Skocz do zawartości
Nerwica.com

Witam ---> Moje PTSD


Rekomendowane odpowiedzi

W tej chwili...

Tak chciałbym to zatytułować, w tej chwili jest tak jak jest, a "jest" chyba lepiej...

Chciałbym się podzielić z wami tym co przeżyłem jak sobie radziłem co zrobiłem a czego nie zrobiłem, mam nadzieje że, może pomogą jakiejś osobie moje słowa.

PTSD, kiedy się to zaczęło nie wiedziałem że, jest to właśnie to w moim całym dotychczasowym życiu miałem okazję przeżyć to dwa razy, pomimo 17 lat.

Nikt, kto tego nie przeżył, nie poczuł tego strachu, ta bojaźń nie przeradzała się u niego w depresję, nerwicę i ten strach nie nawracał, ten typowy strach...

Nikt taki nie jest w stanie zrozumieć, co czujemy, dlaczego tak nas to boli...

Pierwszy mój raz...

Pierwszy raz był w wieku 12 lat, spotkała mnie próba porwania przez pewnego człowieka, który potem przewijał się w moim życiu, co raz, był psychicznie chory, i niestety nie dawał spokoju...

Wiedziałem, że, jest on zdolny do wszystkiego, jeździł cały czas obok naszego domu, puszczał głuche telefony, a pewnego dnia zaoferował mi podwiezienie, dobrze wiedziałem, o co chodzi, zastanawiam się tylko, co było by gdybym wsiadł do tego samochodu...

Na tym się nie skończyło, ale to wydarzenie i sama myśl o tym spowodowała u mnie taki szok, że tego samego dnia nie mogłem dojść do siebie, w szkole się trząsłem nauczyciele to zauważyli, ale nic nie wiedzieli...

Moje życie zmieniło się o 180 stopni, przestałem się pokazywać, zacząłem chodzić bocznymi drogami jakimiś ścieżkami, strach, codziennie powracała myśl o nim, wieczorem i zawsze strach do dzisiaj muzyka, jaką wtedy słuchałem, jest dla mnie nie do odtworzenia...

Wtedy nie wiedziałem, że to schorzenie, nie potrafiłem sobie z nim poradzić i w takim stanie wegetacji przeżyłem dwa lata...

Drug był sobie raz...

Drugi raz, był około 3 lat temu nie będę wiele mówił tylko tyle że, mogłem stracić życie gdyby ułożyło się odrobinę inaczej...

To był taki stres, ten sam, wiedziałem co to oznacza, wiedziałem ile będzie trwało i myślałem nie wytrzymam...

W początkowej fazie udało mi się zdobyć cos o czym wtedy mało wiedziałem : Lek psychotropowy "Coaxil".(nie chce tu robić reklamy to jest tylko przykład, psycholog doradzi może jakiś inny lepszy, taki akurat miałem )

Nawet nie uwierzycie, że lek który na moją dzisiejszą lekką depresję praktycznie nie działa wtedy był wybawieniem...

Nie wiem co bym zrobił gdyby nie on ale...

Leczenie coaxilem skończone, a ja nadal odczuwam ten powracający stres, myślę ciągle o tej sytuacji, o całym tym zajściu...

Zacząłem się ukrywać, nie wychodziłem z domu, nie chciałem z nikim rozmawiać, nie chciałem nic robić, wegetowałem...

Wtedy zrozumiałem że, ten stan jest potrzebny (Bogu dzięki że, mogłem go przeżyć ), nie jest to ucieczka, ja nazwałbym to regeneracją, kazanie komuś u kogo PTSD jest w fazie głównej, żyć normalnie jest równoznaczne z wysłaniem do pracy człowieka z otwartą 20 cm raną...

Oczywiście, trzeb podtrzymywać stan życia, wkładać odrobinę pracy, ale wydaje mi się że regeneracja jest potrzebna...

Największy problem jest kiedy na co dzień spotyka się ludzi / człowieka związanego z tym wydarzeniem, niestety tak jest najczęściej, moja propozycja, ustawiać sobie plan tak, zrobić wszystko żeby unikać tego.

