Skocz do zawartości
Nerwica.com

"JĘCZARNIA"-czyli muszę się komuś wyżalić!


magdasz

Rekomendowane odpowiedzi

Wydaję mi się, że ostatnio masz dobry humor dzięki terapii i masz satysfakcje z życia. Nie tak dawno z twoich postów można było wywnioskować brak satysfakcji.

 

W szponach anhedonii nikt nie ma satysfakcji, wiadomo :roll:

Ale fakt, terapia przynosi rezultaty i od kilku dni znowu jestem w dobrym trybie :D Poza tym wszystko się jakoś zaczyna układać, za rok ślub i w ogóle - jest się czym cieszyć :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W szponach anhedonii nikt nie ma satysfakcji, wiadomo :roll:

 

i dlatego łatwo sobie poprawić humor dokopując mu. Brawo :brawo:

 

Zupełnie nie jesteś zła, kompletnie :mrgreen:

 

I nie dokopywałam Ci w żadnym razie - napisałam Ci co JA CZUJĘ kiedy czytam to, co piszesz. Tak, istnieje perspektywa inna niż Twoja i czasem ktoś ma ochotę się nią podzielić. To Twoja projekcja - sama sobie dokopujesz uważając, że nie zasługujesz na życie i projektujesz to na wszystkich naokoło. Nie wiem jak można dokopać komuś kto sam życzy sobie raka, myślę, że ciało złożone ze wszystkich dotychczasowych noblistów, by tego nie wymyśliło :roll: Sama sobie źle życzysz i sama siebie krzywdzisz.

To, że tak się teraz rzucasz na mnie i kontynuujesz rozmowę, chociaż ja już dawno się do Ciebie nie zwracam, pokazuje, że masz jednak sporo witalności i pewności siebie - to jest dobra prognoza dla Twojego wyleczenia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Widzę, że jesteś tu po to, by denerwować ludzi. Lubisz to? Muszę Cię zmartwić, nie udało Ci się. W moim stanie naprawdę trudno mnie zdenerwować.

Odzywam się, bo uważam, że zachowując się w ten sposób nikomu nie pomożesz, a czasem możesz zaszkodzić.

Poza tym zdaje się, że ten wątek nie służy do tego typu komentarzy i krytyki, lecz do wylania tego, co komu na duszy leży.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Widzę, że jesteś tu po to, by denerwować ludzi. Lubisz to? Muszę Cię zmartwić, nie udało Ci się. W moim stanie naprawdę trudno mnie zdenerwować.

Odzywam się, bo uważam, że zachowując się w ten sposób nikomu nie pomożesz, a czasem możesz zaszkodzić.

Poza tym zdaje się, że ten wątek nie służy do tego typu komentarzy i krytyki, lecz do wylania tego, co komu na duszy leży.

 

Ciąg dalszy Twojej projekcji :roll: Nie prowadzi Cię to daleko. No ale skoro chcesz mieć raka, no to daleko się nie wybierasz, zaiste.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

Ciąg dalszy Twojej projekcji :roll: Nie prowadzi Cię to daleko. No ale skoro chcesz mieć raka, no to daleko się nie wybierasz, zaiste.

 

Zaiste, nic z tej rozmowy nie zrozumiałaś. Przykre :( Przydałoby się popracować trochę nad empatią.

Powodzenia w dalszym leczeniu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a ja Wam powiem ze swojej strony coś takiego...

otóż moje życie jest aż tak do dupy, że nawet tu, na forum dla ludzi, którzy są z depresją za pan brat, każdy ma mnie w dupie i nikt mnie nie zauważa.

serce mi ledwo zipie - dawno już wiadomo, że z nim mam coś nie tak (przerośnięta lewa komora, puls w spoczynku około 130, zasłabnięcia itp itd...)

