Skocz do zawartości
Nerwica.com

Odradzam branie wszelkich leków p/depresyjnych.


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

Poprostu nie podzielam zdania, co do nie brania leków, ponieważ w moim przypadku jest kompletnie odwrotnie, niż w przypadku Lili-ana, Tyle, że ona traktuje to co mówi jak jedyną słuszną prawdę, wielce urażona gdy ktoś ośmieli się skrytykować. Powtarzam: w moim przypadku to co Lili-ana pisze, jest kompletną bzdurą. I proszę trochę toleracnji. Ja też miałem okresy gdy, brałem i nie brałem leki więc wiem jak można się czuć. Ale nie traktowałem innych jako niedoinformowanych debili, gdzie ja wiem wszystko najlepiej na temat leków.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pomijając fakt, że 3 miesiące to naprawdę króciutki okres czasu........od odstawienia leków a Lili-ana zachowuje się, nie brała ich co najmniej 20 lat i przez cały ten okres świetnie się czuła, troszkę pokory ... to ja dłużej nie biorę leków.....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tyle, że ona traktuje to co mówi jak jedyną słuszną prawdę, wielce urażona gdy ktoś ośmieli się skrytykować.

 

a to jest po prostu bezczelność i brak szacunku dla drugiej osoby, no po prostu słów brakuje :x

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie mogę oprzeć się wrażeniu że w tym wątku osoby które biorą lekarstwa atakują osoby które ich brać nie chcą.

 

no ja niestety też odniosłam takie wrażenie. :roll:

ja tam już nikogo nie przekonuję, że lekarstwa to syf na dłuższą metę, nie będę "zbawiać świata" na siłę :P . jak ktoś chce to niech bierze skoro mu pomagają. :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Lili-ana,

 

Najbardziej niestosowne jest to, ze uogolniasz......Inputujesz innym, ze leki sa trucizna, ze nie sa soba, ze sie truja...Jakbys tylko Ty znala jedyna i sluszna droge....

 

Zachowujesz sie jakbys w ogole nie przyjmowala do wiadomosc, ze te leki ratuja ludziom zycie, umozliwiaja normalne zycie....

 

Leki antydepresyjne to nie pigulki szczescia, to leki stosowane w razie bezwzglednej koniecznosci, jesli wczesniej zawiodly psychoterapie, diety, sporty i inne pierdoły....Lub gdy stan jest na tyle powazny, ze niemozliwe jest podjecie psychoterapii i pracy nad soba.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie mogę oprzeć się wrażeniu że w tym wątku osoby które biorą lekarstwa atakują osoby które ich brać nie chcą.

 

no ja niestety też odniosłam takie wrażenie. :roll:

ja tam już nikogo nie przekonuję, że lekarstwa to syf na dłuższą metę, nie będę "zbawiać świata" na siłę :P . jak ktoś chce to niech bierze skoro mu pomagają. :mrgreen:

Ja również...

Róbta co chceta, ja nikogo nie przekonywałam, tylko wyrażałam własne opinie i poglądy.

 

-- 10 mar 2011, 16:59 --

 

Shadowmere,

 

Ja mowie o powaznych psychiatrach i powaznych ludziach. Nie o symulantach czy lekomanach, tudzież ignorantach.

 

 

Rozsadny lekarz bedzie wiedzial kiedy leki sa niezbednym elementem leczenia, zakladajac, ze pacjent mowi prawde.

Rozsądnych lekarzy jest niewielu, bo większość jest przekupiona przez koncerny farmaceutyczne więc przepisują leki prawie każdemu kto się do nich zgłosi.

I interes się kręci.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

linka, Bo trafilas na dobrego psychiatrę-mnie sie nie poszczescilo i dopiero piąty okazal byc "tym jedynym" ;).Wystarczy się przyjrzec temu,jak bardzo rozpowszechnione są leki-nie tylko u nas,ale i na zachodzie.

 

Ludzie zapominają,że smutek jest naturalną konsekwencją życia i tego co sie nam przytrafia.Jestesmy niecierpliwi,zachlanni i fastfoodowi.

Czy utrata pracy albo narzeczonego, nie jest czyms powszechnym,co przezywa na ktoryms etapie zycia większosc z nas?Ale nie.

