wysoki i dużo waży, w pojedynkę ciężko go wykąpać), psuje wszystko dookoła, zdarzyło mu się w życiu rozwalić kilka dużych rzeczy. On zaliczył w swoim życiu próbę samobójczą, mimo to nie szukał pomocy psychologa - jedyne co zrobił, to odwiedził kilka razy psychiatrę, po czym zaczął leczenie, które wciąż przerywa i wznawia. Kiedy zamieszkaliśmy razem, przez kilka miesięcy było fantastycznie. Nie było łatwo - on jako jedyny zarabiał na dom, ja uczyłam się i posiadałam jedynie skromne alimenty od ojca. Mimo to dawaliśmy radę, mimo stanów depresyjnych - wspieraliśmy się. Zdarzało mu się czasem odtrącać moje wsparcie, gdy miał depresję, ale pozwalałam mu na to - najwidoczniej wtedy tego potrzebował. Od początku naszej znajomości wiedział, że zmagam się z silną nerwicą natręctw i zaburzeniami afektywnymi. Pomagał mi często, wspierał. Moje zaburzenia zdawały się mu nie przeszkadzać. W pewnym momencie, chcąc poprawić swoją i naszą sytuację finansową, zrezygnował z pracy w jednym miejscu w celu podjęcia pracy w innej. Nie otrzymał umowy po okresie próbnym. Załamał się tym trochę, ale długo nie pozostał bez pracy. Starałam się go wtedy wspierać jak najlepiej mogłam. Znalazł nową pracę, przeprowadziliśmy się do mojej prababci, u której nasze opłaty za mieszkanie były o połowę mniejsze. Wszystko dążyło ku dobremu. Ale wtedy zaczął się dziwnie zachowywać. Nowa praca okazała się być wykańczalnią psychiczną, mimo to nie chciał jej zmienić. Moje natręctwa nagle zaczęły mu przeszkadzać. Był bardzo zły, gdy prosiłam go o to by zrobił coś w domu. Jego pomoc była mi potrzebna, gdyż sama nie dałabym rady czasowo - mam w tym roku maturę. Stał się dla mnie nieprzyjemny, przestał postrzegać mnie jako atrakcyjną, wolał spędzać czas z kimkolwiek innym, tylko nie ze mną. Popadł w pracoholizm, po pracy aż do wieczora zajmował się tylko projektami dla firmy w której pracował. Nie chciał ze mną prawie w ogóle rozmawiać, każda próba wyrażenia zaniepokojenia i troski w związku z tą sytuacją kończyła się zdenerwowaniem z jego strony i moją rozpaczą. Zaczęliśmy się kłócić. W międzyczasie, gdy brał leki, miewaliśmy chwile dawnej normalności. Wtedy czułam że jestem z nim szczęśliwa. W momencie kiedy stawał się znów niedostępny i szorstki, czułam się skrzywdzona. Nie odeszłam, gdyż kochałam go i wiedziałam, że to minie, że ma depresję. Nakłaniałam go do zwierzenia się komuś lub wizyty u specjalisty. Zbywał mnie wtedy szorstko. Tamtej feralnej nocy NAJPIERW usłyszałam, że jego miłość do mnie nie jest już taka jak wcześniej i nie wie czy mnie kocha, a POTEM kazał mi decydować o reszcie naszego wspólnego życia. Wpadłam w szok, a ból psychiczny był nie do zniesienia. Dwa dni później, po stwierdzeniu że owszem - skrzywdził mnie, ale nadal go kocham, powiedziałam mu, że nie chcę go zostawiać, żeby dał mi chwilę na oswojenie się z tą myślą. Jedyne co powtarzał jak mantrę, to zdanie o bracie i opiece nad nim. Był nieobecny wzrokiem, prawie w ogóle na mnie nie patrzył. Kiedy rozmawiałam z nim kilka dni później, ciągle płakał. Nie mówił już o bracie. Tak naprawdę to początkowo jego rodzina chciała oddać jego brata do specjalistycznego ośrodka. Jego matka nadal tego chce... A on? Nie wiem już tak naprawdę, czy to depresja kazała mu wziąć odpowiedzialność za brata (przez całą naszą znajomość utrzymywał, że pogodził się z myślą o ośrodku), czy to jego świadoma decyzja... Ta sytuacja mnie przerosła...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×