Skocz do zawartości
Nerwica.com

HoyaBella

Użytkownik
  • Postów

    1 865
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez HoyaBella

  1. no a jak nie jak tak. a najgorsze jest, jak z odmętów pamięci potem taka sytuacja wypływa i wypływa. jak się wie, że jest się kozłem ofiarnym, osobą po której jechano zawsze i wszędzie.
  2. ja mam tak, że unikam ludzi w takich sytuacjach praca-szkoła i mam takie błędne koło - Bo boję się tego momentu zapoznawania się, tego, że powiem coś nie tak, że z nerwów wyjdę przy tym zapoznawaniu na idiotkę, że nie powiem nic mądro-składno-ogarniętego, kiedy są te decydujące minuty i to pierwsze wrażenie się stwarza, że właśnie teraz kiedy inna osoba na moim miejscu już sprawia dobre wrażenie, to ja jestem już spalona, a mój nowo poznany ktośtam myśli sobie o mnie, że nieogar, że dziwna, że to i tamto - Boję się oceniania po wyglądzie plus tego, że mam talent do rozlewania czegoś, do upuszczania, potrącania niechcący itd. do tego że mi coś upadnie, zepsuje się, nie umiem czegoś zrobić, uruchomić, odpalić, obsłużyć i sprawiam wrażenie łajzy ofermy i nieogara jeszcze większego niż jestem. Wiem, że inna laska umie taką wpadkę zręcznie spuentować, że można takie rzeczy obrócić w żart, mieć autosystans, że każdemu zdarza się coś takiego, ale mnie takie rzeczy zdarzają się z taką częstotliwością, że to się staje moją wizytówką. Tyyyle razy nasłuchałam się jakichśtam "booosz", jakichśtam "niech żyje zgrabność", tyle razy miałam jakiś przypał. I wystarczy że jedna osoba w grupie gdzieśtam zacznie wywracać oczami na takie moje akcje i rzuci jakimś "boooosz", ja już się czuję źle bo - po 10, 50, 100 razie inni ludzie podchwytują to od tej osoby i wszyscy tak będą mieć do mojej osoby "booooooosz" - boję się tego momentu rozkmin 'kto przyjaciel a kto wróg", boję się tych pozornie miłych ludzi którzy czekają tylko na potknięcie, błąd itd. boję się że w sytuacji kiedy ktoś mnie pojedzie ja znów nie powiem nic , nie będę umiała się wybronić, nie znajdę odpowiednio szybko jakiegoś komentarza - że znów będę kozłem ofiarnym - boję się mówienia o sobie, bo jestem dla normalsów przegrywem - mam problem z patrzeniem w oczy
  3. - a kiedy była ta zdrada, to jakaś świeża sprawa? wiesz może jak bardzo zabrnęły tam sprawy po tej zdradzie - chodzi mi o to, czy mieli jakąśtam "separację" i potem do siebie wrócili "warunkowo" po jakimś czasie czy nie było żadnych przerw w tym związku? - jak jej idzie na tych studiach, jak ona sobie radzi życiowo? jaką ona jest osobowością, czy jest przebojowa, określa siebie mianem twardzielki czy też osoby którą łatwo zranić, czy jest osobą bojącą się zmian, czy jest osobowością "poradzę sobie sama, świetnie daję sobie radę sama" czy osobowością, która potrzebuje, żeby ją ktoś wspierał, "był" itd, na zasadzie "muszę mieć kogoś do nauki, do dokonsultowania się jaki model wybrać, muszę być w związku bo sama boję się jak to będzie" - to jest bardzo poważny sygnał, jak ona mówi, że nie chce jej się wracać do domu, zabrzmiało to tak jakby atmosfera była tam... ciężka... - to jest tak, że uczycie się tylko u Ciebie, albo gdzieśtam w czytelni itd. nigdy Cię ona nie zaprasza tam do siebie? poznałeś tego jej partnera, widziałeś ich na żywo jak tam u nich byłeś? i co mówią znajomi wspólni o tym ich związku a o Tobie, masz z otoczenia jakieś