Skocz do zawartości
Nerwica.com

Natręctwa myśli...


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

Mnie męczą ostanio,ze myśli ktoś mnie sledzi...wracam wieczorami  z pracy,prawie codzienie widze samochód z zapalonymi światłami i kierowca w srodku siedzi to mysle,ze mnie sledzi  masakra.......

Edytowane przez zarr

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mnie też dręczą myśli. Ciągle analizowanie tego co było ale też tego co może być. Wymyślam jak może przebiegać rozmowa z kimś, co ktoś może zrobić. Takie konfrontacje zawsze są negatywne, ciągle się wyobrażam sobie jakieś rozmowy podczas których się z kimś kłócę. Nawet w snach się kłócę, śpię niespokojnie, budzę się przeklinając i krzycząc przez sen. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 9.08.2021 o 14:37, Rock19 napisał:

Mnie też dręczą myśli. Ciągle analizowanie tego co było ale też tego co może być. Wymyślam jak może przebiegać rozmowa z kimś, co ktoś może zrobić. Takie konfrontacje zawsze są negatywne, ciągle się wyobrażam sobie jakieś rozmowy podczas których się z kimś kłócę. Nawet w snach się kłócę, śpię niespokojnie, budzę się przeklinając i krzycząc przez sen. 

mam troche podobnie, o dziwo najbardziej te mysli mi dokuczaja jak wychodze na zewnatrz. najczesciej mysle o tym co mi zrobili czlonkowie rodziny, przypominaja mi sie krzywdy szkolne tez...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hejka, myślałam że 7 lat bez tego gowna to długo i jestem zdrowa, ale nerwica wróciła, pewnego ranka obudziłam się zdenerwowana i przelknelam ślinę raz drugi trzeci nie mogłam przełknąć, i zaczął się koszmar, od miesiąca myślę tylko o tym, nie mogę niczym innym zająć się żebym zaczęła robić to bez udziału świadomości, ostatni epizod był 7 lat temu ale wtedy poradziłam sobie sama, wtedy też  wkręciłam sobie milion chorób i znowu się zaczęło, byłam już u 2 laryngologów i miałam gastroskopie, usg szyi i ślinianek, krew ale jestem zdrowa, ciągle czuje ślinę na jezyku, ponadto ciągle czuje że mam język w buzi i że się udusze, jem tylko papki, od ponad tygodnia biorę parogen ale na razie bez efektu bo myśli o przełykaniu towarzyszą mi cały dzień, proszę czy ktoś wyszedł z takiej sytuacji?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć, przestałam brać leki i zaczynają wracać mi natrętne myśli, a raczej analizowanie wszystkiego non stop. Myślenie o tym że nikt mnie nie lubi, że mnie obgaduje, że każdy patrzy mi na ręce, że mnie ocenia.  Zadręczam się też jakimiś drobnostkami nic nie znaczącymi. Że coś źle powiedziałam, że czegoś nie zrobiłam a mogłam, że ktoś coś znowu na mnie powie. Macie jakieś metody na odegnanie takich myśli? Co robić żeby za dużo nie myśleć. Nie chce wracać do leków, na psychoterapię nie potrafię się zdecydować. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niestety ale na NN leki trzeba brać do końca życia, bo to choroba przewlekła. Tak jak przy cukrzycy trzustka nie produkuje wystarczającej ilości insuliny, tak przy NN mózg nie produkuje zbyt wiele serotoniny i trzeba się wspomagać. NN ma wiele źródeł, ale jednak najczęściej to o serotoninę chodzi.

 

W dniu 30.09.2021 o 11:15, Aurelitka napisał:

Hejka, myślałam że 7 lat bez tego gowna to długo i jestem zdrowa, ale nerwica wróciła, pewnego ranka obudziłam się zdenerwowana i przelknelam ślinę raz drugi trzeci nie mogłam przełknąć, i zaczął się koszmar, od miesiąca myślę tylko o tym, nie mogę niczym innym zająć się żebym zaczęła robić to bez udziału świadomości, ostatni epizod był 7 lat temu ale wtedy poradziłam sobie sama, wtedy też  wkręciłam sobie milion chorób i znowu się zaczęło, byłam już u 2 laryngologów i miałam gastroskopie, usg szyi i ślinianek, krew ale jestem zdrowa, ciągle czuje ślinę na jezyku, ponadto ciągle czuje że mam język w buzi i że się udusze, jem tylko papki, od ponad tygodnia biorę parogen ale na razie bez efektu bo myśli o przełykaniu towarzyszą mi cały dzień, proszę czy ktoś wyszedł z takiej sytuacji?