Niestety to pozostawia trwały ślad, teraz to wiem, zapomnisz wydarzenie, ale coś już się skończy i nigdy nie będzie normalnie.

Telewizja pomaga, ale nie zamykajmy się w niej, jednak mi ona pomogła, luźne programy o przyrodzie czy nawet zabawne kreskówki, komedie itd. mogą pomóc...

Pomaga medytacja, pomaga bo jest "Nie myśleniem", fakt trudne jest czynienie medytacji w takim stanie...

Nawroty zdarzają się coraz rzadziej, jeżeli nie masz kontaktu z otoczeniem i miejscem w którym się to stało, w końcu ustaną...

Jednak że, zostaną stany depresyjne, nerwice...

U każdego sytuacja wygląda inaczej, i czas regeneracji jest dłuższy, niestety prawdą jest że, to może zniszczyć życie, zależy to też od skali nerwów jaka Cię dotyczy w danej chwili, jeżeli jest dostatecznie duży szok, to wstrząs, wywołany takim traumatycznym wydarzeniem może być do końca życia...

Największy problem polega na otworzeniu się, przyznam szczerze ja tego nie zrobiłem, nie przyznałem się nikomu, choć myślę że ludzie widzieli i myślę że chcieli wiedzieć ale, ja nie chciałem mówić, może to by mi pomogło, może...

Niektóre miejsca pomagają, może to zabrzmi dziwnie ale, moja łazienka, bardzo mnie uspokajała, myślę że jest to związane z bielą i poczuciem spokoju wewnątrz niej, może przebywajmy dłużej pod ciepłym prysznicem...

Dobry zwyczaj... spojrzyj wrogowi w twarz, myślę że ostatnim etapem było spojrzenie na to czego bałem się najbardziej, to spowodowało niespodziewaną reakcję uspokojenia i wewnętrznego "zrozumienia"...

Ludzie różnie przechodzą PTSD ale :

Pomóc mogą:

1) Leki przeciw lękowe - bardzo istotne

2) Przebywanie w jasnych lekko odizolowanych pomieszczeniach

3) Oglądanie pozytywnych lekkich programów w TV ( pomimo jej depresyjnej opinii)

4) Medytacja

No i najważniejsze, wizyta u Psychologa, ja się na nią nie zdecydowałem, wiem jak było by mi ciężko, o tym mówić ale, zauważyłem że pomaga na ile ?

Po długim czasie mogę stwierdzić że, dobrym rozwiązaniem może być hipnotyzer.

Pomimo wszystko nie warto całkowicie zamykać się w domu, jednak wg. mnie w pierwszym okresie, kiedy stres jest największy, trzeba to przeczekać...

W tej chwili jestem poza tym ale kto wie czy nie będzie nawrotu, kto to może wiedzieć...

Pozdrawiam wszystkich

Jeżeli ktoś chciałby porozmawiać na GG dać znać na forum będę tu zaglądał

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj Hagawrot!

Rozumiem Cię !Myśle,że mój stan można z cała pewnościa nazwac stresem pourazowym.W skrócie opowiem o co chodzi. Kilka miesięcy temu uniknęłam ( cudem) śmierci lub powaznego kalectwa z rąk człowieka ,jak dotąd ,mi najbliższego- własnego męża.Był wtedy pod wpływem alkoholu,ale przeciez nic nie tłumaczy przemocy.On ,podczas pogoni za mna, złamał nogę i gdybyby nie ten fakt to nie wiem co by sie ze mna wtedy stało.Chciałam odejść, ale wyobraz sobie ,że zlitowałam się jeszcze nad kaleką i zostałam.Ale juz nigdy nie będe taka sama jak wcześniej...wiem to napewno.Cos we mnie pękło...Najgorsze jest to,że całe zdarzenie wraca do mnie jak bumerang...nie moge o tym zapomnieć.Tymbardziej trudno mi zapomniec,że widzę go na codzień ,żyję z nim...Nigdzie nie szukałam pomocy...może żle zrobiłam,ponieważ przez to zdarzenie nie potrafie normalnie funkcjonować...można powiedzieć,że zrezygnowałam z walki o siebie!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć dziewczyny!

