Skocz do zawartości
Nerwica.com

zaburzenia osobowości (cz.II)


Gość paradoksy

Rekomendowane odpowiedzi

naranja, bezsens życia w tym sensie, że musi się ono prędzej czy później skończyć. dla niektórych bardzo szybko. :( to niesprawiedliwe. :roll:

napisałaś, bo "żyjemy i czujemy" - problem pojawia się, gdy nie jesteśmy tu i teraz tylko wciąż żyjemy przeszłością bądź przyszłością, nie potrafimy przeżywać teraźniejszości, gdyż wtedy jest tylko pustka, i tak naprawdę to wciąż tak jakby przygotowujemy się na życie. piszę tu o sobie... może stąd ten strach przed śmiercią - bo ja jeszcze tak naprawdę wcale nie zaczęłam żyć!!!!! a przynajmniej tego nie czuję. w teraźniejszości, w przeżywaniu znikam.

 

Asia, włożę kij w mrowisko... a czy Ty tak podświadomie, oprócz oczywiście współczucia dla niej, nie czujesz żalu i złości na terapeutkę za to, że jej sprawy były ważniejsze niż sesja z Tobą i Twoje uczucia? I czy pod lękiem przed śmiercią bliskich nie czujesz wściekłości, że Cię mogą opuścić i zostawić samą, a Ty się źle czujesz? Uczucia bywają irracjonalne. Nie musisz odpowiadać. W każdym razie ja przyznaję, że tak mam.

 

wiesz co, jak zaczęłam się nad tym zastanawiać to stwierdziłam, że możesz mieć sporo racji. :shock: jednak tym razem zdecydowanie przeważa lęk. czuję się przymroczona dzisiejszym dniem. wstyd się przyznać, ale za każdym razem jak dostaję dziś jakiegoś smsa to się go teraz boję odczytać czy to nie znowu jakaś wiadomość o śmierci, albo że coś się złego stało. :oops: albo nie daj Boże, że moja terapeutka umarła. :shock: (odpukać, tfu tfu) normalnie wpadam w jakąś paranoję. :hide: ja mam straszną schizę na punkcie śmierci, w dzieciństwie bardzo przeżyłam śmierć dziadka, od tamtej pory boję się zmarłych, umierania...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

_asia_, Asiu, spróbuj się uspokoić. Wiesz, znam takie stany, kiedy panicznie się czegoś boisz. Ja, jak się przeprowadzałam, strasznie bałam się, że coś się stanie mojej kotce, którą mam od 11-stego roku życia, że ucieknie, zginie... Może to trywialnie brzmi, ale ją bardzo kocham, jest dla mnie jak członek mojej niewielkiej rodziny, nawet śpimy razem (ona mi w nogach). Bardzo kocham koty, ona jest moim czwartym, pozostałe (kocurki) zginęły pod samochodem. :cry: Strasznie się bałam, że ona też zginie, do tego stopnia, że bałam się jak w ogóle przez chwilę jej nie widziałam, miałam złe sny o tym, jak ucieka... Ale potem zrozumiałam, że się nakręcam. Kot jest z nami cały i zdrowy, śpi sobie teraz na moim fotelu gardziołkiem do góry i nic jej się nie stało.

 

Jeśli chodzi o psychoterapię, to wierzę, że po prostu nadejdzie moment, kiedy sama poczuję, że jestem na nią gotowa. Nie zamierzam robić nic na siłę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Agnieszko, dzięki, no staram się... Tylko jakoś średnio mi to idzie. :roll: Jeszcze chyba sobie na złość zwiększyłam dziś dawkę ziół na borelię, bo dopiero co lepiej się poczułam i dosłownie mną trzęsie, ciężko mi ustać na nogach, nie ma to jak sobie samej dowalić. :twisted::pirate::roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

próbuję coś napisać z związku z tym,ale krytyk się odzywa i kasuje :roll:

Wyjątkowy ciul z tego krytyka, przywal mu ode mnie.

kasiątko, dziękuję...

