Skocz do zawartości
Nerwica.com

Wkurza mnie:


*Wiola*

Rekomendowane odpowiedzi

amelia83, widać to zależy od człowieka...

Nieraz było w pracy naprawdę ciężko, bo 4 miesiące w roku pracowałam 24 h na dobę i to w dużym stresie i presji ale podobało mi się to, bo nie miałam czasu na zbędne rozmyślania, dołowanie się, itp. Byłam zmęczona ale zadowolona. Dla mnie praca jest w pewnym sensie lekarstwem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale ja nie dostaje żadnego pierdolca w domu. Jeżdże często do chłopaka, chodze na terapie, spotkam sie od czasu do czasu z koleżanką.. siedze na allegro godzinami.. ogladne tv, poczytam.. latem robimy grilla, basen.. no takie coś mi sie podoba.. ale rodzice marudzą że nie pracuję.mama nie tak bardzo jak ojciec i chłopak

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

deader, mark123, z własnego doświadczenia. Prace domowe nie zastąpią tej prawdziwej pracy. Wyżej opisałam czym dla mnie jest praca, która nie zawsze jest pracą marzeń.

 

-- 4 mar 2014, o 15:42 --

 

Ahma, ja przez rok też starałam się wychodzić, itp. ale czułam, że tak nie da się w nieskończoność. Czułam, że czegoś mi brakowało. Chciałam nabywać doświadczenia, sprawdzać się w różnych ekstremalnych sytuacjach, itp., a to zapewniała praca

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja tez w domu potrafie znalezc sobie mnostwo zajec ale to na dluzsza mete dla mnie nie zastapiloby pracy, wychodzenia do ludzi, mowie na swoim przykladzie, ja jakis czas to spoko, pamietam jak dlugo nie moglam znalezc pracy jak bardzo chcialam isc do pracy , tak jak magnolia pisze, ze to jest jakis sposob na zbedne rozmyslanie, lekarstwo, terapia

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

deader no ja akurat walczyłam o to by mieć ciekawą pracę po studiach i myślę że każdego z nas stać na coś więcej niż wykładanie towaru na półkach. Nawet jak od tego musi zacząć! Każdy jednak sam decyduje ile poświęca czasu na swoją edukację, rozwój zdolności, by móc znaleźć pracę, z której będzie zadowolony. No i też same kursy i wielość umiejętności niekoniecznie coś dadzą. Trzeba umieć myśleć, co konkretnie jest nam potrzebne.

 

Mój chłopak tez marudzi że oooo on tylko użera się z debilami w swojej robocie, ale mimo skończenia dwóch kierunków studiów, nie opanował żadnego języka obcego, więc póki się nie zaweźmie i tego nie zrobi nie może liczyć na więcej.

Moja matka narzekała, bo ooo ona pracowała tyle na sklepie a bez szkoły średniej jej nie dopuszczą do kasy, a chciałaby być kasjerką. No bomba, zaczęła nawet szkołę dla dorosłych, ale przerwała po 1,5 roku i rzuciła nawet tą pracę, by teraz narzekać dalej, że znów musi zaczynać od sprzątania.

 

Nie rozumiem takich ludzi i uważam, że skoro nie chcą nic ze sobą robić, to nie mają prawa narzekać. A biorąc pod uwagę jak rośnie u nas w Pl poziom wykształcenia to jednak zwykły obywatel najczęściej ma już jakiegoś magistra. Pytanie czy ktoś idąc na filozofię ma plan na życie i czy aby na pewno wiemy czego chcemy idąc na kierunki studiów, po których właśnie czeka nas tylko papierkologia. Nie masz studiów? To jest już nawet uniwersytet trzeciego wieku. Dokształcać zawsze się można. Wszystko zależy od chęci i umiejętności kombinowania.

 

Ja bez wykształcenia jeździłam po Europie szkoląc i nadzorując inwentaryzacje, w dodatku robota na zlecenia - chciałam to jechałam, nie to nie, jechał ktoś inny. Bez wykształcenia pracowałam w fabryce soczewek, w Anglii, wbrew pozorom bardzo ciekawa praca, poznałam super ludzi, przy taśmie uczyło się dla zabawy nowych języków.. Tylko dlatego, że nauczyłam się angielskiego miałam takie możliwości. Oczywiście z pracą jest ciężko i trzeba naprawdę umiejętnie szukać, ale można. Może jestem idealistką ale wierzę, że każdy osiąga to co chce, a jeśli nie osiąga znaczy, że za mało chciał ;)

 

Czasem wiąże się to z przeprowadzką, czy pewnymi poświęceniami, ale to od nas zależy jaką mamy hierarchię. Praca niekoniecznie musi być najważniejsza, kiedy chce się pozostać w swojej miejscowości, w której np pracy kompletnie brak. Jednak nawet wtedy, nawet w mało ciekawej pracy, gdy zarobi się swoje własne pieniądze, swoją pracą, swoim poświęceniem, to daje to cholerną satysfakcję i bardziej szanuje się pieniądze. Sama dostaję rentę rodzinną póki co, ale szczerze powiedziawszy bardziej cieszą mnie mniejsze pieniądze, które sobie dorobię gdzieś tam, niż taka oczywistość, że każdego 20tego dnia miesiąca, na moje konto wpłynie pewna sumka, za to że istnieję.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dusiorek, podpisuję się pod wszystkim co napisałaś.

