Skocz do zawartości
Nerwica.com

Zaburzenia odżywiania (anoreksja, bulimia)


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

Snejana, ja już tak jem od paru miesięcy. Jedyną potrawą, na którą mam naprawdę ochotę, są naleśniki z malinami lub z czerwoną porzeczką, które robią w pobliskiej naleśnikarni, ale nie mam nikogo, kto by ze mną szedł na naleśniki, a przecież sama nie pójdę, a sama nie potrafię zrobić w ogóle naleśników, a tym bardziej takich dobrych.

Hania chetnie z Toba pojde jak bede w Gdansku. A bywam czesto.

 

Fajnie Candy14, trzymam Cię za słowo :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Snejana, ja już tak jem od paru miesięcy. Jedyną potrawą, na którą mam naprawdę ochotę, są naleśniki z malinami lub z czerwoną porzeczką, które robią w pobliskiej naleśnikarni, ale nie mam nikogo, kto by ze mną szedł na naleśniki, a przecież sama nie pójdę, a sama nie potrafię zrobić w ogóle naleśników, a tym bardziej takich dobrych.

Hania chetnie z Toba pojde jak bede w Gdansku. A bywam czesto.

 

Fajnie Candy14, trzymam Cię za słowo :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jestem spod Warszawy..

Chyba taka jest właśnie specyfika naszych problemów.. Czekanie. Żrę jak szalona i zdaję sobie doskonale sprawę z tego, że nagle nadejdzie dzień, kiedy najzwyczajniej w świecie przestanę jeść. I mam wrażenie, że jest to niezależne ode mnie. Budzę się pewnego dnia i wiem, że to dziś - przestaję jeść, i tak to sobie może trwać, i trwać, i trwać.. i nagle dzieje się coś, co to przerywa, a rozpoczyna bolesny bulimiczny ciąg. Na początku takiego długotrwałego ciągu jeszcze staram się coś ze sobą 'robić'. Mówię tu o wymiotach, przeczyszczaczach i innych pierdołach. Pojawiają się znane nam wszystkim wyrzuty sumienia i 'to ostatni raz, nigdy więcej', ale kolejnego dnia jest to samo. I znów czekanie na TEN dzień, w którym wszystko wróci do prowizorycznej normy. Bo stan niejedzenia stał się dla mnie stanem normalnym. W stanie niejedzenia działam jak w zegarku. Jestem uporządkowana, perfekcyjna, spotykam się z ludźmi, rozmawiam, mój pokój jest sterylny, WSZYSTKO, każda dziedzina życia jest sterylna.

A pętla się zaciska..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jestem spod Warszawy..

Chyba taka jest właśnie specyfika naszych problemów.. Czekanie. Żrę jak szalona i zdaję sobie doskonale sprawę z tego, że nagle nadejdzie dzień, kiedy najzwyczajniej w świecie przestanę jeść. I mam wrażenie, że jest to niezależne ode mnie. Budzę się pewnego dnia i wiem, że to dziś - przestaję jeść, i tak to sobie może trwać, i trwać, i trwać.. i nagle dzieje się coś, co to przerywa, a rozpoczyna bolesny bulimiczny ciąg. Na początku takiego długotrwałego ciągu jeszcze staram się coś ze sobą 'robić'. Mówię tu o wymiotach, przeczyszczaczach i innych pierdołach. Pojawiają się znane nam wszystkim wyrzuty sumienia i 'to ostatni raz, nigdy więcej', ale kolejnego dnia jest to samo. I znów czekanie na TEN dzień, w którym wszystko wróci do prowizorycznej normy. Bo stan niejedzenia stał się dla mnie stanem normalnym. W stanie niejedzenia działam jak w zegarku. Jestem uporządkowana, perfekcyjna, spotykam się z ludźmi, rozmawiam, mój pokój jest sterylny, WSZYSTKO, każda dziedzina życia jest sterylna.