Pojdę do lekarza,da mi tabletki,a moj naturalny ból,ktory przeciez jest oznaką zdrowia (!),sygnalem,zamienimy na słodkie pobudzenie i ulgę.

Ja takze prosilam o leki-i to jest wlasnie to,czy do neurologa też pojdziesz i poprosisz o lek na życzenie?

Ja nie mówię o tym co jest,jesli zalozymy,że swiat jest idealny,a wszyscy uczciwi,tylko o tym co jest.Nigdy nie bylam mocna w hipotetyzowaniu (co za slowo! :D).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ludzie zapominają,że smutek jest naturalną konsekwencją życia i tego co sie nam przytrafia.Jestesmy niecierpliwi,zachlanni i fastfoodowi.

Czy utrata pracy albo narzeczonego, nie jest czyms powszechnym,co przezywa na ktoryms etapie zycia większosc z nas?Ale nie.

Pojdę do lekarza,da mi tabletki,a moj naturalny ból,ktory przeciez jest oznaką zdrowia (!),sygnalem,zamienimy na słodkie pobudzenie i ulgę.

Dokładnie!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ludzie zapominają,że smutek jest naturalną konsekwencją życia i tego co sie nam przytrafia.Jestesmy niecierpliwi,zachlanni i fastfoodowi.

Czy utrata pracy albo narzeczonego, nie jest czyms powszechnym,co przezywa na ktoryms etapie zycia większosc z nas?Ale nie.

Pojdę do lekarza,da mi tabletki,a moj naturalny ból,ktory przeciez jest oznaką zdrowia (!),sygnalem,zamienimy na słodkie pobudzenie i ulgę.

Dokładnie!

 

ja też podpisuję się pod tym obiema łapkami... nawet mam przykład z moim ex. cierpi na depresję, nie jest z nim tak źle, bo normalnie pracuje, spotyka się z ludźmi itd. bierze leki. mimo to zwykłe ludzkie problemy znów go przytłaczają, więc ostatnio jego psychiatra stwierdził, że leki, które brał nie pomagają i trzeba zmienić.

moim zdaniem to nie leki są mu potrzebne tylko terapia, albo chociaż spotkania z psychologiem, prawdziwe przeżywanie swoich stanów, konfrontacja z nimi, praca nad sobą. ale po co, skoro tabletki przytłumią bolesne uczucia, poprawią sztucznie nastrój, po co prawdziwie przeżywać, cierpieć? :pirate::roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nawet mam przykład z moim ex. cierpi na depresję, nie jest z nim tak źle, bo normalnie pracuje, spotyka się z ludźmi itd. bierze leki. mimo to zwykłe ludzkie problemy znów go przytłaczają, więc ostatnio jego psychiatra stwierdził, że leki, które brał nie pomagają i trzeba zmienić.

moim zdaniem to nie leki są mu potrzebne tylko terapia, albo chociaż spotkania z psychologiem, prawdziwe przeżywanie swoich stanów, konfrontacja z nimi, praca nad sobą. ale po co, skoro tabletki przytłumią bolesne uczucia, poprawią sztucznie nastrój, po co prawdziwie przeżywać, cierpieć? :pirate::roll:

O, to tak jak mój mąż.....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Shadowmere,

 

Wiesz doskonale, ze jest zadadnicza roznica miedzy "zwyklym smutkiem" a obłędem-depresja , depresyjna gonitwa mysli etc.

 

Co do rozpowszechnienia lekow.

 

Wedlug danych roznych osrodkow badawczych 60-80 % ludzi z prawdziwa depresje nie leczy sie calymi latami tylko proboje wlasnie sposobow ludowych jak dieta, sport, seks , alkohol...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie zgadzam się.Leki dostanie każdy,kto pojdzie do psychiatry i powie,że mu smutno,a swiat jest glupi.

,

Z tym się zgadzam, że lekarze wypisują leki lekką ręką. Natomiast co ja miałem brać, walerianę? Gdy umycie zębów było dla mnie lada wysiłkiem? Narazie 3 lekarzy zdiagnozowało u mnie stany depresyjne i nawet L4 miałem, bo nie byłem w stanie pracować.

