Skocz do zawartości
Nerwica.com

"JĘCZARNIA"-czyli muszę się komuś wyżalić!


magdasz

Rekomendowane odpowiedzi

Mam pytanie.

Dlaczego zamiast się spotkać i wspólnie porozmawiać - ostresować się,

to siedzicie tutaj i tylko się pogrążaci.

 

to ja chętnie poznam Twoją odpowiedź na to pytanie :D

czy może raczej czujesz się ponad to wszystko, a zalogowałeś się tu przypadkiem, a potem przyszła Twoja młodsza siostra, złamała Twoje hasło i napisała te 58 postów ;) ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam pytanie.

Dlaczego zamiast się spotkać i wspólnie porozmawiać - ostresować się,

to siedzicie tutaj i tylko się pogrążaci.

 

to ja chętnie poznam Twoją odpowiedź na to pytanie :D

czy może raczej czujesz się ponad to wszystko, a zalogowałeś się tu przypadkiem, a potem przyszła Twoja młodsza siostra, złamała Twoje hasło i napisała te 58 postów ;) ?

 

no dobra, ale to przegięcie i chyba dziwna rzecz skoro są tu ludzie po kilka tysiecy postow, a jednak maja sile na podjecie sie ich napisania,

po co marnować sobie linie papilarne jak można poćwiczyć żuchwę gadając.

chyba że 100% tego serwisu to samobójcy uzależnieni od internetu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przecież to symulacja relacji ludzkich, tu nic nie dzieje się na prawdę.

 

to co sie dzieje naprawde jest zbyt męczące

nie kazdy ma na to siłe

 

twoje pytanie jest dziwne, mnostwo ludzi stąd sie spotyka

a ci co nie maja ochoty sie nie spotykają, proste

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przecież to symulacja relacji ludzkich, tu nic nie dzieje się na prawdę.

 

To internet i życie, a nie science fiction.

 

To relacje ludzkie przez internet, a nie "symulacja relacji". Oczywiście, że są inne niż relacje twarzą w twarz, ale nazywanie ich symulacją relacji jest nieprecyzyjne i umniejsza ich znaczenie.

 

Na marginesie - wiele relacji internetowych przechodzi na poziom twarzą w twarz.

 

A jęczeć wolno każdemu. Byle nie na tym się kończyło.

Czasem każdy chce się wygadać, a tu można to zrobić "bezpiecznie" i nikomu się nie narzucając. Kto nie ma ochoty nie musi czytać postów.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To internet i życie, a nie science fiction.

 

To relacje ludzkie przez internet, a nie "symulacja relacji". Oczywiście, że są inne niż relacje twarzą w twarz, ale nazywanie ich symulacją relacji jest nieprecyzyjne i umniejsza ich znaczenie.

Bardzo ładnie powiedziane.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mieliśmy jechać wczoraj, mieliśmy jechać dziś, a coś się zapowiada, że nie pojedziemy wcale. :evil: Domek wynajęty, zaliczka wpłacona, a znając skąpstwo ojca można było być pewnym wyjazdu, a jednak nie! Wciąż muszę być zależna od chorągiewki rodziców, która szaleje ostatnio niesamowicie, pobudzona ich huśtawką emocji :evil: Liczyłam na ten wyjazd, po prostu mi tego brakuje, brakuje wypoczynku, oderwania się z życia tego zaudpia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

rozumiem Cię poniekąd.Już nieraz przejechałam się na rzucaniu słów na wiatr przez innych,szczególnie bliskich. Dalej jednak nie do końca umiem wyciągnąć z tego wniosków i popełniam ten sam błąd często naiwnie wierząc w coś. Choć przez ostatni czas podchodzę z dystansem do różnych zapowiedzi czy mniejszych obietnic. Nienawidzę czegoś takiego. :evil:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

rozumiem Cię poniekąd.Już nieraz przejechałam się na rzucaniu słów na wiatr przez innych,szczególnie bliskich. Dalej jednak nie do końca umiem wyciągnąć z tego wniosków i popełniam ten sam błąd często naiwnie wierząc w coś. Choć przez ostatni czas podchodzę z dystansem do różnych zapowiedzi czy mniejszych obietnic. Nienawidzę czegoś takiego. :evil:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć, pisałam już o mojej historii w innym wątku, ale chyba źle trafiłam, bo nikt mi nie odpisał. Chciałabym by ktokolwiek to przeczytał i dał mi jakieś słowo pokrzepienia lub po prostu powiedział, co o tym sądzi.