A jak po pół roku na parogenie ? Mam nadzieje, ze przetrwałam te pierwsze tygodnie i dzisiaj jesteś innym człowiekiem, niż kiedy pisałaś tego posta. W końcu parogen to ciężka artyleria.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam, trzy lata był znowu spokój, no może nie spokój całkiem ale całkiem na tyle żeby się jakoś żylo i cieszylo normalnymi rzeczami, od trzech lat biorę 20 esci, 10 paro i 150 depakime chrono. 

Jakiś czas temu odstawiłem depakine, nie zauważyłem zmian, kilka dni temu napiłem się (tak wiem jestem debilem) i pierwszy raz nie wziąłem leków dwa dni, czasem zdarzało się nie wziąć max dzień i było ok. 

Na kacu pod wieczór jakby wrócilo, a co wrócilo? Wkleję tekst napisany przeze mnie kilka lat temu, może ktoś ma podobne objawy, bo mam wrażenie że jestem jedyny na świecie z tak specyficznymi batrętnymi myślami:

 

"Witam, opiszę swoje objawy które trwają już 11 lat z przerwą trzy lata na paroksetynie gdzie było nawet nawet, mianowicie moim największym problemem są myśli natrętne ale takie nietypowe, przez które mam depresję, i lęk. Jest to takie nieustanne myślenie o myśleniu, myślenie o tym że natrętnie myślę, skupienie na tych myślach, nie są to typowe myśli natrętne na konkretny temat, nie umiem tego inaczej opisać, ciężko mi wyjaśnić to komuś kto czegoś takiego nie przeżywa, najgorzej że nie mogę znaleźć ludzi którzy mają coś podobnego.... Może tutaj się ktoś taki znajdzie, może ktoś sobie z tym radzi, poprzez terapię w która ja osobiście nie wierzę, lub może ma jakiś zestaw leków na to... Chciałbym z kimś takim móc porozmawiać, dodam że przez to jestem w takim stanie że ani do pracy ani nic, przez to mam taką depresję że myślę że tylko śmierć jest w stanie to przerwać, nie mogę się niczym zając, na niczym skupić... Biorę pod uwagę to że nikt pod tym postem się nie odezwie, ale musiałem to napisać, może ktoś taki się znajdzie, pozdrawiam.". 

 

Teraz mam takie myśli że wróciło i nie puści że teraz jest inaczej 🤦

Niech mi ktoś powie że będzie lepiej, nie tknę już alkoholu 😢😢😢

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 20.05.2023 o 13:22, joker27 napisał(a):

Witam, trzy lata był znowu spokój, no może nie spokój całkiem ale całkiem na tyle żeby się jakoś żylo i cieszylo normalnymi rzeczami, od trzech lat biorę 20 esci, 10 paro i 150 depakime chrono. 

Jakiś czas temu odstawiłem depakine, nie zauważyłem zmian, kilka dni temu napiłem się (tak wiem jestem debilem) i pierwszy raz nie wziąłem leków dwa dni, czasem zdarzało się nie wziąć max dzień i było ok. 

Na kacu pod wieczór jakby wrócilo, a co wrócilo? Wkleję tekst napisany przeze mnie kilka lat temu, może ktoś ma podobne objawy, bo mam wrażenie że jestem jedyny na świecie z tak specyficznymi batrętnymi myślami:

 

"Witam, opiszę swoje objawy które trwają już 11 lat z przerwą trzy lata na paroksetynie gdzie było nawet nawet, mianowicie moim największym problemem są myśli natrętne ale takie nietypowe, przez które mam depresję, i lęk. Jest to takie nieustanne myślenie o myśleniu, myślenie o tym że natrętnie myślę, skupienie na tych myślach, nie są to typowe myśli natrętne na konkretny temat, nie umiem tego inaczej opisać, ciężko mi wyjaśnić to komuś kto czegoś takiego nie przeżywa, najgorzej że nie mogę znaleźć ludzi którzy mają coś podobnego.... Może tutaj się ktoś taki znajdzie, może ktoś sobie z tym radzi, poprzez terapię w która ja osobiście nie wierzę, lub może ma jakiś zestaw leków na to... Chciałbym z kimś takim móc porozmawiać, dodam że przez to jestem w takim stanie że ani do pracy ani nic, przez to mam taką depresję że myślę że tylko śmierć jest w stanie to przerwać, nie mogę się niczym zając, na niczym skupić... Biorę pod uwagę to że nikt pod tym postem się nie odezwie, ale musiałem to napisać, może ktoś taki się znajdzie, pozdrawiam.". 