A pętla się zaciska..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Na terapię nie chodzę. Odwlekam podjęcie leczenia z obawy przed przytyciem, co jest paradoksalne, bo i tak tyję. Co z tego, że w następstwie znów się głodzę i chudnę. Cały cykl systematycznie się powtarza. U mojej psychiatry bywam sporadycznie, po jakieś zaświadczenia, zwolnienia i inne pierdoły. Wypisując mi ostatnie zwolnienie do szkoły powiedziała, że to ostatni raz, dopóki nie zacznę się leczyć, w efekcie czego nie widziałam się z nią od listopada zeszłego roku.

Podobno są niebezpieczne, racja. Nie rozumiem tylko na jakiej zasadzie mój organizm wciąż funkcjonuje. Co prawda metabolizm mam rozpierniczony doszczętnie, włosy wypadają garściami (została mi na głowie 1/3 tego, co posiadałam jako wesoła, otyła nastolatka), skóra przesuszona, bladosina.. Ogólnie wyglądam mocno niezdrowo. Wydaje mi się, że jeszcze żyję dzięki tym napadom, podczas których jestem w stanie pochłonąć naprawdę olbrzymie ilości jedzenia. Całą zeszłą zimę żarłam jak popaprana, przytyłam do 80kg zbierając zapasy na wiosnę i lato, podczas których jadłam łącznie ze 2-3 tygodnie.

To jest przerażające. Jedzenie, które dla normalnego człowieka jest czynnością naturalną, swoistym dostarczaniem sobie energii, zdominowało mnie całkowicie. Nie pamiętam normalności. Nie pamiętam kiedy ostatnio zjadłam trzy normalne posiłki, śniadanie, obiad, kolację.. Albo nie jem nic, albo jem jeden olbrzymi posiłek, który posiłkiem trudno nazwać..

Z nikim się nie spotykam z obawy przed oceną, przed krytyką tego, jak wyglądam, choć wiem, że dla moich bliższych bądź dalszych znajomych nie to jest najważniejsze.. Sama ze sobą czuję się paskudnie, przez co nie potrafię ludziom spojrzeć w oczy, czuć się swobodnie, luźno rozmawiać. Jestem już zmęczona tą zimową alienacją, boli mnie samotność, każdy dzień spędzony sam na sam ze sobą, każdy dzień walki, uciekanie przed mamą i jej facetem, kneblowanie się w pokoju i niedopuszczanie nikogo do siebie.. Tak bardzo boli.

 

overpowered to faktycznie ta waga bardzo szybko Ci się zmienia.. chodzić na jakąś terapie, leczysz się? bo wiesz, aż takie skoki są bardzo niebezpieczne dla zdrowia fizycznego, nie tylko psychicznie.. robiłaś badania? ja jestem z Warszawy w razie co

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Na terapię nie chodzę. Odwlekam podjęcie leczenia z obawy przed przytyciem, co jest paradoksalne, bo i tak tyję. Co z tego, że w następstwie znów się głodzę i chudnę. Cały cykl systematycznie się powtarza. U mojej psychiatry bywam sporadycznie, po jakieś zaświadczenia, zwolnienia i inne pierdoły. Wypisując mi ostatnie zwolnienie do szkoły powiedziała, że to ostatni raz, dopóki nie zacznę się leczyć, w efekcie czego nie widziałam się z nią od listopada zeszłego roku.

Podobno są niebezpieczne, racja. Nie rozumiem tylko na jakiej zasadzie mój organizm wciąż funkcjonuje. Co prawda metabolizm mam rozpierniczony doszczętnie, włosy wypadają garściami (została mi na głowie 1/3 tego, co posiadałam jako wesoła, otyła nastolatka), skóra przesuszona, bladosina.. Ogólnie wyglądam mocno niezdrowo. Wydaje mi się, że jeszcze żyję dzięki tym napadom, podczas których jestem w stanie pochłonąć naprawdę olbrzymie ilości jedzenia. Całą zeszłą zimę żarłam jak popaprana, przytyłam do 80kg zbierając zapasy na wiosnę i lato, podczas których jadłam łącznie ze 2-3 tygodnie.

