Skocz do zawartości
Nerwica.com

HoyaBella

Użytkownik
  • Postów

    1 865
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez HoyaBella

  1. HoyaBella

    NOWE Skojarzenia

    jakiś koncert z Polsatu czy coś takiego
  2. HoyaBella

    Spamowa wyspa

    Kosmostrada, fajnie jeszcze jak w autentycznym poświęcaniu uwagi i w tej życzliwości występuje zasada symetrii heh.
  3. HoyaBella

    Spamowa wyspa

    ja to czasem chciałabym z kimś porozmawiać o filmach, książkach etc ale mam 3 razy bardziej pod górkę bo raz że aseksualizm i weź tu poznaj chłopaka plus wizualnie i charakterologicznie jest kiepsko ze mną. nie wiem skąd ludzie biorą przyjaciół do takich rzeczy. Mnie się każda rozmowa jakoś urywa, czuję że po drugiej stronie wyczerpuję limit dziwactw i wykręceń w trymiga. Ale też ja wiem, że ja nie z każdym się umię dogadać i jestem trudna.
  4. HoyaBella

    Spamowa wyspa

    ja wstaję o 4.00 rano żeby zdążyć na 5.10 wyjść. przeziębiłam się chyba od tych cudownych poranków
  5. HoyaBella

    Samotność

    o dokładnie tak jest.
  6. HoyaBella

    Spamowa wyspa

    yyy mam nadzieję że to jest taka przenośnia i nie chcę się czepiać ale to naprawdę nie jest dobry pomysł taki lek łączyć w bliskim sąsiedztwie z kawą...
  7. HoyaBella

    Spamowa wyspa

    Ja chciałam wbić kiedyś na AS forum, ale coś tam przysypia administracja chyba bo mi konta nie aktywowali.
  8. HoyaBella

    Spamowa wyspa

    wiejskifilozof, ja Ci pisałam na Twoim temacie co z tą Olą. Podziałałeś coś tak jak pisałam? Nie bój się i idź do tych pań prowadzących i porozmawiaj.
  9. a możesz powiedzieć co to za lek?
  10. HoyaBella

    Spamowa wyspa

    cel był taki, że moim zdaniem w praniu wychodzą takie pomysły dla obu stron niezręcznie. i taki, że uważam za szalenie niefajną sprawę to, że niektóre panie z dziećmi nie zaczajają: że takie dziecko się po prostu nudzi kiedy ona naprawdę długo się kręci, wybiera, psika perfumkami i krąży i krąży "co by tu jeszcze" że dzieciom też jest gorąco w tym kombinezonkach i też je przytłacza wizja kolejek, długiego stania itd. że z dzieckiem robi się zakupy możliwie jak najszybciej że dzieci się uczy jak trzeba się zachować, co to znaczy stać w kolejce itd. i że nie odstawiamy tego soczku nadpitego gdzieś między majonezami kieleckimi, ale za niego płacimy. A jak z czegoś rezygnujemy, to odnosimy to na miejsce - zwłaszcza produkty z lodówki. i tak, ja wiem że to jest dziecko, ono ma prawo się rozpłakać, być niecierpliwe itd. - ale to, co czasem dzieje się w sklepach z dzieciakami to jest efekt niemyślenia matek. Oglądałam niedawno Pytanie na śniadanie i był rzucony temat "dzieci w kościele, dzieci na mszy świętej", było omawiane że dzieciaki głośno płaczą, nudzą się itd. Była zaproszona pani która z trójką/dwójką dzieci chodzi gdzieś na msze do wyrozumiałych księży (nie pamiętam zgromadzenia) którzy jak powiedziała "ooo co oni tam nie robią, ooo wyciągają samochodziki, ooo bawią się z dziećmi! ooo jakie oni mają podejście do dzieci , jaki oni robią szoł specjalnie dla dzieciaków" i że "a to się idzie wręcz z ciekawością, co to dziś ci ojcowie (tu padła nazwa zgromadzenia) wymyślą, co dziś będzie" - serio patrzyłam na to dziwnie bo pani mówiła tak, jakby opowiadała o tym, że w jakiejś galerii handlowej jakaś "specjalna obsługa do dzieci" zabawiała jej dzieciaki. Bardzo niefajnie to wypadło. Bo jakoś nie usłyszałam żeby pani podjęła wątki "tłumaczmy, rozmawiajmy", żeby powiedziała "mówmy dzieciom o co chodzi z wizycie w kościele", mówmy młodszym "tu jest Bozia, tu modlą się ludzie, tu trzeba być cichutko, tu trzeba się zachowywać"... A i jeszcze mnie wkurza w sklepach rozrzucanie ubrań.
  11. HoyaBella

