Skocz do zawartości
Nerwica.com

Ataki (jak wyglądają, jak sobie radzimy)


cicha woda

Rekomendowane odpowiedzi

Trzeba sobie radzić samemu - nie liczyć na niczyje wsparcie. Już kiedyś gdzieś pisałem ale przypomnę że

mnie wyśmiewano i nadal się wyśmiewa z powodu moich dolegliwości - ataki nerwicy, duszności, kołatanie serca

ślinotok, pocenie się były powodem do śmiechu i złośliwych komentarzy zarówno od rodziny jak i znajomych.

Nie wiem jak Wy ale ja nauczyłem się radzić sobie z tym samemu, zaciskam zęby i cierpię w samotności. Już do

nikogo nie chodzę się wyżalić bo jedyne co z tego przyszło do drwiny ze mnie, i status wariata wśród najbliższego

otoczenia, dobrze że psychotropów nie biorę bo już w ogóle by się mnie bali

 

Najczęściej jest tak, że osoby, które tego nie doświadczyły wyśmiewają, nie akceptują, albo traktują z lekceważeniem. Bo przecież to Twoja głowa i w każdej chwili możesz zmienić swoje myślenie, żeby to było takie proste. Ja słyszę, że zachowuje się, jak dziecko (gdy mam ataki lęku i po prostu przed czymś ucieknę, mam trudności z mową i jedzeniem - typowa "gula" w przełyku, słabo mi, serce wali... no z resztą wiecie, jak to jest). Ja akurat biorę psychotropy, w niektórych sytuacjach pytają się mnie "czy wzięłaś leki?", albo "zachowujesz się, jak jakaś chora", a później słyszę ciche "przepraszam, to nie na miejscu" co jest jeszcze gorsze. Nie musisz czuć się sam w tym wszystkim, spójrz - nie jesteś :) Czasem warto wywalić z siebie te smuty, choćby nawet tutaj na forum. Ja mam jeszcze takie "szczęście" ze w swoim otoczeniu znam parę zaufanych osób o podobnych problemach. Głowa do góry.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Trzeba sobie radzić samemu - nie liczyć na niczyje wsparcie. Już kiedyś gdzieś pisałem ale przypomnę że

mnie wyśmiewano i nadal się wyśmiewa z powodu moich dolegliwości - ataki nerwicy, duszności, kołatanie serca

ślinotok, pocenie się były powodem do śmiechu i złośliwych komentarzy zarówno od rodziny jak i znajomych.

Nie wiem jak Wy ale ja nauczyłem się radzić sobie z tym samemu, zaciskam zęby i cierpię w samotności. Już do

nikogo nie chodzę się wyżalić bo jedyne co z tego przyszło do drwiny ze mnie, i status wariata wśród najbliższego

otoczenia, dobrze że psychotropów nie biorę bo już w ogóle by się mnie bali

 

Najczęściej jest tak, że osoby, które tego nie doświadczyły wyśmiewają, nie akceptują, albo traktują z lekceważeniem. Bo przecież to Twoja głowa i w każdej chwili możesz zmienić swoje myślenie, żeby to było takie proste. Ja słyszę, że zachowuje się, jak dziecko (gdy mam ataki lęku i po prostu przed czymś ucieknę, mam trudności z mową i jedzeniem - typowa "gula" w przełyku, słabo mi, serce wali... no z resztą wiecie, jak to jest). Ja akurat biorę psychotropy, w niektórych sytuacjach pytają się mnie "czy wzięłaś leki?", albo "zachowujesz się, jak jakaś chora", a później słyszę ciche "przepraszam, to nie na miejscu" co jest jeszcze gorsze. Nie musisz czuć się sam w tym wszystkim, spójrz - nie jesteś :) Czasem warto wywalić z siebie te smuty, choćby nawet tutaj na forum. Ja mam jeszcze takie "szczęście" ze w swoim otoczeniu znam parę zaufanych osób o podobnych problemach. Głowa do góry.

 

Własnie ja z tych co wszystko duszą w sobie....;-( Najgorsze jest dla mnie to że ciągle myslę jak się czuję, czy jest dobrze, czy jest źle, czy mnie coś boli, jak jutro przetrwam w pracy, jak zrobię zakupy....A łapię się na tym, że jak faktycznie coś zajmie moją uwagę i odwróci myslenie na inny tok, jest super ;-) Ale niestety tych pierwszych mysli jest więcej....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja już wyszedłem z dołka. Nie mam już żadnych objawów somatycznych, humor też dopisuje, brak jakichkolwiek problemów. Nie mogę za to przełamać lęków.

Najgorsze jest że mam duży problem ze znalezieniem pracy, każda próba kończy się stwierdzeniem że się nie nadaje, i szukam od nowa....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja już wyszedłem z dołka. Nie mam już żadnych objawów somatycznych, humor też dopisuje, brak jakichkolwiek problemów. Nie mogę za to przełamać lęków.

Najgorsze jest że mam duży problem ze znalezieniem pracy, każda próba kończy się stwierdzeniem że się nie nadaje, i szukam od nowa....

