Skocz do zawartości
Nerwica.com

deborah

Użytkownik
  • Postów

    9
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez deborah

  1. Wszechogarniające uczucie pustki i ogromna chęć do jej zapełnienia, jakkolwiek... Stres... Trittico zaczyna już działać, zaczynam robić się senna.
  2. Wszechogarniające uczucie pustki i ogromna chęć do jej zapełnienia, jakkolwiek... Stres... Trittico zaczyna już działać, zaczynam robić się senna.
  3. Myslalam już nad tym, zeby z nim porozmawiać. Ostatnio mieliśmy jednak spotkanie całym działem i wyglada na to, że on nie widzi problemu przeładowania obowiązkami czy też nie chce widzieć. Korporacja... Niby mam z nim kontakt w myiarę dobry, ale boję się przyznania do depresji. Przeraża mnie ewentualny ostracyzm i traktowanie jak pracownika drugiej kategorii. Zobaczymy jak w tym tygodniu będzie.
  4. Myslalam już nad tym, zeby z nim porozmawiać. Ostatnio mieliśmy jednak spotkanie całym działem i wyglada na to, że on nie widzi problemu przeładowania obowiązkami czy też nie chce widzieć. Korporacja... Niby mam z nim kontakt w myiarę dobry, ale boję się przyznania do depresji. Przeraża mnie ewentualny ostracyzm i traktowanie jak pracownika drugiej kategorii. Zobaczymy jak w tym tygodniu będzie.
  5. Cześć, pisałam już o mojej historii w innym wątku, ale chyba źle trafiłam, bo nikt mi nie odpisał. Chciałabym by ktokolwiek to przeczytał i dał mi jakieś słowo pokrzepienia lub po prostu powiedział, co o tym sądzi. Nie mam się komu wygadać, zresztą chyba na razie nie chcę, bo sama nie wiem, co się ze mną dzieje. Gdzieś tak od maja zaliczam klasycznego zgona. Zaczęło się od tego, że zrobiłam się płaczliwa, wróciły wpierw delikatne teraz już silniejsze napady lęku. Np. jadę autobusem do pracy czy z pracy i nagle chce mi się płakać, ściska mi tak strasznie boleśnie szczękę, czy na przykład na zakupach jestem i to samo... Czuję się źle, samotna i że z niczym sobie nie radzę. Myślę, że to zaczęło się od przepracowania w robocie, spadło na mnie dużo obowiązków, często muszę zostawać po godzinach by się w ogóle wyrobić. W ogóle jest mi się bardzo ciężko do czegokolwiek zebrać, najchętniej to leżałabym i patrzyła w sufit, ale wyrzuty sumienia mi nie pozwalają. Wszystkie czynności rozwlekam w czasie, mam wrażenie, że oddaliłam się od ludzi a może ludzie ode mnie. To, co kiedyś dawało mi jakąś satysfakcję, moje hobby, nie ma dla mnie w tym momencie żadnego znaczenia. Trzy i pół roku temu spotkało mnie w życiu bardzo niemiłe doświadczenie, zawiódł mnie ktoś, kto myślałam, że nigdy mnie nie zawiedzie. Okoliczności tego wszystkiego były dość dramatyczne. Przez rok od tych wydarzeń dawałam sobie jakoś radę, ale pewne sprawy wróciły, dowiedziałam się jak byłam okłamywana i to było dla mnie za dużo. Miałam bardzo silny lęk i atak depresji, dostałam wenlafaksynę i zaczęłam ją brać. Leki brałam przez jakieś półtora roku do czasu unormowania się mojego stanu i kilka miesięcy na plus przy wychodzeniu. Maksymalnie brałam 150mg. I teraz po roku, kiedy myślałam, że jest to poza mną - stało się. Znowu mam spadek nastroju, zanik zainteresowań, nie mogę spać (zasypiam szybko, ale budzę się 3 czy 4 nad ranem). Do tego gonitwa myśli, spadek motoryki przez co narobiłam sobie zaległości i pewnie problemów w pracy, takie uczucie, jakbym traciła kontakt z rzeczywistością, z ludźmi, jakby wszyscy oddalali się ode mnie. Poszłam do mojego psychiatry, przepisał mi trittico na sen i wenlafaksynę. Trittico zaczęłam brać od razu, wenlę od niedawna, bałam się tych wszystkich