Czytam wasze posty i zastanawiam się, jak bardzo spaczona była (jeszcze w pewny stopniu jest) moja psychika! Nie jestem w stanie tego określić. W momencie tego traumatycznego zdarzenia, czujecie strach, panikę, które później towarzyszą Wam przez całe życie. Większości z Was udaje się ukierunkować te negatywne odczucia na waszą korzyść, jak np. Hagawrot. I to waśnie czytając jej Twoją wypowiedź uświadomiłam sobie, że wcale sobie nie poradziłam z tym co przeżyłam.

Mój ojciec gwałcił mnie jak miałam 10 lat, a ja uważałam jeszcze długo po tym, że to było słuszne, że to nic, że nie szkodzi, że tatuś po prostu bardzo mnie kocha.... Rany! Już rozumie :shock:

Tak - poukładałam sobie wszystko w głowie - wybaczyłam ojcu, wybaczyłam matce ale nigdy nie przyszło mi do głowy aby wybaczyć sobie!

Owszem, mając 10 czy 12 lat mogłam być tak naiwna, że myślałam, że to co ojciec mi robił to było słuszne, ale nie mając 15 czy 20 lat! Wmawiałam sobie to, żeby nie mieć poczucia winy wobec siebie. A to byłaby jak najbardziej normalna reakcja, prawda? Normalniejsza niż usprawiedliwianie ojca i matki...

Jestem w szoku i załamana...

Oj, z tym to już nie wiem jak sobie poradzić...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

bethi podziwiam Twoja sile!

nie wiem czy ogladalas film pt. "buntownik z wyboru".Na samym koncu jest tam scena w ktorej "pacjetowi" udaje sie dotrzec do przyczyny problemu polegajacego na braku wybaczenia sobie i obwinianiu siebie samego za krzywdy wyrzadzone przez innych (doroslych dziecku)

 

duzo zdrowka :kwiatek:

 

Hagawrot gratuluje pomyslowosci w walce z choroba, lecz przemysl raz jeszcze dobrze sprawe "wizyty u psychologa" (a wlasciwie terapii psychologicznej)

- byc moze jeszcze jestes w stanie "wytrzymac" skumulowane w tobie emocje lecz taka samotna walka z choroba (a w zasadzie szukanie sposobow na chwilowa ulge) moze zakonczyc sie ciezkimi powiklaniami natury psychiatrycznej.

 

idz do psychologa (przynajmniej psychologa) a jak boisz sie tego "co inni pomysla" (bez rozwijania tego watku) to pojedz (do psychologa) do sasiedniego miasta

 

zycze powodzenia

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja bardzo chcialabym pokonac PTSD,bo problem ciagnie sie od wielu lat,narastal z dnia na dzien-obecnie najwieksza dolegliwoscia jest ciagle zycie w strachu i wszechobecny lęk.Ja juz nawet nie pamietam co to znaczy zyc normalnie,bo po prostu przyzwyczailam sie do zycia w ciaglym strachu ,oderwana od rzeczywistosci.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Minęły prawie dwa lata, a ja nauczyłem się wiele przez ten czas. Wiele czytałem i wiele zrozumiałem.

Po pierwsze chciałem powiedzieć że, myliłem się co do tego ja będzie to przebiegało. Nie był to ostatni atak, nie był to ostatni "akt" tego panicznego lęku. Wróciło to do mnie i właściwie jako taki spokój mam od roku. Przede wszystkim chciałbym przestrzec wszystkich przed moimi błędami. PTSD wyjęło mi sześć lat z życia. Sześć lat straconych bezpowrotnie. Nie pozwólcie na to.