To jest przerażające. Jedzenie, które dla normalnego człowieka jest czynnością naturalną, swoistym dostarczaniem sobie energii, zdominowało mnie całkowicie. Nie pamiętam normalności. Nie pamiętam kiedy ostatnio zjadłam trzy normalne posiłki, śniadanie, obiad, kolację.. Albo nie jem nic, albo jem jeden olbrzymi posiłek, który posiłkiem trudno nazwać..

Z nikim się nie spotykam z obawy przed oceną, przed krytyką tego, jak wyglądam, choć wiem, że dla moich bliższych bądź dalszych znajomych nie to jest najważniejsze.. Sama ze sobą czuję się paskudnie, przez co nie potrafię ludziom spojrzeć w oczy, czuć się swobodnie, luźno rozmawiać. Jestem już zmęczona tą zimową alienacją, boli mnie samotność, każdy dzień spędzony sam na sam ze sobą, każdy dzień walki, uciekanie przed mamą i jej facetem, kneblowanie się w pokoju i niedopuszczanie nikogo do siebie.. Tak bardzo boli.

 

overpowered to faktycznie ta waga bardzo szybko Ci się zmienia.. chodzić na jakąś terapie, leczysz się? bo wiesz, aż takie skoki są bardzo niebezpieczne dla zdrowia fizycznego, nie tylko psychicznie.. robiłaś badania? ja jestem z Warszawy w razie co

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Znam to doskonale. Unikam spotkań z ludźmi, bo boję się, że będą mnie oceniać na podstawie tego czy przytyłam czy schudłam, mimo, że teraz tego tak bardzo nie widać, bo u mnie rozbieżność teraz jest jakieś 5 kg w te lub we wte. Nie tak jak kilka lat temu gdzie różnica była 10-20 kg. Ale od 7 miesięcy mam nawrót choroby i głowa ciągle siedzi w jedzeniu, a od 2 miesięcy znowu się obżeram, oczywiście na zmianę z odchudzaniem. U mnie może to nie wygląda tak drastycznie jak u Ciebie, ale na pewno też dlatego, że 6 lat temu się leczyłam, więc jako tako wiem jak blokować chorobę, żeby jej nie rozbujać. Ale nie zmienia to faktu, że jedzenie jest ciągle w mojej głowie i kieruje moim życiem. U mnie to jest związane ze ścisłą kontrolą, którą czasem tracę. Gdy nie mam napadów to jem ciągle to samo, w tych samych ilościach i o tej samej porze. Dwa tygodnie temu wymyśliłam sobie dietę south beach, która rozbiła mi moje kilku letnie przyzwyczajenia i nagle zaczełam jeść co innego i tym sposobem zaczełam się opychać.