powiem tylko, że czekam na zwrot podatku by spłacić resztki długu, a potem do lasu, i jeśli z żyletką się nie uda (znowu) to będę miał w zapasie sznur (może być z tym męczarnia, ale raz sie żyje i raz się umiera...) ewentualnie jeszcze myślę o benzynie i zapalniczce na wszelki wypadek... myślę, że jak już się ma takie plany to w końcu musi się udać - w końcu mam z tym już trochę doświadczenia... ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a potem do lasu, i jeśli z żyletką się nie uda (znowu) to będę miał w zapasie sznur (może być z tym męczarnia, ale raz sie żyje i raz się umiera...) ewentualnie jeszcze myślę o benzynie i zapalniczce na wszelki wypadek

a ja się rzucę pod pendolino... powodzenia bracie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rodzice nie chcą nawet słyszeć tematu szpitala. Nie dociera do nich, że czuję się naprawdę źle, a nie mam odwagi powiedzieć o natrętnych myślach samobójczych. Potrzebuje ich wsparcia właśnie teraz. Sama cholernie się boję.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

tendou

Dobrze że udało Ci się to opisać - dusić w sobie takie myśli - strasznie męczące. Nie będę mówić, że nie warto - sama mam nie raz takie myśli - i wkurzają osoby mówiące "masz tego i tamtego - pomyśl o nich" - oni przynajmniej mieli by zadany prze ze mnie ból po raz ostatni... "tyle jeszcze możesz zdziałać, tyle przed Tobą" - jednak po co kiedy wszystko niszczę i zawsze schrzanię i tylko ktoś cierpi przez to... To trzeba samemu poczuć, że jeszcze jednak cokolwiek dobrego jestem w stanie zrobić - a jeśli choć jedna taka rzecz jest - warto poczekać i tą rzecz zrobić...

 

chce_sie_zayebac

To co wyżej pisałam - mogłabym i Do Ciebie napisać... mój sposób jest inny - mniej zachodu wymaga niż wyprawy gdziekolwiek i nie wpłynie na samopoczucie innych - kierujący takim pociągiem i pasażerowie na pewno w jakiś sposób przeżywali by całą sytuację... ale może znajdzie się coś, co zamiast rzucania się można zrobić, co niekoniecznie nawet pomoże nam, ale komuś innemu...

 

Expresia

A próbowałaś zostawić karteczkę/list - z zapytaniem jak sobie poradzić z pragnieniem śmierci, proszę o pomoc? (Czy cokolwiek w ten deseń) - może by ich to zastanowiło, a Ty nie będziesz przy tym, jak to przeczytają - może będzie łatwiej?

Nie wiem - taka mi tylko myśl przyszła....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Expresia

A próbowałaś zostawić karteczkę/list - z zapytaniem jak sobie poradzić z pragnieniem śmierci, proszę o pomoc? (Czy cokolwiek w ten deseń) - może by ich to zastanowiło, a Ty nie będziesz przy tym, jak to przeczytają - może będzie łatwiej?

Nie wiem - taka mi tylko myśl przyszła....

 

Hmmm, to ciekawy pomysł...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

... a potem do lasu, i jeśli z żyletką się nie uda (znowu) to będę miał w zapasie sznur (może być z tym męczarnia, ale raz sie żyje i raz się umiera...) ... myślę, że jak już się ma takie plany to w końcu musi się udać ...

 

Od dawna mam taką wizję (ale bez żyletki): pojadę ze sznurem i stołeczkiem w głąb dużego lasu, znajdę odpowiednie drzewo i w tych przyjemnych okolicznościach przyrody pożegnam się z tym światem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie mam siły, nie mam ochoty. Jestem zmęczona. Mój umysł mnie zabije, całe to myślenie mnie po prostu zabije. Mam wrażenie, że moje życie to było od początku przegrana sprawa. Bo dwa razy trafić do domu gdzie jest uzależnienie? To raczej nie przypadek. Bóg mnie nienawidzi albo jestem przeklęta. Zresztą do tego od zawsze byłam głupia, robiłam głupie rzeczy, nie umiałam myśleć normalnie i logicznie, więc nie było szans. Poddaje się. Nadzieję już straciłam, nic z tego nie będzie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Totalna beznadziejność mnie dopadała z rana i teraz też. Wydawało mi się ostatnio, że może już od leków mam jakoś odrobinkę więcej energii, może lepszego humoru, cokolwiek, ale tak na zimno, racjonalnie, zdaję sobie sprawę z własnego beznadziejnego położenia - ze swoich skrzywień, z drogi, którą muszę przejść, żeby to choćby trochę naprostować. A ja totalnie nie mam motywacji, nie widzę sensu, nie mam nadziei. Po co ja tak uparcie żyję? Na co ja czekam, na co ja liczę? Nie potrafię już nawet marzyć i planować. Całe nastoletnie lata spędzone u psychologów, psychiatrów, tyle lat - na nic. Zaczynam dwudziesty rok życia kompletnie poturbowana. Marnuję młodość, ale jakie to ma znaczenie? Nie sądzę, że czeka mnie jakaś sensowna przyszłość.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a potem do lasu, i jeśli z żyletką się nie uda (znowu) to będę miał w zapasie sznur (może być z tym męczarnia, ale raz sie żyje i raz się umiera...) ewentualnie jeszcze myślę o benzynie i zapalniczce na wszelki wypadek

a ja się rzucę pod pendolino... powodzenia bracie.

