Skocz do zawartości
Nerwica.com

Jak jest z tymi zdradami


Gość klex

Rekomendowane odpowiedzi

Chyba, że ludzie będący w związkach nieformalnych, też sobie obiecują, że się nigdy nie opuszczą, nie zdradzą? Obiecują?

Oczywiscie ze tak. W moim wypadku akurat nie ma slowa nigdy i niczego nie obecuje...dlatego nie wychodze ponownie za maz bo uwazam ze nie mozna niczego obiecywac NA ZAWSZE. Jedyne co moge obiecac to wiernosc i uczciwosc dopoki bedziemy razem... i uwazam ze jest to uczciwsze niz przysiegi na zawsze a robienie bokow za plecami partnera

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Oczywiscie ze tak. W moim wypadku akurat nie ma slowa nigdy i niczego nie obecuje

Czyli w Twoim przypadku oczywiście, że nie. ;)

 

i uwazam ze jest to uczciwsze niz przysiegi na zawsze a robienie bokow za plecami partnera
Tu, to nawet ja tak uważam, że uczciwsze jest sobie czegoś nie obiecywać na zawsze, niż obiecywać, a potem tego nie dotrzymać... i w dodatku łatwiejsze niż obiecać na zawsze i dotrzymać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jednak poza małżeństwem ciężko w ogóle mówić o zdradzie, bo jak wspomniała refren, skąd wiadomo kto jest czyim partnerem?
:shock: chyba wiadomo, skads biora sie okreslenia: mój chłopak/partner/mezczyzna a to jest moja dziewczyna/kobieta/ukochana itd jak zwał tak zwał, chodzi o to ze spotykam sie z nia/nim i tylko ze sobą uprawiamy seks, stąd określenia "mój"czy "moja". Tak jest zwyczajowo przyjete, gdyz samo pojecie bycia z kims implikuje monogamie i zwiazek uczuciowy. Zreszta nie wiem, skad załozenie ze ludzie w zwiazku nieformalnym nie obiecują sobie róznych rzeczy, moga to robic, aczkolwiek nie w formie przysiegi małzeńskiej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Związek szczęśliwy, udany nie potrzebuje przysięgi, dokumentów, ani nawet deklaracji o wierności i td...

Wszystko dzieje się samo, wynika z relacji, więzi, uczucia.

Zdrada to efekt jakiejś luki, braku czegoś, co powoduje odbieranie bodźców, zainteresowania, spoza związku...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

chyba wiadomo, skads biora sie okreslenia: mój chłopak/partner/mezczyzna a to jest moja dziewczyna/kobieta/ukochana itd jak zwał tak zwał, chodzi o to ze spotykam sie z nia/nim i tylko ze sobą uprawiamy seks, stąd określenia "mój"czy "moja".Tak jest zwyczajowo przyjete, gdyz samo pojecie bycia z kims implikuje monogamie i zwiazek uczuciowy.

A to niby czemu?A co stoi na przeszkodzie, aby większą ilość chłopaków lub dziewczyn nazwać "swoimi"? wszak pozytywne ( i negatywne)uczucia można żywić do wielu osób jednocześnie i z seksem podobnie.To kto jest wtedy partnerem?

 

Zreszta nie wiem, skad załozenie ze ludzie w zwiazku nieformalnym nie obiecują sobie róznych rzeczy,
Ktoś tu czynił takie założenie?

 

-- 29 gru 2014, 18:07 --

 

Związek szczęśliwy, udany nie potrzebuje przysięgi, dokumentów, ani nawet deklaracji o wierności i td...

Wszystko dzieje się samo, wynika z relacji, więzi, uczucia.

Zdrada to efekt jakiejś luki, braku czegoś, co powoduje odbieranie bodźców, zainteresowania, spoza związku...

Ale jaka zdrada, jak nie było żadnej deklaracji? po prostu znalazłem/łam teraz lepszy model i z nim teraz będę dzielić swoje uczucia, a Ty żegnaj babe. Brutalne może, ale prawdziwe.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A to niby czemu?A co stoi na przeszkodzie, aby większą ilość chłopaków lub dziewczyn nazwać "swoimi"? wszak pozytywne ( i negatywne)uczucia można żywić do wielu osób jednocześnie i z seksem podobnie.
Z praktyki wiem, że życie stoi na przeszkodzie, kiedy jestes ze swoim chopem i mu powiesz, ze jutro sie spotkasz z innym swoim facetem, to jest w 99% koniec relacji ;)

 

Ktoś tu czynił takie założenie?
Nikt nie czynił założenia, ze na kocia łapke zainteresowani sobie niczego nie obiecuja, ale jezeli obiecuja może byc to tak samo wiazące /albo tak samo lekcewazone/ jak i przysiegi małzeńskie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

bittersweet, W takim razie z tej praktyki wynika, że partner to osoba, z którą uprawia się seks, żywiąc pozytywne uczucia do tej osoby. Jak zaczynam uprawiać z kimś innym seks, to następuje dodanie kolejnego partnera do "swoich" albo zmiana partnera, a nie żadna zdrada.