sygnały, że "wszyscy wiemy, że ty i ona cośtam cośtam" - czy ona stwarza jakieś sytuacje w których teoretycznie mógłbyś cośtam mniej lub bardziej aluzyjnie wyznać, czy widać po niej że tego unika, boi się - czy ona Cię pyta o Twoje relacje z laskami, dopytuje jakie Ci się podobają itd? Ja też tak uważam, że trzeba czekać , na pewno nie robić tego w momencie kiedy Ty sam określasz jako kiepski na takie wyznania no i też po prostu patrzeć na to, że nawet jeśli ona coś do Ciebie czuje, to wszystko komplikuje fakt że to są studia ( jaką macie atmosferę w grupie?), nawet jeśli miałaby się rozstać z tym obecnym partnerem i wy mielibyście być oficjalnie parą też i funkcjonować jako związek na tych studiach, to może ją hamować wizja plotek ludzi z grupy, tego obczajania, tego całego "o idzie nasza parka" i innych ironiznów. Powiem więcej - jestem w takiej podobnej sytuacji, jeszcze dłuuużej niż Ty i tak: - były momenty w moim życiu kiedy cieszyłam się, że nie wychyliłam się z takim wyznaniem, bo mega by ono nakomplikowało, dołożyło stresów na studiach i awkward sytuacji. czucia się źle w towarzystwie tej osoby, codziennego przeżywania tego kosza kiedy ją widzę na zajęciach - były momenty w których żałowałam, że nie powiedziałam, myślałam, że może gdybym dostała odpowiedź odmowną to byłoby mi lepiej w dłuższej perspektywie, bo wyleczyłabym się z tego uczucia i może teraz była w szczęśliwym związku.. To strasznie trudne łapać się na myśli, że " lepiej już dostać kosza i się wyleczyć niż trwać w takim "a może" , w takim "czekaniu niewiadomo na co" ( jak pomyślałam, tak zrobiłam, jakieś pół roku temu przeżyłam zauroczenie w kimś nowym, powiedziałam, dostałam kosza )
  4. no ja wiem że kiepsko to wygląda co ja piszę, no ale serio rewidując wszystkie moje sytuacje z facetami "x" sytuacji kiedy ktoś mi się podobał i ja cośtam próbowałam zagadać a faceci mnie olewali, totalnie nie byli zainteresowani mną tylko jakimiś innymi, lepszymi ode mnie laskami "x" sytuacji kiedy byłam szkolnym pośmiewiskiem chłopaków "x' sytuacji kiedy chłopak jakiś mi się podobał, ale widziałam że nie mam żadnych szans więc siedziałam cicho, przebolałam i przemilczałam w milczeniu że nic z tego nie będzie i koniec sytuację kiedy po prostu zdobyłam się na odwagę i pierwsza w sytuacji, kiedy już nic nie miałam do stracenia powiedziałam facetowi, że mi się spodobał ( bo mnie się wydawało, że ja jemu też), no ale nie, kosz i zlew taki,że sobie pisał esemesy kiedy mu to mówiłam "x" sytuacji kiedy po prostu byłam traktowana jako 'bądźmy dla niej mili bo jest przydatna'" i te najokropniejsze sytuacje, o których nie chcę myśleć, bo chcę o tym zapomnieć to wiem, że jeśli już komuś się podobałam taka jaka jestem, to tylko Iksowi. Tak na serio to nie wierzę, że będę w jakimśkolwiek związku. Najtrudniejsze do poukładania sobie jest to, jak wiem że dziewczyny z otoczenia układają sobie życie, że ktoś się w nich zakochuje, dzieci, wspólna przyszłość i te sprawy, a ja wiem że będę sama, że jestem zraniona psychicznie przez to co się stało, że nawet jakby mi się zdarzyły jakieś pocałunki i seksy to ja się z tego nie będę cieszyć.