    Spamowa wyspa

    a jak? a jak? praktycznie kazdy kasjer/ka zaczepiaja po zrobieniu zakupow.po odejsciu od kasy cos szybko gadaja I niewiadomo co odpowiedziec.niewiem poco. o matko kto takie rzeczy w obsłudze klienta zmyśla. kiepskawe to dla obu stron, kasjerka ma jeszcze dodatkowy "obowiązek zagadywania", niby coś gada do kupującego, ale tak NA SZYBKO. Też bym nie była zadowolona jakby ktoś w tym momencie "po odejściu od kasy" do mnie z jakimś "budowaniem relacji z klientem i zagadywaniem", pogaduszkami, degustacjami i czymkolwiek wyjeżdżał. Dla mnie ten moment jak się od kasy odchodzi to jest moment kiedy się o konwersacjach i pogaduszkach nie myśli wcale bo wtedy się ma głowę w myślach typu "o nie, to muszę przepakować, bo mi tą śmietanę coś przydusi", "portfel! gdzie ja mam portfel, aha okej jest", "zaraz która godzina, co to z tego przystanku odjeżdża, zdążę ja na coś czy nie" i to serio nie jest czas żeby kogoś po coś do czegoś nagadywać. Gadanie, doradzanie, pogaduszki to jest dobre w trakcie kupowania, oglądania i w przypadku małych sklepików jakichś targów i specjalnych stoisk itd. ale nie wtedy kiedy już "wychodzę" i kończę na dziś swoją bytność w sklepie. a co tam jeszcze ujowego robią? też tam jest tak,że bachory chodzą samopas, drą się, kładą po ziemi z nudów i praktykują tam panie matki wkurzający mnie zwyczaj na sklepie jeszcze otwieranie dzieciakom słodyczy i masz jedz? Dla mnie to jest niedopuszczalne. Ja rozumiem jak jest gorąco ogromna kolejka itd - łyk soku/wody po czym butelka ląduje w wózku i za nią płacimy, już rozumiem danie dziecku bułki jakiejś i sobie bułkę jedną trzyma cały czas grzecznie i ciamkoli potem za nią płacimy, ale totalnie wkurzające jest dla mnie jak dzieciak duży, któremu idzie przetłumaczyć że "najpierw płacimy, potem jemy" ma otworzonego batona i sobie go beztrosko wcina. Wkurzają mnie ponadgryzane bułki gdzieśtam położone, jakieś soczki do połowy wypite gdzieś między kartonami z kostkami rosołowymi, jakieś papierki po batonach poupychane gdzieśtam.
  12. wanna ale w nienagannym stanie i nie zatykająca się wkurzają Cię kobiety które...
  13. ale może być i tak, że i o niej okaże się cośtam, że pod płaszczykiem idealności, promiennego uśmiechu, 10/10 nie wszystko jest tak różowo.
  14. wiejskifilozof, w sprawie "Oli lat 29" powiedziałeś prowadzącym zajęcia że Ola się nastawia na związek z Tobą, a Ty nie chcesz takich rzeczy z jej strony i że prosisz o pomoc żeby trochę ją przystopować? Jeśli nie, to musisz koniecznie powiedzieć. Musisz poprosić żeby prowadzący z Olą porozmawiali. Wiadomo, ona nie zaczai od razu i trzeba będzie jej ciągle tłumaczyć pewne sprawy. Musisz prosić, żeby nie bagatelizowali tego co mówisz, trzeba opisać o jakie zachowania chodzi i kiedy Ola to robi. Na spokojnie i rzeczowo opowiedz i nie wstydź się. Nie chcesz przecież dla tej Oli źle i o to chodzi żeby jej nie skrzywdzić. Ludzie z ośrodka poinformowani zaczną być może większą uwagę przywiązywać do tego, że faktycznie Olka "za mocno Cię lubi" i może cośkolwiek zrobią w stylu nieprzydzielanie was do jakichś zadań wspólnych i skierują uwagę Olki na inne osoby z zajęć. Jest w tym tylko taki szkopuł, że jeśli ludzie z ośrodka znają Olę lat 29 i wiedzą, że ona tak zachowuje się ciągle i ona sobie tak szuka narzeczonych ciągle i "a to Ola, ona tak ma", to musisz być konsekwentny w zgłaszaniu że traktujesz ją jak koleżankę i że prosisz o przystopowanie jej. Mam jednak nadzieję, że trafisz na ogarniętą osobę co delikatnie z Olą porozmawia. I że będzie Ci z nią trochę łatwiej. Jeśli prowadzący będą powiadomieni i podejmą jakieś kroki to na pewno będzie lepiej dla wszystkich.
  15. ja musiałabym wznawiać studia i robić [multum] różnic programowych na kierunku nieprzyjaznym dla osób z fobią społeczną. też bym chciała w jakimś tyci-tyci budyneczku. ALE. Dobrze że się odezwałeś Psycho. Dobrze wiedzieć że u Ciebie wszystko oki.
  16. A jak partner się zapatruje na plany powiększenia rodziny? Wspiera Cię w stylu "podlecz się teraz,na dziecko przyjdzie pora"? Masz jakieś "naciski" ze strony rodziny/znajomych że "no to kiedy dziecko" ?
  17. dobra, ale lenistwo w stylu "przewróciło się niech leży" i lenistwo w stylu "nie chce mi się zmywać naczyń" i "nie chce mi się biegać i na siłownie, lubię sporty kanapowe" , czy tam inne przejawy lenistwa - nie wiem jakie tam masz- to co innego niż przekładanie czegoś "przytłaczającego" co nie zdało się a studiach i ma się poprawkę. Wiesz jakie są konsekwencje jeśli tej poprawki nie zdasz i wiem że wolisz o tym "nie myśleć". No i też rozumiem że się boisz siadać do tych książek - bo to oznacza zderzenie się z materiałem i panikę "dalej nic z tego nie rozumiem", "nie zdam tego". "o nieeeee ile tego jest" Ale musisz się za to wziąć.
  18. HoyaBella

