Skocz do zawartości
Nerwica.com

Oświecenie


Natla_Miness

Rekomendowane odpowiedzi

Oświecenie nie jest dożywotnim urlopem, i tak naprawde niewiele rozwiązuje bo życie toczy sie dalej. Mnie sie wydaje że człowiek ze schizo jest w pewnym sensie "przebudzony" tylko że choroba to postrzeganie zaburza. Przebudzony również nie żyje w jakimś stałym stanie emocjonalnym, u niego też sie to wszystko zmienia tylko on ma do tego inny stosunek, inaczej troche to postrzega.

 

Rzuć te banialuki o myślicielu. Te rzeczy są dla zdorwych ludzi. Chociaż poznałem kiedys na ezoforum człowieka o ksywie Pit, który twierdzsił że "wyleczył" sie ze schizo. Tylko on mi tego nie powiedział, a ja o tym doskonale wiem, że to nie jest takie wyleczenie że stajesz sie "normalsem". Zamienił świat schizy na świat mistyczny i pewnie pewien bagaż chorobowy zabrał tam ze sobą. On zaczął od jogi, potem medytacji, stopniowe, no i tak 15 czy ileś lat. Jego matka, brat urojenia itp a on nic.

 

Tylko ja ci odradzam.jeżeli czujesz sie nieżle to ciesz sie i próbuj korzystać z tego co w twoim zasięgu. Zobacz sobie Edwarda Stachurę, jakis tam w maire znany poeta czy pisarz. Chłop prowadził w miare szcześliwe życie, potrafił sie uśmiechać, powiedzieć dobre słowo, potem zajął się mistyką no i to skonczyło soe u niego samobójstwem. Czytałem jego notatki i przechodziłem to wszystko co on, .nie przeszedł "próby" jeżeli tak to można w ogóle nazwać, pił w tym czasie jarał fajki,a przy mistycyzmie to wszystko ma wpływ, nawet leki. W mistycyzmie mówia na to ciemny czas duszy czy jakos tak, i to jest straszny czas, straszna pustka, uczucie jakby caalutenki świat sie od ciebie odwrócił.

 

Poczytaj o nim, np. Pułapka Stachur jego zapiski itp, wiele opisał z okresu kiedy mistykował, to odechce ci sie juz raz na zawsze mistyki :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ciągle mam wahania, raz wierzę w medytację, innym razem myślę o śmierci, jeszcze kiedy indziej, jak to fajnie by było, żeby być człowiekiem intelektu. Np słuchałem utworu Witkacego i od razu mi się to skojarzyło z taka literacką mądrością, polegającej na czytaniu różnych książek, odwoływaniu się do nich. W medytacji jest na odwrót, to czego literaci szukają w zewnętrznych zdarzeniach, to "mnich" szuka w sobie.

 

Tyle jest sprzecznych podejść.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zastanawiam się czy możliwe jest oświecenie podczas choroby psychicznej??? To tylko pozornie łatwe pytanie ale jak się głębiej zastanowić to widzę tu sprzeczności. Oświecenie z definicji jest końcem cierpienia (w skrócie). A co jeśli jesteś chory na np. schizofrenię i osiągnąłeś oświecenie??? Czyli co, wyzdrowiałeś? Uwolniłeś się od cierpienia i jesteś szczęśliwy? Przecież lekarze twierdzą, że schizofrenia jest nie uleczalna ( przynajmniej na razie). Czyli jak to jest, można się uwolnić od choroby psychicznej czy nie można? A jak jest w lżejszych przypadkach, np. przy nerwicy lękowej? Można się uwolnić czy nie? Czy nie jest tak, że choroba psychiczna może utrudnić czy też uniemożliwić osiągnięcie tego stanu?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hm. W literaturze jest problem, bo niektórzy mogą utożsamiać oświecenie z psychozą. Spotkałem się ze słowami z lat 70, skierowanymi do Aldousa Huxleya, żeby spróbował LSD. Dlatego, że był cenionym pisarzem, "mistrzem słowa". Prośba była od środowiska psychologów/psychiatrów. Słyszeli, że ten psychodelik powoduje stany podobne do schizofrenii. Mieli nadzieję, że będzie umiał ten stan jakoś opisać.

 

Taki tylko jeden przypadek pomieszania w terminologii. Jest ich więcej. A psychiatrzy rozkładają ręce w bezsilności. Kościół Rzymskokatolicki też ma swój podział, którego nie zacytuję tutaj.

 

To jest trochę jak zen. Zrozumienie czym jest zen to właśnie zen. :D

 

Odwołując się jeszcze do buddyzmu, bo tam to pojęcie jest żywe. Mówi się o mocach duchowych siddhi. Są to ponoć jakieś nadprzyrodzone moce mogące zdarzyć się w medytacji.