 

Teraz mam takie myśli że wróciło i nie puści że teraz jest inaczej 🤦

Niech mi ktoś powie że będzie lepiej, nie tknę już alkoholu 😢😢😢

 

Cześć "joker", rozumiem co przeżywasz. Leczę się ponad 2 lata ale z natrętnymi myślami żyję trochę dłużej..

Zawsze mi towarzyszyły, walczyłem w głowie z tymi, którzy mnie skrzywdzili, itp. Ale to co przyszłe 3 lata temu to był dramat. Nie mogłem zasnąć, a gdy się udało to wybudzały mnie myśli "jest już za późno", "przegrałeś", "zjeb.łeś całe życie" "Ona Cię zawsze oszukiwała", "jesteś frajerem, jesteś zerem" nie wiedziałem o co chodzi... A potem zaczęły przychodzić obrazy: twarze, sceny (których nie pamiętałem lub których ja nie przeżyłem ale dotyczyły mnie - sceny z przeszłości.. ). Bywały takie okresy, że w środku miasta, na trzypasmowej trasie chciałem uciekać z samochodu, który prowadziłem. Strasznie się bałem, czułem ogromny ból, psychiczny ból. Na SSri chciałem się powiesić (setralina 150). Potem inne (nie działały). Teraz Paroxetyna 60 (podobno max), stabilizator 100 dziennie i Ketrel na spanie (On akurat działa dobrze w minimalnej dawce). Ja w tej chorobie byłem w piekle..., jak chodziłem nocami po ulicach/ogrodzie to czułem niemal demony.. (dziwne bo w tamtym czasie moje ukochane psy wyraźnie się mnie bały..). Choroba jest chorobą i trzeba ją leczyć... ale ja jestem przekonany, że w tej chorobie zadziało/dzieje się coś jeszcze, zmieliło mnie, wypaliło i starło na proch... ale ja się jednak nie poddałem. Choroba odsłoniła tajemnicę mojego związku, tajemnice z przed ponad 20tu lat.. Powinienem wpaść we wściekłość, mścić się i początkowo w tej chorobie towarzyszyły mi złość i gniew. Wiedziałem, że leki mnie nie wyleczą, bo pamięci nie wytnę (pamięci, którą widzę codziennie w domu..), że albo skończę z sobą, albo zniknę gdzieś... O coś zaczęło we mnie pękać, coś kazało mi odrywać syf życia jaki mnie oblepił przez dotychczasowe lata, zapragnąłem też spotkać Boga (wygarnąć i pogadać po męsku). I chyba zaczynam coś rozumieć, czuć coś więcej, coś co daje nadzieję. Tak sobie myślę, że niektórzy z nas musza zostać przemieleni i starci (w pewnym sensie śmierć dotychczasowego życia) aby zmartwychwstać w sobie (obudzić się). Tak lęki wracają ale ja już wiem, gdzie wtedy kierować myśli i to mnie ochrania. Czy się zmieniłem, TAK" jestem szczery do bólu, pomagam ludziom, nienawidzę zła (bo zło karmi się złem i rośnie), widzę moje dzieci, tak naprawdę "widzę" - czyli chce być dla nich i z nimi. Moja córeczka ma 7 lat i powiedziałem sobie, że musi mnie zapamiętać jako pierwszego prawdziwego faceta w jej życiu: opiekuńczego, kochającego, twardo stąpającego po ziemi, takiego faceta z którym można pogadać, wariować ale również wesprzeć się na nim. A dlaczego? aby wiedziała, że tacy istnieją i w dalszym życiu (jak wpadnie w jakiś syf w relacjach) to warto jednak takiego poszukać  . No i przede wszystkim nadal żyję  🙂

Poszukaj sensu w swoim życiu. Gwarantuję Tobie, że masz swój cel i sens 🙂

Trzymaj się, można z tego powoli wychodzić!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

9 minut temu, miL;) napisał(a):

 

Cześć "joker", rozumiem co przeżywasz. Leczę się ponad 2 lata ale z natrętnymi myślami żyję trochę dłużej..