 

A może chociaż raz warto się przełamać i spróbować. Jesli okaże się że faktycznie się nie nadajesz to wtedy zrezygnować...

U mnie znowu odwrotnie: objawy somatyczne biorą górę a lęki i ataki paniki trochę ustąpiły...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja już wyszedłem z dołka. Nie mam już żadnych objawów somatycznych, humor też dopisuje, brak jakichkolwiek problemów. Nie mogę za to przełamać lęków.

Najgorsze jest że mam duży problem ze znalezieniem pracy, każda próba kończy się stwierdzeniem że się nie nadaje, i szukam od nowa....

 

Ja, jak zaczynałam staż to tak samo, bałam się bardzo, ale przełamałam się, dużo płaczu było i zwątpienia w swoje siły i faktycznie, po czasie zrezygnowałam. Rok później podjęłam się pracy, pierwszy tydzień to była masakra, sama nie wiem dlaczego, bo wszystko szło, jak powinno. Wracałam do domu, oczywiście ataki nerwicy, płacz, myśli, że się nie nadaje. W końcu zacisnęłam zęby mówiąc sobie, że początki zawsze są trudne, z czasem wszystkiego lepiej się nauczę, zdobędę doświadczenie. Przetrwałam ten etap i teraz się śmieję z tego, jak mogłam przejmować się takimi pierdołami. Niedługo zaczynam coś nowego - zobaczymy, czy i tym razem się uda. Próbuj po prostu przetrwać pewien czas, jak coś stanie się rutyną to może będzie lepiej, jak u mnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja już wyszedłem z dołka. Nie mam już żadnych objawów somatycznych, humor też dopisuje, brak jakichkolwiek problemów. Nie mogę za to przełamać lęków.

Najgorsze jest że mam duży problem ze znalezieniem pracy, każda próba kończy się stwierdzeniem że się nie nadaje, i szukam od nowa....

 

Dlatego właśnie w innym wątku napisałam Tobie, że psychoterapia jest kluczowa. Może masz niską samoocenę... częsta "przypadłość" wynikająca m.in. z zaburzeń. Przyczyna ich jest różna... od relacji z rodzicami, deficytów miłości, wychowania po przebyte traumy etc. temat rzeka.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja już wyszedłem z dołka. Nie mam już żadnych objawów somatycznych, humor też dopisuje, brak jakichkolwiek problemów. Nie mogę za to przełamać lęków.

Najgorsze jest że mam duży problem ze znalezieniem pracy, każda próba kończy się stwierdzeniem że się nie nadaje, i szukam od nowa....

 

Dlatego właśnie w innym wątku napisałam Tobie, że psychoterapia jest kluczowa. Może masz niską samoocenę... częsta "przypadłość" wynikająca m.in. z zaburzeń. Przyczyna ich jest różna... od relacji z rodzicami, deficytów miłości, wychowania po przebyte traumy etc. temat rzeka.

 

Napisałaś, pamiętam. Aczkolwiek, podobnie jak w przypadku leków (których nie wziąłem) to i ta psychoterapia do mnie nie przemawia. Czuje że muszę sam z tym wygrać, psychoterapeuta powie

mi wszystko co już wiem, to nie pomoże mi się przełamać (tak sądzę). Trzeba samemu, ale kiedy sie uda tego nie wiem....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć :) Dawno tu nie zaglądałam. U mnie zmieniło się tyle, że wróciłam na uczelnię i w sumie jest całkiem ok, nie ma lęków, tylko straszliwie boję się różnych prezentacji przed całą grupę, które będę musiała przedstawiać :( Boję się, że źle się poczuję, że nie będę w stanie przedstawić bo będzie mi słabo i będę się bała że zemdleję...

No i to się jeszcze zmieniło, że wróciłam do sertraliny. Objawy uboczne trochę dobijały, bóle głowy, mdłości itd., teraz od ponad tygodnia męczy mnie bezsenność, dostałam alprazolam doraźnie na lęki ale na bezsenność nie pomaga... No cóż, zobaczymy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam wszystkich. Dopiero od pol roku mam nerwice ktora odkryli dopiero niedawno a juz zrobila mi pieklo z zycia. Mam 27 lat meza i 3 dzieci w wieku 8 6 i 2 lat. Mam tez rozrusznik serca od dziecka chyba genetycznie bo tata zmarl na zawal w wieku 37 lat. Zaczelo sie od skokow cisnienia i tetna od 50 do 150 w przeciagu minuty potrafilo tak skakac. Po paru wizytach pogotowia i pobytach w szpitalu dostalam tritico cr przeciw lekowe i beto zk na cisnienie i zmniejszenie tetna. Moje objawy sa bez przerwy wogole nie mam od nich spokoju. Nie wychodze wogole z domu z obawy ze cos mi sie stanie maz odprowadza i przyprowadza dzieci ze szkoly robi zakupy obiady gotuje babcia ktora z nami mieszka bo ja nie jestem w stanie wstac z lozka. Moje objawy to zawroty glowy pogot