 

próbuję coś napisać z związku z tym,ale krytyk się odzywa i kasuje :roll:

Wyjątkowy ciul z tego krytyka, przywal mu ode mnie.

 

ode mnie też. :mrgreen::twisted:

:smile:

potrzebny mi jest choć czasem uprzykrza życie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja też tak kiedyś miałam, że się wszystkiego bałam, obawiałam, przeżywałam itd...a teraz nie przeżywam prawie nic...i to jest miion razy gorsze...

PS Czy Starlet to dawna Shadowmere? znaczy się Hania?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

New-Tenuis, Konsultacja, a sesja to dwie różne sprawy. Pytasz czy źle robisz nie chodząc na terapię. Domniemywam,że nie jesteś przekonana i masz opór. Na terapii czlowiek nie czuje się pewnie, świetnie i dobrze. Masz wrażenie,że masz mętlik. Myślę,że między innymi sesje terapeutyczne powodują takie stany. Nikt nam nie będzie przytakiwał na sesji...przecież wiesz.

Terapia ...tu sie powtórzę poraz setny....przynajmniej w moim przypadku... nie jest łatwa sprawą. NIejednokrotnie borykałam sie z decyzją czy pójśc, czy coś powiedzieć, czy się do czegoś przyznać. Niejednokrotnie czułam opory, wstyd, rozgoryczenie, złość, żal, bezsilność, ale też radość i zadowolenie. Myślę,że decyzja o terapii przychodzi z czasem.A same sesje terapeutyczne są procesem, który ciągnie się w czasie. Dlatego też efekty nie przyjdą z dnia na dzień. To troszeczkę musi potrwać.

Ja namawiałabym Cię na terapię. Ale decyzja i tak należy do Ciebie. :D

 

 

Gdzie jest Kasia?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wszędzie we mnie jest pożar.

 

Tak samo się czuję.

Ja już naprawdę nie mogę wytrzymać.

Budziłam się całą noc mimo t.nasennej, rano w końcu rozpacz była tak duża, że zaczęłam tracić kontakt z realem, dostałam lęku, że już nie daję rady wytrzymać tej rozpaczy, a z drugiej strony nie chcę się zabić. Poszedł Xanaxik, ale i tak jest fatalnie. Byle do wtorku... i jak mnie nie przyjmą to zacznę dzwonić po psychiatrach i terapeutach (choć za bardzo nie mam namiarów..). Dobrze, że chociaż we śnie nie miałam akurat dziś koszmaru. Co tu robić, jak nawet muzyka nie koi bólu, nawet nie mam siły się umyć, zjeść... tylko z półprzymkniętymi oczami stukam w klawiaturę...

 

Hania, a Ty bierzesz jakieś leki stale? (oprócz benzo)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

naranja, mogę się podpisac pod każdym Twoim słowem w poście.I w ogóle lubię Cię bardzo,a to nieczęsto się zdarza (że palam do kogos szczerą,niewymuszoną sympatią)-więc czuj się z tym dobrze ;).

 

Bralam leki na stale-bralam,bo bez wiedzy lekarki najpierw ich nadużylam,pozniej wymieszalam z alkiem i innymi proszkami,az w koncu przestalam brac zupelnie.Benzo już nie biorę.

 

Jestem pobudzona,nieszczesliwa,przerazona,z ogromnym bólem i strachem,nadziewana wątpliwościami.

Nie wiem co zrobię jak mnie nie przyjmą,to jest naprawdę moja ostatnia deska ratunku,wszyscy bardzo liczą,że się tam dostanę,psychowie to chyba bardziej sie tym ekscytują i na to cieszą(wg nich naprawde czeka mnie tam pomoc) niż ja.