PTSD jest tylko chorobą, mam nadziej że, przeczyta to ktoś kto był świadkiem wypadku bliskiej osoby, ktoś kogo, napadnięto, zgwałcono… Nikt nie potrafi sobie wyobrazić tego bólu. Tak to jest ból, dręczący 24 godziny na dobę ból. To wydarzenie powraca ciągle w myślach. Szukasz alternatywnych wersji wydarzeń, możesz się oskarżać albo żalić. To dopada wtedy kiedy się tego nie spodziewasz, w miejscach które kochasz, z rodziną, kiedy jesteś z dziećmi. Widzisz coś co przypomina wydarzenia a to powraca.

Zanim przejdę do rzeczy, myślę że trzeba więcej tym mówić, problem z PTSD i ASD polega na wstydzie. My poszkodowani najczęściej wstydzimy się o tym mówić, albo prościej po prostu boimy się. Te dwa straszne uczucia lęk i wstyd. Ludzie z PTSD to jedyni ludzi którzy mogą powiedzieć o sobie że potrafią odróżnić lęk od strachu.

Jeśli zaglądasz tu, i czytasz to i dopiero co przeżyłeś/aś traumatyczne wydarzenie to pamiętaj, zapamiętaj moje słowa przełam się i idź do psychiatry, nie do psychologa z całym szacunkiem dla nich. W Naszym przypadku potrzebna jest natychmiastowa pomoc, potem będzie tak samo źle albo gorzej.

Środki psychoaktywne są, bardzo, bardzo kuszące. Zwłaszcza te sedatywne. Środki które pozwolą powstrzymać to krwawienie, ale nie Tobie o tym decydować jakie. Udaj się z tym do lekarza. Pamiętaj że środki które powodują sedację uzależniają. Niestety, sprzymierzeńcem lęku są stymulanty, więc kofeina najczęściej powoduje wzmożenie lęku, nie mówiąc o mocniejszych stymulantach, takich jak amfetamina czy kokaina. Również metylofenidat będzie powodował lęki, w zasadzie na każdym środku, na którym napisane będzie że powoduje niepokój lub lęk, będzie właśnie to powodował.

Często również nikotyna, powoduje lęk. Ludzie z PTSD, tak jak ludzie z depresją są szczególnie narażeni na uzależnienia, zwłaszcza jak już napisałem ze strony środków uspokajających, ale też silniejszych depresantów takich jak opiaty.

NIGDY, nie sięgajcie po żaden rodzaj psychodelików, to dla was zakazany rozdział. Tak więc odpada LSD, MARICHUANA !!!, grzybki i inne. To wszystko spotęguje lęk. I może doprowadzić do zupełnie nie odwracalnych zmian w psychice, paranoi i innych…

Na mnie np. Małe dawki alkoholu powodowały powiększenie się lęku. Być może coś w naszych mózgach się zmienia jeśli chodzi o neuroprzekaźnictwo, zwłaszcza po dłuższym czasie.

Lęk nie minie sam pamiętaj o tym, zapomnij o melisie, zapomnij o walerianie czy o innych roślinnych środkach. PTSD, to nie żart to nie powód do wstydu, PTSD jest ciężką przewlekłą chorobą.

Chorobą która niestety może przerodzić się w inne schorzenia, w depresje, w urojenia a może i schizofrenie. Chodzi mi przede wszystkim żebyście nie bagatelizowali problemu. Raz jeszcze powtarzam to ni przejdzie samo. Jedyne rady jakie mogę wam dać zanim udacie się do psychiatry, jeśli nie stać was na psychiatrę prywatnego a na państwowego musicie czekać(!!!), przede wszystkim zgromadźcie o co możecie, silniejszym i bezpieczniejszym środkiem uspokajającym może być kava-kava, która rzeczywiście pomaga. Jest to pomoc chwilowa, na czas kiedy macie dostępu do lekarza. Jeśli chodzi o jakąś taką pomoc, to choć tego nie sprawdziłem ponoć tauryna ma działanie przeciw lękowe, podobnym działaniem charakteryzuje się także aniracetam, niestety w Polsce niedostępny. Pamiętajcie uspokaja muzyka, film, ciepła herbata ulubiona potrawa / słodycz.

