Skocz do zawartości
Nerwica.com

Jestem już potwornie zmęczona .... :(


Migawka

Rekomendowane odpowiedzi

Zaczyna brakować mi sił, jestem już tym zmęczona ...Walką o każdy w miarę sensownie przeżyty dzień, walką i pokonywaniem swoich słabości, bo mam dla kogo, bo mam rodzinę , prócz udowadniania samej sobie , że dam radę cała masa obowiązków, domowych,praca i tak dzień za dniem. Od wiosny leczę nerwicę lękową, była też fobia społeczna,ale wydaje mi się,że pokonałam już to, przynajmniej nie mam objawów i typowych zachowań dla fobii, nerwica pozostała, zabijana lekami każdego dnia,jednak jakby silniejsza ... bez proszków na pewno nie funkcjonowałabym . Teraz jest jeszcze depresja, potwierdzona podczas wczorajszej wizyty u mojej pani doktor , z gabinetu wyszłam zdruzgotana. Przegapiłam chyba coś, nie umiałam sobie wcześniej tego uświadomić,nie dostrzegałam,nie wiedziałam o tym ...Teraz sama widzę, że mam depresję , nagle zaczęłam rozpoznawać te symptomy. Gapienie się w jeden punkt i setki myśli o niczym,albo chyba jednak w ogóle w tym czasie nie myślę .I ten brak przytomności umysłu poza domem, czasem udaje mi się nie wejść pod samochód przechodząc przez ulicę, ale kiedyś boję się ,że się tak zamyślę, że pod niego wejdę ,że nie zareaguję i mnie kurde przejedzie :(

Jestem taka zmęczona,potwornie :( ...Mój tato od dziesięciu lat nie żyje, targnął się na swoje życie . Chorował przez jakiś czas i wszyscy uważali , że to była główna przyczyna. Ja dzisiaj jestem już pewna, ze prócz tego musiała być jakaś wielka depresja,ale tego nikt nie dostrzegał,nie widział,nie rozpoznał , ja wówczas nie mieszkałam już w domu, bywałam,czasem dość długo,ale też nie wiedziałam,nie znałam się na tym.... I dzisiaj jakoś tak cholernie go rozumiem, przeraża mnie to zrozumienie dla jego czynu ...

Chcę wyzdrowieć,bardzo chcę być jak kiedyś ,ale jakoś nie mam siły walczyć, nie potrafię uwierzyć w psychoterapię , nie umiem nakłonić samej siebie do udziału w tej terapii , póki co łykam te leki i pewnie pogrążam się w chorobie coraz bardziej , jest mi codziennie coraz bardziej smutno i źle ....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Migawka, rozumiem, że czujesz się przemęczona walką o każdy dzień. Czujesz się zmęczona nie tylko walką z chorobami, ale z własnymi słabościami, z codziennymi obowiązkami, które wydają się nie do pokonania, z własnym bólem istnienia. Pamiętaj jednak, że farmakoterapia nie jest jedyną metodą leczenie nerwicy czy depresji. Leki łagodzą albo znoszą objawy chorobowe, ale przyczyn nie rozpracują. Przepracowanie przyczyn, które leżą u podstaw Twoich chorób, jest możliwe na psychoterapii. Ponadto, leki mają wiele skutków ubocznych, np. otępiają, stąd być może Twoje zamyślenie, "brak przytomności umysłu", jak to określiłaś, kiedy boisz się, czy przypadkiem przechodząc przez ulice, nie wpadniesz pod samochód. O metodach leczenia depresji możesz przeczytać pod poniższymi linkami:

 

http://portal.abczdrowie.pl/leczenie-depresji

http://portal.abczdrowie.pl/techniki-stosowane-w-leczeniu-depresji

http://portal.abczdrowie.pl/niepowodzenia-leczenia-farmakologicznego-depresji

http://portal.abczdrowie.pl/terapia-poznawczo-behawioralna-depresji

http://portal.abczdrowie.pl/jak-pomoc-osobie-cierpiacej-na-depresje

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Migawka, walka o każdy dzień pochłania wiele energii, którą zdrowy człowiek mógłby spożytkować w inny sposób.