Zawsze mi towarzyszyły, walczyłem w głowie z tymi, którzy mnie skrzywdzili, itp. Ale to co przyszłe 3 lata temu to był dramat. Nie mogłem zasnąć, a gdy się udało to wybudzały mnie myśli "jest już za późno", "przegrałeś", "zjeb.łeś całe życie" "Ona Cię zawsze oszukiwała", "jesteś frajerem, jesteś zerem" nie wiedziałem o co chodzi... A potem zaczęły przychodzić obrazy: twarze, sceny (których nie pamiętałem lub których ja nie przeżyłem ale dotyczyły mnie - sceny z przeszłości.. ). Bywały takie okresy, że w środku miasta, na trzypasmowej trasie chciałem uciekać z samochodu, który prowadziłem. Strasznie się bałem, czułem ogromny ból, psychiczny ból. Na SSri chciałem się powiesić (setralina 150). Potem inne (nie działały). Teraz Paroxetyna 60 (podobno max), stabilizator 100 dziennie i Ketrel na spanie (On akurat działa dobrze w minimalnej dawce). Ja w tej chorobie byłem w piekle..., jak chodziłem nocami po ulicach/ogrodzie to czułem niemal demony.. (dziwne bo w tamtym czasie moje ukochane psy wyraźnie się mnie bały..). Choroba jest chorobą i trzeba ją leczyć... ale ja jestem przekonany, że w tej chorobie zadziało/dzieje się coś jeszcze, zmieliło mnie, wypaliło i starło na proch... ale ja się jednak nie poddałem. Choroba odsłoniła tajemnicę mojego związku, tajemnice z przed ponad 20tu lat.. Powinienem wpaść we wściekłość, mścić się i początkowo w tej chorobie towarzyszyły mi złość i gniew. Wiedziałem, że leki mnie nie wyleczą, bo pamięci nie wytnę (pamięci, którą widzę codziennie w domu..), że albo skończę z sobą, albo zniknę gdzieś... O coś zaczęło we mnie pękać, coś kazało mi odrywać syf życia jaki mnie oblepił przez dotychczasowe lata, zapragnąłem też spotkać Boga (wygarnąć i pogadać po męsku). I chyba zaczynam coś rozumieć, czuć coś więcej, coś co daje nadzieję. Tak sobie myślę, że niektórzy z nas musza zostać przemieleni i starci (w pewnym sensie śmierć dotychczasowego życia) aby zmartwychwstać w sobie (obudzić się). Tak lęki wracają ale ja już wiem, gdzie wtedy kierować myśli i to mnie ochrania. Czy się zmieniłem, TAK" jestem szczery do bólu, pomagam ludziom, nienawidzę zła (bo zło karmi się złem i rośnie), widzę moje dzieci, tak naprawdę "widzę" - czyli chce być dla nich i z nimi. Moja córeczka ma 7 lat i powiedziałem sobie, że musi mnie zapamiętać jako pierwszego prawdziwego faceta w jej życiu: opiekuńczego, kochającego, twardo stąpającego po ziemi, takiego faceta z którym można pogadać, wariować ale również wesprzeć się na nim. A dlaczego? aby wiedziała, że tacy istnieją i w dalszym życiu (jak wpadnie w jakiś syf w relacjach) to warto jednak takiego poszukać  . No i przede wszystkim nadal żyję  🙂

Poszukaj sensu w swoim życiu. Gwarantuję Tobie, że masz swój cel i sens 🙂

Trzymaj się, można z tego powoli wychodzić!

Super że ci się udaje, ale też wydaje mi się że Twoje natrętne myśli są na konkretne tematy, u mnie albo sobie wkręcam albo ja mam jakieś inne niż każdy, ja to nazywam mydleniem o myśleniu. 

Teraz jest trochę lepiej ale alko już nie dotknę chyba. 

Cieszę się że u ciebie dobrze i żeby było tylko lepiej. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

alko to bagno, wiem co mówię:-(, wieczorami nawet na prochach piłem piwo bo na chwilę było lepiej ale potem wszystkie bariery puszczały, stawałem sie bezbronny, jakbym się otwierał na te myśli, jakbym chciał tego cierpienia..

 

Napisałem szczerze o Sobie, bo wyczytałem w twoich postach słowo "śmierć"... Natrętne myśli a czasem depresja, która rośnie na nich, owija nas wokół palca. Ja nawet nie zauważyłem momentu, kiedy straciłem kontrolę nad sobą, swoim życiem. Wierzę, że u Ciebie jest inaczej, ze dasz rade z tego wyjść bez wew. rewolucji.

 Natomiast, gdybyś zaczął spadać.. to pamiętaj, że (nawet jak Ty w Niego nie wierzysz) to On zawsze w Ciebie wierzy i będzie wierzył, zawsze! 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×