skutków ubocznych i tego, że nie daję rady i muszę na wspomaganiu... Jednak teraz już się przełamałam i biorę, bo nie chcę skończyć w bagnie. Bardzo się boję, czuję się jak zaszczute zwierzątko. Boję się o moją pracę, boję się, ze wyjdzie mój stan. Chociaż to pewnie byłaby jakaś okoliczność łagodząca i może mój szef wreszcie zdjąłby trochę ze mnie. Do tego wszystkiego pojawiła się nowość u mnie, zapewne bulimia. Jako nastolatka miałam coś takiego, że mało jadłam. Potem na studiach mi przeszło. Przez ostatni rok trochę schudłam, spodobało mi się to, bo ludzie chwalą, że korzystnie i w ogóle. Gdyby tylko wiedzieli... Największy spadek masy to ostatnie miesiące tak od marca, czyli od czasu nowych obowiazków. Mało jadłam, stres, potem się objadałam, ale też nie jakoś masakrycznie, normalnie jadłam, bo czułam głód. Ale żołądek ściśnięty nie przyjmował i szłam wymiotować. Potem taka myśl prawie po każdym posiłku, by się pozbyć tego ciężaru na żołądku, kiedy już do mózgu poszedł sygnał, że jesteśmy najedzeni. Odkąd biorę leki to już staram się nad tym panować, bo szkoda mi je wymiotować. I to wszechogarniające uczucie ogromnej pustki, która mnie zasysa od środka... Przepraszam, że tak długo i może nie na temat... ale musiałam...
  6. Cześć, pisałam już o mojej historii w innym wątku, ale chyba źle trafiłam, bo nikt mi nie odpisał. Chciałabym by ktokolwiek to przeczytał i dał mi jakieś słowo pokrzepienia lub po prostu powiedział, co o tym sądzi. Nie mam się komu wygadać, zresztą chyba na razie nie chcę, bo sama nie wiem, co się ze mną dzieje. Gdzieś tak od maja zaliczam klasycznego zgona. Zaczęło się od tego, że zrobiłam się płaczliwa, wróciły wpierw delikatne teraz już silniejsze napady lęku. Np. jadę autobusem do pracy czy z pracy i nagle chce mi się płakać, ściska mi tak strasznie boleśnie szczękę, czy na przykład na zakupach jestem i to samo... Czuję się źle, samotna i że z niczym sobie nie radzę. Myślę, że to zaczęło się od przepracowania w robocie, spadło na mnie dużo obowiązków, często muszę zostawać po godzinach by się w ogóle wyrobić. W ogóle jest mi się bardzo ciężko do czegokolwiek zebrać, najchętniej to leżałabym i patrzyła w sufit, ale wyrzuty sumienia mi nie pozwalają. Wszystkie czynności rozwlekam w czasie, mam wrażenie, że oddaliłam się od ludzi a może ludzie ode mnie. To, co kiedyś dawało mi jakąś satysfakcję, moje hobby, nie ma dla mnie w tym momencie żadnego znaczenia. Trzy i pół roku temu spotkało mnie w życiu bardzo niemiłe doświadczenie, zawiódł mnie ktoś, kto myślałam, że nigdy mnie nie zawiedzie. Okoliczności tego wszystkiego były dość dramatyczne. Przez rok od tych wydarzeń dawałam sobie jakoś radę, ale pewne sprawy wróciły, dowiedziałam się jak byłam okłamywana i to było dla mnie za dużo. Miałam bardzo silny lęk i atak depresji, dostałam wenlafaksynę i zaczęłam ją brać. Leki brałam przez jakieś półtora roku do czasu unormowania się mojego stanu i kilka miesięcy na plus przy wychodzeniu. Maksymalnie brałam 150mg. I teraz po roku, kiedy myślałam, że jest to poza mną - stało się. Znowu mam spadek nastroju, zanik zainteresowań, nie mogę spać (zasypiam szybko, ale budzę się 3 czy 4 nad ranem). Do tego gonitwa myśli, spadek motoryki przez co narobiłam sobie zaległości i pewnie problemów w pracy, takie uczucie, jakbym traciła kontakt z rzeczywistością, z ludźmi, jakby wszyscy oddalali się ode mnie. Poszłam do mojego psychiatry, przepisał mi trittico na sen i wenlafaksynę. Trittico zaczęłam brać od razu, wenlę od niedawna, bałam się tych wszystkich