Warto walczyć, walczyć o siebie, o swoje zdrowie.

Na pewno w końcu przyjdzie dzień, że poczujesz się lepiej. Walka nie będzie Cię już tyle kosztować i będziesz mogła ja spożytkować w inny sposób.

Wyczytałam gdzieś, że depresja to kierowanie złości do siebie, do wewnątrz.

 

Ja choruję na nerwicę lekową od 27 lat. Miałam depresję, która trwała rok. Wydawało mi się wtedy, że nigdy z niej nie wyjdę. To była jedna wielka beznadzieja, ciemność. Ale nie walczyłam z nią. Pozwalałam jej być, zaakceptowałam ją. Po jakimś czasie poczułam, że depresja straciła na swojej sile. Zobaczyłam światełko w ciemności.

Teraz - po 8 latach spokoju i normalnego funkcjonowania - nerwica wróciła. Jedno lekarstwo nie pomogło mi, od kilku dni wróciłam do Citalu, który kiedyś mi pomógł. Zaczęłam pierwszą psychoterapię w moim życiu. Zaczynam rozumieć, o co chodzi z lękami. Dzisiaj znalazłam fajny artykuł o rozwiązywaniu konfliktów wewnętrznych. Zastosowałam się do podanych tam wskazówek i rozwiązałam 3 konflikty wewnętrzne. Poczułam ulgę. Cieszę się tym.

Zdaję sobie sprawę, że nie mogę unikać lęków - muszę zmierzyć się z nimi. Zmienić swój schemat myślowy.

Wydaje mi się, że nerwicę lekową trzeba poznać, przerobić, by - jeśli kiedyś przyjdzie nam się z nią zmierzyć - dać radę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zacznij psychoterapię zanim sięgniesz dna. Ja też się przed tym broniłam, ponieważ mam opór żeby uzewnętrzniać się przed obcymi osobami. Z terapii grupowej wyszłam z rykiem i powiedziałam, że nigdy już tam nie wrócę. Dopiero terapia indywidualna mi pomogła zrozumieć co leży u podstaw moich zaburzeń i jak sobie z tym radzić. Same leki nie wystarczą, zagłuszą chorobę ale nie zlikwidują jej przyczyny. Nie poddawaj się i walcz z tym. Na początku też było mi ciężko, nie wiedziałam, że życie tak może boleć. Różne myśli krążyły mi po głowie, nawet te najgorsze. Zawsze uważałam, że nie ma sytuacji bez wyjścia, że zawsze jest jakieś rozwiązanie, a tu nagle niespodzianka, ślepa uliczka. Brałam spore dawki leków uspokajających i nasennych, chciałam zasnąć i wreszcie mieć spokój. Ktoś kiedyś powiedział, że sen to miły stan. Dob­rze w niego za­paść, kiedy nie można się zde­cydo­wać: żyć czy umierać. Do walki zmobilizował mnie mój 12-letni syn, który powiedział: mamusiu ale ty o tym nie myślisz? - o czym synku? - mamusiu ale ty nie chcesz się zabić, bo co zrobię bez ciebie ja i tata? Wtedy zrozumiałam, że muszę walczyć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ekspercie abc od siedmiu boleści, dlaczego zniechęcasz do farmakoterapii? Nie wiesz, że w przypadku depresji istnieje ryzyko samobójstwa, a spojrzenie na świat jest mocno wypaczone? Straszysz efektami ubocznymi, a zapominasz że skuteczne samobójstwo jest nieporównywalnie gorsze. I o jakich lekach piszesz, że otępiają, a depresja nie otępia, zwłaszcza nieleczona?

 

Chciałabym, żeby psycholodzy wreszcie pojęli różnicę między depresją, która jest jednostką chorobową, a złym humorem i chandrą. Bo tego pierwszego nie da się wyleczyć wałkowaniem problemów. Zwłaszcza gdy nie ma przyczyn, jak to bywa w depresji endogennej.