    Spamowa wyspa

    ale czemu tak rano? toż to jakaś godzina "nieurzędowa"...
  19. się zagalopowałam . Ale. z tego co ja widzę, czuję i wiem to baaardzo często ludzie [niestety też i ludzie bliscy] prezentują postawę względem osoby zmagającej się z jakimiś zaburzeniami, lękami, fobią społeczną że jak jest "trochę lepiej", trochę owa osoba "odżyła", trochę podjęła jakiś pierwszy krok, coś zrobiła, coś "zaczęła" - już od razu presja na to, żeby osoba błyskawicznie nadrobiła czas stracony w wyniku choroby, aha czyli już jesteś w sumie wyleczony, aha to teraz błyskawicznie to, to to i to. I oczekują i chcą że wszystkie zmiany pójdą rach ciach i bardzo szybko wyjdzie się na prostą. I wiem, że taką presję możesz czuć a jeszcze ten problem z dziewczyną Ci dołożył. I że ludzie z otoczenia nie rozumieją, że zmiany na lepsze budzą paradoksalnie też lęk. Osoba z lękami adaptacyjnymi, osoba mocno przeżywająca "czy się nadam", "jak podołam obowiązkom", "czy dam radę", "jak tam będzie w tej pracy" jeszcze bardziej niż każdy normals potrzebuje po prostu pracy w której czuje się niezagrożona, w której wie że "ogarnia" i "nadąża" cokolwiek będzie do zrobienia, w której jest atmosfera niewprowadzająca w lęki, ludzie niewprowadzający w lęki. I to jest podstawowa podstawa. To nie jest dobre, że Ty jesteś taki "przeczuwający najgorsze", bojący się że ona Cię zostawi, czujący presję "trzeba szybko do jakiejkolwiek pracy bo musimy razem mieszkać", "bo ona tak bardzo chce i ja muszę". Ta presja nakręca wszystkie pozostałe Twoje lęki. Ty musisz mieć taki "margines bezpieczeństwa" że jak nie przypasuje robota to nikt nie będzie miał pretensji że zrezygnowałeś i to pokrzyżowało mieszkaniowe sprawy. I musisz mieć szukanie pracy bez spiny, bez spiny że ma być na już, na jutro. I że ona Ci nie wypomni, że "we Francji też nie dałeś rady". I nie możesz mieć tego że "jak za karę" zostawi ona jeśli nie dasz rady pracy ogarnąć. Nie spodoba Ci się jakaś praca, bo okaże się uuuuu to jednak nie dla mnie - okej, bez atmosfery klęski odejdziesz. Okaże się, że szef niefajny, że atmosfera źle na Ciebie działa, że za bardzo drą tam ludzie ryja na siebie, jest stresowo - dziękuję, ewakuuję się. I tak aż znajdziesz coś. A jak masz to cały czas w głowie, że "muszę to dla niej, dla związku", "i przez to że nie wytrzymam psychicznie w pracy x rozpadnie się związek a wtedy wpadnę w jeszcze gorszą deprę" to to jest przytłaczające i nie pozwala Ci się skupić na iściu gdziekolwiek na spokojnie i ze świeżą głową. Ty musisz tej pracy dla siebie szukać, a nie dla "reanimacji związku". Skoro dziewczyna widziała co się z Tobą dzieje, jak Ty reagujesz jak idziesz w nowe środowisko, skoro wie jakie Ty