 

nie wiem ile macie lat i co wam dolega ale smutno mi ze macie takie myśli.

 

a ja Wam powiem ze swojej strony coś takiego...

otóż moje życie jest aż tak do dupy, że nawet tu, na forum dla ludzi, którzy są z depresją za pan brat, każdy ma mnie w dupie i nikt mnie nie zauważa

nie przyzwyczaiłes sie jeszcze? Jak ja założę jakiś wątek czy napiszę koma to szybko obumiera a zobacz ile lat juz tu jestem. Na forum jak w zyciu, jesli nie nalezysz do jakiejs grupy to nie bedzie ludzi ktorzy Ci zawsze odpowiedza...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie przyzwyczaiłes sie jeszcze? Jak ja założę jakiś wątek czy napiszę koma to szybko obumiera a zobacz ile lat juz tu jestem. Na forum jak w zyciu, jesli nie nalezysz do jakiejs grupy to nie bedzie ludzi ktorzy Ci zawsze odpowiedza...

 

Przynaleznosc do jakies grupy raczej nie daje takiej pewnosci, swiry to egocentrycy, jest tylko ,,ja ja ja''. Normalnie w zyciu trzeba sie wszedzie anosowac aby nawiazac wiez, starac zabiegac i jeszcze miec fart aby trafic na czlowieka ktory umie wykonywac dwie czynnosci (dawac i pobierac) bo inaczej mozna sie za bardzo wyeksploatować. Jak ktos ma ten depresyjny ton to jest z tym ciezko. Sama postawa nie, nie, nie ludzi od siebie odpycha, bo ten swiat jest wesoly, szybki piekny z zabójcza riposta. Nawet depresyjne duchy ktorzy maja adwersarzy to te typy co w jakis ciekawy sposob opisują swa rasowa nieudolność.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dość tego po prostu , jestem antyspołeczny chyba pod każdym względem , powoli zaczynam myśleć że ludzie nie są mi do niczego potrzebni . Jestem przeżarty przez złość i nienawiść , jeszcze wszystko się wokół pieprzy i mam dość , coraz bardziej widzę siebie w roli zimnego skurczybyka :twisted: nie odczuwam już praktycznie niczego ...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

bym zacytowal, zeby kazdy wiedzial do ktorego postu sie odnosze, ale cos mi nie wychodzi... :P

 

kryty_k

zaskoczylas mnie calkiem pozytywnie, bo zazwyczaj kazdy jest albo anty albo ok. tzn na sile wciska ci kit ze swiat cie potrzebuje itp albo ze huraaa powiesmy sie razem :P

dzieki ;)

wgl co Ty tu robisz jesli mozna spytac?

 

ps: mam 26 lat

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

... a potem do lasu, i jeśli z żyletką się nie uda (znowu) to będę miał w zapasie sznur (może być z tym męczarnia, ale raz sie żyje i raz się umiera...) ... myślę, że jak już się ma takie plany to w końcu musi się udać ...

 

Od dawna mam taką wizję (ale bez żyletki): pojadę ze sznurem i stołeczkiem w głąb dużego lasu, znajdę odpowiednie drzewo i w tych przyjemnych okolicznościach przyrody pożegnam się z tym światem.

 

 

 

 

o patrz o stoleczku nie pomyslalem. ja bardziej za wersja zeby usiasc na wysokiej galezi w glebi lasu, zawiazac sznur jeszcze wyzej, ale tak by po zawisnieciu nogi nie dotykaly ziemi. zeskoczyc trzask prask zlamany kark, przerwanie rdzenia i smierc w ulamku sekundy. no i latwiej sie "posliznac" z galezi na ktorej siedzisz niz nogami przewrocic stolek na ktorym stoisz ;)

 

u mnie problem polega na tym, ze tu gdzie jestem to same jakies parki itp i w nocy zamykaja a w dzien pelno ludzi :/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×