 

Siedzę i wkręcam sobie,że mam chad,że i tak mnie nic nie wyleczy i nigdy nie bedzie dobrze.A jednoczesnie mam szaloną nadzieję,że jednak mnie przyjmą na ten 7f i nie dostanę "braku motywacji".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cieszę się, że 3 lata temu i rok temu o tej porze nie poszedłem do psychiatry i nie wyśpiewałem mu szczerze wszystkiego, bo mógłbym mieć CHAD, a tak nie mam. :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bralam leki na stale-bralam,bo bez wiedzy lekarki najpierw ich nadużylam,pozniej wymieszalam z alkiem i innymi proszkami,az w koncu przestalam brac zupelnie.Benzo już nie biorę.

 

Kurde, to jak Ty wytrzymujesz?? Ja jestem na jednym antydepie, przerwałam brać drugi (głupia!!! - bo się skończył, po receptę nie poszłam) i dwa dni temu do tego wróciłam i czekam, aż choć trochę ulży w bólu. Wzięłam ten Xanax i wcale nie jest lepiej. Gniję w wyrze (teraz też), jeść mi matka zrobiła i z trudem łyknęłam, i w każdej minucie, godzinie mówię sobie "wytrzymaj jeszcze, może na 7f pomogą, a jak nie to inna terapia, wytrzymaj"... a inny głos (tzn. myśl) co innego mówi... i tak się męczę.

 

 

Nie wiem co zrobię jak mnie nie przyjmą,to jest naprawdę moja ostatnia deska ratunku

 

Nie wolno tak sobie mówić. Nigdy nie wiadomo, co jest dla kogo tą deską. Moja koleżanka miała za sobą nieudane terapie ambulatoryjne, próby s. i psychologowie jej mówili, że już tylko 7f i ona też tak podchodziła "jak to nie to już nic". Na 7f ją odrzucili już po 1szej konsultacji i dziewczyna się załamała, kolejna próba. Jak ją odratowali to znalazła t. ambulatoryjną (psychodynamiczna), chodzi prawie 2 lata, leki odstawiła, funkcjonuje, czuje się ok. Czasem coś tam jeszcze wraca, ale i tak jest niebo a ziemia. Jednak pomogła jej ambulatoryjna terapia, mimo wcześniejszych niepowodzeń.

 

Poza tym... pewna lekarka uświadomiła mi, że istnieje coś takiego jak mechanizm antycypacji ;) Więc trzeba sobie na zaś przygotować inne opcje, namiary do innych terapeutów na przykład. Ja to zawsze obstawiam wszystko na jedną kartę, a to niebezpieczne bardzo.

 

Siedzę i wkręcam sobie,że mam chad

 

A co za różnicę robi Ci nazwa? Ty jesteś Ty, niezależnie od tego, jaką Ci wierzchnią łatkę przypiąć. Masz konkretne problemy w relacjach z ludźmi i stosunku do siebie, tak? No to się tego trzymaj, to jest do leczenia. Jak Cię to pocieszy to ja też wg niektórych lekarzy mam taką diagnozę, co mnie już w tym momencie wali, bo ja już widzę powiązanie moich nastrojów z tym, co się dzieje na bieżąco. I tym samym nie wierzę, że to, co się ze mną dzieje, to tylko neuroprzekaźniki.

 

że i tak mnie nic nie wyleczy i nigdy nie bedzie dobrze.

 

Też mnie męczą takie myśli. To jest myślenie depresyjne. "Nigdy". I wynik nieskutecznego leczenia do tej pory. I pewnie jakaś forma oporu także. I zmęczenia. Pomagają mi blogi osób, które mówiły tak samo, i jeszcze próby s. podejmowały, a jednak w końcu terapia im pomogła.

 

Ja mam nieco inny problem, to znaczy, uważam, że mnie się da wyleczyć, przecież wszystko ma przyczyny i trzeba znaleźć ten "haczyk", tylko boję się, że nie znajdę osoby, która będzie potrafiła mi pomóc. Bo niestety większość terapeutów ma kiepskie kompetencje. Boję się, że nigdy nie trafię na dobrego :( No i inna kwestia, że moja odporność psychiczna ma swoje granice, jestem już bardzo wyczerpana cierpieniem :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jest roznica.Nie w nazwie,w leczeniu.I absolutnie nie chodzi tu o relacje z ludzmi.

