Skocz do zawartości
Nerwica.com

Osobowość chwiejna emocjonalnie (typ BORDERLINE)


atrucha

Rekomendowane odpowiedzi

Carica Milica, <3

joha, to tylko dlatego, że nie gram fair. Dla mnie związki to nie jest coś ważnego, manipuluję ludźmi, by sprawdzić własną wartość - ot, gra strategiczna, nic więcej. Zadaję sobie pytanie, czy jestem wystarczająco interesująca, by poderwać daną osobę i sprawdzam się, nie ma w tym krzty emocji. Osoby, którym zależy na związkach, zachowują się w przeciwny sposób i odpychają innych brakiem pewności siebie oraz doświadczenia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pneum przeczytałam kilka Twoich postów i widzę sporo podobieństw. Też mnie męczy temat związków :/

 

Czy są w ogóle jakieś waszym zdaniem leki skuteczne dla bordera? Chodzi mi zwłaszcza o coś, co doda energii i motywacji ale jednocześnie zniknie drażliwość i agresja. Wiem, brzmi jak oczekiwanie na cud :bezradny:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czy są w ogóle jakieś waszym zdaniem leki skuteczne dla bordera? Chodzi mi zwłaszcza o coś, co doda energii i motywacji ale jednocześnie zniknie drażliwość i agresja. Wiem, brzmi jak oczekiwanie na cud :bezradny:

Powinniście spotykać się z przegrywami. Zarazilibyśmy was niemożnością zawierania związków i wchodzenia w relacje, więc problem huśtawek emocjonalnych z tym związany zniknąłby raz na zawsze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

manipuluję ludźmi, by sprawdzić własną wartość - ot, gra strategiczna, nic więcej. Zadaję sobie pytanie, czy jestem wystarczająco interesująca, by poderwać daną osobę i sprawdzam się, nie ma w tym krzty emocji.

Brzmi to tak jakby dla Ciebie ludzie byli tylko mięsem :(

Czy są w ogóle jakieś waszym zdaniem leki skuteczne dla bordera? Chodzi mi zwłaszcza o coś, co doda energii i motywacji ale jednocześnie zniknie drażliwość i agresja. Wiem, brzmi jak oczekiwanie na cud :bezradny:

Powinniście spotykać się z przegrywami.

Nice try.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

noszila, bordera nie wyleczysz lekami. Teoretycznie terapią, ale i w to wątpię. Chociaż jeśli brakuje Ci energii i motywacji, a i tak bierzesz antydepresanty, to może wenlafaksyna zamiast esci? Z agresją już chyba musisz poradzić bez farmakologii.

 

nic się nie stało, a nie są? Człowiek to ciało i chemia w mózgu - tylko tyle i aż tyle.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nic się nie stało, a nie są? Człowiek to ciało i chemia w mózgu - tylko tyle i aż tyle.

Mam skojarzenie z nazistami i ich naukowym podejściem tłumaczącym dehumanizację.

Jak ciągle testujesz swoją wartość wykorzystując przy tym innych, to nie traktujesz kogoś podmiotowo tylko przedmiotowo.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nic się nie stało, też jestem przedmiotem, nie mam nic przeciwko temu. Jeśli zaś chodzi o nazizm - nazistą nie jestem, daleko mi do jakichkolwiek ekstremów politycznych, jednakże jestem w stanie zrozumieć ten punkt widzenia. Eksperymenty na ludziach nie były najmądrzejsze, ale pozwoliły coś tam odkryć, więc jeśli ci ludzie i tak mieli umrzeć (czego NIE POPIERAM), to poświęcenie ich dla nauki jest zrozumiałe.

 

Każdy z nas jest egocentrykiem, a większość z nas egoistami. Ja nie przywiązuję się do ludzi podczas związków międzyludzkich (a tym bardziej seksu) i nie ukrywam tego od samego początku. Każdy, kto zna mnie trochę lepiej, wie o tym, że któregoś dnia mogę się po prostu nie odezwać i zapomnieć o tej osobie. Skoro tego nie ukrywam, a ludzie mimo tego się do mnie pchają, to nie widzę problemu. Jeśli mi by zależało na związkach i usłyszałabym od kogoś, że jej/jemu nie zależy, to bym się wycofała.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kontrast, za osobą nie tęskno nigdy. Nawet, jak ktoś umrze, to nie tęsknię, co mnie przeraża. Ale odrzucenie boli, bo zastanawiam się, co jest ze mną nie tak, obniża mi się poczucie własnej wartości (egocentryzm tak bardzo). Zdarza mi się natomiast tęsknić za towarzystwem kogokolwiek, ale to nie problem, bo łatwo to ogarnąć

