Skocz do zawartości
Nerwica.com

zaburzenia osobowości (cz.II)


Gość paradoksy

Rekomendowane odpowiedzi

Moniko, dodało mi to trochę otuchy! Czyli czułaś to ohydne przemęczenie, wręcz zmęczenie oddychaniem, byciem, myśleniem, przeżywaniem, nie mówiąc już o czynnościach...? Czyli minęło Ci to?? (chodzi mi o psychiczno-fizyczne zmęczenie, chore zmęczenie typowo depresyjne, a nie adekwatne po dniu pracy jak u zdrowego). Ostatnio znowu czuję, że to mi nie minie - jak tłumię emocje to jestem tym zmęczona i bez energii - jak przeżywam to też mnie to męczy, bo za mocno. Bez seensu :evil::( Zaczynam się zastanawiać, czy ja nie mam takich genów/temperamentu/wirusa/cokolwiek i mi to zmęczenie nie minie do końca życia :shock: Zawsze w jakimś stopniu czułam się zmęczona i miałam psychiczne mdłości przy wstawaniu rano - nie chciałam do przedszkola, do szkoły się zwlekać... Pytanie, czy to kwestia czysto fizyczna czy męczyła mnie wizja - przedszkolnego odcięcia od mamy, a szkolnego osamotnienia na przerwach i docinek. Hmm. Ale faktem jest, że jak miałam przebłyski dobrego nastroju to i energii do działania jakby więcej... Więc może coś w tym jest?

 

Ale to, co mnie dobija to fakt, że nawet w wyrównanym nastroju (jak miewałam) mam potrzebę DŁUGIEGO snu. Niestety należę do osób, które muszą spać dłuuugo (9-10 godzin), i wcześnie się położyć, aby się wyspać. Jak dziecko! Po 7-8 godzinach czuję się jak niedospane zombie.

Sen to sprawa indywidualna. Ja idę się położyć, gdy mi się chce spać. Zasypiam jak kamień.

Jak miałam początki z moją chorobą.....to była tragedia. Zasypiałam po 4:00, po 3:00, spałam do 12:00, 13:00, ciągle zmęczona, depresyjna......nie chce mi się Naranjo wracać do tego czasu myślami. Lęki, myśli egzystencjonalne, raz nawet miałam stan odrealnienia w sklepie. Mama mnie na siłę z domu wyciągnęła bo nie wychodziłam nigdzie, bałam się wszystkiego! i wszystkich!

Nie chodziłam do pracy bo nie byłam w stanie wyciągnąć nóg na podłogę z łóżka. Długo trwały te stany. Gdyby nie praca.......potem.....to nie wiem.

Daj radę, przemóc się musisz. I trochę zmień nastawienie. Bo to wygląda tak, jakbyś z łaską tam miała iść. A robisz to dla siebie. NIe dla mamy, nie po coś, czy po to,żeby komuś coś udowodnić. A wolę życia masz. Ja będę trzymała kciuki!

 

Czy Ty wiesz ile ja mam wad? :roll:

Jasne możemy sie licytować :P Chyba tak jak Ja nie potrafisz przyjmować komplementów...ale czy to wada?

No....nie potrafię, masz rację. To wynik błędów wychowawczych rodziców.

:?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

siedzę i ryczę. Nie chciałam go ranić, nie chciałam by cierpiał dlatego zmuszałam się, żeby go kochać. 10 miesięcy i nadal go nie kocham. jest mi ciężko bo boję się, że już mnie nic w tym życiu nie spotka.

Zmarnowałam jego czas, jego kasę, energie, i go oszukiwałam. liczył że będziemy razem a ja tak po prostu kolejny raz go rzuciłam. Ja już nawet nie potrafię z nim rozmawiać, zbyt się różnimy, wszystko mnie wkurwia, nic mi nie pasuje.

 

tylko boję się, że to nie chodzi o niego, ja z nikim nie będę szczęśliwa

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Paranoja, Bidulko kochana. No co to się porobiło?