Wiem, że leczenie może wywoływać u Ciebie lęki przed przytyciem, ale skoro sama stwierdziłaś, że i tak tyjesz, to może terapia pomoże Ci schudnąć i utrzymać tę wagę? Mi terapia pomogła, potem niestety pojawiły się inne problemy i choroba wróciła, ale u mnie niestety to tysiąc różnych chorób wymieszanych w jedno, więc to było do przewidzenia. Ale Tobie polecam spróbować. Nie bój się, bo gorzej na pewnie przez terapie nie będzie ;) o to możesz być spokojna. Przede wszystkim musisz zadbać o swoją psychikę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Znam to doskonale. Unikam spotkań z ludźmi, bo boję się, że będą mnie oceniać na podstawie tego czy przytyłam czy schudłam, mimo, że teraz tego tak bardzo nie widać, bo u mnie rozbieżność teraz jest jakieś 5 kg w te lub we wte. Nie tak jak kilka lat temu gdzie różnica była 10-20 kg. Ale od 7 miesięcy mam nawrót choroby i głowa ciągle siedzi w jedzeniu, a od 2 miesięcy znowu się obżeram, oczywiście na zmianę z odchudzaniem. U mnie może to nie wygląda tak drastycznie jak u Ciebie, ale na pewno też dlatego, że 6 lat temu się leczyłam, więc jako tako wiem jak blokować chorobę, żeby jej nie rozbujać. Ale nie zmienia to faktu, że jedzenie jest ciągle w mojej głowie i kieruje moim życiem. U mnie to jest związane ze ścisłą kontrolą, którą czasem tracę. Gdy nie mam napadów to jem ciągle to samo, w tych samych ilościach i o tej samej porze. Dwa tygodnie temu wymyśliłam sobie dietę south beach, która rozbiła mi moje kilku letnie przyzwyczajenia i nagle zaczełam jeść co innego i tym sposobem zaczełam się opychać.

Wiem, że leczenie może wywoływać u Ciebie lęki przed przytyciem, ale skoro sama stwierdziłaś, że i tak tyjesz, to może terapia pomoże Ci schudnąć i utrzymać tę wagę? Mi terapia pomogła, potem niestety pojawiły się inne problemy i choroba wróciła, ale u mnie niestety to tysiąc różnych chorób wymieszanych w jedno, więc to było do przewidzenia. Ale Tobie polecam spróbować. Nie bój się, bo gorzej na pewnie przez terapie nie będzie ;) o to możesz być spokojna. Przede wszystkim musisz zadbać o swoją psychikę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jak tak czytam, to trochę się boje że wpadne w aż takie stany i że muszę to zatrzymać póki czas. Pisałam kilka dni temu o psychiatrze którego w sklepie spotkałam, obwiniam go o to że wpadłam w ed... Rozważam czy do niego nie pójść. Nie zrzucę na niego winy (chciałabym, ale wiem że nawet idąc z takim zamiarem w efekcie nic bym mu nie powiedziała), ale myślę czy tam nie pójść. Co by nie było ratował mnie z najgorszego stanu psychicznego i mu się udało. I przyjmuje zaraz obok... Chociaż, na samą myśl o tym serce podchodzi mi do gardła i mam takie straszne uczucie napięcia... Nie wiem co mam robić. Czuję się totalnie beznadziejna, totalnie stracona, przegrana...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jak tak czytam, to trochę się boje że wpadne w aż takie stany i że muszę to zatrzymać póki czas. Pisałam kilka dni temu o psychiatrze którego w sklepie spotkałam, obwiniam go o to że wpadłam w ed... Rozważam czy do niego nie pójść. Nie zrzucę na niego winy (chciałabym, ale wiem że nawet idąc z takim zamiarem w efekcie nic bym mu nie powiedziała), ale myślę czy tam nie pójść. Co by nie było ratował mnie z najgorszego stanu psychicznego i mu się udało. I przyjmuje zaraz obok... Chociaż, na samą myśl o tym serce podchodzi mi do gardła i mam takie straszne uczucie napięcia... Nie wiem co mam robić. Czuję się totalnie beznadziejna, totalnie stracona, przegrana...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

czemu go obwiniasz za ed? jeżeli wcześniej Ci pomógł to nie zastanawiaj się nawet. Nie ma co czekać na najgorsze. Ja przeszłam piekło z ed, a gdy udało mi się wyjść na prostą i teraz widzę, że problem wraca, od razu sięgam po pomoc zanim pętla całkiem się zaciśnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

czemu go obwiniasz za ed? jeżeli wcześniej Ci pomógł to nie zastanawiaj się nawet. Nie ma co czekać na najgorsze. Ja przeszłam piekło z ed, a gdy udało mi się wyjść na prostą i teraz widzę, że problem wraca, od razu sięgam po pomoc zanim pętla całkiem się zaciśnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bretta, Słonko.