Jasne, każdy z nas jest inny, cierpimy na różne choroby-czasem w dużej mierze ograniczające nas zawodowo, ale każdy jest kowalem swojego losu i tak dalej.

Ja po latach też trochę żałuję swoich niektórych decyzji i dziś podjęłabym inne, ale nie znaczy to, że siedzę i płaczę nad moim smutnym życiem, a staram się jeszcze pewne możliwości wykorzystać, myślę też nad podjęciem innych studiów za 2,3 lata. I co z tego, że po trzydziestce?

Depresja i nerwica zabrały mi i tak kilka lat życia więc nie chcę żałować jałowego życia, które mogę mieć nie podejmując ryzyka.

Rozumiem jednak obawy Ahmy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

LOL, po pierwsze to co pisałem to było półżatrem/półserio :D Ale uderz w stół... :twisted:

 

Nie no, żart.

 

deader no ja akurat walczyłam o to by mieć ciekawą pracę po studiach i myślę że każdego z nas stać na coś więcej niż wykładanie towaru na półkach. Nawet jak od tego musi zacząć!

No spoko, rozumiem :D Też zaczynałem od pierdół typu inwentaryzacje, teraz jestem półspecjalistą w drukarni; - ale...! :

 

Ja bez wykształcenia jeździłam po Europie szkoląc i nadzorując inwentaryzacje, w dodatku robota na zlecenia - chciałam to jechałam, nie to nie, jechał ktoś inny. Bez wykształcenia pracowałam w fabryce soczewek, w Anglii, wbrew pozorom bardzo ciekawa praca, poznałam super ludzi, przy taśmie uczyło się dla zabawy nowych języków.. Tylko dlatego, że nauczyłam się angielskiego miałam takie możliwości. Oczywiście z pracą jest ciężko i trzeba naprawdę umiejętnie szukać, ale można. Może jestem idealistką ale wierzę, że każdy osiąga to co chce, a jeśli nie osiąga znaczy, że za mało chciał ;)

, że tak sobie pozwoliłem pogrubić - bez urazy, ale to są przecież "wariacje" wykładania towaru na półki (inwentaryzacje), papierkolgii (szkolenia), do tego kolejny "tradycyjny" zawód - praca przy taśmie ;) Nie ma w tym nic właściwie obraźliwego, te "bez urazy" to tak na zapas...

 

Nie rozumiem takich ludzi i uważam, że skoro nie chcą nic ze sobą robić, to nie mają prawa narzekać. A biorąc pod uwagę jak rośnie u nas w Pl poziom wykształcenia to jednak zwykły obywatel najczęściej ma już jakiegoś magistra. Pytanie czy ktoś idąc na filozofię ma plan na życie i czy aby na pewno wiemy czego chcemy idąc na kierunki studiów, po których właśnie czeka nas tylko papierkologia. Nie masz studiów? To jest już nawet uniwersytet trzeciego wieku. Dokształcać zawsze się można. Wszystko zależy od chęci i umiejętności kombinowania.

Ja nie mam żadnego magistra, żadnego efektownego skrótu przed nazwiskiem nie mogę sobie dopisywać :x Ale żyje mi się lepiej niż wielu magistrom (tfu, tfu! przez lewe ramię) 8)

 

Więcej luzu :pirate: Miałem na myśli pewne uproszczenie. Mój ojczulek właśnie siedzi teraz w Szwajcarii w CERNIE i zajmuje się wymianą systemów chłodzących w którymś z ichnich akceleratorów. Jak dla mnie: robota-kosmos, coś nie z tej ziemi. Hej-hej, przygoda, wyjazd w pizduu, piękne widoczki, pensja o europejskich standardach... Dla mnie coś niewyobrażalnego niemalże. Tymczasem jak wrócił z pierwszej części zlecenia to na moje podjarane komentarze miał jedną "gaszącą" odpowiedź: "Ja tam byłem zwykły robol - ci na górze za szybami z notatniczkami to dopiero mają dobrą robotę". Na pewnym poziomie można powiedzieć że większość robót na świecie to wariacje "taśmociągu" i "papierologii". Zawsze znajdzie się ktoś kto będzie miał "lepszą" pracę... Inna sprawa że nie ma się po co przez to załamywać, wręcz przeciwnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

pierdolona chłodząca podkładka pod laptopa znowu się zepsuła, a raczej kabelek usb :evil: Znowu czekają mnie gorące uda, bo biorąc pod uwagę moją ostatnio zerową chęć do czegokolwiek, to nieprędko wybiorę się po nowy kabelek :?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×