Skocz do zawartości
Nerwica.com

nic nie czuję


reneSK

Rekomendowane odpowiedzi

Powiem Wam tak, bo temat chyba zdycha...

- jeśli nie musicie nie żryjcie:) leków

- jeśli nie musicie, nie łaźcie po lekarzach i innych placówkach

BO w TTEJ SPRAWIE RACZEJ WAM NIE POMOGĄ - przynajmniej psychiatrzy, psycholodzy itd.

ale jeśli Wam to cos daje albo musicie to inna kwestia

każdemu prócz skupiania się na kwestiach typowo psychiatrycznych sugeruję:

- zbadać boreliozę i się zainteresować tym tematem,

- ZBADAĆ TARCZYCĘ!!!!!! ->TSH< tf3, ft4, i usg tarczycy, bo możecie mieć chorobę Hashimoto, gdzie występuję zanik uczuć i różne cuda

tarczycę jak będziecie badać, to się dowiedzcie czy leki, które żrecie:) nie wpływają na wartości tych wskaźników, bo inaczej niczego się nie dowiecie. Choroby tarczycy sa czasem mylone z nerwicą.

 

- jęsli nie żrecie żadnych chemicznych leków ani nie macie innych p/wskazań ( nie pijcie do tego alkoholu - postępowanie takie jak przy lekach-zero alkoholu)

to proponuję spróbować ziół działających na dopaminę i pokrewne zaburzenia:

- dziurawiec

- korzeń arktyczny

- kudzu

- szafran - w tabletkach dostępny chyba w całej Europie tylko nie u nas

- passiflora - u nas dostepna tylko w preparatach łączonych

Przy tym poszukajcie albo na str dr różanskiego albo po angielsku co jest czym i nie łączcie tych ziół, żeby nei dostać zespołu serotoninowego

Ni jestem teraz pewna ale dzirawiec, korzeń i passiflora to chyba IMAO, szafran nie wiem, a kudzu z tego co czytałam po ang to w ogóle jakies dziwo niby prowadzące do homeostazy dopaminy- aż się wierzyć nie chce żeby takie cudowne to było, ale wielu osobom te zioła pomagają, także na uczucia. Tylko nie wszystkie naraz jak pisałam.

Jak ktoś wie o jakichś jeszcze to piszcie - mnie ten temat interesuje

-cytryniec chiński - on chyba nie wpływa na dopaminę, ale ogóleni dobrze na mózg

- elektrokuk czy jakos tak - j.w.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przeczytałam wiele z tych postów i co zauważyłam że wiekszośc osób wierzy że z braku czucia wyleczą ich jakieś tabletki. W jaki sposób mają to zrobic lekarstwa? Przecież zanik uczuć nie został spowodowany przez brak lekarstw. Gdyby uczucia znikły z powodu braku leków w organiźmie to logicznym byłoby że trzeba je teraz je sobie dawać.

Po prostu trzeba dojść do tego co spowodowało zanik uczuć i ten brak w sobie uzupełnić.

 

-- 11 sty 2014, 14:50 --

 

Dodam jeszcze że ja też utraciłam uczucia ale nigdy nie brałam leków, bo czułam że to byłby gwóźdź do trumny.

Leczę się od 6 lat metodą psychoterapii i mam już efekty.

 

-- 13 sty 2014, 17:05 --

 

co to znaczy nic nie czuć ? to dziwny stan umysłu który nie reaguje na bodźce...

 

 

Myślałam że trafiłam na właściwy wątek dla mnie ale ja mam inny problem z nieczuciem.

Mój umysł reaguje na bodźce bardzo mocno ale niewłaściwie.

Ja na wszystkie bodźce reaguję lękiem ale bardzo silnym lękiem, a poza lękiem nie mam żadnych uczuć. Lęk to moje jedyne uczucie trzymające mnie w kontakcie z rzeczywistością. Gdybym również straciła lęk to straciłąbym świadomość siebie, utraciłabym kontakt z rzeczywistośćią czyli zwariowałabym.

Poprzednio miałam bardzo silne poczucie nieistnienia, co było największym cierpieniem.