Ale!

Traktowane są jako zjawisko niebezpieczne, które należy ignorować. Są swoistą pokusą. Słyszałem na YT od mnicha Thich Nhat Hanha, że: "nie sztuką chodzić po wodzie, sztuką chodzić po ziemi".

 

Schizofrenia zawiera pewne elementy wszechwiedzy, Boskości, geniuszu, itd. Ale to nie jest miłe odczucie. To straszne, żeby losy świata miały zależeć od jakiejś jednej osoby. Nie brałem Fenactilu, ale chyba i to jest lepsze niż permanentny stan "rozpadu umysłu", czy dezintegracji osobowości.

Nie polecam, 2/10.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

avada kedavra, nie wiem czy uwolniłem się od schizofrenii, ale po niej, po tych wszystkich psychozach, które pozwoliły mi lepiej zrozumieć siebie, mogę powiedzieć, że jestem zadowolony z życia i czuję się nieporównywalnie lepiej jak przed zaburzeniem. Nie udało mi się jeszcze znaleźć kogoś innego, komu schizofrenia pomogła tak jak mi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zastanawiam się czy możliwe jest oświecenie podczas choroby psychicznej??? To tylko pozornie łatwe pytanie ale jak się głębiej zastanowić to widzę tu sprzeczności. Oświecenie z definicji jest końcem cierpienia (w skrócie). A co jeśli jesteś chory na np. schizofrenię i osiągnąłeś oświecenie??? Czyli co, wyzdrowiałeś? Uwolniłeś się od cierpienia i jesteś szczęśliwy? Przecież lekarze twierdzą, że schizofrenia jest nie uleczalna ( przynajmniej na razie). Czyli jak to jest, można się uwolnić od choroby psychicznej czy nie można? A jak jest w lżejszych przypadkach, np. przy nerwicy lękowej? Można się uwolnić czy nie? Czy nie jest tak, że choroba psychiczna może utrudnić czy też uniemożliwić osiągnięcie tego stanu?
Moim zdaniem bardzo ciekawy punkt widzenia przedstawia tutaj książka Kazimierza Dąbrowskiego "W poszukiwaniu zdrowia psychicznego". Autor przedstawia teorię dezintegracji pozytywnej, według której większość zaburzeń psychicznych (chyba wszystkie oprócz psychopatii i czegoś tam jeszcze) - w tym schizofrenia - są właśnie oznakami rozwoju człowieka. Autor na najniższym szczeblu rozwoju plasuje psychopatów. Poziom wyżej normalnych ludzi. Później pojawiają się zaburzenia, nerwice, psycho-nerwice, konflikty wewnętrzne...i - jeśli wszystko idzie dobrze - dochodzi do wtórnej integracji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Osobiście ubolewam nad przemilczaniem (?) kwestii potrzeby (?) uważności przez KK (i w ogóle przez społeczeństwo - w tym psychologów/psychoterapeutów - dlaczego? przecież bez uważności można wręcz zwariować). Staram się ją jakoś pogodzić z chrześcijaństwem. Czy naprawdę chodzi o to, żeby ufać naszym lękom i nawykowej tresurze umysłu? Nawet mój kolega - gorliwy katolik - radzi mi, bym "wyłączył emocje" (przynajmniej na chwilę), bo zakrzywiają one rzeczywistość. Podczas gdy ja jestem zaprogramowany, by ufać tresurze umysłu...choć staram się to zmieniać...

 

Chciałbym móc być spokojny, że poprzez uważność nie oddalam się od Chrystusa...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mój kolejny "dylemat" to czy oddawać się psychologiczno-duchowym ćwiczeniom myślowym (zwłaszcza przy moich obsesyjno-kompulsyjnych skłonnościach), czy też może jednak lepiej po prostu pozwolić wszystkiemu "swobodnie przepływać". Chyba jednak trzeba tutaj się zdać po prostu na swoje wewnętrzne "wyczucie" i eksperymentować, ucząc się metodą prób i błędów ;-)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jestem ciekawy co skłoniło ciebie do wzięcia słowa potrzeba w cudzysłów ;-) chyba nie wierzysz że rozpuściłeś swoje ego w doświadczeniach transcendencji.
No jak to? Bo "potrzeba" to takie słowo umowne... ;] Trochę mi się kojarzy z taką postawą roszczeniową, domaganiem się czegoś, wiarą w przekonanie, że "potrzebuję", "muszę", z takim lgnięciem... Może i nawet tak (mniej lub bardziej świadomie) mam, ale to nie znaczy, że chcę emocjonalnym schematom nadawać pozory obiektywności ;]

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Był głośny film "Kontakt" na temat kontaktu z cywilizacjami pozaziemskimi. Ludzie dostali zakodowaną wiadomość z elementami budowy zaawansowanej konstrukcji mającej pomóc w komunikacji z nimi. Mimo jasnych zasad inżynierowie postanowili "dodać coś od siebie". Stosując swoją wiedzę do kapsuły dodali zabezpieczone siedzenie dla kosmonauty. Doprowadziłoby to prawie do katastrofy, gdyby nie zbieg okoliczności.