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Borderline to właśnie zaburzenie związane z niewiarą w więź międzyludzką, które ma oczywiście wielorakie konsekwencje. Powstaje zazwyczaj jako reakcja na odrzucenie a niewiązanie się jest niejako mechanizmem obronnym/wyprzedzającym uderzenie/odrzucenie. Dlatego jest ten cały rollercoaster emocjonalny nie wiadomo skąd, bo te ,,swoje'' pojmowanie relacji jest pojmowaniem wypartym a pod-progowo to się tli i w emocjach wraca. Dlatego leki mało pomagają bo to kwestia pojmowania relacji, zły schemat zasiany kiedyś gdzieś w skutku nieprawidłowej reakcji emocjonalnej na bodziec.

Dodać do tego to jak się odbywa teraz świat ,,jednorazowa ty, jednorazowy ja, wyżej, szybciej, mocniej'' mamy idealne środowisko do pielęgnacji tego zaburzenia, do tego zaburzenia o charakterze narcystycznym – związane z kiepskim poczuciem własnej wartości, małą znajomością samego siebie i mamy wyjaśnione owe ,,sprawdzanie się''.

To jest właśnie przewalone, bo owa przebiegłość nie pozwala też przechytrzyć siebie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ze wszystkim się zgadzam oprócz zaburzenia narcystycznego - może tak to wygląda przez sposób, w jaki się wypowiadam na forum, jednakże żaden ze specjalistów nigdy tego nie zasugerował, ja również byłabym daleka od tego stwierdzenia. Czasami włączały mi się zachowania tego typu w okresach hipomanii (mam również ChAD, ale obecnie jestem w okresie remisji), ale do narcyza mi dość daleko mimo wszystko.

Dobrze, że nie da się przechytrzyć siebie, bo wtedy żyłoby się w kłamstwie, ale może tak mi się tylko wydaje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ogólnie to normalny człowiek;d nie sprawdza się. Ma jasno wyznaczony pułap wartości który nawet mimo negatywnego feedbacku trudno jest zachwiać.

Nie da się przechytrzyć kłamstwa właśnie o to chodzi bo są wypracowane jego obrony, iluzji i zaprzeczeń samemu sobie.

Intelekt stoi w tym wypadku na straży nieprawidłowego postrzegania, dlatego tak trudno jest coś w sobie zmienić, bo trzeba by uderzyć w podstawy, zachwiać obecnym postrzeganiem siebie a owe postrzeganie choć nieprawidłowe pozwalają jakoś żyć, rozumieć ,,po swojemu'' ten świat.

Wielu mówi ,,a mi to nie przeszkadza'' właśnie przeszkadza, dlatego są doły,smoły, pierdoły, bo jest to wyparte obciążenie. Normalnie nie ma się takich niezakwalifikowanych emocji bo ma się prawidłowe postrzeganie i wszystko pasuje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie mówię, że jestem normalnym człowiekiem bez zaburzeń, nie zgodziłam się tylko z jednym. Nie znamy się, więc pozwolę sobie ufać swojej lekarce oraz terapeutom, do których kiedyś chodziłam.

Mam problemy z postrzeganiem własnej wartości i bez przerwy próbuję ją weryfikować, na wszelakie sposoby (nie będę ich tu wymieniać, bo wszystkie są popieprzone).

Wydaje mi się, że mniej więcej rozumiem, jak większość osób postrzega emocje i związki. Ja po prostu widzę to inaczej i tak, przeszkadza mi to. Chciałabym chcieć żyć tak jak większość, ale po prostu tego nie czuję. Terapeuci zazwyczaj wypychali mnie do ludzi, mówili, że siedzenie w domu jest jeszcze gorsze - skutkowało to tylko zawieraniem setki nic dla mnie nie znaczących znajomości i zrywaniem ich po kilku miesiącach. Nie musisz mi tłumaczyć, że to jest nienormalne, bo zdaję sobie z tego sprawę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dlatego tak trudno jest coś w sobie zmienić, bo trzeba by uderzyć w podstawy, zachwiać obecnym postrzeganiem siebie a owe postrzeganie choć nieprawidłowe pozwalają jakoś żyć, rozumieć ,,po swojemu'' ten świat.