 

ale jezeli obiecuja może byc to tak samo wiazące /albo tak samo lekcewazone/ jak i przysiegi małzeńskie.

No tu się zgadzam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A to niby czemu?A co stoi na przeszkodzie, aby większą ilość chłopaków lub dziewczyn nazwać "swoimi"? wszak pozytywne ( i negatywne)uczucia można żywić do wielu osób jednocześnie i z seksem podobnie.To kto jest wtedy partnerem?

 

Znasz kogos kto jest w zwiazku z kilkoma facetami? Ja akurat nie..znam natomiast mnostwo par ktore nie maja slubu ale sa ze soba na wylacznosc i mam wrazenie ze bardziej staaja sie i o zwiazek i o partnera niz malzenstwa

Jestem w niezalegalizowanym zwiazku od 5 lat i nigdy nie pomyslalam nawet o tym zeby kogos innego nazwac swoim partnerem.

Ale jaka zdrada, jak nie było żadnej deklaracji?

Co znaczy zadnej deklaracji? Jezeli dwoje ludzi zakochuje sie w sobie i postanawiaja byc razem to juz jest deklaracja ze maja siebie na wylacznosc. Nie bardzo wiem co masz na mysli...dla mnie jezeli ktos mowi ze mnie kocha i chce ze mna spedzic zycie jest zobowiazujace

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ego,

Jak zaczynam uprawiać z kimś innym seks, to następuje dodanie kolejnego partnera do "swoich" albo zmiana partnera, a nie żadna zdrada.

czyli mniej więcej podobnie do mnie postrzegasz zdradę...wiadomo w praktyce gdy dochodzą emocje i uczucia nie jest to takie łatwe, jednak nie ma to znaczenia dla samej ideii zdrady.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak zaczynam uprawiać z kimś innym seks, to następuje dodanie kolejnego partnera do "swoich" albo zmiana partnera, a nie żadna zdrada.
Imo własnie to 99% społeczeństwa uzna za zdradę, no chyba ze wspólnie z partnerem/ka zapadły w tej kwestii inne ustalenia. Taką mamy obyczajowość.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jezeli dwoje ludzi zakochuje sie w sobie i postanawiaja byc razem to juz jest deklaracja ze maja siebie na wylacznosc.
A w którym miejscu jest ta deklaracja zakamuflowana?

 

Znasz kogos kto jest w zwiazku z kilkoma facetami?
Osobiście nie, ale to niczego nie dowodzi.

 

Jestem w niezalegalizowanym zwiazku od 5 lat i nigdy nie pomyslalam nawet o tym zeby kogos innego nazwac swoim partnerem.
Skoro nie uprawiasz z nikim innym seksu i nie żywisz uczuć do nikogo innego, to przecież nic dziwnego.

 

dla mnie jezeli ktos mowi ze mnie kocha i chce ze mna spedzic zycie jest zobowiazujace

A na czym polega to zobowiązanie? Bo ja w tak sformułowanym stwierdzeniu nie widzę żadnego zobowiązania. Ja mogę powiedzieć, że chcę teraz piwa się napić, a za chwilę stwierdzić, że jednak chce pepsi. Nie wiem gdzie złamałabym jakiekolwiek zobowiązanie? ;)

 

czyli mniej więcej podobnie do mnie postrzegasz zdradę...wiadomo w praktyce gdy dochodzą emocje i uczucia nie jest to takie łatwe, jednak nie ma to znaczenia dla samej ideii zdrady.
Nie wiem jak dokładnie Ty to postrzegasz, ale dla mnie jeśli by nie było jasnej deklaracji nie uprawiamy seksu z nikim innym poza sobą, to nie ma mowy o zdradzie. Dla mnie zdrada może być tam gdzie była jasna umowa. Jak nie było obietnicy, to nie może być ona złamana. Fakt uczuciowo byłoby pewnie trudno, zwłaszcza, że większość ludzi dużo sobie obiecuje, na podstawie samych tkliwych wyznań jakie otrzymują od kogoś, gdy tymczasem ten ktoś deklaracji wierności im nie składał.

 

 

Imo własnie to 99% społeczeństwa uzna za zdradę, no chyba ze wspólnie z partnerem/ka zapadły w tej kwestii inne ustalenia. Taką mamy obyczajowość.
Chyba raczej uczuciowość. Bo jak nie ma ustaleń, to można co najwyżej sobie samemu pluć w brodę, że się ich nie zrobiło, a nie pluć na byłego już wtedy partnera, że zrobił to samo co zrobił chwilę wcześniej z nami, czyli poszedł za głosem serca, czy tam czego innego. :mrgreen:

Owszem to, że się zrobi ustalenia, nie gwarantuje ich dotrzymania, ale przynajmniej daje zasadne podstawy do tego, żeby pluć na czyjeś sukinsyństwo. Przy okazji jest mniejszy ból po stracie tego kogoś, bo co tu żałować kogoś, kto okazał się być śmieciem. Żałować i współczuć to można głupoty, nowego partnera naszego byłego/byłej, że nie ma obiekcji przed byciem z taką łachudrą. ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Oczywiście, że innego, naprawdę nie widzisz różnicy w stwierdzeniach "przyrzekam Ci wierność do końca życia" a "chciał(a)bym z Tobą spędzić życie"?... To pierwsze faktycznie jest zobowiązaniem, to drugie jedynie wyrażeniem czyjegoś widzimisię na dany moment i nic więcej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Widze ... pierwszy jest wierny bo przyrzekl a drugi bo tak chce i niczego nie musi przyrzekac...to jest oczywiste