 

Nie mam się komu wygadać, zresztą chyba na razie nie chcę, bo sama nie wiem, co się ze mną dzieje. Gdzieś tak od maja zaliczam klasycznego zgona. Zaczęło się od tego, że zrobiłam się płaczliwa, wróciły wpierw delikatne teraz już silniejsze napady lęku. Np. jadę autobusem do pracy czy z pracy i nagle chce mi się płakać, ściska mi tak strasznie boleśnie szczękę, czy na przykład na zakupach jestem i to samo... Czuję się źle, samotna i że z niczym sobie nie radzę. Myślę, że to zaczęło się od przepracowania w robocie, spadło na mnie dużo obowiązków, często muszę zostawać po godzinach by się w ogóle wyrobić. W ogóle jest mi się bardzo ciężko do czegokolwiek zebrać, najchętniej to leżałabym i patrzyła w sufit, ale wyrzuty sumienia mi nie pozwalają. Wszystkie czynności rozwlekam w czasie, mam wrażenie, że oddaliłam się od ludzi a może ludzie ode mnie. To, co kiedyś dawało mi jakąś satysfakcję, moje hobby, nie ma dla mnie w tym momencie żadnego znaczenia.

 

Trzy i pół roku temu spotkało mnie w życiu bardzo niemiłe doświadczenie, zawiódł mnie ktoś, kto myślałam, że nigdy mnie nie zawiedzie. Okoliczności tego wszystkiego były dość dramatyczne. Przez rok od tych wydarzeń dawałam sobie jakoś radę, ale pewne sprawy wróciły, dowiedziałam się jak byłam okłamywana i to było dla mnie za dużo. Miałam bardzo silny lęk i atak depresji, dostałam wenlafaksynę i zaczęłam ją brać. Leki brałam przez jakieś półtora roku do czasu unormowania się mojego stanu i kilka miesięcy na plus przy wychodzeniu. Maksymalnie brałam 150mg.

 

I teraz po roku, kiedy myślałam, że jest to poza mną - stało się. Znowu mam spadek nastroju, zanik zainteresowań, nie mogę spać (zasypiam szybko, ale budzę się 3 czy 4 nad ranem). Do tego gonitwa myśli, spadek motoryki przez co narobiłam sobie zaległości i pewnie problemów w pracy, takie uczucie, jakbym traciła kontakt z rzeczywistością, z ludźmi, jakby wszyscy oddalali się ode mnie. Poszłam do mojego psychiatry, przepisał mi trittico na sen i wenlafaksynę. Trittico zaczęłam brać od razu, wenlę od niedawna, bałam się tych wszystkich skutków ubocznych i tego, że nie daję rady i muszę na wspomaganiu... Jednak teraz już się przełamałam i biorę, bo nie chcę skończyć w bagnie.

 

Bardzo się boję, czuję się jak zaszczute zwierzątko. Boję się o moją pracę, boję się, ze wyjdzie mój stan. Chociaż to pewnie byłaby jakaś okoliczność łagodząca i może mój szef wreszcie zdjąłby trochę ze mnie. Do tego wszystkiego pojawiła się nowość u mnie, zapewne bulimia. Jako nastolatka miałam coś takiego, że mało jadłam. Potem na studiach mi przeszło. Przez ostatni rok trochę schudłam, spodobało mi się to, bo ludzie chwalą, że korzystnie i w ogóle. Gdyby tylko wiedzieli... Największy spadek masy to ostatnie miesiące tak od marca, czyli od czasu nowych obowiazków. Mało jadłam, stres, potem się objadałam, ale też nie jakoś masakrycznie, normalnie jadłam, bo czułam głód. Ale żołądek ściśnięty nie przyjmował i szłam wymiotować. Potem taka myśl prawie po każdym posiłku, by się pozbyć tego ciężaru na żołądku, kiedy już do mózgu poszedł sygnał, że jesteśmy najedzeni. Odkąd biorę leki to już staram się nad tym panować, bo szkoda mi je wymiotować.

 

I to wszechogarniające uczucie ogromnej pustki, która mnie zasysa od środka...

 

Przepraszam, że tak długo i może nie na temat... ale musiałam...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć, pisałam już o mojej historii w innym wątku, ale chyba źle trafiłam, bo nikt mi nie odpisał. Chciałabym by ktokolwiek to przeczytał i dał mi jakieś słowo pokrzepienia lub po prostu powiedział, co o tym sądzi.