 

Ano właśnie. Teoretycznie trzeba by zniszczyć to, co nieprawidłowe w naszym postrzeganiu siebie i otoczenia, tylko co wtedy zostanie? Przecież to wszystko to JA; jeśli to zrujnuję, to tak jakbym zrujnowała siebie, wszystko co się na mnie składa, mimo że to chore i nieprawidłowe :hide:

Może moje życie to faktycznie dom na piasku, ale z czego zrobić fundamenty na coś nowego, kiedy człowiek sam jak palec... :-|

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A dla mnie border to przede wszystkim niesprecyzowane, rozmyte JA, zupełnie zależne od stanu emocji. Z resztą jak i wszystko w życiu. A emocje zawsze na maxa, a jak nie to i tak podświadomie się do tego dąży, tym się karmi.

 

Ja bardzo analizuję rzeczywistość, staram się odnajdować fakty i na nich na chłodno się opierać ale to tak ładnie brzmi jak się pisze a w zyciu, no wiadomo... Nie ma nic piękniejszego niz rownowaga ale gdzie ona jest to chooj wie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

noszila, Dobrze kojarzysz, to jest tak jak te wszystkie mechanizmy broniące przed samobójstwem, tak i tu stoją one na straży tego aby tego nie zmienić. Dlatego człowiek czuje taka ulgę jak załatwi jakąś odkładana sprawę, bo załatwiając tą sprawę wychodzi ze strefy komfortu, robi jakby w brew sobie. Pokonuje obawę, wyobrażenie, lęk i czuje ulgę. Trzeba sobie zdawać sprawę, że niektóre lęki to nadmierne wyobrażenia. Wyskalowane do tego poziomu po to aby tego nie ruszać, aby to kuło i zadawało ból, bo ból to naturalny element żywota, jak go nie ma to jest dziwnie. Autoagresja.

Dlatego przydaje się tu myślenie abstrakcyjne, pewnego rodzaju plastyczność i dystans który pozwoli nam stanąć nad sobą w funkcji nadrzędnej aby się zmieniać. Czasem słyszy się aby być dla siebie najlepszym przyjacielem;p to właśnie taka funkcja nadrzędna która nas rozpieszcza. Już nie tylko załatwić niezałatwione, odpuścić zbędne, wziąć się w garść czy tam wyluzować.

Zaburzenie osobowości to tak jakby droga naokoło do celu, to meczy obciąża ale my już tego nie odczuwamy bo od dawna tak jest.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dlatego przydaje się tu myślenie abstrakcyjne, pewnego rodzaju plastyczność i dystans który pozwoli nam stanąć nad sobą w funkcji nadrzędnej aby się zmieniać.

 

Brzmi skomplikowanie :bezradny: to chyba tak jakby chcieć wyjść z siebie, stanąć obok i spojrzeć na sytuację z dystansu, ale do tego trzeba by poskromić wybuchające emocje a z tymi to jest nieraz niezła jazda.

Piszesz też "być dla siebie przyjacielem" - a jeśli nosi się w sobie ciągle żal do siebie i wręcz nienawiść i obrzydzenie do swojej osoby? Mieliście kiedyś z takim czymś problem? Bo ja nawet nie jestem pewna skąd to się u mnie wzięło, ale jest bardzo silne :hide:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a o co ten żal?

 

Chyba nie ujmę tego lepiej niż zrobiła to chojrakowa, czyli "chooj wie za co"...

 

Brzydzę się nawet swojego odbicia w lustrze. Zacznijmy od tego, że nawet źle się czuję w swojej skórze tzn nie czuję się do końca dziewczyną. I uważam, że jestem paskudna i odpychająca. Życie i ludzie tylko to ciągle potwierdzali. Nie mam praktycznie żadnych znajomych i w związku z tym też i sensu życia. Żadnej motywacji żeby coś ze sobą zrobić...ani siły na to :-|

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

noszila, Myślisz, ze jakbyś miała znajomych to cos by sie zmienilo? Taka samoocena troche wplywa na to jak nas ludzie odbierają a co za tym idzie ,,potwierdzają'' Nie mówiąc juz, ze czlek z niskim mniemaniem wybiera tez deficytowe podejrzane (zaburzone ) jednostki bo z takimi mu lepiej sie dogadać ale raczej w poprawie to mało pomaga.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie mówiąc juz, ze czlek z niskim mniemaniem wybiera tez deficytowe podejrzane (zaburzone ) jednostki bo z takimi mu lepiej sie dogadać ale raczej w poprawie to mało pomaga.