Teraz jest lepiej pod tym względem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Leczenie ziołami ( preparatami ziolowymi, które zwieraja OKREŚLONE SKŁADNIKI CZYNNE - CZYTAJ ZWIĄZKI CHEMICZNE POCHODZENIA roslinnego) nie mogą być absolutnie homeopatia. Homeopatia nie wiem czy dziala bo nie probowalem, ale polega ona na bardzo duzym rozcienczeniu jakiejs substancji, niech to bedzie sacharoza. To tak jakbys wrzucil łyzeczke cukru do stawu i wypil wode z tego stawu i to mialoby Cie wyleczyc. Leczenie najprosciej mowiac roslinami jest na pewno duzo skuteczniejsze, poniewaz mieszanki ziolowe zawieraja WIELE skladnikow czynnych roslinnych i ODBUDOWUJA organizm jako całość. Mysle ze ja juz naisalem wiekszosc ze swojej strony, wiec nie zamierzam dluzej odpisywac , bo widze ze trafiłem na niedowiarkow, ale jak chcecie to chorujcie dalej i trujcie swoje wątroby lekami psychotropowymi bez sprobowania alternatywy. Pozdrawiam. Ja chce tylko pomóc bo wyszedlem z tego mega-gówna, róbcie jak chcecie, bierzcie sami odpowiedzialnośc za swoje życie i zdrowie, które jest wartościa najwyższa.

na bezsenność np.najlepsze są szyszki chmielu nie mylić z Piwem ,Monajka

Ps.Mam sie zajedwabiście,dlatego stądz nikam i zniknęłam znikać będę,Monajka

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

na bezsenność np.najlepsze są szyszki chmielu nie mylić z Piwem ,Monajka

Ps.Mam sie zajedwabiście,dlatego stądz nikam i zniknęłam znikać będę,Monajka

 

Chociaż jedna z tego padołka nędzy wyskoczyła. Jak przez rok leki mi nic nie dadzą, idę walnąć prądem :pirate:

 

-- 16 lut 2014, 18:39 --

 

Ktoś tu jeszcze "żyje"?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

- korzeń arktyczny

- kudzu

- szafran - w tabletkach dostępny chyba w całej Europie tylko nie u nas

- passiflora - u nas dostepna tylko w preparatach łączonych

Przy tym poszukajcie albo na str dr różanskiego albo po angielsku co jest czym i nie łączcie tych ziół, żeby nei dostać zespołu serotoninowego

Ni jestem teraz pewna ale dzirawiec, korzeń i passiflora to chyba IMAO, szafran nie wiem, a kudzu z tego co czytałam po ang to w ogóle jakies dziwo niby prowadzące do homeostazy dopaminy- aż się wierzyć nie chce żeby takie cudowne to było, ale wielu osobom te zioła pomagają, także na uczucia. Tylko nie wszystkie naraz jak pisałam.

Jak ktoś wie o jakichś jeszcze to piszcie - mnie ten temat interesuje

-cytryniec chiński - on chyba nie wpływa na dopaminę, ale ogóleni dobrze na mózg

- elektrokuk czy jakos tak - j.w.

 

Rhodiola Rosea

(różeniec górski, “róża północy”)

-występowanie: rejony za kołem polarnym w Skandynawii i Syberii, używany w medycynie ludowej Inuitów, Lapończyków, ludów Syberii i Dalekiego Wschodu.

-zawartość: rozawina, rozaryna, rozyna, salidrozyd, a także: bioflawonoidy i terpeny.

-działanie: przeciwdepresyjne, aktywizujące, regenerujące mózg i układ nerwowy. Rhodiola Rosea jest inhibitorem monoaminooksydazy (iMAO), powoduje naturalne zwiększenie poziomu neuroprzekaźników, ale nie ponad stan potrzebny dla mózgu. Od leków syntetycznych różni się tym, że nie zrobi Ci sita z mózgu, nie bombarduje neuronów ogromną ilością neuroprzekaźników.

-wskazanie: choroby neurodegeneracyjne, depresja, objawy nerwicowe.

 

Poprawia zdolności uczenia się, wspomaga pamięć i koncentrację, pobudza psychiczne, wzmaga twórcze myślenie.