 

Nie mam się komu wygadać, zresztą chyba na razie nie chcę, bo sama nie wiem, co się ze mną dzieje. Gdzieś tak od maja zaliczam klasycznego zgona. Zaczęło się od tego, że zrobiłam się płaczliwa, wróciły wpierw delikatne teraz już silniejsze napady lęku. Np. jadę autobusem do pracy czy z pracy i nagle chce mi się płakać, ściska mi tak strasznie boleśnie szczękę, czy na przykład na zakupach jestem i to samo... Czuję się źle, samotna i że z niczym sobie nie radzę. Myślę, że to zaczęło się od przepracowania w robocie, spadło na mnie dużo obowiązków, często muszę zostawać po godzinach by się w ogóle wyrobić. W ogóle jest mi się bardzo ciężko do czegokolwiek zebrać, najchętniej to leżałabym i patrzyła w sufit, ale wyrzuty sumienia mi nie pozwalają. Wszystkie czynności rozwlekam w czasie, mam wrażenie, że oddaliłam się od ludzi a może ludzie ode mnie. To, co kiedyś dawało mi jakąś satysfakcję, moje hobby, nie ma dla mnie w tym momencie żadnego znaczenia.

 

Trzy i pół roku temu spotkało mnie w życiu bardzo niemiłe doświadczenie, zawiódł mnie ktoś, kto myślałam, że nigdy mnie nie zawiedzie. Okoliczności tego wszystkiego były dość dramatyczne. Przez rok od tych wydarzeń dawałam sobie jakoś radę, ale pewne sprawy wróciły, dowiedziałam się jak byłam okłamywana i to było dla mnie za dużo. Miałam bardzo silny lęk i atak depresji, dostałam wenlafaksynę i zaczęłam ją brać. Leki brałam przez jakieś półtora roku do czasu unormowania się mojego stanu i kilka miesięcy na plus przy wychodzeniu. Maksymalnie brałam 150mg.

 

I teraz po roku, kiedy myślałam, że jest to poza mną - stało się. Znowu mam spadek nastroju, zanik zainteresowań, nie mogę spać (zasypiam szybko, ale budzę się 3 czy 4 nad ranem). Do tego gonitwa myśli, spadek motoryki przez co narobiłam sobie zaległości i pewnie problemów w pracy, takie uczucie, jakbym traciła kontakt z rzeczywistością, z ludźmi, jakby wszyscy oddalali się ode mnie. Poszłam do mojego psychiatry, przepisał mi trittico na sen i wenlafaksynę. Trittico zaczęłam brać od razu, wenlę od niedawna, bałam się tych wszystkich skutków ubocznych i tego, że nie daję rady i muszę na wspomaganiu... Jednak teraz już się przełamałam i biorę, bo nie chcę skończyć w bagnie.

 

Bardzo się boję, czuję się jak zaszczute zwierzątko. Boję się o moją pracę, boję się, ze wyjdzie mój stan. Chociaż to pewnie byłaby jakaś okoliczność łagodząca i może mój szef wreszcie zdjąłby trochę ze mnie. Do tego wszystkiego pojawiła się nowość u mnie, zapewne bulimia. Jako nastolatka miałam coś takiego, że mało jadłam. Potem na studiach mi przeszło. Przez ostatni rok trochę schudłam, spodobało mi się to, bo ludzie chwalą, że korzystnie i w ogóle. Gdyby tylko wiedzieli... Największy spadek masy to ostatnie miesiące tak od marca, czyli od czasu nowych obowiazków. Mało jadłam, stres, potem się objadałam, ale też nie jakoś masakrycznie, normalnie jadłam, bo czułam głód. Ale żołądek ściśnięty nie przyjmował i szłam wymiotować. Potem taka myśl prawie po każdym posiłku, by się pozbyć tego ciężaru na żołądku, kiedy już do mózgu poszedł sygnał, że jesteśmy najedzeni. Odkąd biorę leki to już staram się nad tym panować, bo szkoda mi je wymiotować.

 

I to wszechogarniające uczucie ogromnej pustki, która mnie zasysa od środka...

 

Przepraszam, że tak długo i może nie na temat... ale musiałam...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Myslalam już nad tym, zeby z nim porozmawiać. Ostatnio mieliśmy jednak spotkanie całym działem i wyglada na to, że on nie widzi problemu przeładowania obowiązkami czy też nie chce widzieć. Korporacja...

Niby mam z nim kontakt w myiarę dobry, ale boję się przyznania do depresji. Przeraża mnie ewentualny ostracyzm i traktowanie jak pracownika drugiej kategorii. Zobaczymy jak w tym tygodniu będzie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Myslalam już nad tym, zeby z nim porozmawiać. Ostatnio mieliśmy jednak spotkanie całym działem i wyglada na to, że on nie widzi problemu przeładowania obowiązkami czy też nie chce widzieć. Korporacja...

Niby mam z nim kontakt w myiarę dobry, ale boję się przyznania do depresji. Przeraża mnie ewentualny ostracyzm i traktowanie jak pracownika drugiej kategorii. Zobaczymy jak w tym tygodniu będzie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×