Skocz do zawartości
Nerwica.com

"JĘCZARNIA"-czyli muszę się komuś wyżalić!


magdasz

Rekomendowane odpowiedzi

carmen.s, moja samodzielność w sumie nie jest żadnym wyczynem, nie czuję się jeszcze na tyle pewnie, nadal nie uważam, żebym wzięła życie w swoje ręce. Też mam problem z samooceną, zaniżam swoje umiejętności, ale to niestety wyniosłam z domu.

Jeśli miałabym Ci coś doradzić to znajdź w sobie siłę i motywację, żeby wynieść się z domu. Też uważałam, że nie jestem samodzielna i wróciłam na rok do domu i nie był to dobry pomysł. Wyjazd był w jakimś sensie wybawieniem dla mnie, no i szkołą życia, bo o wszystko trzeba zadbać samemu. Tego to chyba żadna terapia w cieplarnianych warunkach nie zdziała.

To zawsze jest ten sam obraz który kreujesz, czy dostosowujesz się w ten sposób do otoczenia?

 

Chyba dostosowuje się do otoczenia... No i to nie jest kwestia, że udaję kogoś innego, bo to nie to. Ja po prostu potrzebuje dużo czasu, żeby się otworzyć. Nie mam problemu w kontaktach z ludźmi, mam problem z postrzeganiem samej siebie i z nieadekwatnymi reakcjami na dane sytuacje.

Co do terapii to byłam przygotowana na to, że pogorszy się podczas jej trwania, ale niestety dziś wiem, że forma terapii była niewłaściwa więc sporo kasy przepadło. No cóż, dzis jestem mądrzejsza :P

Teraz mieszkam w Szwecji, jest odpowiednik NFZ (ale i tak za każdą godzinę terapii płaci się ok 100 zł), poza tym nie dałabym rady w terapii po szwedzku, niby mam prawo do tłumacza, ale to chyba jeszcze bardziej krępujące by było.

Magisterskie, transport albo logistyka. Chociaż kiedyś najchętniej rozpoczęłabym coś z całkiem innej paczki.

A to studiowałaś wcześniej? W sumie całkiem perspektywiczna ścieżka. Chociaż jak Cię to nie kręci, to lepiej spróbować z czymś, co faktycznie może sprawiać radość. A co z innej paczki Cię pociąga, jakiś konkretny kierunek?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

renee.madison, możesz tego tak nie odczuwać, ale z tego co piszesz to duży krok, wiele osób nie ma takiej odwagi tym bardziej osób z zaniżoną samooceną i bagażem rodzinnym. :) Co by się musiało stać, żebyś poczuła, że bierzesz życie we własne ręce?

Jeśli miałabym Ci coś doradzić to znajdź w sobie siłę i motywację, żeby wynieść się z domu
Motywacje już mam, troche się boje i pomijając już tu te normalne obawy (dot. sytuacji materialnej itp.), najdziwniejsze jest to, że mimo wszystko ciężko by mi było się psychicznie rozstać z domem, tak jakbym miała odwrócić się od rodziny.

 

Chyba dostosowuje się do otoczenia... No i to nie jest kwestia, że udaję kogoś innego, bo to nie to. Ja po prostu potrzebuje dużo czasu, żeby się otworzyć. Nie mam problemu w kontaktach z ludźmi, mam problem z postrzeganiem samej siebie i z nieadekwatnymi reakcjami na dane sytuacje.
Chyba rozumiem o co Ci chodzi, też czasem przyłapywałam się na tym kreuje się na inną osobę, albo na taką której na nikim nie zależy, albo taką nazbyt zarozumiałą. Chciałam w ten sposób zamaskować brak pewności siebie i nie czułam wtedy żebym się męczyła odgrywając jakąś rolę, bo to mi naprawdę pomagało, naprawdę czułam się pewna siebie. Coś w rodzaju dobierania odpowiednich mechanizmów obronnych w odpowiedniej sytuacji.