Dlaczego uogólniasz?

Po co te wyrzuty sumienia?

NIe zmuszaj się, skoro nie chcesz z Nim być!

Czego od Niego byś oczekiwała? Czego Ci nie dawał? Albo...co chciałabyś dostać od Niego?

Nawet nie wiem co napisać. Staram się zrozumieć Ciebie.

Słuchaj...a nie jest tak, że Ty Go do kogoś porównujesz? Do kogoś z przeszłości, kogo bardzo kochałaś?

 

Czy Ty chodzisz na terapię?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Monika1974, chodzę na terepię, ale ona niewiele mi daje.

 

A co do niego... nie wiem jak to jest zostawiać kogoś, bo zawsze to mnie rzucali. Czy ktoś o mnie wtedy myślał? Czy komuś było żal? Miał jakieś wątpliwości? Czy rzucając kogoś można cierpieć tak jakby to ktoś mnie rzucał?

 

Ciągle miałam nadieję, że jednak się zakocham, że docenie to co robi a przymknę oczy na te różnice, które nas dzielą. Ale coś we mnie jest, ja nie wiem co, że nie pozwala mi nawet być miłą dla niego.

 

Zbudowalam jakis cholerny mur wokol siebie, nie potrafie byc taka spontaniczna, taka beztroska, szalona. Nad wszystkich musze panowac, miec kontrole, ustalac warunki. Nie pozwalalam mu sie dotykac, przytulac, calowac.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Paranoja, Przelewasz może całą złość na Niego jaką masz na mężczyzn! Oni Cię rzucali w przeszłości.......ten schemat pamietasz.

Ale pamiętaj....że to jest taki nieświadomy lęk. Teraz, tym razem, wcale tak nie musi być. On wcale Cię nie rzuci! Ty Go chcesz rzucić w obawie, w tym nieświadomym lęku!

Tylko z drugiej strony jest utrudnienie, ponieważ Ty możesz też bać się tego,że On jest nie stąd. Wiesz co mam na myśli?!

Qrcze....musisz chcieć pogadać o tym na terapii.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja ciągle o tym mówię. Ja po prostu nie wiem co ja chcę. Jak rozmawiam z nim to się ciąglę kłócim, wygarniam mu jego pochodzenie, wyzywam go. Jak nie pisze kilka dni o mi go brakuje. Ale eraz się przeraziłam. W weekend nawet o nim nie myślłam :(

 

-- 05 lip 2011, 00:22 --

 

10 miesęcy to chyba najwyższa pora się zakochać, co nie? a ja go nadal nie kocham.

 

idę spać

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Do dzieciństwa się nie wrócisz, Musisz chcieć nauczyć się funkcjonować już nie w starych schematach, tylko w oparciu o nowe.

 

No tak, ale żeby powstałe nowe schematy, tak autentycznie, to trzeba się właśnie wrócić do tego dzieciństwa i relacji z matką. Inaczej nie będzie zmian, prawdziwych zmian.

 

Zastanawiam się, dlaczego Ty tak często mi powtarzasz, że matki nie zmienię. Przecież ja to wiem! Chcesz, abym przestała pisać o matce? Bo może... moje pisanie o niej ciągle porusza coś w Tobie, a ty chciałabyś zakończyć już ten etap? Przecież ja nie wyjdę z tego nie mówiąc o niej w terapii, a dokładniej o tym, co ja czułam i co ja czuję. Zrozumiałam to w tym roku.

Ciągle o Niej mówiłam na terapii, już mi się Naranjo skończyły chyba tematy.

Ja chciałabym się już pogodzić z myślą,że Jej nie zmienię.

Wiem,że też zrobiła dla mnie wiele dobrego na swój sposób w życiu. Chciała dobrze, a wyszło jak wyszło. Która matka dla swojego dziecka chce źle?

Wiem....teraz powiesz.....że Cię to nie obchodzi,że tacy ludzie nie powinni mieć dzieci lub coś w podobnym klimacie.