masz problemy adaptacyjne, zna Twoją historię, wie skąd pewne rzeczy się wzięły w Tobie, to jeśli Cię kocha i chce z Tobą być musi wykazywać na ten moment olbrzymią delikatność i zero dokładania Ci spiny, ale Ty też musisz być szczery. Jeśli Ty masz w sobie pełno lęków to po Tobie to widać że Ty się na to wspólne mieszkanie nie cieszysz. Ona ma zdezo, nie wie na czym stoi i czy Ty ją kochasz. Ja to pojmuję, że te studia podyplomowe i nowy zawód to już jest źródło stresu "oby nie uwalić! oby nie uwalić! oby to nie była kolejna klęska" i że to jest życiowa zmiana skoro dzięki tym studiom zacząłeś "wychodzić do ludzi". To jest priorytet na ten moment. Musisz tam pozaliczać semestr, dwa i poczuć się pewnie, że to dobra inwestycja w przyszłość i szukać pracy na jakimkolwiek stanowisku na luzaku. Ja to rozumiem, że masz teraz strasznie zajechane poczucie własnej wartości i się źle czujesz ze sobą jako facet i strasznie "mocno" podchodzisz do tego szukania. Ale musisz wyluzować i nic na siłę.
  20. Pierwsza podstawowa sprawa, to napisz jeśli to nie tajemnica jak mieszkacie - czy Ty z rodzicami, a ona wynajmuje czy jak to jest i ile macie lat. Ale cóż ja nie rozumiem, czemu dziewczyna tak napiera na to mieszkanie razem? bo ma nieciekawie w domu swoim/tam gdzie mieszka i chce wyjść na swoje żeby się uwolnić od toksycznych/nieprzyjemnych ludzi? bo napatrzyła się, że inne pary z towarzystwa "wiją gniazdko" i na zdjęcia z instagrama, że takie mamy szafeczki, a takie kubeczki, a takie słodkie cottonballs i też tak chcę, mieszkajmy razem? "Ale boję się ze będzie koniec naszej miłości. Ponieważ nie mam właśnie pracy." yyy przepraszam bardzo, co? sorry ale ona raczej powinna ogarniać, że masz takie problemy ze sobą jakie masz, że wziąłeś sobie na głowę studia podyplomowe A TO POWAŻNA SPRAWA i niech te studia się zrobią, niech Ci tam idzie, a dopiero potem coś myśleć POMAŁU o jakichś wspólnych mieszkaniach. Napisałeś strasznie dużo o sobie co Ty robisz żeby pracę mieć, a ona jak Ci w tym pomaga? Coś ona robi, pyta, wyszukuje czegoś dla Ciebie, uruchamia jakieś swoje kontakty, szpera po netach i niezobowiazująco pyta "a może to? jakbyś się w tym odnalazł?", dawaj napiszemy do tych CV, pomogę ci!??? Ona nie może roszczeniowo podchodzić do sprawy, że ona chce przyszłość i ona się martwi o przyszłość. Dwie rewolucje życiowe naraz pod tytułem mieszkanie razem, ogarnianie domu i urządzanie go + Ty w nowym środowisku, stresującym bo przecież będziesz się bał jak wypadniesz, kogo tam spotkasz ( to jest akurat normalne, każdy się boi, każdy się czuje niepewnie zanim nie ogarnie co i jak w tej pracy, zanim się wdroży i kto jest fajny a kto nie) to nie jest najlepszy pomysł.
×