Skocz do zawartości
Nerwica.com

nerwica mija!


Gość kamila

Rekomendowane odpowiedzi

wczoraj na wieczór przeglądając forum, już czułem się lepiej, już miałem nadzieję, że to jakiś kroczek do tego, by wyzdrowieć. dziś rano wstałem jak zwykle myśląc o nerwicy, w gorszym nastroju niż wczoraj wieczorem. w szkole złapały mnie te cholerne ataki. ku*wa nie daje już rady :-|:cry:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ataki sa niestety paskudne mnie psycholog nauczyła oddychac

jak mnie zacznie łapac lęk-teraz niewazne czy tramwaj czy knajpa siadam i oddycham mam gdzies ze ktos patrzy

 

-- 04 lut 2012, 15:14 --

 

siadam wygodnie rece na kolanach

zamykam oczy i zawsze w myslach przywołuje obraz ktory np-kojarzy mi sie z czyms fajnym moze to byc twoje ulubione miejsce np.....mysle o tym i oddycham spokojnie

potem po piec razy uderzam naprzemian rekami w kolana na kazde kolano piec uderzen

lekkich takich klepniec i głeboki wdech i wydech-po otworzeniu oczu na poczatku troche kreciło mi sie w głowie

ale mi pomaga i tak kilka razy mozna

ostatnio siedziałam w knajpie ze zanjomym ale było mi wstyd przy nim wiec poszłam do toalety usiadłam i pooddychałam i wrociłam było znacznie lepiej-wiem ze to moze smiesznie brzmi ale spóbuj

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dzięki za podpowiedź, ale uwierz mi, to już na mnie nie zadziała. wątpie, żeby cos pomogło. jeśli miałbym określić procentowo wczorajszą wiarę, że wyzdrowieje to dał bym z 85%, niestety to była tylko chwila, poźniej już czułem się tak jak zawsze... jak mnie złapało dziś w szkole, to zajmowałem sie wszystkim i nic nie pomagało. bawiłem się telefonem, próbowałem zasnąć, pisałem byle co w zeszycie, nawet odmówiłem różaniec, wtedy poczułem cię troszkę lepiej, ale dosłownie troszkę, bo atak tylko na chwilę odstąpił. wcześniej, gdy mnie łapało, od razu na przerwie biegłem na dwór, pooddychałem chwilę po czym wracałem na lekcje czując sie nieco lepiej, teraz mogę cały dzień po dworze chodzić i to nic nie zmieni.

 

widocznie wyczerpałem szczęście w swoim życiu. trudno, widocznie musi tak być. chyba zrezygnuje z tej szkoły, bo tylko sytuacja się pogarsza... oddałbym wszystko, by powrócić do czasów, gdy było normalnie...

 

 

APEL DO WSZYSTKICH ZDROWYCH: DOCEŃCIE TO, ŻE MOŻECIE ŻYĆ NORMALNIE, BEZ LĘKÓW, ATAKÓW. JA BYŁEM KIEDYŚ TAKI SAM JAK WY, USMIECHNIĘTY, WESOŁY, ŚWIETNIE ODJANDYWAŁEM SIĘ WŚRÓD ZNAJOMYCH, ALE TEGO NIE DOCENIAŁEM, BO NIGDY NIE MYŚLAŁEM, ŻE MOGE TO STRACIĆ... WIĘC RADUJCIE SIĘ TEŻ ZA MNIE, BO JA JUŻ NIE POTRAFIĘ.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie mozesz sie poddac bo to najgorsze co zrobisz -ja popełniłam ten bład odizolowałam sie od znajomych

a najgorsze to zostac z tym samemu

to dziwna choroba ale musimy z nią walczyc bo ona tylko czeka az sie poddamy

ja tez tesknie za czasami gdy wyskoczyłam ze znajomymi na drinka smiałam sie bawiłam a teraz mimo tego ze jest lepiej wegetuje a nie zyje bo tylko praca dom praca dom dziecko i to wszystko-nic mnie nie cieszy ale musze sie podniesc mam 31 lat i zycie przedemna