Naranjo...ja dostrzegam w Twoich wypowiedziach tą Twoją złość na matkę, aż kipi od tej złości.

Ja też jestem zła. Moze trochę inaczej to wygląda u mnie. Albo jeszcze na terapii coś się otworzy w temacie matka,że mnie poruszy.

Miałam okres, wcześniej,że się na Nia złościłam ...... bardzo. Ale jakoś tak wstydziłam się o tym pisać. Może ja nie umiem tak pisać o swoich odczuciach i emocjach jak Ty.

 

Możesz pisać o matce, naprawdę.

Tylko co to da?

Jeśli np. Tobie ma to ulżyć....ja nie mam nic przeciwko. Naprawdę!

Pisz.

Ja zawsze czytam, tylko niekiedy nie umiem się do tego odnieść.

Teraz mam taki etap, ze sobie myślę......no tak......nie dała mi tego, czy tamtego, wychowała mnie tak, a nie tak.........mam żal. Ale co to zmieni?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

3 sierpnia zaczynam terapię na oddziale dziennym.

to już chyba ostatni dzwonek, bo moja depresja sięga już zenitu.

jestem ciekawa, jak sobie poradzę. czy będę umiała pracować. czy nie zdezerteruję.

 

moja siostra mnie pytała dzisiaj, czy pojadę z dziećmi na urlop.

powiedziałam że nie mogę, bo mam 3 miesięczne szkolenie. okłamałam ją, bo się bałam jak zareaguje.

i oczywiście mam wyrzuty sumienia, że nie pojadę z dziećmi na urlop. cholera.

zawsze muszą być jakieś wyrzuty sumienia.

nie potrafię bez nich robić niczego dla siebie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

3 sierpnia zaczynam terapię na oddziale dziennym.

to już chyba ostatni dzwonek, bo moja depresja sięga już zenitu.

jestem ciekawa, jak sobie poradzę. czy będę umiała pracować. czy nie zdezerteruję.

 

moja siostra mnie pytała dzisiaj, czy pojadę z dziećmi na urlop.

powiedziałam że nie mogę, bo mam 3 miesięczne szkolenie. okłamałam ją, bo się bałam jak zareaguje.

i oczywiście mam wyrzuty sumienia, że nie pojadę z dziećmi na urlop. cholera.

zawsze muszą być jakieś wyrzuty sumienia.

nie potrafię bez nich robić niczego dla siebie.

 

Ja nie mogłam wyobrazić nawet sobie jak byłam na dziennym,że mogłabym pracować :shock: Jesteś silniejsza babka niż myslisz ;) Poznałaś juz pozostałych pacjentów i samo miejsce czy tak na zywioł pójdziesz pierwszego dnia? Okropne jest to uczucie okłamywać najbliższych i wszystkich na około, sporo o tym wiem....choc ostatnio tama za ktorą sie zagrodziłam zaczyna przeciekać w nie których miejscach.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ciężki jest okres na dziennym, wyczerpuje FIZYCZNIE, a niby tak się wydaje, że jak to może wyczerpywać, skoro siedzi się parę godzin i gada? :mrgreen: nie wiem czy to somatyzacja, czy co innego, ale wszyscy po wyjściu z sesji byli wypruci z sił...

a ja wtedy jeszcze chodziłam do pracy ;) z tym że to była praca w której nie trzeba było być megaskupionym raczej... taka lajtowa wręcz... z terapii szło się na 14, siedziało się potem do 20 i do domu ;)

 

bardzo miło wspominam czasy terapii.

 

Kasiu, znajdziesz tam zeszyt z obecnościami i numerami telefonów osób, które wcześniej chodziły, ja tam będę :mrgreen:

a jakimś dziwnym sposobem stary zeszyt się wtedy zgubił... a tam byl numer do tego alkoholika :mrgreen::lol:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie dziwię się :mrgreen:

 

kurcze, ja miałam świetną grupę...