  5. a jeśli chodzi o to pisanie z nim, to przez te dziesięć lat jakoś to się nie urwało, choć częstotliwość tych wiadomości była raz na miesiąc, raz na dwa miesiące cośtam ja czuję, że to była moja pierwsza i najszczersza, najbardziej idealistyczna miłość. wiem jaka jest sytuacja, że nie ma szans żeby to wyszło, że nie rusza się zajętych, no ale jeśli oni są parą, a na zdjęciach grupowych stoją w totalnie innych miejscach, jeśli on prędzej się z koleżanką sfotografuje niż z nią, jeśli charakterologicznie zawsze byli inni i jak jeszcze się przyjaźniliśmy, to on mówił ze mną o niej, że nie ogarnia jej sposobu myślenia, że się kłócą o to i o to i na żywo są trochę "osobno" to ja sama nie wiem jak ten związek funkcjonuje
  6. "jemu wyszło w życiu" to chodziło o to, że tu już jest pod górę,bo chociaż "x" lat temu połączyła nas podobna sytuacja życiowa , bo chociaż wie jaka jest sytuacja ze mną, ile lat straciłam przez depresję i lęki i że mam uraz po tym co się stało, że niby się podniosłam, to i tak patrzy na mnie z perspektywy "sukces-normalsa"
  7. Panie Xonar, proszę zajrzeć do moich wcześniejszych postów, nie, nie idę na żadne gotowe, nie szalałam z żadnymi facetami, bo się ich boję, nie miałam nigdy chłopaka, ale za to przeżyłam próbę gwałtu i molestowanie. Podobał mi się, a ja podobałam się jemu, ale był zajęty, zajęty przez dziewczynę z którą ja nie mam szans więc pozostał moją cichą miłością i nigdy mu nawet tego nie wyznałam że mi się podoba/ł. tyle w temacie.
  8. wiem że jej nie zdradzi bo co ja mogę jak ja jestem Barby Kelly, a ona to laska o której marzy każdy facet heh po prostu rewidując przeszłość swoją i wszystkie moje znajomości z facetami dochodzę do wniosku że to była jedyna sytuacja, kiedy ja się komuś podobałam? z wzajemnością.
  9. iks ma laskę od 11 lat jedną i tę samą, zmieniłam się tak, że teraz mam włosy prawie do pasa jak przystało na fana Kelly Family ( ale on o tym nie wie hahahahhahahahahahaha), kilo staram się żeby stało w miejscu po tym jak schudłam baaardzo mocno wielkim kosztem( poznał mnie w rozmiarze 40-42, potem schudłam na jego oczach do XS bikoz się głodziłam, nie da rady tego utrzymać bo ja jestem genetycznie skandynawska baba grubej kości i jak zaczęłam normalniej jeść, to więc doszłam do takiego heh 36 albo 38 ) ale to nic, generalnie to jemu poszło kilo do przodu baaardzo mocno, ale heh, on mi się podoba niezależnie od tego ile ma na liczniku
  10. ech, czyli jednak wszystko się rozbija o kwestię "podobania się fizycznego" bo jak to jest, to facet zawsze znajdzie pretekst do napisania, wiem to. a Iksa znam od 10 lat, jest w moim wieku, tylko że jemu w życiu "wyszło"; ujmijmy że chciałabym odnowić tę znajomość i nie wiem tego do końca, ale chyba mu się kiedyś podobałam
  11. pytanie moje jest takie, jak napisać, żeby facetowi chciało się ODpisać, żeby nie potraktował wiadomości jako komunikat na który ma "aha,okej, spoko, przyjmuję do wiadomości" tylko żeby ta konwersacja szła i szła i szła. pytać iksa o różne rzeczy z życia? ( oczywiście w granicach rozsądku) serio faceci to lubią jak się okazuje im zainteresowanie? serio to działa, że jeśli się faceta pyta o takie sprawy w których on się bardziej zna niż "stereotypowa dziewczyna, która się nie zna ( no ja jestem taka, nie znam się na takich stereotypowo "męskich" tematach) , to jemu się chce być "ekspertem", wchodzi w tę rolę i cieszy się że ma okazję zabłysnąć?