Leżałbym gapiąc się w sufit, myśląc czy lepiej się powiesić czy wjechać pod tira. Ale za to miałbym zdrową wątrobę i nie miał skutków ubocznych. No super...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Toteż ja nie krytykuje tego,że ktos postanawia sięgnąć po leki.Jakżebym mogla?Sama je biorę,biedna-uzależnilam się psychicznie od chemii,ktora nigdy nie byla specjalnie..efektywna w moim przypadku.Ale traktuje to jako slabosc,pochopność..a jest już trochę za późno.

Niestety uważam,że leki biorą glownie ludzie pozbawieni umiejętności znoszenia frustracji,ktorym niekiedy poprostu nie chce się wykrzesac odrobinę z siebie.

 

Natomiast w pelni świadoma jestem,że są (nieliczni co prawda)-prawdziwie chorzy,sikający pod siebie,nie myjący się miesiącami,ktorzy leżą i już nie mówią(widzialam w swojej "karierze"),a jedynie w ich oczach widac tępy,nieustający ból.

Depresja to choroba,niestety "depresja" to rownież termin nadużywany równie goorąco jak neuroborelioza,bpd czy sarkoidoza w modnym niegdys serialu "House".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Shadowmere,

 

Nie trzeba byc w stuporze czy robic pod siebie zeby miec prawdziwa depre. Jest tez wiele innych objawow jak gonitwa mysli, ciezkie napiecie , potezne lęki czy masywne mysli samobojcze.

 

Natomiast jak najbardziej sie zgadzam, ze termin depresja jest naduzywany w odpowiednim kontekscie oczywiscie.

 

To jednak bierzesz jakis lek ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No cóż...wg ICD i DSM to chyba jednak trzeba.

Gdyż wybacz-ale depresja nie jest stanem,w ktorym czlowiek normalnie uczy się,pracuje i jeszcze spotyka sie z przyjaciolmi.

Chyba,że w Chad w rapidzie,albo stanie mieszanym...

 

Choc może myslisz o nerwicy czy dystymii?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Shadowmere, i jeszcze "it's never Lupus" ;)

No a tak poważnie, nawet jeśli da się w większości przypadków dojść do siebie bez leków, załóżmy, ze tak, to w międzyczasie następuje somatyzacja która, nie uniemożliwia ale znacznie utrudnia codzienną egzystencję......mdłości, wymioty, bóle zamostkowe, trzęsące się dłonie, brak apetytu, bezsenność czy też całkowita "śpiączka" - pewnie, da się to ogarnąć terapią ( sama o tym dobrze wiem) co z tego jak ja musiałam iść na uczelnię a ktoś inny musi iść do pracy a ktoś inny ma na głowie dom i dwójkę dzieci - a nie jest w stanie wyjść do sklepu ...... czy wtedy branie leków to okazanie słabości?

 

Czy jestem idiotką, słabym okazem? Bo nie chcę zrujnować sobie do końca życia, bo przez chorobę ucierpiał mój związek, moje kontakty ze znajomymi, z rodzicami - chcę żeby studia jakoś przeszły - więc sięgam po leki, po 2-3 tygodniach zaczynam czuć się lepiej, po 2-3 miesiącach w końcu jak człowiek i w tym momencie zaczynam terapię, po pewnym czasie leki odstawiam , objawy somatyczne - dużo mniejsze ( dzięki rozpoczętej wcześniej terapii) wracają i już bez lekarstw, z pomocą dobrej terapeutki przepracowujemy je......... i nie wydaje mi się, żeby ten rok czy dwa lata brania leków jakoś negatywnie na mnie wpłynęły, za to gwarantuję sobie, ze gdybym ich nie brała mogłabym zawalić studia a tego bym nie chciała, chorobę też odczułby mój organizm....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

O ile depresja jest mi skadinad znana,to o nerwicy niewiele wiem-i z reguly nie wypowiadam się na temat tej tajemniczej choroby.Jesli jednak przysparza tak intensywnych cierpien..to o`czywiste..leki trzeba brac!

Trochę szkoda-bo jest to schorzenie,ktore bardzo ladnie leczy się terapią,ktora w wiekszosci przypadkow pewnie jest wystarczająca.

Nie uważam,że leki są be,nic z tych rzeczy.A o slabosci pisalam w kontekscie wlasnej osoby.Podatny grunt i już mamy uzależnienie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×