głowa do gory i nie poddawaj sie-trzymam kciuki

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ale co zrobić skoro wiem, że nic mi nie pomoże?? jedynie jak gram na komputerze to mi przechodzi na chwilę , a nie mam zamiaru do końca życia przed kompem siedzieć. boże... miałem takie ambitne plany, znaleźć w końcu wierną kobietę, założyc rodzinę, zbudowac swój dom... teraz nadaję sie tylko na odstrzał. w poniedziałek ide do nowej pracy, do warsztatu. kiedys lubiałem ogromnie grzebać przy maszynach, teraz jak złapie mnie atak, to nie wiem co zrobie. nic mi już nie sprawia przyjemności. niedługo mam poprawkę matury, będą moi rówiesnicy, jak ja sie przed nimi pokaże? nie dość, że zestresuje się samą maturą, to jeszcze tym jak mnie postrzegą znajomi. gdy patrzę na stare, szczęśliwe małżeństwa, to robi mi się przykro, bo oni przez całe życie nawet nie wiedzieli co to nerwica. a ja w wieku 20 lat czuje się jak stary dziadek, ciągle mi sie kręci w głowie, dostaje ataków, nic mi sie nie chce... wiem, że użalanie sie nad sobą, to najgorsze co może być, nie jestem kims w rodzaju płaczka. po prostu przyszedł taki czas, że muszę wyrzucić wszystko złe co na sercu leży...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

i dobrze ze o tym mówisz czy piszesz

tzreba to z siebie wyrzucic

ktos mi kiedys powiedział ze najpierw przed samym soba i przed innymi trzeba do tego sioe przyznac ze jest sie chorym

ja wiem ze to trudne ale nie przejmuj sie rowiesnikami

musisz ty sam isc do przodu ja mam 31 lat i od dwoch lat walcze z tym "dziadostwem" tez czasami czuje jakbym miała ponad 70 lat

tylko ze ja musze walczyc mam dziecko corke ma 9 lat czeka mnie komunia w tym roku a jestem z tym sama

i musze dac rade-moze musisz sobie jakis cel wyznaczyc i oprzec sie na nim

ja robie to dla dziecka

chce tak jak kiedys wyjsc z nia pobiegac posmiac sie

ona ostatnio mi powiedziała co mnie strasznie zabolało gdy cos chciała odemnie ja jej powiedziałam ze sie zle czuje a ona na to "ty oststnio cały czas ise zle czujesz"-miła racje tak ja oststnio cały czas zbywam a ona przeciez nie rozumie bo jest za mała

i to dało mi do myslenia-powiedziałam dosyc

bioer sie za siebie i tyle

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

rozumiem, też masz ciężko... mnie czeka bierzmowanie w tym roku. chyba tego nie przezyje. a pomysleć, że przez 10 lat byłem ministrantem, czytałem czytania nawet przed setkami osób, czując jedynie lekki stresik, ale to dosłownie 0.001% tego co czuje teraz. założe się, że gdybym powiedział rówieśnikom o nerwicy, to większość z nich by się zaczęła śmiać że mnie mogło cos takiego dopaść, przecież zawsze uśmiechnięty, w czołówce klasowych żartownisiów. kiedyś marzyłem, żeby pojeżdzić swobodnie autem, dzisiaj mam prawo jazdy, swoje auto, paliwo w baku, a gdy mam przejechac więcej niż 20 km przeżywam traumę, bo boje się, że mnie złapie tak jak nie raz, w czasie jazdy...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wiem ze to nie proste

ja jakos powoli staje na nogi

ale chociaz nie mam pewnosci czy to nie wroci ze zdwojona siła czy teraz gdzies nie czai sie i nie czeka to cholerstwo

wierze jednak ze dasz rade a ja bede trzymała kciuki-idz do dobrego psychologa-naprawde pomagaja

tylko trzeba byc szczerym ja jak poszłam na pierwsza wizyte to tylko po wejsciu do gabinetu pusciły mi nerwy

płakałam a pni psycholog milczała pozwoliła by emocje miały swoj upust

teraz mam za sobą 7 spotkan i naprawde lzej mi

byłam załamana jak sobie poradzic ale mozna

naprawde mozna

ja teraz chodze na zakupy do kina z młoda mam czasami takie sytuacje ze mi sie robi słabo

poca mi sie rece odczuwam lęk ale to nic w porównaniu z tym co było

pani psycholog nauczyła mi jak to mozna kontrolowac

ja w domu miałam swoj sposób

jak miałam atak leku to zakrywałam sie kocem i liczyłam

moze to smieszne-ale pomagało

lęk przechodził po jakims czasie

i pozniej mogłam w miarę funkcjonowac

a nie było łatwo-na rozpoczeciu roku u córki jak weszłam na sale gimnastyczna i zobaczyłam tyle ludzi to myslałam ze umre

pot mi sie lał po twarzy ale pzreciez nie mogłam jej tam zostawic a najchetniej uciekłabym do domu

wytrzymałam zagryzłam wargi do krwi-szok ale musiałam

i za kazdym razem przypominałam sobie w myslach słowa pani psycholog ktora mówiła ze na to sie nie umiera

ze nic mi nie bedzie-mimo ze serce kołatało jak głupie

czasami wchodziłam do łazienki i uderzałam sie w policzek mowiac do siebie samej "wez sie w garsc"