  12. no będzie, ale siedzę i siedzę myślę i myślę i żeby nie pogrążyć się w rozpaczy jak bardzo mnie nie lubią w obecnej pracy, rozkminiam co zrobić żeby w nowej być akceptowaną, jak być bardziej asertywną, jak nie dać się wkręcić w to, że ktoś zwala na mnie swoje obowiązki. ogólnie to mam ochotę na chociaż trochę urlopu po tych kiepskich i smutnych miesiącach. na ulgę że już koniec, że już nie muszę siedzieć tam, udawać że nie słyszę jakichś aluzji że ktoś był w tym co ja aktualnie robię lepszy, szybszy itd. A ja się tam staram i spinam i lipa.
  13. ja się czuję jak zepsuta lalka, taka na którą nikt już nie chce patrzeć a i ja się "oddzieliłam od swojego ciała" jakby, taka po prostu już uszkodzona będzie krótko: ktoś chciał mnie zgwałcić i mi to przeryło mózg. no i o ile rzuciłam się w wir pracy w starej pracy to nie myślałam o takich rzeczach, ale w nowej jak słyszę rozmowy o ślubach i ciąże no to ... boję się że będę całe życie sama nie umiem już w te wszystkie flirty i w taką radość, że o a może kupię sobie fajny ciuch, podmaluję się, poznam kogoś zresztą nigdy nie umiałam, generalnie to byłam pasztetem i pośmiewiskiem chłopaków za czasów szkolnych i wiem że teraz jest inna stuacja i wgl, ale gdzieśtam to we mnie siedzi fest mocno
  14. ja mam ogólnie problem z pracą, po prostu zostało mi 4 dni na starej umowie i mam mieć nową znów na miesiąc, ale to też nie jest pewne... z jednej strony mega chciałabym się uwolnić od tej pracy w której mnie nie lubią i nie są ze mnie zadowoleni chociaż ja się staram i spinam, z drugiej złapałam się na refleksji kilka dni temu, że boję się nowej pracy w której znów będę musiała przejść przez to całe obczajanie, wypytywanie o to czy mam kogoś, przez to całe obserwowanie i stopniowe zdobywanie wiedzy kto przyjaciel a kto wróg jak już spadną te wszystkie "kurtuazyjności i uprzejmości" , że boję się pierwszego ochrzanu, drugiego które są dla mnie tą granicą klęski że "och tu już też jestem spalona". Boję się zarzucania mnie jako nowej robotą której się innemu komuś nie chce robić, trudnymi zadaniami których się nikomu innemu nie chce robić i w które ja będę brnęła i nad którymi będę ślęczeć dołując się że nie umiem tego zrobić. Już sobie wykminiłam, że do nowej pracy przyniosę na pewno ciasto na początek wymyślając jakąś okazję, żeby przełamać jakieś lody (tak, wiem, dla normalsa to jest normalne, ale dla mnie która boi się wstać na siku w pierwszych dniach, żeby nie przykuwać do siebie uwagi, że "o wstała i poszła, o jak długo tam siedzi" takie rzeczy jak ciasto i stres przy tych talerzach i krojeniach i robienie zamieszania to jest jakaś masakra bo ja nie lubię zwracać na siebie uwagi). Że od razu będę pytała o wszystko, wszystko, wszystko, że od razu powiem to głośno, że "kogo mam pytać jeśli będę miała jakiś problem" żeby wtedy to głośno zostało powiedziane do kogo i niejako ta osoba została oficjalnie ustalona, a nie żeby było tak, że zostaję sama z problemami. No i generalnie mam doła bo wokół same ciąże i śluby aa ja heh heh heh no i zostało mi doradzone legendarne "wyjdź do ludzi, zapisz się na coś" no ale to nie jest takie proste. Normals jak miałby gdzieś pójść sam to też by się czuł nieswojo to po pierwsze, po drugie jak się tych znajomych nie ma no to pójście na imprezę nawet taką kulturalną to jest taki znak zapytania i przypał i tyle niepewności że serio mam panikę jak sobie myślę jak będę widziała tu grupki, tam grupki, tu praki a ja sama...
  15. HoyaBella