 

Co do terapii to fakt, zapomniałam o barierze językowej. Fajny taki NFZ, za który się płaci. Zgaduje, że pewnie za to nie ma kolejek :) Cóż, przynajmniej masz powód żeby wrócić i szukanie idealnego terapeuty można sobie postawić za zadanie. Słyszałam, że niektórzy terapeuci prowadzą sesje na odległość, online, skype, email.

 

A to studiowałaś wcześniej? W sumie całkiem perspektywiczna ścieżka. Chociaż jak Cię to nie kręci, to lepiej spróbować z czymś, co faktycznie może sprawiać radość. A co z innej paczki Cię pociąga, jakiś konkretny kierunek?
Wcześniej transport ze specjalnością spedycja i obsługa celna. Mnie w ogóle dużo pociąga, najbardziej w kierunku związanym z bio-chem. Trochę też psychologia kliniczna. Nie miałam zbyt dobrych doświadczeń z psychologami, dlatego nie zdecydowałam się na żadną jako-taką terapię, zaczęłam czytać książki o takiej tematyce i dość dużo to zmieniło, sama świadomość odnośnie swoich zachowań, i w ogóle to strasznie wciąga, czasem chciałabym mieć taką wiedze i siedzieć w tym na co dzień. Ale najpierw trzeba by było samej się ogarnąć.

A btw, Ty po jakim kierunku jesteś?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

carmen.s,

Co by się musiało stać, żebyś poczuła, że bierzesz życie we własne ręce?

 

Myślę, że w tej materii jestem spisana na straty :smile: Zawsze będę nie dość dobra, zawsze będę myślała o tym, czy inna decyzja by coś zmieniła, ale tak jak mówisz, bagażu nie oszukasz. Wydaje mi się, że żadna terapia nie jest w stanie tego wyplewić.

 

Rozumiem o co Ci chodzi, też czasem przyłapywałam się na tym kreuje się na inną osobę, albo na taką której na nikim nie zależy, albo taką nazbyt zarozumiałą. Chciałam w ten sposób zamaskować brak pewności siebie i nie czułam wtedy żebym się męczyła odgrywając jakąś rolę, bo to mi naprawdę pomagało, naprawdę czułam się pewna siebie. Coś w rodzaju dobierania odpowiednich mechanizmów obronnych w odpowiedniej sytuacji.

 

Chyba jesteśmy bardzo podobne, bo właśnie o to mi chodziło. Wszyscy mają tak zupełnie inny obraz mnie, że wielu z moich przyjaciół było w szoku, jak dowiedziało się o moim leczeniu. Kiedyś ktoś powiedział przed jakimś egzaminem "Ty to masz fajnie, w ogóle się nie stresujesz", zaśmiałam się w duchu (bo w końcu ma się te F41.0 w papierach ;p), ale przecież jestem mistrzem kreacji.

Moim największym wrogiem, wydaje mi się, że jestem ja sama. Zawsze jak już siedzę przed terapeutą/lekarzem to pojawia się druga ja- radosna, śmiejąca się, żartująca, "o tak, świetnie się czuje!", a myślach się karcę- "zamknij się i powiedz jak jest naprawdę", ostatnio nawet spisałam sobie wszystkie 'złe rzeczy', o których wcześniej nie mówiłam, ale tak pozytywnie zaczęłam wizytę, że sama siebie chyba przekonałam, że tak jest świetnie.

Co do terapii to fakt, zapomniałam o barierze językowej. Fajny taki NFZ, za który się płaci. Zgaduje, że pewnie za to nie ma kolejek :) Cóż, przynajmniej masz powód żeby wrócić i szukanie idealnego terapeuty można sobie postawić za zadanie. Słyszałam, że niektórzy terapeuci prowadzą sesje na odległość, online, skype, email.

Są kolejki, ale przynajmniej nikt nie leci do lekarza z każdym głupstwem. Co do powrotu, to nie planuje wracać raczej. Dobrze mi tu, nie wyobrażam sobie siebie w Polsce.