"dasz rade" teraz jest duzo lepiej i wiem naprawde co czujesz

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ciesze się, że mnie rozumiesz. ja mam szkołe zaocznie, więc w tygodniu rzadziej mam ataki, bo najczęściej dopadają mnie w szkole... jak jeszcze pracowałem w sklepie, to masakra była, klienci przychodzili a ja podczas ataku... wyobrażasz sobie co musiałem wtedy czuć ?? na szczęście juz tam nie pracuje, teraz ide do warsztatu, myślę, że tam jakoś uda mi sie uniknąć ataków.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zrozumiałem ostatnio pewną rzecz i jest mi z tym dużo lżej.

Zauważyłem że mam często tzw. stany wielkościowe gdzie wyobrażam sobie że jestem ideałem (czasem mam takie wydarzenia w życiu które dają tego namiastkę), żeby za jakiś moment poczuć się zupełnie bezwartościowy.

 

Brak stabilnego obrazu siebie i tożsamości w ogóle.

Poczytałem na temat depresji narcystycznej i to jest to.

 

Więc wmówiłem sobie w głowę, że odrzucam to wielkie wizje, ale też samodeprecjację i wybieram złoty środek.

Od dwóch dni nawet dużo lepiej mi z tym, objawy jakby nagle zelżały...Choć ciągle siedzi mi w głowie, że muszę być absolutnie najzajebisty o żyć jak najlepiej się da, bo inaczej to mam poczucie zmarnowanego życia.

 

Także może uda się to pociągnąć, a kto wie może zrozumienie że ta labilność obrazu mnie niszczy doprowadzi do pełnego zdrowia? :)

 

Wierzę w to mocno :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Byłem u psychiatry wczoraj. Pan doktor zrobił na mnie bardzo dobre wrażenie. Był bardzo rzeczowy i konkretny, przeprowadził, ze mną dokładny wywiad i po raz kolejny opowiedziałem swoją historię. Z wizyty wyleciałem jak na skrzydłach. Dlaczego? Usłyszałem od pana doktora same dobre wiadomości: tzn najważniejsze dla mnie, że nie mam uszkodzonego mózgu i, że nawet jeśli marihuana, kórą paliłem, była zanieczyszczona to na pewno nie uszkodziła mi mózgu, bo gdyby tak się stało to musiałoby to być silne tokstyczne zatrucie, a takowego nie miałem, bo nie pamimętam pobytu w szpitalu. Druga sprawa to to, że upewnił mnie, że nie wariuję i nie mam żadnej choroby psychicznej ani chory psychicznie nie będę :) Było to dla mnie bardzo ważne, bo już myślałem, że naprawdę zaczynam zapadać na jakąś chorobę. Lekarz powiedział, że to normalne i że ludzie cierpiący na zaburzenia lękowe, często myślą, że zaczynają wariować albo, że już zwariowali. Najlepsze jest to, że powiedział, że na pewno z tego wyjdę, że leki, terapia i mój konkretny przypadek bardzo dobrze rokują i, że niedługo będę mógł funkcjonować normalnie bez żadnych leków :) mówil nawet, że mogę z tego wyjść bez leków! To było dla mnie najlepszą wiadomością, bo leki w takim razie tylk mi ułatwią dojście do siebie. Mówił, że mógłbym z tego wyjść dzięki samej terapii, ale trwało by to dłużej. Do tego powiedział coś czego się zupełnie niespodziewałem. Otóż powiedział, że osoby którym dolegliwości nerwowe wystąpiły po takich dramatycznych przejściach jak u mnie, rokują lepiej! Że trudniejszy jest proces leczenia osób u których nerwica wypłynęła samoistnie :) Jestem naprawdę dobrej myśli. Już od wczoraj lęk odczuwam jakby mniejszy. Chociaż boję się efektów ubocznych na początku brania Seroxatu, bo dzisiaj wziąłem po raz pierwszy, to myślę, że skończy się to dla mnie dobrze i już niedługo będę mógł napisać normalnego posta, że naprawdę zdrowieję. Mimo tego, że teraz czuję się źle to jednak staram sie utrzymać to pozytywne myślenie. A zaznaczam, że byłem u dwóch psychiatrów, z których jeden z nich był także neurologiem. :)

