Skocz do zawartości
Nerwica.com

"JĘCZARNIA"-czyli muszę się komuś wyżalić!


magdasz

Rekomendowane odpowiedzi

Jak ja chcę przeżyć życie, jak jedna uwaga od kogoś, kogo ledwo znam na temat czegoś głupiego powiedzmy, co zrobiłam, od razu potrafi zburzyć cały mój pogląd na świat i najchętniej bym się walała po podłodze krzycząc, że przepraszam, iż jestem, kim jestem- żałosne i męczące. Dwie mnie siedzą w środku- jedna wiecznie upokorzona, z poczuciem winy, pragnąca jak najmniej się wyróżniać, a druga nieogarnięta, żartobliwa, neurotyczna, krzykliwa, bez tabu- i tak się obie żrą, a samopoczucie zależy od tego, którą kto połechce...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Keji, wczoraj też dostałam po nosie i jeszcze usłyszałam, że taki "kopniak" ma mi pomóc. Niestety zdecydowanie nie czas na to był i zaliczyłam nieplanowaną jazdę.

Musimy kierować się tym, że nie każdy zna nas na wylot i potrafi przewidzieć skutki swoich czynów czy słów. Bo wielu z nas mówi: "a co mi tam, olać to...", a potem przeżywa każde przykre słowo, kombinuje, jak powinien zareagować i ogólnie się zadręcza. A potem słyszymy: MA PANI NERWICĘ :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja odniosłam sukces, nawet duży sukces finansowy jak na mnie, ale za nic mnie on nie ucieszył... Poza tym wciąż jeszcze męczą mnie flashback'i feralnego zdarzenia które miało miejsce 2 tygodnie temu, a które zachwiało moim światem :/ I znów łapie mnie te same duszące uczucie co wtedy... Smutek nie do opisania...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

omeeena, akurat to jest w tej chwili tło całej tragedii. Tragedią jest to, że po tym jak dwa tygodnie temu o mało nie uniknęłam rozstania o głupotę z moją druga połową i mimo, że doszliśmy do porozumienia, że oboje staramy się i nam to porozumienie wychodzi, że wszystko wróciło już do normy, to ja dalej mam bardzo bolesne i paraliżujące przebłyski tamtego dnia. Wizja rozstania była i jest nadal dla mnie czymś "z kosmosu", czego nie mogę zaakceptować - łączy nas wspólne życie, pasja, dom, firma... Jak żyć, nie żyjąc tamtym dniem?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć, ja może dziś nie pojęczę. Nie jest najgorszej pod tym względem że "ja" na które mam wpływ jest jakby trochę ponad chorobą, ale część mnie na którą nie mam wpływu wciąż ciąży. Nie przejmuję się tym, na to nie mam wpływu. Czy to nie pewien komfort, żeby przyznać rację, że nie ma się na coś wpływu i pozwolić temu istnieć? No taki lęk np. też ma prawo do życia. Nie zabierajmy my mu go. :angel:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie lubię siebie. Nie lubię swojego życia. Ciągle od nowa udowadniam sobie jaka jestem beznadziejna. A najgorsze, że udowadniam to również tym kilku osobom, którym na mnie zależy. Nie wiem ile wytrzymają, ale boję się, że kiedyś zostanę całkiem, ale to całkiem sama :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie lubię siebie. Nie lubię swojego życia. Ciągle od nowa udowadniam sobie jaka jestem beznadziejna. A najgorsze, że udowadniam to również tym kilku osobom, którym na mnie zależy. Nie wiem ile wytrzymają, ale boję się, że kiedyś zostanę całkiem, ale to całkiem sama :(

 

 

 

 

Aż tak źle to chyba nie bedzie..

 

Poszukaj pomocy u jakiegoś specjalisty..

 

Coraz większe pogrążanie się nic dobrego nie da..

 

znajdź w sobie siłe i motywację do walki..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

fobos, bo śmierć to nie jest rozwiązanie. A poza tym spójrz jak cierpieliby Twoi bliscy, przyjaciele, znajomi... Rozumiem, że takie uczucie, może być strasznie uciążliwe, bo wszystko wokół dobija i tylko utwierdza w przekonaniu, ale jak już pisałam, to nie jest żadne rozwiązanie. A jak jesteś czymś zajęta, też masz takie myśli?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

fobos, no to może próbuj walczyć z nimi tak na co dzień, kiedy nie są takie silne. Na początek, żeby jeszcze bardziej osłabły, potem, żeby momenty kiedy jest bardzo źle było coraz rzadsze itp. Jak? Sama do końca nie wiem, ale może jakaś aktywność, może udzielanie się charytatywnie. W każdym razie coś, co da Ci satysfakcję, że zrobiłaś coś dobrego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

fobos! Jedynie co może pomóc to ugruntowanie w sobie myśli , że to przejściowe , że to minie , że jeszcze będzie przepięknie jeszcze będzie normalnie i zyć tą myślą i wierzyć nie pytać siebie za jaki czas , nie rozliczać , nie analizować , że już tak długo to trwa , śmierć to ostateczność - koniec bezpowrotna nieodwracalna decyzja ,odebranie sobie szansy na lepszy czas i spadek ogromnej traumy dla bliskich , którzy teraz pewnie nie rozumieją , nie akceptują , nie wiedzą jak pomóc ... . Często myslę o samobójstwie - w kontekście - " widzicie zrobiłem to przecież mówiłem Wam jak bardzo cierpię teraz macie dowód " ale tak na prawdę nic to nie zmienia wielkiej tragedii . Ja mam dzieci to mnie trzyma

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×