 

-- 23 lut 2014, 11:17 --

 

Różeniec górski, Złoty korzeń, Siedem róż, Róża północy (Rhodiola rosea)

 

Różeniec górski (Rhodiola rosea L.) – gatunek rośliny należący do rodziny gruboszowatych. Występuje na całym obszarze wokółbiegunowym – w Ameryce Północnej, Europie, Azji. W Polsce występuje wyłącznie w Sudetach i Karpatach, tylko na terenie parków narodowych. Gatunek rodzimy. Inna popularna nazwa złoty korzeń.

Rewelka

]Różeniec górski,kontynuacja teamtu Oli,Stonki

:D

Roślina lecznicza: W związku z udowodnieniem bardzo korzystnych własności leczniczych, rozpowszechnia się uprawa różeńca górskiego dla pozyskania surowca.

 

Surowiec zielarski: kłącze z korzeniami. Zawiera ogromną ilość substancji czynnych: fenoloalkohol, glikozydy salidrozydu, rozarin, rozawin, rozin, liczne flawonoidy, fenolokwasy, kwasy organiczne (bursztynowy, cytrynowy, jabłkowy, szczawiowy), garbniki, tłuszcze, wosk, steryny, oksykumarynę, cukry i wiele innych. Z kłącza i korzeni wytwarza się nalewkę Rhodiolae fluidum i preparat Rodozin. Zioło to wchodzi w skład preparatu Meteo – na dolegliwości pogodowe.

Działanie: pobudzające (podwyższa sprawność organizmu), wzmacniające i adaptogenne (zwiększa wytrzymałość organizmu na stres i inne niekorzystne czynniki środowiska, zwiększa odporność na choroby)

Zbiór i suszenie: u roślin uprawianych w 5-6 roku uprawy wykopuje się kłącze, tnie na drobniejsze kawałki, myje i suszy w temperaturze 50-80 °C[3].'

osobiście dorzucę chmiel,na spanie,usypia niczym narkoza:)

żeń-szeń,jako dodatek do innych ziół działających okej na mózg,

Do widzenia!")

Wasza Monajka,szczęśliwa jak diabli:)

:uklon:

 

-- 23 lut 2014, 11:21 --

 

[bashobora nie uleczy,filmik nie dziala na you tube:(

Może ojciec Bashobora by nas wszystkich uleczył?:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja żyje obecnie ledwo ale jednak temat umiera śmiercią naturalną chyba...

 

co u was stara gwardia i nowa gwardia ???

 

u mnie powoli słaby okres ostatnio depresyjny

wszedłęm w lit i będe badał go we krwi co jakiś czas

narazie z depresji mnie jakoś nie wyciąga czas zmieinć też antydepr pewnie

 

wesoło nie jest mam dostać skierowanie do międzyrzecza na oddział terapeutyczny

byłem też na konsultacji lekarskiej u innego psychiatry i widzi u mnie CYKLOTYMIE

czyli łagodne chad czyli uporczywe zaburzenia nastroju

rzygać mi sie chce tym wszystkim

 

jestem jakiś BNO bliżej nie określony :uklon:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

czuje albo smutek albo pustke.czy jest mozliwe odbudowanie tych dawnych emocji i uczuc po wielu latach apati i anhedoni?

 

U mnie wracają uczucia, ale totalnie sobie z nimi nie radzę, jestem zdezorientowana i zagubiona :( Lata leczenia (farmakologia plus terapia) i są efekty.

 

Stonka

Każdy przed wizytą u psychiatry powinien mieć zbadaną tarczycę, to oczywiste! Ja tam polecam leki, ale nie bezmyślne ich jedzenie. Ja mogę funkcjonować na lekach jak normalny człowiek. Chociaż teraz czuję że się cofam. Mam zmniejszoną dawkę abilify i zmieniam wenle na seronil, i jest nieciekawie, ale mam nadzieję że to chwilowe.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeeeej mam dzis przeswit, ostatni byl jakies 2 miesiace temu, kurde jak sie dzis tym ciesze, nie umiem tego wyrazic nawet!! Achh. Co do tematu, ja od 1.5 roku doslownie nic nie czuje- nie tylko dobrych emocji (buhaha kiedy to bylo??), ale jakichkolwiek, wszystko jest nijakie, totalnie obojętne: ktos bliski zmarl- zero uczuc, zwiazek sie rozpadl zanim sie na dobre zaczal- w ogole mnie to nie rusza, wszystko jest takie..miałkie, nie wiem, wszystko jest tak naprawde obok mnie, a nie we mnie. Dzis nagle przeswit, jeezu, znowu juz zdazylam zapomniec jak to jest żyć ech...wiem, ze to chwilowe wytchnienie od derealki i anhedonii zaraz sie skonczy, pewnie jutro juz o tym zapomne (przez dd w ogole nie pamietam co sie dzialo poprzedniego dnia, wyzerowana pamiec i pustka w glowie, otępienie totalne itd, ale to pewnie kazdy kto przez to przechodzi wie o czym mowie..), ale coz, pozostaje mi sie cieszyc jednym dobrym dniem i sprobowac go zapamietac na nastepne kilka tygodni. Prasowanie stosu ubran i poranna gimnastyka, kurde takie zwykle rzeczy, a tyle radosci dzis! Jeej :) dlaczego takie dni z odblokowaniem uczuc zdarzaja sie tak cholernie rzadko??! Ech.. pozdrawiam wszystkich balansujących tak jak ja między rzeczywistością, a codziennym nieistnieniem..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