Zrzucanie winy na innych jest bardzo typowe przy ed. Sama po każdym napadzie staram się znaleźć winnego. A to facet mamy, a to chłopak, który mieszka 300km ode mnie i sam zmaga się z alkoholizmem (ed działają na podobnych mechanizmach, bądź co bądź są to swojego rodzaju uzależnienia). Obwiniałam go straszliwie i aż jest mi wstyd. K znów się złamał i upił -> powód do kolejnego żarcia. To jest takie nędzne tłumaczenie.. Bo jest łatwiej po zwaleniu winy na kogoś. Prawda jest taka, że napady nie wynikają z niczyjej winy, z naszej też nie. Jest to wina choroby. To tak samo jakby osoba chora na raka szukała winnego, przez którego wypadają jej włosy.

Zatrzymuj, nic się nie bój. Ratuj się, póki możesz. Ja zaczęłam odchudzać się 2,5 roku temu, ed zdiagnozowano u mnie 1,5 roku temu, bulimia zjadła mnie w przerażająco szybkim tempie.. Rozwinęła się niesamowicie w bardzo krótkim okresie czasu. W tej chwili jestem na takim etapie, że nie jestem w stanie wyobrazić sobie normalnego życia, za późno.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bretta, Słonko.

Zrzucanie winy na innych jest bardzo typowe przy ed. Sama po każdym napadzie staram się znaleźć winnego. A to facet mamy, a to chłopak, który mieszka 300km ode mnie i sam zmaga się z alkoholizmem (ed działają na podobnych mechanizmach, bądź co bądź są to swojego rodzaju uzależnienia). Obwiniałam go straszliwie i aż jest mi wstyd. K znów się złamał i upił -> powód do kolejnego żarcia. To jest takie nędzne tłumaczenie.. Bo jest łatwiej po zwaleniu winy na kogoś. Prawda jest taka, że napady nie wynikają z niczyjej winy, z naszej też nie. Jest to wina choroby. To tak samo jakby osoba chora na raka szukała winnego, przez którego wypadają jej włosy.

Zatrzymuj, nic się nie bój. Ratuj się, póki możesz. Ja zaczęłam odchudzać się 2,5 roku temu, ed zdiagnozowano u mnie 1,5 roku temu, bulimia zjadła mnie w przerażająco szybkim tempie.. Rozwinęła się niesamowicie w bardzo krótkim okresie czasu. W tej chwili jestem na takim etapie, że nie jestem w stanie wyobrazić sobie normalnego życia, za późno.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

overpowered, nigdy nie jest za późno, czasami po prostu jest trudniej.

 

ale zgodzę się z tym, że ed ma podobne mechanizmy co uzależnienie. ja jestem osobą uzależnioną od środków psychoaktywnych i w przypadku jedzenia działają u mnie te same zachowania. często zwyczajnie zastępuje główne uzależnienie (narkotyki, alkohol, leki) drugim uzależnieniem (jedzeniem). Z tym, że w przypadku jedzenia jest trudniej, bo jeść mimo wszystko musisz :) więc tutaj w grę wchodzi nauka funkcjonowania z uzależnieniem z którego nigdy i w żadnych okolicznościach nie możesz zrezygnować.

 

mimo to nie można się poddawać, trzeba dać sobie pomóc i nauczyć się z tym żyć. wypracować w głowie odpowiednie mechanizmy i myśli, które nas uchronią przed najgorszym. niestety w ed wpaść jest bardzo łatwo. zwłaszcza jak się jest osobom mającą do tego predyspozycje (inne zaburzenia psychiczne, wrażliwość emocjonalna, trudna sytuacja rodzinna, traumy z dzieciństwa itp)

 

ja postanowiłam jednak walczyć z tym. kto się przyłączy do podjęcia próby stworzenia NORMALNEGO życia? :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

overpowered, nigdy nie jest za późno, czasami po prostu jest trudniej.