Pamiętajcie, żeby nie wracać do tych rzeczy które robiliście w tym najgorszym czasie, ta muzyka chociaż będziecie ją lubili będzie wam się kojarzyła z tym co złe, z lękiem. Miałem to nie szczęście przeżyć traumatyczne wydarzenie dwa razy. Muzyka której słuchałem za pierwszym razem czyli sześć może nawet już siedem lat temu do dzisiaj przypomina mi lęk.

Wszystkie te porady są jednak skierowane na czas, kiedy nie macie dostępu do lekarza, co jak podkreślam jest najważniejsze. Nie pozwólcie chorobie przejąć kontroli nad wami, to wy przejmijcie kontrole nad lękiem, nad wstydem i wychodźcie obserwować, z uśmiechem na ustach słońce. Czego wam życzę.

 

Będę teraz obserwował ten temat i odpowiadał na wasze pytania również na PM. Postaram się też dopisywać nowe informacje, które mam nadzieje wam pomogą.

 

Pozdrawiam serdecznie

 

Hagawrot

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć Hagawrot. Zaskoczyła mnie Twoja trafna i rzeczowa wypowiedź w temacie PTSD. Oczywiście, wszystko co napisałeś jest sensowne i prawdziwe, jednak pamiętam siebie jakieś 10 lat temu, gdy borykałam się z problemem wstydu i strachu, o których piszesz, które powstały w wyniku traumatycznego przeżycia w dzieciństwie i wówczas nic do mnie nie docierało. Diagnoza PTSD była absurdalna i dopiero zagrożenie życia, zamknięcie mnie wbrew woli w szpitalu psychiatrycznym 3 lata temu pozwoliło mi na dopuszczenie takiej opcji. Masz świętą rację - czas w tym przypadku jest wręcz zabójczy. Często mam jeszcze do siebie samej żal o te 15 lat życia wyjętych z życiorysu. W tym czasie próbowałam różnorako ulżyć swemu cierpieniu - narkotyki, leki, używki, extremalne sporty i zachowania... anoreksja, próby samobójcze - nic nie pomagało, było coraz gorzej. O tym, ile miałam szczęścia w życiu przekonałam się dopiero niedawno. Chociaż nie mam szczególnych problemów z mówieniem o tym, nadal mam problemy z ujęciem w słowa wielu rzeczy, które się wówczas ze mną działy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja tak szybciutko od siebie.

To chyba nigdy nie mija ale nie można przed tym uciekać. Ostatnio rozmawiałam z kimś i usłyszałam histaorię, że ktoś próbował zgwałcić jego znajomą. Wiele nie pamiętam z tej opowieści, ważne byo dla mnie, że udało jej się obronić. Ale w głowie słyszlam tylko "gwałt, gwałt, gwałt..." I wszystko od początku. Wszystkie wspomnienia, obrazy, smród jego spermy, wszystko ,jestem znowu w tamtym miejscu.

I zostałam z tym sama. Nie mialam do kogo uciec ani sie przytulić by poczuć się choć trochę bezpieczniej. Ale udało się uspokoić.

To nigdy nie mija.

Wiem tyklo, że jest błędem wyrzucanie tego na siłę z pamięci bo się nie uda a potem byle pretekst i wszystko wraca. Lepiej stopniowo się oswajać, nie unikac na silę konfrontacji z tym tematem. Wtedy nawet jeśli przyjdzie strach, łatwiej go będzie opanować.

Pozdrawiam Wszystkich.

Przyznaję, że nie czytalam wszystkich postów w tym temacie,tylko pierwszy i opisalam swój przypadek. Ostatnio nie mogę o tym wszystkim myśleć. Znów uciekam, aż przyjdzie moment kiedy trzeba będzie stanąć przed tym kolejny raz. I wiecie co myślę, że znowu bedę wtedy sama.

Chaotycznie piszę, zbyt silne emocje.