 

Także od dzisiaj jestem na Seroxacie. Powiem wam czego oczekuję chociaż zdaję sobie sprawę, że to może być trudne ale tak:

 

Chcę normalnie funkcjonować na seroxacie, tzn zapomnieć, że w ogóle takie wydarzenia miały miejsce. Chcę rozwiązać swoje problemy z pracą, dziewczyną i wszystkie inne które moga powodować moje lęki, potem mam zamiar po prostu minimalizować dawkę seroxatu, aż któregoś razu po prostu odłożyć go i na zawsze zapomnieć o nerwicy i tych niesamowicie przykrych wydarzeniach.

 

Może odbierzecie ten, post jako zbyt optymistyczny, może pierwsze dni z seroxatem sprawią, że będę się skręcał w lęku i depresji, ale nie zmieni to faktu, że zgrubsza tak wygląda mój plan na najbliższe miesiące.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć!

 

Jestem nowa na forum. Tzn. nie udzielałam się, ale forum czytam od dawna. Zdrowieję, i postanowiłam podzielić się z Wami moimi sposobami na wyzdrowienie.

 

Na wstępie kilka słów, jak się wszystko u mnie zaczęło. Od dwóch lat, odkąd wyprowadziłam się od rodziców, zaczęłam chorować. Łapały mnie lęki, ataki paniki przed wyjściem z domu, załatwieniem spraw. Chorowałam na anginy, leczyłam się antybiotykami. W kółko. Chyba miałam depresję (nie byłam z tym u lekarza) - leżałam w domu, w zamknięciu, po kilkanaście dni, nie myjąc się, jedząc jakieś resztki, rycząc, gapiąc się w sufit lub telewizor. Nie wierzyłam w swoje możliwości, że np. zdobędę pracę czy przyjaźń. Mieszkałam z chłopakiem - on mnie utrzymywał. Chodził przy mnie na paluszkach - owszem, martwił się, ale myślał, że to chwilowe. Rodzina nie wiedziała. Oczywiście - pokończyłam swoje znajomości, bo myślałam, że wszyscy to moi wrogowie.

 

Etapy zdrowienia

 

1. Pytania.

 

Zaczęłam siebie pytać, czemu jestem smutna? Czy rzeczywiście wszyscy ludzie mnie nienawidzą? Dlaczego boję się dziwnych rzeczy, np. wypowiadania się na forum, gdzie jest więcej osób, niż 3? Czy rzeczywiście wszyscy knują przeciwko mi?

 

No i zaczęłam drążyć.

 

Przeczytałam gdzieś takie stwierdzenie, że jeśli masz nawykowe myśli, tzn. że sama sobie tak nie ukształtowałaś myślenia, a ktoś zrobił to za Ciebie. Idąc tym tropem, znalazłam się w moim dzieciństwie. Okazało się, że przyczyną moich lęków było wychowanie. Moja matka - kobieta, która miała/ma ze sobą mnóstwo problemów, choć o tym nie wie. Której nie kochała jej matka.

 

Dziś jestem już po rozmowie z matką - powiedziałam jej, co mi zrobiła. Było to oczyszczające. Ona powiedziała, że nie chciała być taką złą matką, jak jej matka. Ale była taka sama. Współczuję jej, ale ćwiczę w sobie umiejętność obojętności na jej uwagi, i odpowiadania na nie (starsi ludzie się tak łatwo nie zmieniają).

 

2. Kontrola myślenia.

 

Wiedząc już, co mi zrobiono, zaczęłam kontrolować swoje myśli. Wygląda to miej więcej tak, że rozkładam je na czynniki pierwsze. Podam przykład. Idę sobie ulicą i patrzę na na swoje odbicie w wystawie. Myślę, ''o Boże, ale jestem gruba" (przytyłam 15 kg, bo gdy byłam głodna, jadłam słodycze, nie wychodziłam z domu i się nie ruszałam). Po chwieli jednak zatrzymuję tę myśl, i zadaję sobie pytania:

- gruba? hmmm, są grubsi, i chudsi, są różni ludzie na świecie. Nie każdy musi być chudy

- grubsza? od kogo? z kim się porównujesz?