 

Ja chyba w jakims innym swiecie zyje ... u mnie jak ludzie sie paruja to ssie zwyczajnie szanuja i takie rzeczy jak wiernosc sa oczywiste i nie wymagaja przyrzeczen. Mam wrazenie ze chcesz udowodnic cos na sile... masz duzo doswiadczenie zwiazkowe?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Widze ... pierwszy jest wierny bo przyrzekl a drugi bo tak chce i niczego nie musi przyrzekac...to jest oczywiste
Akurat wiernym w praktyce, to się żaden nie musi okazać...pierwszy bo nikt go nie może do tego zmusić, jeśli sam tego nie zechce, drugi-bo wierności nawet nie obiecywał...

 

u mnie jak ludzie sie paruja to ssie zwyczajnie szanuja i takie rzeczy jak wiernosc sa oczywiste i nie wymagaja przyrzeczen
Oczywiste jak dla mnie to jest w takim wypadku tchórzostwo, wobec jasnych zobowiązań i zostawianie sobie furtki, na wypadek jakby się np.szanować drugą stronę kiedyś przestało...

 

Mam wrazenie ze chcesz udowodnic cos na sile
Co?

 

masz duzo doswiadczenie zwiazkowe?
Żadnego. Dlatego na te sprawy, mogę spojrzeć z dystansem, nieskażonym prywatnymi doświadczeniami. :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Teoretyzujesz nie majac pojecia jak to dziala praktyce
Ależ wiem, bo choćby obserwuję innych..najpierw są płonne niby deklaracje, obiecywanie cudów na wierzbie, a potem płacz i zgrzytanie zębami, bo przecież "mówił(a), że kocha"..no mówił i pewnie nawet mówił(a) prawdę, tylko co tego? a czasem bywa, też że nie ma płaczu...Jakiś przypadek praktyczny pominęłam? ;)

 

Widzisz ne trzeba obiecywac ze sie nikogo nie zabije zeby nikogo ne zabic .
Zgadza się! Na serio nie trzeba...skąd Ci to w ogóle przyszło do głowy?... jednak mieć pretensje do kogoś, że nie dotrzymał zobowiązania, że nikogo nie zabije, gdy ten ktoś takiego zobowiązania nigdy nie składał to absurd.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ależ wiem, bo choćby obserwuję innych..najpierw są płonne niby deklaracje, obiecywanie cudów na wierzbie, a potem płacz i zgrzytanie zębami, bo przecież "mówił(a), że kocha"..no mówił i pewnie nawet mówił(a) prawdę, tylko co tego? a czasem bywa, też że nie ma płaczu...Jakiś przypadek praktyczny pominęłam? ;)

ale tak sie zdarza zarowno w malzenstwach jak i w parach niezalegalizowanych. No i nie do konca wiesz o czym piszesz... to ze popatrzysz na matke z dzieckiem nie oznacza ze wiesz co to macierzynstwo

No i kiedy ludzie postanawiaja byc razem to skladaja sobie deklaracje wiernosci ,szacunku i milosci

 

No i ustalmy z sie nie zgadzamy :) bo nie chce mi sie dalej dyskutowac. Bylam mezatka gdzie maz wiernosci nie dotrzymal pomimo ze przysiegal. Teraz jestem w zwiazku nieformalnym a partner jest mi wierny chociaz nie przysiegal. Jezeli uwazasz ze wiesz lepiej ode mnie ok... odpuszczam dyskusje

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak zdarza się, ale to nie ma znaczenia dla naszej dyskusji, czy ktoś zobowiązał się do wierności poprzez formalny związek czy to zrobił w czymś nieformalnym..(no może poza tym, że w tym pierwszym wypadku gdy zrobił to publicznie, to w razie gdy tego nie dotrzyma, to wstyd może mieć też charakter bardziej publiczny.)

 

Bylam mezatka gdzie maz wiernosci nie dotrzymal pomimo ze przysiegal. Teraz jestem w zwiazku nieformalnym a partner jest mi wierny chociaz nie przysiegal.

No i pierwszy to śmieć i powinnaś się cieszyć, że się od niego uwolniłaś. Z drugim z tego co pamiętam masz dość jasną umowę, że "jak coś, to sobie mówimy", więc jest prawdopodobnie w porządku, jakby się kiedyś nie daj boże okazało inaczej , to dla mnie ten drugi byłby taką samą świnią jak ten pierwszy.

Z czymś się nie zgadzamy?

 

No i nie do konca wiesz o czym piszesz... to ze popatrzysz na matke z dzieckiem nie oznacza ze wiesz co to macierzynstwo
Oj tam, przerabiałam to już na tym forum... przecież to, że lekarz nie chorował na aids nie znaczy, że nie wie co to aids.;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×