 

No i to jest też właśnie mój problem. Z tym, że ja mam odczucie, że po prostu przyciągam do siebie niejednokrotnie ludzi pokręconych bardziej niż ja albo na podobnym poziomie, którzy nie traktują mnie poważnie, lecz częściej wykorzystują i chcą kontrolować.

Chyba nikt normalny po prostu nie zwraca na mnie uwagi, odpycham czy jak, nie wiem...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie, po prostu podświadomie poszukujemy ludzi potwierdzających nasze schematy. Jesli np sama uważasz się za niewiele wartą najszybciej przygruchasz sobie faceta który nie będzie cię doceniał. I przyklepane, bo to znajome przecież, a jak znajome i się zgadza to bezpieczne.

 

Ja mam dzisiaj slaby dzień. Bardzo. Od wczoraj seria niefortunnych zdarzeń podkreśla moje paskudne schematy pt bezsilna i nie dość dobra. Dużo lęku i poczucia winy i jakieś podejrzenia z kosmosu że wszyscy tylko czekają żeby mnie skrzywdzić z moim K na czele.

Wczoraj prawie się doprosiłam o karę, chwała niebiosom że ma na tyle łeb na karku że wyczuł pismo nosem i przegadaliśmy problem zamiast go rozwiązać moim cudownym sprawdzonym sposobem... ( co by przyniosło ocean zniszczeń ofc) :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Boję się, że mogę mieć osobowość borderline, byłam zapisana do psychologa, ale nie poszłam. Moja sytuacja wygląda tak, że wychowywała mnie mama, ojca nigdy nie widziałam, gdy miałam 5 lat moja mama mnie zostawiła dla faceta, założyła z nim rodzinę, mnie zostawiła u dziadków, tłumacząc się tym, że przecież wolałam z nimi zostać. Bardzo to przeżyłam, czułam się niechciana, niekochana i gorsza. Czasami wracała do domu, gdy pokłóciła się ze swoim facetem. Pamiętam jak byłam małym dzieckiem i chętnie wracałam ze szkoły wiedząc, ze ona tam jest. Ale na drugi dzień już jej nie było. Znowu wracała do niego. Pamiętam jak modliłam się to Boga, by się z nim rozwiodła i wróciła. Po paru latach przestałam wierzyć. I w Boga i w to , ze kiedyś wróci. ( oczywiście odwiedza mnie i swoją mamę co jakiś czas) Gdy miałam 6 lat mój dziadek zachorował i całą uwaga była skupiona na nim co było oczywiste. Można powiedzieć, ze tak na prawdę wychowałam się sama, w samotności. Sama spędzałam czas ze sobą, sama musiałam rozróżnić co jest w życiu dobre, a co złe. Teraz jestem dorosłą osobą i wydawać by się mogło, ze przeszłość jest za mną, ale nie jest. Ciąglę żyję z wewnętrznym bólem, próbuję go zagłuszyć zdarzało się, ze nadużywałam alkoholu, dużo imprezowałam, łączyłam leki nasenne z alkoholem. Mam też sporo ryzykownych zachowań. Kiedyś otworzyłam drzwiczki samochodu podczas jazdy, nieostrożnie jeżdżę rowerem po ulicy. Mam chłopaka, cały czas jestem o niego patologicznie zazdrosna, o rodzine, znajomych itp. Obsesyjnie dąże do tego by być dla niego najważniejszą, mam paranoiczne myśli, zmienność nastroju. Potrafię wybuchnąć w nieoczekiwanym momencie, wyzywać , rzucać rzeczami, bić się po głowie. Kiedyś dowiedziałam się, ze mój chłopak wyszedł z koleżanką, dostałam takiego szału, ze chwyciłam za nóż i zaczęłam się ściąć z całej siły. Ciąglę go pytam czy mnie kocha, czy jestem dla niego najważnejsza. Zdarza mi się zdradzać, bo ciągle mam myśli, ze nie jestem dla niego tą najważniejszą , chce je zabić i zabić ten ból i wdaje się w chore relacje z mężczyznami, którzy poświęcają mi swój czas, swoje uczucia... kiedy mi to dają zaczynam ich odrzucać, a kiedy przestaje im zależeć i mają mnie dość znowu zaczynam wracać. A potem znowu kończę to, bo chcę wyjść z tego gówna, nie chcę robić tego mojemu chłopakowi.... Cięzko mi już z samą sobą... Czy mogę mieć bpd?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×