Kończe i poczytam Wasze historie kiedy się uspokoję.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Myślę, że konfrontacja z problemem to jedyne wyjście - poniekąd da się oswoić z wspomnieniami, czas potrafi również 'zamazać szczegóły', jednak najważniejsze jest poznać ten lęk i towarzyszące mu emocje aby w przyszłości nie czuć się tak bardzo zaskoczonym, gdy coś, ktoś wywoła w Nas falę z przeszłości.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jest tylko jedna droga wyjścia z tego piekła, to zapanowanie nad własnym umysłem, wyobraźnią i emocjami. Tylko kiedy widzę to światło w tunelu, wiem że warto jest z tym walczyć, to światło dodaje mi sił "tak może jutro być". Droga jest straszna, i każdy o tym wie, ale jeśli nie będziemy pracować to czas nas zje. Teraz wiem że musi i przyjdzie kiedyś taki moment, kiedy powiem że, to tylko doświadczenie które jest na zawsze za mną a dzisiaj jest pięknie i jutro też tak będzie.

Najważniejsze to nie przestawać walczyć, pracować i działać. Poddanie się, to największy błąd jaki można zrobić. Mam siebie w wyobraźni jako żołnierza, walczącego z tym wielkim wrogiem, myślę że nie ma w tym przesadyzmu ani megalomanii. Wszyscy jesteśmy takimi żołnierzami i wierzę że i wam się uda wygrać ;-)

 

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zgadzam się z Twoim zdaniem i gratuluje takiej silnej postawy.

Nie jest żadnym wyczynem poddaać się i wciąż narzekać.

Było ale teraz może być tylko lepiej.

Czasem jest ciężko i nikt nam nie broni mieć gorszego dnia, ale ważne by walczyć. Iść dalej.

Twój optymizm zaraża i to bardzo pozytywne:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak to już jest że w temacie PTSD wypowiadam się co rok lub co pół roku :) Jakoś tak czasami tu przychodzę. Kiedy myślę o PTSD, myślę o przeszłości, wychodzenie z choroby to myślenie o przyszłości. W tej chwili łatwo mi mówić, jestem w większości za tym, oczywiście nie do końca wolny, ale wyzwolony. Czym jest przyszłość ? Przyszłość to budowanie życia, bycie architektem swojego losu. Kiedy myślę o tym co mogę zrobić, co mogę zbudować - to jest piękne, tyle planów. Leczę się, lekarz mi pomaga. Kiedy myślę o tym co działo się jeszcze 6 lat temu, jestem z siebie dumny, wygrałem walkę.

Wszystkim którzy cierpią, i mają wątpliwości dzisiaj mogę polecić tylko i wyłącznie wizytę u psychiatry. To wszystko się leczy :) (gdyby ktoś odrazu mnie wysłał...) Nie chcę odwoływać tego co pisałem 3 lata temu. Wiele rzeczy było impulsywne i takie ma być. Myślę że, niektóre rzeczy przydadzą się osobom które mają świeże "rany".

Życie jest takie piękne dzisiaj, a może być jeszcze piękniejsze jutro, tysiące wyborów i miłości, przyjemności i radości. Jeśli problem istnieje tutaj, zrób wszystko żeby się przenieść tam gdzie go nie będzie, zmień szkołę, przeprowadź się, zgłoś swój problem, zrób wszystko, ale najważniejsze - idź do specjalisty. Zaufaj komuś (lekarzowi) :) żeby w końcu na nowo pokochać swoje JA i nie zgubić się gdzieś w sztucznych uwalniaczach. Pozdrawiam wszystkich i jeszcze raz powiem tylko że, jeśli ktoś chciałby porozmawiać to zostawcie mi wiadomość z kontaktem do siebie.

powodzenia :) - hagawrot

 

Ps. Nigdy jakoś nie odnosiłem się personalnie, ale podziwiam Cię Martusia, myślę że jesteś jednym z największych zwycięzców. Pozdrawiam Cię serdecznie i powodzenia ;-)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×