 

Jesli mnie odrzucą po pierwszej konsultacji(prawde mowiac rzyg mi podszedl do gardła,bo nie wiedzialam,że mozna),to sprobuje za pol roku,proste.

 

Rozumiesz wszystko,rozumiesz bardzo dobrze.Też widzialam polączenia tego co sie dzialo z tym co w mojej glowie.

 

Problem w tym,że już dawno przestałam.

 

-- 07 maja 2011, 19:29 --

 

I też jestem już kurwa zmęczona!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jesli mnie odrzucą po pierwszej konsultacji(prawde mowiac rzyg mi podszedl do gardła,bo nie wiedzialam,że mozna),to sprobuje za pol roku,proste.

 

...........na wyraz "rok" aż mnie zemdliło prawie. Ja się modlę, aby wytrzymać do wtorku :( chyba mocną deprechę mam. chyba na pewno :( problem w tym, że mnie żadne leki z niej nie wyciągają, widzę za to chwilowe poprawy, jak zaczynam kogoś lub coś idealizować i się do tego kogoś przyklejam.

 

Rozumiesz wszystko,rozumiesz bardzo dobrze.Też widzialam polączenia tego co sie dzialo z tym co w mojej glowie.

 

niestety z samego zrozumienia nic nie wynika. Trudno mi przeżywać przy terapeucie poruszane tematy :(

 

I też jestem już /cenzura/ zmęczona!

 

najgorsze, że ja nie chcę umierać, nie chcę się zabić, tak naprawdę, ale juz nie wyrabiam z tym zmęczeniem. bo to już nie jest zmęczenie życiem, funkcjonowaniem w życiu, ale istnieniem, byciem świadomą, jedzeniem, myśleniem, czuciem, nieczuciem, oddychaniem, ciągłą walką z myślami w środku, i nawet żadnej przyjemnostki która na chwilę odciągnie uwagę. staram się smuszac do pisania tutaj, aby w 199% nie zalegnąć w wyrze, ale i tak spadam bo nawet ruszanie palcami... oj juz nie narzekam. am nadzieje ze do wt asentra choć minimalnie mnie podniesie, bo sama musze jechać, kurde...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

niestety z samego zrozumienia nic nie wynika. Trudno mi przeżywać przy terapeucie poruszane tematy
Samo intelektualne zrozumienie jest gówno warte.

Nie mówię, że to się odnosi konkretnie do ciebie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dopiero teraz przeczytałam ostatnie strony. Bywałam na forum, ale tu nie byłam. Już czułam, że wyleciałam z tego tematu, że wszystko toczy się poza mną, nawet rozmowa w tym wątku, w którym czułam się tak dobrze. Czytam Was, ale wszystko dociera do mnie jak przez mgłę, zupełnie jakby to było nie moje..... Zginęłam gdzieś. Dzięki Moniko, że jak zwykle o wszystkich pamiętasz :*

 

Po przeczytaniu postów o 7F kompletnie odechciało mi się tam iść. Zresztą dawno już nie czuję chęci. Jakie to niesprawiedliwe, że akurat mnie przyjęli. Nawet ich potrafię oszukać, przecież ja nie mam wcale motywacji, a kwestia mojej somy, to tylko zwykła ucieczka.... Że też się na tym nie poznali... Nie wiem, czy tam pójdę.

 

Na razie chcę wrócić do pracy i czerpać namiastki normalnego życia. I chcę nic nie czuć niczego silnego.

 

Będę na następnej sesji robić z terapeutką ćwiczenia. Zauważyłam, że przy jej ćwiczeniach bardziej się otwieram emocjonalnie. Przy rozmowie bardzo się kontroluję i nie potrafię czuć. A zwykle przy ćwiczeniach jogi z nią, ni stąd ni zowąd zaczynam płakać. Moje ciało mnie blokuje i dlatego choruję. Muszę je odblokować, wypuścić uczucia i żyć dalej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×