- dlaczego w ogóle się porównujesz? bo matka Cię nieustannie porównywała ze wszystkimi ładniejszymi, mądrzejszymi, zgrabniejszymi dziećmi

- ustalam, że to nawyk

- jak mam dobry humor, to mówię sobie, że jestem piękna, bo po prostu jestem

- do czego dążę? aby przy mojej matce, albo krytykujących mnie ludziach, bronić różnorodności, tego, że chudzi każą być nam media. Reklamy tak kształtują obraz pięknej kobiety. Co z tego, że ktoś jest chudy, jak jest nieszczęśliwy, itd.

- a poza tym - dla jednych mogę być gruba, a dla innych szczypior - wszystko zależy od punktu widzenia

 

3. Zwalczanie lęków.

 

Jakich lęków? Przed kontaktem z ludźmi, przed ufaniem im. Zaczęłam od mówienia o mojej nerwicy oraz neurozach. Psychiatra zapisał mi leki, ale w końcu ich nie przyjęłam. Chciałam sprawdzić, czy sobie sama nie poradzę. Poszłam do psychoterapeuty - ale byłam tylko raz z powodów finansowych.

 

Leczenie lęków praktykowałam "na ostro". Przykład: bałam się windy. Jak poszłam na rozmowę kwalifikacyjną, okazało się, że odbywa się ona w budynku, gdzie jest tylko winda. I co? Nie miałam wyjścia - weszłam do windy, wcisnęłam numer piętra, pojechałam, wysiadłam. Nic się nie stało - winda się stanęła ani nie spadła. Normalnie. Chociaż najpierw ze strachu wcisnęłam inne piętro...

 

O właśnie - i kolejny sposób na zwalczanie neurotycznych myśli - skupienie się na tym, co teraz. Taka medytacja. Np. teraz robię krok, a teraz wciskam numer piętra. Jak winda się zatrzyma, wysiadam. Po prostu kontrola myśli - niemyślenie o tym, czego nie ma, ale co jest; bycie tu i teraz. Jak będziesz skupiać się na każdej pojedynczej czynności, i będziesz robić ją dobrze, bo będziesz na niej skupiony, to całość zadania wyjdzie Ci super.

 

4. Poproszenie innych, by zwracali ci uwagę, kiedy pojawia się neurotyczne myślenie.

 

Oczywiście miałam tylko 2 osoby, z którymi o neurozie opowiadałam, więc poprosiłam je, żeby mówiły mi, kiedy mówię neurotycznie - uważam coś za prawdę, co wydaje się... nierealne, choć ja jestem święcie o tym przekonana. I wiecie co? Choć myślę, że zdrowieję, to wciąż mam takie myślenie. Wciąż inni mi je wytykają. Wtedy jest to jak policzek, który jednak oczyszcza.

 

5. Czytanie artykułów, książek.

 

Dzięki nim nie wiedziałabym nic o neurozie i metodach jej leczenia. Np. znalazłam na tym forum wiele informacji, między innymi o wyrzucaniu z siebie emocji przez wyrażanie nienawiści i rzucaniu się na łóżku. Muszę powiedzieć, że to działa i pomogło. Ale oczywiście potrzebowałam metod, które będę mogła stosować cały czas, także wśród ludzi.

 

6. Wychodzenie do ludzi.

 

W trakcie wychodzenia z neurozy, pytałam się - może ty nie lubisz ludzi, jesteś introwertyczką i dlatego ich odtrąciłaś? W moim przypadku okazało się, że nie, że lubię ludzi, że chcę ich poznawać, budować relacje itd. Postanowiłam więc, że chcę się na nich otworzyć. Niestety, okazało się niemożliwe wrócenie do starych znajomości - odtrąceni ludzie, budują swoje nowe życia, kręgi znajomych itd. Strasznie to smutne, pamiętajcie o tym. Trudno jest znaleźć przyjaciół. Ale znajomych nie. Zaczęłam chodzić na darmowe warsztaty. Przełamałam lęki przed wypowiadaniem się publicznym. Zaczęłam sama zapraszać ludzi na spotkania, kawę. Może coś będzie z tych znajomości :) Następny krok zdrowienia - zbudować relację z drugim człowiekiem, kompletnie się otworzyć.

 

---

 

Się rozpisałam :)

 

Ale stwierdziłam, że się Wam to należy. Bo w sumie dzięki temu forum stwierdziłam, że nie jestem sama. Określiłam, co mi jest. I zobaczyłam światełko w tunelu, czytając wasze opowieści o wyzdrowieniu.

 

Dzięki!!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×