rszenie wzroku w sekundzie zimne dlonie i stopy a za chwile uczucie strasznego goraca miekie nogi spocone i trzesace sie dlonie kluska w gardle bole w klatce jak przy zawale straszne bole krzyza lapanie powietrza w nocy nudnosci ciagle bekanie bole brzucha i uczucie silnego leku. Nie jestem w stanie sobie z tym poradzic.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

tak chodze do psychoterapeuty. Narazie zadnej poprawy. Tak samo teraz mam zawroty glowy i straszne oslabienie. Nie potrafie nic zrobic. A zawsze bylam odporna na stres i temu niechce mi sie tak calkowicie wierzyc w ta nerwice....a jeszcze wszyscy dookola mnie sie z tego smieja....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wszyscy tutaj byliśmy odporni. Ale w pewnym momencie organizm mówi 'stop". Ja jestem akurat hipochondrykiem i też nie wierzę w nerwicę. Wyszukuję różne śmiertelne choroby i badam się na wszystko z uporem maniaka. Tak działa ta choroba. Jest źle, są lęki, jest panika, strach, obawy i różne fizyczne objawy. A oprócz tego, tak jak piszesz, ludzie którzy nie rozumieją co się z Tobą dzieje mówią Ci: "weź się w garść", "ogarnij się" albo "nie wymyślaj". Wszyscy tu tak mamy. Rozejrzyj się trochę po forum. Jeśli leki, które zażywasz nie pomogły, to powiedz psychiatrze, żeby Ci je zmienił. Ale wiesz, że one nie zaskakują tak od razu? Trzeba odczekać kilka tygodni przynajmniej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zawroty głowy, gula w gardle, duszności, lęki, bóle w klatce piersiowej - to normalne, można by rzec klasyczne objawy nerwicy. Oczywiście mówimy tu o przypadku, kiedy zostały przeprowadzone podstawowe badania i dolegliwości te nie wynikają z jakiejś choroby fizycznej. . Nie jestem lekarzem. Ale wszystko o czym piszesz, większość z nas miała na początku swojej "przygody". Poczytaj trochę forum i zobaczysz jak wielu ludzi ma to samo co Ty.

U mnie leki zadziałały po pięciu-sześciu tygodniach. Objawy nie ustąpiły całkowicie, ale nie wywołują już olbrzymiego strachu przed poważną chorobą, czy śmiercią. Po dwóch miesiącach zażywania prochów powinnaś już mieć jakieś pozytywne zmiany. Jeśli tego nie ma, to trzeba się zastanowić nad zmianą leków. Nie u każdego wszystko zaskakuje za pierwszym razem. Tym bardziej więc sugerowałbym wizytę u lekarza.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Uwierz, że nie tylko Tobie. To paskudna i podstępna choroba w której Twój mózg gra przeciwko Tobie. Do lekarza pójdź jak najszybciej. Rozumiem, że masz lęk przed wyjsciem na otwartą przestrzeń i może fobię społeczną. jest tu na forum specjalny wątek dla takich osób. Będziesz się tam dobrze czuć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja najgorsze 2 ataki paniki w ostatnich 3 latach zaliczyłam w obcym mieście, 40 km od domu. Jak mi zdrętwiały ręce tak, że straciłam w nich czucie jeszcze starałam się ogarnąć, ale jak serce zaczęło walić i boleć to nie wytrzymałam i powiedziałam że "chyba trzeba do mnie dzwonić po pogotowie bo mam ataki paniki, ale teraz nie wiem co się ze mną naprawdę dzieje" ludzie się w tym obiekcie popatrzyli po sobie, że "przyszła i robi kłopot i co teraz" więc zabrałam się i poszłam stamtąd mówiąc że przepraszam i dam sobie radę. 3 godziny siedziałam na przystanku trzęsąc się z zimna i bojąc się wejść do PKS-u. Ciągle mam to przed oczami, boję się że znów tak stracę nad sobą kontrolę i boję się tam jechać, a muszę tam coś załatwić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć... Dawno mnie tu nie było (szczerze myślałam, że nie wrócę). Ale nie mogę... Złapałam ostatnio jakiegoś wirusa z jelitówką i zaczęły mi się jazdy. Ucisk w głowie, słabość, lęki... Jeden mały wyzwalacz i cała ciężka praca się jakby cofnęła.

Dzisiaj to już w ogóle, parę razy musiałam się zatrzymać, zacząć oddychać świadomie i przekonywać siebie, że mi się nic nie dzieje... Boli mnie dziś głowa, ale tak dziwnie, tak sobie to "łazi". Raz ukłuje z jednej, raz z innej strony, innym razem przeszyje... I to tak nakręca raz za razem...

Fajnie, że tu zawsze się można odezwać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Unikanie jest podstawowym mechanizmem nakręcającym agorafobię i napady paniki. Unikając miejsc, w których przewidujesz napad potwierdzasz sobie zagrożenie i tak koło się zamyka. Rozumiejąc lęk i to co się z tobą dzieje w trakcie napadu możesz sobie z tym poradzić. To w skrócie. Terapia (oczywiście poznawczo-behawioralna) napadów paniki to 6-12 sesji, unikanie może trwać latami.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×