 

ale zgodzę się z tym, że ed ma podobne mechanizmy co uzależnienie. ja jestem osobą uzależnioną od środków psychoaktywnych i w przypadku jedzenia działają u mnie te same zachowania. często zwyczajnie zastępuje główne uzależnienie (narkotyki, alkohol, leki) drugim uzależnieniem (jedzeniem). Z tym, że w przypadku jedzenia jest trudniej, bo jeść mimo wszystko musisz :) więc tutaj w grę wchodzi nauka funkcjonowania z uzależnieniem z którego nigdy i w żadnych okolicznościach nie możesz zrezygnować.

 

mimo to nie można się poddawać, trzeba dać sobie pomóc i nauczyć się z tym żyć. wypracować w głowie odpowiednie mechanizmy i myśli, które nas uchronią przed najgorszym. niestety w ed wpaść jest bardzo łatwo. zwłaszcza jak się jest osobom mającą do tego predyspozycje (inne zaburzenia psychiczne, wrażliwość emocjonalna, trudna sytuacja rodzinna, traumy z dzieciństwa itp)

 

ja postanowiłam jednak walczyć z tym. kto się przyłączy do podjęcia próby stworzenia NORMALNEGO życia? :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

pisanka, obwiniam go, ponieważ trafiłam do niego w fazie wyniszczenia. Nie jadłam miesiąc ponad a on na to nie reagował, po jakimś czasie wpadłam w baaardzo zły stan psychiczny, do tego stopnia że otarłam się o oddział psychiatryczny bo nie chciałam jeść (trzeci miesiąc już) do tego miałam inne powiązane problemy przez które panicznie się bałam, nie wychodziłam z domu i miałam depresje. Kiedy w domu zaczęli mnie pilnować (czyt. zmuszać do jedzenia) bardzo szybko zaczęłam tyć, wiecie jak to jest jak się tak długi czas nie je, organizm wszystko zmienia w tłuszcz bo się boi że znowu długo nie dostanie. Lekarz wtedy zaczął mówić że muszę uprawiać jakiś sport i że objadam się wieczorami tylko mu o tym nie mówię. Jak mówiłam że nie to mi nie wierzył. I dał mi pomysł - no tak, pilnują mnie, muszę jeść to mogę się objadać. No i moje problemy z ed nabrały dopiero wtedy tępa... do tego przepisał mi mianseryne po której dopiero zaczęłam jeść (strasznie to napędza apetyt;/). No powiedzcie same, czy kompetentny lekarz wiedząc że ktoś miał epizod anorektyczny no i zaczął tyć (=wychodzić na prostą), mówiłby takie rzeczy...?

 

-- poniedziałek, 25 lutego 2013, 18:23 --

 

overpowered, no u mnie to trwa od hmm 3 i pół roku przynajmniej :( Najpierw właśnie epizod nie jedzenia (praktycznie całkowitego..) później obiadanie aż 'w końcu' bulimia... I zostało mi z tego głównie to że nienawidze siebie całym sercem, za każdym razem jak się ubieram, jak przechodzę koło lustra, jak muszę pójść do sklepu, ciągle...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