Właśnie rozglądałam się za takimi online, najlepiej jakby pierwsza sesja była na miejscu, w gabinecie, a później dałoby się prowadzić na odległość, ale wciąż jakoś nie przekonuje mnie ten system... No i wybór takiego terapeuty jest ograniczony.

 

Ja jestem po dość niszowej filologii (slawistyce), więc tu raczej w zawodzie nie będę pracować :). Ale ciągle marze o pracy fotografa (w kraju zaczęłam studiować) i chyba chce to kontynuować.

Myślę, że nic tak bardziej nie dołuje, jak robienie czegoś, co nas nie pociaga, dlatego idź na to, co faktycznie Cie kręci-bo później do końca życia będziesz żałować :) A o czymś konkretnie z tematyki biol-chem myślisz?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jestem kupą nieuzasadnionego smutku i nierozwiązanych problemów z przeszłości.

Panikuję na myśl o przeszłości. Chociaż wcale nie była aż tak przerażająca. Ale jak zawsze panikuję. Nienawidzę siebie za to.

Przerażająca wizja opowiadania o tym w gabinecie lekarskim wywołuje myśli o ucieczce. Kolejnej ucieczce. Za to też siebie nienawidzę.

I ciągle mam pretensje do chłopaka, bo mnie nie rozumie. Bo słyszę tylko "dasz radę". Przecież sam przechodził przez psychiatrę i leki. Próby samobójcze, depresje. Chciałabym zniknąć. To tyle.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

renee.madison,

Myślę, że w tej materii jestem spisana na straty :smile: Zawsze będę nie dość dobra, zawsze będę myślała o tym, czy inna decyzja by coś zmieniła, ale tak jak mówisz, bagażu nie oszukasz. Wydaje mi się, że żadna terapia nie jest w stanie tego wyplewić.
Akceptacja takiego faktu to pewnie i tak już połowa sukcesu, albo i więcej. Ja mam nadzieje, że jednak kiedyś będziesz dość dobra w swoich oczach, wiele się w ludzkim umyśle może zmienić :)

 

Chyba jesteśmy bardzo podobne, bo właśnie o to mi chodziło. Wszyscy mają tak zupełnie inny obraz mnie, że wielu z moich przyjaciół było w szoku, jak dowiedziało się o moim leczeniu. Kiedyś ktoś powiedział przed jakimś egzaminem "Ty to masz fajnie, w ogóle się nie stresujesz", zaśmiałam się w duchu (bo w końcu ma się te F41.0 w papierach ;p), ale przecież jestem mistrzem kreacji.
Dokładnie tak :) Ja kiedyś jednemu znajomemu między wierszami jakoś wspomniałam: od dziecka byłam taka zamknięta w sobie, na co on odpowiedział: "ale przecież ty nie jesteś zamknięta wcale". Byłam w szoku, że tak można o mnie uważać. Nie wszyscy tak uważają, ale i tak potraktowałam to jako sukces społeczny.

Swoją drogą Twój terapeuta(/ci) powinien się domyślić, że skoro przychodzisz na terapie, płacisz, to raczej że nie po to, żeby poopowiadać jak jest super. Może tym lepszym wyjściem byłaby terapia na odległość, podczas pisania maili nie miałabyś możliwości ani powodów, żeby kreować cokolwiek. A dopiero potem spotkanie czy video konferencja. To taka moja luźna sugestia tylko.