2 młode bordery, kobieta ok. 60 z anoreksją/bulimią, kolesia po 60 który miał problem ze zdradą, kolesia ok. 50 który nie radził sobie z byciem bezrobotnym (i nie-byciem dyrektorem) oraz nn, laskę, która chciała zabić swojego męża-alkoholika, i takie tam...niezły miszmasz. a to tylko niektórzy wymienieni.

bardzo miło wspominam panią, ok. 70 lat, która miała nn - ciągle wydawało jej się że śmierdzi i nigdy w życiu nie farbowała swoich włosów, miała już siwe.

na moje odejście przyszła w pięknym kolorze brąz. :D

zresztą, wszystkich miło wspominam. :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Korba, będę trzymac kciuki za powodzenie terapii i ...nie miej kochana żadnych wyrzutów sumnienia , Ty jesteś dla Siebie najważniejsza 8)

kite,pisz jak było ;):lol:

Co do ilosci snu to ja mam podobnie,jak mam depresję lub ogólnie dół to MUSZE spać min 10 godzin ,ale to przeciez nie jest "normą", zdrowemu :lol: człowiekowi wystarcza 7-8,serio :mrgreen:

dune,tak mi sie nasuneło, z czym Ty masz problem?!

naranja, czy Ty na 7f masz ternim na poniedziałek?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

U mnie doopa.Nie sadze, zeby mi nagle miala sertrealina pomoc. Czuje coraz mneijszy zwiazek z rzeczywistoscia. Najtrudniejsze jest to,ze nic mnie nie angazuje i nie sprawia przyjemonsci, tylko czuję ciągle te pustke i cierpienie. W ogole jak ludzie - rozni, nawet ze schizofrenią paranoidalną opowiadająo swoim zyciu pełnym pasji i przyjemmnosci, to ja dziękuje. Nie wierze, ze nagle cudownie setralina pomoze, bo juz ją kiedys bralam. W ogole nie mam wizji swojego dalszego zycia.Obawiam się, ze moja mama i Naranjsa mialy rację co do tego szpitala. Obawiam sie, ze wyjde stad za pare miesiecy zupelnie odrealniona i bez pracy. A cierpienie jak czuję, tak pwnie bede czuc.Czuje sie jakby Bog o mnie zapomnial.Jest tu jedna lekarka, lezy jako pacjentka, tezjej zanikly uczucia.Zzaczlo sie od dpresji, potem ona sobie sama zapisywala leki i zanikly jej uczucia i ona sie martwi, ze to prze, alez leki. Ja tez czasami tak myle w stosunku do siebie. Jest jeszcze jedna laska chyba ze schizofrenia,ktora nie czuje kompletnie nic.. W sumie najbardziej mi zalezalo w tym szpitalu na onserwacji czy to schizofrenia prosta czy depresja, ale znow mi się wlączyl mechanizm obronny, zeby tylko nikt nie wykryli schizofrenii i wczoraj na tym konsylium predstawilam sama to jako moja obsesję...nie wiem z jednej stony jestem przekonana dosc mocno ze to mam, a z drugiej trony zawze przy lekarzach robię wzystko zeby to potraktowali niepowaznie.Profeor powiedzial wzem i wobec ze to depreja i obawiam sie, ze juz nawet nie beda mnie obserwowc w kieruku diagnozy,wiec moj glowny powod przyjazdu do szpitala skopalam...z nerwow...a teraz siedze w szpitalnym ogrodku i mysle, ze rownie dobrze moglabym siedziec nad morzem,prawdopodobnie w srodku czulabym sie tak samo zle, ale moze jednak kontakt z zywymi ludzmi na plazy dalby mi wiecej niz siedzenie w szpitalu...ja nigdy nie jestem pewna swoich decyzji...zreszta trudno o jakies decyzje w tym stanie...ale mysle, e pobyt tu nic mi nie da:(i nie widze dla siebie za bardo nadziei

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Możesz pisać o matce, naprawdę.

Tylko co to da?

Jeśli np. Tobie ma to ulżyć.... (...)