pisanka, obwiniam go, ponieważ trafiłam do niego w fazie wyniszczenia. Nie jadłam miesiąc ponad a on na to nie reagował, po jakimś czasie wpadłam w baaardzo zły stan psychiczny, do tego stopnia że otarłam się o oddział psychiatryczny bo nie chciałam jeść (trzeci miesiąc już) do tego miałam inne powiązane problemy przez które panicznie się bałam, nie wychodziłam z domu i miałam depresje. Kiedy w domu zaczęli mnie pilnować (czyt. zmuszać do jedzenia) bardzo szybko zaczęłam tyć, wiecie jak to jest jak się tak długi czas nie je, organizm wszystko zmienia w tłuszcz bo się boi że znowu długo nie dostanie. Lekarz wtedy zaczął mówić że muszę uprawiać jakiś sport i że objadam się wieczorami tylko mu o tym nie mówię. Jak mówiłam że nie to mi nie wierzył. I dał mi pomysł - no tak, pilnują mnie, muszę jeść to mogę się objadać. No i moje problemy z ed nabrały dopiero wtedy tępa... do tego przepisał mi mianseryne po której dopiero zaczęłam jeść (strasznie to napędza apetyt;/). No powiedzcie same, czy kompetentny lekarz wiedząc że ktoś miał epizod anorektyczny no i zaczął tyć (=wychodzić na prostą), mówiłby takie rzeczy...?

 

-- poniedziałek, 25 lutego 2013, 18:23 --

 

overpowered, no u mnie to trwa od hmm 3 i pół roku przynajmniej :( Najpierw właśnie epizod nie jedzenia (praktycznie całkowitego..) później obiadanie aż 'w końcu' bulimia... I zostało mi z tego głównie to że nienawidze siebie całym sercem, za każdym razem jak się ubieram, jak przechodzę koło lustra, jak muszę pójść do sklepu, ciągle...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

bretta, to faktycznie nieciekawie :( a może idź do innego lekarza?

ja też nie mogę patrzeć na siebie w lustrze... chociaż obiecałam sobie, że będę nad tym pracować. od środku wracam na zumbę i siłownie, może jak zacznę coś ze sobą robić to się poprawi. od 11 marca wracam do pracy, więc też już będzie inaczej, bo będę jadła tylko to co zabiorę ze sobą do pracy, a jak teraz pracuję w domu to ciągle coś jem, bo jest pod ręką. chyba, że wkurwie się i rzucę pracę ;(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

bretta, to faktycznie nieciekawie :( a może idź do innego lekarza?

ja też nie mogę patrzeć na siebie w lustrze... chociaż obiecałam sobie, że będę nad tym pracować. od środku wracam na zumbę i siłownie, może jak zacznę coś ze sobą robić to się poprawi. od 11 marca wracam do pracy, więc też już będzie inaczej, bo będę jadła tylko to co zabiorę ze sobą do pracy, a jak teraz pracuję w domu to ciągle coś jem, bo jest pod ręką. chyba, że wkurwie się i rzucę pracę ;(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

pisanka, chodziłam do trzech innych lekarzy po nim ;)... Jedną naprawdę lubie i cenie, ale... przestałam brać leki (po trochu wbrew jej zaleceń) i teraz mi wstyd wrócić... Do tego przyjmuje prywatnie a chwilowo kryzys... Nie wiem... Ciężko no...

A pracy nie rzucaj! Wtedy dopiero będzie źle...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

pisanka, chodziłam do trzech innych lekarzy po nim ;)... Jedną naprawdę lubie i cenie, ale... przestałam brać leki (po trochu wbrew jej zaleceń) i teraz mi wstyd wrócić... Do tego przyjmuje prywatnie a chwilowo kryzys... Nie wiem... Ciężko no...

A pracy nie rzucaj! Wtedy dopiero będzie źle...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a rozumiem.. co do wstydu ja tak miałam z moim obecnym terapeutą. kiedyś mnie leczyli z uzależnień, dzielnie skończyłam leczenie, a potem problemy zaczeły się pojawiać tylko innej natury i bałam się wrócić, bo myślalam, że coś schrzaniłam, że to moja wina i teraz taki wstyd, w końcu byłam wzorowym pacjentem :( więc szukalam kogoś innego, łaziłam to tu to tam i ciągle klapa, bo nikt nie umiał mi pomóc. w końcu przypadkiem trafiłam na mojego byłego terapeutę i chyba los tak chciał, żebym tam wróciła ;) a co do pracy to szukam nowej :( trace nerwy przez nich :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×