 

Co do powrotu, to nie planuje wracać raczej. Dobrze mi tu, nie wyobrażam sobie siebie w Polsce.
Od początku wiedziałaś, że nie będziesz chciała tu wrócić? Dla mnie to takie nierealne, jak myślę o pracy za granicą to wyobrażam sobie siebie płaczącą po nocach w tych strasznych obcojęzycznych krajach. :P

 

Musiałam się upewnić co znaczy slawistyka, wydaje się ciekawe, ale fotografia jeszcze bardziej. Co lubisz fotografować? Ja jakbym miała fotografować to pewnie byłyby to miasta, cały czas mam myśli jakie miejsca w miastach można by uwieczniać. No i może ludzie. Kontynuuj jak Ci sie marzy, też uważam ze nic bardziej nie dołuje jak robienie czegoś co nas nie kręci, troche później na to wpadłam, ale dla mnie rozpoczynanie studiów w późniejszym wieku nie jest żadnym obciachem i jak się ma takie możliwości to czemu nie.

 

A o czymś konkretnie z tematyki biol-chem myślisz?

Gotowanie crystal meth :smile: Ale mogłaby też być biotechnologia, inżynieria genetyczna albo technologia żywności.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zaraz oszaleję, czy wszyscy w tym domu muszą się bzykać o tej porze???? Czy Ci ludzie nie rozumieją tego że ściany są tak cienkie że wszystko słychać? Przekląłbym, wyszedł na korytarz i powiedział na głos "MOŻECIE PRZESTAĆ". Ale nie nie zrobię tego - spokojnie. Wdech i wydech i do dziesięciu zliczam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Miałam atak bakteriofobii, choć nie wiem czy można go mieć.

Jakieś 0,5 h po myciu się chciałam iść znowu.

Wylałam sobie dość sporo płynu antybakteryjnego na ramię i rękę (na koszulkę też) i staram się przekonać mój mózg że jest ok.

 

Czasami nie mam już sił, jak płaczę to dla mnie znak że jest naprawdę źle. Pierwszą wizytę u psychiatry mam za 17 dni i naprawdę nie wiem jak mam mu o wszystkim powiedzieć. To jest dla mnie tak strasznie upokarzające, że trudno mi to sobie wyobrazić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

asl, dziękuje

Sama tez sobie współczuję. Teraz to już nawet nie wiem jak to jest gdy jest dobrze, nie przez tydzień, dwa miesiące, tylko tak ogólnie życiowo, tak dawno tego nie czułam.

 

Bei , żeby było dobrze to sobie to osobiste"szczęśie-sukcesik " zaplanować , a potem wziążć się ( przy pewnym poziomie sił witalnych ) do realizacji tego czy tamtego, a ważnego . " Normalnie życiowo"? , za tą normalnością tęskni ponad 70 procent Polaków ,,,, a przeważnie spotykają nas wyzwania , które trza przejść , a to wymaga poświęcenia swojego wolnego czasu, nakładu siły irozumu, wyobrażni i przezwyciężenia swojej niechęci i lenistwa .

W Listach do swojego Przyjaciela Eckermana Geniusz Gethe mu zdradził ,że w całym jego długim życiu był szczęśliwy nie więcej niż 1 tydzień .A był już w starym wieku.

Więc Życie tutaj ma każdego dnia doścć swojej biedy i nie oczekiwał bym od Tego Życia jakiśMega-Frykasów i bonusów pod postacią dobrego samopoczucia ficzyczno- psychicznego i to w każdy dzień na dodatek , świętowania 7 dni w tygodniu i innych gratisów .

Oczywiście,żeby było jasne, nie narzucam nikomu swojego zdania i poglądów , a jedynie przedstawiam swój pukt widzenia owej genezy braku radości ( niech juz bedzie normalności ;) ) i braku możności przeżywania swego życia satysfakcjonująco i całymi zmysłami na maxa !

Pozdrawiam ,,, nie bierz sobie moich wypocin za jakieś poważne mądrośći wyssane prosto z kciuka ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kur........wa nie no oszaleje w tym domu. Kur.....wa burdel sobie zrobili ja pi....erdole czy oni nie domyslaja sie ze moze byc ich slychac? Ku..... chyba przy obiedzie dla smaku porusze ten temat bo wku.... mnie. Rozumiem jestesmy sami jest cisza mozna poszalec ale nie jak jest chata pelna ludzi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×