eurydyka1 jak , masz prześwity to super, najwyraźniej Twój mózg blokuje dostęp do emocji, a czasem mu blokada puszcza. Bierzesz jakieś leki? Chodzisz na psychoterapię? Leki powinny opanować dd, wtedy można skupić się na pracy nad sobą, nad otwarciem się na emocje i uczucia. Bo w dd, to nie ma szans, moja terapia w zasadzie zaczęła się dopiero w momencie kiedy leki mnie ogarnęły, wcześniej nie byłam w stanie nad sobą pracować tyle było tych objawów, tyle energii mi zabierały...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

eurydyka1 jak , masz prześwity to super, najwyraźniej Twój mózg blokuje dostęp do emocji, a czasem mu blokada puszcza. Bierzesz jakieś leki? Chodzisz na psychoterapię? Leki powinny opanować dd, wtedy można skupić się na pracy nad sobą, nad otwarciem się na emocje i uczucia. Bo w dd, to nie ma szans, moja terapia w zasadzie zaczęła się dopiero w momencie kiedy leki mnie ogarnęły, wcześniej nie byłam w stanie nad sobą pracować tyle było tych objawów, tyle energii mi zabierały...

Od 1.5 roku mialam tylko jeden przeswit, wlasnie 2 miesiace temu, a dzis drugi raz..i tyle jak na razie, nie wiem, ale nie wyobrazam sobie dalszej wegetacji, biore 4 czy 5 miesiac Wenlafaksyne i moja uparta lekarka nie zwaza na moje odczucie, ze ten lek w ogole sie u mnie nie sprawdza. Ciagle mowi o koniecznosci terapii, ze bez tego nic nie osiagne, ale wlasnie ja mam dokladnie to o czym piszesz, ze nie jestem w stanie na co dzien skupic sie na jakiejkolwiek emocji, bo nie czuje NIC w srodku, zero przemyslen, zero uczuc, to jak mam w takim stanie pracowac nad soba na terapii?! Nie widze sensu w czyms takim. Potrzebuje lekow, bardzo ich potrzebuje, zeby wrocic do rzeczywistosci, a dopiero potem moge podjac terapie..jetem na etapie poszukiwan nowego lekarza, a za tydzien mam wizyte kwalifikujaca na terapie grupowa, nie wiem jak dam rade tam w ogole pojsc, jak zaraz przeswit sie skonczy i bede dryfowac w derealce i pustce emocjonalnej...

 

A mozesz polecic jakies leki, ktore pomogly Ci wrocic na ziemie z dd? Bardzo bylabym wdzieczna za jakies opinie, bo juz totalnie nie wiem co mam ze soba zrobic, studia musialam drugi raz rzucic, bo nie wyrabialam na zajeciach, bez sensu, skoro bylam tam obecna de facto tylko cialem, a myslami gdzies na granicy swiatow..najgorsze, ze nie mam jak nawet tego wyjasnic komus, kto tego nigdy nie przezyl, nie ma szans zeby to zrozumial..