Jak ktoś oglądał, to ta metafora pewnie ma większą siłę.

 

Morał: zaufaj boskiej konstrukcji i nie udawaj, że sam wiesz wszystko lepiej, bo w podstawówce dostałeś piątkę z twierdzenia Pitagorasa. :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nvm, to znaczy "jak masz"? czy dalsze "może" mam rozumieć jako "nie wiem ,jak mam"?
Hmm... pewnie tak mam...na nie do końca uświadomionym poziomie, wymykającym się mojej uwadze? Pewności 100% chyba nie mam...jakoś trudno mi to jest tak do końca jasno chyba zaobserwować...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A czy uważacie, że dobrze jest się kierować emocjami (czyli de facto "dobrowolnie" (mhm, bo taka decyzja na pewno została w pełni świadomie (czyli przy pełnej jasności widzenia) podjęta, ta, jasne, akurat...) dawać się im porywać)? A jeśli odejmiemy emocje, to jaka pozostanie motywacja? Gdyby ludzie nie kierowali się emocjami, to przecież cały świat by zupełnie inaczej wyglądał, cała cywilizacja. Pewnie dużo mniej by się działo...choć możliwe, że do pisania tego posta motywuje mnie coś głębszego niż emocje...ręki sobie nie dam uciąć (w przeciwieństwie do głowy), ale jest to niewykluczone...

 

BTW: Neon, uwielbiam to powiedzenie, które masz w opisie xD

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To co napisałeś to żadne wielkie odkrycie nie jest. Sorry, może za ostro napisałam, w końcu po to służy te forum, by wylewać oczywiste oczywistości.

Jestem ciekawa co ciebie głębszego kieruje niż emocje, by pisać takie rzeczy, boża iskra?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To co napisałeś to żadne wielkie odkrycie nie jest. Sorry, może za ostro napisałam, w końcu po to służy te forum, by wylewać oczywiste oczywistości.

Jestem ciekawa co ciebie głębszego kieruje niż emocje, by pisać takie rzeczy, boża iskra?

Być może. Nie wyczuwam większego napięcia związanego z pisaniem. To oznacza, że albo to nie są emocje, albo nie widzę jeszcze tak głęboko.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czasami filozofia szkodzi samym filozofom. Osho ma kolekcję drogich aut i wydziwia zamiast szczerze przyznać się, że już taką ma słabość. Rzekomo to jakaś taka celowa filozoficzna prowokacja, żeby wzbudzić u ludzi zazdrość i pokazać im ich małość, pierdu pierdu nie wiadomo co. Jeśli powołuje się na buddyzm, dżinizm i głosi rzekomą pogardę dla materii, to powinien ograniczać swoje pragnienia albo chociaż nie pozwalać swojemu ego na zmyślanie głupot, żeby to tylko jakoś potem wypadło. Każdy odpowiada za siebie. Za wszystko w życiu się płaci, wszystko jest dane tylko na chwilę, a folgując swoim zachciankom i potem kręcąc jeszcze jak dziecko - czyni się całe swoje credo mało wiarygodnym. Jeszcze pierniczy coś o jakiejś tam nowej rodzinie i wyzwoleniu seksualnym. Folgując swoim popędom człowiek staje się ich niewolnikiem, to żadne ''wyzwolenie''. Jedno z pięciu podstawowych przykazań buddyzmu to po prostu: nie cudzołóż, dalej kręci. Zaś kształtowanie nowego człowieka w nowych stosunkach społecznych to poronione dzieło oświeceniowych i pooświeceniowych brodatych pokroju Marka, Engelsa i Nietsche, które już zostało ukazane w praniu. Wyzwolić trzeba się samemu, na zmienianie świata przyjdzie czas dopiero wtedy, na razie trzeba obserwować, uczyć się i uświadamiać sobie własną małość.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli ktoś naprawdę szuka mądrości, to powinien: nie zabijać, nie zazdrościć, nie kłamać, nie cudzołożyć, nie ćpać i w miarę możliwości - zachować czystość ciała i umysłu. Wszelkie tłumaczenie się, usprawiedliwienia własnych słabości w zawiły sposób - świadczy o degeneracji ego, człowiek nawet nie wie, że nic nie wie i boi się do tego przyznać. Osho mówi trochę na rzeczy, ale po co to wszystko, skoro lekceważy podstawy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×