 

Autorko, broń Boże nie odstawiaj leków. Bardzo mi przykro z powodu tragedii, która dotknęła ciebie i twoja rodzinę. Twój tata stracił nadzieje na poprawę, że będzie lepiej, dlatego targnął się na swoje życie. Na pewno jednak nie chciałby żebyś szła jego śladami.

 

Mimo całego ogromu cierpienia jaki dźwigasz, nie sądzę żeby mogło być jeszcze gorzej, o ile nie popełnisz samobójstwa. Bardzo chciałabym napisać ci coś pocieszającego, ale nie umiem tego ubrać w słowa, a nie chce cię dodatkowo drażnić jakimiś sloganami "będzie lepiej". Wiem, że w stanie w jakim pisałaś ten post było ci naprawdę naprawdę ciężko. Pamiętaj, że to nie twoja wina, że jesteś w takim stanie. Nie wszystko zależy od nas. Depresja jest chorobą jak rak, cukrzyca, grypa. Jednocześnie pamiętaj że nie jesteś chorobą, oddzielaj ją od siebie jako od osoby. Jesteś dzielna, wiesz? Bo mimo tego wszystkiego pracujesz nad sobą, walczysz z potworami. Zabrakło może poczucia sensu. Nie myśl o sensie życia. Zajmiesz się tym kiedy indziej, jeśli będzie ci się jeszcze chciało. Daj sobie czas.

 

Oprócz leków i kontaktu z psychiatrą, na pewno są rzeczy których jeszcze nie próbowałaś w walce z depresją. Okazuje sie że dużo może pomóc nawet sam sposób oddychania. Są w internecie takie strony, na których można się nauczyć technik relaksacji i właściwego oddychania przeponą. Stosowanie tych metod działa ożywczo na mózg, jest lepiej dotleniony, lepiej funkcjonują neuroprzekaźniki. Człowiek w depresji ma zlą postawę ciała, oddycha płytko, to też mogą być przyczyny tego niepokojącego cię uczucia.

 

Zauważyłam że bardzo dużo od siebie wymagasz. Masz prawo czuć się zmęczona. Zwolnij obroty.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ekspercie abc od siedmiu boleści, dlaczego zniechęcasz do farmakoterapii? Nie wiesz, że w przypadku depresji istnieje ryzyko samobójstwa, a spojrzenie na świat jest mocno wypaczone? Straszysz efektami ubocznymi, a zapominasz że skuteczne samobójstwo jest nieporównywalnie gorsze. I o jakich lekach piszesz, że otępiają, a depresja nie otępia, zwłaszcza nieleczona?

 

Chciałabym, żeby psycholodzy wreszcie pojęli różnicę między depresją, która jest jednostką chorobową, a złym humorem i chandrą. Bo tego pierwszego nie da się wyleczyć wałkowaniem problemów. Zwłaszcza gdy nie ma przyczyn, jak to bywa w depresji endogennej.