 

No nic, ide sie przejsc, slonce, cieplo, jeeej, zawsze mnie slonce/mocne swiatlo wkurza, bo jest za jasno dla moich przytępionych (a zarazem nadwrazliwych!) zmyslow...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

eurydyka1 Nie wiem co mi konkretnie pomogło, bo zawsze jadłam wenlę z neuroleptykami. Jadłam wenlę z rispoleptem, ketrelem, clopixolem, fluanxolem, solianem, abilify..... Chyba derealizacja i depersonalizacja minęła mi jak jadłam fluanxol z wenlą, jak zmieniłam fluanxol na abilify i jadłam go z wenlą to było najnormalniej mi. Bardzo rzadko dd wraca teraz (jem abilify z seronilem), naprawdę sporadycznie, raz na kilka miesięcy, wtedy atakuję ją xanaxem. I żyję. Kończę studia.

Terapię rozpoczęłam jeszcze zanim mój stan się ustabilizował, myślę że to dobrze, trwało to długo, ustawianie leków, a ja się przyzwyczaiłam do terapeutki, mogłam wykrzyczeć moje stany, kiedy było już w miarę dobrze, mogłam pracować nad sobą, wtedy zaczęła się normalna terapia. Pomoc psychologiczna w dd jest nieoceniona, przecież to zwariować samemu można z tym wszystkim! Więc zapisz się na terapię, długo się czeka, w tym czasie niech lekarz dopasuje Tobie leki. Powodzenia!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja niedługo jadę do akademii, muszę tylko poczekać aż zwolni się miejsce. Na razie nie jest kolorowo. Właściwie to samo o czym pisał logik, jednakże nie mam skłonności samobójczych. Mój lekarz, do którego chodzę prywatnie jest zwykłym moronem, który liczy tylko na hajs. W ogóle nie chciał podejmować dyskusji na temat leków czy w ogóle zgłębiać mojego przypadku. Po prostu wydawał się być obojętny. Fajnie by było mieć lekarza z pasją i dużymi ambicjami. Mniejsza. Na razie muszę się wspomagać etylofenidatem, który przywraca mnie do życia na jakiś czas, dzięki niemu mogę rozmawiać z ludźmi i generalnie ułatwia egzystencję. Niestety, prosząc o metylofenidat, lekarz powiedział, że nie może go przepisać, gdyż jest na różową receptę. I co, do cholery, z tego?! Mam brać cały czas etylo, żeby serce mi padło? Lekarz nie widzi u mnie schizofrenii prostej, nie jest pewny depresji i nie wiadomo o co właściwie chodzi. Mi się po prostu wydaję, że albo mam jakąś odmianę DD (bez lęków, sama depersonalizacja) albo jakieś rzadkie schorzenie atakujące płat czołowy. Objawy praktycznie takie same jak u osoby z chorobą Picka czy u osób, które nabawiły się syndromu płata czołowego po szitowskich SSRI. Z takim czymś na własną rękę nie da się walczyć, człowiek nie ma nawet motywacji by coś zrobić, żeby było lepiej i musi polegać na wsparciu bliskich. Wsparcia mi nie brakuję, ale niestety wiem, że najbliżsi, którzy wiedzą, że choruję nie zdają sobie sprawy z tego, co ze mnie zostało. Fajnie by było gdybyś ktoś na to odpisał, nie lubię być ignorowany, zresztą jak chyba każdy. Post napisany dzięki substancji o nazwie etylofenidat :pirate:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Im częściej wchodzę na forum tym częściej się pogrążam. Wszyscy tutaj głównie cierpią na zaburzenia lękowo-depresyjne. U mnie nie ma ani tego ani tamtego. Jest tylko duża apatia i znużenie. Mniej więcej tak czują się ludzie po odstawieniu silnych stymulantów czyt. kokainy, amfetaminy. Poza tym, przypomina mi non stop logika. I uwierz, chciałabyś czuć. Przynajmniej tą pozytywną ich część. Nie czujesz - nie żyjesz. Ok, od tego momentu nie będzie mnie zbyt często widać - efekt mojego stymulantu jest krótki. W stanach takie właśnie przypadki z powodzeniem leczą za pomocą stymulantów, między innymi solami amfetaminy. Po prostu krew zalewa jak widzę, że lekarze osobom, u których wyraźnie dominuje amotywacja przy braku niskiego nastroju dają te same leki co na typową depresję. Nie cieszysz się życiem - weź SSRI. Oby w tej akademii byli bardziej ogarnięci.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×