skutków ubocznych i tego, że nie daję rady i muszę na wspomaganiu... Jednak teraz już się przełamałam i biorę, bo nie chcę skończyć w bagnie. Bardzo się boję, czuję się jak zaszczute zwierzątko. Boję się o moją pracę, boję się, ze wyjdzie mój stan. Chociaż to pewnie byłaby jakaś okoliczność łagodząca i może mój szef wreszcie zdjąłby trochę ze mnie. Do tego wszystkiego pojawiła się nowość u mnie, zapewne bulimia. Jako nastolatka miałam coś takiego, że mało jadłam. Potem na studiach mi przeszło. Przez ostatni rok trochę schudłam, spodobało mi się to, bo ludzie chwalą, że korzystnie i w ogóle. Gdyby tylko wiedzieli... Największy spadek masy to ostatnie miesiące tak od marca, czyli od czasu nowych obowiazków. Mało jadłam, stres, potem się objadałam, ale też nie jakoś masakrycznie, normalnie jadłam, bo czułam głód. Ale żołądek ściśnięty nie przyjmował i szłam wymiotować. Potem taka myśl prawie po każdym posiłku, by się pozbyć tego ciężaru na żołądku, kiedy już do mózgu poszedł sygnał, że jesteśmy najedzeni. Odkąd biorę leki to już staram się nad tym panować, bo szkoda mi je wymiotować. I to wszechogarniające uczucie ogromnej pustki, która mnie zasysa od środka... Przepraszam, że tak długo i może nie na temat... ale musiałam...
  7. Na ulotce Trittico napusane jest, ze jesli w trakcie leczenia wystapia objawy takie jak bol gardla, goraczka to nalezy odstawic, gdyz zachodzi ryzyko leukopenii. Otoz ja trzy dni po zazyciu Trittico zauwazylam u siebie takie objawy i nie wiem, co o tym sadzic. Moze to zwyczajne przeziebienie? Chociaz przy temperaturach jakie ostatnio panuja to ciezko o nie. Mysle, ze wstrzymam sie jeszcze i jak mi nie przejdzie do polowy przyszlego tygodnia to przejde sie zrobic morfologie. Mieliscie cos takiego, slyszeliscie cos na ten temat? Nie chce rezygnowac z tritico, bardzo dobrze je do tej pory znosze. Chcialabym wlaczyc w najblizszym czasie wenle, ktora mi tez lekarz przepisal.
  8. Czy ktos z Was bral trittico w polaczeniu z wenlafaksyna? Lekarz zapisal mi takie polaczenie trittico 150mg na noc plus wenlafaksyna 75mg rano. Rok nie bralam lekow, teraz mi sie pogorszylo i oprocz nawrotu objawow depresyjnych mam problem ze spaniem. Poprzednio bralam wenlafaksyne w dawce 150mg. Troche sie boje tego polaczenia i ewentualnych skutkow ubocznych na poczatku brania. Na razie wzielam trittico w dawce 50mg, docelowo mam wejsc na to 150. Druga sprawa jaka mnie martwi, to dlugofalowe dzialanie trittico. Czy branie go nie spowoduje jakis nieodwracalnych skutkow, np. czy bede mogla miec dzieci czy beda zdrowe?
  9. Witajcie, to mój pierwszy post na tym forum. Jakiś czas temu zdiagnozowano u mnie depresję reaktywną. Pewne wydarzenia sprawiły, że mimo szczerych chęci nie potrafiłam się zebrać bez wsparcia farmakologii. Wenlafaksynę brałam przez rok i 8 miesięcy, w dawce wpierw 75mg, potem 150mg. Po remisji, roku niebrania leków znów czuję się na tyle gorzej, że lekarz przepisał mi wenle 75mg i trittico 150mg na sen. Czuję się strasznie z perspektywą powrotu do leków, przegrana... Stale mam nadzieję, że może dam radę bez, ale z drugiej strony, nie biorąc ich kiedy byćmoże są mi naparawdę potrzebne mogę dużo stracić. Też tak macie, że ten drugi raz tak boli i jest tak ciężko? Drugie moje pytanie jest takie, czy słyszeliście o jakimś oddalonym w czasie skutku ubocznym brania wenlafaksyny na zdrowie? Bardzo się boję, że np. nie będę mogła mieć dzieci albo będą chore albo że w przyszłości mogę chorować jeszcze bardziej, bo ten lek mi coś w głowie poprzewraca na stałe..
×