Obserwatorka, nie rozumiem, skąd u Ciebie oburzenie, ale wyczuwam jakiś "przytyk" pod moim adresem. Doskonale zdaję sobie sprawę z powagi objawów depresyjnych, z tego, że depresja może prowadzić do samobójstwa czy też z tego, że istnieje wiele rodzajów depresji. Proponuję jednak przeczytać moją wcześniejszą odpowiedź ze zrozumieniem. Wcale w moim poście nie zniechęcałam do farmakoterapii, a napisałam - cytuję - farmakoterapia nie jest jedyną metodą leczenie nerwicy czy depresji . Co to znaczy? Odesłałam do linków, w których można przeczytać o SSRI, lekach trójpierścieniowych, IMAO, TLPD, ale też o psychoterapii, fototerapii, elektrowstrząsach czy o znaczeniu wsparcia rodziny/przyjaciół w dochodzeniu do zdrowia. Czasami też stosuje się leczenie krzyżowe, np. połączenie leków z terapią psychologiczną. Oczywiście, wybór metody zależy od rodzaju choroby. I tutaj masz rację, że w przypadku depresji endogennej o podłożu biologicznym stosuje się farmakoterapię. Przez Internet nikt nie określi charakteru choroby ani nie postawi diagnozy. To wymaga bezpośredniej wizyty u lekarza, który będzie miał szansę postawić diagnozę i zaproponować odpowiednią metodę leczenia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ekspert ma rację. U mnie psychiatra zdiagnozował depresję i nerwicę. Po roku brania tabletek moje problemy nie zniknęły. Wybrałam się do psychologa. Okazuje się, że nie mam depresji tylko potworną nerwicę, że potrzebna mi jest długa terapia bo sama sobie nie poradzę. Nie możemy szukać odpowiedzi na forach internetowych. Jednak można tu spotkać ciekawych ludzi i otrzymać wsparcie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie możemy szukać odpowiedzi na forach internetowych. Jednak można tu spotkać ciekawych ludzi i otrzymać wsparcie.
Dokładnie! Dlatego cieszę się, że w obliczu swoich problemów Migawka zajrzała na to forum. Dzięki naszemu zainteresowaniu jej kłopotami i słowom wsparcia może poczuć się trochę lepiej, a przede wszystkim odzyskać nadzieję i nie myśleć w sposób tunelowy - że tylko samobójstwo jest dobrym rozwiązaniem. Bardzo dobrze, że są osoby takie, jak Kika7, nemesis, Saanna, Luktar czy Ty - Obserwatorka. Każdy z nas jest inny, ma nieco inny sposób patrzenia na problemy i proponuje róże sposoby radzenia sobie z nimi, ale to Migawka musi podjąć decyzję i dokonać ostatecznego wyboru. Najważniejsze, by zrozumiała, że nie musi podzielić losu swojego taty, że są inne wyjścia... bardziej konstruktywne...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja mimo wszystko namawiałabym Migawkę na terapię u psychologa. Wydaje mi się że ją, tak jak mnie proszki tylko uspokajają ale nie układają w głowie. Wydaje mi się, że Migawka jest bardzo pogubiona i terapia może być niezbędna. Ale wybór należy do niej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzięki kochani za wsparcie . Póki co chyba tylko na odzew od Was mogę liczyć . . . . W moim najbliższym otoczeniu nie bardzo mnie rozumieją .Owszem najbliżsi wiedzą o chorobie, ale np. mąż tego totalnie nie przyswaja . Wielokrotnie mówił, ze nie pojmuje jak nagle można zacząć się tak potwornie czuć nie wykazując niczego wcześniej .

Przyjaciółka i moja psychiatra namawiają mnie usilnie na indywidualną psychoterapię. Wiem już, że muszę się udać i jej poddać. W przeciwnym razie ..... Same leki zagłuszają prawdziwy problem. Jestem tego świadoma . Problem tkwi w tym, że nie wierzę w żadne rozmowy,w to, że one cokolwiek mi dadzą . A jednocześnie wiem o innych, którym te rozmowy pomogły. I tutaj muszę się ogarnąć,zaufać .

Trzymają mnie aktualnie dzieci, to dla nich muszę funkcjonować,ale boję się , że tą nić kiedyś coś mi zagłuszy, a wtedy zniknę .Boję się tego .

Zastanawiałam się już nawet czy aby nie mam myśli samobójczych, odpierałam to rękami i nogami, a jednak sądzę , że są ...gdzieś w podświadomości, może nie nazwane dosłownie, bo przecież ja potwornie mocno chcę żyć....