Teraz mam taki etap, ze sobie myślę......no tak......nie dała mi tego, czy tamtego, wychowała mnie tak, a nie tak.........mam żal. Ale co to zmieni?

 

Strasznie mnie zdziwiło to wszystko, co napisałaś. Ty naprawdę jesteś w terapii psychodynamicznej???

O matce się nie mówi w terapii po to, aby samo wygadanie się miało ulżyć.

O matce się nie mówi po to i z nadzieją, aby ją zmienić.

O matce nie mówi się po to, aby się pogrążać w żalu i nienawiści do niej.

Przecież.

 

Zobacz. Jeżeli ja przez całe niemal życie byłam emocjonalnie zblokowana, nie miałam świadomości swoich pragnień, oczekiwań, emocji oraz szacunku do tego to terapia polega na powolnym odblokowaniu tego wszystkiego i rozplątywaniu tego, co kryje się pod różnymi objawami i trudnościami (których ja mam tysiące) w obecnym życiu. Ja, gdy do tego dochodzę, to zawsze trafiam na matkę i emocje z nią związane i oczekiwania do niej skierowane. Najczęściej dziecięce. I co z tego, że ona tego nie spełni? To nie o to chodzi! Chodzi o to, aby powoli kształtowało się poczucie ja, poczucie tożsamości, a jak inaczej ma to się dziać, jak nie poprzez odblokowywanie uczuć i pragnień, które są jakie są? Na takim jestem etapie, który w SWOIM czasie zakończę. Nie racjonalnie, nie poprzez mówienie "Matka się nie zmieni" (bo przecież racjonalnie to wiem), ale gdy przemiędlę moje emocje i pragnienia na tyle, że przestanę mieć taką potrzebę, aby o niej i o przeszłości gadać. To takie gadanie, racjonalizowanie nic nie zmienia - w każdym razie w moim przypadku. A raczej tłumi emocje, odcina mnie od nich, a wtedy jest kicha.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dobra. piszę jak było! jednym słowem piątek, sobota i pół niedzieli po chuju. ludzie mnie olali totalnie. nie wiem czy ja na czole mam wypisane że jestem powalona? na gg pisali ze mną normalnie, jak zaszłam z raczej doczłapałam na piaski, spojrzeli na mnie i zobaczyłam w ich oczach taaaki zawód. no i próbowałam coś żartować że następnym razem inwestuję w taksówkę albo gpsa ale wyglądało to tak że oni siedzieli w kółku plecami do mnie i od czasu do czasu ktoś się odwrócił i dziwnie spojrzał. jak próbowałam tańczyć w ich kole to stawali tak abym była za nimi. więc wszędzie chodziłam sama, wchodząc między ludzi zaczęłam mieć lęki, cały czas się trzęsłam, chodziłam do lasu płakać by nikt nie widział i odliczałam godziny do poniedziałku. już nawet zaczęłam dochodzić do wniosku że nie potrafię funkcjonować wśród zdrowych ludzi. nawet robili sobie zdjęcie z forum rasta, nie poszłam na nie, nie chciałam. nie pcham się tam gdzie mnie nie chcą. w niedzielę wieczorem zaczęło się zmieniać bo zdobyłam plakat i chciałam trochę autografów, a że nie było przy scenie ochrony to na luzie wchodziłam sobie na tyły. i wiecie co? fajnie mi się gadało z muzykami! zupełnie inni niż forumowicze głoszący 'one love, bracia i siostry, miłość i szacunek dla każdego'. a jeszcze zapunktowałam u zespołów z konkursu koszulką 'nie jara mnie kamil bednarek'(pomazali mi go na plakacie ;) )i tak sobie gadałam w większości z raggafayą(dostałam nawet identyfikator muzyka) i z bethelem. a potem przegadałam z jakimś chłopakiem całą drogę z ostrowa do waw. czyli wychodzi na to że gadać z ludźmi jeszcze potrafię więc czemu mnie wyalienowali? na festiwalowiczach zawiodłam się totalnie. przynajmniej tych forumowych

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×