    Nocne Smarki

    generalnie problem mam taki, że mam na tle innych osób w pracy osobowość która się świetnie nadaje na takiego kozła ofiarnego. dwa, jak tylko po prostu jakoś w rozmowach wyszło, że jestem życiowym nieogarem no bo w tym wieku no to powinnam to to i tamto - no to każdy już mnie zlekceważył trzy - jak do kogoś przylgnie, ze się guzdrze nie wyrabia, to choćby sobie żyły wypruwał nic tego nie zmieni ale wiem jedno, może jestem niezdarna, może czasem nie pojmę czegoś w lot, tylko sama muszę sobie to poukładać w głowie i dopiero wtedy zaczajam jak robię coś w praktyce - ale umiem przynajmniej podjąć pracę, a kiedyś myślałam że nie znajdę żadnej boję się mega tego poznawania nowych ludzi, kminienia kto kogo nie lubi, kto kogo lubi, gdzie ja w tym wszystkim mam być, tego bycia "nową" której się upycha najgorsze zadania, którą się obczaja i wypytuje o to i tamto. no ale przecież ja chcę pracować, chcę być przydatna, chcę żeby mi praca dawała satysfakcję
  16. HoyaBella

    Nocne Smarki

    chciałabym w nowej pracy zacząć czystym kontem wszystko od nowa, poznać nowych ludzi i wgl :/ bo tutaj gdzie jestem to już ech... :/
  17. HoyaBella

    Nocne Smarki

    nic nie biorę, tylko hydro na ataki paniki po prostu jak czuję presję i wkurzenie że czegoś nie zrobiłam bo się nie wyrobiłam to zamartwiam się, wpadam w panikę i mam takie depresyjne stany, że nie mam siły psychicznie na nic
  18. HoyaBella

    Nocne Smarki

    od czerwca pracuję, w pierwszej pracy osiągnęłam mega postępy samoocenowe i byłam dobrze ogarnięta, wręcz zapomniałam co to są ataki paniki takie "pracowe" no ale poza pracą nie mam życia dosłownie i w przenośni w drugiej pracy, do której poszłam po zwolnieniu z pierwszej, w której do końca umowy zostało mi teraz jakieś 14 dni wszystko się zawaliło, nie polubili mnie tam, mimo max spiny i starania się żeby serio robić jak najszybciej nie wyrabiam się z taką ilością roboty jaką tam mam i wgl lipa blada. ogólnie od pół roku martwię się tą sytuacją, nie umiem się na niczym innym skupić. w piątek jak wyjdę z te roboty to myślę już tylko o tym żeby był poniedziałek i żeby robić, robić robić, wychodzić z zaległości tam strasznie kiepsko zaczęłam ten rok, jakąś grypą żołądkowo-jelitową czy kij wie czym przez co opuściłam dzień w pracy przez co mam zaległości jeszcze większe, źle mi jest źle, no i jeszcze przedwczoraj walnęłam się mocno w głowę, nabiłam sobie guza i dalej mnie boli
  19. HoyaBella

    Nocne Smarki

    no ja dalej kminię kto tu ze starej gwardii jeszcze może być, także tego
  20. jest mi bardzo źle w pracy. jest mi bardzo źle, że jestem lekceważona, że jestem popychadłem i takim kozłem ofiarnym na którym fajnie się wyładowuje złość, a jak zwracam na to uwagę, to jestem zbywana i mam siedzieć cicho boli mnie, że nikt w moim otoczeniu nie widzi jak bardzo się staram. bardzo bardzo.
  21. HoyaBella

    Spamowa wyspa

    nie, ja to wiem. a to widziałam już od dawna, ale przyjmowałam to za "no widać tak to musi być", "a niech mnie obgadują jak już tam chcą, ważne żebym ja o tym nie widziała". Ale skoro jestem obiektem kpinek i podśmiechujek no to...
  22. boję się że zasnę i że się nie obudzę dzisiaj w pracy miałam taki atak paniki jakiego nie miałam już od 100 lat, takiego z wrażeniem że "zawał", że zemdleję całe ostatnie miesiące żyłam w jakimś kieracie, w pracy wymagania, w domu wymagania. rób, szybciej, więcej, JESZCZE TO ZRÓB, masz to zrobić. nie wiem, może to od tego. i ta świadomość, że w domu jestem wyrodnym dzieckiem, w pracy frajerem-popychadłem-idź-rób-szybciej, frajerem który zostanie po godzinach żeby nadgonić robotę, żeby poszło coś do przodu. frajerem co nie ma życia. wszystko poszło na marne, tak się cieszyłam że te ataki paniki są już za mną a one wcale nie chcą mnie opuścić
×