Wczoraj wieczorem wyszłam z domu.Ciemno już było. Usiadłam nieopodal lasu na kamieniu i głośno płakałam .Właściwie wyłam jak pies . Nie pomogło, po powrocie do domu natychmiast zapadłam w sen . A dziś znów trudny kolejny dzień do przeżycia. . .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Leczę się 7 miesięcy, po około 4 miesiącach brania leków i psychoterapii zaczęło się poprawiać na tyle, że mogłam wyjść sama z domu bez obawy, że stracę przytomność. Z ojcem mojego dziecka nie jestem już ponad 7 lat, za to mam wspaniałego męża, który bardzo wspiera mnie w chorobie. Na resztę mojej rodziny też mogę liczyć, w chwilach załamania to moja mama jeździła ze mną do lekarza, bo ja niestety nie przyswajałam podstawowych informacji, nie rozumiałam tego co się do mnie mówi, zapominałam o wielu rzeczach. Tata na zmianę z moim mężem woził mnie co tydzień do psychoterapeuty, przerabiali ze mną ćwiczenia zalecane w ramach psychoterapii. Moja rodzina okazała mi wiele wyrozumiałości i wsparcia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cudownie, aż zazdroszczę,że masz tyle osób obok siebie które rozumieją, pomagają ...syn,rodzice,kochający mąż pomagają Ci z tego wychodzić. Mnie się tak nie poszczęściło, mam w sumie fajną rodzinkę,męża ,dzieciaczki,ale nikt nie umie zrozumieć tego co się we mnie kotłuje. Chciałabym znaleźć psychoterapeutę ...dobrego,mądrego, u siebie nie mam ich zbyt wielu , kilku już przerobiłam z najstarszą córką-psychologowie w moich oczach raczej marni z nich byli . Sama zaś chodziłam na rozmowy do młodej psycholog,ale juz w trakcie wywiadów miałam dość ,jakoś zraziła mnie swoim nieumiejętnym podejściem do pacjenta, denerwowała mnie wręcz .Chciałabym znaleźć jakiś autorytet dla mnie , z pewnością musi być to ktoś znacznie starszy ode mnie, być moze wówczas przekonam się do tych terapii i zacznę regularnie na nie uczęszczać.

 

Jestem dzisiaj znów zmęczona ....:(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Migawka, mam nadzieję, że przekonasz się w końcu do psychoterapii i trafisz na kompetentnego specjalistę, który będzie potrafił Ci pomóc. Podczas dochodzenia do zdrowia ważne jest niezmiernie wsparcie bliskich, na które mogła liczyć nemesis. Mając świadomość, że jest ktoś blisko, kto rozumie i wesprze, łatwiej walczyć i nie poddawać się w chwilach słabości. Tobie jest na pewno trochę trudniej, bo czujesz się nierozumiana, może nawet trochę te niezrozumienie dla Twojej choroby interpretujesz jako ignorowanie Ciebie i Twojego samopoczucia. Być może Twoja rodzina nie ma złych intencji - może oni po prostu naprawdę czują się bezradni i nie wiedzą, jak Ci pomóc. Tym bardziej właśnie powinnaś rozważyć konsultację u dobrego terapeuty. Trzymam kciuki!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Uffff. . . . dotarłam, znaczy mój mózg chyba dotarł do decyzji . Zapisałam się dziś do terapeuty, najbliższa wizyta w następną środę . Pani psycholog konkretna, podczas umawiania się na wizytę ze mną przeprowadziła króciutki aczkolwiek treściwy wywiad, tak aby była przygotowana na terapię ze mną , o ponoć dobra specjalistka, a ja uczepiłam się rękami i nogami myśli, że ta terapia mi pomoże . Trzymajcie kciuki kochani, to Wy ostatecznie przekonaliście mnie do próby terapii .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wskoczę pewnie na forum opisać pierwsze wrażenia .Trochę się boję, ale z tego co wiem ta pani psycholog jest bardzo taktowna i dosyć już doświadczona.

 

-- 27 wrz 2012, 13:50 --

 

Hej wszystkim .

Jestem po pierwszej wizycie u pani terapeutki . Wydaje mi się , że to będzie owocna współpraca, choćby z faktu, że kobieta naprawdę potrafi słuchać, ponadto nie ocenia oraz nie udziela rad. Była bardzo dobrze przygotowana do spotkania ze mną , a ja czułam swobodę w jej obecności, nie byłam ani spięta, ani też zdenerwowana. Będę na terapii raz w tygodniu, jak długo jeszcze nie wiem .

Jutro mam znów wizytę u mojej psychiatry. Ta natomiast jakoś działa mi na nerwy, nie wiem dlaczego ... To dosyć dziwna osoba,ale nie chcę zmieniać lekarza, bo póki co rozumie o co chodzi .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×